- W empik go
Listy do Starościny Wyszogrodzkiej 1792-1801 - ebook
Listy do Starościny Wyszogrodzkiej 1792-1801 - ebook
Klasyka na e-czytnik to kolekcja lektur szkolnych, klasyki literatury polskiej, europejskiej i amerykańskiej w formatach ePub i Mobi. Również miłośnicy filozofii, historii i literatury staropolskiej znajdą w niej wiele ciekawych tytułów.
Seria zawiera utwory najbardziej znanych pisarzy literatury polskiej i światowej, począwszy od Horacego, Balzaca, Dostojewskiego i Kafki, po Kiplinga, Jeffersona czy Prousta. Nie zabraknie w niej też pozycji mniej znanych, pióra pisarzy średniowiecznych oraz twórców z epoki renesansu i baroku.
Kategoria: | Klasyka |
Zabezpieczenie: | brak |
Rozmiar pliku: | 298 KB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Stanąłem w Krakowie dnia wczorajszego, to jest w piątek . Od czasu wyjazdu mego z Izdebna nie miałem słodkiej jeszcze myśli, która by ułagodzić potrafiła przykrość rozstania się naszego. Proszę tak szczerze temu wierzyć, jak jest i będzie całym życiem szczere przywiązanie moje. Zanurzony w myślach tą się tylko łudziłem z nich nadzieją, że albos Opatrzność skrócić raczy nieszczęście publiczne, i w tym widoku najsłodziej spoglądałem na jedyną pociechę widzenia się z Tobą, Pani moja, i nieprzerwania tak słodkiej chwile. Zastałem tu Matusewiczów; ułożyliśmy z nimi siedzieć w Krakowie, dopóki tylko będzie można, a w tym widoku nie oddalać się, tylko na miejsce jak będzie można najbliższe. Dochodzić mnie będą zawsze listy adresowane do Krakowa. Jednego zawsze wyglądać będę z najżywszym utęschnieniem.
W Lubami zatrzymać się musiałem pół dnia nad ułożenie moje. Zastałem tam Kochanowskiego, którego sąsiedztwo potrzebnym jest bardzo Dominikowi. W całej drodze mojej widziałem wszędzie postrach i smutek ponury. Wszyscy pocztmistrze przerażeni, a wybieranie najczęściej gwałtowne kantonistów powiększało ten smutek w pospólstwie.
Kraków smutny także i nieludny. Wielu przenoszą rzeczy swoje za kordon i czekają tylko wiadomości, za odebraniem której i sami się zaraz wybierają. Ja sobie nie życzę wyjeżdżać, chyba wtenczas kiedy nie będzie można inaczej zrobić. Grzeczności dla Polaków schraniających się w kordon wielkie są oświadczone.
Całuję tysiąc razy rączki Pani mojej, zawsze wierny, zawsze szczerze i tchliwie przywiązany. W tym samym przywiązaniu największą słodycz i pociechę znajduję. Soyez en sûre, car Votre assurance faira mon bonheur
Proszę mi donieść o Sobie, o Swoim zdrowiu; cóż mnie więcej może interesować! Adieu.
Jeżeliby Pułkownika nie było, suplikuję ten list oddać do odpieczętowania JMci Dobrodziejce.22 julii w Krakowie
Odebrałem i z najżywszym uczuciem czytałem list Pani mojej. Całuję tysiąc razy rączki, które tak słodkie dla mnie raczyły pisać wyrazy. Nie mogłem przyjemniejszej dla serca mego mieć pociechy nad tę, którąś do smutnych publicznych wiadomości przyłączyła. Powtarzałem kilkakroć czytanie, a za każdą razą serce moje każdemu wyrazowi najtchliwszym, wierz mi, odpowiedało uczuciem i rozrzewnieniem. Tym więcej dokuczają okoliczności, tym goręcej wzdycham za ich przejściem i za moim powrotem. Nigdy żadne miejsce nie zastąpi Warszawy, dopóki Ktoś w niej znajdować się będzie; zawsze każde smutnym będzie dla mnie oddaleniem, a zatem przykrym mięszkaniem. Daruj mi, proszę, żem nie wspomniał o moim zdrowiu. Łatwo o nim zapomnieć pisząc do Ciebie; żywsze uczucie nie daje postrzegać nawet mniejszego. Ale to zdrowie dosyć mi służy. Przyzwyczaiłem się już do moich cierpień; będąc codziennymi tak mnie już z sobą oswoiły, że ich biorę za naturalną niemal egzystencją. Nieznośne upały dokuczają nam tu niewypowiedzianie.
