Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Łowcy skarbów. Jak ojcowie archeologii rozkradli bogactwa Orientu - ebook

Wydawnictwo:
Tłumacz:
Data wydania:
26 października 2023
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(2w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment
52,99

Łowcy skarbów. Jak ojcowie archeologii rozkradli bogactwa Orientu - ebook

Skarb uratowany – skarb zrabowany.

Niemieccy archeolodzy wyruszali do Imperium Osmańskiego w poszukiwaniu unikatowych artefaktów. Mieli ocalić historię przed zapomnieniem i wydrzeć piaskom pustyni starożytne skarby. Zamiast jednak je ocalić – rozkradli.

Ołtarz pergamoński, brama targowa z Miletu, skarb Priama, popiersie Nefretete – to tylko ułamek bezcennego dziedzictwa, które znalazło się w niemieckich rękach.

Historia wypraw archeologicznych to historia rabunku. To historia przemocy i rozboju, intryg i awantur. Siły pieniądza i braku skrupułów. Kim byli ojcowie archeologii, którzy kierowali wyprawami? Nobliwymi naukowcami? Ukrytymi szpiegami? A może zwykłymi łowcami skarbów, którzy pożądali jedynie złota upadłych cywilizacji?

Kategoria: Historia
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-240-8922-2
Rozmiar pliku: 9,5 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

WSTĘP

Pionierzy archeologii są do dziś uważani za bohaterów nauki. Archeologowie XIX wieku, mężczyźni – bo byli to niemal wyłącznie mężczyźni – wydobywający na światło dzienne tysiącletnie kultury znad Nilu w Egipcie, na pustyniach Mezopotamii czy w dziczy wokół Morza Egejskiego, są powszechnie uważani za odważnych oświeceniowców, którzy – często ryzykując życie – odkryli i rozwikłali tajemnice dawnych kultur i przywrócili do życia martwe języki.

Niemal wszyscy szczycili się tym, że udało im się odkryć artefakty niezmiernie ważne dla nauki i zrozumienia przez człowieka jego własnej historii. Jednocześnie dość często ratowali je przed barbarzyńcami, gdyż ludziom, którzy żyli w miejscach występowania starożytnych cywilizacji – a więc w Egipcie, Grecji i dzisiejszej Turcji – z założenia przypisywano ignorancję i niewiedzę oraz zainteresowanie jedynie materialną wartością starożytnej przeszłości.

Jednakże ta czarno-biała narracja wymaga historycznej analizy i wywrócenia do góry nogami. Owszem, wielcy ludzie archeologii dokonali ogromnych rzeczy, często z narażeniem życia i zdrowia. Nigdy jednak nie chodziło im wyłącznie o wiedzę czysto naukową – była ona raczej dodatkowym efektem właściwego celu, czyli zdobycia starożytnych skarbów. Sztuka i dobra kultury starożytnych Egipcjan, Babilończyków i Asyryjczyków, Persów i Greków ułatwiały reprezentację i sprawowanie władzy wielkim europejskim mocarstwom, do których na przełomie XIX i XX wieku dołączyli jeszcze Amerykanie. W okresie od kampanii Napoleona w Egipcie w 1798 roku do końca I wojny światowej poszukiwanie i wystawianie jak najokazalszych starożytnych artefaktów na własnym dworze, a później w specjalnie w tym celu utworzonych muzeach cesarskich lub królewskich przynosiło chwałę konkretnej dynastii czy państwom europejskim walczącym o władzę i wpływy.

Luwr w Paryżu, Muzeum Brytyjskie, a później także Wyspa Muzeów w Berlinie były i są skarbnicami, w których symbolicznie eksponowano potęgę i bogactwo dawnych mocarstw europejskich i które dziś nawiązują do minionej chwały tych krajów. Poza nielicznymi wyjątkami pionierzy archeologii byli zawsze agentami swoich państw i poszukiwaczami skarbów mających przynieść sławę swoim władcom.

Człowiekiem, który w 1801 roku zlecił odłupanie słynnych marmurowych rzeźb z fryzu w świątyni Partenon na Akropolu w Atenach, tzw. marmurów Elgina – do dziś najsłynniejszych eksponatów w Muzeum Brytyjskim – był ówczesny ambasador brytyjski w Konstantynopolu, lord Thomas Bruce, 7. hrabia Elgin i 11. hrabia Kincardine. Lord Elgin był złodziejem sztuki _par excellence_. Nie tylko zniszczył ogromne części Partenonu, lecz także kazał usunąć z Aten inne antyki i przywieźć je do swojego zamku w Szkocji. Później usprawiedliwiał tę kradzież argumentem, który niemal stereotypowo był podawany przez europejskich poszukiwaczy skarbów w krajach Orientu – mówił mianowicie, że „chciał jedynie ocalić” skarby sztuki, ponieważ „groziło im zniszczenie” podczas grecko-tureckiej wojny wyzwoleńczej.

Historycy w osmańskim archiwum w Stambule wciąż próżno szukają fermana sułtana, czyli pozwolenia, które w 1801 roku rzekomo upoważniło hrabiego do „badania starych kamieni z inskrypcjami”. O zabraniu ich ze sobą nigdy nie było mowy (zob. rozdział dwunasty). Mimo to Muzeum Brytyjskie uparcie odmawia zwrotu rzeźb z Partenonu do Muzeum Akropolu w Atenach. Ostatecznie przecież rzeźby zostały legalnie nabyte od lorda Elgina w 1814 roku za duże pieniądze.

Rozpoczęta przez lorda Elgina tradycja była kontynuowana w Mezopotamii w XIX wieku. Dwaj najsłynniejsi wcześni poszukiwacze nad Eufratem i Tygrysem, Francuz Paul-Émile Botta, który w 1840 roku odkrył asyryjską metropolię Nimrud, oraz Anglik Austen Henry Layard, który nieco później prowadził wykopaliska w Niniwie, albo pracowali już w służbie dyplomatycznej swoich krajów (Botta), albo wykorzystali swoje archeologiczne sukcesy, by później zrobić szybką karierę w służbie zagranicznej (Layard). Obaj – przy wszystkich innych różnicach – byli głównie „poszukiwaczami zdobyczy”, jak pisze C.W. Ceram w swoim klasyku _Bogowie, groby i uczeni. Tajemnice archeologii_ – jeden pracował dla Luwru, drugi dla Muzeum Brytyjskiego. Przyczynili się wprawdzie do naukowego poznania imperium asyryjskiego sprzed około 2000 lat p.n.e., ale był to raczej efekt opublikowania przez nich własnych doświadczeń wykopaliskowych, gdyż potrzebowali je ująć w historyczne ramy (zob. rozdział siódmy).

Nie przykładano wagi do zezwoleń na wykopaliska wydawanych przez rząd osmański w Konstantynopolu. Jeśli pojawiały się problemy z powodu nieuprawnionych działań badaczy, ich ambasady na dworze sułtana – który w tym czasie stał się już ekonomicznie i militarnie zależny od wielkich potęg europejskich – poprzez naciski polityczne zapewniały odpowiednie instrukcje dla miejscowych gubernatorów.

Takie postępowanie przygotowało również grunt pod niemieckie poszukiwania skarbów w Imperium Osmańskim. Już pierwszy niemiecki „bohater łopaty”, który organizował tam poszukiwania dla sławy i chwały, Heinrich Schliemann, zaczął sprawiać ogromne kłopoty. Wówczas jednak nie był jeszcze chroniony działaniami dyplomatycznymi. Przybył jako ktoś, kto sam osiągnął sukces i został upoważniony przez samego Homera do poszukiwania legendarnej Troi na wzgórzu Hisarlik w cieśninie Dardanele. Choć Schliemann urodził się w Meklemburgii i do końca życia pozostał związany z ojczyzną, podróżował jako obywatel amerykański, a jeśli kontaktował się z jakąkolwiek ambasadą w Paryżu, Atenach czy Konstantynopolu – zawsze była to ambasada amerykańska.

W 1868 roku Schliemann z _Iliadą_ w ręku po raz pierwszy wkroczył w historyczny krajobraz Troady, by szukać wzgórza, pod którym miały leżeć ruiny homeryckiej Troi. Trzy lata zajęły Schliemannowi wykopaliska na dużą skalę na wzgórzu Hisarlik z widokiem na Dardanele. Światową sławę zawdzięcza przypadkowemu znalezisku z 1873 roku, kiedy to u podnóża potężnego muru twierdzy odkrył coś, co nazwał złotym skarbem króla Priama – i od razu nielegalnie wywiózł go z kraju.

Wybuchł skandal. Na wniosek rządu osmańskiego w Atenach, dokąd Schliemann zabrał skarb, grecki sąd skazał go na zapłacenie grzywny. Schliemann przekazał pięciokrotność wskazanej kwoty, kupując sobie w ten sposób międzynarodowe potwierdzenie własności skarbu. To, że afera nie doprowadziła do zakończenia wykopalisk w Troi – a wręcz przeciwnie, do 2010 roku Troja była w głównej mierze „wykopaliskiem niemieckim” – zawdzięczamy wysiłkom innego niemieckiego archeologa amatora, Carla Humanna, inżyniera budowy dróg, który miał w Konstantynopolu bardzo dobre kontakty i prowadził kampanię na rzecz Schliemanna.

Za sprawą Carla Humanna w latach 70. XIX wieku rozpoczęła się właściwa niemiecka działalność wykopaliskowa w Imperium Osmańskim. Wprawdzie niemiecki archeolog Karl Richard Lepsius już w latach 1842–1843 udał się w imieniu niemieckiej ojczyzny nad Nil na ekspedycję archeologiczną zleconą przez pruskiego następcę tronu Fryderyka Wilhelma IV Pruskiego, ale Egipt de facto nie był już wtedy częścią Imperium Osmańskiego. Kiedy w 1879 roku na zlecenie berlińskich muzeów Carl Humann rozpoczął wykopaliska na wzgórzu zamkowym w Pergamonie i w końcu przywiózł do Berlina słynny ołtarz pergamoński (Wielki Ołtarz Zeusa) w całości, położył podwaliny pod niemieckie poszukiwania skarbów w krajach Orientu. Tym samym nie tylko przyniósł on powstałemu zaledwie kilka lat wcześniej, bo w 1871 roku, Cesarstwu Niemieckiemu antyczny klejnot, który wzbudził w Berlinie nadzieje, że pewnego dnia będzie w stanie dorównać Luwrowi czy Muzeum Brytyjskiemu. Utorował także drogę muzeom berlińskim, a później Niemieckiemu Instytutowi Archeologicznemu i Niemieckiemu Towarzystwu Orientalnemu do niezwykle udanego okresu w Imperium Osmańskim.

Do końca I wojny światowej niemieccy archeolodzy odgrywali główną, a może nawet najważniejszą, rolę w poszukiwaniu skarbów w Imperium Osmańskim. Na polecenie swojego cesarza zawsze wyprzedzali o krok angielską, francuską, rosyjską, austriacką i włoską konkurencję na najbardziej spektakularnych wykopaliskach w Troi, Pergamonie, Milecie i w hetyckiej stolicy – Boğazköy. Niemcom udało się zapuścić korzenie nawet w Mezopotamii, na terenie należącym do archeologów brytyjskich i francuskich, i przeprowadzić ważne wykopaliska w Babilonie i Aszurze.

Największe skarby na berlińskiej Wyspie Muzeów pochodzą właśnie z wykopalisk prowadzonych w Imperium Osmańskim w latach 1871–1914. Ołtarz pergamoński w wybudowanym specjalnie dla niego muzeum o tej samej nazwie, brama targowa z Miletu i brama Isztar z Babilonu – czyli najważniejsze elementy sztuki starożytnej w niemieckim krajobrazie muzealnym – pochodzą z ówczesnego Imperium Osmańskiego. Jedynym wyjątkiem jest popiersie pięknej Nefertiti z Egiptu.

Z oświadczeń berlińskich muzeów wynika, że żaden z tych zabytkowych skarbów nie ma nic wspólnego z kolonialną kradzieżą sztuki i wszystkie wspomniane dzieła zostały wywiezione do Berlina legalnie, zgodnie z zasadami moralności. W rzeczywistości Imperium Osmańskie nie było niemiecką kolonią, ale rządzącego wówczas sułtana Abdülhamida II nie bez powodu nazywano „chorym człowiekiem” z Bosforu. Nie chodziło o jego fizyczne niedomagania, lecz o to, że najpóźniej od połowy XIX wieku pięćsetletnie Imperium Osmańskie tak bardzo osłabło ekonomicznie, że mogło dalej istnieć wyłącznie dzięki pożyczkom od największych europejskich mocarstw. Sułtan stał się pionkiem w grze o europejskie interesy – i musiał grać w tę grę, nawet kosztem własnego upadku. Właśnie w takich warunkach politycznych zagraniczni poszukiwacze skarbów prowadzili wykopaliska (zob. rozdział trzeci).

Niemiecki cesarz Wilhelm II był żywo zainteresowany nabyciem starożytnej sztuki greckiej. Nawet jego ojciec, ciężko chory i bardzo krótko sprawujący władzę cesarz Fryderyk III, z którym Wilhelm II żył zresztą raczej w niezgodzie, kultywował ten filhellenistyczny entuzjazm dla berlińskich „Aten nad Sprewą”. W Cesarstwie Niemieckim widział też następcę greckich bohaterów starożytności. Wilhelm II nie tylko przekazał ze swojej prywatnej kiesy znaczne sumy na wykopaliska w krajach Orientu, lecz także był aktywny jako archeolog amator na Korfu i utrzymywał ścisłe kontakty z dyrekcją muzeów berlińskich oraz Niemieckim Towarzystwem Orientalnym. Theodor Wiegand, kopacz, archeolog, poszukiwacz skarbów, a od 1895 roku upoważniony przedstawiciel muzeów berlińskich przy ambasadzie niemieckiej w Konstantynopolu, utrzymywał bezpośredni kontakt z cesarzem i był jego protegowanym.

Wiegand był następcą Carla Humanna, któremu w podzięce za starania o pozyskanie ołtarza pergamońskiego pozwolono założyć płatną filię muzeów berlińskich w Smyrnie – dzisiejszym Izmirze – na wybrzeżu Morza Egejskiego. Od tego momentu Wiegand odpowiadał za koordynację wszystkich niemieckich wykopalisk w Imperium Osmańskim (zob. rozdział piąty).

W końcu wywożenie skarbów z kraju zaczęło się stawać coraz trudniejsze. Od dawna zainteresowanie starożytnością rozwijało się również w Imperium Osmańskim i wykraczało daleko poza okres islamu. Już w połowie XIX wieku – podobnie jak w Berlinie – podjęto pierwsze próby zabezpieczenia i zebrania starożytnych artefaktów. To, co zaczęło się jako kolekcjonowanie znalezisk w dawnym kościele Hagia Eirene, w latach 80. XIX wieku doprowadziło do założenia Muzeum Archeologicznego w ogrodach pałacu Topkapi. Ojcem założycielem muzeum i centralną postacią dla archeologii i sztuki po stronie osmańskiej był pochodzący z arystokratycznej rodziny Osman Hamdi Bey, który ukończył studia w Paryżu. Z ocalenia starożytnych pozostałości dla Imperium Osmańskiego uczynił on dzieło swego życia. Już w 1884 roku Osman Hamdi Bey nakłonił sułtana do wydania ogólnego zakazu wywozu antyków, który zastąpił wcześniejsze, nie tak jasne regulacje. Zadaniem Wieganda jako dyplomaty było wówczas znalezienie sposobów na obejście tego zakazu (zob. rozdział czwarty).

W 1878 roku, jeszcze przed rozpoczęciem wykopalisk na wzgórzu zamkowym w Pergamonie, Carl Humann i jego berliński mentor Alexander Conze, ówczesny kierownik Zbiorów Sztuki Starożytnej muzeów berlińskich, zrozumieli, że wywiezienie ołtarza z kraju nie będzie proste. Obaj zainwestowali w wywóz płyt ołtarzowych niemal tyle samo czasu, energii i pieniędzy, ile w same wykopaliska. Jeśli chodzi o wywóz płyt ołtarzowych, słowo „legalny” staje się bardzo elastyczne, nawet jeśli nie była to tak oczywista kradzież dzieł sztuki, jak w przypadku skarbu Priama czy fryzu partenońskiego (zob. rozdział drugi). Wywiezienie innych starożytnych skarbów z Imperium Osmańskiego do Berlina to również historia sama w sobie – która została opowiedziana w tej książce zarówno z perspektywy niemieckiej, jak i osmańskiej.

W przeciwieństwie do sytuacji kolekcji sztuki pozaeuropejskiej dla Forum Humboldtów debata o restytucji, z którą boryka się wiele europejskich muzeów, tak naprawdę nie dotarła jeszcze na Wyspę Muzeów. Jednak Turcja, podobnie jak Egipt i Grecja, coraz bardziej naciska na zwrot nielegalnie/legalnie wywiezionych antyków. Do tej pory dotyczyło to głównie prywatnego rynku sztuki i domów aukcyjnych. Ale podobnie jak w przypadku Muzeum Akropolu w Atenach czy nowego Muzeum Egipskiego w Kairze, w Turcji powstaje coraz więcej muzeów, które nie muszą już chować się za plecami wielkich muzeów europejskich. Najnowszym przykładem jest Muzeum Troi, które zostało otwarte w 2018 roku bezpośrednio przy wykopaliskach nad cieśniną Dardanele. Już ostatni wielki niemiecki odkrywca Troi, Manfred Korfmann, uważał, że skarby sztuki trojańskiej powinny być przynajmniej tymczasowo pokazywane w miejscu, w którym powstały.

Pytanie, kto jest właścicielem złotego skarbu Priama, popiersia Nefertiti czy ołtarza Zeusa z Pergamonu, nie ma aż tak wielkiego znaczenia. O wiele ważniejsze jest to, co zrobić, by jak najwięcej zwiedzających mogło oglądać i podziwiać te wyjątkowe dzieła światowego dziedzictwa, oraz w jakim miejscu powinny się one znajdować. Jest to przecież dziedzictwo ludzkości, które należy cenić wyżej niż dobra narodowe poszczególnych państw.

Popiersie Nefertiti należy z pewnością bardziej do Nilu niż do Sprewy, a rzeźby z Partenonu na pewno prezentują się lepiej w nowym Muzeum Akropolu tuż obok historycznego miejsca niż w salach Muzeum Brytyjskiego w Londynie. A znaczenie i wpływ ołtarza pergamońskiego również byłyby bardziej zrozumiałe na wzgórzu zamkowym w Pergamonie niż w zrekonstruowanej instalacji w Berlinie. Dlatego żadnemu archeologowi nie przyszłoby dziś do głowy, by zabierać historyczne artefakty z miejsca ich odkrycia, ale w XIX wieku sytuacja wyglądała inaczej.

Z tego względu należy się zastanowić, w jaki sposób dziś najrozsądniej potraktować dziedzictwo tej niespełna stuletniej epoki, w której wielkie mocarstwa europejskie kradły sztukę z krajów Orientu w ramach oficjalnej polityki. Celem musi być przybliżenie starożytnych skarbów jak największej liczbie dzisiejszych potomków, tak by i oni mogli zrozumieć najodleglejszą historię ludzkości.Tureckie wybrzeże Morza Egejskiego, które jeszcze w XIX wieku nazywano zachodnim wybrzeżem Azji Mniejszej, przypomina niespotykany nigdzie indziej na świecie skansen z liczącą ponad 2 tysiące kilometrów linią brzegową. „Każdy, kto chce zwiedzać greckie antyki – mówi turecki archeolog Rüstem Aslan – znajdzie tu znacznie gęstsze skupisko starożytnych stanowisk niż w samej Grecji”. Od 2013 roku Rüstem Aslan jest kierownikiem wykopalisk na jednym z najbardziej legendarnych stanowisk epoki brązu: w Troi. Literatura zachodnia zaczyna się od _Iliady_ Homera, traktującej o wojnie o Troję. Niewidomy poeta napisał swoje dzieło prawdopodobnie 800 lat p.n.e. i przypuszczalnie mieszkał w Smyrnie, obecnie milionowym mieście o nazwie Izmir. Starcie między greckimi zdobywcami a rdzennymi mieszkańcami rozpoczęło się od „wojny o Troję”, miasto położone w północno-wschodniej części Morza Egejskiego, mniej więcej na wysokości Salonik, które strzegło cieśniny Dardanele, do dziś pozostającej w sferze mitów i legend.

Wojna, o której pisał Homer, miała miejsce prawdopodobnie około 1180 roku p.n.e. i zakończyła się zniszczeniem Troi, ale to nie wystarczyło do rozwoju osadnictwa greckiego na wybrzeżu Azji Mniejszej. Nastąpił on dopiero 300 lat później – pierwsi koloniści znaleźli się dalej na południe, w Efezie i Milecie, mniej więcej na wysokości Aten. W ślad za tym poszło wielu innych osadników z greckich państw-miast. W okresie od 800 do 100 roku p.n.e. na wybrzeżu Azji Mniejszej powstały setki greckich osad, które – tak jak Milet, Efez czy Fokaja – wkrótce przyćmiły swoje miasta macierzyste. Jeśli udasz się wzdłuż wybrzeża, od Troi na południe, miniesz kilka mniejszych greckich świątyń i sanktuariów, po czym dotrzesz do Assos, starożytnego miasta leżącego naprzeciwko greckiej wyspy Lesbos, gdzie przez pewien czas podobno nauczał Arystoteles. Pergamon znajduje się nieco dalej od wybrzeża, a Izmir leży około 100 kilometrów na południe.

Niemal co 20–30 kilometrów od Izmiru natykasz się na starożytne greckie stanowiska. Po Kolofonie i Klaros przychodzi słynny Efez, następnie Magnezja, Afrodyzja, Priena, Milet, Didyma, Euromos, Milas i Halikarnas, by wymienić tylko te najważniejsze. Zanim wybrzeże skręci na wschód, w stronę Morza Śródziemnego, można dotrzeć do pięknego Knidos, na samym końcu półwyspu niemal dwustukilometrowej długości. Wszystkie te starożytne miejsca zostały „odkryte”, częściowo przekopane i zbadane przez europejskich archeologów w XVIII, XIX i XX wieku.

Miało to swoje konsekwencje. Stanowiska te dosłownie splądrowano. Wiele z najbardziej spektakularnych dzieł sztuki i zabytków stworzonych przez greckich, a później rzymskich architektów, rzeźbiarzy i malarzy znajduje się dziś w europejskich muzeach. Według starożytnych źródeł dawne ośrodki kultury hellenistycznej w Azji Mniejszej szczyciły się co najmniej trzema cudami świata: ołtarzem pergamońskim na górze zamkowej w Pergamonie, Świątynią Artemidy w Efezie i grobowcem króla Mauzolosa w Halikarnasie.

Z tych trzech cudów świata nie można praktycznie nic zobaczyć w miejscu, w którym one powstały. Mauzoleum Mauzolosa, które stało się źródłem ogólnej nazwy wspaniałych miejsc pochówków, zniszczyli w XV wieku rycerze joannici, pragnący zbudować zamek z pozyskanego materiału. Na początku XIX wieku angielski ambasador w Konstantynopolu sir Stratford Canning zlecił wyłupanie z muru i przewiezienie do Londynu najlepiej zachowanych marmurowych fryzów, które rycerze w całości wstawili w mur swojego zamku. Ostatnie kolumny świątyni Artemidy również zostały wywiezione do Europy, głównie do Anglii, a ołtarz pergamoński jest obecnie główną atrakcją Muzeum Pergamońskiego w Berlinie.

Grecki Pergamon

Wrażenie, jakie odnoszą zwiedzający, gdy wysiadają z kolejki linowej po dotarciu na czterystumetrowe wzgórze zamkowe, jest mylące. Imponująca świątynia, którą widzą jako pierwszą na najwyższym płaskowyżu góry, została bowiem poświęcona rzymskiemu cesarzowi Trajanowi i nie ma nic wspólnego z hellenistycznym Pergamonem ołtarza. Fragmenty świątyni zrekonstruowane przez niemieckich i tureckich archeologów w latach 80. i 90. XX wieku pochodzą z pierwszych wieków naszej ery, kiedy to Rzym objął już władzę w Azji Mniejszej.

Do słynnego grecko-hellenistycznego Pergamonu zbliżamy się dopiero wtedy, gdy przekroczymy piwniczne sklepienia świątyni Trajana i nagle staniemy przed stromo nachylonym teatrem na zachodnim stoku wzgórza zamkowego. Podstawowa konstrukcja teatru pochodzi z okresu świetności hellenistycznej w III i II wieku p.n.e. Ze sceną teatralną i świątynią Dionizosa, na końcu dolnego tarasu teatru, docieramy do czasów Attalidów, greckich władców, którzy zlecili wykonanie słynnego ołtarza będącego obecnie centralnym punktem Muzeum Pergamońskiego w Berlinie.

Cokół ołtarza Zeusa, który dziś można oglądać w Pergamonie

Natomiast odwiedzający to miejsce mogą zobaczyć niewiele więcej niż aluzję do tego starożytnego cudu świata, któremu Pergamon zawdzięcza swoją sławę. Około 50 metrów poniżej akropolu, na górskim występie, z którego rozpościera się widok daleko w dół doliny, znajduje się prostokątny kopiec ziemi, wciąż częściowo obudowany kilkoma kamiennymi ciosami i ocieniony dużą piękną sosną. Jedynie tablica informacyjna zwraca uwagę zwiedzającego na fakt, że stał tu kiedyś słynny ołtarz Zeusa.

Na podwyższonej platformie otoczonej znanym fryzem w kształcie prostokąta o wysokości ponad dwóch metrów mieszkańcy Pergamonu składali ofiary swoim bogom. Z tych marmurowych fryzów, które pokazują walkę bogów z gigantami w tak imponującej formie, że do dziś Pergamon uważa się za niezwykle istotny punkt starożytnej sztuki greckiej, nie pozostało nic – nie ma nawet kopii ani dużych zdjęć.

Ołtarz został zbudowany w latach 180–170 p.n.e. na polecenie najsłynniejszego króla pergamońskiego Eumenesa II. Według Wolfganga Radta, badacza Pergamonu, ołtarz był poświęcony Atenie, bogini miasta, która zapewniała zwycięstwo. Eumenes II prawdopodobnie kazał zbudować to miejsce kultu po zwycięstwie nad Galatami, pierwotnie germańską grupą etniczną, która przybyła z północy i zasiedliła te tereny.

W późnym antyku, czyli w ostatnich dwóch wiekach przed naszą erą, ołtarz znany był w całym grecko-rzymskim świecie jako dzieło sztuki niemające sobie równych. Kiedy jednak za sprawą cesarza Konstantyna Wielkiego w IV wieku n.e. religią dominującą w Imperium Rzymskim stało się chrześcijaństwo, ołtarz pergamoński, podobnie jak wiele innych sanktuariów starożytnych religii, popadł w niełaskę. „Nie będziesz miał bogów cudzych przede mną” – ten kategoryczny imperatyw ze Starego Testamentu doprowadził do zniszczenia pogańskich świątyń w wielu miejscach. Do takiej sytuacji doszło również w Pergamonie. Ołtarz został zniszczony za czasów cesarzy bizantyjskich w V wieku n.e. Ponieważ jednak wielkie marmurowe elementy doskonale nadawały się do innych, nowych budowli, duża część cennych fryzów została wkomponowana w mur oporowy, dzięki któremu na zboczu powstał płaskowyż. Bizantyjczycy mogli zatem wznieść tam kolejne budynki.

Płyty niewykorzystane do budowy muru znaleziono później przewrócone i częściowo połamane, porozrzucane po całym terenie. Zeus i Atena mieli odcięte twarze. W XIX wieku wszystko było przykryte warstwami ziemi i gruzu.

„Niektórzy mogą żałować, że ołtarza pergamońskiego nie można dziś oglądać na jego dawnym miejscu, że bez padającego nań południowego światła, bez podniosłej atmosfery wzgórza zamkowego stoi w sali muzealnej”, pisze Wolfgang Radt, kierownik wykopalisk w latach 1972–2005, pod którego kierownictwem odbyła się częściowa rekonstrukcja świątyni Trajana. On zapewne też tego żałuje, jednak w swojej wydanej w 1988 roku książce nadal utrzymuje, że tylko zabierając ołtarz, można było „uratować zabytek przed pewnym zniszczeniem”.

Pierwsza wizyta na Górze Przeznaczenia

W 1865 roku, kiedy niemiecki inżynier budowlany Carl Humann po raz pierwszy zetknął się z Górą Przeznaczenia, zobaczył tylko krajobraz pełen gruzów ukrytych pod kamieniami i pyłem. Humann, który już wcześniej przygotował kilka projektów budowy dróg dla rządu osmańskiego, zimą na przełomie 1864 i 1865 roku na zlecenie wielkiego wezyra Fuada Paszy przebywał na rozpoznaniu topograficznym na północnym wybrzeżu Morza Egejskiego, naprzeciwko Lesbos. Z Dikili, małej wioski rybackiej, według słów Humanna było „tylko pięć godzin jazdy konnej” do starożytnego Pergamonu. Inżynier, który w trakcie studiów na Akademii Budownictwa w Berlinie spędził wiele godzin na „rysowaniu antyków”, znał opowieści o legendarnym pergamońskim imperium Attalidów, dynastii rządzącej z szeregów diadochów, następców Aleksandra Wielkiego.

Z tego względu nie chciał przegapić okazji i postanowił zobaczyć Pergamon „mimo ulewy”. „Dikili, naprzeciwko Mityleny , jest zwyczajowym punktem wyjazdu do Bergamy – pisał później o swojej pierwszej wizycie w Pergamonie. – Równina, przez którą przepływa rzeka Kaikos, ma szerokość około dwóch godzin jazdy konnej. Uznałem ją wówczas za pole nieuprawne. Zawsze bezpośrednio u południowego podnóża gór jechałem w górę tej równiny, aż wreszcie na zakręcie ścieżki, na godzinę przed dotarciem do miasta, zobaczyłem nagle w oddali wysoki akropol Pergamonu, szeroki i majestatyczny”.

Widok od zachodu na górę zamkową, tak jak widział ją Carl Humann w 1865 roku

Po dotarciu do miasta natychmiast wyruszył pieszo na zamek. „Przypadkowemu gościowi zamek jawił się zapewne jako pole gruzu, porośnięte trawnikiem i niskimi krzewami, poprzecinane odcinkami muru pochodzącego z najrozmaitszych czasów, między którymi na pierwszy rzut oka nie widać żadnego związku. Na najwyższej powierzchni masywne fundamenty również wystawały z ziemi we wszystkie strony, często krzyżując się ze sobą. Szczególnie jednak zachowały się wysokie mury oporowe z okresu Attalidów, graniczące ze stokiem na wschodzie i zachodzie. Przez wieki nie przesunął się ani jeden cios. Powyżej zachodnich murów oporowych wszedłem na kopiec gruzu, który został nazwany świątynią Ateny Polias . Stałem tam i ze smutkiem patrzyłem na wspaniałe kapitały korynckie o wysokości niemalże dorosłego człowieka, bogato zdobione podstawy i inne elementy konstrukcyjne, a wszystko to otoczone i porośnięte krzakami i dzikimi figami. Obok paliło się również w wapienniku, w którym rozdrabniano każdy blok marmuru, który poddał się ciężkiemu młotowi. Kilka głębokich, świeżo wykopanych rowów ukazywało bogactwo gruzu pod jałową powierzchnią ziemi; im bardziej rozdrobnione, tym łatwiej było robotnikom je przenosić. A więc to właśnie to pozostało ze wspaniałej, niepokonanej siedziby władcy Attalidów! Czy ta ziemia nadal nosiła w sobie pozostałości wszystkich skarbów sztuki, które ci Medyceusze z okresu diadochów zgromadzili i tutaj złożyli? Opuściłem zamek, schodząc szerokimi zygzakami i zawsze nad gruzem; zastanawiając się nad tysiącem zagadek, markotny dotarłem znowu do morza”.

Już w tym pierwszym spotkaniu z Pergamonem Humann sugeruje to, co później miało posłużyć jako jedno z uzasadnień do ograbienia starożytnego miejsca. Dzieła sztuki trzeba było ratować przed barbarzyńcami, ci bowiem palili znalezione szczątki na wapno. Humann nie jest jedynym Europejczykiem, który później przedstawiał swoje poszukiwania skarbów jako akcję ratunkową. Prawie wszyscy archeolodzy XIX wieku poszukujący skarbów i sztuki z okresu wczesnej historii i starożytności w Imperium Osmańskim postrzegali siebie jako wybawców, a nie rabusiów. Humann twierdził jednak, że najpierw wykorzystał swoje kontakty z wielkim wezyrem, aby zlecić zakazanie budowy pieca wapiennego na górze.

Kariera inżyniera budowy dróg

Carl Humann, niezbyt majętny imigrant w Imperium Osmańskim, zrobił niezwykłą karierę w ciągu zaledwie kilku lat. Urodził się 4 stycznia 1839 roku w Essen nad Ruhrą jako jeden z sześciorga dzieci (czterech synów i dwie córki) karczmarza Franza Wilhelma Humanna. Ojciec prowadził duży zajazd i lokal wycieczkowy na obrzeżach Essen i mógł sobie pozwolić na zapewnienie synom wyższego wykształcenia. Carl zdał maturę w Essen – wyróżniał się w matematyce, łacinie i grece – a następnie podjął studia na renomowanej Akademii Budownictwa w Berlinie. Jak sam relacjonował, często spędzał wolny czas w otwartym w 1830 roku Starym Muzeum na placu Lustgarten, gdzie szkicował antyczne rzeźby i inne obiekty. Jego edukację przerwała poważna choroba płuc. Lekarze poradzili mu, by do życia wybrał sobie miejsce o łagodniejszym klimacie niż ten, który oferuje zimny Berlin. Tak się złożyło, że jego starszy brat Franz, również inżynier, już wcześniej wyemigrował do Orientu i zajmował dobrą pozycję w służbie tureckiego gubernatora na egejskiej wyspie Samos, należącej wówczas do Imperium Osmańskiego. Franz zaprosił brata do kontynuowania studiów nad „budowlami starożytnych” na Samos. Przekonał go do tego m.in. argumentem o pomocy w badaniach nad słynną świątynią Hery na Samos.

W listopadzie 1861 roku Carl Humann dotarł do Orientu, gdzie miał spędzić resztę życia. Po krótkim czasie na Samos i po postoju w Smyrnie udał się do centrum imperium – do Konstantynopola. Ponownie za pośrednictwem brata poznał ówczesnego ambasadora angielskiego sir Henry’ego Bulwera, który powierzył mu budowę wiejskiego domu na małej wyspie na morzu Marmara. Ponieważ Bulwer był zadowolony z jego pracy, przedstawił Carla Humanna ówczesnemu wielkiemu wezyrowi Fuadowi Paszy, najważniejszemu po sułtanie człowiekowi w imperium. I właśnie to spotkanie utorowało Humannowi drogę do życia w Imperium Osmańskim. Teraz dostawał zlecenia z dworu i głównie odrywał rolę mierniczego przy budowie dróg. To dla Fuada Paszy Humann wyjechał do Palestyny, Egiptu, a później także do Bułgarii. Zlecono mu również wykonanie map topograficznych południowego wybrzeża morza Marmara i północnego Egejskiego. W trakcie tych prac kilkakrotnie przybywał do Pergamonu.

Od bankructwa do nowego początku

Właśnie wtedy brat Franz wpadł na pomysł zajęcia się budową dróg oraz wykorzystania wstępnych prac brata. Wystąpił o pozwolenie do sułtana – i w kwietniu 1867 roku otrzymał ferman, który upoważnił braci Humannów do budowy kilku dróg na obszarze między Konstantynopolem a Smyrną, a później do ich eksploatacji na podstawie własnego pozwolenia. Budowa dróg stała się przedsięwzięciem na wielką skalę, w którym wydawano „zawrotne sumy”, jak powiedział ojciec, będąc kiedyś z wizytą w Konstantynopolu.

Ale w tym biznesie można było zarówno zarobić zawrotne sumy, jak i boleśnie upaść. Imperium Osmańskie, nad którym od połowy XIX wieku nieustannie wisiało widmo bankructwa, w 1873 roku ponownie stało się niewypłacalne. Bracia Humannowie nie otrzymywali już gwarantowanych umową środków z Konstantynopola i zbankrutowali. Jednak Carl Humann najwyraźniej miał jeszcze odłożone wystarczająco dużo pieniędzy, by kupić dom w Smyrnie, dokąd się przeprowadził. Następnie wrócił do ojczyzny i znalazł sobie żonę, która przez kolejne lata prowadziła jego dom w Smyrnie. Mieli dwóch synów i dwie córki, ale ku wielkiej rozpaczy rodziców jedna córka zmarła krótko po urodzeniu, a młodszy syn w wieku siedmiu lat. Pozostałe dzieci, córka Maria i syn Hans, odegrały ważne role w stosunkach niemiecko-tureckich przed I wojną światową i podczas niej. Z umiarkowanym sukcesem Carl Humann rozpoczął działalność w biznesie importowo-eksportowym z towarami z kraju, które były wysyłane do Europy z dużego portu w Smyrnie.

Carl Humann, Konstantynopol, 1865 rok

Cały czas jednak pamiętał swoje pierwsze spotkanie z Pergamonem. Był zafascynowany myślą o starożytnych skarbach, które mogą się znajdować pod nagromadzonymi przez wieki gruzami. Jeszcze w okresie budowy dróg tymczasowo przeniósł swoją siedzibę do Pergamonu i każdą wolną godzinę wykorzystywał na dalsze zwiedzanie wzgórza zamkowego. Przy okazji znalazł kilka ciekawych antyków, w tym dwie duże marmurowe płyty przedstawiające sceny batalistyczne, które, jak już wtedy podejrzewał, były częścią większej całości.

Humann miał nadzieję, że uda mu się wzbudzić zainteresowanie swoimi odkryciami wśród odpowiednich władz w Berlinie. Podczas jednego ze swych regularnych pobytów w Konstantynopolu zawarł pierwszą znajomość z przedstawicielami Prus Królewskich, którzy chcieli prowadzić badania nad antykami w Grecji i Imperium Osmańskim. Latem 1871 roku poznał profesora Ernsta Curtiusa, ówczesnego dyrektora Antykwarium Berlińskich Muzeów Królewskich. Curtius chciał odbyć podróż po starożytnych miejscach w Azji Mniejszej, więc Humann natychmiast zaprosił go do Pergamonu. Mający wówczas 32 lata inżynier liczył na to, że zainteresuje Curtiusa oficjalnymi wykopaliskami w Pergamonie, ponieważ profesor miał bardzo dobre kontakty w Berlinie. Uznawano go za najważniejszego mistrza hellenistycznej idei, według której Berlin miał się stać wykonawcą i egzekutorem greckiej starożytności. Miał dobre kontakty z królem pruskim, późniejszym cesarzem Wilhelmem I, przez pewien czas był też wychowawcą następcy tronu Fryderyka Wilhelma. Curtius nie powiedział „nie” na propozycję Humanna dotyczącą wykopalisk w Pergamonie, ale go zwodził.

Zgodnie z sugestią Curtiusa Humann narysował topograficzny plan Pergamonu i na własny koszt oraz bez zgody władz osmańskich wysłał swoje marmurowe płyty ze scenami wojennymi do muzeum w Berlinie, gdzie pozostawione przez Curtiusa w magazynie zbierały kurz. Dyrektor berlińskiego muzeum miał bowiem własne, zupełnie inne plany. Chciał przeszukać górę Olimp w Grecji i wykorzystał swoje koneksje przede wszystkim do zdobycia pieniędzy na ten projekt. W Berlinie zapomniano więc o Pergamonie Humanna. Jako osoba prywatna podjął on następnie z własnej inicjatywy kilka archeologicznych wypraw badawczych w Anatolii i Grecji, ale wydawało się, że jego marzenie o ponownym odkryciu siedziby władzy Attalidów w Pergamonie zostało pogrzebane na zawsze.

Na scenę wkracza Alexander Conze

Sprawy jednak potoczyły się inaczej. We wrześniu 1877 roku nowym dyrektorem Galerii Rzeźby i Zbiorów Sztuki Starożytnej cesarskich muzeów w Berlinie został Alexander Conze. Miało to stać się punktem zwrotnym w życiu Carla Humanna, gdyż Conze uczynił z niego sławnego odkrywcę ołtarza pergamońskiego. Wszyscy współcześni świadkowie, którzy poznali Aleksandra Conzego, opisywali go jako człowieka niezwykłego: wszechstronnie wykształconego, a przy tym zupełnie bezpretensjonalnego i bardziej zainteresowanego wynikami badań niż karierą.

Alexander Conze, urodzony w Hanowerze jako syn oficera w 1831 roku, a więc o osiem lat starszy od Carla Humanna, po zdaniu matury początkowo studiował prawo, ale wkrótce przeniósł się na studia klasyczne. Po ich ukończeniu jako pierwszy w historii otrzymał dwuletnie stypendium podróżnicze od nowo założonego Niemieckiego Instytutu Archeologicznego, co pozwoliło mu spędzić dużo czasu w Grecji. Po powrocie habilitował się i został wykładowcą na Uniwersytecie w Getyndze. Niedługo później otrzymał wezwanie na Uniwersytet Wiedeński, gdzie zaproponowano mu profesurę. Po prawie 10 latach, które tam spędził, powołano go do berlińskich muzeów. Kolejne 10 lat później awansował na szefa Niemieckiego Instytutu Archeologicznego.

W latach pełnienia funkcji dyrektora ds. starożytności w muzeach berlińskich rozpoczął przygodę z wykopaliskami w Pergamonie, które zarówno dla niego, jak i dla Carla Humanna stały się najważniejszym osiągnięciem w życiu. Będący wówczas młodym archeologiem Carl Schuchhardt w 1886 roku, ostatnim roku akcji wykopaliskowej w Pergamonie, przebywał na wzgórzu zamkowym jako asystent Humanna i dobrze poznał zarówno Carla, jak i Alexandra Conzego. W epilogu do książki wydanej w 1930 roku napisał o ich brzemiennym w skutki spotkaniu: „Odkrywcą i prekursorem Carla Humanna stał się Alexander Conze . Teraz, gdy objął urząd w Berlinie, przejrzał wszystkie magazyny i piwnice i zachwycił się płytami z Pergamonu. Z dokumentów dowiedział się, kto je wysłał, i natychmiast napisał pierwszy bardzo ważny list do Humanna. Ten odpisał, że zawsze bardzo chciał, aby jego znalezisko było dalej badane, ale nigdy nie myślał, by zrobić to samemu i samotnie; czy nie można by wysłać archeologa, aby wykonał tę pracę razem z nim? Ale Conze się upierał, że najpierw powinien kontynuować sam i w razie możliwości bez większego zamieszania wokół tej sprawy; na pewno da sobie radę. Ta pierwsza rola, jaką Conze odegrał w sprawie: szybkie rozpoznanie wielkich dzieł sztuki, decyzja o natychmiastowym rozpoczęciu wykopalisk, zaufanie do osobowości odkrywcy, postawiła Conzego w oczach Humanna po wsze czasy wysoko ponad wszystkimi, którzy w inny sposób starali się o badanie Pergamonu. Jaki inny człowiek wykazałby się taką bezinteresownością jak Conze i nie udał się tam natychmiast, by samemu być tym jedynym odkrywcą? Jedną z konsekwencji tych działań jest to, że w powszechnej ocenie – i właściwie do dziś – zasługi Conzego są zdecydowanie niedoceniane. Tym cenniejsze jest dla mnie to, że mimo różnicy natur obu panów i powstałych z tego powodu sporadycznych tarć ze słów i postępowania Humanna zawsze wyłaniało się najwyższe uznanie dla Conzego”.

Nie ulega wątpliwości, że bez Conzego Carl Humann nigdy nie stałby się sławnym odkrywcą ołtarza pergamońskiego. Conze bowiem nie tylko zlecił Humannowi przekopanie wzgórza zamkowego w poszukiwaniu kolejnych marmurowych fryzów z efektownymi scenami bitewnymi, lecz także znalazł decydującą wskazówkę odnośnie do tego, o co chodzi w tych płytach.

1 lipca 1878 roku Conze napisał z Berlina do Humanna przebywającego w Smyrnie, że starożytny pisarz rzymski Lucjusz Ampeliusz donosił w swojej _Liber memorialis_ o bardzo dużym marmurowym ołtarzu w Pergamonie, wysokim na 12 metrów, z ogromnymi marmurowymi rzeźbami przedstawiającymi walkę olbrzymów – „zalicza go do siedmiu cudów świata”. To wyznaczyło Humannowi tor.

Alexander Conze, archeolog i dyrektor Zbiorów Sztuki Starożytnej w Berlinie

Berlin dorównuje Londynowi

Mimo naukowych zainteresowań Alexandra Conzego greckim antykiem i pasji Carla Humanna do spuścizny starożytnych władców w Pergamonie projekt „Ołtarz pergamoński”, który obaj rozpoczęli w 1878 roku, służył nie tylko wiedzy naukowej, lecz przede wszystkim chwale Cesarstwa Niemieckiego. W porównaniu z Paryżem czy Londynem stolica Cesarstwa Niemieckiego, założona dopiero w 1871 roku i będąca spóźnionym członkiem europejskiego układu sił, nie posiadała światowej klasy dzieł sztuki. Temu problemowi miał zaradzić m.in. ołtarz pergamoński.

Korespondencja między Humannem a Conzem w latach 1877–1879, na początku i podczas pierwszej kampanii wykopaliskowej w Pergamonie, nie pozostawia wątpliwości, że głównym zmartwieniem obu panów był sposób dostarczenia wielkiego znaleziska do Berlina bez ograniczeń – to znaczy bez angażowania kraju, w którym je znaleziono.

Akt sprowadzenia w dużej mierze kompletnego „skarbu” do Berlina postawił oczywiście jako priorytet przed wszystkimi innymi osiągnięciami naukowymi także Richard Schöne, wieloletni dyrektor generalny berlińskich muzeów. W hołdzie dla Humanna po jego przedwczesnej śmierci w wieku 57 lat w kwietniu 1896 roku Schöne napisał: „Impulsy, które dostał w Berlinie i w kontaktach z niemieckimi badaczami, nauczyły go dostrzegać w okazałych ruinach Attalidów obiecujący skarb informacji historycznej, a jego patriotyzm, który w oddaleniu od domu płonął tym zacieklej, sprawił, że Humann wciąż pragnął, by udało mu się ów skarb odkopać z korzyścią dla ojczyzny”.

O tym, w jakim stopniu projekt pergamoński autorstwa Humanna i Conzego spełniał pilne pragnienie elit nowego imperium dotyczące właściwego przedstawienia władzy, pisał m.in. Ernst Curtius, człowiek, który w karygodnie zły sposób ocenił potencjał Pergamonu, kiedy pierwsze, nawet niekompletne fragmenty tamtejszego fryzu zostały publicznie wystawione w berlińskim Starym Muzeum w listopadzie 1879 roku. „Pergamon – pisał – jest teraz na ustach wszystkich. Zachwycają się liczbą oryginałów i czują się równi Londynowi”.

Ani przez chwilę Humann i Conze nie zastanawiali się, czy bardziej stosowne byłoby zaprezentowanie dzieła potomnym na miejscu, czy też dostarczenie marmurowych płyt do Muzeum Archeologicznego w Konstantynopolu, gdzie powinny się znaleźć w drugiej kolejności. Zamiast tego od samego początku toczyła się ostra walka o to, jak podważyć lub obejść przepisy antykwaryczne Imperium Osmańskiego, tak by zabezpieczyć jak najwięcej części dzieła „dla narodu niemieckiego”.

Przygotowania

W swoim pierwszym liście do Carla Humanna z 7 grudnia 1877 roku Alexander Conze przedstawił się jako nowy kierownik działu rzeźb berlińskich muzeów i natychmiast nawiązał do korespondencji między Humannem a Curtiusem, w której Humann zaproponował przesłanie do Berlina kolejnych płyt z pergamońskimi płaskorzeźbami. Curtius, pisał Conze, miał teraz zapewnienie z Ministerstwa Marynarki, „że jeden z dowódców okrętu wojennego stacjonującego w Smyrnie może zabrać płyty na pokład”.

Chodziło o marmurowe płyty, które Humann odkrył podczas budowy drogi na wzgórzu zamkowym w Pergamonie i nielegalnie wywiózł. Podobnie jak dwa pierwsze reliefy, przedstawiały one efektowne sceny batalistyczne. Humann nadal nie miał pojęcia, czego częścią były te marmurowe płyty, ale w przeciwieństwie do Curtiusa Conze wykazał ogromne zainteresowanie nimi. Chciał pozostać w kontakcie z Humannem i „prosić o dalsze informacje”, jak sam pisał.

Humann zanotował później, w swoim pierwszym sprawozdaniu z wykopalisk, że jest zachwycony, że ktoś w Berlinie wreszcie się tym zainteresował. „Przy tej okazji w sposób naturalny opowiedziałem Conzemu o mojej chronicznej chorobie Pergamonu; dzięki niemu znalazłem wreszcie zbawienie”.

Już w styczniu 1878 roku Conze odpowiedział, że cieszy się z chęci Humanna do kontynuowania pracy w Pergamonie i ewentualnego skompletowania fryzu. Najpierw wysłał Humannowi 600 reichsmarek przez konsulat w Smyrnie, aby udowodnić powagę swoich zamiarów.

Miesiąc później, w lutym 1878 roku, powtórzył w odpowiedzi do Humanna, że jest gotowy do kampanii na rzecz wykopalisk w Pergamonie. Niedługo potem, w marcu 1878 roku, przebywający w Berlinie Conze wystarał się u niemieckiego ambasadora w Konstantynopolu, wówczas księcia Heinricha Reußa, o wniosek do Hofa pozwalający na prowadzenie wykopalisk. Jednak już latem 1878 roku książę Reuß został zastąpiony przez ambasadora Paula Grafa von Hatzfeldta-Wildenburga, który w decydującej fazie przed rozpoczęciem wykopalisk i później, we wrześniu 1878 roku, był dla Conzego i Humanna osobą kontaktową w celu wyegzekwowania ich życzeń wobec osmańskich decydentów. Hatzfeldt musiał radzić sobie ze wszystkimi osmańskimi dygnitarzami, począwszy od samego sułtana, poprzez wielkiego wezyra, aż po ministra edukacji, który formalnie odpowiadał za pozwolenia na wykopaliska. Conze zadbał o to, by ambasador robił to z pełnym zaangażowaniem.

Doskonale wiedział, jak wprawić w ruch pruską biurokrację. Zapewnił sobie ochronę najwyższych władz. W Berlińskich Muzeach Królewskich wszyscy oczywiście wiedzieli, że zwłaszcza następca tronu Fryderyk Wilhelm interesował się greckim antykiem i należał do tych osób na dworze, dla których ważne było poprawienie wizerunku poprzez gromadzenie wyjątkowych dzieł sztuki. Pod tym względem Fryderyk Wilhelm, którego żona pochodziła z brytyjskiej rodziny królewskiej, bardzo chciał dogonić Londyn.

Conze zdołał oczarować następcę tronu planowaną kampanią w Pergamonie i dzięki temu mógł dać do zrozumienia Ministerstwu Spraw Zagranicznych (Auswärtigen Amt, AA), że pozwolenie na wykopaliska w Pergamonie było ogromnym życzeniem przyszłego cesarza. Podczas sporu o podział antyków pergamońskich Fryderyk Wilhelm zaproponował nawet osobistą listowną interwencję u sułtana.

Tak czy inaczej, gdy latem 1878 roku Hatzfeldt obejmował stanowisko w Konstantynopolu, został o wszystkim zawczasu ostrzeżony, a i Humann doskonale zdawał sobie sprawę, w czyim imieniu wbija szpadel w Pergamonie. W swoim pierwszym sprawozdaniu z wykopalisk napisał o początku akcji: „W poniedziałek 9 września 1878 roku wspiąłem się na wzgórze zamkowe z 14 robotnikami, wziąłem motykę i powiedziałem: «W imieniu Protektora Muzeów Królewskich, najszczęśliwszego, najukochańszego mężczyzny, niepokonanego wojownika, następcy najpiękniejszego tronu na świecie, w imieniu naszego następcy tronu: Niech to dzieło rozkwita ku szczęściu i błogosławieństwu». Moi pracownicy wierzyli – kontynuuje Humann – że wypowiadam czarodziejskie zaklęcie, i nie do końca się mylili”.

Szczegółowo opisuje to Wolfgang Radt w: _Pergamon. Geschichte und Bauten, Funde und Erforschung einer antiken Metropole_, Kolonia 2016 (1988), s. 190 i n.

Tamże, s. 206.

Ten i następne cytaty pochodzą z książki Carla Schuchhardta i Theodora Wieganda _Der Entdecker von Pergamon Carl Humann. Ein Lebensbild_, Berlin 1930, s. 11–13.

W kwestii biografii Carla Humanna zob. Friedrich Karl Dörner, Eleonore Dörner, _Von Pergamon zum Nemrud Dag. Die archäologischen Entdeckungen Carl Humanns_, Mainz 1989, s. 26 i n.

Carl Schuchhardt, Theodor Wiegand, _Der Entdecker_…, dz. cyt., s. 104 i n.

Wszystkie listy Alexandra Conzego do Carla Humanna znajdują się w spuściźnie Humanna w archiwum Niemieckiego Instytutu Archeologicznego (DAI) w Berlinie. Można je tam przeglądać w porządku chronologicznym (ale nie paginowanym) w oryginale. Część listów Carla Humanna zaginęła lub jest dostępna wyłącznie w formie kopii w Centralnym Archiwum Berlińskich Muzeów Państwowych Pruskiego Dziedzictwa Kulturalnego, choć są to tylko listy od 1884 roku. Część spuścizny została utracona w 1945 roku, kiedy to córka Humannów Maria musiała z dnia na dzień opuścić swoją willę w Babelsbergu na rozkaz radzieckiego lokalnego dowódcy i nie mogła nic ze sobą zabrać. Zob. też Jürgen Gottschlich, _Beihilfe zum Völkermord. Deutschlands Rolle bei der Vernichtung der Armenier_, Berlin 2015, s. 64 i n. Największy zbiór listów Humanna, w tym tych do Conzego, a także do ówczesnych ambasadorów niemieckich w Konstantynopolu Paula Grafa von Hatzfeldta-Wildenburga i Josepha von Radowitza, zebrał i opublikował w trzech tomach Eduard Schulte: _Carl Humann zum Gedächtnis_, tom I: _Der Pergamon-Altar. Entdeckt, beschrieben und gezeichnet von Carl Humann_, tom II: _Chronik der Ausgrabungen von Pergamon 1871–1886_, tom III: _Carl Humann. Der Entdecker des Weltwunders von Pergamon in Zeugnissen seiner Zeit 1839–1896._

Wszystkie tomy zostały wydane przez Hermann-Bröckelsche-Stiftung, Münster 1959.

Carl Schuchhardt, Theodor Wiegand, _Der Entdecker_…, dz. cyt., s. 3.

Friedrich Karl Dörner, Eleonore Dörner, _Von Pergamon zum Nemrud Dag_…, dz. cyt., s. 70.

Spuścizna Humanna (DAI).

Carl Schuchhardt, Theodor Wiegand, _Der Entdecker_…, dz. cyt., s. 19.
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: