Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

  • Empik Go W empik go

Lord Byron, jego żywot i dzieła - ebook

Wydawnictwo:
Data wydania:
1 stycznia 2011
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(2w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Lord Byron, jego żywot i dzieła - ebook

Klasyka na e-czytnik to kolekcja lektur szkolnych, klasyki literatury polskiej, europejskiej i amerykańskiej w formatach ePub i Mobi. Również miłośnicy filozofii, historii i literatury staropolskiej znajdą w niej wiele ciekawych tytułów.

Seria zawiera utwory najbardziej znanych pisarzy literatury polskiej i światowej, począwszy od Horacego, Balzaca, Dostojewskiego i Kafki, po Kiplinga, Jeffersona czy Prousta. Nie zabraknie w niej też pozycji mniej znanych, pióra pisarzy średniowiecznych oraz twórców z epoki renesansu i baroku.

Kategoria: Klasyka
Zabezpieczenie: brak
Rozmiar pliku: 207 KB

FRAGMENT KSIĄŻKI

Jego ży­wot i dzie­ła na­pi­sał

A. Wrze­sień.

War­sza­wa

Na­kła­dem i dru­kiem M. Arc­ta

1905

Дозволено Цензурою

Варшава, 8 Ma­pтa 1904 года.

Je­rzy Noel Gor­don lord By­ron (Baj­ron) – nie bez słusz­no­ści na­zwa­ny zo­stał Na­po­le­onem po­ezyi XIX w. Obaj ci wiel­cy lu­dzie, każ­dy w in­nej dzie­dzi­nie, za­cię­ży­li nad swo­jem stu­le­ciem, a wpły­wy ich aż do dnia dzi­siej­sze­go nie prze­sta­ją od­dzia­ły­wać. Za­rów­no By­ron jak i Na­po­le­on są dzieć­mi wiel­kiej re­wo­lu­cyi fran­cuz­kiej: z niej wy­cho­dzą i wcie­la­ją pew­ne jej ide­ały.

Jed­nak sta­no­wi­sko ich wzglę­dem niej jest róż­ne, choć nie po­zba­wio­ne stycz­nych. Na­po­le­on był pier­wiast­ko­wo wcie­le­niem sa­mej re­wo­lu­cyi, ale póź­niej ją opa­no­wał i na swo­ją ko­rzyść wy­zy­skał. By­ron ko­chał jej za­sa­dy – stresz­czo­ne w wy­ra­zie: wol­ność, ale nie­na­wi­dził jej wy­ni­ku – miesz­czań­skie­go ustro­ju no­wych spo­łe­czeństw, opa­no­wa­nia świa­ta przez ele­men­ty niż­sze, ogra­ni­czo­ne, ob­łud­ne.

Na­le­ży za­pa­mię­tać to sta­no­wi­sko baj­ro­now­skie w sto­sun­ku do kul­tu­ry, gdyż ono nam wy­ja­śni wie­le rze­czy w dzie­łach i czy­nach By­ro­na; wol­ność ro­zu­miał By­ron nie jako pier­wia­stek po­li­tycz­ny, ale jako ży­wioł przy­ro­dzo­ny du­cha ludz­kie­go, jako twór­czą siłę na­tu­ry. Dla­te­go ko­chał on ludy pół­cy­wi­li­zo­wa­ne, gdzie ide­ja wol­no­ści nie sta­ła się pa­ra­gra­fem praw­nym. Jest w tem po­kre­wień­stwo z po­my­sła­mi Jana Ja­kó­ba Ro­us­se­au, z jego ide­ją po­wro­tu do na­tu­ry.

Po­nie­waż we wszyst­kich zja­wi­skach świa­ta kry­je się uta­jo­na sprzecz­ność, więc też ide­al­ne, ży­wio­ło­we po­my­sły fi­lo­zo­fa ge­new­skie­go prze­two­rzy­ły się w pi­sa­ną kon­sty­tu­cyę fran­cuz­ką; tę to sprzecz­ność czuł By­ron – i ona była czę­ścio­wo źró­dłem jego we­wnętrz­nych sprzecz­no­ści. Oka­za­ło się bo­wiem, że in­dy­wi­du­um, jed­nost­ka ludz­ka–w imie­niu któ­rej to­czy­ła się cała ta wal­ka, zna­la­zła się na­gle na nowo spę­ta­na ty­sią­cem wa­run­ków no­we­go spo­łe­czeń­stwa.

W imie­niu jed­nost­ki By­ron wy­stą­pił do wal­ki z ca­łym świa­tem – i była w tej wal­ce wiel­ka ana­lo­gia z wal­ką, to­czo­ną przez Na­po­le­ona. Na­po­le­on wal­czył w świe­cie fi­zycz­nym; By­ron w kra­inie du­cha. Byli to bo­jow­ni­cy zdo­byw­cy, w któ­rych ja­kimś cu­dem prze­cho­wał się ge­niusz pier­wot­ne­go czło­wie­ka, nie nad­we­rę­żo­ny przez kul­tu­rę, peł­ny od­wa­gi i sta­now­czo­ści, bez­względ­ny i sa­mo­lub­ny, za­mknię­ty w gra­ni­cach swo­jej wła­snej oso­by – i, jako taki, roz­wi­nię­ty w so­bie do naj­wyż­szej do­sko­na­ło­ści i po­tę­gi. – Obaj wy­ka­za­li, co osią­gnąć może jed­nost­ka, o ile roz­wi­nie sie­bie samą bez­względ­nie, o ile wy­zwo­li się z wię­zów ży­cia co­dzien­ne­go.

I Na­po­le­on i By­ron jako jed­nost­ki wy­zwo­lo­ne – zdo­by­li so­bie ko­ro­ny mo­nar­sze – je­den na tro­nie Fran­cyi, dru­gi na tro­nie po­ezyi.

By­ron – jako wład­ca dusz czło­wie­czych, na dłu­gie lata na­rzu­cił ludz­ko­ści pe­wien typ bo­ha­ter­ski, któ­rym jest on sam – pod po­sta­cią swo­ich fi­gur po­etyc­kich – Czajld-Ha­rol­da, Giau­ra, Kor­sa­rza, Lary, Ka­ina, Man­fre­da, Don Ju­ana.

Za­mknię­ty w so­bie By­ron znał wła­ści­wie tyl­ko sie­bie – i sie­bie tyl­ko ma­lo­wał. Ale w taki spo­sób po­sta­wiw­szy za­da­nie po­ezyi (więc ży­cia) – wska­zał każ­de­mu czło­wie­ko­wi jako za­da­nie ży­cia – roz­wi­ja­nie sa­me­go sie­bie: zda się, ja­ko­by mó­wił do wszyst­kich lu­dzi, aby dą­ży­li do wy­zwo­le­nia swe­go du­cha z wię­zów cza­su, oto­cze­nia, spo­łecz­no­ści.

Jest to za­sa­da in­dy­wi­du­ali­zmu (osob­ni­ko­wo­ści), któ­ra w pi­śmien­nic­twie prze­zwa­ną zo­sta­ła ro­man­ty­zmem.

By­ron za­tem za­po­cząt­ko­wał jed­no­cze­śnie trzy rze­czy: 1) po­ezyę ro­man­tycz­ną; 2) in­dy­wi­du­alizm w sztu­ce i w ży­ciu; 3) pe­wien typ ludz­ki, któ­ry na­zwie­my Czajld-Ha­rol­dem, od imie­nia pierw­sze­go bo­ha­te­ra jego po­ezyi.

Wszyst­kie te zja­wi­ska trwa­ją do na­szych cza­sów. Po­mi­mo róż­nych wa­hań (re­alizm, na­tu­ra­lizm, par­nas, sym­bo­lizm) – po­ezya aż do na­szych cza­sów jest ro­man­tycz­ną. Za­sa­da in­dy­wi­du­ali­zmu – po­mi­mo licz­nych za­prze­czeń ze stro­ny tych, któ­rzy na pierw­szem miej­scu sta­wia­ją in­te­re­sa gro­ma­dy t… j… spo­łecz­no­ści, roz­wi­ja się nie­ustan­nie i koń­czy (a wła­ści­wie nie koń­czy) na anar­chi­zmie Fry­de­ry­ka Nie­tz­sche­go. Typ Czajld-Ha­rol­da od­naj­dzie­my w ty­sią­cz­nych bo­ha­te­rach po­wie­ści i dra­ma­tów no­wo­żyt­nych aż do Pło­szow­skie­go w "Bez do­gma­tu".

Je­że­li więc Ma­cau­lay po­wia­da, że By­ron jest po­cząt­kiem, środ­kiem i koń­cem po­ezyi baj­ro­nicz­nej, to ma słusz­ność tyl­ko względ­ną. O ile baj­ro­nizm jest na­śla­do­wa­niem By­ro­na, o tyle jest mar­two uro­dzo­ny i nie­ma go poza sa­mym twór­cą tej for­my. O ile jed­nak baj­ro­nizm na­zwie­my po­ezyę taką, któ­rej pod­sta­wę sta­no­wi za­mknię­ta i sa­mej so­bie od­da­na wy­zwo­lo­na jaźń ludz­ka – o tyle cała nie­mal po­ezya XIX w. jest po­ezyą baj­ro­nicz­ną. – Je­że­li więc hi­sto­ryę mi­nio­ne­go stu­le­cia aż do na­szych cza­sów za­sła­nia ol­brzy­mia po­stać Na­po­le­ona, to po­ezya tego wie­ku stoi aż do­tąd w znacz­nej mie­rze w zna­ku By­ro­na.

* * *

By­ron uro­dził się d. 22 stycz­nia 1788 r. w Lon­dy­nie. W ży­cio­ry­sach By­ro­na za­zwy­czaj po­da­je się nie­któ­re szcze­gó­ły o jego przod­kach, gdyż była to ro­dzi­na sta­ro­żyt­na i od kil­ku po­ko­leń zna­na w dzie­jach An­glii. Gwał­tow­ne, dzi­kie i awan­tur­ni­cze cha­rak­te­ry By­ro­nów istot­nie mogą w pew­nym stop­niu wy­ja­śniać na­tu­rę ge­nial­ne­go po­ety: czy jed­nak roz­wią­zu­je to za­gad­kę jego ge­niu­szu, zda­je mi się rze­czą, wąt­pli­wą.

Pro­to­pla­sta rodu, Ran­dolf de Bu­run, przy­był do An­glii ra­zem z Wil­hel­mem Zdo­byw­cą – w gro­ma­dzie nor­mandz­kich roz­bój­ni­ków mor­skich.

W r. 1643 John By­ron otrzy­mał od Ka­ro­la I ty­tuł ba­ro­na i para An­glii.

Wuj cio­tecz­ny po­ety Wil­liam By­ron sły­nął jako awan­tur­nik, zna­ny z okru­cień­stwa i nie­okieł­za­ny w cha­rak­te­rze. Za­bił on w po­je­dyn­ku bez świad­ków krew­nia­ka swe­go Cha­wor­tha; zwa­no go po­wszech­nie "wa­ry­atem". Brat Wil­lia­ma Jack, zwa­ny Foul – we­ather (t… j… nie­po­go­da, za­wie­ru­cha), był to od­waż­ny i nie­szczę­śli­wy ma­ry­narz. Ani jed­nej wy­pra­wy nie od­był bez bu­rzy, roz­bi­cia okrę­tu i t… d.: stąd jego prze­zwi­sko. W jed­nej z ta­kich wy­praw wzię­ty zo­stał do nie­wo­li przez por­tu­gal­czy­ków w Bra­zy­lii; po kil­ku la­tach po­wró­cił do An­glii, gdzie wy­dał opis swo­ich przy­gód, bu­dząc nie­ma­łe wra­że­nie.

Nasz wiel­ki po­eta lu­bił się po­rów­ny­wać do swe­go wuja cio­tecz­ne­go Jac­ka, któ­re­go dzie­je nie­szczę­śli­we czy­tał ze łza­mi w oczach.