Smutna też przecie sytuacja kraju naszego. Nigdy podobno przywiązany do Ojczyzny obywatel tak przykrych nie znosił okoliczności. Co moment spodziewać się należy wyroku, a ten nie może być, tylko okrutnym. Cóż bym dał za to, żebym podchlebniejszą wiadomość wyczytał w Twoim liście. Winnym szczęścia być Tobie podwoiłoby dla mnie samo szczęście.
Odebrałem od Teodora dziś list o pozwolenie stancji mojej. Z największą jej chęcią pozwalam i łączę to pozwolenie na Twoje, kochana Pani, rączki.
Troskliwość moja największa jest względem Matki, względem Ciebie. O tych dwóch punktach racz mnie najszczególniej uspakajać. To jest, co jedynie słodzi życie moje.
Przyjazdu Pułkownikostwa co moment wyglądam, ale oni w Szczekocinach się zapewnię zatrzymają.
Całuję tysiąc razy rączki Twoje. Wierz, proszę, przywiązaniu memu najżywszemu; trwać będzie równo z tchnieniem moim. Komuż go winienem, jeżeli nie najgruntowniejszemu poznaniu duszy Twojej. W nim moją pociechę, w nim moje szczęście znajduję.
Wieczory najwięcej trawiemy u skotnickich, najczęściej konwersacja kończy się na Ojczyźnie biednej, i wspólnie wzdychamy.
Adieu jeszcze raz. I jeszcze powtarzam ucałowanie rączek Twoich.d. 24 julii z Krakowa
Z utęschnieniem najżywszym wyglądałem dzisiejszej poczty. Dwa razy posyłałem po listy i dwa razy smutną dla siebie usłyszałem odpowiedź, że ich nie masz. Jeden mi tylko przyniesiono, ale ten był od Pułkownika, który już stanął w Szczekocinach i w piątek obiecuje się przyjechać do Krakowa. Żebyś, Pani moja, wiedziała, jak długo czekać od wtorku do soboty. Przecież mi Pułkownik donosi, że tą pocztą miał list od Pani mojej; to przynajmniej osłodziło troskliwość moją, bo bałem się, żeby słabość zdrowia nie była przyczyną milczenia teraźniejszego.
Przerażają nas coraz więcej nowiny warszawskie. Nie wiem, czy długo będzie można dosiadywać w Krakowie. Jeżeliby trzeba wyjechać, nie oddalemy się zapewnię więcej jak kilka mil od niego, i listy adresowane na Kraków dochodzić nas będą niezawodnie. Ja dwa razy na tydzień pisywać nieomylnie będę, bo zaręczam, że te tylko momenta czuję dla siebie słodkimi. Odbierać listy od Ciebie, Pani moja, i pisać do Ciebie rad bym, żeby było całkowitym moim życiem w teraźniejszym oddaleniu. Stoję tu wraz z Matusewiczami i z nimi stąd, kiedy tego będzie potrzeba, o dwie mile odjadę. Miło jest przynajmniej szczerze i otwarcie z kim pogadać i z kim równie się szczerze smucić. Przejeżdżał tutędy Czacki, podczaszy. Jedzie do Wiednia; wyboczył widzieć brata do Szczekocin. Ale niewieleśmy się od niego nauczyli i równie jest nudnym w powszechnym nieszczęściu, jak był przy uśmiechającej się nadziei.
Pułkownikostwo stać będą w kamienicy Morsztynów. Nie wiem jeszcze, co dalej z sobą czynić mają. On nieborak zachorował w Szczekocinach na febrę, która częścią może z gorąca w drodze, częścią z powszechnego utrapienia przypadła. Kraków ma różne subiekta. Jedni szczerze nad losem Ojczyzny płaczą, i ten widok zasmuca więcej, drudzy z uśmiechem upewniają, że nie ma się czego obawiać, i ten uśmiech żółć porusza. Mój Boże, cóż może być straszniejszego nad nierząd! Porzucam tę myśl, wolę się wrócić całkiem do czucia mego.
Racz, Pani kochana, stale wierzyć przywiązaniu memu. Racz być pewną, że wzdycham za tym momentem, który mnie do Ciebie przybliży. Ten jeden sentyment rozrywa głęboki mój smutek, który mi przynoszą nieszczęśliwe losy Ojczyzny mojej. Pierwszy Twój list ukoił przykre uczucia, które smutne sprawiały wiadomości. Adieu. Całuję rączki Twoje. Proszę pamiętać, że ostatnia poczta samą tylko przyniosła mi gorycz.d. 27 julii z Krakowa
Pierwszy raz doszły mnie wiadomości warszawskie w piątek przez przybyłego tu Mostowskiego, który za granicę wyjeżdża z zamiarem najpóźniejszego chyba do nieszczęśliwej Ojczyzny powrotu. Lubo spodziewałem się od dwóch albo trzech niedziel tak nieszczęśliwej katastrofy, lubo poprzedzające kazały mi obawiać się tak przykrego końca, nie mogę jednak inaczej wyznać, tylko że zasłyszeniem ich wskroś przeszyty zostałem. Mój Boże, na co się przydał przyjemny blask świtającego szczęścia? Na co się zdał chwalebny zapał Narodu, gorliwe chęci cnotliwego Sejmu, męstwo Wojska i nieprzeżyta sława Kościuszki? Wszystko to w grubych znika ciemnościach i zdaje się, że albo nie masz Ojczyzny, albo ledwo ją pogrążoną w czarnej przepaści dostrzec można. Dziś tu widziałem Kołatają; czynił mi całą relacją konferencji i rozjazdu poczciwych obywateli. Kraje się serce nad wszystkim, ale najwięcej to dokucza, że dla cnoty nie zostaje do podziału, tylko nieszczęście. I tym więcej żal Narodu, że nie dążył, tylko do sławy i szczęścia Ojczyzny. Te myśli już mnie zaczynają rozrzewniać i ten sentyment jest przecie znośniejszym; pierwsze uczucia daleko były przykrzejszymi. Składam wszystkie w Twoim, kochana Pani, sercu. Dzielisz je niezawodnie, bo jesteś najlepszą obywatelką. Gdybym ich nie czuł, nie byłbym wart Twego szacunku i śmiało się z nimi pysznię przed Tobą.
Już w Twoim, kochana Pani, liście znalazłem samą pociechę, samą słodycz. Całuję tysiąc razy łaskawe Jej za nią rączki. My jutrzejszego dnia przenosiemy się z Krakowa do Wieliczki, o milę tylko dalej. Chcemy tam przetrwać przychód Moskwy i roboty może wojewódzkie. Listy jednak do Krakowa, jak dawniej, adresowane zawsze mnie dochodzić będą i zawsze jednego z najżywszym wyglądać będę utęschnieniem.
Pułkownikostwo wczoraj tu stanęli. Oboje zdrowi; sam w Szczekocinach jeden tylko miał paroksyzm febry, która należyte zostawiła mu ślady, znacznym osypaniem ustów. Starostwo skotniccy jutro także odjeżdżają w kordon.
Zdrowie moje mimo przykrych uczuciów idzie dobrze. Nie sądziłem potrzebą zażywać kąpiel krzeszowickich, bo w takowym czasie, gdzie niepodobna ustrzec się zgryzoty, najdoświadczeńsze lekarstwa mogą się stać szkodliwymi. Daruj zatem, Pani moja, że Twego nie dopełniam rozkazu. Alboś mnie od niego uwolnić raczysz.
Już podobno czas się zbliża, gdzie poczta mniej będzie pewną i to mnie srodze gniewa, że może tego pisać nie będę mógł, czego czuć nigdy nie przestanę. Ale to mnie przynajmniej cieszy, że pisać zawsze będzie można. Całuję Twoje rączki, do śmierci przywiązany i najtchliwszy Twój, Pani moja, sługa.d. 31 julii z Wieliczki
Przenieśliśmy się z Krakowa do Wieliczki tym jedynie końcem, żeby być spokojniejszymi od bajek i od mogącej się zaczynać w województwie roboty in consequenti wziętej w Warszawie rezolucji. Przykro jest nader słyszeć, co się dzieje, smutno mówić o tym, co się dzieje, a kiedy od tego wszystkiego oddalić się duszą nie można, przynajmniej nie należy uczucia pomnażać nowym coraz żywiołem żalu i zgryzoty. Listy adresowane do Krakowa dochodzić mnie regularnie będą. Z wczorajszej poczty żadnegom nie odebrał; już, widzę, Pani moja wzięła rezolucją raz na tydzień pisać. Sobota tedy będzie dla mnie dniem najpożądańszym w tygodniu.
Jesteśmy tutaj w miejscu dosyć przyjemnym do położenia, nudnym do kompanii, ale teraz i społeczność nawet, ile w tych okolicznościach i w tym oddaleniu, nie może stać się miłą, i owszem nie może do smutku, tylko więcej dodać nudów.
Staramy się rozrywać czytaniem i spacerami. Zacisz dozwala mi nieprzerwanych refleksji nad nieszczęśliwym kraju losem. Łagodzę te myśli częstym o Pani mojej wspomnieniem, wielbieniem Jej duszy i nadzieją, że stale na mnie będziesz łaskawą.
Całuję Twoje rączki, wierny i przywiązany na zawsze duszą i sercem.
W moment, kiedy ten list był napisany i zapieczętowany, odbieram Twój, kochana Pani, i z przypisem najukochańszej Matki. Znać Pułkownik, będący w Krakowie, odebrał mój list wraz z swoim i dopiero mi go teraz odesłał. Zawsze jednak jeden zginął, i ja klnę tego, który mnie tego ukontentowania pozbawił. Nie zostaje mi teraz, tylko powtórzyć to, co jednostajnie czuję. Nie możesz, Pani moja, chyba odpowiedać sentymentowi memu; przewyższyć się nikomu nie dam.
Bądź, proszę, tłumaczem moim u najukochańszej Matki. Racz mnie złożyć u Jej nóg za najłaskawszy Jej przypis. Mój Boże, przedłużaj Jej życia, Jej zdrowia; to będzie wszystkich nas szczęściem i pociechą. Osobnym listem nie chcę jej fatygować oczu. Na przyszłą pocztę napiszę list osobny do Niej.
Całuję rączki Twoje.
Usprawiedliwienia nieciekawym czytać. Są kroki tak złymi, że nic ich wymówić nie może i wymówka nawet powiększa ich złość.d. 3 julii z Wieliczki
Posyłając dzisiejszego dnia po pocztę do Krakowa uprzedzam tym listem ten, którego się spodziewam od Pani mojej. Albos go niezawodnie odbiorę. To jest życzeniem moim najżywszym, będąc jedyną w teraźniejszym oddaleniu pociechą. Oddaleni od Krakowa, wolni jesteśmy przecie od zgiełku nowin, które, najczęściej niepewne, pomnażały ustawicznie troskliwą niespokojność, a nie nasycały ciekawości, stając się wymyślonymi baśniami. Dziś Pułkownikostwo przejeżdżali tędy wraz z księdzem z Miraszewskim do Wojnicza, o sześć mil od Krakowa, ale w bliskim sąsiedztwie od Dębia, gdzie teraz starostwo skotniccy mieszkają. Widziałem się z obojgiem; zdrowi i droga Pułkownikowej wyśmienicie służy.
My tu z nikim nie żyjemy. Najbliżej mieszkamy starostwa krakowskich, bo tylko o pół mile od Prochocina, ale ci co dzień spodziewani dotąd nie przyjeżdżają. Cała tedy nasza zabawa są książki, piechotny spacer i nudna wizyta tutejszych oficjalistów, którzy lubo nad wszelkie zasługi grzeczni są dla nas, ale stają się częstokroć nudnymi przez długie wizyty i fatygę języka niemieckiego, w którym obydwa z Matusewiczem nie jesteśmy tędzy. Straszna rzecz, ile tu Polaków w Galicją przejeżdża. To, przyznam się, najsmutniejszy czyni widok, dając miejsce do uwag odnawiających przykrą w obywatelskim sercu ranę. Obejście się ze wszystkimi bardzo grzeczne, rewizje dyskretne i powszechna litość przynoszą jakążkolwiek w nieszczęściu ulgę. Zdrowie moje z łaski Pana Boga utrzymuje się dosyć dobrze. Nie uwierzysz, Pani moja, jak mimo smutnych wiadomości, których się człowiek obawia, ciekawość przecie bynajmniej się nie zmniejsza; troskliwość sama więcej ją zaostrza z hazardem pomnożenia doświadczonego już smutku. Najmilej mi jest każdą wiedzieć od Ciebie, kochana Pani, bo wtenczas czuję zaraz tę pociechę, że ją mam od Ciebie, że Twoje wyrazy czytam, że z Tobą rozmawiam. Wierz, proszę, temu szczeremu sentymentowi, który nigdy w sercu moim, w sercu do Ciebie stale przywiązanym, nigdy nie wygaśnie. Całuję rączki Twoje.d. 6 augusti 1792
Dziś odpisuję na list Pani mojej odebrany w sobotę . Proszę bardzo nie uważać na ton czasem smutny stylu mojego; okoliczności publiczne i oddalenie osobiste dodają tej farby wyrazom moim, ale przykrzejsze uczucia, zaręczam, że listy Twoje i łaskawe w nich oświadczenia przyjemnie słodzą. Należy mi za nie tysiąc razy rączki Twoje pocałować z tym uczuciem, jakie najtchliwsze doświadczać zwykło serce.
Wszystkie listy, które tylko z Warszawy odbieramy, każą nam jeszcze jakieś zatrzymywać nadzieje. Nadtośmy im dotychczas ufali i nadto nas smutnie oszukały, żebyśmy im jeszcze lekkomyślnie wierzyli. Należy raczej starać się stalić serce na przyjęcie i spełnionych, i wiszących nieszczęść niż drażnić się podchlebnym, ale płonnym oczekiwaniem. Utrzymana cząstka, obojętna w ogólnym zwaleniu całkowitego gmachu, stanie się smutną tylko pamiątką, odnawiającą żal utraconego szczęścia. A do tego patrzmy na źrzódło, z którego wytryskają te zwodnicze obietnice – nadto jest brudne, nadto zarażone, żeby czystą odbijało przyszłość. Nareszcie wszystko zależy od zasad, na których opierała się budowla; jeżeli te zniszczone, pozostałe i wiszące tylko ozdoby większym i niebezpiecznym grozić będą upadkiem. Marszałek jeszcze przez Kraków nie przejeżdżał. Kazaliśmy sobie dać znać, skoro tam stanie, mając intencją odwiedzić niezwalczoną cnotę i ucieszyć się widokiem dobrego obywatela. Piszą nam ci, którzy się z nim widzieli, że jeszcze nie jest bez nadziei i samemu ufa niebu, nie mogąc wierzyć ludziom.
Kasztelanowa kamieńska wczora tędy jechała w kordon, ale tak rano, żeśmy jeszcze spali. Nieboga, i jej projekta pomięszały się nieskończenie. Wszystko ułożyła, jak gdyby jej siedzenie trwałym już było w Warszawie. Wrócić się musi do dawnego stanu i życia, i nienawiści.