Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

  • Empik Go W empik go

Listy z zaboru rosyjskiego. Serya 6-7 - ebook

Wydawnictwo:
Data wydania:
1 stycznia 2011
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(2w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Listy z zaboru rosyjskiego. Serya 6-7 - ebook

Klasyka na e-czytnik to kolekcja lektur szkolnych, klasyki literatury polskiej, europejskiej i amerykańskiej w formatach ePub i Mobi. Również miłośnicy filozofii, historii i literatury staropolskiej znajdą w niej wiele ciekawych tytułów.

Seria zawiera utwory najbardziej znanych pisarzy literatury polskiej i światowej, począwszy od Horacego, Balzaca, Dostojewskiego i Kafki, po Kiplinga, Jeffersona czy Prousta. Nie zabraknie w niej też pozycji mniej znanych, pióra pisarzy średniowiecznych oraz twórców z epoki renesansu i baroku.

Kategoria: Klasyka
Zabezpieczenie: brak
Rozmiar pliku: 283 KB

FRAGMENT KSIĄŻKI

I. WAR­SZA­WA, W PAŹ­DZIER­NI­KU 1897 R.

(CZAS UBIE­GŁY. – POD­RĘCZ­NI­KI DO NA­UKI JĘ­ZY­KA POL­SKIE­GO I KO­MI­SYE GIM­NA­ZY­AL­NE. – MO­DLI­TWA POL­SKA. – ROZ­KAZ CZERW­CO­WY. – ŚLEDZ­TWO W SPRA­WIE SZA­WEL­SKIEJ. – PO­MNIK DLA MU­RA­WIE­WA W WIL­NIE. – LICZ­BA STO DWA­DZIE­ŚCIA DZIE­WIĘĆ I ARYT­ME­TY­KA DZIEN­NI­KÓW RO­SYJ­SKICH.)

Od ostat­nie­go li­stu do No­wej Re­for­my w czew­cu r. b. sta­ło się w na­szem ży­ciu pu­blicz­nem wie­le złe­go i wie­le też w po­przed­nim sta­nie na gor­sze się zmie­ni­ło. Lek­ko­myśl­ność po­li­tycz­na, pro­wa­dzą­ca do za­przań­stwa na­ro­do­we­go, ca­łym sze­re­giem czy­nów i ob­ja­wów, obej­mo­wa­nych na­zwą "ru­chu ugo­do­we­go", wsą­czy­ła w spo­łe­czeń­stwo jad, któ­re­go skut­ki usil­ne tyl­ko prze­ciw­dzia­ła­nie pa­try­otycz­ne zo­bo­jęt­nić bę­dzie mo­gło. W War­sza­wie prze­by­li­śmy ist­ny pro­ces pa­to­lo­gicz­ny wi­ta­nia cara ro­syj­skie­go. W Wil­nie do­ży­li­śmy za­ło­że­nia fun­da­men­tów pod po­mnik Mu­ra­wie­wa, W Pe­ters­bur­gu "de­par­ta­ment ob­cych wy­znań" wsz­czął i to­czy jesz­cze wal­kę z me­tro­po­li­tą i jego kon­sy­sto­rzem o zło­trza­łych pro­bosz­czów miń­skich i na­bo­żeń­stwo do­dat­ko­we ro­syj­skie. W Bia­łej mie­li­śmy nowy pro­ces po­li­tycz­ny uni­tów. W Szaw­lach dy­rek­tor gim­na­zy­um nie chciał nic wie­dzieć o roz­ka­zie z 25-go czerw­ca, zmie­nia­ją­cym do­tych­cza­so­wy cha­rak­ter pań­stwo­wy mo­dli­twy szkol­nej na nowy, re­li­gij­ny – i tą nie­chę­cią swo­ją wy­wo­łał opór w mło­dzie­ży ka­to­lic­kiej. Na wid­no­krę­gu po­li­tycz­nym Kon­gre­sów­ki po wszyst­kich uro­czy­sto­ściach war­szaw­skich, za­le­d­wie car wy­je­chał, uka­zy­wać się za­czę­ły okól­ni­ki, przy­po­mi­na­ją­ce Po­la­kom, że i nadal trzy­ma­ni będą pod taką samą fe­ru­łą, jak i przed uro­czy­sto­ścia­mi, któ­re dla nich wła­śnie mia­ły być wiel­kim dzie­jo­wym, nową epo­kę roz­po­czy­na­ją­cym wy­pad­kem. Kil­ka­na­ście naj­now­szych roz­po­rzą­dzeń, po­par­tych for­mal­ną zmo­wą urzęd­ni­ków ro­syj­skich, któ­rzy zo­bo­wią­za­li się so­li­dar­nie nie zwa­żać na żad­ne tam nowe prą­dy i iść na­przód w msz­cze­niu – otwo­rzy­ło oczy wszyst­kim, nie­chcą­cym się do­bro­wol­nie za­śle­piać, na tę praw­dę, że rząd by­najm­niej nie my­śli się wy­rze­kać istot­ne­go, rdzen­ne­go swe­go pro­gra­ma­tu ob­je­di­nie­nia.