Oj­ciec po­ety, Jack, był to czło­wiek bez cha­rak­te­ru, nie­mo­ral­ny i próż­ny; mar­no­traw­ny i wiecz­nie ob­cią­żo­ny dłu­ga­mi, żył sze­ro­ko i dwu­krot­nem mał­żeń­stwem ura­to­wał się od ban­kruc­twa. Po­rwaw­szy żonę lor­da Car­ma­ta­in, oże­nił się z nią i wkrót­ce ma­ją­tek jej stra­cił; żył z nią źle i do­pro­wa­dził ją do śmier­ci. Owo­cem tego mał­żeń­stwa była Au­gu­sta, zna­na póź­niej jako mi­łu­ją­ca sio­stra po­ety.

W r. 1795 Jack po­wtór­nie się oże­nił z Ka­ta­rzy­ną Gor­don, któ­ra po ką­dzie­li po­cho­dzi­ła od Ja­kó­ba I szkoc­kie­go. Ma­ją­tek Gor­do­nów­ny był jed­nak nie­wiel­ki i Jack w nie­dłu­gim cza­sie zmar­no­wał go pra­wie cał­ko­wi­cie. Ro­ze­szli się też wkrót­ce, i oj­ciec By­ro­na umarł w roku 1791.

Dwu­let­ni Je­rzy Noel po­zo­stał sam z mat­ką na świe­cie. Mat­ka jego była to ko­bie­ta w grun­cie rze­czy do­bra, ale nie – mniej gwał­tow­na i nie­opę­ta­na w cha­rak­te­rze, jak oj­ciec. Była to – jak­by­śmy dziś na­zwa­li – hi­ste­rycz­ka; mie­wa­ła na­pa­dy gnie­wu tak wście­kłe­go, że tłu­kła i roz­bi­ja­ła wszyst­ko, co mia­ła pod ręką,. Po­mię­dzy mat­ką a sy­nem by­wa­ły sce­ny okrop­ne: raz rzu­ci­ła w nie­go krze­słem tak, że nogę mu ska­le­czy­ła, i od­tąd By­ron na całe ży­cie po­zo­stał chro­my. Zresz­tą inni mó­wią, że wy­wich­nię­cie nogi na­stą­pi­ło po uro­dze­niu. Je­rzy był rów­nie upar­ty i gwał­tow­ny jak ona, a spo­ry mię­dzy nie­mi były ta­kie, że raz każ­de zo­sob­na po­szło do ap­te­ki, za­po­wia­da­jąc pro­wi­zo­ro­wi, aby dru­gie­mu nie sprze­da­wał tru­ci­zny: zda­je się, że gro­zi­li so­bie sa­mo­bój­stwem.

Lord Be­acons­field w ro­man­sie Ve­ne­tia pod zmie­nio­ne­mi na­zwi­ska­mi do­sko­na­le od­ma­lo­wał sto­su­nek pani By­ron do syna. – Oto sce­na z tego ro­man­su, po­da­na w skró­ce­niu.

Rzecz się od­by­wa na wsi, w An­ne­sley; pani Ka­ta­rzy­na z chłop­cem (lat 11) przy­by­ła w od­wie­dzi­ny do Mrs. Cha­worth.

– Okrop­na po­dróż, rze­kła Mrs. By­ron. Ach – i jak go­rą­co! Je­rzy, mój skar­bie, ukłoń się tej pani. Czy ci nie mó­wi­łam za­wsze, że się po­wi­nie­neś ukło­nić, wcho­dząc do po­ko­ju. Ukłoń­że się pani Cha­worth.

Chło­piec kiw­nął gło­wa, z nie­chę­cią, ale Mrs. Ch… po­wi­ta­ła go ser­decz­nie; uspo­ko­ił się, lecz sie­dział obo­jęt­nie na brzeż­ku krze­sła.

– Pięk­na oko­li­ca tu w An­ne­sley. Nie tak jak u nas w Dul­wich. Nie­praw­da, Je­rzy'?

– Nie­na­wi­dzę Dul­wich, – od­rzekł chło­piec.

– Nie­na­wi­dzisz? A to już na­zwę cię nie­wdzięcz­nym wzglę­dem przy­ja­ciół. A oprócz tego, czyż ci nie mó­wi­łam za­wsze, że nie nie­po­wi­nie­neś nie­na­wi­dzieć ni­ko­go? Trud­no wy­cho­wy­wać to dziec­ko, Mrs. Cha­worth. Wpraw­dzie, je­że­li chce, bywa bar­dzo grzecz­ny. Nie­praw­da, Je­rzy?

Je­rzy uśmie­chał się szy­der­czo.

– Je­stem prze­ko­na­na, że lord By­ron, za­wsze bywa grzecz­ny, rze­kła pani Ch.

– Sły­szysz, co mówi Mrs. Cha­worth. Sta­raj się nie dać tej da­mie po­wo­du do zmia­ny opi­nii o to­bie.

Je­rzy przy­gryzł war­gi.

– Je­rzy, skar­bie mój, po­wiedz prze­cie co­kol­wiek. Czyż nie mó­wi­łam ci za­wsze, że bę­dąc w od­wie­dzi­nach, po­wi­nie­neś od cza­su do cza­su coś po­wie­dzieć? Mów, gdy się z tobą roz­ma­wia.

– Nikt ze­mną nie roz­ma­wiał.

– Je­rzy, wszak mi przy­rze­kłeś być grzecz­nym?

– A cóż ja zro­bi­łem? Mrs. Cha­worth prze­rwa­ła:

– Czy­nie chciał­byś obej­rzeć ob­ra­zów?

– Nie, dzię­ku­ję. Naj­przy­jem­niej mi, gdy mię zo­sta­wia­ją w spo­ko­ju.

– Nie sądź go… pani – rze­kła na to Mrs. By­ron – z tego co tu wi­dzisz Po­tra­fi on być wy­bor­nym, je­że­li ze­chce.

– Wy­bor­nym! – mruk­nął By­ron pod no­sem.

– Je­rzy, cze­mu mru­czysz? Je­rzy, cze­mu mi za­prze­czasz? Czyż nie mó­wi­łam ci za­wsze… Czy nie sły­szysz, co ja mó­wię!

– Niech so­bie wszy­scy słu­cha­ją, co mówi Mrs. By­ron!

– Nie na­zy­waj mię Mrs. By­ron, tak się nie mówi do mat­ki! Nie chcę, że­byś mię na­zy­wał Mrs. By­ron…

I znów pani Cha­worth bła­ga pa­nią By­ron, aby ta się uspo­ko­iła.

– Pani go źle zro­zu­mia­ła.

– Tak, ona za­wsze mnie źle ro­zu­mie – od­parł By­ron.

– Masz to­bie, za­czy­na – rze­kła mat­ka i okrop­nie się roz­pła­ka­ła. I na­gle przy­po­mi­na­jąc so­bie wszyst­kie jego nie­grzecz­no­ści, ze­rwa­ła się, aby mu wy­mie­rzyć pla­gi.

Chło­piec przy­zwy­cza­jo­ny do ta­kich burz, za­sło­nił się krze­słem, o któ­re mat­ka mało się nie po­tknę­ła, od­biegł – i oto za­czę­li się go­nić po po­ko­ju. W roz­pa­czy pani By­ron po­rwa­ła książ­kę i chcia­ła mu nią rzu­cić w gło­wę; lecz syn się na­chy­lił i książ­ka przez szy­bę wy­le­cia­ła za okno. Mat­ka wy­ko­na­ła jesz­cze je­den atak, a mały lord ura­to­wał się tem, że prze­wró­cił jej pod nogi sto­lik do szy­cia Mrs. Cha­worth. Pani By­ron upa­dła i do­sta­ła kur­czu i pła­czu spa­zma­tycz­ne­go, pod­czas gdy syn jej bla­dy i upar­ty stał w ką­cie.

Sce­na ta do­sko­na­le ob­ra­zu­je nam sto­sun­ki do­mo­we By­ro­na. – Ży­cic tego ro­dza­ju może nam wy­ja­śnić wie­ku­istą go – rycz w du­szy czło­wie­ka, któ­re­go lata dzie­cin­ne były po­zba­wio­ne ser­decz­no­ści i cie­pła ży­cia ro­dzin­ne­go.

Tyl­ko sta­ra niań­ka, Mrs. Grey, mia­ła dla nie­go tę tkli­wość, któ­rej dziec­ko bar­dzo po­trze­bo­wa­ło; ona go rów­nież za­po­zna­ła z ro­man­tycz­ną po­ezyą lu­do­wą, co sta­no­wi­ło pe­wien pod­kład jego póź­niej­szej twór­czo­ści.

Z na­tu­ry był on dum­ny i szla­chet­ny, ale peł­ny sprzecz­no­ści i nie­kon­se­kwen­cyi; de­wi­za ro­do­wa: cre­de By­ron (wierz By­ro­no­wi) – sta­ła się jego prze­wod­nią za­sa­dą ży­cia. W de­wi­zie tej była za­po­wiedź tej wia­ry w sie­bie, któ­ra go całe ży­cie ce­cho­wa­ła. Mi­łość praw­dy, umie­jęt­ność wi­dze­nia fał­szu, nie­na­wiść ob­łu­dy i po­spo­li­to­ści, sta­no­wi­ły głów­ną treść jego du­szy.

Raz w te­atrze, ma­jąc lat 8, był na Po­skro­mie­niu zło­śni­cy Szek­spi­ra. Pod­czas tej sce­ny, gdzie Ka­ta­rzy­na mówi: – To księ­życ, a Pe­truc­chio od­po­wia­da: – Nie­praw­da, bo to słoń­ce – na­gle za­wo­łał By­ron: A ja ci mó­wię pa­nie, że to księ­życ!

Ten wy­skok dzie­cin­ny moż­na uwa­żać ze stro­ny By­ro­na za pierw­szy wy­raz du­cha opo­zy­cyi wo­bec spo­łecz­no­ści.

Wy­raz jego dumy wi­dać też i wtem, że kie­dy go pierw­szy raz w szko­le na­zwa­no lor­dem (do­mi­nus), onie­miał i roz­pła­kał się z roz­ko­szy, a po po­wro­cie do domu py­tał się mat­ki, czy w jego twa­rzy nie wi­dać zmia­ny. Choć z prze­ko­nań de­mo­kra­ta, ko­chał on swój ty­tuł lor­da i para An­glii, jak nie mniej pa­mięć o swo­ich awan­tur­ni­czych dzia­dach po mie­czu i ma­cie­rzy­stych kró­lach szkoc­kich.

Wraz z mat­ka, miesz­kał ko­lej­no w Aber­de­em i w Not­tin­gham, koło opac­twa New­ste­ad, któ­re­go spad­ko­bier­cą, zo­stał w r. 1798 (po śmier­ci Wil­lia­ma By­ro­ua) i z któ­re­go po­sia­da­niem zwią­za­ny był ty­tuł lor­dow­ski. Jed­nak­że środ­ki ma­te­ry­al­ne ro­dzi­ny były zbyt szczu­płe, aby utrzy­mać za­mek New­ste­adz­ki i w nim za­miesz­ki­wać. Dla tego prze­nie­śli się do Not­tin­gham.

Ośm lat miał By­ron, gdy za­cho­ro­wał na szkar­la­ty­nę – i mat­ka za­wio­zła go w góry szkoc­kie: po­tęż­ne wra­że­nie tych gór na za­wsze wy­ry­ło się w jego du­szy – i przy­po­mi­nał je so­bie, wę­dru­jąc po Al­ba­nii i Ape­ni­nach. W tym też cza­sie, mło­dy Je­rzy po raz pierw­szy za­ko­chał się w mło­dej dziew­czy­nie Ma­ryi Duff; dzie­cin­ny ten ro­mans, nie mniej sil­nie wy­rył się w jego ser­cu, i w 15 lat póź­niej, gdy mat­ka szy­der­czo go za­wia­do­mi­ła o ślu­bie pa­nien­ki, By­ron uczuł – jak sam to po­wia­da – nie­po­ję­ta, bo­leść i nie­mal roz­pacz.

Wo­gó­le pod wzglę­dem uczu­cio­wym By­ron był nie­sły­cha­nie go­rą­cy i na­mięt­ny: "moje szkol­ne przy­jaź­ni, pi­sze, były to for­mal­ne na­mięt­no­ści''. Nie­mniej wzru­sza­ły go ko­bie­ty: zmien­ny był w mi­ło­ści, co­raz inny miał przed­miot uwiel­bie­nia, ale za każ­dym ra­zem ko­chał sil­nie, a nie­któ­re mi­ło­ści sta­no­wią punk­ty zwrot­ne jego ży­cia. Do 15 – 16 roku ży­cia był on mały, tłu­sty i brzyd­ki, i jak mó­wi­li­śmy, ku­lał nie­co, skut­kiem tego suk­ce­su u ko­biet nie miał, co sta­no­wi­ło dlań źró­dło nie ma­łych cier­pień; za to póź­niej aż za­nad­to go wy­na­gro­dzi­ły ko­bie­ty za lek­ce­wa­że­nie w mło­do­ści.

Dru­ga jego mi­łość – Mał­go­rza­ta Par­ker – i trze­cia, Ma­rya Cha­worth – rów­nież go roz­go­ry­czy­ły.

Uczył się nie­zbyt chęt­nie a przy­tem nie­sys­te­ma­tycz­nie i dłu­gi czas nie mógł tra­fić do do­brej szko­ły. Na­to­miast czy­tał ogrom­nie dużo, już to skut­kiem wro­dzo­nej cie­ka­wo­ści, już skut­kiem tego, że jako ku­la­wy, nic mógł przyj­mo­wać udzia­łu we wszyst­kich za­ba­wach szkol­nych. A choć tem­pe­ra­ment nie­raz go uno­sił, choć do bó­jek i uczniow­skich awan­tur był sko­ry, to jed­nak ka­lec­two mu prze­szka­dza­ło do zbyt ży­we­go udzia­łu w igrzy­skach. Na­to­miast wszel­ki sport – jaz­dę kon­ną, pły­wa­nie, fech­tu­nek – upra­wiał na­mięt­nie.

Po­cząt­ko­wo uczył się w Aber­de­en, na­stęp­nie pod Lon­dy­nem w śred­niej szko­le dra Glec­kee; wresz­cie w szko­le dra Dru­ry w Har­row. Była to szko­ła dla mło­dzień­ców szla­chec­kich, do któ­rej wcho­dząc, By­ron miał lat 13. Wsty­dził się bar­dzo, że umiał znacz­nie mniej od swych ró­wie­śni­ków, to też sta­rał się szyb­ko ich do­pę­dzać: ale w jego pil­no­ści nie było żad­nej rów­no­wa­gi; prze­ska­ki­wał cią­gle od wiel­kich po­stę­pów do zu­peł­ne­go le­ni­stwa; na­mięt­nie bo­wiem od­da­wał się czy­ta­niu ksią­żek, jak nie­mniej spor­to­wi; wresz­cie ma­jąc lat 14, za­czął pi­sać wier­sze.

Prze­kład swój Pro­me­te­usza (Eschy­lo­sa) przed­sta­wił dro­wi Dru­ry, któ­ry go jed­nak przy­jął dość zim­no i nie wró­żył mu sła­wy li­te­rac­kiej. Ra­czej za­po­wia­dał w nim zna­ko­mi­te­go mów­cę. Mło­dy po­eta tedy, po­zo­sta­wio­ny sam so­bie, od­da­wał się ma­rze­niom na tak zwa­nej "mo­gi­le By­ro­na", na cmen­ta­rzu Har­row­skim. Tu, ma­jąc lat 15, na­pi­sał je­den ze swo­ich pierw­szych utwo­rów: "Niech imię moje tyl­ko wy­pi­szą na gro­bie"…!

W r. 1802 po­raź pierw­szy zo­ba­czył By­ron swą sio­strę Au­gu­stę, któ­ra mia­ła wów­czas lat 18. Była to oso­ba aniel­skie­go cha­rak­te­ru i je­dy­na praw­dzi­wa przy­ja­ciół­ka po­ety W rok póź­niej za­pa­no­wa­ła w ser­cu Je­rze­go mi­łość do Ma­ryi Cha­worth.
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: