- W empik go
Lord i aktoreczka - Ponadczasowe historie miłosne Barbary Cartland - ebook
Lord i aktoreczka - Ponadczasowe historie miłosne Barbary Cartland - ebook
Donela jest piękna, młodą dziewczyną, która po śmierci ojca wraz z matką mieszka z nowym ojczymem sir Marcusem. Ten nie darzy sympatią dziewczyny, gdyż jest zazdrosny o jej bardzo dobry kontakt z matką. Dlatego co roku wysyła ją do szkoły we Florencji, a jego celem jest aby jak najszybciej wydać młodą Donelę za mąż i się jej pozbyć ze swojej posiadłości. Bardzo szybko znajduje dla niej kandydata na męża. Jest nim jego, dużo starszy od młodej dziewczyny, lord Waltingham. Donela nie ma zamiaru wychodzić za niego za mąż, gdyż jest od niej o wiele starszy,a ona nie darzy go żadnym uczuciem. Postanawia uciec w samotności. Dociera do Londynu, gdzie na jej drodze stanie Basil Banks, właściciel objazdowego teatru z trzema pięknościami, które śpiewają i tańczą dla świata arystokracji. Ponieważ Donela umie pięknie śpiewać i grać zgadza się na pracę w teatrze. Jej pierwszym miejscem występu okaże się posiadłość lorda Huntingforda. Czy występ będzie udany? Czy lord doceni talent młodej Doneli? Czy ta odnajdzie szczęście w swojej nowej roli?
Kategoria: | Romans |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-87-117-7057-3 |
Rozmiar pliku: | 403 KB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
W czasach średniowiecza akrobaci i muzykanci zabawiali panów wielkich rodów w warowniach. Minstrele wędrujący z miejsca na miejsce przenosili wiadomości o zwycięstwach i porażkach pomiędzy klanami.
W Londynie istniały słynne_pleasure gardens_ , których tylko wokół samego Wielkiego Londynu było prawie dwieście. Stały się one, jak na przykład Vauxhall Gardens, ulubionym miejscem dla dandysów, elegantów i innego rodzaju śmiałków w tamtych czasach.
Do 1820 roku powstały niezliczone tawerny, jak „Coal Hole” i „Cider Cellars”, w których wykonywano piosenki, skecze, sztuczki kuglarskie, a także pokazy striptizu nazywane _plastic poses._ Do 1860 roku największym uznaniem cieszyła się „Song and Supper Room” Evansa w Covent Garden.
Afisze zmieniano zwykle co tydzień i wkrótce z _supper rooms_ wyłoniły się music-halle, w których nie było już stolików do jedzenia i picia, lecz wyłącznie miejsca siedzące na widowni.
W 1850 roku, początkowo w Ameryce, wprowadzono trykoty i natychmiast wywołały one okrzyki grozy. Ludzie protestowali przeciwko nim, potępiając je jako niewyobrażalnie bezwstydne.
Publiczny krzyk oburzenia był głośny i długotrwały. Trykoty stały się synonimem grzechu. Gdy w końcu dotarły do Londynu, wykorzystywano je w sprowadzonych z kontynentu _poseplastique._ Kobietom pozującym w tych przedstawieniach nie wolno było się poruszać, dopóki nie zaakceptowały trykotów. Nie trzeba dodawać, że nie spotykała się z nimi, ani nawet nie rozmawiała żadna kobieta, która uważała się za damę.ROZDZIAŁ 1
ROK 1896
W chodząc do domu, Donela czuła się szczęśliwa. Cudowna przejażdżka po parku sprawiła jej ogromną przyjemność.
Nie ma nic bardziej uroczego — pomyślała — niż wschodzące pod drzewami żonkile, niż fiołki i pierwiosnki przytulone w mchu.
Gdy minęła drzwi wejściowe, zbliżył się do niej kamerdyner.
— Sir Marcus życzy sobie z panią rozmawiać, panno Donelo — rzekł.
Donela bezwiednie zesztywniała. Gorączkowo zastanawiała się, czym mogła narazić się na gniew ojczyma, gdyż w przeciwnym razie nie wzywałby jej w taki sposób przez służącego.
Wiedziała, że będzie czekał w swoim gabinecie. Ten pokój przywodził jej na myśl niemiłe skojarzenia. Kiedy sir Marcus chciał skarcić służbę lub ją samą, zawsze robił to w gabinecie. Mimo to darzyła go sympatią za przywrócenie szczęścia jej matce.
Śmierć kapitana Angusa Colwyna, który zatonął wraz ze swoim statkiem podczas niezwykle gwałtownego sztormu w Zatoce Biskajskiej, złamała serce jego żonie. Była tak zatrwożona, że omal nie podążyła za nim na tamten świat. Poza stratą ubóstwianego męża i wstrząsem, jaki przeżyła, pozostała z bardzo niewielką ilością pieniędzy. Pensja kapitana marynarki była skromna, a wdowa po nim oraz dzieci otrzymywały jedynie szczupłą rentę.
— Nie wyobrażam sobie, co my zrobimy, Donelo — powiedziała wówczas ze smutkiem matka.
— Jakoś sobie poradzimy — odparła Donela. — Tatuś byłby bardzo niezadowolony, widząc jak płaczesz i tracisz zdrowie.
Pani Colwyn przez wzgląd na córkę uczyniła nadludzki wysiłek, aby się pozbierać. Kochała ją i wiedziała, że wkrótce stanie się bardzo atrakcyjną młodą kobietą. Często rozmyślała, jak dużo traci, mieszkając w wynajętym mieszkaniu w okolicach portu morskiego.
Niewiele tu było dużych domów, a na ludziach, którzy w nich mieszkali, kapitan marynarki i jego żona nie robili szczególnego wrażenia.
Pani Colwyn pochodziła z licznej rodziny zamieszkałej w Northumberland, gdzie jej ojciec był wpływowym i szanowanym właścicielem ziemskim.
Jako debiutantka bywała na niezliczonych balach i chociaż nigdy nie odwiedziła Londynu, by złożyć ukłon królowej, poznała wiele osób z towarzystwa. Ponieważ była urocza, ojciec miał nadzieję, że dobrze wyjdzie za mąż — najlepiej za jednego z bogatych, dystyngowanych sąsiadów.
Na nieszczęście dla niego, na balu wydanym w jednym z arystokratycznych dworów, Mary Acton, bo tak się wówczas nazywała, poznała kapitana Angusa Colwyna. W chwili, gdy ją ujrzał, całkowicie stracił głowę i po raz pierwszy w życiu zakochał się bez pamięci.
Pomimo protestów ojca, Mary i Angus pobrali się, zanim on powrócił na morze. Przeprowadzili się na południe, aby Mary mogła czekać w każdym porcie, do którego powracał statek męża.
Gdy dowiedziała się o jego śmierci, mieszkała z córką w Portsmouth. Wynajmowała tam mały umeblowany domek do czasu, kiedy — podążając za swoim mężem — przeniosłaby się w inną część wybrzeża.
Po śmierci męża pani Colwyn nie potrafiła znieść życia w pobliżu morza. Jak mogła obserwować wpływające do portu statki, jeśli na żadnym nie było jej męża?
Zatem bez szczególnego powodu, poza wiadomością, że jest tam tanio, przeniosła się do Worcestershire. Wynajęły mały, lecz bardzo przyjemny, elżbietański, czarno-biały domek. Stał na krańcu przepięknej wioski, gdzie wśród mieszkańców znalazły przyjaciół.
Zupełnie przypadkiem pani Colwyn zaprzyjaźniła się także z wielkim łowczym, znamienitym lordem Coventry.
Ponieważ była kobietą bardzo piękną, lord użyczał jej swoich koni do przejażdżek, polowała także parfors z jego sforą wyżłów — Crome Pack.
Kiedy mieli zbyt mało kobiet przy stole podczas obiadu, lord i jego żona zapraszali często panią Colwyn. Cieszyły ją te wyjątkowe okazje, były bowiem ogromnym urozmaiceniem w jej nieco monotonnej egzystencji.
Właśnie na przyjęciu wydawanym z okazji wystawy kwiatów, spotkała sir Marcusa Graysona. Podobnie jak Angus Colwyn, zakochał się w niej w jednej chwili.
