Lukrecja na pierwszym planie - ebook
Lukrecja na pierwszym planie - ebook
Spójrzcie tylko na mój pokój. Jest zdecydowanie zbyt dziecinny, ale jak przekonać mamę, że remont i nowe meble są mi absolutnie niezbędne? Dorośli czasem naprawdę nic nie rozumieją.
Mój ojczym na przykład się denerwuje, że nasza ulica jest zablokowana, bo akurat kręcą tam film. A przecież to jest strasznie ciekawe! Pełno znanych aktorek i przystojnych aktorów! W dodatku jeden z nich to podobno stary znajomy… mojej babci. Oczywiście, ona zawsze musi być w centrum uwagi.
Ale coś mi mówi, że tym razem będzie inaczej…
Anne Goscinny – w dzieciństwie spędzała czas z Mikołajkiem i innymi chłopięcymi bohaterami, ale już w głębi duszy marzyła o świecie Lukrecji!
Kategoria: | Dla dzieci |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-240-7509-6 |
Rozmiar pliku: | 17 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Dziś rano, w niedzielę, obudziłam się i zdałam sobie sprawę, że dorosłam, jestem już w szóstej klasie, ale nadal mam pokój małej dziewczynki.
Mój pokój to moje królestwo. Nikt nie może do niego wchodzić bez pozwolenia. Nie jest zbyt wielki, ale za to bardzo jasny. Łóżko otaczają półki, mam drewniane biurko z szufladą na środku. Terrarium Madonny stoi na podłodze pod oknem. Myślę, że ona doskonale wie, kiedy trzeba wysunąć głowę ze skorupy, żeby wystawić ją do słońca.
Przed chwilą przyszły Liny na podwieczorek, więc od razu spytałam je o zdanie.
– Alina, co myślisz o moim pokoju?
– Jest cudny, Lulu! – zawołała Alina. – Jesteś szczęściarą, że dzielisz go tylko z żółwiem. Ja nocuję z moją młodszą siostrą i to jest strasznie męczące. Uwierz mi, czasami żałuję, że Leonka nie ma łusek i skorupy!
– Straszna jesteś! – zaśmiałam się.
Paulina stwierdziła, że mam szczęście, że mieszkam w domu, a nie w bloku.
– Przede wszystkim – ciągnęła – twoi jedyni sąsiedzi to rodzice i brat. Możesz hałasować do woli!
– No właśnie – poparła ją Karolina. – Ale muszę przyznać, że ta różowa narzuta pasująca do zasłon jest trochę dziecinna.
Ona jedna mnie zrozumiała.
Kiedy wyszły, nie patrzyłam już na swój pokój z tym samym zachwytem co dawniej. Postanowiłam pomówić o tym z mamą.
W niedzielę wieczorem mama ma więcej czasu niż w inne dni tygodnia, co jest dość oczywiste, ale też łatwiej ją zdenerwować. Mówi, że tego dnia ogarnia ją przygnębienie, bo przypomina sobie, że gdy była w moim wieku, niedziela poprzedzała poniedziałek, a wtedy trzeba było iść do szkoły.
Mama jest bardzo dziwna, od wieków nie chodzi już przecież do szkoły.
Pomogłam Grzegorzowi nakryć do stołu w salonie. Od dawna mamy taki zwyczaj. W niedziele jemy kolację w salonie, przed telewizorem. Wszyscy są zadowoleni, oczywiście oprócz Wiktora, bo mówi, że oglądanie telewizji odciąga go od drugiego ekranu, tego, na którym wychowuje zombiaki.
– Lulu! – zwrócił się do mnie Grzegorz. – Zawołaj mamę. Kolacja gotowa, stół nakryty, Wiktor jest w dobrym humorze, Scarlett ma nowe zwierzę na szyi: wszystkie warunki spełnione, by zeszła!
– Mamo! Mamo! Czekamy na ciebie! – krzyknęłam na schodach.
– Jak to miło, kochani, że wszystko przygotowaliście – ucieszyła się mama, gdy zobaczyła nakryty stół.
– Dlaczego ty się dziwisz, mamo? – spytał Wiktor. – Przecież tak jest co niedzielę!
– I co niedzielę jestem z tego powodu szczęśliwa!
Tego wieczoru Grzegorz natrafił w telewizji na film o kowbojach. Nie znoszę takich filmów, Wiktor też, mama tak samo, ale nie protestujemy. To mu sprawia tyle radości, że gdy się wymykamy, nawet tego nie zauważa. Tylko Scarlett podnosi kieliszek przy każdym strzale!
W kuchni pomogłam mamie sprzątać.
– Mamo?
– Tak, Lulu?
– Ja też jestem dziś nieswoja – westchnęłam.
– To znaczy? – spytała mama nieufnie.
– Dorosłam już, mamo.
– Wiem, skarbeńku, wiem – powtórzyła mama, siadając.
– Pewne rzeczy wokół mnie muszą się zmienić – oświadczyłam tonem, którym zwykle mówię jej o złej ocenie.
– Muszą się wokół ciebie zmienić?
– No tak, widzisz, chciałabym przemeblować swój pokój.
Od strony schodów dobiegł tętent kopyt pomieszany z okrzykami Indian.
– Dlaczego? Nie jest dość elegancki dla Madonny? – zażartowała mama.
– To nie jest śmieszne – odpowiedziałam i poszłam do siebie.
Uzupełniłam wodę żółwiowi i powiedziałam mu dobranoc. Włożyłam piżamę i wzięłam książkę, którą Scarlett podarowała mi, kiedy byłam mała. Lubię tę książkę. Oficjalnie już mnie nie interesuje, ale przywiązałam się do bohaterów, więc zdarza mi się, że ją po raz kolejny czytam. A poza tym nikt oprócz żółwia nie zobaczy, że ta książka zaczyna się od słów: „Dawno, dawno temu”.
Mama przyszła mnie pocałować na dobranoc. Kiedy usłyszałam, jak wchodzi po schodach, ledwie zdążyłam schować książkę pod łóżko i chwycić tablet. To ją uspokaja.
– Dobranoc, kochanie!
– Dobranoc, mamo.
– Wiesz, że możesz ze mną rozmawiać – dodała mama.
– Wiem, mamo, ale spieszyło mi się do książki.
Następnego dnia, gdy wróciłam ze szkoły, mama siedziała w swoim gabinecie.
– Jesteś już? – zawołałam, otwierając drzwi.
– Tak… Potrzebowałam spokoju. Bronię jutro w bardzo skomplikowanej sprawie.
– Fajny masz gabinet, mamo. Super jest ta kanapa. I ta drewniana biblioteczka też jest ładna.
– Dziękuję, Lulu! Ale chyba nie jesteś tu po raz pierwszy – zdziwiła się mama.
– Podoba mi się w tym pokoju to, że pasuje do twojego wieku – dodałam poważnym tonem.
Mama wstała i usiadła obok mnie.
– Co chcesz powiedzieć albo o co zapytać, kochanie?
– Nic, tylko że jestem już w szóstej klasie, a nie w pierwszych klasach podstawówki, i że niedługo będę w liceum, a trochę później na studiach i…
– I na emeryturze! – przerwała mama. – Dobrze, Lukrecjo. Bronię jutro klienta, któremu grozi dwadzieścia lat więzienia, a więc jeśli mogłybyśmy porozmawiać o twojej przyszłości jutro wieczorem, a nie w tej chwili, byłabym wdzięczna.
– Jasne, moja przyszłość może zaczekać, mamo – odpowiedziałam obrażona, mówiąc poważnym głosem i wyraźnie wymawiając słowa.
I wyszłam z jej gabinetu, wściekła, że nie ma ani minuty, żeby mnie wysłuchać.
Zjedliśmy kolację bez mamy, która pracowała do późna.
Następnego dnia, kiedy zeszłam na dół, mama siedziała w kuchni. Wyglądała na naprawdę zmęczoną.
– Dzień dobry, skarbeńku – przywitała się, całując mnie w czoło.
– Dzień dobry, mamo – odparłam. – Dlaczego zanurzasz torebkę herbaty w filiżance z kawą?
– O rety, masz rację! Zamyśliłam się.
We wtorek mam dwie godziny przerwy na obiad i Scarlett często robi mi niespodziankę i przychodzi po mnie pod szkołę, żeby mnie zabrać do naleśnikarni za rogiem.
– Wezmę jeden gryczany i kieliszek cydru – powiedziała Scarlett do kelnerki. – A ty, Lulu, na co masz ochotę, kochana?
– Na to samo co ty, tylko bez cydru.
– O, zgrozo! – zawołała babcia. – Naleśniki z wodą!
– Dobra, muszę z tobą porozmawiać. To ważne. Ale zostaje między nami.
– Słucham cię, Lulu, możesz mi zaufać: „Najpiękniejszym strojem kobiety jest milczenie”.
– Scarlett, nie jestem już dzieckiem, a mama chyba tego nie zauważyła.
I opowiedziałam jej o pokoju, aksamitnej narzucie z jednej strony różowej, z drugiej jasnoróżowej, o biureczku, pluszakach na półce i na łóżku, nawet o ukochanej lalce, która leżała obok biurka i wyglądała, jakby się nudziła.
– Rozumiem – stwierdziła Scarlett.
– Co dokładnie rozumiesz? – spytałam nieufnie.
– Rozumiem, że chciałabyś mieć pokój nastolatki.
– Dokładnie – przytaknęłam.
I pochłonęłam naleśnika, a Scarlett zamyślona piła małymi łykami drugi kieliszek cydru.
Tego samego wieczoru Scarlett weszła do mojego pokoju. Tymi swoimi obcasami robi mnóstwo hałasu!
Usiadła na łóżku, odsuwając Patryka, mojego pluszowego misia, bez którego jeszcze wciąż trochę trudno mi zasnąć, i Oskara, moją świnkę z włóczki.
– Lulu, powiedz, jak ma wyglądać pokój nastolatki?
– Chciałabym zmienić tapetę, położyć dywan na podłodze, pozbyć się biureczka i na jego miejsce postawić szklany blat na dwóch koziołkach. A przede wszystkim chcę nowe, szersze łóżko, z mnóstwem poduszek, i do tego szarą albo niebieską narzutę. Różowy jest dla małych dziewczynek. A poza tym widzisz, Scarlett – dodałam – jestem bardzo rozsądna, bo nie chcę w pokoju telewizora. Komputer, tablet i telefon mi wystarczą.
– Aha – skwitowała Scarlett. – Aha.
Następnego dnia ruszyłam do szkoły, do poważnej szkoły, szczęśliwa, że mogłam powiedzieć Scarlett, co mi leżało na sercu.
Popołudnie dobrze się potoczyło. Nie było dwóch nauczycieli. To są takie miłe niespodzianki w życiu.
Scarlett zjawiła się trochę wcześniej niż zwykle. Mama z kolei dużo później. Razem z Wiktorem zjedliśmy już kolację.
Jak tylko usłyszałam otwieranie drzwi, pobiegłam na dół.
_Dalsza część książki dostępna w wersji pełnej_