- W empik go
Lord Byron, jego żywot i dzieła - ebook
Lord Byron, jego żywot i dzieła - ebook
Klasyka na e-czytnik to kolekcja lektur szkolnych, klasyki literatury polskiej, europejskiej i amerykańskiej w formatach ePub i Mobi. Również miłośnicy filozofii, historii i literatury staropolskiej znajdą w niej wiele ciekawych tytułów.
Seria zawiera utwory najbardziej znanych pisarzy literatury polskiej i światowej, począwszy od Horacego, Balzaca, Dostojewskiego i Kafki, po Kiplinga, Jeffersona czy Prousta. Nie zabraknie w niej też pozycji mniej znanych, pióra pisarzy średniowiecznych oraz twórców z epoki renesansu i baroku.
Kategoria: | Klasyka |
Zabezpieczenie: | brak |
Rozmiar pliku: | 207 KB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
A. Wrzesień.
Warszawa
Nakładem i drukiem M. Arcta
1905
Дозволено Цензурою
Варшава, 8 Mapтa 1904 года.
Jerzy Noel Gordon lord Byron (Bajron) – nie bez słuszności nazwany został Napoleonem poezyi XIX w. Obaj ci wielcy ludzie, każdy w innej dziedzinie, zaciężyli nad swojem stuleciem, a wpływy ich aż do dnia dzisiejszego nie przestają oddziaływać. Zarówno Byron jak i Napoleon są dziećmi wielkiej rewolucyi francuzkiej: z niej wychodzą i wcielają pewne jej ideały.
Jednak stanowisko ich względem niej jest różne, choć nie pozbawione stycznych. Napoleon był pierwiastkowo wcieleniem samej rewolucyi, ale później ją opanował i na swoją korzyść wyzyskał. Byron kochał jej zasady – streszczone w wyrazie: wolność, ale nienawidził jej wyniku – mieszczańskiego ustroju nowych społeczeństw, opanowania świata przez elementy niższe, ograniczone, obłudne.
Należy zapamiętać to stanowisko bajronowskie w stosunku do kultury, gdyż ono nam wyjaśni wiele rzeczy w dziełach i czynach Byrona; wolność rozumiał Byron nie jako pierwiastek polityczny, ale jako żywioł przyrodzony ducha ludzkiego, jako twórczą siłę natury. Dlatego kochał on ludy półcywilizowane, gdzie ideja wolności nie stała się paragrafem prawnym. Jest w tem pokrewieństwo z pomysłami Jana Jakóba Rousseau, z jego ideją powrotu do natury.
Ponieważ we wszystkich zjawiskach świata kryje się utajona sprzeczność, więc też idealne, żywiołowe pomysły filozofa genewskiego przetworzyły się w pisaną konstytucyę francuzką; tę to sprzeczność czuł Byron – i ona była częściowo źródłem jego wewnętrznych sprzeczności. Okazało się bowiem, że indywiduum, jednostka ludzka–w imieniu której toczyła się cała ta walka, znalazła się nagle na nowo spętana tysiącem warunków nowego społeczeństwa.
W imieniu jednostki Byron wystąpił do walki z całym światem – i była w tej walce wielka analogia z walką, toczoną przez Napoleona. Napoleon walczył w świecie fizycznym; Byron w krainie ducha. Byli to bojownicy zdobywcy, w których jakimś cudem przechował się geniusz pierwotnego człowieka, nie nadwerężony przez kulturę, pełny odwagi i stanowczości, bezwzględny i samolubny, zamknięty w granicach swojej własnej osoby – i, jako taki, rozwinięty w sobie do najwyższej doskonałości i potęgi. – Obaj wykazali, co osiągnąć może jednostka, o ile rozwinie siebie samą bezwzględnie, o ile wyzwoli się z więzów życia codziennego.
I Napoleon i Byron jako jednostki wyzwolone – zdobyli sobie korony monarsze – jeden na tronie Francyi, drugi na tronie poezyi.
Byron – jako władca dusz człowieczych, na długie lata narzucił ludzkości pewien typ bohaterski, którym jest on sam – pod postacią swoich figur poetyckich – Czajld-Harolda, Giaura, Korsarza, Lary, Kaina, Manfreda, Don Juana.
Zamknięty w sobie Byron znał właściwie tylko siebie – i siebie tylko malował. Ale w taki sposób postawiwszy zadanie poezyi (więc życia) – wskazał każdemu człowiekowi jako zadanie życia – rozwijanie samego siebie: zda się, jakoby mówił do wszystkich ludzi, aby dążyli do wyzwolenia swego ducha z więzów czasu, otoczenia, społeczności.
Jest to zasada indywidualizmu (osobnikowości), która w piśmiennictwie przezwaną została romantyzmem.
Byron zatem zapoczątkował jednocześnie trzy rzeczy: 1) poezyę romantyczną; 2) indywidualizm w sztuce i w życiu; 3) pewien typ ludzki, który nazwiemy Czajld-Haroldem, od imienia pierwszego bohatera jego poezyi.
Wszystkie te zjawiska trwają do naszych czasów. Pomimo różnych wahań (realizm, naturalizm, parnas, symbolizm) – poezya aż do naszych czasów jest romantyczną. Zasada indywidualizmu – pomimo licznych zaprzeczeń ze strony tych, którzy na pierwszem miejscu stawiają interesa gromady t… j… społeczności, rozwija się nieustannie i kończy (a właściwie nie kończy) na anarchizmie Fryderyka Nietzschego. Typ Czajld-Harolda odnajdziemy w tysiącznych bohaterach powieści i dramatów nowożytnych aż do Płoszowskiego w "Bez dogmatu".
Jeżeli więc Macaulay powiada, że Byron jest początkiem, środkiem i końcem poezyi bajronicznej, to ma słuszność tylko względną. O ile bajronizm jest naśladowaniem Byrona, o tyle jest martwo urodzony i niema go poza samym twórcą tej formy. O ile jednak bajronizm nazwiemy poezyę taką, której podstawę stanowi zamknięta i samej sobie oddana wyzwolona jaźń ludzka – o tyle cała niemal poezya XIX w. jest poezyą bajroniczną. – Jeżeli więc historyę minionego stulecia aż do naszych czasów zasłania olbrzymia postać Napoleona, to poezya tego wieku stoi aż dotąd w znacznej mierze w znaku Byrona.
* * *
Byron urodził się d. 22 stycznia 1788 r. w Londynie. W życiorysach Byrona zazwyczaj podaje się niektóre szczegóły o jego przodkach, gdyż była to rodzina starożytna i od kilku pokoleń znana w dziejach Anglii. Gwałtowne, dzikie i awanturnicze charaktery Byronów istotnie mogą w pewnym stopniu wyjaśniać naturę genialnego poety: czy jednak rozwiązuje to zagadkę jego geniuszu, zdaje mi się rzeczą, wątpliwą.
Protoplasta rodu, Randolf de Burun, przybył do Anglii razem z Wilhelmem Zdobywcą – w gromadzie normandzkich rozbójników morskich.
W r. 1643 John Byron otrzymał od Karola I tytuł barona i para Anglii.
Wuj cioteczny poety William Byron słynął jako awanturnik, znany z okrucieństwa i nieokiełzany w charakterze. Zabił on w pojedynku bez świadków krewniaka swego Chawortha; zwano go powszechnie "waryatem". Brat Williama Jack, zwany Foul – weather (t… j… niepogoda, zawierucha), był to odważny i nieszczęśliwy marynarz. Ani jednej wyprawy nie odbył bez burzy, rozbicia okrętu i t… d.: stąd jego przezwisko. W jednej z takich wypraw wzięty został do niewoli przez portugalczyków w Brazylii; po kilku latach powrócił do Anglii, gdzie wydał opis swoich przygód, budząc niemałe wrażenie.
Nasz wielki poeta lubił się porównywać do swego wuja ciotecznego Jacka, którego dzieje nieszczęśliwe czytał ze łzami w oczach.
Ojciec poety, Jack, był to człowiek bez charakteru, niemoralny i próżny; marnotrawny i wiecznie obciążony długami, żył szeroko i dwukrotnem małżeństwem uratował się od bankructwa. Porwawszy żonę lorda Carmatain, ożenił się z nią i wkrótce majątek jej stracił; żył z nią źle i doprowadził ją do śmierci. Owocem tego małżeństwa była Augusta, znana później jako miłująca siostra poety.
W r. 1795 Jack powtórnie się ożenił z Katarzyną Gordon, która po kądzieli pochodziła od Jakóba I szkockiego. Majątek Gordonówny był jednak niewielki i Jack w niedługim czasie zmarnował go prawie całkowicie. Rozeszli się też wkrótce, i ojciec Byrona umarł w roku 1791.
Dwuletni Jerzy Noel pozostał sam z matką na świecie. Matka jego była to kobieta w gruncie rzeczy dobra, ale nie – mniej gwałtowna i nieopętana w charakterze, jak ojciec. Była to – jakbyśmy dziś nazwali – histeryczka; miewała napady gniewu tak wściekłego, że tłukła i rozbijała wszystko, co miała pod ręką,. Pomiędzy matką a synem bywały sceny okropne: raz rzuciła w niego krzesłem tak, że nogę mu skaleczyła, i odtąd Byron na całe życie pozostał chromy. Zresztą inni mówią, że wywichnięcie nogi nastąpiło po urodzeniu. Jerzy był równie uparty i gwałtowny jak ona, a spory między niemi były takie, że raz każde zosobna poszło do apteki, zapowiadając prowizorowi, aby drugiemu nie sprzedawał trucizny: zdaje się, że grozili sobie samobójstwem.
Lord Beaconsfield w romansie Venetia pod zmienionemi nazwiskami doskonale odmalował stosunek pani Byron do syna. – Oto scena z tego romansu, podana w skróceniu.
Rzecz się odbywa na wsi, w Annesley; pani Katarzyna z chłopcem (lat 11) przybyła w odwiedziny do Mrs. Chaworth.
– Okropna podróż, rzekła Mrs. Byron. Ach – i jak gorąco! Jerzy, mój skarbie, ukłoń się tej pani. Czy ci nie mówiłam zawsze, że się powinieneś ukłonić, wchodząc do pokoju. Ukłońże się pani Chaworth.
Chłopiec kiwnął głowa, z niechęcią, ale Mrs. Ch… powitała go serdecznie; uspokoił się, lecz siedział obojętnie na brzeżku krzesła.
– Piękna okolica tu w Annesley. Nie tak jak u nas w Dulwich. Nieprawda, Jerzy'?
– Nienawidzę Dulwich, – odrzekł chłopiec.
– Nienawidzisz? A to już nazwę cię niewdzięcznym względem przyjaciół. A oprócz tego, czyż ci nie mówiłam zawsze, że nie niepowinieneś nienawidzieć nikogo? Trudno wychowywać to dziecko, Mrs. Chaworth. Wprawdzie, jeżeli chce, bywa bardzo grzeczny. Nieprawda, Jerzy?
Jerzy uśmiechał się szyderczo.
– Jestem przekonana, że lord Byron, zawsze bywa grzeczny, rzekła pani Ch.
– Słyszysz, co mówi Mrs. Chaworth. Staraj się nie dać tej damie powodu do zmiany opinii o tobie.
Jerzy przygryzł wargi.
– Jerzy, skarbie mój, powiedz przecie cokolwiek. Czyż nie mówiłam ci zawsze, że będąc w odwiedzinach, powinieneś od czasu do czasu coś powiedzieć? Mów, gdy się z tobą rozmawia.
– Nikt zemną nie rozmawiał.
– Jerzy, wszak mi przyrzekłeś być grzecznym?
– A cóż ja zrobiłem? Mrs. Chaworth przerwała:
– Czynie chciałbyś obejrzeć obrazów?
– Nie, dziękuję. Najprzyjemniej mi, gdy mię zostawiają w spokoju.
– Nie sądź go… pani – rzekła na to Mrs. Byron – z tego co tu widzisz Potrafi on być wybornym, jeżeli zechce.
– Wybornym! – mruknął Byron pod nosem.
– Jerzy, czemu mruczysz? Jerzy, czemu mi zaprzeczasz? Czyż nie mówiłam ci zawsze… Czy nie słyszysz, co ja mówię!
– Niech sobie wszyscy słuchają, co mówi Mrs. Byron!
– Nie nazywaj mię Mrs. Byron, tak się nie mówi do matki! Nie chcę, żebyś mię nazywał Mrs. Byron…
I znów pani Chaworth błaga panią Byron, aby ta się uspokoiła.
– Pani go źle zrozumiała.
– Tak, ona zawsze mnie źle rozumie – odparł Byron.
– Masz tobie, zaczyna – rzekła matka i okropnie się rozpłakała. I nagle przypominając sobie wszystkie jego niegrzeczności, zerwała się, aby mu wymierzyć plagi.
Chłopiec przyzwyczajony do takich burz, zasłonił się krzesłem, o które matka mało się nie potknęła, odbiegł – i oto zaczęli się gonić po pokoju. W rozpaczy pani Byron porwała książkę i chciała mu nią rzucić w głowę; lecz syn się nachylił i książka przez szybę wyleciała za okno. Matka wykonała jeszcze jeden atak, a mały lord uratował się tem, że przewrócił jej pod nogi stolik do szycia Mrs. Chaworth. Pani Byron upadła i dostała kurczu i płaczu spazmatycznego, podczas gdy syn jej blady i uparty stał w kącie.
Scena ta doskonale obrazuje nam stosunki domowe Byrona. – Życic tego rodzaju może nam wyjaśnić wiekuistą go – rycz w duszy człowieka, którego lata dziecinne były pozbawione serdeczności i ciepła życia rodzinnego.
Tylko stara niańka, Mrs. Grey, miała dla niego tę tkliwość, której dziecko bardzo potrzebowało; ona go również zapoznała z romantyczną poezyą ludową, co stanowiło pewien podkład jego późniejszej twórczości.
Z natury był on dumny i szlachetny, ale pełny sprzeczności i niekonsekwencyi; dewiza rodowa: crede Byron (wierz Byronowi) – stała się jego przewodnią zasadą życia. W dewizie tej była zapowiedź tej wiary w siebie, która go całe życie cechowała. Miłość prawdy, umiejętność widzenia fałszu, nienawiść obłudy i pospolitości, stanowiły główną treść jego duszy.
Raz w teatrze, mając lat 8, był na Poskromieniu złośnicy Szekspira. Podczas tej sceny, gdzie Katarzyna mówi: – To księżyc, a Petrucchio odpowiada: – Nieprawda, bo to słońce – nagle zawołał Byron: A ja ci mówię panie, że to księżyc!
Ten wyskok dziecinny można uważać ze strony Byrona za pierwszy wyraz ducha opozycyi wobec społeczności.
Wyraz jego dumy widać też i wtem, że kiedy go pierwszy raz w szkole nazwano lordem (dominus), oniemiał i rozpłakał się z rozkoszy, a po powrocie do domu pytał się matki, czy w jego twarzy nie widać zmiany. Choć z przekonań demokrata, kochał on swój tytuł lorda i para Anglii, jak nie mniej pamięć o swoich awanturniczych dziadach po mieczu i macierzystych królach szkockich.
Wraz z matka, mieszkał kolejno w Aberdeem i w Nottingham, koło opactwa Newstead, którego spadkobiercą, został w r. 1798 (po śmierci Williama Byroua) i z którego posiadaniem związany był tytuł lordowski. Jednakże środki materyalne rodziny były zbyt szczupłe, aby utrzymać zamek Newsteadzki i w nim zamieszkiwać. Dla tego przenieśli się do Nottingham.
Ośm lat miał Byron, gdy zachorował na szkarlatynę – i matka zawiozła go w góry szkockie: potężne wrażenie tych gór na zawsze wyryło się w jego duszy – i przypominał je sobie, wędrując po Albanii i Apeninach. W tym też czasie, młody Jerzy po raz pierwszy zakochał się w młodej dziewczynie Maryi Duff; dziecinny ten romans, nie mniej silnie wyrył się w jego sercu, i w 15 lat później, gdy matka szyderczo go zawiadomiła o ślubie panienki, Byron uczuł – jak sam to powiada – niepojęta, boleść i niemal rozpacz.
Wogóle pod względem uczuciowym Byron był niesłychanie gorący i namiętny: "moje szkolne przyjaźni, pisze, były to formalne namiętności''. Niemniej wzruszały go kobiety: zmienny był w miłości, coraz inny miał przedmiot uwielbienia, ale za każdym razem kochał silnie, a niektóre miłości stanowią punkty zwrotne jego życia. Do 15 – 16 roku życia był on mały, tłusty i brzydki, i jak mówiliśmy, kulał nieco, skutkiem tego sukcesu u kobiet nie miał, co stanowiło dlań źródło nie małych cierpień; za to później aż zanadto go wynagrodziły kobiety za lekceważenie w młodości.
Druga jego miłość – Małgorzata Parker – i trzecia, Marya Chaworth – również go rozgoryczyły.
Uczył się niezbyt chętnie a przytem niesystematycznie i długi czas nie mógł trafić do dobrej szkoły. Natomiast czytał ogromnie dużo, już to skutkiem wrodzonej ciekawości, już skutkiem tego, że jako kulawy, nic mógł przyjmować udziału we wszystkich zabawach szkolnych. A choć temperament nieraz go unosił, choć do bójek i uczniowskich awantur był skory, to jednak kalectwo mu przeszkadzało do zbyt żywego udziału w igrzyskach. Natomiast wszelki sport – jazdę konną, pływanie, fechtunek – uprawiał namiętnie.
Początkowo uczył się w Aberdeen, następnie pod Londynem w średniej szkole dra Gleckee; wreszcie w szkole dra Drury w Harrow. Była to szkoła dla młodzieńców szlacheckich, do której wchodząc, Byron miał lat 13. Wstydził się bardzo, że umiał znacznie mniej od swych rówieśników, to też starał się szybko ich dopędzać: ale w jego pilności nie było żadnej równowagi; przeskakiwał ciągle od wielkich postępów do zupełnego lenistwa; namiętnie bowiem oddawał się czytaniu książek, jak niemniej sportowi; wreszcie mając lat 14, zaczął pisać wiersze.
Przekład swój Prometeusza (Eschylosa) przedstawił drowi Drury, który go jednak przyjął dość zimno i nie wróżył mu sławy literackiej. Raczej zapowiadał w nim znakomitego mówcę. Młody poeta tedy, pozostawiony sam sobie, oddawał się marzeniom na tak zwanej "mogile Byrona", na cmentarzu Harrowskim. Tu, mając lat 15, napisał jeden ze swoich pierwszych utworów: "Niech imię moje tylko wypiszą na grobie"…!
W r. 1802 poraź pierwszy zobaczył Byron swą siostrę Augustę, która miała wówczas lat 18. Była to osoba anielskiego charakteru i jedyna prawdziwa przyjaciółka poety W rok później zapanowała w sercu Jerzego miłość do Maryi Chaworth.