- W empik go
Listy patriotyczne - ebook
Listy patriotyczne - ebook
Klasyka na e-czytnik to kolekcja lektur szkolnych, klasyki literatury polskiej, europejskiej i amerykańskiej w formatach ePub i Mobi. Również miłośnicy filozofii, historii i literatury staropolskiej znajdą w niej wiele ciekawych tytułów.
Seria zawiera utwory najbardziej znanych pisarzy literatury polskiej i światowej, począwszy od Horacego, Balzaca, Dostojewskiego i Kafki, po Kiplinga, Jeffersona czy Prousta. Nie zabraknie w niej też pozycji mniej znanych, pióra pisarzy średniowiecznych oraz twórców z epoki renesansu i baroku.
Kategoria: | Klasyka |
Zabezpieczenie: | brak |
Rozmiar pliku: | 349 KB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Jaśnie Wielmożny Mci Dobrodzieju!
Wystawując sobie w myśli JWWMPana jako ekskanclerza Zamoyskiego i jako dzisiejszego prawodawcę, widzę to mnóstwo ofiar, które Mu dziennie lud polski składa. Chcę i ja winny cnocie Jego hołd oddać. A wiedząc, że Go to obraża, co tylko próżnym podchlebia duszom, nudzić Go wyliczaniem dzieł Jego nie myślę, pokornym uwielbię je milczeniem, które przecie czcić i głosić nie zapomni potomność.
Powiem prosto, com z przyczyny udzielonej Mu prawodawctwa mocy widział i jaką stąd rozkosz dusza moja czuła, ale wyznam razem, co ducha mego bojaźnią okropną przestrasza i niespokojności żywej staje się przyczyną.
Gdym się nad zleconą JWWMć Panu pracą zastanowił, jako Polak, jak obywatel kochający króla i naród, czułej radości kosztowałem słodycz, przypomniawszy sobie, że to król Go wybrał i narodowi dla samego narodu uszczęśliwienia podał; wystawiwszy sobie, jak rozrzewnione było serce ojcowskie, gdy zgodne ludu zdania ten Jego uwielbiły wybór, mówiłem sobie: już sprawiedliwość w nieśmiertelnej chwały kościele te łzy króla mego złożyła. Najpóźniejsza przyszłość osądzi, że mądrość i dobroć Jego chciała dobrze krajowi, jeżeli przecie Jego nie przeistoczy losu, z Markiem Aureliuszem Go zrówna, który najsprawiedliwiej panując, całą jednak naturę prawie na zniszczenie starań swoich spiknioną widział.
Gdym zaś narodu zgodność w tej mierze uważał, zdziwiony zacząłem myśleć, jak na Zamoyskiego imię interessu osobistego jędza – ambicyi i niezgody naszej potwora – w podziemne łeb swój ukryła pieczary; jeszcze – mówiłem – cnota ma szacunek! Jeszcze zbrodnie jej nasienia z serc polskich nie wytępiły. Najjadowitszej krytyki żądło tej w dziejach mojej ojczyzny nie obrazi epoki!
Powróciwszy z Warszawy nawiedziłem sąsiada, który już od lat kilku pod uciążliwą możniejszego jęczy niesprawiedliwością; znalazłem go wybladłego z trosków i niedostatku, przykrego z rozpaczy żonie, okrutnego dzieciom, nieznośnego sługom; pierwsze jego słowa do mnie były:
– Nie masz w kraju sprawiedliwości, jęczy słabszy pod uciskiem mocniejszego!
Odpowiedziałem: – Przyjacielu, bądź myśli wesołej, uznała Polska praw i sprawiedliwości potrzebę, uznała, że by jej w gminie Sejmu nie ustanowiła, zleciła przeto wielkiemu Zamoyskiemu to dzieło.
Jeszczem słów nie dokończył, a dom cały raz pierwszy w okrzykach i radościach. Nigdy ogień elektryczny łańcuchem się ciągnącym tak się nie udziela prędko, jak ta nowina wszystkich domowych miłą dotknęła czułością. Ożyła miłość i zgodność małżeństwa! Okazała się w wszystkiej swej mocy i zapale miłość wrodzona ku rodzicom dzieci! Dała się widzieć ochocza pracowitość i przywiązanie wierne sług do państwa.
Jeszczem z głębokiego nad tym widowiskiem nie wyszedł podziwienia, gdy wdowa osierocona, bardziej nędzą i niedostatkiem jak laty przytłoczona, z kilku wywiędłemi w dom ten wbiega syny. Powódź łez pogrążała jej słowa. Usłyszałem przecie:
– Ach, podobno mamy, uciśnione z sierotami wdowy, znajdować w prawach obronę! podobno nie dopuści już więcej Zamoyski, aby chciwiec uciążliwy, bez duszy, nam łzami karmić się kazał, a sam się tym chlebem tuczył, który mąż i ojciec na utrzymanie żony i dzieci przysposobił.
Byłbym upadł pod ciężarem samego ukontentowania! Skrycie więc z owego ujeżdżam domu, lecz wnet kupy poddaństwa naszego zachodzą mi drogę.
– Panie – wołają na mnie – powiedz nam, czy ten, co prawa nowe pisze, ma miłość rodzaju ludzkiego? Czy jest przyjacielem podobnego sobie stworzenia, które okrutna niewola z bydlęty zrównała?
Odpowiedziałem: – Nieomylnie wrodzoną wasze poważa zacność, zna stanu użyteczność i – ile być może – osłodzi los, którego doznajecie srogości.
A tu głos w niebiosa poszedł:
– O Boże! przecież Cię stworzenia Twego stan dotknął! alboż będziemy ludźmi, jakiemi nas stworzyłeś?
Te Bogu skończywszy dzięki, do mnie znowu obrócili słowa: – Upewniej WMć Pan tego naszego zbawcę, że przez odmienienie kondycyi naszej całego kraju ugruntuje szczęśliwość.
Ten obraz nie odstępuje mej myśli. On mnie przekonał, że cała sztuka rządzenia państwem na sprawiedliwości powszechnej i nieomylnej się zasadza. Ta sama poddanych zniewala do kochania w królu ojca, bo przez nię król w poddanych wyznaje mieć synów. Ta kraj zaludnia, ta go zbogaca, ta straszliwym dla sąsiadów państwo czyni. Ta wszystkim miłą kondycyją sprawia.
Lecz im bardziej o potrzebie praw i sprawiedliwości przekonany jestem, im żywiej czuję skutki pomyślne, które by stąd dla naszego wypływały kraju, tym mocniej duchem moim miota bojaźń, nie będąc pewnym, że ją mieć będziemy.
Niespokojność moja maż się rodzić z nieufności w cnocie i doskonałości JWWMć Pana? Jeszcze takiej potwory nie wydała natura, w której by głowie te się gnieździły myśli.
Nie omylił się w wyborze Tryboniusza Justynian, nie zawiedzie się w Zamoyskim Stanisław. Skąpa natura w wydawaniu prawodawców, JWWMć Pana tymi osobliwszymi uraczyła dary.
Lecz coż po najdoskonalszym architekta rysunku, gdy z niego podług swego kunsztu prawideł stawiać nie może budowli? Tam ściaśniać, tu zniżać i skracać ją musi. Bo zewsząd nowa własność nowym go ściska prawem, a gwałt węgielne wyrzuca kamienie. Im doskonalszy rzemieślnik, tym czulej boleje, że mniej wygodny i trwały związać musiał budynek.
Tak luboli wiem, że JWWMć Pan posiadasz ducha praw wszystkich i sam do prawa podobny jesteś, boś bez interessu i passyi, lubolim przeświadczony, że cnota JWWMć Pana – sprawiedliwe, doskonałość – użyteczne napisze prawa, ale nie osądziż ich naród za przeciwne dawnym, imaginowanym swobodom? Poznaż ich dobroć i potrzebę zgromadzony lud na sejmie? Wlejeż w nie ducha ustawy krajowej?
Przyjmież je za prawidło czynności swoich cywilnych – rozwiązłość za wolność biorący? Ta myśl serca mego okrutnym jest tyranem. Tego wspomnienie wystawia mi ten płomień wzniecony przez ambicyją, a przez błąd i uprzedzenie utrzymany, który dzieło JWWMć Pana może jak Sybilli pozrzeć i w popiół zamienić książki.
Osądzisz JWWMć Pan, że mię miłość ojczyzny i szacunek dzieła Jego w tę przepaść myśli wtrąca, wiem atoli, że nic go w Jego męstwie nie zachwieje, wiem, że to, co mnie dotyka, sam czujesz, niemniej przecie statecznie w swej pracy postępować będziesz. To jest dziełem dusz wielkich, republikantckich. Sokrates pił truciznę spokojnie, chcąc dać dowód, jak obywatel kochać ojczyznę i słuchać wyroku swej zwierzchności powinien.
Ta pewność znowu mego ożywia ducha i nową myśl rodzi. Trzeba naród o potrzebie praw przekonywać. Trzeba ludu umysły do ich przyjęcia sposobić.
Trzeba wykorzeniać przesądy. Trzeba przestrzegać letkowierność, aby ambicyi nie była ofiarą, oświecać błędność, aby uprzedzonym powodowana, nie była duchem, unieść podłość, aby sobie przedajność zbrzydziła.
Ani więc będę próżnie małej iskierki mojej do światła JWWMć Pana przyrzucał. Nie będę udzielał odrobin wiadomości moich w prawach ukarmionemu najczystszym prawodactwa żywiołem.
Tę mam ufność, że znając kraj, jego położenie polityczne i naturalne, znając rząd i jego błędy, znając lud, jego charakter, skłonność, wiarę i potrzeby – sprawiedliwe mu i pożyteczne napiszesz JWWMć Pan prawa. Ani narodu obcego, bez względu na Polskę, bądź dawne, bądź nowe przejmiesz ustawy, ani je odrzucisz, gdy je znajdziesz użyteczne.
Myśl moję całą do narodu obrócę. Dowiodę mu, że człek do społeczności stworzony, że prawa utrzymują i szczęśliwymi wszystkie towarzystwa czynią. Przekonać go zechcę, że te ustawy, które mu JWWMć Pan przepiszesz, jego trwałość, jego uszczęśliwienie mają w zamierzeniu; te przyjąć, te w świątyni wolności swojej złożyć, miłość własnego dobra radzić mu – że powinna – dowiodę.
Jeżeli przeto JWWMć Pan łaskawie moje myśl utwierdzisz, na końcu każdego miesiąca, aż do skończenia przyszłego sejmu, List mu przesyłać będę, który bym na świat polski wydać raczył.
Znam się być z najwyższym szacunkiem JWWMć Pana najniższym sługą
Z prowincyi, d. 24 Grudnia 1776LIST DRUGI
Będąc Polakiem wiem, iż nieszczęść publicznych miarę dzielić z współobywatelem muszę; godzi mi się zatym przestrzegać rodaka, by błędnym swym krokiem mnie w przepaść nie wciągnął. W powszechnej szczęśliwości krajowej część mi się należy, do jej zyskania pobudzać wszystkich mam więc prawo, jak równie o nią się starać mam obowiązek.
To przekonanie mnie ośmieliło pisać do JWWMć Pana, to dało wyznać w Liście Pierwszym zamysł, iż do przyjęcia praw przez Niego ułożonych sposobiąc naród, przekładać Mu nie przestanę, jak dobre prawa gruntują związek społeczności ludzkich, jak sprawiedliwość sama szczęśliwymi je czyni, a iż bezprawność przez nierząd tak wywraca i niszczy największe państwa, jak ten wściekły wicher, co wyniosłe z korzeniem wyrywa i obala drzewa.
Chciałbym, aby uwagi moje były gruntowne, dowody jasne i przekonywające wszystkich umysły. Na rodzące się przeto pierwsze społeczności ludzkie rzucę okiem, bym formujących się z nich towarzystw cywilnych znalazł początek, a obydwóch wzrostu, utrzymywania się i upadku właściwe wyśledził przyczyny.
W pierwiastkach świata ukształconym społecznościom różne różni chcieli naznaczać przyczyny. Ów utrzymywał, że słabszy, uciśniony, w towarzystwie obrony szukał. Inni osobne w samotności życie dość szczęśliwym dla człowieka sądząc, przypadkom różnym i przemocy gwałtownej stowarzyszenie przyznali.
W tych i tym podobnych dociekaniach bardziej nam chciano dowcipu swego żywość, jak prawdy światło okazać. Wymyślone przez nich ogniwa nie dość by silnie i uroczyście tak wieczny i święty spajały związek.
Człek do społeczności był stworzony, przyrodzenia zaczym ręka w tym go postawiła stanie. Ani go same powaby wygód i bezpieczeństwa, ani zysku ponęta w towarzystwo właśnie wciągnęły. Znalazł się pierwej w społeczności człowiek, niż ją pokochał, nim wszelkie, a nieomylnie z niej wynikające poznał i doświadczył pożytki.
To zdaniem naszym być powinno. Zgadza się z mądrością i wolą Stwórcy – jest nieomylne. Zasadza się na ustawach porządku naturalnego rzeczy stworzonych – jest niewzruszone.
Wkłada na każdego, będącego w towarzystwie, obowiązki starania się o utrzymanie związku tak świętego – jest naturalne.
Doznajemy, jak nam ziemia miłą na przemian przystarcza karmią, a skała nieużytym jest kamieniem. Widziemy, jak nas słońce swym oświeca światłem, a przy jego promieniach niknie blask miesiąca; różne zadziwiają nas skutki, lecz w nich innej nad wolą Stwórcy nie odkryjemy przyczyny; On wszystko ciągłym porządku związał łańcuchem; On wszystkim żywiołom, niemym zwierzętom i nieczułym kruszcom przepisał prawa, a te ściśle od swego początku w ich zostają klubach.
Stworzenie najzacniejsze, człowiek, nie mógł z swego Stwórcy wyniść ręku, dopokąd ku swemu zachowaniu wyrytej na sercu nie otrzymał ustawy, dopokąd nie miał wyznaczonego sobie końca i śrzodków do jego dostąpienia przygotowanych.
Czuł człek swą bytność; poznał, iż myślał; widział, iż sam nie był; uczuł i zasmakował sobie w miłości własnego dobra – osądził więc zaraz, iż odludna osobność przeciwna jego stworzeniu, jego własnościom i potrzebom nieuchybnym była.
Zgromadzała zaraz w jedno swe dzieci dobroczynna natura, głos jej nie dopuścił, aby rozproszone błąkać się miały. Wykarmione z troskliwością dziecię swej nie odstępowało matki, a ta czyż mogła porzucić syna, za którym się do niej tak słodko przyczyniała natura? Najsilniejszy wielkolud czułby się był przecie jestestwem słabym i nieszczęśliwym, gdyby przez zuchwałość porzucił społeczność, gdyby sam skupione miał zwyciężać drapieżne zwierzęta, w słabościach się ratować, karmić i utrzymywać w starości.
Dla tego wystawiać sobie ludzi rozproszonych po kniejach, oddalonych od siebie w obłąkaniu, wydanych na łup dzikim zwierzętom, bez wzajemnej obrony, jest sobie w swej głowie innych stwarzać ludzi, jest rzeczy stworzonych ścisły zrywać związek, jest jednociągły przyrodzenia przecinać łańcuch.
Żył człek w początkach zaraz swego stworzenia w towarzystwie , bo do niego był stworzonym, nie porzucał go, bo dogadzało potrzebom jego nieuchybnym, przykładał się do jego pożytków, bo w dobru powszechnym swoje znajdował szczęśliwość.
Utrzymywała się ta pierwsza społeczność, bo prawo natury jej było zasadą, które razem z życiem od Stwórcy odebrał człowiek.
To było prawidłem jego czynności, aby były sprawiedliwe wielbiąc Stwórcę, jemu użyteczne, bliźniemu nieszkodliwe. To prawo gromiło namiętności człowieka, wzajemną jedność i pokój utwierdziło. Szukał każdy karmi i w zgodzie nasycali się wszyscy. Zasypiał snu pragnący i żaden okropny gwałt go nie przebudzał. Trzeba było, by się ludzki rozmnażał rodzaj i wiecznił się cnotliwy ojciec w swych poczciwych synach. Sumnienie, stróż czujny prawa natury, jego dopełniania dostrzegał pilnie, dostrzegał skutecznie.
Nie myślmy, że takie towarzystwa pierwsze żadnej nie znały podległości, wolność nieograniczona, równość powszechna zniszczyłaby była w pierwszych zaraz początkach ten związek, który już dziełem Stwórcy uznaliśmy. Pozwalała wolność naturalna wszystko czynić ludziom, ale to, czego prawo natury nie broniło.
Kochać i słuchać musiał syn ojca, bo mu przyrodzenie i miłość własna kazała temu być wdzięcznym, co go wykarmił, temu powolnym, który go przez dojrzeniałość rozumu i doświadczenia potrzebne powodować umiał.
Różnymi różnych ubogaciła natura darami. Ta różność talentów była przyrodzona ludziom przez odmienne charaktery własności ich duszy i ciała. Stąd do utrzymania społeczności istotnie potrzebna nastąpiła nierówność naturalna osób. Ten, który przez przemysł więcej ku innych wynajdował wygodzie, przez żartkość i siłę skutecznie do ich przykładał się bezpieczeństwa, zyskiwał od społeczników uszanowanie i powolność. Słuchali młodzi starszych, ci spomiędzy siebie mędrszym rząd siebie powierzali.
Ta przecie nierówność żadnej nie sprawiała przykrości ludziom pierwszym, gdyż im ich naturalnej nie krępowała wolności. Wyższy i starszy nie znał ambicyi w rozkazach, młodszy i niższy w ich dopełnianiu nie czuł zgryzoty, zazdrości, nie czuł ciężaru poddaństwa. Bo sprawiedliwość istotna była zasadą rozkazów i posłuszeństwa.
Nie myślmy, że z ludzi pierwszych nikt szczególnej nie miał własności , albo iż ją tylko przemoc i niesłuszne wznowiło przywłaszczenie. Prawo własności zasadzało się na naturze. Razem z nią miało swój początek i uszanowanie. Każdemu się szczególnie zyski jego własnej pracy i przemysłu należały, odłogiem leżące pola, karmiącym owocem obciążone drzewa primum occupantem czekały, kto pierwszy je osiadł, kto pierwszy je zrywał, temu się szczególnie należały.
Ta atoli prawem natury własność ugruntowana nie była taką jak dziś obszerną. Miał łaknący prawo do owocu, co go zrywał, ale nie miał do drzewa, co go wydało. Nie mógł bronić, aby i drugi wraz się z nim nie zasilał. Każdy, dogodziwszy naturze, nie myślał o zbytku ani przez ten mógł siebie zabijać i umarzać drugich.
Jak szczęśliwe i wolne pędzili ludzie pierwsi życie, per tutum, planumque iter, religionis, iustitiae virtutumque moralium!
Lecz mnożąc się ludzie, powiększali towarzystwa, w których powiększonych nowe porodziły się złości, nowe potrzeby i pierwszą świata skaziły niewinność i spokojność; nierówność wprowadzona majątku, nierówność kondycyi złączona z ambicyją i chciwością, nieznane wprowadziła zbrodnie i nieszczęścia, wstydzić się zaczęła natura, tak przeistoczone dzieło swoje widząc, nie śmiała się odzywać nie mając nadziei, iżby była słuchaną.
Przytłumiał już i gasił występnik jasne światło rozumu, by gruba ciemnoty zasłona jego taiła zbrodnie, uzbroił wszystkich niecnót orszakiem swe – zuchwalec – serce, by go mniej silnie pociski raziły sumnienia, czujnego praw natury stróża.
Fałszywa miłość własności, zwodniczym łudzona uśmiechem w ciemnych błędów przepaści, sprawiedliwości i cnoty wzgardzała głosem.
Tkliwie stękał słabszy, gwałtownym silniejszego przytłuczony młotem, a do zemsty zapalona uciśnionego rozpacz chytre przemocy stawiała sidła. Wybladłe chciwości i ambicyi jędze coraz zaraźliwszym jadem swe napuszczały żądła! Wszyscy zarażonym oddychali powietrzem, w łzach jedni, w tych krwi brodzili drudzy.
Przyczyny tak nieszczęśliwej odmiany nie trzeba w ciemnej ubiegłych czasów szukać dawności. To, co się u nas teraz dzieje, dowodzi, co w pierwszych działo się wiekach. Dziś w proporcyją liczby ludzi, w jednym miejscu zgromadzonych, wyznacza się liczba występków i zbrodni, ten i w pierwiastkowych towarzystwach był nieomylny rachunek Ambicyja, zazdrość, chciwość, rozwiozłość w mnóstwie się Judzi rodzi i z niemi się rozmnaża.
Czuje człowiek każdy własne w sobie przeznaczenie, ale uwiedziony przykładem drugich, a najszczególniej starszych, gwałtem od swego zbacza celu. Rozum nas nie zdradza, my się zdradzamy sami, odbieramy mu, jak tyranowi, władzę panowania, a dozwalamy skłonnościom do złego wprawionym wolą naszą władać.
Lubo źle użyte przez człeka będą te dary, którymi hojna bogaci natura, niemniej przecie ta prawda jest istotna, iż mu dla własnego i rodzaju ludzkiego dobra były dane.
Ułomność tej prawdy nie niszczy, zawsze nas rozum przekona, iż w porządku natury ludzie do towarzystwa byli przeznaczeni, a spomiędzy nich niektórzy sposobem szczególnym są i byli wybrani, by publicznego stowarzyszonych dostrzegali dobra, trwałości i bezpieczeństwa.
Dla tegoż nie wyginął rodzaj ludzki, choć się sami ludzie wytępić usiłowali i usiłują często, nie zerwał się towarzystw związek, chociaż jego ogniwa tyle rąk mocowało. Ten, który założył koniec, przygotował i śrzodki, a co sam stworzył, to i zniszczyć Sobie tylko zostawił.
Bałwochwalny zabobon najżywiej słabym a zepsutym podobał się duszom. Wystawiano posągi i – z własnej bytności wyniszczeniem – glina glinie oddawała hołdy, a prawdziwy Stwórca żadnej nie znał błagalni. Przez prawo przeto religii łaskawie Bóg do siebie zaślepionych nawrócił i przywiódł, by Jemu samemu składał człowiek ofiary.
Nadwątlać się zaczęły fundamenta towarzystw w tak gwałtownym wszystkich passyi zburzeniu, stworzyła przeto Opatrzność obrońców rodzaju ludzkiego, natchnęła ich duchem wielkim prawodactwa, postawiwszy ich w towarzystwie dała im cechę najcnotliwszych i najmędrszych.
Ci, powolni Przedwiecznej Mądrości wyrokom, by Jej do skutku przywiedli układy, by utrzymali towarzystwa – wyprzęgających się ludzi z praw natury jarzma w praw cywilnych ujęli kluby.
– O, ludzie – mówili oni – ojcowie nasi szczęśliwych kosztowali swobód, bo cnotę i sprawiedliwość kochali; nas nędza niesyta pożera, bo nas występków i zbrodni zapowietrza zaraza, oni z rzeczywistej chlubili się wolności, bo prawu natury byli podległemi, my przykrej niewoli ciągniemy łańcuchy, bo w swawolnej niepodległości prawu żyć szukamy. Oni w pokoju słodkim owocem swych prac się karmili, my wygłodniali zawsze łakniemy pokarmu, bo sobie z wściekłością pierwsze wydzieramy potrzeby. Chciejmy więc, jak nasi przodkowie, pracą się utrzymywać, przemysłem się zbogacać; niech w pocie czoła wypracowaną własność cudza nie pożera chciwość. Napiszmy prawo, które by zburzywszy fałszywe swej woli bałwany, świętej wolności wystawiło świątnicę, które by każdego w jego obowiązków ścisnęło granicach; prawo to nie będzie uciążliwe ani nowym dla nas jarzmem, gruntować się będzie na prawie natury, którym się nasi rządzili ojcowie, a którego piętno z serc zgluzowaliśmy naszych .
W prawodactwie cywilnym śledzić pilnie będziemy przyrodzenia… wolą, zgromiemy okrucieństwo, zniżemy wyniosłość, utwierdziemy niewinność, w wszystkich sercach powszechną zgodę, sprawiedliwość i miłość ożywiemy.
Głos ten łatwo wszystkich, przekonał serca, bo był głosem natury. Ta rada wszystkich związała umysły, bo się na woli przyrodzenia gruntowała. Nie bojaźń przemocy mocniejszego człowieka ludzi do przyjęcia praw cywilnych przymusiła, ale miłość i bojaźń Najwyższego Prawodawcy.
Ten jest wniosek nieomylny z okazanej dotąd prawdy. Człek, do społeczności będąc stworzony, nie mógł Przedwiecznej Mądrości mieszać układów niszcząc porządek i trwałość społeczności, jak prędko mieć nie chciał za rządcę swych czynności tylko zepsutą skłonność, gdy osobiste tylko uszczęśliwienie, a z ukrzywdzeniem innych, miał na celu. Musiał się pod rządu poddać władzę, musiał towarzystw cywilnych przyjąć prawa, musiał ich dopełniać obowiązki, utrzymywały bowiem prawa natury, ożywiały ich powagę i jaśnie tłumaczyły wolą.
List następujący gruntowniej tego dowodzić będzie.
Z prowincyi, d. 26 Stycznia 1777LIST TRZECI
Uważałem w Liście przeszłym, iż z przedwiecznego wszystkich rzeczy porządku pierwsi zaraz ludzie społeczności pragnęli i w niej pod prawem natury żyli. Przekonany bowiem jestem, iż wszelkie stworzenia udają się do tych początków jasnych, które w nie natura wlała, by wszystko do swego dążyło końca.
Istota sama w sobie, dla nikogo z swej natury nie znająca posłuszeństwa, nie idzie, jak tylko za własną swą wolą, ale stan podległości obowiązuje koniecznie niższego, aby w tych się trzymał granicach, w których go wyższego zamknęła ręka.
Człowiek do towarzystwa stworzony, żyć w nim musiał. A że społeczność inna być nie mogła w Przedwiecznej Mądrości układach, tylko dobrze i szczęśliwie rządna, rząd przeto, ile być może doskonały, uszczęśliwiający ludzi, pierwsi nasi rodzice wybrać sobie byli powinni i my go utrzymać mamy obowiązek. Nierządu zakazuje natura, potępia rozum, miłość się własna nań wzdryga.
Ktokolwiek rząd i spokojność krajową miesza, staje się winnym krwie i nieszczęścia współobywatelów.
Ta prawda przedwieczna sprawiła te rewolucyje, iż społeczność pierwiastkowa w towarzystwa cywilne zamienić się musiała. Zepsuci bowiem ludzie mimo praw przyrodzonych zakazów w ustawicznej a krwawej zaczęli się wyniszczać wojnie. Każdy zaczął czuć swe siły, nicht słabości. Jeden na potrzebie, drugi na swej woli swe prawo gruntował, a słabego sprawiedliwość, przerażona strachem jak pod drapieżnym tygrysem, przed podobnego sobie płaszczyła się gwałtem.
Inaczej być nie mogło. Jak prędko w złączonych ludziach stygnąć zacznie miłość wzajemna, miłość powszechnego dobra, wznieca się zaraz pożar nieugaszony interessu osobistego. Ten się staje każdego w szczególności prawem, rządcą i ojczyzną. Nie zna nikogo prócz tych, których łaknie względów lub przed których czołga się srogością. Odłączając swe dobro od drugich, gotów jest wszystkich swej ambicyi i chciwości na ofiarę poświęcić.
Ta to skażona miłość własna zaraziła szczęśliwość ludzi pierwszych. Jej jad mógłby być śmiertelnym dla towarzystw, ale doskonała natura mogła i umiała z tej trucizny skuteczne ludziom zgotować lekarstwo. Jak ten doskonały rzemieślnik, który dwa przeciwnorożne sobie topi kruszce i ma sekret z nich jeden szacowny ulać materyjał.