Był wdowcem od ponad dziesięciu lat, a mając lat pięćdziesiąt pięć nie sądził, że się kiedykolwiek ponownie ożeni. Lecz nie zdołał się oprzeć Mary Colwyn. Nim zdążyła pomyśleć o nim jako o swoim konkurencie, poprosił ją o rękę.
Ona jednak wciąż opłakiwała męża. Czuła, że nigdy nie będzie mogła oddać swego serca nikomu innemu, więc pod wpływem pierwszego odruchu odrzuciła oświadczyny. Ponieważ sir Marcus z uporem trwał w swoim zamiarze, pomyślała o córce.
Lordostwo Coventry — choć miała szczęście się z nimi zaprzyjaźnić — nie mieli dziecka w wieku Doneli. Nie zaproponowali też nigdy, by na uroczystości, które organizowali, przyprowadziła córkę. Gdy opowiadała hrabinie o Doneli, oczywiste było, że w istocie rzeczy jej to nie interesowało.
Piąty baronet, sir Marcus Grayson, był mężczyzną bogatym, bardzo znaczącym, a przy tym wyjątkowo dumnym ze swoich ogromnych posiadłości. Opisywał Mary wspaniały dom, który należał do niego, położony w północnej części Hertfordshire.
Spędzał także część czasu w Londynie, podejmowany przez wszystkie znamienite panie domu. Przynajmniej dwa lub trzy razy w roku królowa zapraszała go do Windsoru.
Mary Colwyn pomyślała o Doneli i o jej edukacji pozostawiającej wiele do życzenia. Nie mogła bowiem pozwolić sobie na takich guwernerów, jakich ona miała w młodości. Dzięki nim dorównywała wykształceniem swoim braciom, którzy uczyli się w Eton i Oksfordzie.
W końcu, ponieważ kochała córkę, uległa prośbom sir Marcusa, zadowolonego, że — zgodnie ze swoimi oczekiwaniami — postawił na swoim.
Pobrali się natychmiast. Ślub był cichy, gdyż sir Marcus chciał uniknąć plotek i krytyki ze strony przyjaciół. Nikt nie został zaproszony na ceremonię, nawet Donela.
— Chcę cię mieć wyłącznie dla siebie — powiedział sir Marcus nowo poślubionej żonie. — I jeśli jestem najszczęśliwszym mężczyzną na świecie, a za takiego się uważam, nie będę dzielił swojego szczęścia z nikim.
Wyjechali, aby spędzić miesiąc miodowy, Donela zaś została wysłana do najbardziej eleganckiej i ekskluzywnej szkoły dla młodych dam w Londynie. Była tam rok.
Potem, ponieważ podejrzewała, że ojczym nie chce, by spędzała wakacje w domu, pojechała do renomowanej szkoły dla dziewcząt we Florencji, tak zwanej „finishing school”. Zawsze pragnęła podróżować, więc była niezwykle podekscytowana tą myślą. Nie lubiła jednak opuszczać matki.
— Kocham cię, mamo — powiedziała ze łzami w oczach. — Kiedy żył tatuś, zawsze byłyśmy razem. Będzie mi tego brakowało.
— Wiem, kochanie — odrzekła Mary Grayson — ale twój ojczym jest zazdrosny, jeśli zajmuję się kimkolwiek, poza nim samym.
— Ale ty jesteś także moja — zaoponowała Donela — a ja byłam pierwsza.
Mary Grayson zaśmiała się łagodnie, patrząc pełnym czułości wzrokiem.
— Rozumiem dokładnie, co masz na myśli, najdroższa — odpowiedziała — ale muszę robić to, czego życzy sobie twój ojczym, a ponieważ zapewnienie ci odpowiedniego wykształcenia kosztuje go mnóstwo pieniędzy, powinnaś okazać mu wdzięczność.
— Jestem wdzięczna — powiedziała Donela — ale kiedy byłam w Londynie, mogłam przynajmniej przyjeżdżać do domu na wakacje. Teraz sir Marcus postanowił, że mam zostać we Florencji półtora roku, w ogóle się z tobą nie widując.
Głos jej się załamał. Lady Grayson objęła córkę i mocno przytuliła.
— Kiedy dorośniesz — powiedziała — wszystko ułoży się inaczej. Będziesz miała własnych przyjaciół — odpowiednich przyjaciół, jakich zawsze dla ciebie pragnęłam, a twój ojczym obiecał wyprawić dla ciebie bal w Londynie i na wsi.
— Ale... to nie to samo, co być razem z tobą, mamo — zaszlochała Donela.
Lady Grayson nie powiedziała wszystkiego, o czym myślała. Sądziła bowiem, że do czasu, gdy Donela wróci do Anglii, sir Marcus przestanie być wobec niej tak zaborczy jak teraz.
Półtora roku we Florencji mijało powoli. Donela była dość mądra, by wiedzieć, iż szansa, jaką otrzymała, mogła się nigdy nie powtórzyć.
Sir Marcus okazał się bardzo hojny w opłacaniu jej edukacji. Uczyła się zatem kilku języków, które poza tańcem i jazdą konną znalazły się dodatkowo w programie nauczania.
Znajdowała także przyjemność w obcowaniu z dziewczętami różnych narodowości, od których dowiadywała się o innych krajach i ich obyczajach równie dużo jak z książek.
Gdy w końcu na Wielkanoc wróciła do Anglii, miała osiemnaście lat i choć nie zdawała sobie z tego sprawy, była dużo lepiej wykształcona niż większość angielskich dziewcząt. Po swoim ojcu odziedziczyła zarówno inteligencję jak i zamiłowanie do przygody.
W czasie pobytu za granicą wydoroślała, stała się jeszcze piękniejsza, niż zapamiętała ją matka.
Olbrzymie zielone, nakrapiane złotem oczy dominowały w małej, szpiczasto zakończonej twarzy, a płomienne refleksy światła odbijały od jasnych pukli włosów, które odróżniały ją od większości angielskich kobiet i były przedmiotem podziwu florenckich dziewcząt.
— Jak ty wypiękniałaś, kochanie! — wykrzyknęła z zachwytem lady Grayson. — Och, jak bym chciała, żeby twój ojciec mógł cię teraz widzieć!
— Pomyślałby, że jestem bardzo podobna do ciebie, mamo — odpowiedziała Donela.
— Twoje włosy są wspanialsze od moich, a oczy bardziej zielone — odrzekła lady Grayson. — Ale kiedy twój ojciec zobaczył mnie po raz pierwszy, powiedział, że już nigdy nie mógłby spojrzeć na inną kobietę.
Głos jej drżał, gdy to mówiła. Nawet teraz, po tak długim czasie nie mogła spokojnie rozmawiać o swoim pierwszym mężu. Czasami w nocy myślała o nim. Pragnęła, by lata mijały jak najszybciej, aby mogła znowu się z nim połączyć.
Wyrzucała przy tym sobie, że jest niewdzięczna, bo sir Marcus świata poza nią nie widział. Był bardzo dumny ze swojej żony i natychmiast spełniał każde jej życzenie. Szkatułkę na biżuterię miała wypełnioną cennymi podarunkami, którymi ją obsypywał.
Jeśli jechał do Londynu, a ona mu nie towarzyszyła, nigdy nie wracał bez nowej brylantowej broszki, pierścionka lub naszyjnika.
— Rozpieszczasz mnie! — protestowała. — Jak mam ci dziękować?
— Pragnę tylko twojej miłości — odpowiadał sir Marcus porywczo. — I chcę mieć ją wyłącznie dla siebie. Jestem zazdrosny o każdą myśl, o każdy twój oddech.
Domyślał się — wiedziała o tym — że ona wciąż opłakuje pierwszego męża. Starała się nigdy go nie wspominać, nie rozmawiała o nim nawet z córką, jeśli sir Marcus był obecny.
Zarazem miała bolesną świadomość, podobnie jak Donela, że oto sir Marcus znowu był zazdrosny, tym razem o każdą chwilę, którą spędzała z córką.
Mary Grayson wiedziała, że mimo niezwykłej hojności dla Doneli, skrupulatnie liczy, kiedy będzie mógł wydać ją za mąż i wreszcie się od niej uwolnić.
Zmierzając w stronę gabinetu, Donela próbowała sobie przypomnieć, co zrobiła, czym mogła rozdrażnić ojczyma. Poprzedniego wieczoru jedli obiad sami. Później, aby nie przeszkadzać sir Marcusowi w rozmowie z matką, usiadła do fortepianu.
Grała bardzo dobrze. W szkole dziewczęta kilka razy w roku urządzały konkursy śpiewania popularnych w ich krajach nowoczesnych piosenek. Zawsze wygrywały Francuzki prezentujące wesołe, beztroskie piosenki. Te, które śpiewały Niemki, były zdecydowanie zbyt poważne. Tylko Włoszki miały szansę wygrać z Francuzkami, a Donela pozostawała na upokarzająco dalekim miejscu.
W końcu napisała do matki, prosząc o przysłanie popularnych w ostatnim czasie piosenek. Lady Grayson zadała sobie dużo trudu. Odkryła utwory śpiewane w Londynie w miejscach nazywanych music-hallami. Powstały one z dawnych _supper rooms,_ w których podawano jedzenie i napoje, a różnego rodzaju wykonawcy zabawiali gości. Byli wśród nich akrobaci, komedianci, muzykanci-profesjonaliści i amatorzy.
Kiedy piosenkarze stawali się popularni, ich piosenki śpiewano i gwizdano na ulicach Londynu. Gdy pojawiali się w music-hallach, publiczność witała ich brawami, wznosiła okrzyki, śpiewając razem z nimi. „Szampański Charlie” i „Leszek Orzeszek” należały do piosenek gwizdanych przez każdego chłopca na posyłki.
Takie właśnie piosenki lady Grayson wysłała do Florencji. Swoimi rytmicznymi melodiami urzekły one Londyn, oczarowały także arystokratyczne uczennice florentyńskiej szkoły. Po raz pierwszy Angielka wygrała konkurs.
Być może ojczym uważał, że to, co grałam wczoraj wieczorem, było zbyt frywolne — pomyślała Donela otwierając drzwi gabinetu. — Dzisiaj będę trzymała się muzyki klasycznej.
Weszła i od razu spostrzegła, że sir Marcus nie siedzi za biurkiem, jak się spodziewała, lecz stoi przy oknie spoglądając na ogród.
Był mężczyzną wysokim, przystojnym, choć w zupełnie innym stylu niż jej ojciec. Bez wątpienia jednak wyglądał bardzo dystyngowanie.
— Powiedziano mi, że chciałeś się ze mną widzieć, ojcze — odezwała się dość cicho.
Sir Marcus odwrócił się i Donela z ulgą spostrzegła, że się uśmiecha.
— Czy miałaś przyjemną przejażdżkę, Donelo? — zapytał.
— Cudowną! — odparła. — Twoje konie są wspaniałe, a dosiadanie ich jest prawdziwą rozkoszą!
Sir Marcus podszedł do kominka i stanął do niego plecami. Chociaż był już kwiecień i świeciło słońce, wciąż było dość chłodno. W dużym domu z olbrzymimi, wysokimi pokojami mogłoby być nawet zimno, gdyby każdego ranka nie rozpalano w kominkach.
— Usiądź, Donelo — powiedział sir Marcus — chcę z tobą porozmawiać.
— O czym, ojcze? — zapytała. — Mam nadzieję, że nie zrobiłam nic niewłaściwego.
— Nie, nie. Wprost przeciwnie, jesteś młodą kobietą, którą spotkało ogromne szczęście — odrzekł sir Marcus.
Donela spojrzała na niego pytająco.
— Czy dlatego, że moge jeździć na twoich wspaniałych koniach?
— Chodzi o coś ważniejszego — odparł.
Czekała na jego wyjaśnienie, zastanawiając się, co też to mogło być.
Milczał przez chwilę, jakby szukał odpowiednich słów. W końcu rzekł:
— Dziś rano odwiedził mnie lord Waltingham, który jechał do Londynu i wstąpił tu po drodze. Odbyliśmy długą rozmowę.
To niestety koniec bezpłatnego fragmentu. Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki.