Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

  • Empik Go W empik go
Wydawnictwo:
Data wydania:
25 października 2023
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(2w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Ludowa historia kobiet - ebook

Autorki […] przyglądają się statusowi kobiet w średniowieczu oraz ścieżkom, na które wstępowały one w okresie rewolucji przemysłowej – jako migrantki, robotnice, służące, nauczycielki czy pracownice seksualne. Dotykają kwestii płci kulturowej, pisząc o kształtowania się takich form kobiecej tożsamości jak nowożytna czarownica i kobieta nieheteronormatywna, XIX-wieczna chłopka i nowoczesna dziewczyna. fragment wstępu Większość większej połowy    Seria „Ludowa Historia Polski” ma stanowić przyczynek do odzyskania zapomnianych dziejów zwykłych ludzi. Chcemy w niej przedstawiać najciekawsze prace na temat tych, którzy nie kwalifikowali się do narodu Sarmatów, choć byli prawdziwą solą ziem dawnej Rzeczypospolitej. Będą to zatem książki o chłopach pańszczyźnianych, miejskiej biedocie, ludziach luźnych, a wreszcie proletariacie. Przemysław Wielgosz, redaktor merytoryczny serii

Spis treści

Większość „większej połowy”. Lu­dowa hi­sto­ria ko­biet

Część I. Praca i pozycja społeczna

Kobieta chłopska w późnośredniowiecznej Polsce

Rolniczki w XIX i na początku XX wieku

„Wzięta w kilku słówkach rzecz o pokojówkach”. Służące domowe na ziemiach polskich drugiej połowie XIX wieku

W sercu industrializacji: robotnice w XIX i XX wieku

Awanturniczki. Ludowa historia pracy seksualnej w XIX i XX wieku

Nauczycielki ludowe (1850–1939)

Pieśni niezbędne do przeżycia. Niezapisana historia opieki

Część II. Tożsamości

Jędze, gadaczki, szkodnice… Jak budowano narracje kreujące postać czarownicy

Niewidoczne: jak squeerować ludową historię kobiet okresu przednowoczesnego?

Skąd się wzięła dziewczyna?

Część III. Sytuacje i doświadczenia

Przemoc

Polki, Żydówki, amerykańskie migrantki przemysłowe

Bieżenki 1915 roku

Negocjowanie nowoczesności. O zdrowiu reprodukcyjnym kobiet wiejskich w PRL

Bibliografia

Notki biograficzne

Seria „Ludowa Historia Polski”

Kategoria: Historia
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-89622-88-4
Rozmiar pliku: 1,0 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

Spis treści

- Większość „większej połowy”. Lu­dowa hi­sto­ria ko­biet
- Część I. Praca i pozycja społeczna
- Kobieta chłopska w późnośredniowiecznej Polsce
- Rolniczki w XIX i na początku XX wieku
- „Wzięta w kilku słówkach rzecz o pokojówkach”. Służące domowe na ziemiach polskich drugiej połowie XIX wieku
- W sercu industrializacji: robotnice w XIX i XX wieku
- Awanturniczki. Ludowa historia pracy seksualnej w XIX i XX wieku
- Nauczycielki ludowe (1850–1939)
- Pieśni niezbędne do przeżycia. Niezapisana historia opieki
- Część II. Tożsamości
- Jędze, gadaczki, szkodnice… Jak budowano narracje kreujące postać czarownicy
- Niewidoczne: jak squeerować ludową historię kobiet okresu przednowoczesnego?
- Skąd się wzięła dziewczyna?
- Część III. Sytuacje i doświadczenia
- Przemoc
- Polki, Żydówki, amerykańskie migrantki przemysłowe
- Bieżenki 1915 roku
- Negocjowanie nowoczesności. O zdrowiu reprodukcyjnym kobiet wiejskich w PRL
- Bibliografia
- Notki biograficzne
- Seria „Ludowa Historia Polski”WIĘKSZOŚĆ „WIĘKSZEJ POŁOWY”.
LU­DOWA HI­STO­RIA KO­BIET

Tego dnia na uli­cach Kielc nie działo się nic nad­zwy­czaj­nego. Po­dob­nie jak dzień wcze­śniej i dzień póź­niej. Pro­win­cjo­nalna zwy­czaj­ność po­łowy XIX wieku. W mie­ście krę­ciło się sporo miesz­kań­ców po­bli­skich wsi. Wśród nich była sa­motna chłopka, którą nie­któ­rzy prze­chod­nie po­zdra­wiali. W końcu czę­sto wi­dy­wano ją tu, gdy przy­jeż­dżała, by sprze­dać wy­pie­czony przez sie­bie chleb. Tym ra­zem jed­nak ko­bieta nie miała nic do sprze­da­nia. Po­śpiesz­nie zdą­żała na spo­tka­nie. Miała się wi­dzieć z pi­sa­rzem świad­czą­cym usługi nie­pi­śmien­nym miesz­kań­com po­bli­skich wsi. Kilka dni póź­niej ko­bieta wy­słała spi­saną pod­czas spo­tka­nia w Kiel­cach skargę do Ko­mi­sji Wo­je­wódz­twa Kra­kow­skiego. Nie był to pierw­szy punkt zwrotny w ży­ciu Ma­rianny Cio­sko­wej, ale być może naj­waż­niej­szy.

Ma­rianna przy­je­chała do Kielc z Ko­stom­ło­tów, gdzie pro­wa­dziła go­spo­dar­stwo z trzema in­nymi ko­bie­tami. W pracy po­ma­gały jej do­ra­sta­jące sio­stry oraz młod­sza od nich córka. Cztery ko­biety nie tylko krzą­tały się co­dzien­nie po po­dwórku, ale też przez trzy dni w ty­go­dniu od­ra­biały pańsz­czy­znę. I wła­śnie go­spo­dar­stwo było źró­dłem kon­fliktu, który zmu­sił Ma­riannę do na­pi­sa­nia skargi. Bro­niła w niej prawa do zaj­mo­wa­nia bu­dyn­ków odzie­dzi­czo­nych po ro­dzi­cach. Za­miesz­kała w nich kilka lat wcze­śniej, po śmierci męża. Kiedy z ko­lei zmarli jej ro­dzice, go­spo­dar­stwo stało się ła­ko­mym ką­skiem, na który ostrzyli so­bie zęby ksiądz re­jent – bo wieś na­le­żała do Ko­ścioła – a także jej ży­dow­ski aren­darz i więk­szość są­sia­dów, two­rzą­cych chłop­ską gro­madę. Oni wszy­scy chcieli po­zba­wić Ma­riannę domu, choć mieli po temu różne po­wody. Ko­ściół pla­no­wał po­dzie­lić go­spo­dar­stwo mię­dzy dwóch in­nych chło­pów, czym ku­pił so­bie wieś, a wy­ko­nawcą woli wła­ści­ciela zo­stał ży­dow­ski aren­darz. Siła była po stro­nie prze­ciw­ni­ków Ma­rianny. Co prawda ksiądz re­jent nie mógł po pro­stu wy­rzu­cić ko­biety, ale imał się nie mniej do­kucz­li­wych me­tod. Pew­nego dnia wy­na­jęci przez niego są­sie­dzi po pro­stu ro­ze­brali za­bu­do­wa­nia go­spo­dar­stwa Ma­rianny, po­zo­sta­wia­jąc jej je­dy­nie dom. Ko­bieta nie dała się zła­mać i za­częła za­ra­biać wy­ra­bia­niem chleba, choć i tego usi­ło­wano jej za­ka­zać. Ma­rianna wal­czyła długo, na ko­niec kie­ru­jąc sprawę do Ko­mi­sji. Przez cały ten czas w ob­li­czu in­stan­cji są­dow­ni­czych i ad­mi­ni­stra­cji sama re­pre­zen­to­wała sie­bie i swoje ko­biece go­spo­dar­stwo. Osta­tecz­nie Ko­mi­sja przy­znała jej ra­cję, ale nie wiemy, czy wy­rok zo­stał wy­eg­ze­kwo­wany.

Od­kryta i opi­sana przez mło­dego ba­da­cza Mi­chała Na­roż­niaka hi­sto­ria Ma­rianny Cio­sko­wej prze­bija naj­po­pu­lar­niej­szą w pol­skiej kul­tu­rze opo­wieść o ko­bie­cie ze wsi, która prze­ciw­sta­wiła się oto­cze­niu – czyli hi­sto­rię Ja­gny z Chło­pów Wła­dy­sława Rey­monta. Przede wszyst­kim dla­tego, że Ma­rianna ist­niała na­prawdę. Nie była pro­duk­tem wy­obraźni mę­skiego au­tora z klas wyż­szych. Wkro­czyła do hi­sto­rii za po­śred­nic­twem wła­snego głosu i do­ko­na­nego przez sie­bie wy­boru, choć nie stało się to na jej wa­run­kach. Mimo prze­szkód, ja­kie na­po­tkała, była na tyle silna i zde­ter­mi­no­wana, by mó­wić i wy­stę­po­wać we wła­snym imie­niu. Wszystko to praw­do­po­dob­nie nie zmie­ści­łoby się w gło­wie przed­sta­wi­ciela pol­skiej elity in­te­lek­tu­al­nej z po­czątku XX wieku, na­wet gdyby z em­pa­tią po­chy­lał się on nad lo­sem chłop­stwa. Świad­czy o tym fakt, że Rey­mon­tow­ska bun­tow­niczka Ja­gna bu­do­wała swoją nie­za­leż­ność w opar­ciu o związki z męż­czy­znami. Tak jakby au­tor Chło­pów nie umiał so­bie wy­obra­zić sce­na­riu­sza, w któ­rym młoda ko­bieta z ludu pro­wa­dzi sa­mo­dzielne ży­cie. Jego Ja­gna sama z sie­bie nie miała ani tyle sił, ani de­ter­mi­na­cji, by po­sta­wić na swoim. Tym­cza­sem dla Ma­rianny nie­chcia­nym po­cząt­kiem wła­snej opo­wie­ści była śmierć męża.

Być może jej hi­sto­ria do­czeka się osob­nego opra­co­wa­nia. Za­słu­guje na to. Już dziś jed­nak he­ro­iczna miesz­kanka Ko­stom­ło­tów może być sym­bo­lem od­zy­ski­wa­nia prze­szło­ści ko­biet z klas lu­do­wych, a także zna­cze­nia, ja­kie mają ba­da­nia nad ich lo­sami, nie tylko dla na­szej wie­dzy o prze­szło­ści, ale też dla spo­so­bów jej po­zna­wa­nia.

Jej hi­sto­ria wy­daje się wy­jąt­kowa, ale za­ra­zem bar­dzo do­brze od­zwier­cie­dla dzieje zbio­ro­wo­ści. Ko­bieta sa­mo­dziel­nie pro­wa­dząca go­spo­dar­stwo nie była normą na kie­lec­kiej wsi po­łowy XIX stu­le­cia. Nie­mniej ta­kie sy­tu­acje zda­rzały się wy­star­cza­jąco czę­sto, by od­no­to­wały je sta­ty­styki. To samo można po­wie­dzieć o kilku ko­bie­tach go­spo­da­rzą­cych wspól­nie. We­dług sza­cun­ków Na­roż­niaka około 10% go­spo­darstw w re­gio­nie pro­wa­dziły owdo­wiałe ko­biety. Ich ży­cie nie na­le­żało do naj­ła­twiej­szych. Nie tylko ze względu na ogrom cięż­kiej pracy w obej­ściu, przy­mus od­ra­bia­nia pańsz­czy­zny i ko­niecz­ność wy­kar­mie­nia dzieci. Także dla­tego, że mniej­szo­ściowy i nie­oczy­wi­sty sta­tus ta­kich ko­biet wy­ma­gał od nich nie­ustan­nego wy­siłku. Chcąc nie chcąc, pod­wa­żały płciowy po­dział ról spo­łecz­nych, hie­rar­chię wła­dzy i sto­sunki wła­sno­ści, a to ozna­czało ko­niecz­ność obrony wła­snej po­zy­cji. Cza­sem, jak w przy­padku Ma­rianny, także de­fi­nio­wa­nia jej i uza­sad­nia­nia przed są­dem.

Sprawa Ma­rianny Cio­sek an­ga­żo­wała Ko­ściół, ży­dow­skiego aren­da­rza, chłop­skich są­sia­dów, ad­mi­ni­stra­cję i wła­dze są­dowe Im­pe­rium Ro­syj­skiego – wy­do­by­wa­jąc na po­wierzch­nię skom­pli­ko­wane li­nie po­dzia­łów, kon­flik­tów i so­ju­szy mię­dzy nimi. Jako taka wpi­suje się w szer­szy kon­tekst walk spo­łecz­nych na wsi w Kró­le­stwie Pol­skim w po­ło­wie XIX stu­le­cia. Ich stawką była zie­mia, a głów­nym punk­tem za­pal­nym kwe­stia pańsz­czy­zny. Oczy­wi­ście przy­pa­dek Ma­rianny nie wiąże się bez­po­śred­nio z kon­te­sta­cją po­rządku pańsz­czyź­nia­nego. Ma na­to­miast swoją spe­cy­fikę gen­de­rową. Być może z jej po­wodu stał się ka­ta­li­za­to­rem eg­zo­tycz­nego so­ju­szu uprzy­wi­le­jo­wa­nych i pod­po­rząd­ko­wa­nych. Prze­ciw czte­rem ko­bie­tom po­zba­wio­nym mę­skiej opieki i wła­dzy po­wstała tym­cza­sowa ko­ali­cja zło­żona ze zan­ta­go­ni­zo­wa­nych wza­jem­nie ak­to­rów o sprzecz­nych in­te­re­sach. Po­łą­czyła ich obrona re­żimu ról płcio­wych, który zo­stał za­kwe­stio­no­wany przez sfe­mi­ni­zo­wane go­spo­dar­stwo i aspi­ra­cje Ma­rianny. Samo jego za­ist­nie­nie we wsi pod­wa­żyło pa­triar­chalną hie­rar­chię; co wię­cej, ujaw­niło, że prze­cina ona w po­przek po­działy tar­ga­jące spo­łecz­no­ściami wiej­skimi. Wszystko to nie ozna­cza, że je unie­waż­niło.

Sprawy Ma­rianny nie można cał­ko­wi­cie ode­rwać od spo­łecz­nego tła. Prze­ciw­nie. Po pierw­sze, za­pewne ża­den in­dy­wi­du­alny przy­pa­dek kon­fliktu o zie­mię nie da się w stu pro­cen­tach zre­du­ko­wać do re­pre­zen­ta­cji ja­kie­goś ogól­nego wzoru „walki klas”, bo ta w hi­sto­rii wła­ści­wie nie wy­stę­puje w po­staci czy­stej. Po dru­gie, kon­flikty spo­łeczne za­wsze mają cha­rak­ter in­ter­sek­cjo­nalny, co ozna­cza, że li­nie po­działu eko­no­micz­nego prze­ci­nają się z li­niami hie­rar­chii gen­de­ro­wej, a te z li­niami in­nych mar­ke­rów toż­sa­mo­ści, wła­dzy i pod­po­rząd­ko­wa­nia.