W gra­ni­cach tej za­sad­ni­czej dąż­no­ści wy­stą­pi­ły też, pod uśmie­rza­ją­cym wpły­wem cara i ks. Ime­re­tyń­skie­go, wska­zów­ki wol­niej­sze­go w pew­ne ści­śle okre­ślo­nej sfe­rze uci­sku. Od­tąd dzie­ci pol­skie będą mo­gły po pol­sku i po ka­to­lic­ku mo­dlić się w szko­le. Ję­zyk ro­do­wi­ty dziec­ka nie prze­sta­je być i nadal kop­ciusz­kiem, ję­zy­kiem cu­dzo­ziem­skim, wy­kła­da­nym tyl­ko dla "pra­gną­cych się uczyć", nie obo­wią­zu­ją­cym za­tem i nie wpły­wa­ją­cym na kwa­li­fi­ka­cye umy­sło­we ucznia; ale do na­uki tak upo­śle­dzo­ne­go ję­zy­ka umyśl­nie przez ku­ra­to­ryę po­usta­na­wia­ne ko­mi­sye przy gim­na­zy­ach z udzia­łem na­uczy­cie­li Po­la­ków, wska­za­ły już bądź same dzie­ła i zbio­ry na za­le­ce­nie za­słu­gu­ją­ce, bądź też za­sa­dy, ja­kich trzy­mać się wy­pa­da przy ukła­da­niu ksią­żek po­trzeb­nych. Cała czyn­ność, we­dle okól­ni­ka z 1 wrze­śnia (sta­re­go sty­lu), za­kre­ślo­na dla wszyst­kich gim­na­zy­ów Kró­le­stwa osta­tecz­nie do dnia 27 paź­dzier­ni­ka, wcho­dzi te­raz w dru­gą swą lu­na­cyę: w okres na­rad ko­mi­syi cen­tral­nej, w któ­rej głów­ną osią bę­dzie p. Ko­ła­kow­ski, b… lek­tor ję­zy­ka ro­syj­skie­go i b… re­dak­tor Warsz. Dniew­ni­ka. Dłu­gie to jesz­cze dro­gi, ma­now­ce i wer­te­py; ale osta­tecz­nie moż­na już prze­wi­dy­wać chwi­lę, w któ­rej Du­brow­skij po­grze­bion bę­dzie, a Gru­bec­koj wdep­tan w zie­mię, – i cho­ciaż umie­jęt­na myśl pe­da­go­gicz­na pol­ska nie wyj­dzie cało z ża­ren swje­dusz­czych ljic (wy­ra­że­nie owe­go okól­ni­ka) na­ro­do­wo­ści ro­syj­skiej, po­wo­ła­nych do ko­mi­syj gim­na­zy­al­nych, samo już wy­rzu­ce­nie śmie­ci, przy­wra­ca­jąc na­ucza­niu god­ność na­uki, wpły­nie do­dat­nio na pod­nie­sie­nie jego pod­mio­to­we­go i przed­mio­to­we­go po­zio­mu. Na po­rząd­ku dzien­nym znaj­du­ją się czy­tel­nie lu­do­we, za­pro­wa­dza­ne na pró­bę w gu­ber­nii war­szaw­skiej, czę­ścią przy urzę­dach gmin­nych, czę­ścią przy szko­łach lu­do­wych. Je­że­li dąż­ność po­li­tycz­na nie ska­zi tej in­sty­tu­cyi, do­pusz­cze­nie książ­ki pol­skiej tam, skąd ją do­tych­czas jak­by za­po­wie­trzo­ną wy­rzu­ca­no, może przy­nieść po­ży­tek spo­łecz­ny.

