- W empik go
Listy Teofila i Hersylii (z domu Becu) Januszewskich do Józefa Mianowskiego (1829-1837) - ebook
Listy Teofila i Hersylii (z domu Becu) Januszewskich do Józefa Mianowskiego (1829-1837) - ebook
Klasyka na e-czytnik to kolekcja lektur szkolnych, klasyki literatury polskiej, europejskiej i amerykańskiej w formatach ePub i Mobi. Również miłośnicy filozofii, historii i literatury staropolskiej znajdą w niej wiele ciekawych tytułów.
Seria zawiera utwory najbardziej znanych pisarzy literatury polskiej i światowej, począwszy od Horacego, Balzaca, Dostojewskiego i Kafki, po Kiplinga, Jeffersona czy Prousta. Nie zabraknie w niej też pozycji mniej znanych, pióra pisarzy średniowiecznych oraz twórców z epoki renesansu i baroku.
Kategoria: | Klasyka |
Zabezpieczenie: | brak |
Rozmiar pliku: | 410 KB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Pani Salomeja z Januszewskich, wdowa po Euzebjuszu Słowackim, profesorze literatury polskiej na uniwersytecie wileńakim, matka Juljusza, weszła w powtórne związki małżeńskie z drem Augustem Bécu, w 1818 r., profesorem medycyny na tymże uniwersytecie i w Sierpniu tegoż roku przeniosła się wraz z synkiem swoim do Wilna.
Małżeństwo to wpłynęło silnie na wychowanie, wykształcenie i dalsze losy poety. Nie było ono wypadkiem w życiu jego szczęśliwym, gdyż wspomnienie ojczyma piorunem śmiertelnie rażonego i uwiecznionego w III części "Dziadów", było powodem niejednej dla Słowackiego goryczy i zawisło na szali jego przeznaczeń. Małżeństwo to jednak urobiło inaczej jego stosunki rodzinne, gdyż oprócz opieki męzkiej, którą zapewniał ojczym, przybyły mu dwie, starsze od niego, siostry przybrane, które pokochały go czule, jak brata rodzonego. Były to: Aleksandra i Hersylia Béca, kobiety piękne, dobre, łagodne i wykształcone.
O pierwszej z nich powiada Ant. Edw. Odyniec, że jaśniała pełnym blaskiem urody, łącząc ze wspaniałą postawą Pallady wdzięk typowej polskiej piękności, błękitnookiej, pogodnej, łagodnej, gdy młodsza jej siostra, Hersylia, odznaczała się przeciwnie typem raczej wschodnim na wzór jakiejś greczynki czy arabki.
Te kobiety, wśród których wzrósł i wychował się Słowacki, zalicza we "Wspomnieniach" swoich, skłonny zresztą do zachwytu Odyniec, do najpoetyczniejszych dusz w ówczesnem społeczeństwie Wileń – skiem, do najświatlejszych umysłów w sferze najtkliwszych uczuć i pojęć najszlachetniejszych, opromienionych wdziękiem przyrodzonej dobroci i estetycznych form wyższego świata.
Nic dziwnego, że w około takich panien gromadził się chętnie cały ówczesny świat literacki wileński: Adam Mickiewicz, Antoni Gorecki, Julian Korsak, Antoni Odyniec, Karol Sienkiewicz, Eustachy Januszkiewicz, Ludwik Szpitnagiel, Aleksander Chodźko i wielu innych. Urocze panny Bécu musiały być przedmiotem westchnień i tajonej miłości niejednego z tych młodych poetów. Ludwik Szpitznagiel, przyjaciel serdeczny Słowackiego, upamiętniony przez niego w poemacie "Godzina myśli", kochał się podobno w pannie Aleksandrze, o której znów Chodźko powiedział:
Nie patrzajcie na Olesię,
Kiedy ma oczy spuszczone,
Ale gdy oczy podniesie,
Nie patrzajcie na Olesię.
Lecz prawdziwie szczęśliwa była miłość Hersylii i starszego brata pani Bécu, Teofila Januszewskiego, który z amatorstwa zajmując się malarstwem, przemieszkiwał czas pewien w Wilnie. Było to uczucie silne, długotrwałe i na wzajemności oparte. "Jasio – brat niegdyś bawiącego w Wilnie Teofila, pisze w "Pamiętniku" swoim Słowacki(1) – odkrył, że miłość dla tego ostatniego w Hersylii zawsze trwała i napisał o tem do Teofila. " Widząc zaś groźny stan zdrowia pani Bécu, która wówczas często chorowała, Jan Januszewski przyspieszył małżeństwo między niemi. Do Wilna przyjechał z Krzemieńca Teofil z matką swoją, Aleksandrą Januszewską i ślub odbył się dnia 30 kwietnia st… st. 1827 r.
Wielu konkurentów, jak pisze pani Bécu w niewydanych jeszcze listach do Odyńca, miała też Aleksandra Bécu, lecz szczęście swoje znalazła w Wilnie, oddawszy rękę dr. Józefowi Mianowskiemu, który już na uniwersytecie wileńskim zwracał uwagę przez wybitne zdolności swoje i powołanym był na asystenta Jędrzeja Śniadeckiego przy klinice uniwersyteckiej.
W końcu swej karyery był on rektorem Szkoły Głównej, war- – (1) "Przegląd polski", lipiec, 1879 r.
szawskiej, tej wszechnicy, która aczkolwiek liczyła tylko siedm lat istnienia, lecz świetnemi głoskami zapisała się w dziejach umysłowości naszej. Każdy z nas pamięta zapewne tę wyniosłą, sympatyczną postać, tego przyjaciela młodzieży i przez młodzież tak uwielbianego. Imię jego żyć będzie zawsze i jaśnieć na najpiękniejszych kartach w dziejach oświaty i literatury polskiej, ono bowiem związane jest z jedna z najpiękniejszych instytucyj naszych: Kasą pomocy jego imienia dla osób, pracujących na polu naukowem.
Wówczas, gdy Mianowski żenił się z panną Bécu, był to wysoki brunet, cokolwiek łysy, twarzy ściągłej, wyrazistej, cery śniadej, który przy obejściu nadzwyczaj uprzejmem i sympatycznem, jednał sobie wszędzie przyjaciół. Po zamknięciu uniwersytetu w Wilnie, był on następnie profesorem tamtejszej akademii medyko-chirurgicznej, a w roku 1840 przeniósł się do Petersburga, gdzie cieszył się wielką praktyką w najwyższych sferach towarzyskich; wkrótce też powołano go na lekarza Dworu Cesarskiego. W roku 1860 otrzymał emeryturę, opuścił Petersburg i przeniósł się do Włoch, zkąd następnie margrabia Wielopolski zawezwał go na rektora Szkoły Głównej warszawskiej.
Teofil Januszewski z żoną, po ślubie, powrócił do Krzemieńca, gdzie zajmował posadę buchaltera przy ówczesnem Liceum, a Mianowscy przebywali w Wilnie.
Z tego tytułu powinowactwa zawiązała się między Januszewskiemi a Mianowskim w 1829 r. korespondencya, która trwała zapewne do chwili przymusowego wyjazdu w 1838 roku w głąb Rosyi, Teofila Januszewskiego posądzonego o udział w sprawie Konarskiego.
Na tle drobnych na pozór wypadków codziennego życia i różnych spraw familijnych, które w tych listach są opisane, przebijają tam niejednokrotnie sprawy ważniejsze, ogólniejszego znaczenia. Czytelnik znajdzie mnóstwo szczegółów o zwinięciu Liceum krzemienieckiego, o losach jego zbiorów i bibliotek, o ich przeniesieniu do Kijowa. Zawierają nadto listy owe dosadną charakterystykę osób, które w nich występują i są poniekąd przyczynkiem do ówczesnej historyi obyczajów i języka towarzyskiego. Mają one nadto pewną wartość i z innych względów. Osoby w nich występujęce, to najbliższe i najserdeczniejsze otoczenie jednego z największych poetów: Juljusza Słowackiego. Ów Teofil, Hersylka, dziadunio, babunia tak gorąco wspominani w ka – żdyrn z jego listów do matki; miasto i ów dom w tych listach często opisane, – to wszystko stanowi rodzinne gniazdo poety. Te szczegóły zatem kreślą nam dzieje rodziny Słowackiego, po jego wyjeździe z Krzemieńca do Warszawy w 1829 r. Są one więc niejako komentarzem do jego cennych listów do matki z owej epoki, a listy Januszewskich do Mianowskiego ze wspólnego pobytu z Juljuszem we Włoszech, są materyałem uzupełniającym tę mało znaną epokę w życiu poety. Korespondencya owa zawiera wreszcie liczne dopiski matki Słowackiego, oraz dopiski po raz pierwszy może występującej w literaturze babki poety, owej babuni, spoczywającej pod cieniem czereszenki na cichym, krzemienieckim cmentarzu.
