- W empik go
Lotniki piśmiennictwa tułaczki polskiej - ebook
Lotniki piśmiennictwa tułaczki polskiej - ebook
Klasyka na e-czytnik to kolekcja lektur szkolnych, klasyki literatury polskiej, europejskiej i amerykańskiej w formatach ePub i Mobi. Również miłośnicy filozofii, historii i literatury staropolskiej znajdą w niej wiele ciekawych tytułów.
Seria zawiera utwory najbardziej znanych pisarzy literatury polskiej i światowej, począwszy od Horacego, Balzaca, Dostojewskiego i Kafki, po Kiplinga, Jeffersona czy Prousta. Nie zabraknie w niej też pozycji mniej znanych, pióra pisarzy średniowiecznych oraz twórców z epoki renesansu i baroku.
Kategoria: | Klasyka |
Zabezpieczenie: | brak |
Rozmiar pliku: | 273 KB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Kładźmy zasady, żądajmy, miejmy nadzieję,
działajmy a do odrodzenia przyjdzie.
Bruxella, w drukarni J. H. Dehou, Grande-Ile
1859
I. Wieca królowej Polski w Sokalu.
II. Treść Kubrakiewicza uwag nad Konstitucją 3 Maja, co do prawa własności gruntu.
III. Myśli skreślone z powodu pisma Kubrakiewicza.
IV. Wspomnienie o Konstitucji 3 Maja.
V. Prawność czyli prawnota narodu polskiego.
VI. Korona Polski i jej królewskość.
VII. Specimen Lejbnitza odświeżony.
VIII. Czego dopuszcza się "Przegląd poznański".
Wydawcy zgłosili się z zamiarem ogłoszenia kilku lotnych pisemek tułaczki naszej. Mogli zająć się wydaniem bez oświadczenia, bo niedopiero z druku znane. Zgłosili się do zdziełcy onych, aby wskazał porządek i dał objaśnienia jakich potrzeba. Wrzeczy samej, niewadzi dać niejakie, gdy są pospolicie rzutem pióra dorywczym; gdy wynikły z chwilowo nasuwających się w tułaczce naszej ruchów.
"Wieca Sokalskie", kładą się naczele, jakby od jinnych odosobnione. Przedmiot, wzięła forma, powaga wyrazu, pewna uroczystość wykładu, mieszać je z żartobliwemi niedozwalają. Są czytelniey których forma tknęła: sądze jednak, że kiedy u wieszczów, Odyńca, Pruszakowej, Koźmiana i tylu jinnych niebianie sprawą ludzki powodują i do ludzi przemawiają: w formie wiecowania niema nic zdrożnego. Do skreślenia lego, pobudziły powiastki Andrzeja Towiańskiego, w swojim czasie rozniesione. Cudowny Bogarodzicy ostrobramskiej obraz, miał się nagle z Wilna pod Paryż przenieść: a wnet w parę miesięcy, wydarzą się cuda niespodziewane, prawie bez rozlewu krwi podźwigną Polskę, i lud jej. Słyszałem to z ust samego. Zaraźliwe zawierzenie ochłonęło kilka wyższych umysłów, odrętwiło jich zdolności, a chorowicie między wielu krzewiło wymaganie: uwierz, z załażonemi rękoma siedź cicho, w uniżonej pokorze czekaj na zjawiska jakie cuda pojawią. Jinne lotniki następują prawie porządkiem lat jak się ukazywały. Wydawcy jich chcieli mieć powtórzoną treść pisma Kubrakiewicza: "Uwagi nad konstitucją 3 maja, co do prawa własności gruntu", litografowanego w Bourges 5 lipca 1833, wtedy, kiedy któś z tułaczy huknął namnie żem był konstitucji tej chwalcą i wielbicielem. Zniewolony wtedy wydalić się z Francji, naprędce tylko skreśliłem i zostawiłem z tego powodu kilka dorywczych uwag, które Walerjan Pietkiewicz puścił w druk pod titułem "Myśli". Ogłoszenie jich ponowione zostało w Poznaniu 1855 w tomie trzecim Polski, dziejów i rzeczy jej.
Opuszczając Francją nalazłem w Arras, Erazma Rykaczewskiego zajętego wydaniem, przekładu na francuski, jaki wygotował, pisma mego w Warszawie 1851 skreślonego: porównanie trzech konstitucij 1791, 1807, 1815. Do tego przekładu 1833 r. 7 września dołożyłem przedmówkę, w której rzuciło się ogólne na konstitucją pojrzenia. Niemiała ona doświadczenia, można powiedzić niemiała życia, mignęła się przed wzrokiem jej twórców, została raczej pomysłem i projektem: ale obalając przeszłość, pociągnęła pewne następstwa, o których zapominać nie należy. Bacząc nato, 1859 r. 29 marca przeciągnąłem wspomniona przedmówkę zapatrując się na powstanie i byt tej tak głośnej konstitucji. Wyciąg z tej przedmówki tworzy lotne "Wspomnienie o konstitucji 3 maja".
"Prawnota narodu polskiego" skreśloną była dla jednego dziennika szwajcarskiego, w którym był jej przekład francuski Konstantego Zaleskiego. W polskim języku ogłoszona w Paryżu 1840.
W owe czasy arcykrotochwilnie dowcipował Pianiewicz. Brzęk klawiszów jego, głosił sławę mężów znamienitych po bruku parizkim chodzących. Nalazł dla Polski i dynastją. Królewskość rozkwitała jak nadobny narcys. Na ulicach, po szynkowniach, w salonach, na posiedzeniach naukowych grano w króla; brakowało tylko korony do wieńczenia i namaszczenia. Gdy to bawiło i zachwycało umysły mnogie, skreśliło się w języku francuskim: "La couronne de Pologne et sa royauté", drukiem ogłoszone w Rouen. Na polską mowę przełożył to Walenty Zwierkowski i w Pariżu 1840 wydał.
Tymczasem Jan Czyński, z poziomu ludowego uniósł się na wyżyny koronne, gdzie olśniony blaskiem, urokowi cześć oddając, zoczył dzieło z czasów Jana Kazimirza, w Wilnie 1659 przez ulicznika (Ulicovius) wydane, a roku 1668 w Gdańsku pod jimieniem filozofa Lejbnitza przedrukowane; specimen umu, w którym wyczytał o zaletach kandidata do tronu, o potrzebie siemiennie rozrodzonej dynastji. Ukazało się w tym światło filozofji. Jan Czyński streścił go 1845; quintessencją mądrości dla pożytku powszechnego wydobył. Nam przyszło nagle i pobieżnie, tak odświeżony Lejbnitza specimen, maluczkiemi słowy okadzić.
Dotąd szło wstępnym bojem. Byle jakie nowe pstre wysunęły się zastępy, hara, hara! w skok, wyprawialiśmy harce i pląsy. Nastała cisza i spoczynek, gdy znagła, uderzył w nas piorun, który zapowiedział że najdujemy rozjątrzonego i srodze zawziętego przeciwnika.
Sporschil w Lipsku tłumaczył na niemiecki me considerations, do których dostałem mu parę not objaśniających jak ludy, i lud kmiecy stracił obywatelstwo. Było to 1845 r. 1 maja. Z tych not złożony artikuł, ukazał się w Bruxelli w mowie polskiej, w dzienniku orzeł biały 1846 r. 18 marca i 7 kwietnia; a wnet drugim wydaniem osobno. Niepomyśli się to stało przeglądowi poznańskiemu. Wtenże dostrzegł (dość późno, bo w lat dwa) ostatnią komitetu narodowego tułaczki naszej do ziomków odezwę. Zawrzała w przeglądzie żółć, huknął na mnie, żem bezbożny, bluźnierca, a to zato że się powiedziało że sakrament małżeński jest równo dla wszystkich, przed ołtarzem i obliczeni Stwórcy ludzie są równi; a to com o kmieciach rzekł, wymyśliłem dla usprawidliwienia rzezi. Grom zbłąkanego umysłu, tak niesumienny, spowodował mig poprzeć myśl moję w liście do Jędrzeja Moraczewkiego, 1 listopada 1847 pisanym, z którego ustęp, był w Poznaniu w gazetach polskiej i poznańkiej ogłoszony. Powtórzył go sam przegląd 1848, upewniając ze swej strony że z najsumienniejszą wystąpił tylko dla diskussji kritiką. Chociaż diskussję sprawił niepodobną, pojrzałem nato czego się dopuszcza w liście 14 kwietnia 1849 do Zmorskiego, który się w Budiszinie łużickim zajmował wydawaniem tygodnika stadło, w którego tez numerze 5, z listu owego wyciąg umieścił. Rzecz zaś o straconym obywatelstwie kmieci wciągnąłem do rozpatrzenia niektórych względów i pomników prawodawstwa, w tomie czwartym Polski średnich wieków 1851 najdującym się, które wnet wejdzie do ponowionego wydania tomu trzeciego. Popadłszy u świętoszka w klątwę, wiem dobrze, nie najdę ni przebaczenia, ni zapomnienia. Doznając tego oczekuję rychło wystara się o wciagnienie mnie na index. Rozgrzeszenia szukam u sumiennego i rozsądnego czytelnika. –
J. L.
Bruxella, grudzień 1858.
* * *WIECA KRÓLOWEJ POLSKI W SOKALU.
Było to roku zbawienia 1842, jednego dnia to jest 8 września, zebrały się w Sokalu w dzień odpustu, representantki cudownych obrazów Najświętszej Panny. Znajdując się dość liczne razem, zawiązały się w wieca i jak to wiadomo z wywodu słownego przez anioła pańskiego na miejscu spisanego, miejscowa Sokalska, jako gospodyni, wiecowi przewodniczyła. Czyli to było w zakrystji, w kruchcie czy w kościele, nie powiada wywód słowny; sadzie jednak można z niejaką pewnością że obyczajem sejmików, wieca te odbyły się w kościele samym i zapewne po nabożeństwie, po uroczystości, ponieważ zakończyły się pożegnaniem. Sokalska, jako przewodnicząca czyli marszałkująca, tak obrady zagajiła.
Cudotworna Dziewico! rozpromieniona w nas, kieruj obradami naszemi! Moje miłe, po większej, części jak ja koronowane królowe! Dzień dzisiejszy był dla mnie kiedyś dniem radosnym, bo złaski ojca świętego Innocentego XIII, byłam w tym dniu, przeszło sto lat temu królową polską koronowana (1). A teraz, dzień dzisiejszy jest dniem żałoby. W tymże dniu 8. września, stolica królestwa naszego Warszawa w bezbożne ręcę wpadła. Dwóch heretyków stosu godnych, potępieńców na ogień piekielny wskazanych; a trzeci przeniewierca, tytułujący się królem jerozolimskim, i apostolskim, odarli nas z korony, zabronili wiernemu ludowi polskiemu czcić nas królową i dziś ojciec święty przez jich obawę nie ważyłby się na odnowienie koronacji przyzwolić. Poniżone jesteśmy, lud nasz uciśniony, i my na to nieczynnie poglądamy! Czyliż nie słyniemy cudami? czyliż cudami naszymi nie ratowałyśmy korony – (1) Roku 1727, patrz Medale polskie Bentkowskiego i Raczyńskiego. – Do czego się głosy wieców Sokalskich powołują, to znane jest w tradycjach i historjach o obrazach cudownych, lub opiera się na medalikach dotąd ogłoszonych.
naszej? czyliśmy kiedyś nic zasługiwały na tę cześć, którą nam lud bogobojny oddawał? słyszę głosów wiele, że na nas liczy ogląda się na nas, już poczyna w gorących modłach błagać naszej pomocy. Możemyż w lak smutnej dla nas i dla niego dobie opuszczać go? Łaskami słynące, obmyślmyż środki cudotworne, wydobycia go z pod jarzma, odzyskania korony naszej.
Na to Berdyczewska, przymówiła się pierwsza, popierając wniosek Sokalskiej. Przypominając ie już ukorowana z łaski Benedykta XIV (1), sama przed kilkodziesięciu laty wspierała usilności konfederacji barskiej natchnąwszy ojca Marka, który z krzyżem w ręku na pobojowikach zagrzewał wiernych katolików, do wytępienia herezji i sebizmy, a naostatek jako męczennik z tego świata zeszedł.
I Krakowska przypominając że z łaski Klemensa XIII, w roku sławnym elekcją ostatniego króla polskiego Stanisława Augusta ciołek Poniatowskiego, również korono otrzymała, chwała się że w swej stolicy konfederatów barskich opiekowała, a zatem żarliwie wniosek Sokalskiej opiera.
–- (1) Roku 1756 16 lipca za biskupa Kajetana Sołtyka herbu pruss (herb ten, Bentkowski i Raczyński poczytali mylnie za chełmiński).