- W empik go
Łukasza Górnickiego Dzieła wszystkie. Tom 2, Przekłady z Seneki: Troas - ebook
Łukasza Górnickiego Dzieła wszystkie. Tom 2, Przekłady z Seneki: Troas - ebook
Klasyka na e-czytnik to kolekcja lektur szkolnych, klasyki literatury polskiej, europejskiej i amerykańskiej w formatach ePub i Mobi. Również miłośnicy filozofii, historii i literatury staropolskiej znajdą w niej wiele ciekawych tytułów.
Seria zawiera utwory najbardziej znanych pisarzy literatury polskiej i światowej, począwszy od Horacego, Balzaca, Dostojewskiego i Kafki, po Kiplinga, Jeffersona czy Prousta. Nie zabraknie w niej też pozycji mniej znanych, pióra pisarzy średniowiecznych oraz twórców z epoki renesansu i baroku.
Kategoria: | Klasyka |
Zabezpieczenie: | brak |
Rozmiar pliku: | 222 KB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Łukasza Górnickiego
TROAS
TRAGEDYA Z SENEKI Łukasza Górnickiego
STARO. TYKOC.
etc.
OSOBY:
Hecuba – Królowa, Pyrrhus,
Chorus białychgłów trojańskich, Andromacha,
Talthybius, Starzec,
Agamemnon – Król i Hetman, Ulysses,
Calchas – Wieszczek. Astyanax,
Helena, Poseł.
AKT PIERWSZY.
Hecuba.
Możnego królestwa król a ludziom straszliwy, Szeroko rozciagniona władza: i szczęśliwy Ktokolwiek na świecie jest fortunie ufając, Na małej pieczy, Boga, łudzi za nic mając: Komu nadęty umysł rzeczy upity Wesołe i w przyszłym go szczęściu upewniły.
Ku mnie i k'tobie, Troja, niech obróci oczy,
Nigdziej nie dozna lepiej, jako szczęście toczy
Koła swoje, i jako na slabiuchnym stoją
Gruncie, hardych pałace, co się paść nie boją,
Azyjej moc, czym stała, Ilium wysokie
Upadło, wywrócone są mury szerokie.
Miasto w dziw osobliwe, niebieskich robota,
Zły koniec wzięła; przyszedł miecz, ogień, sromota.
Było Trojej tak mężne państwo i tak stało,
Że się mocy Grecyjej wsystkiej nic nie bało.
A co Pentesylea bohatyrka chciała
Być z strony Trojej z wojskiem, co z Amazon miała
K'temu i ci, co siedzą blizko czerwonego
Morza, z swej chęci pragnąc upadku greckiego.
Trojanie tej pomocy nie potrzebowali,
Gdyż swoje i Greka moc niepochybnie znali.
Lecz iż mało na zgubę Trojej greckiej mocy
Było, z północnych krajów przywieźli pomocy;
I stamtąd, skąd zorza nam biały dzień podaje,
I stamtąd, skąd czarna noc z gwiazdami nastaje
I gdzie blizko ognistych kół ludzie usiedli,
Żeby z wszytkiego świata moc na Troją zwiedli.
Ta moc pożarła żywe, Troja trupem leży,
Rum w kupach stoi gwałtem zazwalanych wieży.
A co było ozdobą miasta prześlicznego,
To pobudza do płaczu i nie żałosnego.
Pała Dardanów pałac i popiołem stanie
Wnet, wnet, co żreć greckiemu ogniowi nie stanie.
Pałają złote we wzór natykane kwiaty
U stropów, a kosztowne żołnierz chwyta szaty.
Od łupu odbić płomień zwycięscę nie może,
Chciwej ręki żadna rzecz najsroższa nie zmoże.
Wszędy drapież, wszędy mord, pospołu się miesza,
Nasze złe ku końcowi złemu się pospiesza.
Nieba nie znać przed dymem; przyszedł obiecany
Trojej ostatni straszny dzień chmurą odziany.
Patrzy na to zwycięsca z gniewu nieochłodły,
A czas dziesięcioletni widzi mu się podły.
Równając wielkość Trojej i moc z takim czasem,
Nie żal mu, że był starań tak długim niewczasem.
Widzi zginioną Troją, strach siłę jej mierzy,
By mogła być zburzona, ledwie sobie wierzy.
Łupiesca wydarty łup wieldze drogich sprzętów
Niesie, którego tysiąc nie weźmie okrętów.
Wami świadczę, bogowie, tobą, mężu drogi,
Którego zgubił z państwem nieprzyjaciel srogi:
Tobą, nędzne Ilium, coś niekiedy stało,
I jestli co z obu nas na świecie zostało:
Wami, pobitych dusze, trzodo moich dzieci,
Które porwał niesyty czas, który w skok leci:
Tobą, mojej ojczyzny popiele zostały.
Iż jeszcze Assaraków wszytek dom był cały:
Pierwej niż Phoebus wyrzekł usty szalonemi,
Co na Troją przyjść miało za sprawami złemi:
Jam to brzemienną będąc, ze strachem widziała,
I tej mojej bojaźni taić-em nie chciała-
Lecz Bóg, który wieszczego córce mej dał ducha,
Nie dał zasię Kassandrze wierzącego ucha,
Takżem ja przed Kassandrą próżną wieszczką była,
Nieszczęsna Troja, co mej córce nie wierzyła,
Nie on chytry Ulysses, nie towarzysz jego,
Ani Synon zdradliwy, ognia tak srogiego
Przyczyna: lecz to ogień on, którym rodziła,
Ten pali, ten śmiercią mą radabym zgasiła.
Ale cóż ja to płaczę Trojej wywrócenia:
Abo świeższej przyczyny nie masz rozrzewnienia?…
Troja już to dawny żal, sroższe na myśl wchodzi,
A strach od wspomnienia człowieka odwodzi.
Widziałam bezeceństwo brzydkie człeka złego,
Pyrrhusa, gdy mordował srodze króla cnego,
Gdy okrutnik królewską poświęconą głowę
Za włosy ciągnął, mówiąc nieprzystojną mowę:
A przy bogów ołtarzu, gdzie wprzód ziemię skropił
Krwią syna mego, lśknący miecz w mężu utopił.
Kamieńby się użalił starca dojrzałego,
Już ostatni żywota kłębek snującego:
A złego syna, litość poruszyć nie mogła,
Ni strach bogów widzących: złość wszytko przemogła.
On, król, rodziciel królów, z królów ród wiodący,
Nie ma grobu, ni znaku, Boże wszechmogący.
Ale i zwykły ogień ku spaleniu ciała
Nie mogł być, kiedy Troja płomieniem gorzała.
Lecz jeszcze na tym mało, głębiej postępuje
Nieszczęście, snać gorsze coś jeszcze obiecuje
Krwi Pryamowej i tym, co jej swą dosięgli,
Wszyscy się na złe nasze bogowie sprzysięgli.
A ja, com podłym planem, przed kim biedna stanę?
Komu się losem, albo na dziale dostanę?
Ten żonę Hektorowę sobie obiecuje,
Ów zasię Helenowę w sercu swym cukruje: Antenorową drugi pragnie pojąć żonę, Jest i ten, co, Kassandro, chce cię na swą stronę. Mnie się żegna Greczanin, bych mu w los nie padła, Ja proszę, żeby ziemia ze mną się zapadła. Więc tu o nędzny ze mną orszaku nie tykać, Abo w niewolą idąc przed śmiercią umykać; Plączcie i piersi tłuczcie, wysk niech idzie wszędzie, Trojej od was ostatnia niech posługa będzie: A ten pogrzeb niech słyszy grzbietu wysokiego Ida, co przeklętego żywiła sędziego.
Chorus białycligłów. Hecuba. Choros
Nie czasy płakać każesz znikłej z świata; Ni to płacz nowy, płaczem wszytkie lata; Jakoż stąd gościa Amiklae przyjęły, Tak z oczu naszych łzy płynąć poczęły. Już to dziesięćkroć Ida się okryła Śniegiem, tyleż lat kosa tak pożyła, Jako żądny dzień bez smętku nie schodzi: Nowa przyczyna rzewniejszy płacz rodzi. Nieszczęsne drzewo z Idy góry wzięte, Na wielonośną w zły czas łódź pocięte: Co po żeglastym morzu popłynęła, Skąd koniec Troja opłakany wzięła. Nu, biedna ręko, nie stój, piersi drapaj I mocno w nie tłucz, na łbie włosy łapaj. Widzę, toż czynisz, nędzna pani moja. Nie wyda ciebie podła czeladź twoja: Jużeśmy się też płakać nauczyły, A tego bytu dobrzechmy zażyły.
Hecuba.
Wierne mej nędzy towarzyszki, kosy Rozplećcie: szyję niechaj kryją włosy Roztarchane, a ciepłym poszpecone Prochem: niech widzieć ręce obnażone.
Nie kryjcie członków, podołków podwińcie, Nie k' ślubu iść, wstyd precz, piersi odwińcie: Iżby ku biciu otworzyste miała Ręka wściekła, a tłuc nie przestawała. To tak: ubiór ten chwalę, znam Trojanki; Tak, nie inaczej mają chodzić branki. Nu, znowu krzykłym płaczem się zabawcie, A ludzki zwykły płacz nazad zostawcie. Jest mężny Hektor godzien, by płakano, I wiecznie cnotę jego wspominano.
Choros.
A to się stało: włosy potargane,
W żalu zmarłych już wiszą rozwiązane;
Nad oczy wiszą drugie; a gorący
Popiół twarz pokrył, i włos niegdy lśkniący.
Hecuba.