- W empik go
Łzy smoka - ebook
Łzy smoka - ebook
Smok - jedna z najbardziej charakterystycznych postaci w gatunku fantasy - stał się motywem przewodnim opowiadań zamieszczonych w antologii "Księga smoków". Gdy mogłoby się wydawać, że o bohaterze niezliczonych opowieści i legend nie da się wymyślić już nic nowego, Iwona Surmik czyni z niego symbol, który można odbierać jako zapowiedź degradacji środowiska naturalnego lub bezwzględnego, brutalnego boga.
Kategoria: | Opowiadania |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-87-267-7138-1 |
Rozmiar pliku: | 338 KB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Góra wyrastała pośrodku lasu. Już z daleka wyglądała na niepasującą do otoczenia, jakby przypadkiem porzuconą i całkiem samotną. Była szara, ale kiedy słońce kryło się za chmurami przybierała odcień czerni, a obmyta deszczem lśniła niezwykłą barwą zieleni. Rosnącą wokół bujną roślinność przetrzebiły okoliczne plemiona, bo opływająca górę rzeka i liczne naturalne źródła pozwalały na osiedlenie się. Ludzie wycinali niewielką przestrzeń, budowali chaty, orali i siali proso, hodowali bydło. Rzadko spotykali się z mieszkańcami innych wiosek, jeszcze rzadziej wyruszali do miasteczka, żeby sprzedać albo wymienić owoce swojej pracy. Tak naprawdę niewiele potrzebowali parę garnków, ciepłe derki, materiał na ubrania, żelazne groty do włóczni i strzał, ostrza do noży.
Plemię Waho od wieków żyło w cieniu góry i szanowało ją. Nikt nie ośmieliłby się odłupać nawet kamyczka, grozić ogniem czy biegać po skałach. W zamian góra, na swój kamienny sposób, strzegła ich przed niebezpieczeństwem. Na jej grzbiecie wyładowywały swój gniew pioruny, z jej zboczy spłynął wodospad, który ugasił pożar, w jej trzewiach mieściła się jaskinia, miejsce ostatniego spoczynku zmarłych. Była też swojego rodzaju wyrocznią i sądem. Z wielką starannością zbierane okruchy skał, sproszkowane i dodane do wody sprowadzały wizje, a napojeni taką mieszanką podejrzani o przestępstwo wyznawali swoje winy lub oczyszczali się z zarzutów.
Góra miała też swój sekret, który ujrzeli nieliczni jezioro ukryte między wypukłościami. Waho wierzyli, że to źródło mądrości, i pokolenia przywódców wyruszały na pielgrzymkę, by dostąpić objawienia.
* * *
Przycupnięta pod południowym stokiem wioska składała się z kilkunastu chat, zbudowanych z bali i krytych strzechą. Najważniejszym miejscem był plac z olbrzymią hikorą. Tu gromadzili się mężczyźni, żeby omówić istotne kwestie, w jej cieniu gwarzyły kobiety i bawiły się dzieci.
Stojące na wprost drzewa domostwo wyróżniało się werandą. Plecione krzesło wodza Waho było puste. Ansi umierał, a jego trzy tłuste żony krzątały się wokół, jakby wymiecenie podłogi, czy zmielenie mąki na zapas mogło zatrzymać go dłużej.
Starzec miał grubą, szarą, pooraną zmarszczkami skórę, czarne oczy i mocno zarysowane łuki brwiowe, które nadawały mu wyraz surowości. Najmłodsza żona, Pawa, czuwała nad nim nieustannie i podawała chłodną wodę do picia, a drobny młodzieniec wnuk o imieniu Kabu starał się zapamiętać każdą wskazówkę mamrotaną przez Ansiego w chwilach przytomności. Niezdolni do pracy członkowie plemienia czuwali na zewnątrz, kołysząc się w przód i w tył, i mrucząc pieśń ułatwiającą umierającemu przejście na drugą stronę.
Upiorny monotonny zaśpiew przynosił ulgę śmiertelnie choremu Ansiemu. Mimo to nie był jeszcze gotów, żeby opuścić świat żyjących i dołączyć do przodków.
Okaż jej szacunek. Obiecaj... szepnął, kiedy Kabu z tobołkiem na plecach szykował się do wyjścia.
Obiecuję powiedział Kabu i po raz ostatni uścisnął drżącą rękę dziadka.
Starzec zamknął oczy. Powiedział już wszystko, teraz mógł tylko czekać.
* * *
To niestety koniec bezpłatnego fragmentu. Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki.