- W empik go
Listy rosyjskie - ebook
Listy rosyjskie - ebook
Klasyka na e-czytnik to kolekcja lektur szkolnych, klasyki literatury polskiej, europejskiej i amerykańskiej w formatach ePub i Mobi. Również miłośnicy filozofii, historii i literatury staropolskiej znajdą w niej wiele ciekawych tytułów.
Seria zawiera utwory najbardziej znanych pisarzy literatury polskiej i światowej, począwszy od Horacego, Balzaca, Dostojewskiego i Kafki, po Kiplinga, Jeffersona czy Prousta. Nie zabraknie w niej też pozycji mniej znanych, pióra pisarzy średniowiecznych oraz twórców z epoki renesansu i baroku.
Kategoria: | Klasyka |
Zabezpieczenie: | brak |
Rozmiar pliku: | 251 KB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
rosyjskie polonofilstwo… sprawa wrzesińska.
panslawizm i słowianofilstwo… legalna opozycya.
sprawa stachowicza… jubileusz „grażdanina”.
cerkiew a sekty… obrazki z życia duchowieństwa prawosławnego… publicystyka rosyjska o nowych zaborach i polityce zagranicznej.
Kraków.
Nakładem i czcionkami Drukarni Literackiej w Krakowie pod zarządem L. K. Górskiego.
1903.I.
(Cel listów. – Sprawa wrzesińska. – Rosyjskie polonofilstwo. – Rząd polski w Wiedniu i Zakopanem. – Bloch i protestanci. – Ultimatum „N. Wremieni”. – Majoraty. – Ziemstwa. – Pomnik Katarzyny. – Rusini).
Sprawa wrzesińska nie przeszła bez echa w dziennikarstwie rosyjskiem. Oprócz dość szczegółowych i bezstronnych sprawozdań z ruchu, przez nią wywołanego, ukazały się nawet poglądowe artykuły, wyrażające nam sympatyę, z pełnem potępieniem barbarzyństwa pruskiego. W ślad jednak za temi artykułami poszły zaraz pewne pretensye, lub też wymagania nagrody za okazaną sympatyę. Wyrazem tego „praktycznego” kierunku są przedewszystkiem korespondencye warszawskie do dziennika „Nowoje Wremia”. Korespondent p..Aleksiejew zaznacza, iż „wzmagający się kierunek rusofilski w Poznaniu, znajdujący częściowo odgłos w Galicyi”, słabo się odbija w prasie warszawskiej, – „widocznie większość publicystów nie zdaje sobie sprawy z ważności obecnej chwili, która u wielu Polaków obudziła świadomość słowiańską”. Więc żali się p. A. na to, że „dawne uprzedzenia”
do wszystkiego, co rosyjskie, są jeszcze zbyt silne.
Przed 20 laty – pisze dalej – pierwszy raz po powstaniu 1863 r. zaczęto mówić o zbliżeniu polsko – rosyjskiem (zapewne p. A. ma na myśli założenie petersburskiego „Kraju” w r. 1882) i o potrzebie wzajemnego poznania się, a ze strony rosyjskiej uczyniono w tym celu łemaino. Badano stosunki ekonomiczne i włościańskie „Prywiślinja”, historycy rosyjscy studyowali wspólne dzieje, pisma ilustrowane zaznajamiały z polską sztuką, na scenach wystawiano polskie utwory dramatyczne, przekładano nawet trzeciorzędnych autorów, a zbiorowe dzieła wybitniejszych dodawano jako premie. A Polacy co? Na razie przytaczali co nieco z rosyjskiej publicystyki, zwłaszcza artykuły o wzajemnych stosunkach polsko – rosyjskich. Lecz natem i koniec. Dopiero w ostatnich latach ukazało się w języku polskim nieco tłómaczeń z beletrystyki rosyjskiej. Jeden tylko „Kraj” pomieszcza portrety rosyjskich działaczy państwowych, inne ilustracye zdobyły się zaledwie na reprodukcyę kilku obrazów Riepina i Wereszczagina. W końcu p. Aleksiejew wyraża nadzieję, że fale wrześnieńskie podmyją choć część ściany, oddzielającej polskie dziennikarstwo i literaturę od rosyjskiej literatury i sztuki, gdyż „dawniejsze uprzedzenia są nie na czasie i nie na miejscu”.
Polemika z p. Aleksiejewem byłaby bardzo łatwa, gdybyśmy, jak on, mieli na uwadze tylko zabór rosyjski. Niestety, Polacy pod tym zaborem nie potrzebują zaznajamiać się z Ro – syą, ani z jej literaturą, – rząd rosyjski postarał się o to, aby pierwszą znali aż nadto dobrze, a drugą wcale nieźle. Naprzód setki tysięcy Polaków, wywożonych w głąb Rosyi i na Sybir, znajomości tej nabywały praktycznie i „na miejscu”. Nawzajem przybywały do nas tysiące „diejatieli”. w postaci urzędników, którzy również starali się tę znajomość utwierdzać. Z napływem ich, młodzież polska, dobrowolnie, dla kawałka chleba, odbieranego jej w ojczyźnie, udawała się do Rosyi i dziś niema tak zapadłego w niej kąta, gdzieby nie było choć kilku Polaków. Rusyfikacya szkół całą inteligencyę zaznajamiała i zaznajamia z Rosyą i jej literaturą, – uczniowie gimnazyalni mało dowiadują się w szkole o Mickiewiczu, ale studyują Ilję Muromca, umieją na pamięć ody Dierżawina, bajki Kryłowa, nie mówiąc już o Puszkinach, Gogolach i Lermontowach. – Jeżeli sami nie pracują nad sobą, jeżeli w domu nie uczą się osobno polskiego języka, to wychodzą z gimnazyum, poprawniej mówiąc i pisząc po rosyjsku, niż po polsku. Po co więc przekładać utwory rosyjskie dla tych, co je mogą czytać w oryginale? Co się zaś tyczy licznych przekładów z polskiego na język rosyjski, to rzecz to nie sympatyi, lecz interesu, – autorom polskim za przekłady się nie płaci, a więc utwory Sienkiewicza drukują się jednocześnie z drukiem oryginału, a kiedy u nas tom jego nowej powieści kosztuje 2 rs., w przekładzie rosyjskim można go nabyć za 50 kopiejek.
P. Aleksiejew miałby jednak słuszność, gdy – by swoje uwagi zastosował do Polaków innych zaborów. Ci rzeczywiście Rosyi nie znają i tem właśnie tłomaczy się ów rusofilizm poznański i częściowo galicyjski, o jakim z lubością p. Aleksiejew wspomina. – Myliłby się tylko co do literatury, gdyż w Galicyi w ostatnich czasach przekładów z języka rosyjskiego pojawia się coraz więcej – polskie „Spółki wydawnicze” wydają „trzeciorzędnych” Lejkinów, a teatry, poświęcone "narodowej sztuce", wystawiają czwartorzędnych Sambutowów. – Poza tem, przyznajmy, o Rosyi Poznańskiej i Galicya wie bardzo mało. Mówi się o niej i pisze, jak o żelaznym wilku, stąd szerzą się najmylniejsze wyobrażenia. Dla jednych dzisiejsza Rosya niczem się nie różni od Rosyi przed lat 50, a nawet 100, stąd też wyrażają się o niej z pewnem lekceważeniem, jak o dziczy, która może siać fizyczne zniszczenie, ale nie może wynaradawiać. – Powtarzają się więc z tej strony szablonowe frazesy o „kolosie na słomianych nogach”, o naszej olbrzymiej wyższości cywilizacyjnej, która stanowi silne przedmurze przed nawałem barbarzyństwa. Dla drugich, widzących w dobrobycie jednostek całą podstawę bytu narodowego, Rosya jest rajem obiecanym, w którym tylko żyć, a nie umierać, a pogląd ten łączy się znowu z przesadnem wyobrażeniem o niezwyciężonej potędze caratu. Fałszywość obu tych poglądów jest widoczna dla każdego, kto nie ze starych anegdot i pamiętników, lub ze słyszenia od takich, co byli przez tydzień… w Warszawie, czerpie swe wiadomości o Rosyi. A przecież w interesie naszym należałoby dobrze przypatrzeć się stosunkom państwa, pod którego jarzmem żyje 2/3 ludności polskiej i z którem zapewne jeszcze przez czas długi (niestety!) związane będą nasze losy. – Poznanie Rosyi współczesnej jest dla nas rzeczą milion razy ważniejszą, niż badanie stosunków teatralnych paryskich, życia artystycznego w Wiedniu, lub zwyczajów angielskich, a przecież całe łamy poświęcają im pisma poznańskie i galicyjskie.
W tem przekonaniu chcemy, od czasu do czasu, dawać czytelnikom „Nowej Reformy” sprawozdania z objawów życia rosyjskiego. – Nie będą nam obojętne zarówno prądy polityczne, społeczne i religijne, jak stosunki ekonomiczne, sprawy oświaty, przemysłu, literatury, a nawet obyczaje i charakterystyczne objawy życia rodzinnego i towarzyskiego. – Chcemy dać choć szkicowy, ale wierny obraz tego, jak Rosya żyje, o czem myśli, do czego dąży. Obraz ten będziemy kreślili „sine ira”, opierając się przeważnie na obfitym materyale, jakiego dostarczają pisma rosyjskie wszelkich odcieni. Żałować nam tylko przychodzi, że całego tego materyału nie sposób wyczerpać, ani ująć w całość systematyczną, przechodzi to bowiem ramy przygodnych fejletonów.
Po tym wstępie przystępujemy „ad rem”, zaczynając od tego… co nas na razie najbardziej obchodzi.
Wspomnieliśmy na początku, że sprawa wrzesińska (dzienniki rosyjskie piszą z niemiecka: „wreszeńska”) jest dość szczegółowo omawiana przez prasę rosyjską. Wprawdzie o – gólny ton tych omówień jest dla nas przychylny, ale ze wzmianek pism polskich można o nim powziąć zbyt przesadne wyobrażenie. Olbrzymia większość pism politycznych (a jest ich w Rosyi koło 150) poprzestała na krótszych lub dłuższych sprawozdaniach – kilkanaście jednak zdobyło się na redakcyjne uwagi, lub na dłuższe artykuły. Początek – jeżeli się nie mylę – dały „Birżewyja Wiedomosti”, wydawane przez p. Stanisława Proppera, brata krakowskiego adwokata; pisały najobszerniej i z największą znajomością rzeczy. Dalej należy wyliczyć sympatyczne głosy „Pietierburskich Wiedomosti” (kniazia Uchtomskiego), „Swieta”, „Nowosti”, „Rossii”.
„Pietierburskija Wiedomosti” ubolewały, że w parlamencie niemieckim Koło polskie „popełniło błąd, oczekując od starego, flegmatycznego arcydyplomaty, ks. Radziwiłła, nie obdarzonego przytem zdolnościami oratorskiemi, potężnego aktu oskarżenia, jakim stanowczo powinna być interpelacya”. Według tego pisma, należało interpelantowi,.nazywać rzeczy po imieniu, pokazać rządowi prskiemu jak w zwierciadle całą nieludzkość i zupełną bezcelowość jego brutalnej germanizacyi, rzucającej się na najświętsze ludzkie uczucia… Radziwiłł zaś bawił się w komplementy dla kanclerza, dla jego humanizmu, poczucia sprawiedliwości"…
Najwięcej wszakże zwróciło uwagę wystąpienie organu p. Suworina. „Nowoje Wremia”, najpoczytniejszy organ rosyjski, uchodzący też słusznie za wyraz rosyjskiej opinii, zajmowało zawsze wrogie stanowisko wobec Polaków. Nagle na szpaltach jego ukazało się kilka artykułów, potępiających z całym zapałem rząd niemiecki za „bezlitośny wyrok sędziów pruskich”. Ba! „Nowoje Wremia” przypomniało sobie, że Polacy są Słowianami, plemieniem pokrewnem, „a krew nie woda”. Sam p… redaktor Suworin w noworocznym wstępnym artykule, pisząc „de omnibus rebus”, zdobył się na taką sentymentalną uwagę: „Jakaż to długa, męcząca i ciężka jest epopeja naszych stosunków z Polakami – ileśmy brat bratu (dosłownie: przyjaciel przyjacielowi, „drug [drugu”) szkód przynieśli, a kto komu więcej – to jeszcze pytanie, zadane nie w chęci drażnienia Polaków". My chyba nie potrzebujemy ani na chwilę zastanawiać się, który to druh – brat więcej drugiemu „przyniósł szkody”, jeżelibyśmy mogli wogóle tak grzecznie określać od 150 lat trwające objawy „uczuć braterskich”. Ale czułe słowa, te i poprzednie, zrobiły swoje – wielką była radość „Kraju” i ugodowców, czyli t… zw. petersburskich Polaków. Kto jednak spokojnie, z zastanowieniem się przeczyta wrzesińskie artykuły „Now. Wremieni”, ten dozna niemałego rozczarowania, bo przekona się, że to przygodne polonofilstwo ma swe źródło w obawie o własne interesa i w germanofobii.
„Nowoje Wremia” karci rząd niemiecki przedewszystkiem za to, że „postępuje tak, iż obudzą niepokój i agitacyę poza granicami”. Czyny pedagogów pruskich „mogą wywołać zawieruchę, nadzwyczaj niemiłą dla sąsiadów, do których doszły ostatnie fale, wywołane na równej powierzchni wody przez nierozumne rzucanie do niej kamieni” – czyli że „prostacka i tępa polityka niemiecka” szkodzi sąsiadom, bo rozbudza patryotyzm polski tam, gdzie już była „równa powierzchnia”. Polacy w Rosyi są zadowoleni, pogodzili się z rzeczywistością, stosunki polsko – rosyjskie weszły na właściwą drogę. Że „Nowoje Wremia” tak, a nie inaczej myśli, dowodem też umieszczony w niem przegląd wypadków r. 1901, w którym czytamy:
„W kraju przywiślańskim następcą zmarłego księcia Imeretyńskiego został gen… adjut. M. I Czertkow, któremu przypadło zarządzać byłem Królestwem Polskiem przy ogólnych, sprzyjających kierunkach w sferze kwestyi rosyjsko – polskiej”.
Nienawiść do Niemców tem więcej zmusiła prasę rosyjską stanąć po naszej stronie, iż równocześnie ze sprawą wrzesińską Niemcy gburowato i bezwzględnie znaleźli się wobec młodzieży rosyjskiej. – Korespondenci z Berlina skarżyli się na prześladowanie, jakiego studenci rosyjscy doznają od kolegów niemieckich.
„Niemiecki student (czytamy w jednej z wielu korespondencyj) to narodowiec i szowinista. Do rosyjskiego studenta czuje specyalną nieprzyjaźń, jako do przedstawiciela niższej kultury, jako do A z y a t y. Rektor politechniki w jednym ze swych artykułów, skierowanych przeciw przepełnieniu politechniki Rosyanami… tak się odezwał o rosyjskiej młodzieży: „Pojmuję protest studentów niemieckich przeciw najściu Azyatów do naszych szkół wyższych. Siedząc obok naszych studentów, ubliżają im. ponieważ stoją bez zaprzeczenia niżej od młodzieży niemieckiej tak pod względem obyczajów, jak i inteligencyi.”Jeżeli tak mówi rektor, czegoż spodziewać się od młodzieży?"
Inny korespondent zaręczał, iż lada chwila młodzież rosyjska będzie miała zamknięte podwoje do uniwersytetów i wyższych zakładów naukowych niemieckich, a obliczał przytem, iż przeszło 2000 tej młodzieży korzysta z tych zakładów. To dolało oliwy do ognia i wywołało rzekome polonofilstwo.
Prócz tego prasa rosyjska spodziewa się ze sprawy wrzesińskiej wyciągnąć namacalne korzyści dla Rosyi, – ufa, iż przez nienawiść do Niemców Polacy rzucą się w objęcia rosyjskie. Nadzieję tę podsyca zachowanie się pewnej części domorosłych polityków wielkopolskich. Z uciechą powitało dziennikarstwo rosyjskie wybryk młodzieży poznańskiej, wznoszącej okrzyki na cześć cara i caratu. – „Nowoje Wremia” otrzymało wiadomość o „uroczystościach” (torżestwach), jakie spowodowało pojawienie się w Katowicach rosyjskiego dziennikarza – zamiast „Jeszcze Polska nie zginęła'' miano śpiewać: „Boże carja chrani”.
W chwili, kiedy to piszę, przynoszą mi najświeższe numera tegoż dziennika, a w nim znajduję artykuły, p… t. „Współczesny Poznań”. pisane przez jakiegoś Nestora. Jestto raczej wstęp do szeregu artykułów. Autor porównywa położenie Słowian pod rządem tureckim i Polaków pod rządem pruskim. „Dobroduszne zwierzęta Albańczycy, gwałcący chrześcijańskie dziewczyny, strzelający do ich braci i ojców. są to tylko naiwni swawolnicy w porównaniu z bohaterami Wrześni” i hakatystami. Uroniwszy łzę nad Serbami węgierskimi i nad "nieszczęsną Bośnią i Hercegowiną", p. Nestor oświadcza, iż poznańscy Polacy oglądają się tak na Rosyę, jak Staro-Serby, kiedy ich mordują Albańczycy.
Na dowód tego przytacza słowa, jakiemi go witał „prawie każdy Poznańczyk”. Oto i one: „Jaka szkoda, że pan nie był w Poznaniu w dzień noworoczny. Widziałbyś pan na oczy i usłyszałbyś od samego narodu to, o czem każdy z nas pana zapewni: nasze teraźniejsze sympatye do Rosyi. Nie w tem rzecz, że cała nasza arystokracya skłania się od dawna ku Rosyi – te sympatye, dajmy na to, są silne, ale bądź co bądź wyrozumowane, podobne np. do sympatyj francuskich. Ważniejszem jest to, że po stronie Rosyi stanęła nasza inteligencya, stanęły szerokie koła warstw średnich, stanęli ludzie drobni, lud, nasze silnie patryotyczne włościaństwo. Nam ten objaw rzuca się w oczy już od dawna; przez ostatnie dwa, trzy lata męczy on wzrok naszych prześladowców Prusaków, nigdy jednak rzecz nie doszła do takich burzliwych manifestacyj, jak teraz po sprawie wrzesińskiej”.
Tu korespondent wkłada w usta Poznańczyka opowiadanie o znanych proklamacyach rusofilskich i o demonstracyach młodzieży.
W drugim fejletonie p. Nestor opowiada, że rozmawiał z Poznańczykami nietylko w domach prywatnych, ale i w kawiarniach i cukierniach. Do jego stolika przychodziły dziesiątki osób, pragnących pogawędki z dziennikarzem rosyjskim. Nigdy, ale to nigdy, „nie słyszał ani jednego złego słowa o Rosyi, owszem, przeciwnie”… „Nawet współpracownik jedynego t… zw. rusofobskiego dziennika w Poznaniu, „Gońca Wielkopolskiego”, uważał za swój obowiązek (!) oświadczyć się z miłością ku Rosyanom". Kierunek swego dziennika objaśniał on nieufnością do „rządu” rosyjskiego i „niechęcią do wyciągania ręki ku Rosyi po jałmużnę”. Pruscy Polacy (zapewniał ów współpracownik) „muszą jeszcze popracować nad sobą, aby się stać godnymi (!) sympatyj rosyjskich”. Zresztą „Goniec” upada – miał 1500, a ma teraz tylko 800 prenumeratorów, „bo teraz, nasz przyjacielu (mówił dalej do Nestora współpracownik), ani jednego artykułu przeciw Rosyi nie darują u nas gazetom”. Dzienniki antirosyjskie w Wielkopolsce i w Galicyi żyją „subwencyami rządowemi (!) lub zasiłkami z Polski rosyjskiej” (!). Taki „Dziennik Berliński” wychodzi za pieniądze żydów rosyjskich (!), ale też ma tylko 800 prenumeratorów na 100 tysięcy (!) Polaków, mieszkających w Berlinie. Toż samo (zaręczał współpracownik „Gońca”) da się powiedzieć o „Przeglądzie Wszechpolskim”. Żydzi rosyjscy starali się powiększyć w Poznaniu ilość pism, nieprzychylnych Rosyi, ale i pieniądze nie pomogły. – Natomiast gdyby Rosya zechciała wydawać dziennik w Poznaniu, to „miałby on kolosalne powodzenie”. Nawet p. Nestor zaczął w tem miejscu podej – rzywać, że drwi sobie z niego pan Gońcowy – ale ten zapewnił go , iż pewien aferzysta, chcąc wydawać dziennik, umyślnie rozpuścił wieść, iż będzie otrzymywał rosyjskie subsydya, „wiedząc, że rosyjskie imię jest u nas w cenie”.