Na cze­le plu­sów cza­su ubie­głe­go po­sta­wio­no tu­taj mo­dli­twę szkol­ną. Roz­kaz wy­szły z wła­sne­go po­pę­du cara Mi­ko­ła­ja, wsku­tek skarg oby­wa­te­la żmudz­kie­go p. Mi­cha­ła Gie­dwoj­nia, za­pew­nia mło­dzie­ży od­ręb­ność na­bo­żeń­stwa i mo­dli­twy, od­po­wia­da­ją­cą od­ręb­no­ści na­ro­do­wo-wy­zna­nio­wej. Po­bud­ki to­le­ran­cyi re­li­gij­nej wy­star­cza­ją aż nad­to do wy­ja­śnie­nia ini­cy­aty­wy pra­wo­daw­czej i nie po­trze­ba, wzo­rem ugo­dow­ców, przy­pi­nać na niej kart­ki z na­pi­sem "sym­pa­tya dla Pol­ski". Wy­pa­dek sza­wel­ski zwró­cił uwa­gę Mi­ko­ła­ja II. na sa­mo­wol­ny spo­sób wy­ko­ny­wa­nia jego woli przez lu­dzi, któ­rzy, ma­jąc za­wsze do­stęp wol­ny do oso­by car­skiej, przy do­brych chę­ciach nie po­win­ni­by nig­dy mieć żad­nych wąt­pli­wo­ści co do tre­ści i my­śli prze­wod­niej no­wo­na­da­nych praw. – Po mi­ni­strze De­lia­no­wie, a zwłasz­cza po jego za­stęp­cy Anycz­ko­wie, dy­rek­to­rze de­par­ta­men­tu spraw ogól­nych mi­ni­ster­stwa oświe­ce­nia, do­brych chę­ci spo­dzie­wać się nie było moż­na; on sam do­wiódł jak­naj­gor­szych. Sa­mo­wol­ny do­da­tek do roz­ka­zu z 25 czerw­ca (st… sty­lu), gdy­by się był utrzy­mał, wy­two­rzył­by gnę­bią­cy pre­ju­dy­kat dla na­bo­żeń­stwa ka­to­lic­kie­go w szko­le, a na­wet i poza szko­łą. Za­słu­ga zni­we­cze­nia za­my­słów mi­ni­ste­ry­al­nych na­le­ży się księ­ciu Ime­re­tyń­skie­mu. W środ­ku wrze­śnia we­zwał on Do­bro­wol­skie­go, ów­cze­sne­go za­stęp­cę Li­gi­na, i na­ka­zał mu ro­ze­słać nowy okól­nik, od­wo­łu­ją­cy po­przed­ni (z owym bez­praw­nym do­dat­kiem) i wstrzy­mu­ją­cy od­ma­wia­nie mo­dli­twy szkol­nej aż do dal­sze­go roz­po­rzą­dze­nia. Do­bro­wol­ski usłu­chał, po­wo­łu­jąc na wstę­pie źró­dło po­le­ce­nia, żą­da­ny okól­nik ro­ze­słał, i o czyn­no­ści tej zdał ra­port mi­ni­stro­wi. Jed­no­cze­śnie z wy­da­niem Do­bro­wol­skie­mu roz­ka­zu po­wyż­sze – go, ks. Ime­re­tyń­ski na­pi­sał do mi­ni­stra De­lia­no­wa list, sta­wia­jąc spra­wę za­sad­ni­czo ze sta­no­wi­ska po­li­tycz­nych in­te­re­sów rzą­du w kra­ju z lud­no­ścią pol­ską i ka­to­lic­ką, a w li­ście tym za­gro­ził uda­niem się do sa­me­go cara. Po dłu­giej, nie­zwy­kłej w sto­sun­kach mię­dzy naj­wyż­szy­mi urzęd­ni­ka­mi zwło­ce, otrzy­mał od mi­ni­stra list gru­biań­ski, z wy­rzu­ta­mi, iż ksią­żę – swo­jem upie­ra­niem się przy woli pra­wo­daw­cy! – ni­we­czy owo­ce 27-let­nich tru­dów; ale on, mi­ni­ster, do ta­kie­go dzia­ła­nia ręki nie przy­ło­ży: zo­sta­nie wszyst­ko, jak było. Wte­dy ksią­żę na­pi­sał list do cara, ba­wią­ce­go pod­ów­czas w Darm­sta­dzie. Sku­tek nie za­wiódł. Za­raz po 15 paź­dzier­ni­ka na­de­szły do War­sza­wy aż trzy na­raz do­ku­men­ta, do­wo­dzą­ce za­nie­cha­nia opo­ru mi­ni­ste­ry­al­ne­go prze­ciw­ko woli car­skiej. Od­tąd już chy­ba prze­szkód z Pe­ters­bur­ga, sta­wia­nych w imię pa­try­oty­zmu ro­syj­skie­go – nie bę­dzie. Bied­ny ten pa­try­otyzm, któ­ry tyl­ko cu­dzą krzyw­dą żyć umie, a z re­li­gii stru­że so­bie na­rzę­dzia po­li­ty­ki!

Wy­pro­wa­dze­nie spra­wy na rów­ną dro­gę po­zwo­li­ło już ją roz­wią­zać; ale tu duch ludz­ko­ści i siła urzę­do­wej woli, z ja­kie­mi ks. Ime­re­tyń­ski prze­ła­mać zdo­łał opór mi­ni­ster­stwa pe­ter­bur­skie­go, wy­po­wie­dzia­ły mu po­słu­szeń­stwo, a może i on sam je od sie­bie ode­gnał. Za­miast zwró­cić się wprost do ar­cy­bi­sku­pa z żą­da­niem for­mu­ły mo­dli­twy ka­to­lic­kiej, za­pro­po­no­wa­no od sie­bie for­mu­łę, wpro­wa­dza­ją­cą do daw­niej­szej, ogól­nej, po ro­syj­sku od­ma­wia­nej, obcy jej ży­wioł po­li­tycz­ny. Ma to być tekst wi­leń­ski, za­le­co­ny przez me­tro­po­li­tę Ko­złow­skie­go. Pod­upa­dły już bar­dzo na zdro­wiu, po­zba­wio­ny ener­gii, ar­cy­bi­skup war­szaw­ski za­nie­dbał wła­snej ini­cy­aty­wy, póki na nią był czas, a za­sko­czo­ny ini­cy­aty­wa stro­ny prze­ciw­nej, przy­jął in cru­do wszyst­ko, co mu za­pro­po­no­wa­no. Po­nie­waż po wy­pad­kach ko­rzyst­nych dla sie­bie rząd ro­syj­ski w Kró­le­stwie za­wsze wła­dzę me­tro­po­li­tal­ną ar­cy­bi­sku­pa za rze­czy­wi­stą uzna­je, prze­to i nowa mo­dli­twa, za­pro­po­no­wa­na przez ku­ra­to­ryę (już po po­wro­cie p. Li­gi­na) w dwóch od­mia­nach, – po­wyż­szej i uło­żo­nej w la­tach 1867/9 przez Fe­lik­sa Je­zier­skie­go, li­te­ra­ta pol­skie­go i ru­sy­fi­ka­to­ra Po­la­ków, – ale z za­le­co­nym wy­bo­rem jed­nej, a przy­ję­ta przez ks. Po­pie­la, sta­je się obo­wią­zu­ją­cą w ca­łem Kró­le­stwie. Urzę­dow­nie jesz­cze jej nie wpro­wa­dzo­no.

Za­po­wie­dzia­ne te­le­gra­ficz­ne śledz­two w spra­wie sza­wel­skiej do­tych­czas nie wy­da­ło jesz­cze ani do­dat­nich, ani ujem­nych skut­ków. P. Ła­ty­szew, urzęd­nik do szcze­gól­nych po­le­ceń w mi­ni­ste­ry­um oświa­ty, przy­je­chał na miej­sce dnia 5 paźdz. i przez dwa dni pro­wa­dził ba­da­nia roz­po­czę­te za­raz po przy­jeź­dzie. Pierw­sze­go dnia prze­słu­chi­wał osob­no dy­rek­to­ra Rub­ce­wa i in­spek­to­ra Kah­la, osob­no na­uczy­cie­li. Na­uczy­cie­lom za­po­wie­dział, żeby się ni­cze­go nie lę­ka­li i mó­wi­li tyl­ko praw­dę. Za­nio­sło się na coś po­waż­ne­go, a nie na zwy­kłe śledz­two ro­syj­skie; ale skoń­czy­ło się wszyst­ko, jak naj­zwy­klej koń­czy się w Ro­syi: zro­bio­no praw­dę. Dru­gie­go dnia (6-go paźdz.) mis­sus do­mi­ni­cus pod­dał ba­da­niu pre­fek­ta (na Li­twie "ka­pe­lan"), ks.

Ry­mej­kę. Ksiądz opo­wie­dział wszyst­ko, co się sta­ło w dniu 1-go wrze­śnia, a co zga­dza się w zu­peł­no­ści z wer­syą li­stu w No­wej Re­for­mie, w pierw­szej po­ło­wie wrze­śnia o wy­da­rze­niu sza­wel­skiem. Ła­ty­szew, przed któ­rym już dy­rek­tor, in­spek­tor i na­uczy­cie­le mie­li czas wy­przeć się wszyst­kie­go, wi­dząc zmą­co­ne swe szy­ki, ofuk­nął księ­dza:

"Kak wy osmie­li­wa­je­teś pe­red ji­ko­no­ju i pe­red por­tre­tom go­su­dar­ja i pe­re­dom­no­ju, po­slan­ni­kom min­ji­stra, pro­izno­sjit' ta­ka­ja me­rzo­sti?" (Jak pan śmiesz przed ob­ra­zem świę­tym, przed por­tre­tem N. Pana i przedem­ną, przy­da­nym przez mi­ni­stra, wy­ma­wiać ta­kie szka­ra­dzień­stwa!).

Ks. Ry­mej­ko od­parł, że je­śli w tej spra­wie są ja­ko­we mie­rzo­sti, to nie on ich się do­pu­ścił. Nad­zwy­czaj­ny ko­mi­sarz we­zwał po­now­nie dy­rek­to­ra. Ten w dniu 1 wrze­śnia rze­czy­wi­ście tak, jak to ze­zna­wał ks. Ru­mej­ko, wo­łał na uczniów ocze­ku­ją­cych na ko­ry­ta­rzu na ukoń­cze­nie na­bo­żeń­stwa pra­wo­sław­ne­go przez popa Try­pol­skie­go w auli:

– "Ja was wsiech stie­ru s lji­ca ze­ml­ji wmje­stje s ksen­dzom wa­szym i s rjim­skjim pa­poj"; ale przed Ła­ty­sze­wem wy­parł się tego i na pierw­szem i na dru­giem ba­da­niu; na­tem na­wet za­klął się na wszel­kie świę­to­ści – no, i nie uto­nął. Ła­ty­szew wo­bec dwu sprzecz­nych ze­znań zwró­cił się do mło­dzie­ży. Po­dob­nie jak na­uczy­cie­li za­chę­cił i uczniów do mó­wie­nia praw­dy; ale po ta­kim wstę­pie, za­po­wia­da­ją­cym po­waż­ne skon­tro­lo­wa­nie ze­znań dy­rek­to­ra, skrę­cił młyn­ka i ba­dał mło­dzież już tyl­ko na jed­nym punk­cie: czy są za­do­wo­le­ni z dy­rek­to­ra, a je­że­li mają jaki żal, to do kogo? Ucznio­wie na dy­rek­to­ra nie po­wie­dzie­li nic; oskar­ża­li tyl­ko o nie­spra­wie­dli­wość na­uczy­cie­li, zwłasz­cza Fran­kie­go i Ko­złow­skie­go, któ­ry ma być z wszyst­kich naj­gor­szym. Za­mil­cze­nie o dy­rek­to­rze wy­star­czy­ło ko­mi­sa­rzo­wi do wnio­sku, że sko­ro dy­rek­tor nie do­zna­je nie­chę­ci ze stro­ny mło­dzie­ży, nie mógł za­tem i wrzesz­czeć na nią w dniu 1 wrze­śnia tak, jak rze­czy­wi­ście wrzesz­czał.

Dla więk­szej de­ko­ra­cyi ów p. Ła­ty­szew we­zwał przed try­bu­nał swój i opi­nię pu­blicz­ną, ale wy­bra­ną przez sa­me­go dy­rek­to­ra: nie­ja­kie­go Hry­ce­wi­cza i Le­gej­kę. Pierw­szy z nich jest obroń­cą są­do­wym bez prak­ty­ki, czło­wie­kiem nie­speł­na ro­zu­mu, a przy­tem zna­nym ze złe­go cha­rak­te­ru. Chło­po­man oże­nio­ny z chłop­ką, ma on dy­plom uni­wer­sy­te­tu pe­ters­bur­skie­go, ale nie­ma zgo­ła uni­wer­sy­tec­kie­go wy­kształ­ce­nia. Brak wszel­kich za­sad mo­ral­nych łą­czy Hry­ce­wicz z ciem­no­tą zu­peł­ną w rze­czach spo­łecz­nych i lgnie­niem do siły, do tych, co ją mają i wy­wie­ra­ją. On to jest au­to­rem słyn­ne­go li­stu do No­wo­je Wre­mia o wy­da­rze­niu sza­wel­skiem, zbi­ja­ją­ce­go pier­wot­ne a zu­peł­nie wia­ro­god­ne do­nie­sie­nie St. Pe­ter­burg­skjich Wje­do­mo­sti. Taki czło­wiek był dla p. Ła­ty­sze­wa – opi­nią pu­blicz­ną. Na­wet na pra­wo­sław­nych wy­bór ta­kie­go sub­jek­tum spra­wił jak naj­gor­sze wra­że­nie. Ja­kie są wnio­ski osta­tecz­ne p. Ła­ty­sze­wa? Do­tych­czas ich w roz­po­rzą­dze­niach mi­ni­ste­ry­al­nych nie wi­dać. Ks. Ru­mej­ko po daw­ne­mu pro­wa­dzi wy­kład re­li­gii, dy­rek­tor po daw­ne­mu dy­rek­to­ru­je i w gro­nie na­uczy­ciel­skiem rów­nież żad­nej nie ma zmia­ny.

Za­targ rzą­du z ka­te­drą me­tro­po­li­tal­ną mo­hy­lew­ską jesz­cze się nie skoń­czył. Po­pie­ra­ny przez rząd ks. Woj­czyń­ski, pro­boszcz w Be­re­zy­nie, je­den z rzad­kich ty­pów znik­czem­nie­nia i cy­ni­zmu – trwa wciąż w opo­rze prze­ciw­ko swej zwierzch­no­ści, a ks. Si­mo­no­wi rząd cią­gle jesz­cze wstrzy­mu­je wy­świę­ce­nie na bi­sku­pa płoc­kie­go. P. Mo­so­łow, dy­rek­tor de­par­ta­men­tu po­li­cyi, czu­wa­ją­cy nad du­cho­wień­stwem pra­wo­sław­nem, parę ty­go­dni temu ode­zwał się, że gdy­by to było w in­nych cza­sach, ks. Si­mon nie unik­nął­by wy­wie­zie­nia. (I rze­czy­wi­ście go wy­wie­zio­no do Ode­ssy. Przyp. Red.) Ja­kiż jest jego wy­stę­pek? Oto w le­cie r. b. żar­li­wy ten ka­płan, do­bry pe­da­gog i su­ro­wy zwierzch­nik du­cho­wień­stwa, za­stę­pu­jąc ar­cy­bi­sku­pa Ko­złow­skie­go, wy­dał okól­nik do ar­chi­dy­ece­zyi, na­ka­zu­ją­cy przy­wró­cić na­bo­żeń­stwa do­dat­ko­we w ję­zy­ku pol­skim tam, skąd je księ­ża nie­wier­ni ko­ścio­ło­wi, idą­cy za Ży­liń­skim, a sma­ro­wa­ni mio­dem wyż­szych pen­syj przez rząd, sa­mo­wol­nie, wbrew pa­ra­fia­nom, po­zno­si­li. Ks. Woj­czyń­ski jest jed­nym z do­gni­wa­ją­cych jesz­cze po­two­rów ka­płań­stwa pol­skie­go na Li­twie. Nie Li­twa go wy­da­ła. Nie, po­cho­dzi on z Kró­le­stwa. Za rzą­dów ks. Po­pie­la po roku 1863 był w dy­ece­zyi płoc­kiej. Za nie­mo­ral­ność i nie­po­słu­szeń­stwo kon­sy­storz bi­sku­pi mu­siał mu od­jąć be­ne­fi­cium i of­fi­cium i znać go mógł już tyl­ko jako de­me­ry­ta. Rząd ro­syj­ski pięt­na ta­kie­go wy­ci­skać po roku 1863 nie po­zwa­lał: wie­dział, że zły ksiądz pol­ski bę­dzie do­brem na­rzę­dziem ro­syj­skiem. Ks. Woj­czyń­ski jed­nak­że po­sa­dy żad­nej w dy­ece­zyi płoc­kiej wię­cej już nie otrzy­mał i po­szedł szu­kać szczę­ścia na Li­twę, gdzie wła­śnie gra­so­wa­ły wy­rod­ki i gdzie sro­ży­ło się prze­śla­do­wa­nie ka­to­li­cy­zmu, pol­skie­go ka­to­li­cy­zmu, je­dy­ne­go, na jaki za­rów­no lo­gi­ka, jak i rze­czy­wi­stość po­zwa­la. Zro­bił wkrót­ce ka­ry­erę, – jako ksiądz gor­szą­cem ży­ciem swo­jem do­ra­bia­ją­cy się oby­wa­tel­stwa lu­pa­na­rów i szyn­kow­ni. Ta­kich wła­śnie po­trze­bo­wa­ła – i ta­kich jesz­cze i dziś nie wy­rze­ka się wiel­ka idea ro­syj­ska na Li­twie, a naj­le­piej tego do­wo­dzi za­targ rzą­du ro­syj­skie­go z me­tro­po­li­tą mo­hy­lew­skim.

Ks. su­fra­gan, za­stę­pu­ją­cy me­tro­po­li­tę, w okól­ni­ku swo­im po­wo­łał się na brak za­rów­no ka­no­nów, jak i roz­po­rzą­dzeń wła­dzy świec­kiej i wy­ka­zał ja­sno, że bez­pra­wie, pod­trzy­my­wa­ne do tej chwi­li przez po­li­cyę, było czy­nem sa­mo­wo­li, roz­zu­chwa­lo­nej po­bła­ża­niem i obiet­ni­ca­mi rzą­do­we­mi. Ukaz z dnia 15 grud­nia 1869 r., na któ­ry się po­wo­ły­wa­no, po­zwa­lał tyl­ko ję­zyk ro­syj­ski wpro­wa­dzić do ko­ścio­ła ka­to­lic­kie­go, da­wał księ­dzu wy­stęp­ne­mu i ad­mi­ni­stra­cyi pra­wo orze­ka­nia, iż sami pa­ra­fia­nie do­po­mi­na­ją się ro­syj­skie­go na­bo­żeń­stwa; ale li­te­ral­nie na­bo­żeń­stwa pol­skie­go ro­syj­skiem za­stą­pić nie śmiał. Ks. Si­mon za­tem miał wszel­kie pra­wo na­wet wo­bec władz świec­kich ło­trow­stwo jako sa­mo­wo­lę oso­bi­stą ukró­cić. Tym­cza­sem p. Mo­so­łow za­żą­dał od nie­go od­wo­ła­nia okól­ni­ka. Ks. Si­mon się oparł; po­wró­cił ks. Ko­złow­ski i oparł się tak­że. Spra­wę ob­cią­ży­ło zaj­ście na miej­scu w sa­mej Be­re­zy­nie. Kie­dy ks. Woj­czyń­ski ze stop­ni oł­ta­rza uspra­wie­dli­wiał opór prze­ciw swej wła­dzy pra­wo­wi­tej i prze­ciw pra­wu ży­cia ko­ściel­ne­go, lud, znie­cier­pli­wio­ny dłu­gim uci­skiem, oto­czył go, wziął po­śród sie­bie i pcha­jąc ku drzwiom, spo­koj­nie, bez ha­ła­su wy­pchnął go z ko­ścio­ła – gdzie nie dla ta­kich, jak on, miej­sce przy oł­ta­rzach.

Na co nie od­wa­żo­no się po śmier­ci Mu­ra­wie­wa, co za Alek­san­dra III pod­ję­to, ale wsku­tek roz­kra­dze­nia fun­du­szów w mro­ku po­żą­dań ta­jem­nych ukryć mu­sia­no, to speł­ni­ło się w trze­cim już roku pa­no­wa­nia tego sa­me­go Mi­ko­ła­ja II, któ­ry z po­bu­dek spra­wie­dli­wo­ści dla za­tar­cia krzyw­dy zniósł dnia 27 mar­ca (st… st.) r.b… kon­try­bu­cyę mu­ra­wie­wow­ską na Li­twie: w Wil­nie sta­je po­mnik okrut­ni­ka. Te­raz już Ro­sya po­zby­wa się wszel­kie­go wsty­du, któ­ry ją za Alek­san­dra II jesz­cze krę­po­wał. Mor­der­ca i roz­bój­nik, po­gar­dą świa­ta ca­łe­go okry­wa­ny pod­czas swej dzia­łal­no­ści, uwiecz­nio­ny w ilu­stra­cy­ach eu­ro­pej­skich z py­skiem bul­do­ga, – któ­ry miał rze­czy­wi­ście (Ma­tej­ko go uszla­chet­nił, jak wszyst­ko, cze­go się do­tknął), sprze­da­wa­ny na uli­cach Lon­dy­nu z hań­bią­ce­mi pod­pi­sa­mi przez roz­no­si­cie­li ga­zet, wy­krzy­ku­ją­cych imię, pod ja­kiem po­szedł do pie­kieł – ten wy­rzu­tek ludz­ko­ści bę­dzie miał po­sąg, unie­śmier­tel­nia­ją­cy go wi­do­mie w tem sa­mem Wil­nie, któ­re było głów­nem jego dzia­łal­no­ści ogni­skiem i naj­bliż­szą jego ofia­rą. Je­że­li po­trze­ba do­wo­du, na jak ni­skim jesz­cze stop­niu stoi w Ro­syi opi­nia pu­blicz­na, jak da­le­ce we wza­jem­nem prze­ni­ka­niu się w du­cho­wej dy­fu­zyi, sta­no­wią­cej o kul­tu­rze na­ro­du i ludz­ko­ści, Ro­sy­anin – Mo­skal jest jesz­cze wszyst­kiem, a czło­wiek – pra­wie ni­czem – mgłą, opa­rem, złu­dze­niem: do­wód taki daje za­cho­wa­nie się pra­sy ro­syj­skiej pod­czas opraw­cze­go ob­rzę­du za­ło­że­nia fun­da­men­tów pod po­mnik dnia 15 paź­dzier­ni­ka. Nie dziw­ne­go, że Mo­skow­ski­ja Wje­do­mo­stji na­zwa­ły go ol­brzy­mem (gi­gant), wiel­kim mę­żem sta­nu, przy­świe­ca­ją­cym po­tom­no­ści, że imię okrut­ni­ka zdar­ły z nie­go, a wtło­czy­ły na jego ofia­ry; ale, że i ks. Uchtom­ski przy­znał, iż na­sta­je epo­ka, w któ­rej "po­trze­ba­wie­szać"– tego bez po­dzi­wu przy­jąć nie po­dob­na. Ksią­żę zresz­tą za­czy­na się już dys­kret­nie wy­co­fy­wać: gło­si, że i dla nie­go asy­mi­la­cya Po­la­ków jest ce­lem; tyl­ko on do tego celu chce in­nych ob­cę­gów.

Wni­kać w treść tych hym­nów, któ­re Ro­sya te­raz dla Wie­sza­te­la swe­go wy­śpie­wa­ła, – za­po­mi­na­jąc na­wet w naj­lep­szych swych or­ga­nach o pod­łej roli, jaką Mu­ra­wiew w roku 1865 ode­grał – nie my­śli­my. Po­lak nie po­trze­bu­je na­uki, a Ro­sy­anin jej nie przyj­mie. Je­den tyl­ko punkt: o skrom­nej licz­bie ofiar, a więc i względ­nej ła­god­no­ści Mu­ra­wie­wa umy­słom pol­skim wy­ja­śnić wy­pa­da. Pra­sa ro­syj­ska na pod­sta­wie no­tat­ki, ogło­szo­nej już w roku 1881, po­da­je ogól­ną licz­bę stra­co­nych przez kata Li­twy na 129, try­um­fu­jąc przy tem, że w jed­nej tyl­ko gu­ber­nii Kró­le­stwa stra­co­no wię­cej, niż na Li­twie ca­łej. Ten ich try­umf jest i na­szym: do­wia­du­je­my się od nich sa­mych, że licz­ba sa­mych tyl­ko za­bi­tych przez spra­wie­dli­wość ro­syj­ską w Kró­le­stwie w la­tach 1863/5 do­szła do ja­kich sied­miu­set, kie­dy spi­sy ukła­da­ne z jaw­nych wy­ka­zów urzę­do­wych da­wa­ły do­tych­czas ogól­ną sumę, nie do­cho­dzą­cą na­wet do trzy­stu. Dla sa­mej Li­twy licz­ba 129, gdy­by na­wet praw­dzi­wą się oka­za­ła, gdy­by nią ob­ję­te już były wszyst­kie przez Mu­ra­wie­wa pod­pi­sa­ne wy­ro­ki śmier­ci, da­le­ką by­ła­by jesz­cze od licz­by ofiar, nie z bro­nią w ręku, na pla­cu boju po­le­głych, ale w bez­bron­no­ści za­mor­do­wa­nych. Mu­ra­wiew zmniej­szał i so­bie i pod­wła­dym swo­im licz­bę prze­zna­czo­nych na stra­ce­nie za­po­mo­cą pra­wa przez na­ka­zy­wa­nie tę­pie­nie ca­łe­mi gro­ma­da­mi, do­raź­nie, w chwi­li spo­tka­nia, bez boju.

Okól­nik mu­ra­wie­wow­ski za­le­ca­ją­cy do na­śla­do­wa­nia roz­po­rzą­dze­nie ko­men­dan­ta dy­na­bur­skie­go, Dło­tow­skij'ego, a wy­da­ny wkrót­ce po ob­ję­ciu krwa­we­go urzę­du, na­ka­zał po­wstań­ców spo­ty­ka­nych tę­pić na miej­scu.
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: