- W empik go
Listy o Adamie Mickiewiczu - ebook
Listy o Adamie Mickiewiczu - ebook
Klasyka na e-czytnik to kolekcja lektur szkolnych, klasyki literatury polskiej, europejskiej i amerykańskiej w formatach ePub i Mobi. Również miłośnicy filozofii, historii i literatury staropolskiej znajdą w niej wiele ciekawych tytułów.
Seria zawiera utwory najbardziej znanych pisarzy literatury polskiej i światowej, począwszy od Horacego, Balzaca, Dostojewskiego i Kafki, po Kiplinga, Jeffersona czy Prousta. Nie zabraknie w niej też pozycji mniej znanych, pióra pisarzy średniowiecznych oraz twórców z epoki renesansu i baroku.
Kategoria: | Klasyka |
Zabezpieczenie: | brak |
Rozmiar pliku: | 213 KB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
przez
Teofila Lenartowicza
Paryż
Księgarnia Luxemburgska
16, ulica De Tournon, 16
1875
Kochany Panie Władysławie,
Florencya, 29 maja 1874 roku.
Pytasz mnie o ojca… Boże mój, ileż wspomnień to wielkie imię powraca mi do pamięci; chciałbym ci je powtórzyć i oddać wiernie wrażenia chwil w jego towarzystwie spędzonych, tylko czy mi się to uda? Wspomnienia wielkich ludzi są dla nas tak uroczyste, że mimowoli wpadamy w liryzm oblekając je w słowa, a tego właśnie ogół czytelników najmniej wymaga. Co bądź, i na ile mnie stanie, będę chciał być wiernym w opowiadaniu ciężkich dni, jakie przebywał twój ojciec w czasie mojego pobytu w Paryżu i Fontainebleau.
Pamiętasz je równie dobrze i pewnie lepiej ode mnie, ale są rzeczy których syn powtórzyćby nie mógł; zbyt one blizkie są jego sercu, zbyt bolesne żeby im nadawać formę powieści, choćby nawet przed takiem audytoryum jakiem jest nasz dobry naród, tak czuły na każdy szczegół z życia swojego duchowego przywódcy. Przyjmuję więc chętnie na siebie ten obowiązek, tembardziej, że daje mi on sposobność powtórzenia kilku rozmów o jego utworach poetycznych i tego co je spowodowało, ciekawej genesis natchnień.
Wiesz jak rzadko kiedy można było sam na sam z ojcem się znaleźć; towarzystwo otaczało go nieustannie, a chociaż to byli ludzie zacni i z pewnemi zasobami naukowemi, nie powiem żeby go rozumieli, a przynajmniej wielu z nich; przychodzili, słuchali, powtarzali słowa usłyszane bez zagłębiania się w naturę umysłu człowieka, który przed nimi dzień po dzień rozkładał Księgi Pielgrzymstwa Polskiego. Z tej strony zagadnięty, ożywiał się, rozpromieniał, przypominając wyrażenie własne z owej improwizacyi u Januszkiewicza: Ja rymów nic składam, tylko w piersi uderzę i zdrój słów wytryśnie; ale o podobna chwilę trudno było w ciągu rozmowy o rzeczach najczęściej potocznych, o polityce i biedach emigranckich codziennych.
Najczęściej Adam siedział zasępiony i jakby na pół w marzeniu, puszczając kłęby dymu z fajki i odymając usta, jak człowiek któremu ciężą drobiazgi życia.
Rozmowy ojca, kiedy był więcej ożywiony, miały charakter jego Ksiąg Pielgrzymstwa; mówił przypowieściami i nawet biblijnym stylem, bez nastrajania się do tej formy; to było u niego tak prostem, lak odpowiedniem jego charakterowi, że nieraz słuchając go mówiącego o Polsce, tytm jakiś przenosił mnie myślą na palestyńskie wybrzeża i na pustynię, którą przechodził lud wybrany. Jego powieści o szlachcie litewskiej, o zwyczajach krajowych nawet, miały odrębny wyraz, coś dziwnie patryarchalnego i dobrodusznego razem. Był jakby wschodni, poważny mąż, pan namiotów, król wytrącony ze swojego państwa nieskończonej przestrzeni… Jego upodobanie w słuchaniu opowiadań Henryka, które tworzył ten szlachetny i całkiem mu oddany jakiś z Lubelskiego arab, niech mi poświadczy. Jeden Henryk najlepiej wtórował wieszczowi, ale bo też to był nieoceniony artysta; emigracya podrwiwała sobie z niego nazywając kłamcę, a był to poeta jakich dziś nie ma w Ojczyznie; arabsko-kozacka dusza, jeździec, żołnierz, myśliwy, robotnik i natchniony Beduin. Kiedy on wchodził, wzrok ojca rozjaśniał się a serce rozpogadzało, i na niego to kiedyś patrząc rzekł do mnie poważnie:
" Słuchaj, bo Henryk jeden tak opowiada jak gdyby był obecnym w chwili kiedy Pan Bóg świat tworzył. Słyszysz, słyszysz jak on zna wszystko; rzeczywiście polskie słowiki lak śpiewają, – ciągnij dalej Henryku, to nasze, to prawdziwe, nie przeszkadzam ci.. "
Wolny umysł i niesłychanej fantazyi, przychodził do ojca nie tylko żeby go odwiedzać, ale i dzielić się z nim swojemi wyśnionemi pomysłami. Wielkość nie trwożyła go, nie powstrzymywała; kochał ojczyznę, bił się za nią, cierpiał i marzył o niej jeśli nie tak wzniośle jak ojciec, to niemniej szlachetnie. Na dworze Adama był to Minesenger nie lada. Pamiętam jego opowiadanie o kampanii włoskiej; Henryk złożył z podróży ojca do Rzymu drugie dzieje apostolskie, a mówił z taka wiara w to co mówił, że na chwilę pod tem wrażeniem byłeś najpewniejszy że tak było, że gdzieś nad brzegiem morza, Włosi uniesieni wielkością Adama i jego słowa, rzucali się przed nim na kolana, a inni na marmurowe place miast nadmorskich, przed ołtarz kwiatami uwieńczony prowadzili woły ze złoconemi rogami, wołając: " Apollo jest! ofiarujmy na cześć Apollina".
Takiej miłości, poświęcenia i fantazyi już potem nie spotkałem; poszedł on za ojcem na wschód i ledwie o kilka miesięcy przeżył mistrza, a jestem przekonany, że nie gorączka zaraźliwa ale zgryzota i żal wypędziły go ze świata. Cześć pamięci tego szlachetnego żołnierza improwizatora! Wspominam o nim, bo on pierwszy każdemu z nowoprzybywających na tułactwo zwykł był czynić zapytanie: "A czy widziałeś Adama?" dla niego na wygnaniu to jedno było do widzenia.
– Widziałem.
No, i cóż mówił?
i zapatrywał się w oczy, badajcie jak chyba niegdyś ludy Greckie w posłów od Delfów przynoszących odpowiedź wyroczni.
Co za szkoda że nam go zabrakło! historye jego różniące się nieco od prawdy, w duchu były prawdziwe; on jeden byłby Adama oddał, on bowiem patrzał na niego wzrokiem poety i wielbiciela; koloryt opowiadania Henryka mimo wad rysunkowych, byłby najzupełniej odpowiedział zadaniu.
Prócz Henryka był i drugi maż święty w całem znaczeniu Lego słowa, cichy, prawy, rycerski, rzewny, miłujący, głęboko a chrześciańsko myślący, typ rycerza: Józef Zaleski, brat Bohdana, ten zinnej strony mógł był dać wyobrażenie o wieszczu, z którym odbywał podróż po Szwajcaryi. Z tej podróży opowiadał mi jak pewnej księżycowej nocy, kiedy nocowali w chacie góralskiej, Adam obudził go wołając: Józefie, wstań, wulkany wybuchać zaczynają! i… rzeczywiście, mgła czyniła złudzenie podobne do wulkanicznych wybuchów; pary wybiegały pod księżyc, a Adam nic dochodząc czy to mgły czy dymy, o wielkości Boga wzniosłą prowadził rozmowę.