Ma­rianna Cio­skowa nie­przy­pad­kowo po­ja­wia się we wstę­pie do książki za­ty­tu­ło­wa­nej Lu­dowa hi­sto­ria ko­biet. W jej bio­gra­fii ni­czym w so­czewce sku­piają się naj­istot­niej­sze wątki i zna­cze­nia dzie­jów więk­szo­ści „więk­szej po­łowy”, o któ­rej mowa w ty­tule ni­niej­szego wstępu. Cho­dzi tu oczy­wi­ście o ko­biety z klas lu­do­wych. Ple­be­juszki sta­no­wiły przy­gnia­ta­jącą więk­szość po­pu­la­cji ko­biet, bę­dą­cych więk­szo­ścią po­pu­la­cji ziem pol­skich w ogóle. Wi­dzimy los pańsz­czyź­nia­nej chłopki, istoty znaj­du­ją­cej się naj­ni­żej w hie­rar­chii osób do­ro­słych na ów­cze­snej pol­skiej wsi. Jako taka staje się ona przed­mio­tem eks­plo­ata­cji za­równo na ze­wnątrz, jak i w ob­rę­bie ro­dziny. Po­zba­wiona mę­skiego opie­kuna staje się do­dat­kowo ce­lem in­trygi ma­ją­cej po­zba­wić ją środ­ków do ży­cia, obiek­tem nie­chęci, po­gardy, a być może też fi­zycz­nej agre­sji. Bądź co bądź, prze­moc jest do­świad­cze­niem na­zna­cza­ją­cym ży­cie wszyst­kich chło­pek – do­zna­wały jej od part­ne­rów, dwor­skich ofi­cja­li­stów, cza­sem (w star­szym wieku) od wła­snych dzieci. Ciało i fi­zycz­ność chłopki zdo­mi­no­wane są przez trud bio­lo­gicz­nego prze­trwa­nia, ko­niecz­ność spro­sta­nia wy­mo­gom sys­temu eko­no­micz­nego oraz roli płcio­wej. Z jed­nej strony od­ra­bia ona pańsz­czy­znę, z dru­giej – ro­dzi i wy­cho­wuje dzieci. To rze­czy­wi­stość cięż­kiej pracy, bólu, zmę­cze­nia i cier­pie­nia, wy­zy­sku i po­ni­że­nia. Dla­tego jest oczy­wi­ste, że od­zy­ska­nie hi­sto­rii ko­biet z ludu po­le­gać musi na od­da­niu im spra­wie­dli­wo­ści jako ofia­rom spo­łe­czeń­stwa opar­tego na znie­wo­le­niu, hie­rar­chii, fi­zycz­nej eks­plo­ata­cji i na­giej prze­mocy. Ma­rianna nie jest jed­nak tylko ofiarą. Nie znosi bier­nie wy­mie­rza­nych jej ra­zów. Jej ży­cie nie trwa uwię­zione w ja­kimś sta­tycz­nym po­rządku, a je­dy­nego jej do­świad­cze­nia nie sta­nowi wieczny po­wrót tego sa­mego – pór roku, głodu na przed­nówku, ro­dze­nia dzieci, pod­le­gło­ści si­łom na­tury i wła­dzy spo­łecz­nej. Prze­ży­wała zmiany i była ich pod­mio­tem. I także w tym sen­sie po­zo­staje po­sta­cią em­ble­ma­tyczną. Jej bio­gra­fia ra­dy­kal­nie za­prze­cza ste­reo­ty­powi pańsz­czyź­nia­nej chłopki ofiary. Ale nie tylko. Do­wo­dzi, że pańsz­czyź­niane chłopki nie tkwiły w ro­lach na­rzu­co­nych im przez sys­tem eko­no­miczny, pa­triar­chat oraz sche­maty in­ter­pre­ta­cyjne hi­sto­ry­ków. Po­ka­zuje, że czę­ścią ich do­świad­cze­nia by­wała także mo­bil­ność i zmiana, że cza­sem mo­gły wy­wal­czyć so­bie moż­li­wość ne­go­cjo­wa­nia i pod­wa­ża­nia swo­jego sta­tusu. Wi­dzimy, że zwy­kła ko­bieta z pod­kie­lec­kich Ko­stom­ło­tów po­tra­fiła kon­se­kwent­nie pro­wa­dzić praw­dziwą (mi­kro)po­li­tykę, wy­ko­rzy­stu­jąc swoje umie­jęt­no­ści, in­te­lekt, siłę fi­zyczną i do­stępne środki prawne na­wet przy nie­sprzy­ja­ją­cym ukła­dzie sił w śro­do­wi­sku spo­łecz­nym, w któ­rym zmu­szona była żyć. Wszystko to mówi, że ko­biety z ludu miały swoją hi­sto­rię, która nie jest po pro­stu do­dat­kiem do lu­do­wej hi­sto­rii męż­czyzn (i hi­sto­rii w ogóle), ale wy­mu­sza jej za­sad­ni­czą re­wi­zję. Losy Ma­rianny Cio­sko­wej z Ko­stom­ło­tów zmie­niają nasz ob­raz spo­łecz­no­ści wiej­skich z po­łowy XIX wieku. Nie ma w tym nic za­ska­ku­ją­cego. Dziś twier­dze­nie, że hi­sto­ria ko­biet i hi­sto­ria gen­de­rowa zre­wo­lu­cjo­ni­zo­wały na­uki hi­sto­ryczne i na­szą wie­dzę o prze­szło­ści, jest już tru­izmem. Ten re­wo­lu­cyjny wpływ od­nosi się w szcze­gól­no­ści do ba­dań nad lo­sem ko­biet z klas lu­do­wych. Hi­sto­ria ko­biet roz­biła mę­sko­cen­tryczny ob­raz spo­łe­czeństw, uwy­pu­kla­jąc zna­cze­nie po­dzia­łów płcio­wych i tego, w jaki spo­sób się one for­mują. Lu­dowa hi­sto­ria ko­biet z ko­lei wska­zuje, że nie ma cze­goś ta­kiego jak hi­sto­ria wszyst­kich ko­biet, a po­działy kla­sowe uzu­peł­niają po­dział płci o aspekt eko­no­miczny i struk­tu­ralny. Ni­niej­sza książka sta­nowi próbę po­łą­cze­nia obu po­wyż­szych per­spek­tyw. Wy­cho­dząc od hi­sto­rii ko­biet z chłop­stwa i klasy ro­bot­ni­czej, w ich róż­nych ro­lach i ak­tyw­no­ściach, au­torki i au­tor Lu­do­wej hi­sto­rii ko­biet sta­rają się wpi­sać je w per­spek­tywę gen­de­rową (płci kul­tu­ro­wej), uka­zu­jąc, jak te role hi­sto­rycz­nie się kształ­to­wały i zmie­niały, a za­ra­zem jak wy­twa­rzały się i prze­kształ­cały toż­sa­mo­ści gen­de­rowe i re­żimy po­dzia­łów płcio­wych.

Ar­ty­kuły ze­brane w tym to­mie uka­zują prze­krój sze­ro­kiego zja­wi­ska, ja­kim jest hi­sto­ria ko­biet i hi­sto­ria gen­de­rowa. Ostat­nie de­kady były w Pol­sce cza­sem dy­na­micz­nego roz­woju wszyst­kich tych nur­tów ba­dań. Po­wstało wiele zna­ko­mi­tych prac na­uko­wych, a ba­da­nia nad prze­szło­ścią ko­biet stały się bo­daj naj­le­piej roz­wi­ja­ją­cym się dzia­łem pol­skiej hi­sto­rio­gra­fii. Kilka ostat­nich lat przy­nio­sło na­to­miast wzrost za­in­te­re­so­wa­nia dzie­jami ko­biet z klas lu­do­wych. Choć ba­da­nia te zna­la­zły swój wy­raz w szer­szym obiegu pu­blicz­nym – także za sprawą ksią­żek au­to­rek ni­niej­szego zbioru – do­tych­czas roz­wi­jały się one przede wszyst­kim w kon­tek­ście aka­de­mic­kim. W Lu­do­wej hi­sto­rii ko­biet ze­brano wy­niki naj­waż­niej­szych ba­dań w moż­li­wie naj­bar­dziej przy­stęp­nej po­staci. Stąd ob­ję­tość i forma tek­stów. Rzecz ja­sna, wy­bór i za­kres te­ma­tów nie wy­czer­pują tej pro­ble­ma­tyki. Ce­lem było tu ra­czej na­szki­co­wa­nie kilku klu­czo­wych wąt­ków i przed­sta­wie­nie ogól­nego za­rysu pola lu­do­wej hi­sto­rii ko­biet. Na książkę skła­dają się trzy czę­ści: Praca i po­zy­cja spo­łeczna, Toż­sa­mo­ści, Sy­tu­acje i do­świad­cze­nia. Każda do­tyka in­nego wy­miaru ży­cia daw­nych ple­be­ju­szek, choć gra­nice mię­dzy nimi są płynne.

W ni­niej­szym to­mie znaj­dziemy za­tem ar­ty­kuły po­ka­zu­jące dzieje ko­biet z ludu przez pry­zmat miejsc, ról i ak­tyw­no­ści, które przy­pa­dły im w udziale w róż­nych epo­kach i oko­licz­no­ściach hi­sto­rycz­nych. Do­ty­czy to nie tylko chło­pek, ale także ro­bot­nic i przed­sta­wi­cie­lek plebsu miej­skiego. Au­torki i au­tor uka­zują ko­biety w sy­tu­acjach skraj­nych, choć czę­sto bar­dzo po­wszech­nych – jako mi­grantki i uchodź­czy­nie, ofiary i spraw­czy­nie prze­mocy. Przy­glą­dają się sta­tu­sowi ko­biet chłop­skich w śre­dnio­wie­czu oraz ścież­kom, na które wstę­po­wały one w okre­sie re­wo­lu­cji prze­my­sło­wej – jako mi­grantki, ro­bot­nice, słu­żące, na­uczy­cielki, opie­kunki czy pra­cow­nice sek­su­alne. Do­ty­kają kwe­stii płci kul­tu­ro­wej w kon­tek­ście kształ­to­wa­nia się ta­kich form ko­bie­cej toż­sa­mo­ści jak no­wo­żytna cza­row­nica, ko­bieta nie­he­te­ro­nor­ma­tywna i no­wo­cze­sna dziew­czyna.

Lu­dowa hi­sto­ria ko­biet ma przy­wró­cić je na­szej pa­mięci i świa­do­mo­ści hi­sto­rycz­nej. Ale to nie wszystko. Od­zy­sku­jąc wy­ma­zy­wane i mar­gi­na­li­zo­wane przez wieki do­świad­cze­nie osób ta­kich jak Ma­rianna Cio­skowa i wiele jej wciąż nie­zna­nych z imie­nia sióstr, przy­czy­nia się do zmiany na­szego spo­sobu my­śle­nia o prze­szło­ści oraz jej ba­da­nia. Nie­za­leż­nie od wielu zna­ko­mi­tych osią­gnięć na tym polu, które przy­nio­sły ostat­nie lata, cią­gle jesz­cze znaj­du­jemy się na po­czątku fa­scy­nu­ją­cej drogi.

Prze­my­sław Wiel­gosz

------------------------------------------------------------------------

M. Na­roż­niak, Nie­wol­nicy mo­der­ni­za­cji. Mię­dzy pańsz­czy­zną a ka­pi­ta­li­zmem, War­szawa 2021.

Tamże, s. 98.

Na zie­miach pol­skich od wcze­snej no­wo­żyt­no­ści ko­biety są więk­szo­ścią po­pu­la­cji.