W smętnych marzeniach swego życia, Słowacki częstokroć zabiegał myślą do tego grobu i pragnął przespać snem nieprzespanym przy mogile tej ukochanej…
List Hersylii Januszewskiej bez daty i podpisu.
(1829 r.)(1)
Stanęliśmy w Janowie o dwunastej na popas. Jeszcze kilka mil mam zrobić, ale, że ani żydzi, ani ja nie wiemy pewnie, gdzie nam szabas wypadnie, czekać Ciebie będę w Lubieszowie(2), to jest przez cały poniedziałek, a we wtorek niszę dalej, kiedy się Ciebie nie doczekam. Nie ufam Tobie i boję się, żebyś projektu nie zmienił. Dopędzaj mnie prędko, bo im bliżej jestem Krzemieńca, tem większa niecierpliwość. Jeżeli z Lubieszowa wyjadę sama, nie doczekawszy się Ciebie, będę się co moment oglądać, bo powinieneś nas dopędzić. Melasia(3) zdrowa, sama pisze do wujaszka. Adres: Mr. Mianowski.
d. 28 sierpnia 1829 r.
Krzemieniec.
Kochany Panie Józefie!
Z Werby(4) jechałeś po Cesarsku, te bowiem konie, co cię wiozły, w Młynowie miały pójść w zaprząż do pojazdu W. X. Heleny i dla – (1)Wyrazy w klamry ujęte dodane są przez wydawcę tych listów.
(2) Miasteczko i dobra niegdyś w województwie brzeskiem, obecnie w powiecie pińskim, nad rzeką Strumieniem albo Stochodem, przy gościńca pocztowym, wiodącym z Pińska na Wałyń do Równego i Lacka.
(3) Córeczka Teofila i Hersylii Januauszewskieh, którą, z powodu jej talenta poetyckiego, Słowacki w listash do matki porównywał z Urszulką Kochanowską.
(4) Miasteczko nad Ikwą w pow. dubieńskim, przy linii dr. żel… połód… – zachodnich.
tego to postylioni tak świeżo wystąpili. Dziś musisz już dobiegać do kresu, a jutro pewnie staniesz; cóż kiedy w piątek dopiero o 10 zobaczysz Olesię(1), chybabyś rano hałasem i stukiem zmusił ją do wcześniejszego wstania. My tu tak, jakieś nas odjechał, Melanka tylko zdrowsza i Hersylka ustała płakać. Rozmyślaliśmy, powracając z Werby, nad prawem kołem u przodu w bryce twojej – jeżeli dociągnęło do piasków, to i dalej poszło, jeżeli zaś pękło, to cię o grzech śmiertelny przyprawiło, boś musiał kląć i przeklinać. No ale w tej chwili, to jest kiedy to czytasz, już – jesteś zadowolniony, a trudy podróży w niepamięć poszły. Odda ci niniejsze Pitschman, syn nauczyciela rysunków w Krzemieńcu(2), jedzie na medyka o swoim koszcie, a rodzice przez nas proszą, abyś patrzył na niego czasem. Nie odmówisz i temu swoich względów, bo kiedy wisieć, to za obie nogi, jak mówią, a już i tak nadawaliśmy Tobie pupilów. Piszę w łóżku złem piórem, ale dobrem sercem, ściskam Cię i życzę wszelkich dóbr ziemskich, jednakże tyle tylko, ile się one zbawieniu Twemu przeciwić nie będą. Bądź zdrów i miej nas w przyjaznej pamięci.
Teofil Januszewski.
Wróciłam; do pokoju. Uprzejme wyglądania z bryczki tych panów a Twoje pożegnanie miłe i czułe, długo mi stały w pamięci. Duamłam i zastanawiałam się nad tem słowem, żebyśmy razem być mogli choć kiedy w życiu; popsuło mi to humor, nie wesoła byłam, kiedym Was żegnała, smutniejsza jeszcze, kiedym rozmyślać zaczęła nad niepodobieństwem widzenia, a tem bardziej jeszcze mieszkania w jednem miejscu. Melanka była główną przyczyną moich ócz zapłakanych, które Cię może dziwiły, ale i to nie mało się przyczyniało, że Was może nie prędko zobaczę. Ciągle z Teofilem mówimy o Was, wystawiamy gdzie jesteście. Wiem o tem, że pani Raczkowska zrobiła wrażenie na panu Władysławie, wiem, że ubiór elegancki postyliona podobał się panu Henrykowi, wiem i to, żeś się pan pytał Teofila, dlaczegom płakała; wiem wszystko, bom się o wszystko pytała i cieszyłam się, że bumażki nagotowane dla Becha zostały w pularesie. Młody Pitschman – (1) Aleksandra, żona Józefa Mianowskiego.
(2) Józefa Pitschmaca, znakomitego w owym czasie malarza.
bierze nasz list, szkoda, że nie prędko będzie go mógł oddać Olesi, bo chyba wtenczas, jak wróci do Wilna. Mniejsza o to, wszakże, wy nam pierwej doniesiecie o przyjeździe. Prosiła mnie matka Pitschmana, żebym za nim pisała do pana, prosząc, abyś na niego miał oko, ma się rozumieć łaskawe, jak można pokrywające pustoty młodości. Ma być dobry chłopiec. (1) Kończę, bo jeszcze mam pisać do Olesi. Niech pan przyjmie życzenia najszczersze tego, czego sam najmocniej pragnie.
Hersylia.
Przypisek Teofila Januszewskiego.
PP. Władysława i Żołnierza uściśnij za mnie.
Adres:
á Monsieur
Monsieur Joseph Mianowski
Docteur en Medecine a Vilna.
Mianowskiemu.
d. 1 grudnia 1829 r.
Krzemieniec.
Na cóż te uniewinnienia, kochany P. Józefie? Dlaczego lękasz się, żebyśmy cię nie mieli za sprawcę cierpień Olesi; prawda, nie znamy się tyle, żebyśmy jedni na drugich polegać mogli, i to tylko wymówić Ciebie może, iż nas uważasz za obcych prawie, że przed nami usprawiedliwiasz postępowanie swoje; ale jak daleko minęliśmy się w zdaniu! Ty powiadasz, że z twojej przyczyny Olesia cierpi, my zawsze, zawsze mówimy, że dla niej i przez nią wystawiony jesteś na bolesne przeprawy. Wierzaj, kochany Szwagierku, zemsta tych, których za swoich uważasz nieprzyjaciół, wymierzona była przeciw Olesi, przeciw niej jednej. Wiedzieli dobrze, zkąd uderzyć, udało się im. Cóż robić; niech to nie zraża was, wytrwajcie, a Bóg odmieni wszystko. Nie można przewidzieć, kiedy się pomyślnie dla was to wszystko ukoń- – (1)Józef Pitschman, uczęszczał na uniwersytet wileński, a następnie w akademii tamtejszej uzyskał w r. 1835 stopień lekarza.
czy; wreszcie w powikłaniu teraźniejszem nie podobna upatrzyć zmiany na lepsze, ale mamy nadzieję, że kiedyś użyjecie szczęścia. Potrzeba tylko szukać środków przyspieszenia go. Oddalony, obcy zupełnie biegowi interesów wyższych, nie wiem nawet jak wam radzić. Po wrócić koszta funduszowi byłoby najprościej i najlepiej, ale zdaje mi się, że zapadł ukaz, zabraniający tego środka, więc szukajmy dalej Podadź się w powiat (!). Ale teraz potrzebują, medyków do armii działającej, wyszłą tam, gdzie byś nie życzył sam jechać, tem bardziej Żony prowadzić. Wreszcie cierpliwość do kilku lat, ale ten ostatni środek najcięższym jest ze wszystkich, bo oczekiwanie dało mi się także we znaki. Myśleliśmy o tem wszystkiem nieraz, nieraz wy byliście przedmiotem naszych familijnych narad, bo wszyscy uważamy was za dzieci naszej rodziny. Wreszcie może się zmieni po niedługim przeciągu, może Ci tylko chcieli dać uczuć; więc ze wszystkiego najlepsze wytrwanie.
dnia 9 grudnia 1829 r.
Przeszkody nieprzewidziane nie pozwoliły nam wysłać tego lista pod datą powyższą. Ale przeszkody te były z gatunku wesołych, bo wieczory spacery i t… p. Wczoraj przyjechał tu Grocholski(1) z zagranicy, to jest z Paryża, zostawił tam Gałęzowskiego(2), który radby powrócić do kraju, bo mu zdrowie nie służy. Zostawił i Klembowskiego(3) zamierzającego udać się do Włoch.
Daruj Józefie, że nie piszę więcej, dziś bowiem oprócz expedycyi pocztowych, mam jeszcze robótkę w kasie. Żegnam Cię, nie żądam, żebyś mnie koniecznie, chcąc nie chcąc, kochał, pragnę tylko, żebyś mi się wywzajemnił i żebyś mnie miał za tak poczciwego, jak ja mam Ciebie. Bądźcie zdrowi.
Teofil.
–- (1) Józef Grocholski, wychowaniec szkoły krzemienieckiej, następnie prezes sądu sumiennego w gub… podolskiej.
(2) Seweryn Gałęzowski ( ur. 1801 f w Paryżu 1878). Prof… chirurgii w uniwersytecie wileńskim, walczył w 1831 r., znakomity lekarz i obywatel kraju.
(3) Bonawentura Klembowski nauczyciel rysunków w szkole krzemienieckiej.
d. 20 sierpnia 1830 r.
Krzemieniec.
Kochany panie Józefie!
Oba jesteśmy na torturach. Ty, czekając chwili stanowczej szczęścia, ja, czekając Żony i dziecka. Ty przynajmniej widujesz częto swój przedmiot, ja dwa miesiące rozłączony z moim. nie wiem nawet, kiedy go zobaczę, bo mieli wrócić na 15, dotąd ich niema. Nie piszą, dlaczego? więc zapewne chorzy, pożałujcie mnie i życzcie, żebym nigdy przez tak dręcząca niespokojność nie przechodził.
Jeszcze jednego w twoją opiekę oddajemy, jest to syn przyjaciół naszych, ludzi dobrych, którzy nam nawet pomagali, jedzie z funduszem; nie na fundusz więc, tylko racz spozierać na jego postępowanie i skarć, jeżeli potrzeba będzie. Czuję, że nadto się tobie przykrzemy, ale odmawiać pomocy nie można tam, gdzie zachodzą związki przyjaźni. Prosimy Ciebie, kochany Józefie, opiekuj się oddawcą Aleksandrem Jarkowskim(1), który pierwszy raz z pod opieki rodziców wychodzi, oddala się od nich i bez doświadczenia puszcza się w świat. Kiedyś Bóg na dzieciach Twoich odpłaci Tobie pieczołowitość dla dzieci cudzych, kiedyś my uściśniemy Ciebie za to, co na naszą prośbę robisz.
Pisuj czasem, a przynajmniej przypisuj się w listach Olesi. Zrób tę przyjemność Hersylce, która w Olesi ma całą rodzinę teraz, dla której wszystko, co Olesia kocha, co jej szczęście stanowi, jest miłem, kochanem.
Czekamy was zawsze, bo spodziewamy się, że do Mamy na Krzemieniec żonę wieźć będziesz. Uściśniemy Cię jako dobrego, jako życzliwego, jako stanowiącego całe szczęście naszej Olesi. – Kochać nas musisz koniecznie. Bo tego pragniemy, bo twoja dobroć nie odmówi pewnie tej pociechy życzliwym sobie. Bądź zdrów, pozdrów Balińskich(2), Śniadeckim(3) uszanowanie. Ukłony Jaroszewiczom(4)
Teofil.
–- (1)Wolny słuchacz uniwersytetu wileńskiego, ukończył następnie akademię tamtejsza ze stopniem lekarza w 1835 r.
(2)Michałów.
(3)Rodzina Jędrzeja Śniadeckiego.
(4)Dwóch było lekarzy tego nazwiska w Wilnie: Józef i Juljan.
Melanka od 1 sierpnia do 6 miała 3 paroksyzmy febry, bez zaziębienia; odtąd nie wiem, co się z nią dzieje bo 21 mil oddaleni. Bieda, bieda, kochany Józefie, żeby już zakończyła się niespokojność moja ich powrotem.
Adres: Monsieur Josepn
Mianowski
Docteur en Medecine a Vilna.
d. 3 czerwca 1832 r.
Krzemieniec.
Dotknięty jesteś boleśnie, kochany Józefie, tak krótkie pożycie z tyle dobrą osobą, tak prędko zakończone szczęście twoje, jej życie, którego dopiero prawie zaczęła używać. Józefie, ze łzami rozmyślam o tem. Tem bardziej dzielę twój smutek, że sam dotknięty byłem może nawet boleśniej. Brat, z którym nadzieje, zamiary, słowem przyszłość całą moją połączyłem, nie żyje, a jeszcze jak skończył! (1) Żona jego w okropnym stanie, jutro wyjeżdżam do niej w tej myśli, aby ją do Krzemieńca sprowadzić. Stan jej bowiem zbliżający się do tego, jaki Olesia nasza przebyła, jest zatrważający; radbym, żeby była pod ciągłem okiem lekarzy, wreszcie potrzeba dla niej roztargnienia, którego na wsi mieć nie może i nie chce, bo żadnych perswazyi nie słucha, odwiedzin nie przyjmuje; sama sobie zostawiona, bo brat jeszcze nie smoże osiąść, chociaż jest w kraju, matka cały ciężar interesów dźwigać musi. Słowem, licha to pociecha, kochany Józefie, że są równie biedni, nawet biedniejsi od nas, ale lepiej do niej się uciec, niż wszelkiej odrzucić. Zapewne z Hersylką przyjedziesz, przekonasz się, że c sprzyjamy, że radzibyśmy, ażebyś część przywiązania przynajmniej tego, z jakiem byłeś dla Olesi, na nas zwrócił. Kochany Józefie, – tyś się zaciągnął do szczupłej naszej rodziny, teraz, kiedy się ona coraz -
* Jan Januszewski, zabity przez włościan w powstaniu podolskiem, d. 23 maja st… at. 1831 r., mając lat 33. Żona jego Julia z Miehalskich przeniosła się po śmierci męża wraz z synkiem swoim, Stasiem, do Krzemieńca.
umniejsza, węzły jakie ją, łączyły powinny coraz się zbliżać, ścieśniać się coraz. Uważaj nas za najlepszych przyjaciół, bo myśmy ci winni krótkie, ale prawdziwe szczęście biednej Olesi – myśmy ci za nią obowiązani. Dziękuję ci za troskliwość o moich, o moją Sylkę, radbym was już uścisnąć, a tu tak się składają rzeczy, że może mnie nie zastaniecie, luboć nad 8 dni dłużej nie zabawię, bo nie mogę – co chwila bowiem może przyjść rozkaz względem rachunkowości, gdyż Lyceum przenosi się do Kijowa. Pozwolisz, że w twoim umieszczę kilka słów do Sylki, bo i tak małą mam nadzieję, żeby ten list ją, zastał, potrzeba bowiem na dojście jego 8 dni – tak mi się zdaje, że napróżno piszę.
Sylu! wysyłany z wodą salcerską do Wierzchówki(1), dziś rano wrócił. Michalinka żąda koniecznie, żebym przyjechał i to jak najspieszniej, zaraz więc po szabasie wyjadę; w innym razie nie tyleby mnie tu kosztowało, ale spodziewam się Ciebie co chwila, nie doczekać się i wyjeżdżać, to przykro. Chociaż bowiem piszę do was, ale to robię tylko na wszelki przypadek, przecucie mi bowiem powiada, że już jesteście w drodze.
Ściskam Ciebie, Sylu, ciebie Melanko, powracajcie zdrowe. Pani Balińskiej rączki ucałujcie, Jego uściśnijcie. Jakóba i pannę Józefę ściskam. Żegnam Was. Teofil.
My tu wszyscy zdrowi, Korzeniowskiemu(2) wczoraj koń nogę złamał, ale Beaupre(3) powiada, że nie masz niebezpieczeństwa – z Murów podobno nas wkrótce wyruszą.
Adres: a Monsieur
Monsieur Joseph Mianowski, a Vilno. Rue Ostrobramska maison du President Żaba.
Stępel pocztowy: W Wilno od Bekiu, Kremieniec 1835 junia 3 dnia.
–- (1)Miasteczko nad Ladawą, dopływem Dniestru, w pow. mobylowskim, własność Józefa i Karoliny Michabkich, a dziś Bibikowa. O Wierzchówce znajdujemy wielokrotne wzmianki w listach Słowackiego do matki.
(2)Józef Korzeniowski, wykładający od 1823 r. literaturę polską w liceum krzemienieckiem.
(3)Antoni Józef de Beaupre ( ur. 1800 zm. 1872 r.) kolega szkolny Juliusza Słowackiego i przyjaciel jego rodziny. Zajmował się praktyką lekarską w Krzemieńcu, ceniony bardzo dla niezwykłych zalet umysłu i prawości charakteru. Pozostała po nim wdowa, p. Seweryna Beaupre, mieszka dotychczas z dziećmi w Krakowie.
Krzemieniec, d. 9 augusta 1832 r.
Wczoraj nad spodziewanie moje odebraliśmy list od Ciebie, list; razem i od Jakóba, który nam donosi twój (!) wyjazd do Libawy. Jak dobra wiadomość przy liście twoim, bo jakże marnie wystawiałam sobie twój pobyt w Wilnie, jakąż mnie ulgę robiła myśl, że już w niemnie jesteś. Przykre wrażenie odebrania listu twego, gdzie prócz jednego charakteru nie było najmniejszego przypisku… trwa dotąd we mnie.
Przypomnienie twoje, żeby o niej(1) pamiętać, jakże było nie w miejscu, Nie kładź go nigdy w listach swoich. Chociaż krótko byłeś z nami i może nie dosyć miałeś czasu do poznania nas dobrze, jakkolwiekbądź lepsze powinieneś mieć wyobrażenie o nas. Po odprowadzeniu twojem wróciliśmy do domu wcale nie w najlepszych humorach, a pierwsze wejście moje do pokoiku, gdzie jeszcze wszystko tak było, jak przy tobie; nawet łóżko zasłane tą kołdrą, dla której z takiem byłeś uszanowaniem, tak przykre było dla mnie, tak niemiłe, a jaszcze do tego – łączyła się i ta myśl, że ty tak niewygodnie trzęsiesz się na wózku. Nie było chwili, żebyśmy Ciebie nie wspominali. Mama. Sali(2), Tatko, słowem wszyscy, bo po obiedzie i Paweł(3) przyczynił się do tego. Brakowało tylko Ziennowicza(4), ale nie powinieneś wątpić, że wspomnienie jego zakasowałoby wszystkie inne, prócz mego, jednak mogę śmiało powiedzieć, nie wspominałam Ciebie inaczej, jak tylko z boleścią prawdziwą, żem Cię na tak dłużo pożegnała. Braknie nam Ciebie bardzo, Teofil tak Cię polubił, Mama nie mówi o Tobie, żeby nie westchnęła, nie płakała. Dotąd prócz naszych, nikt jeszcze nie wie, żem miała list od Ciebie, bom się jeszcze z nikim nie widziała. Wszystkim oświadczę ukłony twoje.
Teraz powiem Ci, jak się mamy. Tatko jednakowo, Mama dobrze. My zdrowi zupełnie, ale Melanka od tygodnia ma febrę taką – (1)O zmarłej Aleksandrze.
(2)Matka Juliusza Słowackiego, tak nazywana przez syna i w najbliższem otoczeniu swojem.
(3)Paweł Jarkowski, ceniony bibliograf, nauczyciel liceum krzemienieckiego.
(4)Stefan Zienowicz wykładał chemię i mineralogię w liceum krzemienieckiem sama, jak miała w Wilnie. Zmizerniała, w złym humorze ciągle i teraz co moment prawie przerywam pisanie moje.
Chciałam na dzisiejsza pocztę napisać do Zosi(1) ale niepodobna.
Czekam od Was listu z Libawy. Właśnie w tej chwili odbieram karteczkę od Mamy, prosi mnie, żebym Ci się ślicznie kłaniała i Balińskim. Wszyscy dziękują Ci za pamięć.
Teofil zapewne sam się przypisze, siedzi nad swemi rachunkami.
Ja cię żegnam, bo Melanka pisać mi nie daje. Żegnam Cię, życząc Ci sercem spokojność!… Myśl o nas, myśl, jak o swoich, którzy Cię bar – dzo kochają, którzyby chcieli, żebyś i ty kochał ich cokolwiek.
Hersylia.
Zosiu kochana, pisać nie mogę, ale cię ściskam z twemi dziećmi, Napisz do mnie z Libawy, jak ci się kąpiele udają, co robisz z Jędrusiem, czy też się kąpie. Kłaniaj mężowi. Wiem, że Józio (2) ma syna, że się nazywa Henryk, powinszuj im odemnie.
Dopisek Teofila Januszeioskiego.
Teraz tu płacze ciągłe; przyjechała Michalska z Sierotką(3), zabawi czas jakiś. Józefie! właśnie jej przyjazd wypadł w porę, bo po twoim wyjeździe sprawił nam pewien rodzaj roztargnienia, chociaż bardzo niemiłego. Mamy Ci za złe, żeś w Wilnie dłużej nie wypoczął, siły swoje marnotrawisz tak, jakbyś się miał za żelaznego człowieka, chociaż z drugiej strony wprawisz się do znoszenia trudów podróży i przebycie kilkudziesięciu mil do nas, będzie dla Ciebie fraszką. Po kilku dniach odetchnienia znowu zasiadam do pracy, spodziewany bowiem do Krzemieńca Fiłatiew, zapewne dla urządzenia naszej szkoły, o bycie której nic dotąd nie wyrzeczono stanowczego.
Jakób opisywał nam, jakieście obchodzili urodziny wnuka p. Jędrzeja Śniadeckiego. "Innym Bóg daje, a nam nie" – powiedziała Hersylka, ale bez żadnej zawiści, bo już się przejęła zdaniem, często przezemnie powtarzanem: wie Bóg, co robi. Tabaki jeszcze nie dostawiono, ale pewnie ją mieć będę i wyszlę tak, jakeś żądał i wierz, że do- – (1)Zofia ze Śniadeckich Michałowa Balińska, żona historyka.
(2)Józef Śniadecki, syn Jędrzeja.
(3)Karolina Michalska, matka Julii ze Stasiem, synem Jana Junuszewskiego.
godzenie tobie będzie dla mnie równie prawdziwą przyjemnością, jak gdybym sobie dogodził.
Wszyscy Cię uprzejmie pozdrawiamy. Balińskim przyjazne ukłony. Józefie, wyglądamy Ciebie w Krzemieńcu.
Teofil.
Dopisek .
Włóczek różnych kolorów, byle w dobrym gatunku, kup dla Hersylki do robót kanwowych, tylko wybierając z cienia bierz najwięcej po 5 spadków kolorów i tak, aby kolor od koloru, czyli spadek jeden od drugiego dość znacznie odbijał. Wreszcie zasięgnij rady p. Balińskiej.
Bardzo ci dziękuję, Józefie, za pamięć, wierzaj, że pojmuję równie jak wszyscy, dobrze cię, znający, twój stan obecny, lecz któż na tej ziemi jest szczęśliwym? dlatego twoje nieszczęście nie bierz względnie do siebie samego, ale porównywaj z innych ludzi położeniem, a przekonasz się, że wszędzie prawie cierpienia są udziałem ludzi.
Beaupre.
Adres:
á Monsieur
Monsieur Joseph Mianowski a Libau
See-Strasse bei Müller
Kurlandzkoj gubernii w Libawu
Stępel pocztowy: Kremieniec 1832, awgusta 8 dnia.
Połuczeno: Libawa, 23 awgusta 1832
d. 26 augusta 1832 r.
Krzemieniec: