Lwów 1944 - ebook
Lwów 1944 - ebook
Gdy latem 1943 roku Armia Czerwona przejęła inicjatywę na froncie wschodnim i spychała niemiecki Wehrmacht na zachód, stało się jasne, że rychło wkroczy na przedwojenne terytorium Polski. Komenda Główna Armii Krajowej w porozumieniu z rządem RP w Londynie opracowała plan akcji „Burza” – strefowych powstań przeciwko wycofującym się Niemcom. Dzięki nim oddziały AK i polskie władze administracyjne miały wystąpić przed Sowietami jako gospodarze terenu.
Akcja „Burza” w 1944 roku objęła południowo-wschodnie okręgi AK: tarnopolski, stanisławowski i lwowski. Najkrwawsze walki rozgorzały w lipcu o Lwów i pobliskie miejscowości. Akowcom nie udało się opanować miasta bronionego przez frontowe jednostki niemieckie. Wspierali sowieckie jednostki pancerne, które przypuściły szturm na Lwów. Toczyli z Niemcami zacięte walki o politechnikę, dworzec, lotnisko i inne ważne obiekty. 27 Lipca Lwów został wyzwolony. Na ratuszu zawisła biało-czerwona chorągiew, a obok flagi aliantów. Sowieci zaraz usunęli polskie symbole z miasta i zażądali rozbrojenia oddziałów AK. Dowódcę okręgu płk. Filipkowskiego podstępnie zwabiono do Żytomierza, gdzie został aresztowany. Aresztowano też większość oficerów i wielu żołnierzy AK, którzy trafili do sowieckich więzień i łagrów.
Uwarunkowania i przebieg „Burzy” na Kresach Południowo-Wschodnich fachowo opisuje dr Damian K. Markowski, historyk z Instytutu Pamięci Narodowej specjalizujący się w tej problematyce.
Kategoria: | Historia |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-11-16070-5 |
Rozmiar pliku: | 2,8 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
WSTĘP
------------------------------------------------------------------------
Lwów był głównym ośrodkiem miejskim na południowo-wschodnich terenach II Rzeczypospolitej. Miasto o wspaniałym dziedzictwie i historii stało się domem dla kilku narodów, kultur i wyznań. Jego polski charakter mieszał się z wielokulturowością mieszkańców Lwowa, wśród których oprócz Polaków byli: Żydzi, Ukraińcy i Ormianie. Jako nieformalna stolica Galicji Wschodniej oraz największy z ośrodków wojewódzkich wschodniej Polski miasto promieniowało wpływami na cały region. Wydarzenia wojenne na zawsze zmieniły jego oblicze oraz doprowadziły do zmiany struktury narodowościowej ludności Lwowa. W latach 1939–1944 Lwów przeżył dwie brutalne okupacje – sowiecką i niemiecką. Każda z nich pozostawiła po sobie niezatarte piętno, doprowadzając do unicestwienia części ludności miasta. Sowieci rozprawili się z ludnością „wrogą klasowo”, deportując tysiące osób do oddalonych rejonów Związku Sowieckiego oraz mordując więźniów politycznych latem 1941 roku – na krótko przed swoim odwrotem na wschód. Niemcy i ich lokalni sojusznicy dokonali natomiast zagłady narodu żydowskiego oraz doprowadzili do znacznego ogołocenia zarówno miasta, jak i całego regionu z ludności zdolnej do pracy poprzez jej wywózkę do Rzeszy. Podczas nazistowskiej okupacji Lwów stał się także polem rywalizacji między Polakami a Ukraińcami, umiejętnie podsycanej przez administrację okupacyjną.
Wraz ze zmianą sytuacji na froncie wschodnim i przejęciem inicjatywy operacyjnej przez Armię Czerwoną stało się jasne, iż Galicja Wschodnia, podobnie jak to było w 1941 roku, zostanie objęta działaniami wojennymi. Polskie podziemie było jednak zbyt słabe, aby próbować w pojedynkę wystąpić przeciwko niemieckim okupantom. Jego słabość potęgowały antypolskie działania nacjonalistycznego podziemia ukraińskiego, dążącego do wywalczenia niepodległej Ukrainy, której granice – jak przewidywało kierownictwo Organizacji Ukraińskich Nacjonalistów – powinny sięgać daleko w głąb terenów przedwojennego państwa polskiego. Armia Krajowa, zmuszona walczyć jednocześnie na kilku frontach, nie była w stanie przystąpić do otwartej walki z Niemcami, gdyż taki zryw zostałby szybko i krwawo stłumiony. Opracowany przez Komendę Główną AK plan powstania strefowego, zastąpiony potem przez koncepcję wzmożonej akcji sabotażowo-dywersyjnej i zbrojnej manifestacji polskiej obecności na przedwojennych ziemiach wschodnich, pozwalał podziemiu na bardziej elastyczną politykę w zależności od zaistniałej na danym terenie sytuacji.
Lwów był obok Wilna najważniejszym miastem w objętej okupacją niemiecką wschodniej Polsce, którego związki z Rzeczpospolitą AK musiała udowodnić nadchodzącemu „sojusznikowi sojuszników” przy użyciu siły. Dążenie polskiego podziemia do zamanifestowania polskości miasta wobec Sowietów zbiegło się w czasie z toczonymi w tym rejonie walkami frontowymi. Korzystając z możliwości stworzonych przez założenia operacji „Burza”, by akcja sabotażowo-dywersyjna w szczególnych i uzasadnionych przypadkach przekształciła się w powstanie zbrojne, sztab odtwarzanej 5. Dywizji Piechoty AK ogłosił rozkaz wydania wycofującym się Niemcom walki o miasto. W gorące lipcowe dni 1944 roku na lwowskich ulicach i przedmieściach doszło do zaciętych walk z regularnymi jednostkami Wehrmachtu. Do walki ramię w ramię stanęli żołnierze AK i czerwonoarmiści. Połączył ich bój ze wspólnym wrogiem, ale braterstwo broni trwało krótko i zakończyło się wraz z pokonaniem wojsk niemieckich. Dla sowieckich czołgistów i piechurów Lwów był kolejnym punktem na szlaku bojowym, kolejną wygraną bitwą w zwycięskim pochodzie na zachód, w pościgu za znienawidzonym nieprzyjacielem. Dla akowców zakończenie walki zbrojnej było natomiast tylko pierwszym etapem na drodze do rozstrzygnięcia politycznego, które stanowiło cel ich walki…
Rolą niniejszego opracowania jest przedstawienie walk sowiecko-niemieckich o Lwów oraz na jego dalekich przedpolach prowadzonych podczas operacji zaczepnej Armii Czerwonej nazwanej później operacją lwowsko-sandomierską. Oprócz działań regularnych wojsk Rzeszy Niemieckiej oraz Związku Socjalistycznych Republik Sowieckich opisano tu również walki prowadzone przez Armię Krajową – zbrojne ramię Polskiego Państwa Podziemnego – podjęte w ramach operacji „Burza”. To właśnie tym walkom poświęcono lwią część niniejszej książki. Pisząc o nich, należy jednak mieć świadomość nieporównywalności wysiłku zbrojnego polskiego podziemia ze śmiertelnymi zmaganiami przeszło 1,5 mln niemieckich i sowieckich żołnierzy wyposażonych w najnowszy sprzęt wojskowy, walczących na opisywanym terenie latem 1944 roku.
Pragnę zaznaczyć, iż wobec konieczności ograniczenia rozmiarów niniejszego opracowania skupiłem się jedynie na teatrze działań wojennych najbardziej zbliżonym do okolic Lwowa, ograniczonym terenami położonymi między Mościskami i Stryjem na zachodzie oraz Brodami i Tarnopolem na wschodzie. Marginalnie potraktowano natomiast północny rejon ofensywy i walki na południowym Wołyniu, gdyż wydarzenia te warte są opisania w odrębnej monografii. Aby móc obszerniej scharakteryzować wysiłek zbrojny polskiego podziemia, uczyniono natomiast wyjątek, ukazując mocno zresztą ograniczone działania Armii Krajowej podczas akcji „Burza” na terenie Podokręgu AK Stanisławów. Cezurą czasową dla najważniejszych wydarzeń opisanych w książce jest lipiec 1944 roku. Zasadniczą oś narracji stanowi zatem pierwsza faza zwrotu zaczepnego Armii Czerwonej w dawnych województwach lwowskim i tarnopolskim, bitwa pod Brodami oraz walki pod Lwowem i o samo miasto. Kolejny etap operacji lwowsko-sandomierskiej, już na zachód od Sanu, bez wątpienia zasługuje na odrębne ujęcie i bardziej szczegółowy opis niż ten, który zostałby zamieszczony w tej książce. Podobnie przedstawia się kwestia walk niemiecko-sowieckich nad Dniestrem i w toku operacji w Karpatach Wschodnich.
Opisywane wydarzenia, będące jednym z wielu zwycięstw sowieckiego oręża w 1944 roku, doczekały się ujęcia zarówno w literaturze wspomnieniowej (m.in. w zapiskach samego marsz. Iwana Koniewa, dowódcy 1. Frontu Ukraińskiego Armii Czerwonej, a także dowódców poszczególnych armii), jak i w pracach historyków sowieckich i rosyjskich, reprezentujących militarny nurt tzw. Wielkiej Wojny Ojczyźnianej. Bezcennym źródłem sowieckim okazały się materiały różnych sztabów związków taktycznych i poszczególnych jednostek Armii Czerwonej, pochodzące z Centralnego Archiwum Ministerstwa Obrony Federacji Rosyjskiej.
Inaczej na tym tle prezentuje się historiografia niemiecka, prace historyków niemieckich zdominowała bowiem tematyka katastrofy Grupy Armii „Środek” na Białorusi. Można by rzec, iż w świetle prac niemieckich badaczy załamanie się odcinka frontu pod Lwowem i Rawą Ruską stanowiło zaledwie jeden z wielu etapów klęski Wehrmachtu latem 1944 roku. Tymczasem to dzięki pokonaniu Wehrmachtu na tym obszarze Armia Czerwona zdobyła dogodne pozycje do dalszych operacji zaczepnych, pozwalających jej w kolejnych miesiącach wojny na przeniesienie działań operacyjnych na teren łuku Karpat, Węgier i do centralnej Polski. Źródła niemieckie w książce reprezentują przede wszystkim wydane drukiem dokumenty uzupełnione przez monografie wybranych wielkich jednostek.
Temat walk Armii Krajowej Okręgu Lwów był już podejmowany przez wielu wybitnych polskich historyków, by wymienić tylko najbardziej znanych autorów, takich jak: Jerzy Węgierski, Grzegorz Mazur czy Paweł Naleźniak. Liczne wartościowe opracowania związane z historią ludności polskiej regionu wyszły natomiast spod pióra Grzegorza Hryciuka. Przy opisie działań polskiego podziemia korzystałem zatem przede wszystkim z ich opracowań. Polskojęzyczną bazę źródłową stanowią dokumenty AK pochodzące z Archiwum Akt Nowych w Warszawie. Ciekawym dopełnieniem narracji były, jak sądzę, relacje i wspomnienia byłych żołnierzy AK pochodzące ze zbiorów prywatnych, z kolekcji Archiwum Historii Mówionej oraz Archiwum Wschodniego Ośrodka KARTA w Warszawie.
Wątek ukraiński w opisywanych wydarzeniach został ograniczony do kilku krótkich akapitów. Wynika to z taktyki przyjętej przez OUN i UPA w czasie przejścia frontu. W odróżnieniu od AK siły UPA rozproszyły się podczas przetaczania się przez te tereny frontu lub wycofały się w trudno dostępne rejony, aby uniknąć zniszczenia przez Armię Czerwoną. Stąd też w opisywanym okresie ich działalność przyjęła mniejsze rozmiary i nie wpłynęła zasadniczo na wynik walk sowiecko-niemieckich.
W przekonaniu autora walki w Galicji Wschodniej latem 1944 roku i klęska Grupy Armii „Północna Ukraina” stanowiły jeden z punktów zwrotnych wojny na wschodzie, dopełniając porażki nazistów po załamaniu się Grupy Armii „Środek”. Z oczywistych względów udział polskiego podziemia w klęsce wojsk niemieckich na tym obszarze był marginalny. Nie mogło być inaczej, wziąwszy pod uwagę niewielkie siły AK, składającej się z bitnej, lecz nielicznej lekkiej piechoty. Co zrozumiałe, dla Polaków jednak wystąpienie zbrojne po latach konspiracji okupionych wieloma ofiarami miało odmienne, pierwszorzędne znaczenie. Znalazło to ujście w dość odważnych opiniach na temat wpływu polskiej partyzantki na załamanie niemieckiej obrony Lwowa i tym podobnych, nad wyraz śmiałych sądach. Wyraz takiego podejścia do przebiegu walk o Galicję Wschodnią w końcowym okresie wojny odnaleźć można na kartach wspomnień wielu polskich kombatantów, a także w niektórych monografiach.
Powstanie lwowskie było dla żołnierzy AK równie oczekiwane jak powstańcze zrywy Polskiego Państwa Podziemnego w Wilnie czy w końcu – w okupowanej stolicy. Po latach cierpień i represji doznanych od obu okupantów po raz pierwszy od pamiętnego września 1939 roku polski Lwów stanął ponownie do walki. I tym razem Polacy byli zdecydowani walczyć naraz z dwoma wrogami – z Niemcami, ale w razie zaistnienia konieczności także z ukraińskim podziemiem. A jednocześnie walkę musieli prowadzić z trudną świadomością, że tym razem ich los nie leży już wyłącznie w polskich rękach, a przeprowadzona przez nich zbrojna demonstracja może jedynie wpłynąć na wzmocnienie stanowiska strony polskiej w dyplomatycznej rozgrywce o kształt powojennej Polski. A i to mogło nastąpić jedynie w wypadku najkorzystniejszego ułożenia się figur na szachownicy europejskich mocarstw.
Oddając do rąk Czytelnika tę książkę, autor pragnie wyrazić nadzieję, że zawarto w niej najważniejsze, a jednocześnie najbardziej aktualne ustalenia dotyczące ostatniej bitwy o Lwów w historii tego miasta oraz że opracowanie to zachęci do sięgnięcia po kolejne książki poświęcone temu ciekawemu tematowi.ROZDZIAŁ I. W CIENIU GABINETÓW
ROZDZIAŁ I
W CIENIU GABINETÓW
------------------------------------------------------------------------
Utrzymanie Lwowa i ziem południowo-wschodnich Drugiej Rzeczypospolitej w granicach powojennego państwa polskiego było jednym z głównych i najtrudniejszych zadań polityki zagranicznej rządu RP na uchodźstwie. Polscy politycy emigracyjni uważali się za najwierniejszego sojusznika głównych państw koalicji antyhitlerowskiej i nie brali pod uwagę możliwości trwałego oderwania od Polski przedwojennych ziem wschodnich i przyłączenia ich do Związku Socjalistycznych Republik Sowieckich. W przeświadczeniu o zrozumieniu swoich racji u sojuszników utwierdzać mogły Polaków także wstępne kontakty w tej sprawie przedstawicieli zachodnich mocarstw z sowieckimi dyplomatami. Co więcej, z czysto moralnego punktu widzenia nie dopuszczano jeszcze myśli o tym, by Polska, będąca w obozie przyszłych zwycięzców, wyszła z wojny okrojona terytorialnie i podporządkowana ZSRS¹.
Latem 1943 roku front wschodni zachwiał się po raz kolejny po fiasku niemieckiej ofensywy pod Kurskiem i zbliżeniu się wojsk sowieckich do Kijowa. Ciężkie walki o stolicę Ukrainy stoczone w listopadzie i grudniu tego roku przyniosły Sowietom następny sukces i doprowadziły do wyeliminowania z walki ponad 40 tys. żołnierzy przeciwnika. Po raz kolejny stało się zatem jasne, że główny udział w pokonaniu Niemiec przypadnie Armii Czerwonej. Czas działał na korzyść sowieckiego dyktatora, który dążył do stworzenia podwalin pod nowy ład w Europie Środkowo-Wschodniej.
Ponurych dla strony polskiej zwiastunów nowego rozdania kart w europejskiej rozgrywce nie brakowało. Jak wspominał ówczesny premier, Stanisław Mikołajczyk, już samo tylko uniemożliwienie mu spotkania z prezydentem Stanów Zjednoczonych Ameryki, Franklinem Rooseveltem i premierem Zjednoczonego Królestwa, Winstonem Churchillem przed ich odlotem na konferencję teherańską w 1943 roku poważnie zaniepokoiło stronę polską². Polscy przywódcy domyślali się znaczenia ustaleń konferencji dla położenia podwalin pod powojenny europejski ład. Ich niepokój wobec jawnego i bezceremonialnego odstawienia ich przedstawicieli na boczny tor był zatem w pełni uzasadniony.
Nie po raz pierwszy politycznym realizmem wykazał się natomiast Naczelny Wódz, gen. Kazimierz Sosnkowski, który 29 października 1943 roku pisał do gen. Komorowskiego „Bora”: „Inspiracje , niestety nie tylko prasowe, zmierzają do uzyskania zrzeczenia się przez nas kresów wschodnich (od północy Linia Curzona z pozostawieniem nam być może i to w najlepszym jedynie wypadku Lwowa) w zamian za ogólnikowe obietnice ewentualnego oddania nam w przyszłości: Prus Wschodnich, Gdańska i Śląska. Wobec wypadków na frontach i w związku z moskiewską konferencją powyższe tendencje mogą wytworzyć sytuację bardzo dla nas niebezpieczną. ze względu na potrzeby wojny z Niemcami i organizowanie pokoju oba państwa anglosaskie będą wytrwale dążyły do zacieśnienia z Rosją współpracy wśród jak najlepszych stosunków. Rosja będzie zapewne stroną stawiającą warunki i żądania”³.
Nie inaczej przedstawiała się rzeczywistość. Z cennego sojusznika, który nie szczędził krwi na różnych frontach, na europejskim niebie i na oceanach, Polacy stawali się stopniowo coraz bardziej kłopotliwym partnerem, utrudniającym aliantom zachodnim zakończenie wojny według scenariusza nakreślonego bez ich udziału. Związek Sowiecki był po prostu dla Wielkiej Brytanii i Stanów Zjednoczonych zbyt ważnym sojusznikiem, który angażował na swych bezkresnych terenach _gros_ armii niemieckiej. Zbyt wiele bowiem krwi żołnierzy brytyjskich i amerykańskich ocalono dzięki hekatombie czerwonoarmistów, wysyłanych na śmierć bez większego zastanowienia przez sowieckich dowódców.
Rozwój wypadków wojennych i politycznych w końcowym etapie wojny stawiał stronę polską w coraz mniej korzystnej sytuacji. Zerwanie przez Związek Sowiecki stosunków dyplomatycznych z rządem RP na uchodźstwie po odkryciu masowych grobów polskich jeńców w Katyniu ułatwiło Stalinowi grę na polskiej szachownicy. Po zwycięskich bitwach pod Stalingradem i Kurskiem oraz przełamaniu niemieckiej obrony na linii Dniepru to od Armii Czerwonej miało zależeć wyzwolenie spod nazistowskiej okupacji terenów Europy Środkowo-Wschodniej. Stalin doskonale zdawał sobie sprawę z tego, iż Stany Zjednoczone Ameryki oraz Zjednoczone Królestwo nie będą szczególnie twardo obstawać przy obronie polskich postulatów w sprawie przebiegu granic. Zresztą sam Winston Churchill poruszał w rozmowie z gen. Władysławem Sikorskim kwestię ewentualnej rekompensaty terytorialnej dla Polski kosztem Niemiec w zamian za ziemie utracone na wschodzie na rzecz ZSRS⁴.
Jak się okazało, najgorsze miało jednak dopiero nadejść. Wyniki ustaleń w Teheranie (dotąd stronie polskiej nieznane) przeraziły zarówno członków polskiego rządu, jak i Polaków zamieszkujących dawne polskie województwa wschodnie. Do oczekiwanego spotkania Mikołajczyka z Churchillem doszło dopiero 20 stycznia 1944 roku. Było to dwa tygodnie po tym, jak Armia Czerwona przekroczyła na Wołyniu przedwojenną granicę Polski. Brytyjski premier zapowiedział wówczas, iż Polska powinna być „silna, niezależna i wolna”, ale w granicach od Linii Curzona do Odry. Kiedy Mikołajczyk zgłosił zastrzeżenia wobec zamiaru ustalenia nowych granic Polski bez udziału jej prawowitego rządu, jego rozmówca uznał za stosowne przypomnieć, że Wielka Brytania była w istocie zobowiązana do obrony niepodległości swojego partnera przed Niemcami, ale sojuszniczy traktat nie wiązał jej w sprawie wschodnich granic Polski. Według wspomnień Mikołajczyka Churchill miał powiedzieć: „Musi pan zrozumieć, że ani Wielka Brytania, ani Stany Zjednoczone nie podejmą wojny w obronie wschodnich granic Polski. Jeżeli osiągniemy porozumienie w sprawie tych granic, mogą one być zagwarantowane zarówno przez Wielką Brytanię, jak i Związek Sowiecki. Prezydent Roosevelt nie będzie w stanie dać takich gwarancji, bo amerykańska konstytucja nie pozwala na gwarantowanie żadnych obcych granic. I dlatego radzę panu na przyjęcie Linii Curzona jako granicy wschodniej Polski. Jeżeli przyjmie pan tę propozycję, to będziemy mogli rozpocząć negocjacje, które, jestem tego pewny, doprowadzą do odnowienia stosunków polsko-sowieckich”⁵.
Mikołajczyk ostro zaprotestował, a w relacji ze spotkania przesłanej Delegatowi Rządu RP na Kraj tak relacjonował swoje postulaty związane z granicami: „Polska może przyjąć tylko rozmowy na temat ewentualnej rewizji granic ryskich. Polska nie może wyjść z tej wojny pomniejszona i pokrzywdzona. Tylko tę zasadę naród polski zniesie. Poza tym naród polski nie zgodzi się nigdy na utratę dwóch słupów podstawowych gmachu państwowego: Lwowa i Wilna”⁶. W odpowiedzi uzyskał równie zdecydowaną odpowiedź Rady Jedności Narodowej i Delegata: „Naród Polski kategorycznie i bezwzględnie odrzuca pretensje sowieckie do wschodnich terenów Państwa Polskiego, stoi na stanowisku nienaruszalności granicy ustalonej w traktacie ryskim i nigdy nie zgodzi się na nowy zabór jakiejkolwiek części Polski. Naród Polski zdecydowany jest bronić wszelkimi dostępnymi środkami całości wschodnich terenów Rzeczpospolitej”⁷.
W rok 1944 społeczeństwo polskie weszło z dużym bagażem nadziei i obaw. Niemiecka machina wojenna słabła w morderczej walce na Wschodzie i pod ciosami lotnictwa sprzymierzonych, którego naloty obracały w gruzy całe miasta i fabryki wroga. Okupant nadal był śmiertelnie groźny, ale jego zasoby nie były niewyczerpane i z miesiąca na miesiąc klęska Rzeszy coraz wyraźniej rysowała się na horyzoncie. Cieszyły kolejne klęski nazistów, zmartwieniem napawała mglista sytuacja polityczna związana z zatargiem z imperium Stalina i niejasnym stanowiskiem potężnych sojuszników wobec kwestii dla Polski najważniejszych.
Wobec jawnego odejścia sojuszników od obrony polskich interesów na wschodzie polski rząd znalazł się w podwójnie trudnej sytuacji. Po pierwsze, utraciły swą wagę dotychczasowe zapewnienia ze strony potężnych sojuszników związane z granicami i kształtem powojennego państwa polskiego. Po drugie, na korzyść strony sowieckiej działał brak stosunków dyplomatycznych pomiędzy ZSRS a rządem RP na uchodźstwie. Umożliwiło to władzom sowieckim samodzielne rozgrywanie spraw dotyczących Polski z zachodnimi mocarstwami bez udziału prawowitego z punktu widzenia prawa międzynarodowego partnera. I wreszcie – co najistotniejsze – wszelkie argumenty siły były po stronie „sojusznika naszych sojuszników”. W piątym roku wojny pomimo ogromnego wysiłku polskiego społeczeństwa Armia Krajowa, właściwie pozbawiona ciężkiej broni, nie mogła być czynnikiem, z którym musiałyby się liczyć Armia Czerwona czy nawet osłabiony licznymi klęskami Wehrmacht.
Jednocześnie w sowieckiej propagandzie, skierowanej także za granicę, legalne polskie władze otwarcie szkalowano i stawiano nieomal na równi z nazistami. Oprócz dyskredytowania wiarygodności rządu RP na uchodźstwie oraz sugerowania na arenie międzynarodowej jego bliskich związków z władzami Trzeciej Rzeszy strona sowiecka stosowała też metodę faktów dokonanych. Miała zresztą ku temu wszelkie narzędzia. 5 marca 1944 roku Nikita Chruszczow bardzo ostro wystąpił na I wojennej sesji Rady Najwyższej USRS w kwestii przyszłych zachodnich granic republiki, sugerując, że Linia Curzona nie wyczerpuje żądań terytorialnych Sowieckiej Ukrainy. Pierwszy sekretarz CK KPU(b) stwierdził wtedy: „Ukraiński naród doczeka się zakończenia wielkiego historycznego zjednoczenia swoich ukraińskich ziem w jednym sowieckim ukraińskim państwie. (Burzliwe oklaski). Ukraiński naród doczeka się włączenia do Ukraińskiego Sowieckiego Państwa odwiecznie ukraińskich ziem, którymi są: Chełmszczyzna, Hrubieszów, Zamość, Tomaszów, Jarosław! (Burzliwe oklaski)”⁸.
Oznaczało to zamiar sięgnięcia przez Chruszczowa po ziemie położone przed 1939 rokiem niemal w centrum państwa polskiego. Stawka w grze o przebieg nowych granic została zatem podbita znacznie bardziej, niż to było w najczarniejszych scenariuszach kreślonych przez polskich polityków, gotowych w ostateczności na nieznaczną korektę granicy określonej przez traktat ryski. Nie szło już nawet o Lwów, skoro Polska miała zostać na wschodzie (i w środkowej części!) pozbawiona nawet terenów o przewadze ludności polskiej, takich jak powiaty: Jarosław, Zamość czy Tomaszów.
Kanadyjski badacz ukraińskiego pochodzenia Serhij Jekelczyk trafnie zauważył, że Chruszczow zręcznie wykorzystał zwrot propagandowy naczelnego ukraińskiego historyka sowieckiej władzy Mikołaja Piotrowskiego, polegający na określeniu spornych terytoriów „odwiecznie ukraińskimi”, co miało służyć legitymizacji ich powtórnej aneksji po ponownym zajęciu tych terenów przez Armię Czerwoną. Piotrowski, zachęcony poparciem dla swojej działalności „naukowej” na najwyższym szczeblu, opublikował 30 kwietnia 1944 roku w „Radjanśkiej Ukrajinie” artykuł poświęcony zagadnieniu „odwiecznie ukraińskich ziem”⁹. Warto zauważyć, że tym samym sformułowaniem odnośnie do terenów na polsko-ukraińskim pograniczu etnicznym posługiwali się w latach wojny ukraińscy nacjonaliści i posługują się nim nadal ich ideowi następcy.
W tej rozgrywce strona sowiecka dysponowała najmocniejszą z kart w postaci zwycięskiej Armii Czerwonej. Z pomocą wojska zajmującego wschodnie obszary Drugiej RP Stalin stwarzał fakty dokonane mające oparcie w potędze swojego państwa, bezceremonialnie przywracając _status quo_ na terenach przyłączonych do USRS jesienią 1939 roku, po czwartym rozbiorze Polski dokonanym wespół z Trzecią Rzeszą. Zbrojna konfrontacja polskiego podziemia z potęgą Armii Czerwonej, osłoniętą aparatem bezpieczeństwa reprezentowanym przez NKWD i NKGB, nie wchodziła w grę. Należało zatem poszukać innej drogi, pozwalającej Polakom na podjęcie przynajmniej próby przekonania zachodnich sojuszników o konieczności obrony przedwojennych polskich ziem wschodnich.
Zupełnie inaczej sytuację wojenną postrzegali wówczas Niemcy – przeciwnik militarny zarówno Sowietów, jak i Polaków. Dla Oberkommando des Heeres (OKH) – Niemieckiego Naczelnego Dowództwa Wojsk Lądowych, Lwów miał znaczenie o tyle, o ile liczył się jeszcze jako duży węzeł kolejowy, kluczowy w regionie, pokaźnych rozmiarów baza lotnicza i punkt mobilizacyjny ukraińskiego rekruta. O wiele większe znaczenie miasto posiadało dla cywilnej administracji okupacyjnej jako siedziba Dystryktu „Galizien” Generalnego Gubernatorstwa. Paradoksalnie wypadki na froncie wschodnim na odcinku galicyjskim potoczyły się wiosną 1944 roku w taki sposób, że nieporównywalnie większą rolę od Lwowa odegrał znacznie od niego mniejszy Tarnopol.
Po klęsce w drugiej bitwie o Kijów i okupionym dużymi stratami odwrocie przez ziemie środkowej Ukrainy Niemcy próbowali za wszelką cenę powstrzymać sowieckie natarcie i wreszcie odbudować stały front. Wehrmacht doświadczył już boleśnie, jak poważne zagrożenie stwarzać potrafią rajdy pancerne przeciwnika. Na domiar złego dla nazistów na tyłach ich frontu operowały już liczne sowieckie oddziały partyzanckie. Były one wyśmienicie uzbrojone i stanowiły zagrożenie nie tylko dla rozciągniętych niemieckich linii zaopatrzenia i słabych sił bezpieczeństwa strzegących rozległego zaplecza, ale także dla ludności cywilnej tych terenów.
U progu 1944 roku dla obu potężnych nieprzyjaciół stało się jasne, że do kolejnej wielkiej partii dojdzie jeszcze przed pasem Karpat. Od wyniku tej rozgrywki miało zależeć ewentualne zahamowanie niepowstrzymanego marszu Sowietów w ich drodze na zachód i południe lub całkowita porażka wojsk niemieckich na zachód od linii górnego Bugu i Sanu. W tej ważnej grze swój udział zaznaczyć miała również Armia Krajowa, choć jej możliwości były niewspółmiernie małe w porównaniu ze zmagającymi się ze sobą w śmiertelnym uścisku wrogimi potęgami.ROZDZIAŁ II. OD POWSTANIA POWSZECHNEGO DO ZBROJNEJ DEMONSTRACJI
ROZDZIAŁ II
OD POWSTANIA POWSZECHNEGO DO ZBROJNEJ DEMONSTRACJI
------------------------------------------------------------------------
Od września 1939 roku do końca czerwca 1941 roku tereny południowo-wschodniej Polski znajdowały się pod okupacją radziecką, formalnie występując jako zachodnia część Ukraińskiej Socjalistycznej Republiki Sowieckiej. Szybko przystąpiono do rozprawy z Polakami, uderzając w: szkoły polskie, placówki kultury, nauki, inteligencję i Kościół katolicki. Zakrojone na masową skalę deportacje na krańce ZSRS przyspieszały eliminację żywiołu polskiego. NKWD z dużą skutecznością zwalczało wszelkie przejawy działalności niepodległościowej i zyskało przez to podziw u gestapo i niemieckich służb wewnętrznych. W czerwcu 1941 roku podczas pospiesznego odwrotu Sowieci popełnili wiele zbrodni, m.in. mordując ponad 8 tysięcy więźniów politycznych we Lwowie¹⁰.
Po włączeniu Galicji Wschodniej jako Dystryktu Galicja do Generalnego Gubernatorstwa nowi okupanci umiejętnie wykorzystywali konflikt polsko-ukraiński. Polityka nazistów względem Polaków i Ukraińców nacechowana była tyleż cynizmem, co chęcią wykorzystania do maksimum zasobów gospodarczych Galicji Wschodniej na potrzeby armii walczącej na wschodzie. Eliminacja polskich i ukraińskich elit oraz masowy drenaż zdolnych do pracy mieszkańców regionu w postaci początkowo dobrowolnego, a następnie przymusowego wyjazdu do pracy w zakładach Rzeszy dopełniały obraz planów okupanta wobec tej części Europy Wschodniej.
Począwszy od pierwszych miesięcy okupacji, w kierowniczych kręgach polskiego podziemia dojrzewała myśl o przejęciu władzy w kraju na drodze zbrojnego zrywu nazwanego roboczo „powstaniem powszechnym”, do którego miało dojść w sprzyjającym momencie wojny. Teren Galicji Wschodniej miał być w polskich planach częścią „tarczy”, osłaniającej „bazę”, czyli środkową część Polski, gdzie rozegrać się miały decydujące walki. Na terenie ziem wschodnich oddziały powstańcze miały przede wszystkim opóźniać powracające ze wschodu wojska niemieckie.
Warunkiem do wybuchu powstania powszechnego było oczywiście zaistnienie dogodnych ku temu okoliczności natury militarnej i politycznej oraz pomyślny obrót spraw alianckich na innych frontach. Jak się wydaje, w najgorszych nawet scenariuszach nie brano pod uwagę katastrofy dyplomatycznej jeszcze podczas trwania wojny w postaci powrotu do koncepcji granicy opartej na linii demarkacyjnej ustalonej przez obu okupantów. Po konferencji teherańskiej karty w tej rozgrywce zostały wstępnie rozdane, choć oczekiwano, iż wiążące decyzje zapadną dopiero na powojennej konferencji pokojowej. Nie po raz pierwszy zatem polscy przywódcy wpadli w pułapkę postrzegania ówczesnego konfliktu w kategoriach pierwszej wojny światowej.
Pomimo ogromnych strat armia niemiecka walczyła na wschodzie z największą zaciętością. W Komendzie Głównej AK nie zaobserwowano choćby częściowego załamania się Wehrmachtu, co było głównym uwarunkowaniem pozwalającym na przystąpienie do otwartej walki. Nie było mowy o powtórzeniu niemal bezkrwawych wydarzeń z końca 1918 roku. Gdyby powstanie wybuchło na tyłach zwartego i walczącego frontu niemieckiego, zostałoby szybko utopione we krwi. Polscy sztabowcy zdecydowali się wobec tego na zastąpienie takiej formy zrywu przez powstanie strefowe, by zminimalizować skutki ewentualnej wrogiej kontrakcji i oszczędzić ludności pacyfikacji. Dla zamanifestowania polskości ziem wschodnich Drugiej RP lokalne powstania miały objąć także najważniejsze ośrodki miejskie na wschodzie ze Lwowem i z Wilnem na czele. Jak sądzono – co najmniej optymistycznie – ów wariant miał przynieść polskiej sprawie interwencję potężnych sojuszników zakończoną pozytywnym dla Polski rozstrzygnięciem kwestii przynależności państwowej województw wschodnich.
Ziemie południowo-wschodnie Rzeczypospolitej w ramach podziemnej struktury organizacyjno-wojskowej tworzyły Obszar Lwów „Lutnia”. Jego komendantem był płk Władysław Filipkowski „Janka”. Obszar ten obejmował wiosną 1944 roku trzy okręgi: Tarnopol „Tarcza” (komendant płk Franciszek Studziński „Kotlina”, „Rawicz”, „Skawa”, „Skiba”), Stanisławów „Afryka” (komendant kpt. Władysław Herman „Globus”, „Junosza”, „Kudak”, „Wrzos”, „Żuraw”) i Lwów „Leszek” (komendant ppłk art. Stefan Czerwiński „Luśnia”, „Zamkowski”); 30 czerwca 1944 roku Obszar Lwów przemianowano na Okręg Lwów z trzema podokręgami.
Obszar Lwowski AK został, rzecz jasna, objęty uzupełnionym i skorygowanym planem odtwarzania sił zbrojnych w kraju. Na terenie obszaru, obejmującego przedwojenne województwa tarnopolskie, stanisławowskie i wschodnią część województwa lwowskiego, planowano wystawienie trzech dywizji piechoty: 12. DP w Okręgu Tarnopol, 11. Karpackiej DP w Okręgu Stanisławów i 5. DP w Okręgu Lwów. W lipcu odtworzono też 14. Pułk Ułanów Jazłowieckich, oddział istniejący przed wojną w składzie Podolskiej Brygady Kawalerii. Siły te miały najpierw wykonać uderzenia na niemieckie linie zaopatrzenia i komunikacji, a potem przejść do działań zaczepnych przeciwko strażom tylnym cofających się Niemców. Finał „Burzy” miał się rozegrać we Lwowie i zakończyć zdobyciem miasta. Dodatkowym zadaniem była ochrona ludności polskiej przed UPA. Tak w założeniach i telegraficznym skrócie miało wyglądać powstanie strefowe i zbrojna demonstracja polskości tych ziem. Szczegóły planu dla każdego z okręgów Obszaru opisano w dalszej części książki.
Lwów był kluczowym punktem w południowo-wschodniej Polsce, stąd też całość wysiłku AK Obszaru Lwowskiego była skierowana właśnie na jego zdobycie. Miało to być ukoronowaniem demonstracji polskości tych ziem. Droga do tego nie była łatwa, trzeba się było bowiem najpierw rozprawić z siłami niemieckimi i ukraińskimi oraz ułożyć relacje z fałszywym sojusznikiem ze wschodu. Polacy upatrywali szansy w tym, że dowództwo anglosaskie nie protestowało przeciw wykonywaniu zrzutów lotniczych z bronią i wyposażeniem dla lwowskiej AK. Można było więc wnioskować, że Anglicy i Amerykanie nie uważali jeszcze Małopolski Wschodniej za część Związku Sowieckiego i że kwestia przynależności tych ziem po zakończeniu wojny jest otwarta. Anglosasi zabronili zrzutów na terenach: Wołynia, Polesia, Nowogródczyzny i Wileńszczyzny, aby nie drażnić Stalina. Zrzuty w dawnym województwie lwowskim kontynuowano ze stosunkowo dobrym skutkiem do lipca 1944 roku.
Pod koniec lutego 1944 roku, a więc na kilka tygodni przed częściowym uruchomieniem planu „Burza” w Okręgu Tarnopol, AK miała na terenie Obszaru Lwowskiego ok. 25 tys. zaprzysiężonych żołnierzy¹¹. Dowódca podziemnej armii zwracał uwagę na nikłe uzbrojenie Obszaru, na które składało się zaledwie: 10 ciężkich i 69 ręcznych karabinów maszynowych, 24 pistolety maszynowe, 1374 karabiny, 927 pistoletów, armata przeciwpancerna i 3821 granatów¹². Za pomocą tej broni można było uzbroić co najwyżej 2,5 tysiąca ludzi, czyli zaledwie dziesiątą część dostępnych zasobów ludzkich. Ponadto dużo uzbrojenia powędrowało do placówek samoobrony, które nie miały wykonywać „Burzy”. Komenda Główna AK naciskała na Londyn, by wzmóc tempo i rozmiary zrzutów. W efekcie nieznacznego zintensyfikowania lotów do Polski od marca do lipca tego roku drogą powietrzną otrzymano: 65 erkaemów, 665 pistoletów maszynowych, 975 pistoletów, 38 wyrzutni pocisków przeciwpancernych PIAT, granaty, materiały wybuchowe, amunicję i radiostacje¹³. Pomoc ta stanowiła istotne wzmocnienie wobec ogólnej mizerii posiadanej broni, ale jednocześnie była zaledwie kroplą w morzu potrzeb, gdyż stan uzbrojenia lwowskiej AK nadal pozostawiał wiele do życzenia.
Próba postawienia Związku Sowieckiego przed trudną (jak sądzono w polskich kręgach przywódczych) sytuacją wobec ujawnienia oddziałów AK w czasie operacji „Burza” i przejęcia na spornych terenach władzy przez administrację cywilną Polskiego Państwa Podziemnego mogła zatem w perspektywie obrócić się przeciwko wykonawcom tego planu, walnie przyczyniając się do osłabienia polskiego podziemia niepodległościowego w południowo-wschodniej części przedwojennej Polski, i doprowadzić do szybkiej utraty wartościowych warstw dowódczych, większości oddziałów partyzanckich i dużej liczby broni zebranej we Lwowie.
W korespondencji amerykańskiego wydziału NKWD ZSRS co najmniej do marca 1944 roku przekonywano Amerykanów, że nadal nie napotkano oddziałów AK na terenach zajmowanych przez Armię Czerwoną. Wobec współdziałania partyzantki sowieckiej, a następnie regularnych wojsk sowieckich z 27. Wołyńską Dywizją Piechoty AK w rejonie Włodzimierza Wołyńskiego i Kowla podobne świadectwa były oczywistym kłamstwem, mającym na celu negowanie walki polskiego podziemia niepodległościowego z niemieckim okupantem¹⁴.
Dwuznaczność przyjętej taktyki rozumiał oczywiście również płk Władysław Filipkowski, komendant Obszaru AK Lwów. W korespondencji z Delegatem Rządu RP przewidywał on, że ponowne wkroczenie Sowietów może zakończyć się rozbrojeniem sił AK, przymusowym poborem do Armii Czerwonej lub podporządkowanego komunistom Wojska Polskiego i – w dalszej perspektywie – przymusową „repatriacją” Polaków, usuniętych ze spornych ziem. Strona polska postanowiła temu przeciwdziałać, stawiając Sowietów przed faktem dokonanym. Opisując założenia przygotowywanej koncepcji wzmożonej akcji dywersyjnej o kryptonimie „Burza”, płk Filipkowski stwierdził: „ zarysowuje się pewna możliwość zagrania we Lwowie stawki wprowadzenia stosunków polsko-sowieckich na normalne tory. Przyjęcie jej wprowadziłoby już samo przez się pewne elementy polskiej administracji na tutejszym terenie, o co zabiega Rząd Polski, odkładając jedynie załatwienie spraw granicznych na okres konferencji pokojowej. Istnienie tych elementów pozwoliłoby w miarę dalszego przyjaznego rozwoju stosunków na wysunięcie wobec Sowietów sugestii przejęcia całej lub poważnej części administracji i kontynuowania ewentualnych rozmów o szerszym zakresie, do których oczywiście byłaby już wtedy konieczna obecność specjalnego przedstawiciela Rządu. Mimo odmiennych pozorów nie można się oprzeć przekonaniu, że teren Lwowa i ziem południowo-wschodnich nadaje się wyjątkowo dobrze do rzucenia pomostu między Rządem Polskim i Sowieckim. Dlatego też uważam, że muszą być wzięte w rachubę wszystkie ewentualności zmierzające w tym kierunku. W przypadku zaś, gdyby władze sowieckie odrzuciły koncepcję tworzenia armii polskiej własnymi środkami, sam fakt jej usunięcia stanowić będzie jedyną możliwą w danym układzie stosunków, niewywołującą komplikacji międzynarodowych, a wymowną formę protestu przeciw jednostronnemu narzucaniu nam woli, przy równoczesnym podkreśleniu naszej najdalej idącej dobrej woli i chęci walki z Niemcami”¹⁵.
Z powyższych informacji wynika, że płk Filipkowski trafnie odczytał zamiary strony sowieckiej i – podobnie jak rząd RP w Londynie – dostrzegał szansę na powstrzymanie realizacji takiego scenariusza dzięki przejęciu władzy w terenie przez prawowitą polską administrację cywilną chronioną przez ujawniające się oddziały Armii Krajowej. Trudno jednak zrozumieć, na jakich przesłankach opierało się to wyjątkowo optymistyczne przeświadczenie polskich kręgów decyzyjnych, że takie działanie niejako zmusi stronę sowiecką do ponownego nawiązania stosunków z rządem RP. Tak czy inaczej, wspomniane informacje wpłynęły jednak na przyjęcie przez polskie podziemie specyficznej koncepcji walki w okresie wyzwalania terenów województwa lwowskiego spod niemieckiej okupacji.
Wiosną 1944 roku Komenda Główna AK sprecyzowała rozkazy dla sił polskich pod Lwowem i w samym mieście. 10 maja tego roku w „rozkazie szczególnym” polecono przeprowadzić „Burzę” na terenie Okręgu AK Lwów całością posiadanych sił. W Złoczowie miał ujawnić się tworzony w ramach planu Odtwarzania Sił Zbrojnych w Kraju 55. pp, w okolicach: Gródka Jagiellońskiego, Jaworowa, Rudek i Sambora – III/26. pp, a w „Wielkim Lwowie” – jak nazwano miasto wraz z otaczającymi je szerokim kręgiem polskich wsi – _gros_ polskich sił w postaci 5. Dywizji Piechoty, na którą składały się: 19., 40. i 26. pp (bez jednego batalionu)¹⁶.
Plan podzielono na dwie fazy. W czasie pierwszej fazy, obejmującej czas do odwrotu wojsk niemieckich, zmobilizowane oddziały AK miały operować jak najbliżej przyszłych pozycji wyjściowych do rozpoczęcia działań. W drugiej fazie, rozpoczynającej się automatycznie po odwrocie Niemców, a przed wkroczeniem Armii Czerwonej, „oddziały bojowe wraz z samoobroną poszczególnych osiedli, po pozostawieniu niezbędnej osłony dla osiedla mają wykonać zadanie wynikające z «Burzy», tj. uderzenia na wycofujące się straże tylne na ich osiach odwrotu, a po akcji nastawić je, tak by bez straty czasu zdążały do miejsca przewidywanego ujawnienia, zabierając po drodze nawet ludzi upatrzonych i nieposiadających uzbrojenia. Osiągnięcie w tej fazie największej liczebności oddziałów będzie miało dla nas doniosłe znaczenie pod względem wojskowym i politycznym” – zapisano w polskim dokumencie¹⁷.
Szczegóły bojowe operacji oparto na wstępnych ustaleniach pochodzących jeszcze ze stycznia 1944 roku. Oddziały AK miały opanować Lwów przez zaskoczenie i utrzymać go do czasu nadejścia odsieczy z ziem środkowej Polski, przewidując powtórzenie scenariusza z 1918 roku i stoczenie z Ukraińcami walnej bitwy o miasto siłami do 5 tys. żołnierzy ze Lwowa i najbliższych okolic w nadziei na wciągnięcie do walki szerszych kręgów polskiej młodzieży, podobnie jak to było w 1918 roku. Ewentualnego sukcesu upatrywano w szybkim opanowaniu lotniska na Skniłowie oraz w skutecznej osłonie podejść do Lwowa przez oddziały partyzanckie podmiejskich inspektoratów w lasach pod: Przemyślanami, Bóbrką, Kamionką Strumiłłową, Mostami Wielkimi, Żółkwią, Gródkiem Jagiellońskim, Janowem i Rawą Ruską. Utrzymanie tych rejonów do czasu przebicia się z zachodu większych sił AK z okręgów AK Kraków i Lublin miało przesądzić o losach bitwy¹⁸.
Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książkiZapraszamy do zakupu pełnej wersji książki
1.
M. Hułas, _Brytyjskie próby rozwiązania problemu granicy polsko-radzieckiej od lutego do kwietnia 1943 roku_, _Europa nieprowincjonalna. Przemiany na ziemiach wschodnich dawnej Rzeczypospolitej (Białoruś, Litwa, Łotwa, Ukraina, wschodnie pogranicze III Rzeczypospolitej Polskiej) w latach 1772–1999_, red. K. Jasiewicz, Warszawa–Londyn 1999, s. 104–116.
2.
S. Mikołajczyk, _Polska zgwałcona_, Warszawa 2005, s. 42.
3.
Depesza Naczelnego Wodza gen. Kazimierza Sosnkowskiego do Komendanta Głównego Armii Krajowej gen. Tadeusza Komorowskiego, b.m. , 29.10.1943 r., _Armia Krajowa w dokumentach 1939–1945_, t. 3, _kwiecień 1943 – lipiec 1944_, Wrocław–Warszawa–Kraków 1990, s. 190.
4.
S.M. Terry, _Poland’s Place in Europe: General Sikorski and the Origin of the Oder-Neisse Line, 1939–1943_, Princeton 2012.
5.
Cyt. za: S. Mikołajczyk, _op. cit._, s. 46.
6.
Depesza do Delegata Rządu RP, b.m. , b.d. , _Armia Krajowa w dokumentach_…, t. 3, s. 232.
7.
Telegram Rady Jedności Narodowej i Delegata Rządu RP do Premiera Mikołajczyka, Warszawa, 20.01.1944 r., _Armia Krajowa w dokumentach…_, t. 3, s. 256.
8.
„Radjanśka Ukrajina” z 6 III 1944 r., s. 2.
9.
S. Jekelczyk, _Imperija pamjati. Rosijśko-ukrajinśki stosunky w radjanśkij istorycznij ujawi_, Kyjiw 2008, s. 91.
10.
B. Musiał, _Rozstrzelać elementy kontrrewolucyjne! Brutalizacja wojny niemiecko-sowieckiej latem 1941 roku_, Warszawa 2001; K. Popiński, A. Kokurin, A. Gurjanow, _Drogi śmierci. Ewakuacja więzień sowieckich z Kresów Wschodnich II Rzeczypospolitej w czerwcu i lipcu 1941_, Warszawa 1995.
11.
_Armia Krajowa w dokumentach_…, t. 3, s. 345.
12.
Tamże, s. 332–333.
13.
G. Mazur, _Obszar Lwów_, _Operacja „Burza” i Powstanie Warszawskie 1944_, red. K. Komorowski, Warszawa 2002, s. 191.
14.
A.F. Noskowa, _Stalin i Armia Krajowa. Droga do wypracowania stanowiska sowieckiego kierownictwa_, _Represje sowieckie wobec narodów Europy 1944–1956_, red. D. Rogut, A. Adamczyk, Zelów 2005, s. 41 n.
15.
AAN: Zesp. 203/XV; Spr. 15; k. 140–141, Depesza Komendanta Obszaru do Delegata Rządu RP, b.m., , 02.04.1944 r.
16.
AAN: Zesp. 203/XV; Spr. 16; k. 206, Rozkaz szczególny KG AK dla Obszaru Lwów, b.m., 10.05.1944 r.
17.
Tamże.
18.
AAN: Zesp. 203/XV; Spr. 19 (mf 2400/4); k. 22, Rozkaz operacyjny dla Obszaru Lwów, część I, b.m., 10.01.1944 r.