Zob. m.in.: M. Fi­de­lis, Ko­biety, ko­mu­nizm i in­du­stria­li­za­cja w po­wo­jen­nej Pol­sce, War­szawa 2015; A. Urba­nik-Ko­peć, Anioł w domu, mrówka w fa­bryce, War­szawa 2018; A. Urba­nik-Ko­peć, In­struk­cja nad­uży­cia, Ka­to­wice 2019; A. Urba­nik-Ko­peć, Cho­dzić i uśmie­chać się wolno każ­demu, War­szawa 2021; J. Ku­ciel-Fry­dry­szak, Słu­żące do wszyst­kiego, War­szawa 2018; J. Ku­ciel-Fry­dry­szak, Chłopki, War­szawa 2023; M. Ma­dej­ska, Aleja Włók­nia­rek, Wo­ło­wiec 2018; A. Do­bro­wol­ska, Za­wo­dowe dziew­czyny. Pro­sty­tu­cja i praca sek­su­alna w PRL, War­szawa 2020.Mał­go­rzata Ko­łacz-Chmiel

Kobieta chłopska w późnośredniowiecznej Polsce

Pro­wa­dząc ba­da­nia nad ży­ciem ko­biety chłop­skiej, na­uko­wiec może do­strzec w źró­dłach śre­dnio­wiecz­nych wy­raźną dys­pro­por­cję do­ty­czącą in­for­ma­cji na te­mat ko­biet i męż­czyzn. Dzieje spi­sy­wane przez ów­cze­snych rocz­ni­ka­rzy i kro­ni­ka­rzy to przede wszyst­kim hi­sto­ria two­rzona przez męż­czyzn i dla męż­czyzn. Je­żeli w ogóle po­ja­wiają się w niej nie­wia­sty, to tylko te z kręgu naj­wyż­szych warstw spo­łecz­nych i w mo­men­tach od­gry­wa­nia przez nie klu­czo­wej roli w lo­sach pań­stwa czy dy­na­stii. W przy­padku chło­pek te wia­do­mo­ści są wy­jąt­kowo skąpe, gdyż do­ty­czą naj­niż­szej war­stwy spo­łecz­nej, nie­bu­dzą­cej szcze­gól­nego za­in­te­re­so­wa­nia wśród twór­ców ów­cze­snej spu­ści­zny źró­dło­wej. Czy wo­bec po­wyż­szego je­ste­śmy w sta­nie od­po­wie­dzieć na py­ta­nie, jak wy­glą­dała co­dzien­ność ko­biety chłop­skiej ży­ją­cej na zie­miach pol­skich w cza­sach tak od­le­głych? Wbrew po­zo­rom ana­liza do­stęp­nego ma­te­riału źró­dło­wego po­zwala zna­leźć od­po­wie­dzi może nie na wszyst­kie nur­tu­jące czy­tel­nika py­ta­nia, ale z pew­no­ścią na wiele z nich.

Ży­cie ko­biety chłop­skiej na prze­strzeni kilku stu­leci obej­mu­ją­cych pol­skie śre­dnio­wie­cze to­czyło się w ra­mach pa­triar­chal­nego świata, który wy­zna­czał jej miej­sce w ra­mach za­równo ro­dziny, jak i grupy spo­łecz­nej. Kształ­to­wały je prze­pisy prawa zwy­cza­jo­wego oraz ko­ściel­nego. Za­zna­czyć jed­nak trzeba, że los nie był taki sam dla wszyst­kich nie­wiast z tej grupy sta­no­wej – w du­żym stop­niu za­le­żał bo­wiem od ich stanu cy­wil­nego oraz po­zy­cji ma­jąt­ko­wej i eko­no­micz­nej. Przy­bie­rał więc różne formy – od nie­malże cał­ko­wi­tego pod­po­rząd­ko­wa­nia do bar­dzo du­żej swo­body.

Panna

Żona

Macierzyństwo

Wdowa

Zajęcia i obowiązki średniowiecznych chłopekAli­cja Urba­nik-Ko­peć

„Wzięta w kilku słówkach rzecz o pokojówkach”. Służące domowe na ziemiach polskich drugiej połowie XIX wieku

Dla mnie, który w życiu
Dosyć kobiet znałem,
Dla mnie – pokojówka
Jest znów ideałem.

Tak wy­zna­wał Chat-No­ire w ga­ze­cie dla pa­nów w 1904 roku.

Gdy mi kurtyzana
Jest za wielką panią
To z jej pokojówką
Zabawię się tanio.

Szampan i ostrygi
Trza dla damy wielkiej,
A dla niej wystarczy
Wódka i serdelki.

Pierwsza – wielkopańskie
Ma fumy i fochy
Batystowe chustki
I długie pończochy!

Druga nieraz nosek
W swój fartuszek utrze
Gusta ma mniej drogie
I pończochy krótsze.

Po­wyż­szy utwór, za­pre­zen­to­wany na ła­mach ga­li­cyj­skiego „Bo­ciana”, do­sko­nale ob­ra­zuje ów­cze­sne na­sta­wie­nie do ko­biet pra­cu­ją­cych fi­zycz­nie – za­równo sek­su­al­nie, jak i jako słu­żące do­mowe. Słu­żąca jest tu sub­sty­tu­tem pra­cow­nicy sek­su­al­nej, tym lep­szym, że tań­szym i szyb­ciej do­stęp­nym. Jej za­in­te­re­so­wa­nie re­la­cją czy po­ten­cjalna zgoda nie są tu istotne – pod­miot li­ryczny nie za­kłada w ogóle, że słu­żąca może nie chcieć świad­czyć mu usług, a na­wet je­śli po­cząt­kowo nie bę­dzie chętna, na pewno da się ła­two (i ta­nio!) uwieść za po­mocą nie­wy­szu­ka­nych środ­ków. Jej brak wy­ra­fi­no­wa­nia, prze­ja­wia­jący się w wy­cie­ra­niu nosa w far­tuch oraz za­mi­ło­wa­niu do wódki i kieł­basy, jest od­strę­cza­jący, bo wska­zuje na jej chłop­skie lub ro­bot­ni­cze po­cho­dze­nie, ale od­po­wiada też męż­czyź­nie, który nie chce tra­cić czasu i środ­ków na dro­gie obiady i luk­su­sowe pre­zenty dla pra­cow­nicy sek­su­al­nej, le­piej zo­rien­to­wa­nej w moż­li­wo­ściach fi­nan­so­wych męż­czyzn z klasy wyż­szej. Słu­żąca, choć po­cią­ga­jąca, jest jed­no­cze­śnie mniej niż czło­wie­kiem, bar­dziej na­rzę­dziem do za­spo­ka­ja­nia po­pędu. Pre­zen­to­wana tu mie­szanka lek­ce­wa­że­nia, uprzed­mio­to­wie­nia i sek­su­al­nej fa­scy­na­cji wy­ni­kała z po­łą­cze­nia czyn­ni­ków spo­łecz­nych i kul­tu­ro­wych, które spra­wiały, że los słu­żą­cych do­mo­wych nada­wał się ra­czej na tra­ge­dię, a nie na sa­ty­ryczny wier­szyk w cza­so­pi­śmie ni­skich lo­tów.

Młode, samotne, niepiśmienne

Wszystko zostaje w rodzinie

Zupełnie normalne stosunkiMał­go­rzata Fi­de­lis

W sercu industrializacji: robotnice w XIX i XX wieku

W 1993 roku bry­tyj­ska hi­sto­ryczka Ma­xine Berg opu­bli­ko­wała ar­ty­kuł pod in­try­gu­ją­cym ty­tu­łem Jaki wpływ miała praca ko­biet na re­wo­lu­cję prze­my­słową?. Na pod­sta­wie ana­liz sta­ty­stycz­nych argu­men­to­wała, że rola ko­biet ro­bot­nic była ol­brzy­mia. Zna­czący wzrost pro­duk­cji w Wiel­kiej Bry­ta­nii na­stą­pił do­piero wtedy, gdy ko­biety i dzieci stały się do­nio­słą czę­ścią siły ro­bo­czej w naj­in­ten­syw­niej roz­wi­ja­ją­cych się ga­łę­ziach prze­my­słu, ta­kich jak włó­kien­nic­two. Berg wy­wo­ły­wała z mil­cze­nia pra­cu­jące ko­biety i ich wkład w roz­wój go­spo­darki prze­my­sło­wej, która zmie­niła ob­li­cze An­glii i świata. Od tego czasu zna­cząco po­sze­rzono ba­da­nia nad rolą ko­biet w re­wo­lu­cji prze­my­sło­wej. Nowe prace udo­wod­niły, że in­du­stria­li­za­cja za­sa­dzała się na płci kul­tu­ro­wej – w kon­tek­ście klu­czo­wej roli ko­biet za­równo w pro­duk­cji, jak i w sfe­rze sym­boli kul­tu­ro­wych oraz no­wego po­rządku spo­łecz­nego, opar­tego na go­spo­darce ka­pi­ta­li­stycz­nej. Nowe war­stwy spo­łeczne po­wstałe na sku­tek prze­mian in­du­strial­nych – ro­bot­nicy i klasa śred­nia – for­mo­wały się w du­żym stop­niu wo­kół toż­sa­mo­ści płcio­wych i ra­so­wych. Jed­no­cze­śnie hie­rar­chie płciowe i ra­sowe kształ­to­wały nie tylko do­świad­cze­nie pracy, ale też wszyst­kie aspekty ży­cia co­dzien­nego. Ko­biety – zwłasz­cza te z warstw lu­do­wych – stały w sa­mym cen­trum prze­mian glo­bal­nych za­równo przez swoją pracę w pro­duk­cji, jak i przez pracę re­pro­duk­cyjną. Ta druga – ro­dze­nie i wy­cho­wy­wa­nie dzieci, a także wy­ko­ny­wa­nie nie­zbęd­nych prac w go­spo­dar­stwie do­mo­wym – umoż­li­wiała prze­trwa­nie ro­dzin ro­bot­ni­czych i za­pew­niała do­bro­stan ca­łego no­wo­cze­snego spo­łe­czeń­stwa.

Re­wo­lu­cja prze­my­słowa nie była do końca „re­wo­lu­cją”, ale ra­czej dłu­go­trwa­łym pro­ce­sem pro­wa­dzą­cym do fun­da­men­tal­nych zmian w or­ga­ni­za­cji pro­duk­cji, które od po­czątku ugrun­to­wane były w po­wią­za­niach glo­bal­nych. Opo­wieść o ko­bie­tach i in­du­stria­li­za­cji po­winna za­cząć się poza Eu­ropą, w kra­jach sko­lo­ni­zo­wa­nych i nie­wol­ni­czym Głę­bo­kim Po­łu­dniu Sta­nów Zjed­no­czo­nych. Bez pracy nie­wol­nic i nie­wol­ni­ków, jak rów­nież bez eks­plo­ato­wa­nia za­so­bów na­tu­ral­nych w ko­lo­niach spek­ta­ku­larny roz­wój prze­my­słowy i tech­no­lo­giczny w Eu­ro­pie nie byłby moż­liwy. Warto za­zna­czyć, że nie tylko klasy po­sia­da­jące były be­ne­fi­cjen­tami nie­wol­ni­czej pracy ko­biet i męż­czyzn. Byt swój mo­gli po­pra­wić rów­nież eu­ro­pej­scy ro­bot­nicy. Od dru­giej po­łowy XIX wieku wzra­stał stan­dard ży­cia w eu­ro­pej­skich mia­stach. Odzież ba­weł­niana sta­wała się po­wszechna wśród klas pra­cu­ją­cych, po­dob­nie jak spo­ży­wa­nie cu­kru w co­dzien­nej die­cie. Oby­dwa to­wary – ba­wełna i cu­kier – przy­by­wały na kon­ty­nent eu­ro­pej­ski głów­nie z No­wego Świata. Oby­dwa po­wsta­wały w du­żym stop­niu w wy­niku nie­wol­ni­czej i przy­mu­so­wej pracy.

Reprodukcja produkcji

Podział sfer, podział pracy

Globalne reżimy pracy kobiet

Wyzwolić robotnicę

„To nie była tylko ciężka praca” – w poszukiwaniu głosów robotnicAnna Do­bro­wol­ska,
Ali­cja Urba­nik-Ko­peć

Awanturniczki. Ludowa historia pracy seksualnej w XIX i XX wieku

W 1915 roku ano­ni­mowy miesz­ka­niec Ka­li­sza wy­słał do lo­kal­nych władz sa­ni­tar­nych na­stę­pu­jący list:

Mam za­szczyt za­wia­do­mić WPana ce­lem ostrze­że­nia sfer woj­sko­wych i cy­wil­nych, że trud­niąca się nie­rzą­dem Ja­dwiga młoda bru­netka w wieku lat około 20, miesz­ka­jąca przy ul. Pia­sko­wej N 12, chorą jest we­ne­rycz­nie, przy­czem na­dal pro­wa­dzi swój pro­ce­der awan­tur­ni­czy, za­miast le­czyć się.

Po­wyż­sze ucho­dziło do­tych­czas uwagi władz sa­ni­tar­nych, przeto po­czy­tuję so­bie za obo­wią­zek o fak­cie tym za­wia­do­mić WPana Dok­tora Po­wia­to­wego.

Nie pod­pi­suję ni­niej­szego li­stu, nie chcąc być wtrą­co­nym w ewen­tu­alną sprawę pro­sty­tutki choć sam wsku­tek nie­uczci­wo­ści ostat­niej mu­szę cier­pieć.

Męż­czy­zna od­no­sił się do obo­wią­zu­ją­cych wów­czas na zie­miach pol­skich prze­pi­sów. We­dług roz­po­rzą­dze­nia w spra­wie nad­zoru nad pro­sty­tu­cją miej­ską w Im­pe­rium z 1903 roku praca sek­su­alna była za­wo­dem re­gla­men­to­wa­nym, czyli le­gal­nym, ale ob­ję­tym ści­słą kon­trolą. Pra­cow­nice sek­su­alne mu­siały po­sia­dać ksią­żeczki służ­bowe, miały obo­wią­zek mel­dun­kowy i mu­siały zgła­szać się na re­gu­larne ba­da­nia gi­ne­ko­lo­giczne w celu wy­klu­cze­nia cho­rób prze­no­szo­nych drogą płciową. Wy­mie­niona w ano­ni­mo­wym li­ście Ja­dwiga, je­śli fak­tycz­nie ukry­wała cho­robę, mo­gła być przy­mu­sowo ode­słana do szpi­tala, a je­śli uchy­lała się od wi­zyty, ode­słana do aresztu.

List miesz­kańca Ka­li­sza do­sko­nale ob­ra­zuje ów­cze­sny sto­su­nek do pracy sek­su­al­nej. Jego au­tor ma nie­wąt­pli­wie po­czu­cie wyż­szo­ści i speł­nie­nia oby­wa­tel­skiego obo­wiązku. Prze­ka­zuje in­for­ma­cje o cho­ro­bie, ma­jąc na­dzieję, że winna zo­sta­nie uka­rana, i wy­raź­nie upaja się swoją prze­wagą. W opi­sy­wa­nym okre­sie pra­cow­nice sek­su­alne zaj­mo­wały ni­ską po­zy­cję za­równo pod wzglę­dem po­cho­dze­nia spo­łecz­nego, jak i wy­kształ­ce­nia. We­dług spisu po­wszech­nego z 1889 roku 30% za­czy­nało pracę mię­dzy 15 a 17 ro­kiem ży­cia, 60% przed ukoń­cze­niem 20 lat. Pra­wie 80% nie umiało czy­tać ani pi­sać, 87% nie miało ani jed­nego ży­ją­cego ro­dzica, 48% po­cho­dziło ze wsi, 53% pra­co­wało wcze­śniej jako słu­żące. Klienci do­sko­nale zda­wali so­bie sprawę z wła­snej prze­wagi i cza­sem bez­li­to­śnie ją wy­ko­rzy­sty­wali, jak au­tor za­cy­to­wa­nego li­stu z Ka­li­sza. Choć 20-let­nia Ja­dwiga pro­wa­dzi we­dług niego „pro­ce­der awan­tur­ni­czy”, au­tor do­nosu nie jest tym na tyle obu­rzony, by zre­zy­gno­wać z jej usług. Praw­dziwy po­wód zło­ści i po­gardy wy­ja­wia ostatni aka­pit – męż­czy­zna także za­cho­ro­wał we­ne­rycz­nie. O ile jed­nak Ja­dwi­dze z po­wodu do­nosu gro­ziło wię­zie­nie, o tyle klient po­zo­sta­wał wolny i mógł da­lej pro­wa­dzić ni­czym nie­ogra­ni­czone ży­cie ero­tyczne. Wo­bec mło­dych ko­biet pra­cu­ją­cych sek­su­al­nie obo­wią­zy­wały zu­peł­nie inne za­sady niż wo­bec męż­czyzn bę­dą­cych ich klien­tami.

Mię­dzy koń­cem XIX wieku a la­tami 80. XX wieku tylko po­zor­nie wiele się zmie­niło na zie­miach pol­skich. Ro­syj­skie im­pe­rialne re­gu­la­cje do­ty­czące usług sek­su­al­nych za­stą­piło prawo sa­ni­tarne II Rze­czy­po­spo­li­tej, ale nie wpły­nęło to zna­cząco na po­zy­cję kla­sową ko­biet pra­cu­ją­cych sek­su­al­nie. Rów­nież w póź­nych la­tach 40., w któ­rych wła­dze Pol­ski Lu­do­wej pró­bo­wały na nowo okre­ślić sto­su­nek pań­stwa do mo­ral­no­ści oby­wa­teli, po­dej­ście do usług sek­su­al­nych nie zmie­niło się. W PRL, tak jak na po­czątku XX wieku, w pracę sek­su­alną an­ga­żo­wały się przede wszyst­kim ko­biety słabo wy­kształ­cone, o po­cho­dze­niu ro­bot­ni­czym lub chłop­skim, a roz­po­czy­nały ją w bar­dzo mło­dym wieku. Nie­za­leż­nie od zmie­nia­ją­cych się sys­te­mów po­li­tycz­nych hi­sto­ria pracy sek­su­al­nej w Pol­sce to hi­sto­ria ko­biet z klas lu­do­wych. Ko­biet zwy­kle uci­sza­nych, wy­ma­zy­wa­nych ze źró­deł, orien­ta­li­zo­wa­nych i po­zba­wia­nych spraw­czo­ści przez in­sty­tu­cje pań­stwowe, a póź­niej hi­sto­ry­ków. To hi­sto­ria kla­so­wej i sek­su­al­nej prze­mocy, ale też opo­wieść o opo­rze i so­li­dar­no­ści.

Więzienie jako miejsce spotkań

Chrześcijańska troska, uchylanie się od pracy i nieoczywiste formy oporu

Dziewczyny z Dubaju i Buenos Aires

W trosce o zdrowie (męskiego) narodu

Willa i ogródekMo­nika Pio­trow­ska-Mar­chewa

Nauczycielki ludowe (1850–1939)

W 1925 roku na ła­mach „Blusz­czu” He­lena Cey­sin­ge­równa, na­uczy­cielka, fe­mi­nistka i dzien­ni­karka, pi­sała tak: „U nas wszyst­kiemu dać musi apro­batę… li­te­ra­tura. Za­wód na­uczy­cielki lu­do­wej wy­ide­ali­zo­wała »Si­łaczka«, wy­ide­ali­zo­wały po­wie­ści Se­wera i in­nych, więc za­wód ten w opinji spo­łe­czeń­stwa stoi wy­soko, a ko­biety ze sfer np. pro­le­tar­jatu miej­skiego uwa­żają, że za­wód na­uczy­cielki lu­do­wej pod­nosi je na dra­bi­nie spo­łecz­nej o wiele, wiele stopni”. Au­torka tych słów uchwy­ciła rzecz zna­mienną – am­bi­cje za­wo­dowe ko­biet z warstw ple­bej­skich, sto­sun­kowo nowe. Nowe, bo do­piero Pol­ska nie­pod­le­gła – wraz z po­wszech­nym obo­wiąz­kiem szkol­nym i po­przez roz­bu­dowę sys­temu kształ­ce­nia kadr dla szkol­nic­twa po­wszech­nego – stwo­rzyła wa­runki ta­kiego awansu spo­łecz­nego, wcze­śniej trudno do­stęp­nego szcze­gól­nie dla wiej­skich dziew­cząt. Po­trzebne były do­świad­cze­nia doby re­wo­lu­cji 1905 roku (do któ­rych po­wrócę w dal­szej czę­ści tek­stu), a przede wszyst­kim wstrząs I wojny świa­to­wej, aby lu­dowe war­stwy spo­łe­czeń­stwa za­częły do­strze­gać w kształ­ce­niu có­rek drogę do ich re­al­nej ka­riery za­wo­do­wej. Pro­ces ten po­stę­po­wał jed­nak po­woli.Olga Git­kie­wicz

Pieśni niezbędne do przeżycia. Niezapisana historia opieki

Po­bie­lone ściany i ta­blica z nu­me­rem domu, 47. W progu ro­dzina: dwie dziew­czynki w chust­kach i dwóch chłop­ców, w wieku pew­nie 4–12 lat. Za nimi stoją ro­dzice: oj­ciec w ka­pe­lu­szu za­ciąga się pa­pie­ro­sem, matka od­wraca głowę w jego stronę.

Z le­wej strony ka­dru ktoś obcy, przy­jezdny, męż­czy­zna w po­rząd­nym pal­cie, pa­trzy na dzieci. Wy­gląda, jakby je o coś wy­py­ty­wał, może żar­tuje, bo jedna z dziew­czy­nek ma na twa­rzy cień uśmie­chu.

Zdję­cie zro­biono, we­dług opisu, w Bro­no­wi­cach. Jest pod­pi­sane: „Człon­ko­wie ro­dziny chłop­skiej pod­czas ocze­ki­wa­nia w progu na ko­mi­sa­rza spi­so­wego”. Jako daty skrajne wy­ko­na­nia fo­to­gra­fii po­dano lata 1918–1931.

Pierw­szy po od­zy­ska­niu nie­pod­le­gło­ści spis po­wszechny był prze­pro­wa­dzony 30 wrze­śnia 1921 roku, ale czy we wrze­śniu ktoś już by no­sił ta­kie palto? Moż­liwe, choć bar­dziej praw­do­po­dobną datą jest rok 1931, po­czą­tek grud­nia, Drugi Po­wszechny Spis Lud­no­ści. Wy­bór Bro­no­wic nie był prze­ja­wem chło­po­ma­nii – lud­ność wiej­ska sta­no­wiła na po­czątku lat 30. XX wieku po­nad 70% pol­skiego spo­łe­czeń­stwa, a z rol­nic­twa utrzy­my­wało się po­nad 60% osób.

Nie­pod­pi­sany z imie­nia i na­zwi­ska fo­to­graf uchwy­cił więc pewną prze­ciętną: wiej­ska ro­dzina dwa plus cztery. Sta­ty­styczna miesz­kanka pol­skiej wsi w cza­sach II Rze­czy­po­spo­li­tej ro­dziła cztery, pięć razy. Pod jej opieką po­zo­sta­wało na ogół troje, czworo dzieci, które nie tylko uczyła pracy w go­spo­dar­stwie, ale któ­rym rów­nież prze­ka­zy­wała wie­dzę o naj­bliż­szym świe­cie, o co­dzien­no­ści, o oby­cza­jach i kon­we­nan­sach. Kiedy się pa­trzy na osoby na zdję­ciu, z du­żym praw­do­po­do­bień­stwem można przy­jąć, że sto­jąca w progu ko­bieta zaj­mo­wała się dziećmi, go­to­wa­niem, kar­mie­niem nie­wi­docz­nego w ka­drze in­wen­ta­rza, pra­niem i re­pe­ro­wa­niem odzieży, sprzą­ta­niem, do tego wy­ko­ny­wała ra­zem z mę­żem prace w polu i, je­śli star­czyło jej sił, za­pew­niała po­zo­sta­łym człon­kom ro­dziny emo­cjo­nalne wspar­cie oraz, w ra­zie po­trzeby, opiekę me­dyczną.

Młod­sza dziew­czynka pew­nie po­ma­gała przy sprzą­ta­niu i miała oko na naj­młod­szego bra­ciszka. Star­sza cho­dziła na pa­sionkę, prała, szyła, na bie­żąco od­cią­żała matkę, a kto wie, może już po­sy­łano ją do pracy w po­bli­skim ma­jątku. Chłopcy na pewno też mieli swoje obo­wiązki, zwłasz­cza star­szy po­ma­gał już ojcu, ale w la­tach 30. na pol­skiej wsi kon­trakt płci jesz­cze na­wet nie za­czął się kru­szyć, po­dział ról nie zmie­nił się szcze­gól­nie od po­cząt­ków feu­da­li­zmu.

Kiedy się prze­gląda ar­chi­walne zdję­cia z ży­cia pol­skiej wsi umiesz­czone w Na­ro­do­wym Ar­chi­wum Cy­fro­wym, wiele jest opi­sa­nych jako „chłop przy pracy w polu”, „chłop pod­czas ro­bót”. Wiej­skie ko­biety zo­stały sfo­to­gra­fo­wane na dro­dze, na łące, jak gdyby nie wy­ko­ny­wały pracy. Tym­cza­sem to dobę męż­czy­zny ce­cho­wał wy­raźny po­dział na pracę i od­po­czy­nek, a ży­cie ko­biety wiej­skiej było wy­peł­nione pracą od świtu do zmierz­chu, obo­wiązki płyn­nie prze­cho­dziły jedne w dru­gie – przy czym więk­szość z nich była nie­wi­doczna.

Może dla­tego, że przy­cho­dziły stop­niowo, z wie­kiem. Dziew­czynki kil­ku­let­nie na wsi spra­wo­wały opiekę nad młod­szymi dziećmi, czę­sto przy oka­zji pa­sie­nia gęsi, a z cza­sem by­dła. Póź­niej do­cho­dziły do tego pra­nie i inne czyn­no­ści do­mowe, dba­nie o zwie­rzęta go­spo­dar­skie i prace po­lowe. Po­tem za­mąż­pój­ście i ro­dze­nie dzieci – szczę­ście w nie­szczę­ściu, je­śli córki. Szczę­ście, bo obo­wiązki opie­kuń­cze mo­gły prze­cho­dzić na dziew­częta. Nie­szczę­ście, bo na pol­skiej wsi lat 30. około 40% có­rek było zbęd­nych – sta­no­wiły dla go­spo­dar­stwa bar­dziej cię­żar niż wspar­cie.

Rze­czy­wi­stą pracą była praca na roli, bo wy­ma­gała siły i da­wała utrzy­ma­nie. Wszyst­kie inne czyn­no­ści, zwłasz­cza wy­ko­ny­wane przez ko­biety, uwa­żano za za­ję­cia lek­kie, po­boczne, po pro­stu wy­da­rza­jące się. Tym­cza­sem żadna „rze­czy­wi­sta” praca nie mo­głaby się od­by­wać bez re­pro­duk­cyj­nej i emo­cjo­nal­nej pracy ko­biet, bez za­jęć opie­kuń­czych, ro­zu­mia­nych nie tylko jako zaj­mo­wa­nie się dziećmi, ale także jako dba­nie o co­dzien­ność wszyst­kich do­mow­ni­ków: o to, żeby byli na­kar­mieni, odziani, opa­trzeni, a na­wet od­po­wied­nio od­pra­wieni na tam­ten świat, bo prze­cież opieka nad zmar­łymi człon­kami ro­dziny, ich ubie­ra­nie, opła­ki­wa­nie, czu­wa­nie przy ciele rów­nież sta­no­wiły część do­świad­cze­nia ko­biet.

Te wszyst­kie czyn­no­ści, któ­rymi nie zaj­mo­wali się męż­czyźni, znaj­dy­wały od­bi­cie w sta­ty­sty­kach: chłopki pra­co­wały śred­nio o 500 go­dzin w roku wię­cej.

Niezapisana

OkupKa­ta­rzyna Stań­czak-Wi­ślicz

Skąd się wzięła dziewczyna?

„Mam 18 lat i znaj­duję się w oto­cze­niu po­dob­nym co każda dziew­czyna. Prze­ży­wam pra­wie to samo i tak samo” – w 1963 roku pi­sała do re­dak­cji „Fi­li­pinki” Ali­cja, za­bie­ra­jąc głos w dys­ku­sji wo­kół tak zwa­nego kon­fliktu po­ko­leń. Ali­cja czuła się no­wo­cze­sna, a przede wszyst­kim nie miała naj­mniej­szych wąt­pli­wo­ści, że na­leży do wy­raź­nie wy­od­ręb­nio­nej grupy spo­łecz­nej – była dziew­czyną. Już nie dziew­czynką, nie pod­lot­kiem, ale jesz­cze nie ko­bietą. Po­zo­stałe uczest­niczki de­baty pra­so­wej, po­cho­dzące za­równo z mia­sta, jak i ze wsi, z ro­dzin in­te­li­genc­kich i z ro­bot­ni­czych, także pod­kre­ślały wspól­notę do­świad­czeń, prze­ko­nań i stylu ży­cia w ob­rę­bie grupy ró­wie­śni­czej. Dy­stan­so­wały się od po­ko­le­nia ro­dzi­ców, iden­ty­fi­ko­wały się, tak jak i chłopcy, z kul­turą mło­dzie­żową. Miały swoje roz­rywki i swoje pi­smo – po­wo­łaną do ży­cia w 1957 roku „Fi­li­pinkę”.

By­cie dziew­czyną, dziew­czę­cość albo dziew­czyń­skość to kon­struk­cja hi­sto­ryczna. Cho­ciaż od­ręb­ność mło­dych lu­dzi wi­doczna była już znacz­nie wcze­śniej, do­piero pro­cesy mo­der­ni­za­cyjne za­cho­dzące po II woj­nie świa­to­wej w Eu­ro­pie i w Sta­nach Zjed­no­czo­nych do­pro­wa­dziły do roz­kwitu „kul­tury mło­do­ści”, a na­stęp­nie do na­ro­dzin dziew­czyny jako od­ręb­nej ka­te­go­rii. Wcze­śniej mło­dość trak­to­wana była jako okres przy­go­to­wa­nia do wej­ścia w do­ro­słość, do ob­ję­cia go­spo­dar­stwa albo warsz­tatu pracy i do mał­żeń­stwa. Wpraw­dzie okre­ślone zwy­czaje, obo­wiązki i przy­wi­leje po­zwa­lały mło­dzieży od­róż­nić się od in­nych grup spo­łecz­nych, mło­dość jed­nak, zwłasz­cza w przy­padku ko­biet, nie była kon­cep­tu­ali­zo­wana. Bar­dzo długo do­świad­cze­nie mło­do­ści, ro­zu­miane jako ko­rzy­sta­nie z osob­nych roz­ry­wek i spe­cy­ficzny styl ży­cia, opi­sy­wano w od­nie­sie­niu do mło­dych męż­czyzn. Do­ra­sta­jące ko­biety po­zo­sta­wały pod sil­niej­szą niż ró­wie­śnicy kon­trolą ro­dzi­ciel­ską, ich ak­tyw­ność miała się kon­cen­tro­wać wo­kół sfery do­mo­wej.

„Nie ma powodu do takiego pośpiechu”

„Dziewczyna i dzień dzisiejszy”

Instytucja „chodzenia” i konflikt pokoleńAnna So­snow­ska

Polki, Żydówki, amerykańskie migrantki przemysłowe

Listy

Zo­fia Nad­row­ska była w grud­niu 1890 roku młodą ko­bietą – dziew­czyną, jak o so­bie my­ślała, która kilka ty­go­dni wcze­śniej przy­je­chała do Chi­cago z Ugosz­cza, ma­łej wsi w po­wie­cie ry­piń­skim na pół­noc­nym Ma­zow­szu, wów­czas po­ło­żo­nej na za­chod­nich ru­bie­żach Ce­sar­stwa Ro­syj­skiego. Z tego sa­mego re­gionu po­cho­dzą też jej dalsi krewni i dziad­ko­wie, bo Zo­sia po­zdra­wia ich „do Ruża” i „na Fran­kowo” w po­wie­cie go­lub­sko-do­brzyń­skim. Zo­sia za­trzy­mała się u ciotki, która była ze swoją ro­dziną w Chi­cago już dłu­żej. Po­maga w ro­bo­tach kra­wiec­kich, uczy się, „do­staje dwa i puł du­lara na ty­dzień, a tera do­stane wiency”. Jesz­cze w grud­niu bę­dzie po­moc­nicą, a „pu­zni będę na swoju ręn­kie szyła”.

W Ugosz­czu zo­stali jej ro­dzice, liczne „bracy i sio­stry”, chyba młodsi, bo „ca­łuje im bu­zie”. Z imie­nia wspo­mina Pie­tru­się, za­pewne po­dobną wie­kiem sio­strę. Zo­fia mar­twi się o Pie­tru­się, która po­szła na służbę w po­bli­skim Tru­bi­niu i „tam tylko so­bie lata mor­nuje”. Ża­łuje dwóch lat swo­jego ży­cia, które wo­la­łaby spę­dzić na emi­gra­cji w Chi­cago: „od­ża­ło­wać nie mo­gie, bym jusz in­sza była”, bo – zdaje się – jak Pie­tru­sia była na służ­bie. Prosi i na­ma­wia „oj­czulka i ma­teczkę”, żeby Pie­trusi po­zwo­lili na emi­gra­cję, i obie­cuje przy­słać dla niej na Wiel­ka­noc szyf­kartę, bi­let na sta­tek. Mimo tę­sk­noty, o któ­rej Zo­sia wspo­mina kilka razy w li­ście, jest pewna, że w no­wym miej­scu i jej, i Pie­trusi bę­dzie „lepi jak u was”, i „dzie­kuje za wy­sła­nie do Ame­ryki”. Prze­syła też ślubną fo­to­gra­fię He­lenki, chyba ku­zynki, która nie­dawno wy­szła za mąż. Młoda para za­miesz­kała za­raz po ślu­bie osobno, co Zosi wy­raź­nie się po­doba. Ślubna suk­nia He­lenki też – kosz­to­wała „tszy­die­ści du­la­rów, była je­dwabna, ko­lor miała ka­nar­kowy”. Zo­sia ma w Chi­cago nowe ubra­nia i styl no­sze­nia się. Za­po­wiada swoje zdję­cia w ko­lej­nym li­ście, tak od­mie­nio­nej, że „pewno mie nie po­zna­cie”.

Rolnicza Europa Wschodnia, przemysłowa AmerykaAneta Pry­maka-Oniszk

Bieżenki 1915 roku

Nad ko­bie­tami i dziećmi mieli znę­cać się szcze­gól­nie. „Jak babę zła­pią, to cycki jej po­ob­ci­nają; dzieci za ławą po­sa­dzą i tak ści­sną, że za­du­szą” – mó­wiono po wsiach. Tak miały ro­bić 100 lat wcze­śniej woj­ska na­po­le­oń­skie, a jesz­cze daw­niej – szwedz­kie. Dla­czego „Gier­ma­niec”, który wła­śnie nad­cho­dził, miałby być inny?

Był 1915 rok. Od bli­sko roku trwała I wojna świa­towa. Ofiary bi­tew li­czyły się w set­kach ty­sięcy, ale front po­zo­sta­wał da­leko i lu­dzie łu­dzili się, że w swo­ich do­mach są bez­pieczni. Jed­nak w maju 1915 roku woj­ska nie­miec­kie i au­striac­kie po­ko­nały Ro­sjan pod Gor­li­cami i ru­szyły z ofen­sywą, któ­rej car­ska ar­mia nie była w sta­nie za­trzy­mać. Od­biły utra­coną nie­dawno Ga­li­cję, a po­tem, ata­ku­jąc także z pół­nocy, szły w głąb ziem pol­skich, bia­ło­ru­skich, ukra­iń­skich, li­tew­skich, ło­tew­skich i es­toń­skich, które od po­nad 100 lat na­le­żały do Im­pe­rium Ro­syj­skiego. Za­jęły Lu­blin, Chełm, Łomżę, Puł­tusk, 5 sierp­nia we­szły do War­szawy, a na pół­nocy stały już pod Rygą. Przez pięć mie­sięcy front prze­su­nął się setki ki­lo­me­trów na wschód, pę­dząc przed sobą kil­ku­mi­lio­nową falę bie­żeń­ców – tak z ro­syj­ska na­zy­wano uchodź­ców. Gdy je­sie­nią za­trzy­mał się na li­nii Ryga–Dy­ne­burg–Ba­ra­no­wi­cze–Pińsk–Dubno–Tar­no­pol–Czer­niowce, za­raz za nim, wzdłuż, roz­siane były uchodź­cze obozy. Tak ogrom­nej fali lu­dzi wy­gna­nych ze swo­ich do­mów no­wo­żytna Eu­ropa do­tych­czas nie wi­działa. Dla sa­mych bie­żeń­ców, a zwłasz­cza dla bie­że­nek, które sta­no­wiły więk­szość uchodź­ców, było to do­świad­cze­nie pod wie­loma wzglę­dami gra­niczne. Wy­zna­czało ko­niec sta­rego, nie­zmien­nego od lat świata.Bar­bara Klich-Klu­czew­ska

Negocjowanie nowoczesności. O zdrowiu reprodukcyjnym kobiet wiejskich w PRL

U progu epoki gier­kow­skiej, w 1972 roku, Wy­twór­nia Fil­mów Oświa­to­wych w Ło­dzi wy­pro­du­ko­wała film po­świę­cony zdro­wiu ko­biet wiej­skich. Trwa­jąca 15 mi­nut pro­duk­cja dla ko­biet pla­nu­ją­cych ciążę zo­stała za­mó­wiona i sfi­nan­so­wana przez Za­kład Oświaty Zdro­wot­nej Pań­stwo­wego Za­kładu Hi­gieny, od 1918 roku wio­dącą w Pol­sce in­sty­tu­cję eks­percką w tej dzie­dzi­nie. Film był wy­świe­tlany pod­czas pu­blicz­nych pre­lek­cji or­ga­ni­zo­wa­nych w szko­łach, do­mach kul­tury i wiej­skich ośrod­kach zdro­wia. Hi­sto­ria Sta­ni­sławy i He­leny, dwóch wiej­skich ko­biet, które „le­ka­rzy się nie bały”, miała być do­wo­dem triumfu no­wo­cze­snej me­dy­cyny na pol­skiej wsi. Świat wsi i świat pro­fe­sjo­nal­nej wie­dzy me­dycz­nej prze­ni­kają się, czego sym­bo­licz­nym nie­mal zna­kiem jest scena otwie­ra­jąca film – na wieś przy­jeż­dża am­bu­lans. Z winy pa­cjentki spóź­niony, ale osta­tecz­nie ra­tu­jący jej ży­cie.

W od­róż­nie­niu od wcze­śniej­szych tego typu fil­mów oświa­to­wych tu prze­wod­nicz­kami po wiej­skim świe­cie są jego główne bo­ha­terki. „Ne­go­cja­tor­kami no­wo­cze­sno­ści” nie są naj­młod­sze ko­biety, ale do­świad­czone trzy­dzie­sto­pa­ro­let­nie matki, które nie oba­wiają się kon­taktu z pro­fe­sjo­na­li­stami. Same do­ko­nują ana­lizy zmian, które za­szły w okre­sie PRL na wsi, przede wszyst­kim do­strze­ga­jąc więk­szą do­stęp­ność le­ka­rzy. Jed­no­cze­śnie są świa­dome wciąż obec­nych „pro­ble­mów na­tury men­tal­nej”, przede wszyst­kim tego, że młode ko­biety wsty­dzą się ujaw­nić ciążę przed wścib­skimi są­sia­dami.

Szkie­le­tem filmu są bio­gra­fie dwóch wzor(c)owych ma­tek. Pierw­sza, Sta­ni­sława, świa­do­mie i sa­mo­dziel­nie po­dej­muje de­cy­zję o pod­da­niu się wszyst­kim nie­zbęd­nym pro­ce­du­rom me­dycz­nym, re­gu­lar­nym ba­da­niom i po­mia­rom. Można to od­czy­tać jako bez­po­średni efekt i – jed­no­cze­śnie – wspar­cie po­stę­pu­ją­cych bar­dzo szybko w Pol­sce pro­ce­sów me­dy­ka­li­za­cji ciąży, które w przy­padku wsi ozna­czały odej­ście w ciągu 20 lat od po­ro­dów do­mo­wych na rzecz po­ro­dów w izbach po­ro­do­wych, a na­stęp­nie w szpi­talu. Ta zmiana w świe­tle prze­kazu fil­mo­wego jest już przez wieś w pełni oswo­jona. Czas po­ro­dów do­mo­wych na­leży do prze­szło­ści, o któ­rej opo­wia­dają w fil­mie już tylko naj­star­sze miesz­kanki jako o dzi­wac­twie czy cie­ka­wo­stce. Po­ro­dową re­wo­lu­cję wieś ma już za­tem za sobą, a prze­kaz edu­ka­cyjny filmu kon­cen­truje się przede wszyst­kim na eta­pie dru­gim, czyli dba­ło­ści o zdro­wie ko­biety w ciąży.

Pułapki powszechnej (nie)wiedzy

Od ciała błogosławionego do ciężarnegoSERIA „LUDOWA HISTORIA POLSKI”

Pol­ska żyje hi­sto­rią. Ale wła­ści­wie czyja to hi­sto­ria? Na­sza świa­do­mość i wy­obraź­nia hi­sto­ryczna za­trzy­mały się w mi­tycz­nych ob­ra­zach hu­sa­rzy, het­ma­nów i bia­łych dwor­ków szla­chec­kich. Co jed­nak z dzie­jami po­zo­sta­łych 90% po­pu­la­cji na­szego kraju? Czy nie mają one zna­cze­nia, bo po­zo­stają je­dy­nie mil­czą­cym tłem i na­wo­zem dla hi­sto­rii elit? Czy dzieje zwy­kłych lu­dzi są mniej ważne?

No­wo­cze­sna hi­sto­rio­gra­fia, an­tro­po­lo­gia i so­cjo­lo­gia hi­sto­ryczna prze­ko­nują, że jest wręcz od­wrot­nie. Nie tylko dla­tego, że do­ty­czą one przy­gnia­ta­ją­cej więk­szo­ści na­szych przod­ków. Nie tylko dla­tego, że nie­do­strze­gana i prze­mil­czana przez wieki pod­mio­to­wość klas lu­do­wych – ich co­dzienny opór, a cza­sem otwarte bunty – za­wsze wpły­wała na kształt dzie­jów ofi­cjal­nych. Ale także dla­tego, że hi­sto­ria nie­uprzy­wi­le­jo­wa­nych jest toż­sama z pro­ce­sem de­mo­kra­ty­za­cji i jako taka po­zo­staje nie­za­koń­czona.

Se­ria książ­kowa „Lu­dowa Hi­sto­ria Pol­ski” ma sta­no­wić przy­czy­nek do od­zy­ska­nia za­po­mnia­nych dzie­jów zwy­kłych lu­dzi. Chcemy w niej przed­sta­wiać naj­cie­kaw­sze prace o tych, któ­rzy nie kwa­li­fi­ko­wali się do na­rodu Sar­ma­tów, choć byli praw­dziwą solą ziem daw­nej Rze­czy­po­spo­li­tej. Będą to za­tem książki o chło­pach pań­szczyź­nia­nych, miej­skiej bie­do­cie, lu­dziach luź­nych (pod pew­nymi wzglę­dami od­po­wia­da­ją­cych dzi­siej­szemu pre­ka­ria­towi), a wresz­cie pro­le­ta­ria­cie. Od­damy głos ko­bie­tom, mi­gran­tom, mniej­szo­ściom. Zwró­cimy uwagę na skrzyw­dzo­nych i po­ni­żo­nych, dla któ­rych nie ma miej­sca w hi­sto­rii im­pe­riów i dy­na­stii, choć to prze­cież ich trud za­wsze bu­do­wał po­tęgę państw i wład­ców. Wy­do­bę­dziemy z nie­bytu opo­wie­ści o ży­ciu co­dzien­nym zwy­kłych lu­dzi, ich do­świad­cze­niach, kul­tu­rze, kon­dy­cji eko­no­micz­nej i sta­tu­sie praw­nym, aspi­ra­cjach i spo­so­bach or­ga­ni­zo­wa­nia się. Przyj­rzymy się mniej lub bar­dziej zna­nym epi­zo­dom wdzie­ra­nia się klas ple­bej­skich w sferę po­li­tycz­nej wi­dzial­no­ści – spo­łecz­nym po­ru­sze­niom, re­be­liom i po­wsta­niom – jak w la­tach 1648, 1794, 1846, 1905 czy 1980. Opo­wiemy ina­czej za­równo hi­sto­rię dawną, jak i XX wieku. Ce­lem se­rii „Lu­dowa Hi­sto­ria Pol­ski” jest za­tem wy­peł­nie­nie naj­więk­szej z bia­łych plam w na­szych dzie­jach, przy­czy­nie­nie się do przy­wró­ce­nia na­leż­nego miej­sca i god­no­ści ple­bej­skim przod­kom przy­gnia­ta­ją­cej więk­szo­ści z nas. Z pew­no­ścią po­zwoli nam to le­piej zro­zu­mieć wła­sną hi­sto­rię, ale może też po­móc sta­wić czoła wy­zwa­niom współ­cze­sno­ści i przy­szło­ści.

Prze­my­sław Wiel­gosz

re­dak­tor me­ry­to­ryczny se­rii
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: