Made in Roland - ebook
Made in Roland - ebook
To nie jest ani pieśń o Rolandzie, ani spowiedź syna marnotrawnego. To świadectwo niezwykłej relacji, jaka łączyła syna-poetę i ojca-architekta. Rozmowa o życiu, poezji, kobietach, pełna aluzji, czasem tylko wyrafinowana, częściej dosadna. Bardzo polecam.
Ałbena Grabowska
Zapewniam, że ta książka nie wyrządzi czytelnikom żadnej krzywdy. Dowcip, intelektualny pazur, cięte riposty, trafność obserwacji – to charakterystyczne cechy pisarstwa Andrzeja Ballo.
Alicja Węgorzewska
Zadziorność i błyskotliwość Andrzeja Ballo stylistycznie lokują go między Charlesem Bukowskim a Oskarem Wilde’em, charakterologicznie między Villonem a Caravaggiem, mentalnie między pierwszą a ostatnią kartką jego książek. Nie da się przy tym zasnąć.
Anna Jurksztowicz
Kategoria: | Literatura piękna |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-66180-63-5 |
Rozmiar pliku: | 790 KB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Przede mną stół kreślarski ojca. Jak obraz. Pozostawiłem na nim przybory kreślarskie i akcesoria. Położyłem na nim wielki arkusz białego brystolu – tak jak robił to ojciec. Po prawej leży płytka gresu, służąca od lat za enklawę papierosów, cygar i kawy. Po lewej wielkie okno z widokiem na ulicę i miasto. Idealne miejsce aby tworzyć i marzyć, choć to dwie różne, mało styczne ze sobą kwestie. Wokół książki i mnóstwo zatrzymanych przez pamięć i historię przedmiotów. Od czasu do czasu zdmuchuję z nich kurz. Jesienią robi się tu zimno i marzną już dłonie. Wtedy szybciej piszę.
Trudno pisać o ojcu. Trudno pisać, gdy nie jest się bohaterem, gdy jest się bardziej porte-parole niż podmiotem lirycznym lub alter ego. I, przede wszystkim, trudno w takich wypadkach uniknąć sentymentalizmu. Pisać, aby czytelnikom płynęły łzy, to literacka nikczemność i efekciarstwo. Uwielbiam komizm, absurd i groteskę – ale jak ją tu wpleść? Za pomocą rzeczywistości łatwiej wykazać absurd niż odwrotnie. Rzeczywistość składa się z wielu wypełnionych lub pustych (z powodu zaniechania lub niepamięci) miejsc. Rzeczywistość, tudzież życie, to nie jest płynne przejście od faktu do faktu. Jedne zdarzenia zachodzą na drugie albo pomiędzy nimi jest pustka, pustka przekazu. Fakt i informacja to dwie różne wartości. Suma części nie zawsze daje całość. Żeby uzyskać spójność przekazu, opisu, powieści, należy te puste miejsca czymś wypełnić (podobnie jak w życiu). W literaturze świetnie to robił Herling-Grudziński, świetnie wskrzeszał historie i uzupełniał je swoimi hipotezami, które pasowały jak ulał w brakujących białych punktach. Nie wystarczy spisać fakty, trzeba je jeszcze ożywić. Większość naszych żywotów da się ukoloryzować, ale nie da się zrobić tego z żywotami ludzi niezwykłych – tu każdy ornament będzie zgrzytem i dysonansem – tu nie da się zrobić nic. Taki żywot jest jak świetnie wykonany, mistrzowski obraz. Można oprawić go w dowolne ramy, zawsze będzie arcydziełem. Zrobić ze swojego życia dzieło sztuki – to jest nie lada wyczyn. W dodatku, spoglądając na nie z dystansem, z odpowiedniej odległości, tak jak się ogląda obrazy w galeriach.
Andrzej, choć mógłby być to ktoś inny.(9.11.1964)
Andrzeju!
Wszystko zaczyna się od punktu. Dotykasz ołówkiem papieru, palcem (ustami) kobiety, wzrokiem pejzażu itp. Nie zauważysz nawet, że ten punkt inicjuje kontakt, nie zawsze ściśle określony. Początek – to też punkt rozumiany dwuznacznie, chociażby „punkt dla ciebie”. Potem przesuwasz dłoń, do drugiego punktu. Robi się intrygująco i rośnie podniecenie. Dwa punkty wystarczą, aby wyznaczyć prostą, o ile używasz linijki; gdy ręka ci drży, zatoczysz łuk. Potem pojawia się punkt trzeci. I na tych trzech punktach możesz wskrzesić płaszczyznę. W architekturze, a raczej w jej zapisie, kolejne punkty musisz umieścić w wyznaczonej przez siebie płaszczyźnie, ściągając je na papier z wielkiej czasoprzestrzeni.
Podobnie jest w literaturze, tyle że nie używa się w niej ekierki i linijki. Punkty łączące się w linie lub litery wzniecają przyszłość. Tworząc ten swoisty zapis, wpadasz w swojego rodzaju podniecenie, więc metafora (a raczej analogia) z dotykaniem kobiety jest jak najbardziej trafiona: od punktu do linii ust, do całego ciała, a potem dalej, głębiej, do utraty tchu. W myśl zasady: albo coś robić znakomicie, albo nic.
Są w życiu działania, którym należy oddać się całkowicie, być może one są właśnie najlepszym przejawem życia. Życie musi mieć treść, nie może mieć pustych kartek, niezapisanych płaszczyzn, nieeksplorowanych przestrzeni. Przecież musimy wypełnić czymś nasze życie od urodzin aż do śmierci. Żeby ten osobliwy pakunek był na tyle zwarty i ciężki, żeby nie mógł nim miotać żaden wiatr, żeby nie mógł go kopnąć żaden cwaniak. Rzut poziomy i przekrój, zrobione na kalce lub papierze, pozwolą nam zobaczyć dokładniej. Ale rysunek lub zapisana kartka to tylko projekt. Trzeba jeszcze wcielić go w życie. Wprawdzie trzymamy się określonego zarysu i obligujących nas wymiarów, jednakże do realizacji potrzebny jest człowiek. Motywy jego działań, niezmienne od tysiącleci, potrafią zniweczyć każdy zamysł i koncepcję. Nie ma takiej budowli, w sensie materialnym i mentalnym, której nie można by zohydzić lub zburzyć. Tak już pozostanie, ale to nie jest powód, żeby nie posuwać się od punktu do punktu, rysując swój projekt lub plan. Każdy go powinien mieć przy sobie. Niestety, na rynku (tak nazwijmy rzeczywistość) jest coraz więcej projektów typowych, które niby nic nie kosztują, choć płacimy za nie – nie tylko pieniędzmi, ale i życiem. Właściwie zawsze płaci się życiem, pieniądze to tylko swoisty rodzaj komunikacji. Dziś się zacząłeś.
Twój ojciec
Roland(list znaleziony w litrowej butelce po stolicznej, pustej)
Tato!
Rzeczywiście, urodziłem się 9 listopada, a właściwie urodziła mnie matka, bo wszyscy inni w tym czasie byli zajęci. Pamiętam, że nagle zrobiło się jasno. Ktoś krzyknął: Ballo! – i już tak pozostało. Potem okazało się, że to było prawdziwe nazwisko moich rodziców; zwłaszcza Ty byłeś do niego bardzo przywiązany, i to od dzieciństwa. Zapewne zauważyłeś, że nie podałem roku urodzenia. Nie pamiętam, byłem wtedy niemowlakiem i nie potrafiłem czytać.
Moi rodzice, czyli Ty i matka, okazali się bardzo sympatycznymi ludźmi, i najprawdopodobniej z tego powodu tak się z nimi zżyłem. Matka była piękną kobietą, a Ty bardzo przystojnym facetem – co miało dość duży wpływ na moje zdjęcie profilowe na Fejsbuku. Niebawem okazało się, że od kilku stuleci w naszej rodzinie nie było żadnego chama i idioty. Stanąłem więc przed nie lada wyzwaniem. Noblesse oblige! Ale wróćmy do moich urodzin. U matki trwały kilka godzin, a u Ciebie kilka dni. Ale właśnie na tym polega grupa izometrii czasoprzestrzeni Minkowskiego. Do jej zrozumienia całkiem słusznie wsparłeś się trudno dostępną wtedy wódką.
Za kilka dni trafiłem do swojego domu. Zajmowałem bardzo mało miejsca, ale darłem się na całą ulicę. Podobno krzyczałem: – Ty chuju! – ale sądzę, że to są nieudokumentowane pogłoski poetyckich zawistników. Dzieciństwo miałem zdrowe i szczęśliwe, może dlatego, że nie miałem jeszcze tylu znajomych na Fejsbuku. Właściwie trwa do dziś. Jak dorosnę, to chciałbym być ginekologiem. Chwilowo jestem literatem, mam nadzieję, że mi to wybaczysz. W międzyczasie, czyli w młodości, imałem się różnych zajęć i czynności, przy czym większość z nich była niecna i mało przyzwoita, ale mimo wszystko doszedłem w tej materii do wielkiej wprawy. Moja skłonność do hucpy niejednokrotnie ocaliła mi honor, zdrowie, a nawet życie. Doznałem też w młodości kilku przykrości; jedna z nich to fakt, iż stałem się światłym człowiekiem. I w tym miejscu chciałem Cię przeprosić, że odróżniam Borgesa od Pynchona i Masaccia. Oni jednak nie odróżniają mnie od niczego.
Moim największym osiągnięciem jest dwoje (moich) dzieci. Są piękne, mądre i szlachetne (bo przyjęły mnie do znajomych na Fb). W moim życiu jest sporo faktów, wprawdzie są sporne, ale wynika to z uciążliwości lokalnego klimatu. Jedno jest pewne: jestem mężczyzną rasy białej i dość mocno się do niej przywiązałem. Jednak można stworzyć w życiu długotrwały i solidny związek. I pomyśleć, że przehuśtałem się tak do pięćdziesiątego trzeciego roku życia i nawet tego po mnie nie widać.
To napisałem ja.nota biograficzna autora
Andrzej Ballo (ur. w 1964 r.) – poeta, prozaik, dramaturg, scenarzysta i autor tekstów piosenek. Mieszka od urodzenia w Lidzbarku Warmińskim. Wiersze, opowiadania i felietony publikował m.in. w: „eleWatorze”, „LaRiviście”, „Last and Found”, „Migotaniach-Przejaśnieniach”, „Pograniczach”. Jako gitarzysta akompaniuje Annie Jurksztowicz, dla której napisał słowa piosenek wydanych na płycie Poza czasem. Muzyka duszy (2014). Wiersze Andrzeja Ballo śpiewa też Monika Lidke na płycie Gdyby każdy z nas (2017). Jego dramat Wszystko przez Judasza (2015) został wyreżyserowany Stefana Friedmana i Piotra Szwedesa. Wydał tomy wierszy: Anonse i przepowiednie (2011), Wiersze algebraiczne (2011), Wiersze napisane (2011), Niebawem (2012), Wierszem (2012), Lubię to! (2013), Zapewne (2014), Zaiste (2014), Wiersze kolejne (2015), Ballo Amoroso. Wiersze z miłości (2015), Komukolwiek (2015), Owszem (2016), Poniekąd (2016), Onegdaj (2018) oraz powieści: Dowód ontologiczny (2017), Made in Roland (FORMA 2020). Jego opowiadania znalazły się w antologiach współczesnych polskich opowiadań 2017 (FORMA 2017) i 2020 (FORMA 2020).w serii kwadrat ukazały się:
„2008”, „2011”, „2014”, „2017” – antologie współczesnych polskich opowiadań
Andrzej Ballo „Made in Roland”
Marcin Bałczewski „Eva Morales de Nacho Lima”, „Malone”
Waldemar Bawołek „To co obok”
Kostia Berezin (Paweł Laufer) „Buty Mesjasza”
Jacek Bielawa „Kościelec”
Jarosław Błahy „Rzeźnik z Niebuszewa”
Dariusz Bitner „Książka”
Roman Ciepliński „Diabelski młyn” , „Ukryte myśli”
Tomasz Dalasiński „Nieopowiadania”
Jerzy Franczak „Święto odległości”
Krzysztof Gedroyć „Przygody K”
Andrzej Grodecki „Iluzje”
Brygida Helbig „Anioły i świnie. W Berlinie!!”, „Enerdowce i inne ludzie”
Lech M. Jakób „Ciemna materia”
Bogusław Kierc „Bazgroły dla składacza modeli latających”
Wojciech Klęczar „Wielopole”
Bogusława Latawiec „Ciemnia”
Ryszard Lenc „Chimera”
Artur Daniel Liskowacki „Capcarap”, „Eine kleine”, „Mariasz”, „Skerco”, „Spowiadania i wypowieści”
Miłka O. Malzahn „Fronasz”, „Kosmos w Ritzu“
Agnieszka Masłowiecka „Pyszne ciało”, „Splątanie”
Jarosław Maślanek „Ferma ciał”
Dariusz Muszer „Homepage Boga”, „Niebieski”, „Wolność pachnie wanilią”
Krzysztof Niewrzęda „Czas przeprowadzki”, „Poszukiwanie całości”, „Second life”, „Wariant do sprawdzenia”, „Zamęt”
Ewa Elżbieta Nowakowska „Apero na moście”
Cezary Nowakowski, Jakub Nowakowski „Błogosławieni”
Paweł Orzeł „Arkusz ”, „Nic a nic”, „Ostatnie myśli (sen nie przyjdzie)”
Paweł Przywara „Ricochette”, „Zgrzewka Pandory”
Krystyna Sakowicz „Księga ocalonych snów”, „Praobrazy”
Alan Sasinowski „Pełna kontrola”, „Rupieć”, „Szczery facet”
Grzegorz Strumyk „Kra”, „Nierozpoznani”
Łukasz Suskiewicz „Egri bikaver”, „Mikroelementy”, „Zależności”
Leszek Szaruga „Dane elementarne”, „Podróż mego życia”, „Zdjęcie”
Izabela Szolc „Śmierć w hotelu Haffner”
Łukasz Szopa „Kawa w samo południe”
Andrzej Turczyński „Bruliony Starej Ziemi”, „Brzemię”, „Koncert muzyki dawnej”, „Zgorszenie”, „Żywioły”
Anatol Ulman „Cigi de Montbazon i Robalium Platona”
Emilia Walczak „Hey, Jude!”
Miłosz Waligórski „Kto to widział”
Henryk Waniek „Miasto niebieskich tramwajów”
Maciej Wasilewski „Jednodniowy spacer po dwudziestu kilku głowach”, „Rozmowy młodej Polski w latach dwa tysiące coś tam dwa tysiące coś”
Bartosz Wójcik „Christiania. Historie z tamtej strony dobra”
Grzegorz Wróblewski „Nowa Kolonia”
Maciej Wróblewski „Historie Jakuba Blottona z widokiem na Toruń”
Tadeusz Zubiński „Rzymska wojna”