Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

  • Empik Go W empik go

Listy. Tom 2 - ebook

Wydawnictwo:
Data wydania:
1 stycznia 2011
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(2w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Listy. Tom 2 - ebook

Klasyka na e-czytnik to kolekcja lektur szkolnych, klasyki literatury polskiej, europejskiej i amerykańskiej w formatach ePub i Mobi. Również miłośnicy filozofii, historii i literatury staropolskiej znajdą w niej wiele ciekawych tytułów.

Seria zawiera utwory najbardziej znanych pisarzy literatury polskiej i światowej, począwszy od Horacego, Balzaca, Dostojewskiego i Kafki, po Kiplinga, Jeffersona czy Prousta. Nie zabraknie w niej też pozycji mniej znanych, pióra pisarzy średniowiecznych oraz twórców z epoki renesansu i baroku.

Kategoria: Klasyka
Zabezpieczenie: brak
Rozmiar pliku: 327 KB

FRAGMENT KSIĄŻKI

DO STA­NI­SŁA­WA AU­GU­STA

War­sza­wa 6 II 1785

Au­to­graf znaj­du­je się w Bi­blio­te­ce Czar­to­ry­skich, sygn. 847, s. 633–634. Data ręką kró­la. Druk. H. Bie­ge­le­isen, Udział S. Trem­bec­kie­go w spra­wie Do­gru­mo­wej, „Praw­da”, Księ­ga ku czci A. Swię­to­chow­skie­go, Lwów 1896, s. 39.

6 Febr. 1785

Cho­ciaż za mój na­pój nie uży­wam tyl­ko mle­ka i wody, jed­nak­że cięż­ką po­da­grą ude­rzo­ny je­stem; za ojca i dzia­da mego po­ku­tu­jąc nie­skrom­ność, de­lic­ta ma­jo­rum im­m­sri­tus luo. Nie bę­dąc w sta­nie wy­chy­lić się z domu naj­po­kor­niej upra­szam, aby to przy­najm­niej nie było mi po­czy­ta­ne za winę, iż bę­dąc w War­sza­wie do­tąd nie mia­łem szczę­ścia i Ilo­nom oso­bi­ście uca­ło­wać stóp WKM­ci.

Ro­zu­miem, iż wzglę­dem in­te­re­su Sta­ro­sty Pia­se­czyń­skie­go do­kład­ne WKMć mie­wasz in­for­ma­cje, wsza­koż i tę wy­ra­żam, jaka mnie uczy­nio­na jest re­la­cja. Że gdy Ksżę Gnał Po­dol­ski do Ce­sa­rza o swo­im mnie­ma­nym na­pi­sał przy­pad­ku. Na to ma od­po­wiedź po wiel­kich po­prze­dza­ją­cych kom­ple­men­tach: 1 – mo. Iż w tym mo­men­cie bie­ży ku­rier z Wied­nia do Pe­ters­bur­ga wzglę­dem na­mie­nio­ne­go in­te­re­su. 2-do. Iż pan Des Ca­chets od­bie­ra roz­kaz, aby się jak naj­pil­niej przy­pa­try­wał tej spra­wie i se­kret­nie do­cho­dził osób, któ­re były po­bud­ką do czy­nie­nia pana Ryxa. 3-tio. Aby ten­że pan Des Ca­chets wszyst­ko to ge­ne­ral­nie czy­nił, co mu Ksżę Gnał Po­dol­ski za­le­ci. I zno­wu na­stę­pu­ją list koń­czą­ce kom­ple­men­ta.

Ta re­la­cja jest mi uczy­nio­na od p. Mie­ra, któ­ry pre­ten­du­je, że to wszyst­ko swy­mi ocza­mi uka­za­ne so­bie od Księż­nej Mar­szał­ko­wej W K czy­tał.

P. Cor­ti­cel­le­mu, któ­ry jest bez wąt­pie­nia wier­nym Pań­skim pod­da­nym, wie­le bar­dzo do­bra ży­czę, ale WKM­ci nie­skoń­cze­nie wię­cej. Twier­dzą przede mną, iż jego Ce­sarz oso­bi­ście nie lubi i w po­sie­dze­niach przy in­nych na­wet Po­la­kach nie zwykł go na­zy­wać in­a­czej, tyl­ko mar­chand des­fil­les. A gnie­wa­jąc się o to, że mu go tam WKMć po­sy­łasz, żad­ne­go tu na­wza­jem swo­je­go mi­ni­stra przy­słać nig­dy nie obie­cu­je.

Je­że­li to praw­da, zda­je się, iż je­że­li w tym cza­sie WKMć masz kogo do Wied­nia wy­słać, mógł­byś i ko­muż­kol­wiek in­ne­mu swo­je w tej mie­rze dać roz­ka­zy.

O nie­odwłocz­ne tej kar­ty spa­le­nie przy sto­pach WKM­ci su­pli­ku­ję.DO STA­NI­SŁA­WA AU­GU­STA

War­sza­wa 8 II 1785

Au­to­graf znaj­du­je się w Bi­blio­te­ce Czar­to­ry­skich, sygn. 847, s. 635. Druk. H. Bie­ge­le­isen, Li­sty, s. 39–40.

8 lu­te­go 1785

Naj­ja­śniej­szy Kró­lu

Pa­nie Nasz Mi­ło­ści­wy!

Bi­let WKM­ci, Pana Na­sze­go Mi­ło­ści­we­go, wzglę­dem mnie pi­sa­ny do JP Cor­ti­cel­le­go, do­pie­ro w tym mo­men­cie ko­mu­ni­ko­wa­ny mi jest. Gdy­bym z daw­na nie był grun­tow­nie prze­ko­na­nym, iż mam szczę­ście słu­żyć ła­skaw­sze­mu od wszyst­kich kró­lów, któ­rzy kie­dy­kol­wiek zdo­bi­li zie­mię, ten sam bi­let o tym by mię prze­ko­nał, gdyż jego wy­ra­zy do za­słu­żo­ne­go dą­żą­ce niby ry­go­ru nie­odwłocz­nie peł­ny­mi mi­ło­sier­dzia tem­pe­ro­wa­ne są.

Nie na­le­ży mi te­raz dro­gie­go WKM­ci wy­cień­czać cza­su i wyż­szym po­świę­co­ne­go za­trud­nie­niom. We dwóch tyl­ko sło­wach wy­zna­ję winę moje, żem się przed WKM­cią nie do­syć ja­sno wy­tłu­ma­czył. Swo­im za­wsze obie­ca­łeś mię WKMć na­zy­wać, ja nad to nic wię­cej pra­gnąć ani chcę „ ani mogę. Drob­niej­sze zaś ar­ty­ku­ły wy­ja­śnię, gdy będę miał szczę­ście uca­ło­wać sto­py WKM­ci.

Mam ho­nor być z naj­głęb­szym re­spek­tem aż do ostat­nie­go tchnie­nia

Wa­szej Kró­lew­skiej Mo­ści

Pana Na­sze­go Mi­ło­ści­we­go wier­nym pod­da­nym

Trem­bec­kiDO STA­NI­SŁA­WA AU­GU­STA

War­sza­wa 10 II 1785

Au­to­graf znaj­du­je się w Bi­blio­te­ce Czar­to­ry­skich, sygn. 847, s. 637. Data ręką kró­la. Druk. H. Bie­ge­le­isen, Li­sty, s. 40.

10 Febr.1785

Naj­ja­śniej­szy Pa­nie!

Już wszyst­ko w bi­le­cie WKM­ci ode­bra­łem przy­sła­ne co­kol­wiek od ro­dza­ju ludz­kie­go po­żą­da­nym być może, Ca­łu­jąc sto­py WKM­ci skła­dam pod nie dzię­ki, żeś, Mi­ło­ści­wy Pa­nie, o grun­cie ser­ca mego wiecz­nie so­bie obo­wią­za­ne­go do­brze ro­zu­mieć ra­czył. O nie­skoń­czo­nym nig­dy przy­wią­za­niu i wier­no­ści mó­wić się wsty­dzę, ale abym je nie­wąt­pli­wy­mi wsparł do­wo­da­mi, na pierw­sze… ski­nie­nie WKM­ci du­szę moje wy­le­ję.

P. S. Dnia ju­trzej­sze­go szam­be­la­no­wi Cor­ti­cel­le­mu dam po­nieść nie­któ­re oko­licz­no­ści do wia­do­mo­ści WKM­ci po­trzeb­ne.DO STA­NI­SŁA­WA AU­GU­STA

War­sza­wa 24 III 1785

Au­to­graf znaj­du­je się w Bi­blio­te­ce Czar­to­ry­skich, sygn. 847, s. 639–641. Data: „24 Mars 1785" ręką kró­la. Druk. H. Bie­ge­le­isen, Li­sty, s. 40–41.

Jeu­di 24 Mars 1785

Sta­rzy ateń­scy teo­lo­go­wie twier­dzi­li, iż gdy­by Bóg Wszech­mo­gą­cy miał się gnie­wać na wy­kro­cze­nia ludz­kie, tedy żad­ne stwo­rze­nie nie by­ło­by od Stwór­cy nie­szczę­śliw­szym, gdyż on przy­kre bez prze­sta­nia czuć by mu­siał wzru­sze­nia. WKMć, któ­ry je­steś u nas Jego Na­miest­ni­kiem i pięk­nym ob­ra­zem, ra­czysz go na­śla­do­wać i za­bie­ga­jąc wi­nom na­szym albo je po­pra­wia­jąc rów­ność umy­słu bez żad­ne­go wzru­sze­nia nie­ochyb­nie za­cho­wasz.

Z tym wszyst­kim, pod­da­ni WKM­ci nie wszy­scy żyć pra­gną w po­ko­ju. Po­szły li­sty do het­ma­nów ko­ron­nych „ ani­mu­jąc ich, aby oni po­bu­dza­li woj­sko­wych do po­da­wa­nia me­mo­ria­łów, iż z ge­ne­ra­łem Ko­ma­rzew­skim służ­by czy­nić jesz­cze nie mogą. A po­nie­waż je­den het­man jest tak bli­sko ani­mu­ją­cy­mi złą­czo­nym, a dru­gi, oso­bi­sty, daw­ny i gwał­tow­ny ge­ne­ra­ła Ko­ma­rzew­skie­go nie­przy­ja­ciel, jest po­do­bień­stwo, że te prze­ciw­nych żą­da­nia, choć po czę­ści do skut­ku przy­wie­dzio­ne być mogą.

Pan Sta­ni­sław, któ­ry dane so­bie z wspa­nia­ło­ści WKM­ci do­sto­jeń­stwo prze­kup­czył i prze­jadł na wety po zje­dzo­nym ca­łym swo­im ma­jąt­ku, roz­pi­sał do ga­ze­cia­rzów list do­syć uszczy­pli­wy, obo­wią­zu­jąc ich za­pła­tą, aby te prze­sła­ne wy­ra­zy z pod­pi­sem jego imie­nia w pu­blicz­nych umie­ści­li wia­do­mo­ściach. Brat jego star­szy, na wy­so­ki urząd od WKM­ci wy­nie­sio­ny i przy­bo­ga­co­ny, in­nych współ­sę­dziów, ko­le­gów swo­ich, bez wzglę­du i słusz­no­ści do Wied­nia po­opi­sy­wał. Ma­lu­jąc tę spra­wę nie jak w rze­czy sa­mej jest, ale jak jest w jego uprze­dzo­nym po­ję­ciu. Jako mi­ni­stro­wi i sę­dzie­mu wie­rzyć mu tam będą ci, któ­rzy wie­rzyć pra­gną. Stąd na­stą­pi­ło, ut fer­tur, iż Ce­sarz pi­sał te­raz, aby Ksią­że Ge­ne­rał nie­odwłocz­nie do nie­go po­spie­szył. Ja­koż on nie do Pu­ław, jak ro­zu­mia­no, ale do Wied­nia kro­ki swo­je ob­ró­cił, gdzie po­dob­no nie o spo­koj­no­ści Pol­ski będą na­mo­wy. Je­że­li to praw­da, że tam Ksią­że wy­ja­chał, za­pew­ne już daw­niej WKMć mu­sisz byó o tym in­for­mo­wa­nym, a mnie ła­ska­wie prze­pu­ścisz nie­po­trzeb­ne wia­do­mej rze­czy po­wta­rza­nie.

P. S. Zda­je się, iż w tym cza­sie byt­ność mi­ni­stra WKM­ci u nie dość przy­chyl­ne­go wie­deń­skie­go dwo­ru nie jest ko­niecz­nie po­trzeb­ną. Zna­jo­ma mi jego roz­trop­ność, cho­ciaż­by go z ty­sią­cz­nych za­sta­wio­nych wy­wi­kła­ła si­deł, jed­nak­że, gdzie pa­nu­je pre­wen­cja, nic by on tam uży­tecz­ne­go udzie­łać te­raz nie mógł i tyl­ko przy­mu­szo­ny był­by gorz­kie tra­wić ka­wał­ki, któ­re już dla nie­go przy­go­to­wa­ne są.

NB. Li­sty naj­szko­dliw­sze nie by­wa­ją od­da­wa­ne na pocz­tę war­szaw­ską, ale po­sy­ła­ją się z Grusz­czy­na pro­sto albo na jed­ną sta­cją da­lej.

DO STA­NI­SŁA­WA AU­GU­STA

War­sza­wa 3 IV 1785

Au­to­graf znaj­du­je się w Bi­blio­te­ce Czar­to­ry­skich, sygn. 847, s. 643. Na li­ście u góry ręką kró­la: „w po­nie­dzia­łek 4 Apri­lis 1785 mnie od­da­ne". Do li­sta do­łą­czo­ne Dru­gie ob­ja­śnie­nie, prze­pi­sa­ne ręką Trem­bec­c­kie­go (s. 645–654). Druk. H. Bie­ge­le­isen, Li­sty, s. 41–46.

Di­man­che

Mam na­dzie­ję w ła­sce WKM­ci, iż ostat­nie pi­smo, któ­re mia­łem ho­nor zło­żyć pod sto­py Pań­skie, ra­czy­łeś spa­lić. Z tej przy­czy­ny o to się do­pra­szam, iż nie­raz już li­sty moje tło WKM­ci pi­sa­ne po cu­dzych rę­kach bie­ga­ją­ce wi­dzia­łem. Szam­be­lan Cor­ti­cel­li za­le­cił mi imie­niem WKM­ci, abym dru­gie ob­ja­śnie­nie sta­rał się prze­słać. To przy­łą­czam. Mia­łem je i daw­niej do czy­ta­nia mi dane, ale tak na­pi­sa­ne gru­biań­sko, iż nie mo­gąc tego znieść, prze­strze­głem stro­nę prze­ciw­ną, że pi­sa­nia w ta­ko­wym gu­ście im tyl­ko sa­mym wiecz­ną krzyw­dę uczy­nią. Te­raz tedy jest przez trze­cią pra­wie część skró­co­ne i po­pra­wio­ne, ale jesz­cze bar­dzo w nim znać rękę bar­ba­rzyń­ską. Czy­li było pu­bli­ko­wa­ne, nie wiem. To wiem, że daw­niej­sze dane było p. Niem­ce­wi­czo­wi, aby je po wsiach, roz­da­wał i stam­tąd do sto­li­cy prze­słał. Wkrót­ce zaś wszel­kie tego ro­dza­ju ka­wał­ki mają być dru­ko­wa­ne we Lwo­wie.

Dru­gie ob­ja­śnie­nie w spra­wie Kscia Ge­ne­ra­ła, po od­rzu­ce­niu świad­ków

Trud­no, jak wi­dzę, być u nas pro­ro­kiem.uczci­we­mu czło­wie­ko­wi; do­mysł jego prze­wi­du­jąc złe, któ­re ob­jąć może, tego, któ­re się stać ma, nie obej­mu­je. To mi się zda­rzy­ło w prze­po­wia­da­niu dal­sze­go po­stę­po­wa­nia sądu za Ry­sem, prze­ciw­ko Ksciu Ge­ne­ra­ło­wi wy­zna­czo­nym. Do­my­śli­łem się, iż Du­gra­moff, iż Tey­le­ra nie przy­pusz­czą do świa­dec­twa; ale żeby od nie­go śmie­li od­da­lić p. Po­toc­kie­go, to się jąć my­śli mo­jej nie chcia­ło. Lecz je­że­li nie po­dob­na było przed cza­sem zgad­nąć po­stęp­ku, któ­ry wszyst­kich za­dzi­wić musi, a wszyst­kich za­smu­cić po­wi­nien, ta­jem­ne jego przy­czy­ny wy­ja­wić, a po­zor­ne znisz­czyć aż nad­to ła­two przy­pad­nie.

Sko­ro się do­wie­dzie­li sę­dzio­wie, na wy­zna­czo­nym umyśl­nie dla tego eg­za­mi­nie, ja­kiej są wagi rze­czy od świad­ków sły­sza­ne, od­rzu­ce­nie ich sta­ło się dla sądu je­dy­nym spo­so­bem do uca­le­nia Ryxa, a dla pu­blicz­no­ści sta­je się naj­więk­szym zbrod­ni przez nie­go po­peł­nio­nej do­wo­dem. Bo gdy­by Ryx był nie­win­nym, gdy­by do cze­go in­ne­go nie do zgła­dze­nia Kscia Ge­ne­ra­ła mo­gły zmie­rzać sło­wa od świad­ków sły­sza­ne, czy­liż­by on całą za­sa­dę obro­ny swo­jej na ich uchy­le­niu za­ło­żył ? czy­liż­by sąd,ma­jąc inne do wy­ba­wie­nia go śrzod­ki, tak gor­szą­ce­go się uchwy­cił?

Na­le­ży tu przy­dać, iż p. Ko­ma­rzew­ski spra­wę swo­je z Ryxa spra­wą tak ści­śle czuł być zwią­za­ną, iż do żą­da­nia jego swo­je przy­łą­cza­jąc do­pra­szał się sądu o świad­ków uchy­le­nie, któ­rzy nie p. Ko­ma­rzew­skie­go, ale Ryxa sły­sze­li.

Zda­wa­ło mi się, że sąd tyle prze­cie na puh­li­cum bę­dzie miał wzglę­du, iż przy­najm­niej p. Po­toc­kie­go do świa­dec­twa przy­pu­ści; zda­wa­ło mi się, że z tym pu­blicz­no­ści usza­no­wa­niem bę­dzie mógł oca­le­nie Ryxa po­go­dzić. Ale tu błąd mój wy­znać mu­szę. Świa­dec­two p. Po­toc­kie­go tak jest czy­ste, tak ja­sne, tak po­tę­pia­ją­ce zbrod­nia, iż od­przy­się­że­niem chy­ba moż­na było jego ży­cie za­cho­wać. A nie do­syć na tym, aże­by go ży­wym zo­sta­wić, trze­ba było jesz­cze ro­bić go i nie­win­nym. Gdy­by sąd, nowy ję­zyk two­rząc dla Ryxa i każ­de­mu sło­wu in­sze da­jąc zna­cze­nie, tym go spo­so­bem oczy­ścił, świa­dec­two p. Po­toc­kie­go wy­mie­nio­ne w de­kre­cie ten de­kret na wie­ki by zbi­ja­ło i wiecz­ną by­ło­by sądu ohy­dą. Ale je­że­li sąd ujść jej spo­dzie­wa się od­rzu­ce­niem świad­ków, na­zbyt się gru­bo myli: nie w de­kre­cie ta ohy­da zo­sta­nie, ale w zda­niu pu­blicz­nym, któ­re wyż­sze nad wszyst­kie wy­ro­ki upo­waż­nić lub znisz­czyć je może; z ust ona do ust prze­cho­dząc, naj­póź­niej­szym wie­kom po­da­na, nie zga­słą bę­dzie, a bog­daj by nie je­dy­ną ze­mstą spra­wie­dli­wo­ści tak da­le­ko, tak zu­chwa­le znie­wa­żo­nej!

Ze­rwa­li­śmy zdroż­no­ści za­sło­nę, oka­za­li­śmy od­rzu­ce­nia świad­ków za­mil­cza­ne przy­czy­ny, któ­re tak są jaw­ne, iż im ta­jem­nych imię na­wet nie przy­stoi. Roz­trzą­śnij­my te­raz przy­czy­ny po­zor­ne od stro­ny po­da­ne i w sen­ten­cją sądu wło­żo­ne. Ja­kież są na­przód prze­ciw­ko pani Du­gru­moff? Oto, że jest złe­go ży­cia nie­wia­sta, że jest Ry­so­wi nie­na­wi­sna, że jest stro­ną w tej spra­wie, że po­twarz na Ryxa i na Ko­ma­rzew­skie­go uło­ży­ła, że już po­dob­ne po­twa­rze na in­nych kła­dła i że na wol­nym eg­za­mi­nie sama się so­bie w nie­któ­rych na­ra­cjach sprze­ci­wi­ła.

Nim się na te za­rzu­ty od­po­wie­dzi przy­wio­dą, uwa­żyć na­le­ży, iż gdy­by w spra­wach kry­mi­nal­nych, gdzie idzie o zbrod­nie, któ­re ukła­da­ne i dzia­ła­no w ciem­no­ści świa­tła nie cier­pią, tych wy­łą­czeń uży­wać moż­na, któ­re uży­wa­ne by­wa­ją w spra­wach cy­wil­nych, gdzie o świad­ków nie trud­no, w ta­kim ra­zie nig­dy by zbrod­nia od­kry­tą i ka­ra­ną być nie mo­gła. By­ło­by to dro­gę otwo­rzyć naj­szka­rad­niej­szym wy­stęp­kom: każ­dy zło­czyń­ca bra­ta przy bra­cie, syna przy ojcu, pana przy słu­gach mógł­by już za­bi­jać bez­piecz­nie i ta­ko­we zbrod­nie tym by się czę­ściej zda­rza­ły, iż przy nich ta­kie tyl­ko oso­by znaj­do­wać się zwy­kły. Kto by ze­mstą lub inną wie­dzio­ny na­mięt­no­ścią zgła­dzić chciał bliź­nie­go, przy­dy­baw­szy go na miej­scu nie­rząd­nym,mógł­by go w obec­no­ści dwu­na­stu świad­ków na tam­ten świat bez naj­mniej­szej wy­słać bo­jaź­ni że pani Du­gru­moff złe­go jest ży­cia nie­wia­stą, to wła­śnie było po­wo­dem dla Rysa, aby się do niej z swo­im udał za­my­słem. Ale czyż to być mo­gło po­wo­dem dla sądu, żeby ją od świa­dec­twa wy­łą­czył? Nie mo­gła do tego być po­wo­dem i nie­na­wiść pani Du­gru­moff prze­ciw­ko Ry­xo­wi, bo tej do­wód naj­więk­szy jest wy­da­nie zbrod­ni jego, a do tej chwi­li żył z nią Ryx w jak naj­ści­ślej­szej przy­jaź­ni, żeby w cy­wil­nej na­wet spra­wie nie­na­wiść była po­wo­dem do wy­łą­cze­nia kogo od świa­dec­twa, trze­ba, żeby tej nie­na­wi­ści były dane już po­prze­dza­ją­ce do­wo­dy, trze­ba, żeby jej przy­czy­na mo­gła się rów­nać ze skut­kiem; a czy­liż być może ja­ko­we po­rów­na­nie mię­dzy od­mó­wie­niem nad­gro­dy, któ­re za przy­czy­nę nie­na­wi­ści pani Du­gru­moff Ryx ku so­bie na­zna­cza, a mię­dzy za­da­niem zbrod­ni, za któ­rą w in­szym kra­ju, w in­szym są­dzie śmier­ci by okrut­nej nie uszedł?

Mówi stro­na prze­ciw­ko p. Du­gru­moff, iż jest rów­nie stro­ną w tej spra­wie, mówi toż samo prze­ciw­ko p. Po­toc­kie­mu i prze­ciw­ko p. Tey­le­ro­wi; ale tu idzie o to, czy po­win­ni, czy mogą być przez Ryxa po­zwa­ny­mi? czy nie

na to umyśl­nie Ryx i sąd chcie­li ich mieć stro­ną, żeby ich do świa­dec­twa nie przy­pu­ścić? czy spra­wy, któ­re mają, a któ­rych mieć nie po­win­ni przed za­koń­cze­niem spra­wy pryn­cy­pal­nej Kscia Ge­ne­ra­ła, czy te spra­wy nie są wca­le od tam­tej od­dziel­ne i wca­le in­sze­go od niej ro­dza­ju? Mó­wią szcze­gól­nie prze­ciw­ka pani Du­gru­moff, iż sama o swo­jej nie może świad­czyć z pa­nem Ry­xem roz­mo­wie. Jak to, nie może kto świad­czyć, że ta­kie a ta­kie uczy­niw­szy komu za­py­ta­nie, ta­kie a ta­kie miał od nie­go od­po­wie­dzi? Tego wnio­sku nie ro­zu­miem.

Za­da­je Ryx po­twarz pani Du­gru­moff, ale toż samo każ­dy zło­czyń­ca każ­de­mu świad­ko­wi za­dać po­tra­fi – a co wszyst­kim zło­czyń­com' słu­żyć może, to żad­ne­mu słu­żyć nie po­win­no. Nie pierw­szym p. Rys wy­na­leź­cą tego wy­bie­gu; już on był uży­ty, ale bez­sku­tecz­nie, w spra­wie dzi­siej­szej po­dob­nej, a wca­le prze­ciw­nie są­dzo­ny przez ksią­żę­cia mar­szał­ka Lu­bo­mir­skie­go któ­re­go roz­trop­ność i nie­ska­ży­tel­ność nie zga­sły jesz­cze w pa­mię­ci na­szej, a na któ­re­go śmier­ci jak wie­le tra­ci spra­wie­dli­wość, pra­wo i bez­pie­czeń­stwo pu­blicz­ne dzi­siaj to do­pie­ro uczuć się nam daje. Nie­ja­ki p… de Bol­lo, oskar­żo­ny przez dok­to­ra Mi­rem­bo, iż go na­ma­wiał na otru­cie p. Pa­tem­ze­na, za­dał te­muż Mi­rem­bo, iż on po­twarz na nie­go kła­dzie, nie tyl­ko w są­dzie, ale i w pry­wat­nych po­sie­dze­niach. Nie słu­chał tego nik­czem­ne­go za­rzu­tu Ksią­żę Mar­sza­łek, żeby zbrod­nia… ta­kiej wagi przy­tłu­mio­ną i bez­kar­ną nie zo­sta­ła, przy­pu­ścił Mi­rem­bo do świa­dec­twa, a p… de Bol­lo, po­nie­waż prze­ciw­ko nie­mu dru­gie­go świad­ka nie było, nie śmier­cią był, ale wy­gna­niem z kra­ju ka­ra­ny. Ten przy­kład, lubo tak do dzi­siej­sze­go na po­zór po­dob­ny, wiel­ka jed­nak mię­dzy nimi za­pa­da róż­ni­ca. P. Pa­tem­sen nie był ksią­żę­ciem Czar­to­ry­skim, a co naj­bar­dziej róż­ni­cę sta­no­wi, p… de Bol­lo nie był ka­mer­dy­ne­rem kró­lew­skim.

Że pani Du­gru­moff na wol­nym eg­za­mi­nie nie we wszyst­kich oko­licz­no­ściach sama się z sobą zgod­ną uka­za­ła; bio­rąc rzecz we­dług pra­wa, świa­dek przed przy­się­gą nie jest do po­wie­dze­nia praw­dy w są­dzie obo­wią­za­ny. Bio­rąc rzecz tę na ro­zum – nie to w dziw iść po­win­no komu, iż ona z sobą nie za­wsze jest zgod­na, ale to, iż ona bę­dąc ustaw­nie stra­szo­na, wi­dząc jak rze­czy idą i co ją cze­ka ła­two się do­my­śla­jąc, tego, co raz do­nio­sła, nie wy­prze się i nie od­wo­ła.

Zo­sta­je za­rzut ostat­ni i od dru­gich po­zor­niej­szy, a ten jest, że pani Du­gru­moff już po­dob­ne wie­ści fał­szy­wie roz­sie­wa­ła. Ale któż jej to za­da­je? Oto p. Ko­ma­rzew­ski i p. Ryx, któ­rzy, nim się sami oczysz­czą, in­nych ob­wi­niać pra­wa nie mają. Kie­dyż to jej oni za­da­ją? Oto wte­dy, kie­dy ich zbrod­nię wy­da­ła. Czyż tu słusz­niej ni­że­li p. Ryx, nie może p. Du­gru­moff ich się ku so­bie nie­na­wi­ścią bro­nić? czy­liż przez dwa lata nie mie­li tych wie­ści za fał­szy­we? czyż się dzi­siaj do­pie­ro fał­szy­wy­mi, czyż się dziś do­pie­ro wy­stęp­kiem sta­ły? czyż jest już do­wie­dzio­no, iż ona te wie­ści fał­szy­wie roz­sie­wa­ła? czyż świad­ko­wie p. Ryxa i p. Ko­ma­rzew­skie­go już są do świa­dec­twa przy­pusz­cze­ni? Spra­wa o ten za­rzut po spra­wie Kscia Ge­ne­ra­ła wnie­sio­na, żad­ne­go z nią nie ma­ją­ca związ­ku, po spra­wie Kscia Ge­ne­ra­ła są­dzo­ną być po­win­na. Jak­że ten za­rzut jesz­cze nie do­wie­dzio­ny w 6pra­wie Ksćia Ge­ne­ra­ła słu­żyć już może do wy­łą­cze­nia p. Du­gru­moff od świa­dec­twa? Je­że­li od­po­wie­dzą sę­dzio­wie, że sły­sze­li świad­ków w tej mie­rze na wol­nym eg­za­mi­nie, świad­ki nie­przy­się­głe do świa­dec­twa nie przy­pusz­czo­ne, do praw­dy nie obo­wią­za­ne, nic zna­czyć nie mogą. Tym spo­so­bem, po wy­słu­cha­niu p. Po­toc­kie­go, p. Tey­le­ra, pani Du­gru­moff, już by Ryx wi­sieć po­wi­nien, a prze­cie się to nie sta­ło ani się sta­nie po­dob­no.

Kie­dy przy­czy­ny wy­łą­cze­nia p. Du­gru­moff od świa­dec­twa w spra­wie kry­mi­nal­nej nie są praw­ne ani spra­wie­dli­we, coż my­ślić mamy o za­rzu­tach p. Tey­le­ro­wi i p. Po­toc­kie­mu czy­nio­nych? Za­da­je stro­na pierw­sze­mu, że jest ban­kru­tem. Od­po­wie­dzią, iż nim tu nie jest, są dwa skle­py an­giel­ski, od in­nych skle­pów te­goż ro­dza­ju bo­gat­sze; Że nim w An­glii nie był i że tam po so­bie do­brą sła­wę zo­sta­wił, świad­czą związ­ki, któ­re z kup­ca­mi tam­te­go kra­ju za­cho­wał, świad­czy przy­jaźń, któ­rą go za byt­no­ści swo­jej po­seł an­giel­ski za­szczy­cał, u któ­re­go po­sła wi­dy­wać tego Tey­le­ra i by­wać z nim na obia­dach sę­dziom na­wet nie­któ­rym zda­rza­ło się. Wy­rzu­ca stro­na te­muż Tey­le­ro­wi przy­się­gę ja­kie­goś Ham­pla prze­ciw­ko nie­mu o sfał­szo­wa­nie ku­piec­kich pa­pie­rów. Tę spra­wę Tey­ler był wy­grał; na­ka­zał był sąd, aby Ham­pel dzie­więć ty­się­cy czer­wo­nych zło­tych Tey­le­ro­wi za­pła­cił, i na­ka­zał ostat­nim de­kre­tem w tej spra­wie za­pa­dłym wiecz­ne mil­cze­nie stro­nom o wszyst­kich po­przed­ni­czych wie­ściach, sła­wę któ­re­go z nich ma­żą­cych. Ten de­kret wy­ję­ty był i przed są­dem pu­blicz­ni czy­ta­ny.

Czy­ni stro­na te­muż p. Tey­le­ro­wi i ra­zem p. Po­toc­kie­mu za­rzut, już p. Du­gru­moff uczy­nio­ny, iż są p. Ry­xo­wi nie­na­wi­sni i tej nie­na­wi­ści do­wo­dzi tym, że oni go oba wy­słu­cha­li i że Tey­ler, unie­sio­ny gnie­wem cno­ty prze­ciw­ko do­sły­sza­nej zbrod­ni, po­rwał go, wiódł z bro­nią przez uli­cę i zło­czyń­cą szu­bie­ni­cy god­nym na­zy­wał. Cóż to za śmiesz­ne do­wo­dy! Ta­ki­mi by na­wet i sę­dziom każ­dy zbro­dzień ka­ra­ny po­tra­fił za­da­wać nie­na­wiść.

Za­da­je mu jesz­cze stro­na, iż jest wspól­ni­kiem zbrod­ni p. Du­gru­moff i tym chce tego do­wo­dzić, iż on zmy­ślił list od Ks cia Ge­ne­ra­ła i dał go pani Du­gru­moff na zgu­bę Ryxa. Ale ja­każ może być zbrod­nia pani Du­gru­moff? Po­twarz na Ryxa wło­żo­na; cóż ma do tej po­twa­rzy list przez Tey­le­ra dany? jak ten list mógł gu­bić Ryxa i czy za do­wód prze­ciw nie­mu słu­żył? In­sze więc do po­ka­za­nia tego li­stu, któ­re­go się nie wy­pie­ra, mu­siał mieć p. Tey­ler po­bud­ki, a te sam ja­śnie i z rze­czy wy­ni­ka­ją­ce po­ka­zu­je.

Wie­dząc o przy­chyl­no­ści, któ­rą Ksżę Ge­ne­rał Tey­le­ra za­szczy­ca, pro­si­ła go p. Du­gru­moff, aby jej li­stu ja­kie­go od Kscia do sie­bie pi­sa­ne­go po­ży­czył na chwi­lę, a to, żeby mo­gła tym li­stem do­wieść p. Ko­ma­rzew­skie­mu i p, Ry­xo­wi, iż po­tra­fi-zna­leźć przy­stęp do Kscia Ge­ne­ra­ła i tak żeby mo­gła po­tem ży­cie jego wy­ja­wie­niem zbrod­ni za­bez­pie­czyć. Nie miał wte­dy ta­ko­we­go li­stu Tey­ler; na­le­ga­ła p. Du­gru­moff, żeby jej dał ja­kie­kol­wiek pi­smo an­giel­skie, któ­re ona przed nimi za list od nich żą­da­ny uda. Dał jej wte­dy pa­pier bez daty, bez pod­pi­su, bez na­śla­do­wa­nia cu­dzej ręki, któ­ry p. Ko­ma­rzew­ski wy­pi­sał i ka­zaw­szy go so­bie wy­tłu­ma­czyć, nic w nim zna­czą­ce­go nie zna­lazł. Ten pa­pier dla uczci­we­go za­mia­ru p. Du­gru­moff przez Tey­le­ra udzie­lo­ny, któ­ry nie tyl­ko nie był, ale być nie mógł koń­cem pod­stę­pu ja­kie­go pi­sa­ny, czyż może słu­żyć za przy­czy­nę do wy­łą­cze­nia od… świa­dec­twa czło­wie­ka, któ­re­go wia­ra nig­dy w ni­czym po­szla­ko­wa­ną… nie była, prze­ciw­ko zło­czyń­cy, któ­re­go całe ży­cie zda­je się być ostat­niej zbrod­ni jego do­wo­dem.

Przy­chodź­my te­raz do rze­czy, któ­ra naj­bar­dziej wszyst­kich ob­cho­dzi. Wi­dzę tu cie­ka­wość słusz­ną ca­łe­go na­ro­du; po­jąć on nie może, z ja­kiej przy­czy­ny od­rzu­co­ne było świa­dec­two męża, któ­re­go imię, któ­re­go oso­bi­ste cno­ty tak mu są do­brze zna­jo­me, któ­ry spra­wie­dli­wo­ści i pra­wa w oso­bie Kscia Bi­sku­pa Kra­kow­skie­go ob­ra­żo­nych tak gor­li­wie, tak śmia­ło, tak wy­mow­nie bro­nił, któ­re­go po­chwa­ły na ostat­nim sej­mie z ust sa­me­go kró­la sły­szeć się dały. W ja­kie za­dzi­wie­nie, w ja­kie zgor­sze­nie prze­mie­ni się ta cie­ka­wość, kie­dy bę­dzie wia­do­mo, iż p. Po­toc­ki uchy­lo­ny był od świa­dec­twa pod po­zo­rem po­kre­wień­stwa z Ks ciem Ge­ne­ra­łem, któ­re na­wet mię­dzy nimi nie za­cho­dzi: nie on, ale żona jego krew­ną jest Kscia Ge­ne­ra­ła; żad­na suk­ce­sja nie spa­da na nie­go po Ksciu Ge­ne­ra­le; nie o ma­ją­tek tu spra­wa, a w ta­kim tyl­ko ra­zie krew­nych od świa­dec­twa pra­wo wy­łą­cza i wy­raź­nie ostrze­ga, za­gra­dza­jąc temu co się dzi­siaj sta­ło, iż gdzie o po­czci­wość idzie, to jest w spra­wach kry­mi­nal­nych, tam i krew­ni do świa­dec­twa przy­pusz­cze­ni być mają.

Ale żad­ne wzglę­dy nie wstrzy­ma­ły sądu. Z bez­pie­czeń­stwa pu­blicz­ne­go czy­niąc ofia­rę bez­pie­czeń­stwa Ryxa, bez in­nej przy­czy­ny wszyst­kich świad­ków od­rzu­cił. Ksżę Ge­ne­rał, wi­dząc so­bie tym spo­so­bem do­wo­dy wy­dar­te, od­stą­pił od spra­wy. Nie on już prze­ciw­ko Ry­xo­wi, ale Ryx prze­ciw­ko nie­mu rzecz czy­ni; już na Ksciu Ge­ne­ra­le dwie kon­dem­na­ty sta­nę­ły, już kary nad p. Du­gru­moff, nad p. Tey­le­rem, nad p. Po­toc­kim wi­szą, a p. Ryxa i p. Ko­ma­rzew­skie­go nad­gro­dy cze­ka­ją. Na­ro­dzie, do ja­kiej już hań­by przy­sze­dłeś!

Tłu­mem ci­sną się my­śli, któ­re smut­kiem i trwo­gą ser­ce ści­ska­ją. Je­że­li tak zna­ko­mi­ty oby­wa­tel, któ­ry w ob­cych na­wet kra­jach wzglę­dy dla sie­bie znaj­du­je, w swo­im żad­nych zna­leźć nie po­tra­fił, je­że­li na nie­go złość się tar­gnę­ła zu­chwa­le, a mia­sto zbrod­ni cno­ta za to go­nio­ną i ka­ra­ną zo­sta­nie – cze­góż się ma spo­dzie­wać, a ra­czej cze­go się oba­wiać nie ma oby­wa­tel w spra­wie­dli­wo­ści rzą­du i w swo­jej nie­win­no­ści i uczci­wo­ści za­bez­pie­czo­ny, to jest nie ma­ją­cy za sobą, tyl­ko te rze­czy, któ­re tu dziś śmiech je­dy­nie i wzgar­dę ścią­gać zwy­kły?DO STA­NI­SŁA­WA AU­GU­STA

War­sza­wa 18 IV 1785

Au­to­graf znaj­du­je sięw Bi­blio­te­ce Czar­to­ry­skich, sygn. 847, s. 655–656. Druk. H. Bie­ge­le­isen, Li­sty, s. 46.

18 kwiet­nia 1785 Naj­ja­śniej­szy Pa­nie!

Ode­braw­szy roz­kaz Pań­ski, abym wy­mie­nił tych, któ­rzy li­sty moje, do WKM­ci pi­sa­ne, czy­ta­li, wi­nien je­stem dać tej rze­czy ob­ja­śnie­nie.

1-mo. Z JP. Mo­szyń­skim star­szym, bar­dzo mało ma­jąc won­czas zna­jo­mo­ści, by­łem od nie­go na po­ko­jach WKM­ci uści­ska­ny. Dzi­wią­ce­go się, skąd­by to przy­szło, na­uczył mię, iż czy­ta­jąc li­sty moje do WKM­ci (z któ­rych mi na pa­mięć przy­to­czył ka­wał­ki) wiel­ki dla mnie po­wziął sza­cu­nek. Ten kom­ple­ment przy­niósł mi wię­cej smut­ku nad we­se­le.

2-do. Kie­dy po dłu­gim roz­my­śla­niu osą­dzi­łem był, iż le­piej mieć upew­nio­ną su­kien­kę czar­ną ani­że­li żad­ną i na ten ko­niec ży­czy­łem so­bie wziąść mun­dur Jezu Chry­sta, dwa li­sty moje w tej oko­licz­no­ści pi­sa­ne do WKM­ci w ręku szam­be­la­na Woy­ny sam wi­dzia­łem i z nim ra­zem czy­ta­łem. 3-tio. U szam­be­la­na. Cor­ti­cel­le­go kil­ka­krot­nie wi­dzia­łem pi­sa­nia moje do WKM­ci, któ­re tego cza­sem były ro­dza­ju, że nie tyl­ko nikt inny, ale WKMć na­wet nig­dyś ich był czy­tać nie po­wi­nien. Te ostat­nie ro­zu­miem, iż się do WKM­ci na­zad wró­ci­ły, moim jed­nak by­ło­by pra­gnie­niem, aby kędy wiecz­nie zgi­nę­ły.

Sto­py Pań­skie z naj­głęb­szym ca­łu­jąc re­spek­tem, obie­cu­ję so­bie wkrót­ce to szczę­ście oso­bi­ście po­zy­skać, gdy będę miał ho­nor su­pli­ko­wać WKM­ci o do­zwo­le­nie mi przy­dłuż­sze­go wo­ja­żu.DO STA­NI­SŁA­WA AU­GU­STA

War­sza­wa 25 V 1785

Au­to­graf znaj­du­je się w Bi­blio­te­ce Czar­to­ry­skich, sygn. 847, s. 657–660. Data: „25 Maii 1785" –ręką kró­la. Przy ustę­pie o po­dró­ży do Wioch do­pi­sek ręką kró­la: „1000 ad mi­ni­mum”; przy ustę­pie o pen­sji od­bie­ra­nej z rąk Ba­stia­na – no­tat­ka na mar­gi­ne­sie ręką kró­la: „Cir­ci­ter pół­trze­cia ty­sią­ca czer­wo­nych zło­tych". Do li­sta do­łą­czo­ny, pi­sa­ny ręką – Trem­bec­kie­go, pro­jekt pi­sma kró­lew­skie­go, za­mie­nia­ją­cy mu pen­sję na ka­pi­tał (s. 661). Frag­men­ty ogło­sił H,Bie­ge­le­isen, Li­sty b. 417.

Mer­cre­di, 25 Maii 1785

Naj­ja­śniej­szy Pa­nie!

Po­sta­no­wi­łem był so­bie (i lu­bię po­sta­no­wień mo­ich do­trzy­my­wać), abym już aż do skoń­cze­nia wie­ku mego żad­ną WKM­ci nie fa­ty­go­wał proś­bą. Dziś jed­nak znaj­du­ję się pra­wie gwał­tem przy­nie­wo­lo­ny do no­wej im­por­tu­nii, a ra­czej do po­wtó­rze­nia sta­rych.

Wy­jazd mój do wód dla wy­ra­to­wa­nia zdro­wia odło­ży­łem aż do dnia 10 czerw­ca, czę­ścią dla spóź­nio­nej roku pory, czę­ścią dla in­nych oko­licz­no­ści, mię­dzy któ­ry­mi i am­ba­ra­su­ją­ce uczuć mi się dają.

Nie może być mi przy­jem­no za­trud­niać WKMć nik­czem­ny­mi drob­no­ścia­mi i od­kry­wać mój do­mo­wy nie­ład. De­mo­cri­ti pe­cus edit agel­los. Wy­znać ato­li ko­niecz­nie mu­szę, iż stan rze­czy mo­ich jest ta­ko­wy:

Kra­jew­skie­mu, któ­ry jest moim pod­skar­bim, pracz­ką, szwacz­ką, fry­ze­rem, kuch­mi­strzem i żad­nej li­te­ry nie zna­ją­cym bi­blio­te­ka­rzem, z ge­ne­ral­ne­go ra­chun­ku wi­nien je­stem duk. 123.

Do­ma­gal­skie­mu, ko­mor­ne­go, we­dług kon­trak­tu aż do ś. Mi­cha­ła, choć tu miesz­kać nie będę, przy­pa­da ode mnie duk. 69. Cze­ka­ją mię jesz­cze te nie­uchron­ne przed wy­jaz­dem eks­pen­sy: Li­be­ria już na­le­żą­ca się daw­niej. Dla mnie dwie albo trzy suk­nie gład­kie. Płaszcz.

Po­wóz, któ­re­go by w dro­dze i w mie­ście użyć moż­na. Na­stę­pu­je po­tem ta­ko­wy roz­chód: Po­dróż do Karls­ba­du. Po­dróż do Wied­nia.

Prze­mięsz­ki­wa­nie w Wied­niu świet­niej­sze. Po­dróż do Włoch albo po­wrót do Pol­ski. Na to i na zwy­kłe co­dzien­ne eks­pen­sy mam tyl­ko per­cep­ty od dnia pierw­sze­go czerw­ca duk. 45 na mie­siąc, gdyż pięć­set zło­tych, po­dług mego nie wiem, czy­li chwa­leb­ne­go zwy­cza­ju, aż do No­we­go Roku przeda­ne i zje­dzo­ne są. Do wyj­ścia więc z tych trud­no­ści nie wi­dzę in­ne­go spo­so­bu, jak tyl­ko udać się do ty­le­kroć do­świad­czo­nej ła­ski WKM­ci, któ­ra mię nig­dy w przy­krym nie opu­ści­ła ra­zie i su­pli­ko? wać przy sto­pach Pań­skich, abyś WKMć tę pen­sją, któ­rą z wspa­nia­łej szczo­dro­ty przez ręce Ba­stia­na czer­pa­no, od­ku­pić ode mnie ra­czył. Go­to­wi­zny nie po­trze­ba żad­nej, do­syć by mi było mieć do­ku­ment WKM­ci we­dług tu przy­łą­czo­nej ko­pii albo temu po­dob­ny. Ten do­ku­ment uczy­nił­by mi kre­dyt u któ­re­go z ban­kie­rów, a za­tem nie­unik­nio­nym te­raz wy­dat­kom do­star­czyć mógł­bym. Resz­tę zaś, gdy­bym kie­dyż­kol­wiek in­a­czej jak ku usłu­dze WKM­ci miał ob­ra­cać, zda­wa­ło­by mi się, że naj­cięż­sze świę­to­kradz­two po­peł­niam.
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: