Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Mądrość ciała - ebook

Wydawnictwo:
Tłumacz:
Data wydania:
12 grudnia 2018
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment
Produkt niedostępny.  Może zainteresuje Cię

Mądrość ciała - ebook

Czy jesteś wiecznie zmęczona ? Cierpisz na przewlekły ból głowy, pleców albo innych części ciała? Jesteś przygnębiona albo doświadczas stanów lękowych? Masz alergie albo doskwierają ci choroby autoimmunologiczne? Straciłaś popęd seksualny? Jeśli masz jeden lub kilka z powyższych objawów, możliwe, że cierpisz na coś, co dr Rachel Carlton Abrams określa mianem chronicznego wyczerpania organizmu, a więc schorzenie, które objawia się tyciem, wysokim ciśnieniem krwi, wyczerpaniem i wieloma innymi symptomami drenującymi twoje ciało z energii.

W Mądrości ciała dr Abrams pomaga zrozumieć, że wszystkie te objawy, choć są uciążliwe, to stanowią dowód na inteligencję naszego ciała. Z ich pomocą twoje ciało próbuje ci coś powiedzieć, a czasem wręcz wykrzyczeć. I dopiero kiedy nauczysz się go słuchać, będziesz mogła cieszyć się długotrwałym zdrowiem. W swojej książce dr Abrams prezentuje 28-dniowy plan, stosowany przez tysiące osób, jakie przewinęły się przez jej klinikę, a zaprojektowany z myślą o zdrowiu fizycznym i emocjonalnym. Za pomocą testów i narzędzi diagnostycznych wyjaśnia ona, jak każda z nas może użyć własnej mądrości ciała w ocenie takich zjawisk jak stres, sen, popęd seksualny, ból, lęk, depresja, alergie czy choroby autoimmunologiczne.

Książka Mądrość ciała pomoże ci wprowadzić zmiany w sposobie odżywiania, codziennych nawykach i stylu życia, dzięki którym odkryjesz swoje własne potrzeby i stworzysz dla siebie warunki do życia w pełnym zdrowiu i równowadze.

Kategoria: Zdrowie i uroda
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-8015-829-0
Rozmiar pliku: 2,1 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

Wstęp

Klucz do zdrowia i dobrego samopoczucia znajdziesz w sobie

Już od ponad dwudziestu lat zajmuję się zawodowo podstawową opieką zdrowotną. Można powiedzieć, że walczę na pierwszej linii frontu współczesnej medycyny i wiem z pierwszej ręki, z jakimi problemami zdrowotnymi kobiety borykają się najczęściej. Towarzyszyłam niejednej z nich, kiedy opowiadała mi o swoim bólu i cierpieniu. Co najmniej 75 procent moich pacjentek przychodzi do mnie z tą samą listą skarg.

Są przemęczone. Źle śpią. Nie mają ochoty na seks. Cierpią na jakiś rodzaj przewlekłego bólu głowy, pleców albo miednicy. Walczą z depresją, lękami albo i z tym, i z tym. Dość często stwierdzam też u nich alergie, kłopoty natury autoimmunologicznej lub inne oznaki tego, że ich ciała atakują same siebie. Nie zawsze wszystkie te symptomy występują łącznie, ale na ogół z biegiem lat pojawia się każdy z wyżej wymienionych. Takie przynajmniej jest moje doświadczenie.

Całymi latami zadawałam sobie pytanie, dlaczego u tak wielu kobiet występują niektóre lub wszystkie wspomniane objawy. Czy to może być kwestia przypadku? A może coś je ze sobą łączy? I może jest jakiś sposób na to, żeby im wszystkim zaradzić?

Jedną z korzyści praktykowania medycyny funkcjonalnej jest czas, jaki mam na wysłuchanie pacjentek i dowiedzenie się, co stoi za doświadczanymi przez nie symptomami. Z każdą nową pacjentką umawiam się na pełną godzinę, bo chcę dowiedzieć się ze szczegółami, z czym do mnie przyszła, co jej doskwiera i jak wygląda jej życie. Jedna po drugiej kobiety opowiadają mi o tych samych wyzwaniach. Mają wrażenie, jakby w swoich licznych funkcjach życiowych były raz po raz ciągnięte w przeciwnych kierunkach. Są rozdarte między aktywnościami związanymi z opieką nad bliskimi i utrzymywaniem kontaktów z przyjaciółmi a karierą zawodową. Życiowe obowiązki są dla nich błogosławieństwem, lecz zarazem ciężarem, który ledwo mogą unieść i który zabiera im resztki sił. Społeczeństwo wymaga od nich, żeby były superkobietami, one zaś starają się temu sprostać, jednak bez względu na to, w jakim są wieku i na jakim etapie życia, związany z tym wysiłek powoduje całkowite wyczerpanie. Są niezwykle przenikliwe w ocenie otaczającego je świata, a jednocześnie brakuje im głębszej wiedzy o najważniejszym instrumencie, jakim się posługują – ich własnym ciele. Moi znajomi lekarze obserwują podobną epidemię tych samych symptomów. Lista skarg, z jakimi przychodzą do nas nasze pacjentki, jest tak spójna, że przestałam patrzeć na nią jak na przypadkowy zestaw objawów i zaczęlam ją postrzegać jako odrębną jednostkę chorobową: chroniczne wyczerpanie organizmu.

Wsłuchiwanie się we własne ciało przydaje się nie tylko jako sposób na zapobieganie przyszłym chorobom, to również droga do ogólnego dobrostanu od teraz, do budowania takiego życia, jakie ty i twoje ciało będziecie mogli naprawdę pokochać.

Chroniczne wyczerpanie organizmu jest konsekwencją wymagań, jakie stawiamy naszym ciałom, ale bierze się też z naszej niewiedzy o tkwiącej w nich naturalnej inteligencji. Wiele moich pacjentek i znajomych zdaje się akceptować wysoki poziom bólu i dyskomfortu jako coś normalnego. Nie zdają sobie sprawy, że ich ciała dosłownie wołają o to, żeby zwróciły na nie uwagę, zanim dojdzie do poważniejszych schorzeń. Wsłuchiwanie się we własne ciało przydaje się nie tylko jako sposób na zapobieganie przyszłym chorobom, to również droga do ogólnego dobrostanu od teraz, do budowania takiego życia, jakie ty i twoje ciało będziecie mogli naprawdę pokochać. Lata praktyki sprawiły, że dzisiaj widzę tę cielesną inteligencję – można by ją nazwać ilorazem inteligencji ciała albo BQ – jako podstawowy wskaźnik zdrowia i dobrego samopoczucia. Inteligencja ciała jest też ważna dla mężczyzn, jeśli zatem jesteś mężczyzną albo osobą transpłciową i czytasz moją książkę dla siebie lub dla kogoś, kto jest ci bliski, to witaj! Leczę wielu mężczyzn i choć w niniejszej książce postanowiłam skupić się na kobietach, zasady i praktyka bycia świadomym swojego ciała są dla mężczyzn takie same.

Ponieważ sama miewam migreny, dobrze wiem, co oznacza ulga w bólu. Z drugiej strony schematy, zgodnie z którymi u danej osoby występują bóle głowy i innych części ciała, mogą być cennym źródłem informacji o tym, co dla nas w życiu ważne. Po siedmiu latach pracy w przychodni, gdzie co kwadrans przyjmowałam nowego pacjenta, zaczęłam rozważać odejście i otwarcie prywatnej kliniki zdrowia funkcjonalnego. Głęboko pragnęłam uprawiać medycynę w taki sposób, by mieć czas na prawdziwe wysłuchanie pacjentów, ale jednocześnie bardzo się bałam. Miałam wtedy małe dzieci i nie byłam pewna, czy sprostam wymaganiom, jakie wiążą się z rozpoczęciem prywatnej praktyki lekarskiej. Nikt nie nauczył mnie nigdy, jak prowadzić biznes, więc martwiłam się, czy będę w stanie opłacać rachunki i czy będzie mnie stać na jedzenie. Dodatkowo obawiałam się, że moi tradycyjnie nastawieni koledzy po fachu odwrócą się do mnie plecami za praktykowanie medycyny funkcjonalnej, zgodnie z którą inne podejścia lecznicze bywają równie skuteczne, a czasem wręcz skuteczniejsze od metod przyjętych na Zachodzie. Dzisiaj mamy mnóstwo badań pokazujących, które z komplementarnych terapii działają, a które nie, ale w tamtym czasie medycyna alternatywna była czymś zupełnie nowym. Z tych wszystkich powodów odsuwałam decyzję w czasie. Niemniej brak możliwości zapewnienia pacjentom takiej opieki, jakiej potrzebowali, wywoływał u mnie coraz większą frustrację i zaczęłam odczuwać bóle karku (pierwszy raz od stażu podyplomowego) i migreny (pierwszy raz w życiu).

Początkowo sądziłam, że migreny są skutkiem bólu szyi, dlatego zdecydowałam się na fizjoterapię. Dzięki niej kark przestał mnie boleć, lecz migreny nie ustąpiły. Do myślenia dał mi dopiero mój znajomy osteopata, człowiek o wielkim sercu i talencie, który masując mi kark, nachylił się i szepnął mi na ucho:

– Ciekawe, że głowa boli cię tylko w dni robocze, a nigdy w domu, gdy spędzasz czas z dziećmi.

Hmm. Zrozumiałam, że moje ciało próbuje mi powiedzieć coś ważnego. Długo biłam się z myślami i w końcu doszłam do niełatwego wniosku, że dla własnego dobra muszę odejść z pracy. Zbyt długo tkwiłam w sytuacji, która wyczerpywała mnie fizycznie i emocjonalnie. Byłam nie tylko wiecznie zmęczona, ale coraz częściej towarzyszyło mi przygnębienie. To moje ciało do mnie mówiło.

Wreszcie, pomimo lęków, posłuchałam go i odeszłam z pracy w przychodni. Co ciekawe, choć mój kontrakt wymagał ode mnie zostania w niej jeszcze przez sześć miesięcy, migreny zniknęły z dnia na dzień. Mądrość ciała pomogła mi – wręcz zmusiła mnie – żebym rozpoczęła konieczny, nowy etap mojej podróży ku zdrowiu.

Dzisiaj, jako lekarka medycyny funkcjonalnej prowadząca prywatną klinikę, cieszę się swoją pracą jak nigdy dotąd. Już mnie nie wyczerpuje, lecz daje poczucie spełnienia, rozwija i inspiruje. Nawet jeśli przychodzę do pracy w złym nastroju, wychodzę stamtąd w dobrym, podniesiona na duchu przez moich cudownych współpracowników i uradowana poprawą, jaką widzę u pacjentów.

Nasze symptomy to po prostu prośby ciała mówiącego czego mu potrzeba, tymczasem mamy skłonność do traktowania ich jako zaburzeń wymagających natychmiastowego leczenia, a nie jako drogowskazów, którymi ciało kieruje nas ku zdrowiu. Te objawy to nie złośliwość losu – coś, co trzeba zagłuszyć albo zignorować – lecz ważne komunikaty, dzięki którym możemy zapewnić sobie komfort. Pomagam swoim pacjentkom rozumieć język ich ciał i razem z nimi zajmuję się problemami leżącymi u podstaw doświadczanych przez nie symptomów. Dzięki temu unikają poważnych chorób i odkrywają prawdziwe, trwałe zdrowie.

Najpotężniejsze narzędzie diagnostyczne

Najpotężniejszym narzędziem diagnostycznym, jakie mam do dyspozycji w swoim gabinecie, jest inteligencja ciała, którą ma każda odwiedzająca mnie kobieta. Często mówię pacjentkom, że możemy zamówić konkretne badania, ale najlepszym badaniem jest ich własna wiedza o swoim ciele. Pytam, jakie miewają odczucia i dlaczego, w jakich sytuacjach ich doświadczają, jakie okoliczności wzmagają dane objawy, a kiedy zdają się one ustępować. Słuchanie relacji kobiet jest dla mnie kluczem do zrozumienia dręczącego je bólu. Jeśli tylko moje pacjentki zwracają uwagę na swoją naturalną intuicję, efekty bywają zdumiewające. Tak było w przypadku Sofii, tryskającej życiem, drobnej, dwudziestoparoletniej kobiety o kręconych blond włosach, która weszła do mojego gabinetu z przeuroczą córeczką na rękach. Śmiała się razem z nią, a z ich wspólnej zabawy klockami w poczekalni widać było, że są sobie niezwykle bliskie.

Sofia i jej mąż poznali się i pokochali kilka lat wcześniej. Z radością myśleli o założeniu rodziny. Sofia uwielbiała gotować i zajmować się ogrodem. Tworzenie zdrowego środowiska domowego dla siebie i bliskich napełniało ją szczęściem. Kiedy zapytałam, co ją do mnie sprowadza, zaskoczyła mnie, mówiąc:

– Boję się, że nigdy nie urodzę kolejnego dziecka.

Początkowo nie rozumiałam jej obaw, bo miała zaledwie dwadzieścia sześć lat, nic więc nie stało na przeszkodzie, żeby znów urodziła. Ale zaraz potem Sofia wytłumaczyła:

– Noc w noc śni mi się wąż, który kąsa mnie w głowę i szyję. Potwornie się boję, że coś jest ze mną bardzo nie tak.

Zawsze staram się uważnie słuchać pacjentek i oczywiście wierzę w ogromną moc snów i podświadomości, tu jednak muszę przyznać, że nie bardzo wiedziałam, co począć z jej niepokojem.

Sofia skarżyła się na zmęczenie, którego poziom był nadzwyczaj wysoki, nawet jak na zapracowaną matkę małego dziecka. Odczuwała też bóle w ciele, postanowiłam zatem zlecić serię badań krwi. Z ich wyników wyczytałam, że ma niedoczynność tarczycy i wysoki poziom wapnia we krwi. Kolejne badania laboratoryjne i obrazowanie mózgu podpowiedziały nam, że Sofia cierpi na gruczolakowatość wewnątrzwydzielniczą, czyli obecność nowotworowych zespołów w różnych narządach dokrewnych. Miała guzki w przysadce mózgowej i w przytarczycy, czyli dokładnie w tych miejscach, w które kąsał ją wąż z koszmarów sennych. Wszystkie te guzki sprawiły, że stała się bezpłodna. Zorganizowaliśmy dla niej specjalne zabiegi lecznicze i zapewniliśmy wsparcie emocjonalne, żeby łatwiej jej było przyjąć te okropne wieści. Pozytywnym akcentem w całej tej sytuacji był fakt, że dzięki naturalnej mądrości ciała Sofii jej nowotwór został zdiagnozowany na bardzo wczesnym etapie, dlatego nie zdążył naprawdę zagrozić jej życiu. Niedługo potem podobną diagnozę postawiono jej ojcu, który też przeszedł skuteczną terapię.

Świadomość ciała oznacza odkrycie nowego sposobu bycia, w którym człowiek wie, czego mu trzeba, dokładnie wtedy, kiedy mu tego trzeba, i w którym ufa sobie na tyle, by spełniać te piękne pragnienia. Jest to prosty i niezwykle elastyczny przepis na długotrwałe zdrowie.

Wprawdzie Sofia nie mogła mieć dzieci, ale mądrość ciała uratowała jej życie i życie jej ojca. Przez cały czas trwania zabiegów leczniczych wykazywała niezwykłą intuicję w sprawach związanych z ciałem i jego potrzebami. Dzięki temu my, lekarze, mogliśmy pomóc jej żyć pełnią życia pomimo bolesnej diagnozy. Po przejściu terapii Sofia otworzyła we własnym domu przedszkole i żyła szczęśliwie, robiąc to, co najbardziej kochała, czyli ucząc dzieci. Z kolei my mieliśmy ją nadal pod opieką, dzięki czemu cieszyła się dobrym zdrowiem, już bez nowotworów.

Droga ku świadomości własnego ciała jest otwarta dla każdego, ja zaś pragnę ci pomóc w rozwinięciu cielesnej mądrości niezbędnej do zdrowego życia. Ta książka nie jest o tym, jak ograniczyć swoją aktywność, bo większość moich pacjentek wcale nie chce robić w życiu mniej. Wszystkie one kochają swoich bliskich i swoją pracę i nie mają zamiaru z czegokolwiek rezygnować. Uważam, że kluczem do zdrowia nie jest odwracanie się od tego, co kochamy, czy szukanie jakiejś wyimaginowanej równowagi życiowej. Nie jest nim też wpisywanie coraz to nowych punktów na listę rzeczy do zrobienia ani przestrzeganie jednej diety czy konkretnego programu ćwiczeń fizycznych. Pamiętaj – ciało każdej kobiety jest wyjątkowe i wymaga sobie tylko znanych zabiegów dla zapewnienia mu trwałego zdrowia.

Nie zamierzam formułować tu żadnych uniwersalnych planów dla wszystkich kobiet. Wolę opisać zasady postępowania, dzięki którym będziesz mogła wieść wyjątkowe i intensywne życie – takie, o jakim marzysz. Nauczę cię słuchać własnego ciała, żebyś lepiej rozumiała komunikaty, jakie od niego otrzymasz, ilekroć będzie potrzebowało jakiejś zmiany. Świadomość ciała oznacza odkrycie nowego sposobu bycia, w którym człowiek wie, czego mu trzeba, dokładnie wtedy, kiedy mu tego trzeba, i w którym ufa sobie na tyle, by spełniać te piękne pragnienia. Jest to prosty i niezwykle elastyczny przepis na długotrwałe zdrowie.

Jako lekarka, żona i matka trójki dzieci często spotykam się z pytaniem: „Jak sobie z tym wszystkim radzisz i nie chorujesz?”. Cóż, muszę przyznać, że moje zdrowie nie jest doskonałe. Jak wszyscy, ja też bywam chora. Ból w karku odzywa się przy każdym stresie i zawsze, gdy zaniedbuję ćwiczenia i rozciąganie. Na szczęście w mojej klinice pracuje nieoceniony kręgarz i akupunkturzysta. Mojemu cyklowi miesiączkowemu towarzyszą migreny. Do tego mam skłonność do podwyższonego poziomu cukru we krwi, zarówno z powodów genetycznych, jak i hormonalnych (że nie wspomnę już o pochłoniętych w dzieciństwie tonach lukrowanych płatków śniadaniowych i czipsów). Bywa, że za dużo pracuję, a wtedy przesadzam z kawą, co z kolei prowadzi do irytacji i przemęczenia.

Ponieważ jednak rozwinęłam świadomość ciała, zawsze potrafię wrócić na drogę zdrowia. Moje życie, jak życie każdego człowieka, zmienia się z dnia na dzień, z miesiąca na miesiąc i z roku na rok, dlatego nigdy nie przekonywała mnie idea „równowagi”. Jak wszystkie kobiety, ja też nieustannie podejmuję decyzje, czy spędzać czas z rodziną, czy więcej pracować, ćwiczyć albo po prostu odpoczywać. Wszystkie musimy brać pod uwagę własne i cudze potrzeby, a świadomość ciała pomaga nam robić to bez uszczerbku na zdrowiu.

Jakie jest twoje BQ?

Już dawno zauważyłam, że wiele spośród moich czterdziestoletnich pacjentek wygląda na sześćdziesięciolatki i na odwrót, a odkąd zaczęłam widzieć je przez pryzmat mądrości ciała, przestało mnie to dziwić. Kobiety, które sprawiają wrażenie młodszych niż są, i które faktycznie tak się czują, na ogół potrafią słuchać sygnałów z ciała i na nich opierać swoje decyzje. W efekcie mogą się cieszyć owym ponadczasowym pięknem, jakie może dać tylko życie w dobrym zdrowiu. Dobrze rozwinięta świadomość ciała pozwala czytać komunikaty i symptomy, tym samym zaś zaspokajać potrzeby organizmu, czasem zmieniające się na przestrzeni lat, a czasem momentalnie. Jednak, co najważniejsze, kobiety ze świadomością ciała przekuwają wiedzę w działanie. Podam jeden przykład.

Doświadczenie nauczyło mnie, że słuchanie własnego ciała jest najszybszą drogą do satyfakcjonującego życia. Kiedy zaraz po studiach medycznych pełniłam dyżury na pogotowiu, pracowałam sto godzin w tygodniu. Byłam wtedy w ciąży z bliźniaczkami i ledwo znajdowałam czas na pójście do toalety i jedzenie. Na ironię zakrawał fakt, że system zaprojektowany w celu leczenia pacjentów nie brał pod uwagę zdrowia ludzi mających to leczenie zapewnić. Nic więc dziwnego, że zagrożona przedwczesnym porodem, wylądowałam na niemal trzy miesiące w łóżku.

Miałam doświadczenie w opiece nad wcześniakami na oddziale intensywnej opieki neonatalnej i zamierzałam zrobić wszystko, żeby ochronić córki przed podobnym losem. Moje ciało domagało się odpoczynku, którego mu odmawiałam. Leżąc w łóżku, dzień w dzień cieszyłam się wspólnie z mężem rozwojem, jaki zachodził w moim łonie. W jednym tygodniu uformował się układ nerwowy, w innym dojrzały moim dziewczynkom płuca. Po tym trzymiesięcznym leżeniu urodziłam zdrowe, szczęśliwe bliźniaczki (2,78 kg i 3,06 kg!). I wszystkie trzy skorzystałyśmy na moim wypoczynku. Jestem niemal pewna, że kładąc się do łóżka przy pierwszych oznakach powikłań, zapobiegłam przedwczesnemu porodowi. Mój czteroletni syn też cieszył się dodatkowym czasem, który nagle zaczęliśmy spędzać razem, bo kiedy tylko chciał, mógł się położyć obok mnie z książką. Albo z tuzinem książek.

Od czasu do czasu każda z nas musi wsłuchać się w sygnały wysyłane przez ciało, bo zbyt często je lekceważymy.

Świadomość ciała jest koniecznością

Ilekroć umawiam się z pacjentami na pierwszą wizytę, proszę, żeby przynieśli ze sobą wszystkie lekarstwa i suplementy, jakie aktualnie przyjmują. Dzięki temu możemy wspólnie zdecydować, które z nich są warte czasu straconego na zdobywanie recept i pieniędzy. Jednocześnie upewniam się, czy zażywane przez nich środki nie są dla nich szkodliwe albo nie kłócą się z innymi. Ludzie nierzadko przychodzą do mnie z całymi torbami lekarstw, witamin i ziół. Niektórzy używają nawet pięćdziesięciu różnych suplementów. Co gorsza, spotkałam się z przypadkami, w których jedna osoba brała dwadzieścia pięć lekarstw przepisanych przez różnych lekarzy. Sama nie wiem, co jest bardziej przerażające. W obydwu sytuacjach mamy jednak do czynienia z tłumieniem inteligencji ciała. Jeśli bierzesz suplement, który dodaje ci energii, skąd będziesz wiedziała, że twój organizm jest przemęczony? Z kolei zażywając codziennie ibuprofen na ból szyi, nie zorientujesz się, że siedzisz przy komputerze w pozycji, która niszczy twój kręgosłup. Jedna z moich pacjentek powiedziała mi, że lekarz przepisał jej omeprazol na zgagę i zapewnił, że nie będzie musiała się już martwić piciem kawy rano i wina przed snem ani przejmować stresującą pracą, która nakręcała w niej obydwa uzależnienia. Coś jest bardzo nie w porządku w takim podejściu. Oczywiście, że warto jest uśmierzać przykre dolegliwości, ale nigdy za cenę wzmacniania ich ukrytych przyczyn.

Potrafię docenić siłę lekarstw, kiedy są potrzebne, i wiem, że istnieją skuteczne suplementy, które mają czasem dużo mniej działań niepożądanych niż farmaceutyki. Jednak jeśli codziennie łykasz garść tabletek, żeby poczuć się lepiej, możesz być pewna, że coś przeoczyłaś. Najprawdopodobniej ignorujesz jakiś poważny problem, skoro do utrzymania dobrego samopoczucia potrzebny ci jest cały arsenał chemikaliów.

Świadomość ciała daje podstawę, dzięki której łatwiej nam zdecydować, czy dany zestaw witamin lub środek antydepresyjny rzeczywiście nam pomaga. Jeżeli wiemy, w jakich sytuacjach nasze ciśnienie krwi wzrasta, a kiedy spada, to możemy w naturalny sposób je kontrolować. Jestem jak najbardziej za stosowaniem leków i suplementów, które naprawdę leczą albo chronią nasz organizm, lecz moi pacjenci często potrafią w zdrowy sposób zmniejszyć u siebie zapotrzebowanie na chemiczną ingerencję tylko przez wczuwanie się i reagowanie na sygnały z ciała. Obniżanie ciśnienia krwi głębokimi oddechami albo przez medytację – czy nawet zdrowym seansem przekleństw w zamkniętym samochodzie – nie będzie miało tylu efektów ubocznych, ile łykanie pigułek.

Jak już powiedziałam, nie jestem przeciwna stosowaniu leków, jeśli są rzeczywiście potrzebne, ale wolę stawiać na samoleczenie za pomocą inteligencji ciała i właściwych wyborów życiowych, wtedy bowiem mamy do czynienia z trwałym zdrowieniem, a nie tylko z usuwaniem objawów. No i przede wszystkim leczymy wówczas całe ciało. Wśród moich pacjentów są osoby, które obniżyły poziom cholesterolu o 100 jednostek, powstrzymały rozwój cukrzycy, pozbyły się chronicznego bólu pleców oraz klimakteryjnych uderzeń gorąca – wszystko to zaś wyłącznie dzięki skupieniu się na potrzebach ciała i przez wprowadzenie odpowiednich zmian w stylu życia.

Tylko ty sama wiesz, czego potrzebuje twój organizm, nawet twój lekarz nie jest w tym od ciebie mądrzejszy. Praktyka medyczna oparta jest na badaniach naukowych pokazujących, jakie czynniki wywołują choroby u przeciętnego człowieka i jakimi metodami leczniczymi można mu pomóc, z tym że „przeciętny człowiek” to w badaniach z ostatnich pięćdziesięciu lat w przeważającej większości biały mężczyzna. Jednak nawet badania przeprowadzone na zróżnicowanej próbie kobiet wcale nie muszą dać wyników, które powiedzą prawdę o tobie, gdyż pod względem genetycznym jesteś absolutnie wyjątkową jednostką. To samo dotyczy twoich doświadczeń życiowych, a te, jak wiadomo, potrafią wpłynąć na ekspresję genów. Nie żyjemy już w czasach uniwersalnie stosowanych reguł medycznych. Ponad dziesięć lat temu poznaliśmy pełną sekwencję ludzkiego genomu i dzisiaj możemy zmierzyć naszą ogromnie zróżnicowaną fizjologię. Kiedy pacjentka mówi mi o swojej nietolerancji na lekarstwa i suplementy, absolutnie jej wierzę. Leki nie wpływają na każdego człowieka w ten sam sposób, bo i nasze organizmy nie są identyczne.

Na pewno znasz kogoś, kto może wypić kawę wieczorem i nie ma potem problemów ze snem. Inni, na przykład ja, muszą unikać kofeiny po dwunastej w południe, inaczej nie zasną do drugiej w nocy. To dlatego, że niektórzy z nas szybko metabolizują kofeinę, redukując siłę jej działania, a u innych organizm przetwarza ją znacznie dłużej i wywołuje ona silniejsze skutki. Moglibyśmy przeprowadzić testy genetyczne dla rozróżnienia tych dwóch grup ludzi, lecz badania laboratoryjne są często zbędne, jeśli mamy do dyspozycji intuicję. Ktoś, kto ma wysoką świadomość ciała, dobrze wie, czy może sobie pozwolić na cappuccino po kolacji, czy też powinien się ograniczyć do kawy bezkofeinowej.

W każdym z nas drzemie wewnętrzna mądrość, która daje nam precyzyjne informacje o tym, jak nasze decyzje wpływają na zdrowie. Mam tu na myśli leki, które zażywamy, ale też dietę, rodzaj pracy i związki, w jakie się angażujemy. Musimy być bardzo uważni i na bieżąco analizować sygnały, które wysyłają nam nasze ciała, bo dzięki nim możemy sami zapewnić sobie właściwą opiekę zdrowotną.

Nawet najlepszy praktyk – a jest przecież mnóstwo wspaniałych lekarzy i innych specjalistów – nie zdoła w dziesięć minut w pełni zrozumieć, ani też pomóc tobie w pełni zrozumieć, co powinnaś zrobić, aby wyzdrowieć. Może zdiagnozować często występujące schorzenia, na przykład infekcję układu moczowego albo zwichnięcie stawu skokowego, niemniej w czasie krótkiej wizyty nie zaplanuje z tobą daleko idących zmian, dzięki którym będziesz mogła sobie zapewnić długotrwałe zdrowie. I ponieważ lekarze w coraz większym stopniu pracują pod presją czasu, bardziej niż kiedykolwiek ważne jest, żebyśmy były świadome tego, co nam pomaga, co nam szkodzi i co powinnyśmy robić, by żyć pełnią życia.

Prowadzę klinikę i pracuję w niej u boku naturopaty, kręgarza, akupunkturzysty, psychologa i innych specjalistów. Jestem pełna szacunku i uznania dla tych alternatywnych metod leczniczych, bo wiem, że są skuteczne. Często działają one równolegle z zabiegami przyjętymi we współczesnej medycynie, a bywa, że stosujemy je tam, gdzie tradycyjne metody są niebezpieczne lub nieskuteczne. Ale nawet ci specjaliści od medycyny naturalnej nie mogą ocenić stanu twojego ciała lepiej niż ty sama. Zawsze wspaniale jest znaleźć lekarzy, którym możemy zaufać, ale nigdy nie powinniśmy zrzucać na inne osoby całej odpowiedzialności za nasze zdrowie, choćbyśmy mieli do czynienia z najserdeczniejszymi i najbardziej utalentowanymi specjalistami. Ilekroć ktoś przepisuje ci lekarstwo albo suplement, słuchaj uważnie, jak na nie reaguje twój organizm. Czy ta substancja faktycznie poprawia twoje zdrowie w sposób dający się przez ciebie wyczuć albo zmierzyć? Jeśli dopuścisz do głosu intuicję, unikniesz niepotrzebnego zażywania chemikaliów, nawet tych naturalnych, które ci nie pomagają.

Lecząc samych siebie, leczymy Ziemię

Wszyscy rodzimy się z głęboką wiedzą o swoim ciele i jego potrzebach. Bez niej nie bylibyśmy w stanie przeżyć i ewoluować jako gatunek. Jeśli w minionych stuleciach, szukając pożywienia, walcząc z żywiołami, rodząc i wychowując potomstwo, ignorowalibyśmy tę naturalną, cielesną inteligencję, z pewnością wszyscy byśmy zginęli. Tymczasem współcześnie jesteśmy jak nigdy dotąd oderwani od naszych podstawowych potrzeb fizycznych. Przez cały dzień potrafimy siedzieć przed komputerem, nie ruszając się i nie rozmawiając z nikim. Mało kto zbiera lub hoduje to, co później zje. Powszechny dostęp do mrożonek i firm dostarczających jedzenie do domów sprawił, że nie musimy już nawet gotować. Mamy do dyspozycji środki, które umożliwiają nam całonocną aktywność, a za dnia, jeśli chcemy, możemy wziąć coś na sen. Mówiąc krótko, nawet jeśli całkowicie ignorujemy potrzeby swoich ciał, możemy przeżyć. Osiemdziesiąt procent chorób występujących w rozwiniętych społeczeństwach jest wynikiem współczesnego stylu życia. Mam na myśli choroby serca, wysoki poziom cholesterolu, cukrzycę i wiele nowotworów. W takich warunkach, odwracając się od naszych ciał, narażamy się na choroby zarówno jako społeczeństwa, jak i jednostki.

Właśnie dlatego mam w sobie taką pasję do pomagania kobietom w odkryciu świadomości ciała, bo wierzę, że jest to najpotężniejszy i najbardziej przełomowy sposób na wyleczenie nie tylko siebie, ale przy okazji świata wokół nas. Jak postaram się tutaj udowodnić, gdy obdarzamy szacunkiem siebie i własne zdrowie, leczymy też nasze rodziny, organizacje, do których przynależymy, a nawet naszą relację z planetą.

Jeśli wsłuchasz się w głos swojego ciała, które mówi do ciebie od urodzenia, i nauczysz się rozumieć jego język, znajdziesz klucz do własnego szczęścia i zdrowia. Decyzje dotąd sprawiające ci trudność staną się łatwiejsze. Jedzenie zacznie ci przynosić więcej korzyści, gdyż będziesz lepiej wiedziała, czego twój organizm naprawdę potrzebuje. Ruszając się, żywiąc i odpoczywając w trybie pożądanym przez ciało, odkryjesz w sobie nowe pokłady energii i inspiracji. Wypracujesz w sobie zmysł pozwalający ci lepiej ocenić, kto ma na ciebie pozytywny wpływ, a inteligencja ciała będzie tu działać jak talizman. Będziesz rzadziej chorować dzięki wychwytywaniu wczesnych sygnałów od ciała. Wreszcie zyskasz moc i potencjał do samodzielnego eliminowania negatywnych objawów chronicznego wyczerpania organizmu. Jeśli pragniesz radości, energii i długowieczności, zacznij ufać naturalnej mądrości ciała, zamień wyczerpanie na witalność – doświadczaj życia bez ograniczeń i ciesz się zdrowiem.Rozdział 2

Jak rozwinąć inteligencję ciała?

Polepszenie ilorazu inteligencji cielesnej, swojego BQ, jest łatwiejsze, niż ci się wydaje. Na początku trzeba opanować Program BodyWise, czyli nauczyć się, jak mierzyć, doświadczać, czuć i rozpoznawać sygnały wysyłane przez ciało. I wprawdzie język twojego ciała jest wyjątkowy i niepowtarzalny, ale zasady wsłuchiwania się w jego komunikaty są dla wszystkich jednakowe. W tym rozdziale opiszę kilka sugestii i ćwiczeń, które pomogą ci na wszystkich czterech poziomach. Szczególną uwagę polecam zwrócić na te elementy Protokołu, w których Test na BQ ze strony 12 pokazał u ciebie najniższy wynik.

Jak lepiej dokonywać pomiarów

Nauka zbierania informacji o zdrowym funkcjonowaniu twojego ciała jest chyba najłatwiejszym poziomem Programu BodyWise. Ten aspekt języka naszego ciała rozumiemy najlepiej, bo dane przekazywane są tutaj za pomocą słów i liczb, czyli symbolami doskonale nam znanymi. Omówimy tu zarówno proste, jak i zaawansowane technologicznie sposoby, którymi możemy na bieżąco monitorować stan naszego zdrowia.

Tętno i ciśnienie krwi

Zacznijmy od podstaw, czyli od pomiaru tętna i ciśnienia krwi. Jest to prawdopodobnie najszybszy sposób oceny stanu zdrowia i poziomu stresu. Kobieta o rozwiniętej świadomości ciała czuje, kiedy ma przyspieszone tętno, i słyszy przyspieszony rytm serca, gdy reaguje ono podnieceniem lub strachem.

Tętno jest regularnym rytmem wzrostu ciśnienia w naczyniach krwionośnych, wywołanego skurczami serca, które pompuje krew do tętnic. Ciśnienie krwi to dosłownie ciśnienie, pod jakim krew płynie przez tętnice. Przedstawia się je za pomocą dwóch liczb, na przykład 130/75. Pierwsza z nich (ciśnienie skurczowe) jest miarą najwyższego ciśnienia w tętnicach, a druga (ciśnienie rozkurczowe) pokazuje jego najniższą wartość.

Dlaczego to takie ważne? Tętno pokazuje, w jakim stopniu twój organizm jest w stanie dostarczyć do tkanek krew bogatą w tlen i substancje odżywcze. Zarówno tętno, jak i ciśnienie krwi wzrastają, gdy tylko zwiększa się zapotrzebowanie na tlen, na przyklad w trakcie ćwiczeń fizycznych. Im bardziej jesteś wysportowana, tym wydajniejszy jest twój mięsień sercowy i naczynia krwionośne, a to z kolei oznacza, że do transportowania krwi wystarczy niższe ciśnienie. Przeciętna czterdziestolatka może mieć tętno 70 uderzeń na minutę (bpm), podczas gdy u czterdziestoletniej biegaczki maratonów będzie ono wynosiło 45 bpm.

Odprężony człowiek w dobrej formie fizycznej ma zazwyczaj wolniejsze tętno i niższe ciśnienie krwi niż człowiek mniej wysportowany i często zestresowany. Na ciśnienie krwi ma również wpływ nasz wiek, geny i zażywane lekarstwa. Właśnie dlatego jest tak istotne, żeby regularnie mierzyć ciśnienie krwi. Wynik tego badania może być sygnałem, że w twoim ciele zachodzą jakieś naturalne lub nienaturalne zmiany, a ty będziesz mogła odpowiednio wcześnie na nie zareagować.

Twoje ciśnienie krwi, zwłaszcza pierwsza wartość, czyli ciśnienie skurczowe, wzrasta w każdym przypadku stresu. Nasze ciało nie widzi różnicy między faktycznym zagrożeniem (zaraz przejedzie mnie samochód) a subiektywnym (zaraz kupię swój pierwszy samochód). Gdy jesteśmy w stresie, nasze ciało reaguje tak samo, jak gdyby groziła nam śmierć w przyczyn fizycznych, na przykład w wyniku ataku ze strony tygrysa szablozębnego. Organizm przygotowuje cię do walki (bądź odważny i odeprzyj atak tego tygrysa) albo do ucieczki (biegnij ile sił w nogach, jeśli nie chcesz się stać kolacją). Naczynia krwionośne w dużych mięśniach nóg i rąk rozszerzają się, żeby ułatwić ci bieg, a zarazem kurczą się we wszystkich narządach, które w tej sytuacji nie są pierwszoplanowe (np. w układzie pokarmowym i genitaliach). Ta naturalna reakcja sprawdza się świetnie w sytuacji, w której musisz uskoczyć przed nadjeżdżającym samochodem. Nieco mniejszy z niej pożytek, kiedy próbujesz zrobić wrażenie opanowanej przy sprzedawcy aut.

Dokonywanie pomiaru tętna jest łatwe, jak już się nabierze wprawy. Połóż dwa palce na wewnętrznej stronie nadgarstka, tuż pod kciukiem, i zobacz, czy wyczuwasz puls. Przesuwaj palce, aż go znajdziesz. Spróbuj na prawym i lewym przegubie, bo z jednej strony może być łatwiej go namierzyć. Jeśli nadal będzie ci to sprawiało trudność, poszukaj tętna przy tętnicy szyjnej (jest większa), lekko przyciskając palce tuż pod kątem żuchwy. Nie rób tego zbyt mocno – mózg nie lubi, kiedy mu się odcina dopływ krwi!

Oddychając głęboko, aktywujemy reakcję przeciwną do tej, za którą odpowiedzialny jest nasz współczulny układ nerwowy. Spowalniamy tętno, obniżamy ciśnienie krwi, odprężamy mięśnie i większą ilość krwi posyłamy do układu trawiennego i genitaliów.

Najprościej jest policzyć liczbę uderzeń na 6 sekund i do wyniku dodać zero. Jeśli zależy ci na dokładniejszym pomiarze, licz przez 30 sekund i pomnóż wynik przez 2. Na przykład: 36 uderzeń w 30 sekund daje tętno 72/min. Normalne tętno u dorosłego człowieka waha się od 60 do 100 uderzeń na minutę. Jeśli jednak stwierdzisz u siebie puls między 45 a 60/min., a jesteś w dobrej formie fizycznej i nie masz częstych zawrotów głowy, to najprawdopodobniej nic ci nie jest. U najlepszych sportowców tętno w stanie spoczynku bardzo często wypada między 45 a 55/min.

Jeśli twoje tętno jest regularne, pomiar nie powinien przysporzyć ci trudności. Mam na myśli taki stan, w którym uderzenia następują w mniej więcej równych odstępach czasu, jak muzyczny rytm. Większość z nas ma regularne tętno. Czymś zupełnie normalnym jest to, że przyspiesza ono w momentach zwiększonego stresu i zwalnia, kiedy odprężymy się,wykonując kilka głębokich wdechów. Oddychając głęboko, aktywujemy reakcję przeciwną do tej, za którą odpowiedzialny jest nasz współczulny układ nerwowy. Spowalniamy tętno, obniżamy ciśnienie krwi, odprężamy mięśnie i większą ilość krwi posyłamy do układu trawiennego i genitaliów.

Sprawdź swoje tętno, wyobrażając sobie stresującą sytuację. Czy zauważyłaś, że przyspieszyło? A teraz weź trzy głębokie oddechy przeponą. Czy teraz tętno zwolniło? Nasz puls wskazuje nam punkt tolerancji dla stresu. Na bieżąco przypomina nam, kiedy przekraczamy ten próg, a wtedy daje znać, że powinniśmy zwolnić i wziąć kilka głębszych wdechów. Jeśli masz elektroniczne urządzenie do śledzenia aktywności (np. mierzący pracę serca pas na klatkę piersiową albo pulsometr na rękę), możesz nim stale monitorować swoje tętno.

Niektórzy z nas mają nieregularne tętno, co oznacza, że kolejne uderzenia następują po sobie w nierównych odstępach czasu. Mamy wtedy wrażenie, jakby nasze serce się potknęło i zapomniało o jednym lub dwóch skurczach. W przeważającej większości wypadków taka nieregularność nie jest niczym groźnym. Możemy jej doświadczyć jako trzepotania w klatce piersiowej; prawie wszystkie tego typu epizody są reakcją na stres albo stymulanty. Bywa jednak, że nieregularny puls jest oznaką poważnego schorzenia. Dlatego, jeśli wydaje ci się, że twoje tętno jest nieregularne, dobrze, żebyś skonsultowała się z lekarzem.

Do pomiaru ciśnienia krwi potrzeba bardziej różnorodnego sprzętu, ale ta czynność też jest bardzo łatwa. Możesz kupić automatyczny ciśnieniomierz naramienny (te noszone na nadgarstku nie są zbyt skuteczne) i mierzyć ciśnienie krwi w warunkach domowych. Jest wiele ręcznych ciśnieniomierzy dokonujących bardzo dokładnych pomiarów, ale wymagają one opasek, stetoskopów i obecności drugiej osoby, która przeprowadzi badanie i odczyta wynik. Na rynku dostępna jest też szeroka gama aplikacji mobilnych – możemy dzięki nim śledzić ciśnienie krwi, tętno, wagę ciała, aktywność ruchową i inne parametry fizyczne. Większość z tych aplikacji można połączyć zdalnie z automatycznym ciśnieniomierzem. Jeśli jesteś obyta z nowymi technologiami, zalecam rozważenie kupna ciśnieniomierza naramiennego, dającego się zsynchronizować z aplikacją internetową i innymi elektronicznymi urządzeniami do śledzenia aktywności, jeśli takowe już masz. A jeśli jesteś ciekawa swojego ciśnienia krwi, lecz nie masz ochoty kupować ciśnieniomierza, w zupełności wystarczy, że skorzystasz z urządzeń dostępnych w aptekach. Większość z nich dokonuje dosyć dokładnych pomiarów.

Warto jednak mierzyć ciśnienie krwi w warunkach domowych, bo w gabinecie lekarskim jest ono prawie zawsze podwyższone. Nie noszę białego fartucha, a i tak moi pacjenci, nawet ci, którzy dobrze mnie znają i darzą zaufaniem, mają w moim gabinecie znacząco podwyższone ciśnienie krwi, w domu szybko wracające do normy. Może im się wydawać, że wcale nie są u mnie zestresowani, ale ich ciała mają na ten temat inne zdanie. Nikt nie chce bez potrzeby zaczynać terapii lekami na obniżenie ciśnienia, więc jeśli u lekarza masz nieprawidłowy wynik, polecam uzupełnić obraz pomiarem dokonanym w domowym zaciszu.

Podobnie jak tętno, ciśnienie krwi podlega zmianom w ciągu dnia, zależnie od aktywności i poziomu stresu. Myślę, że najlepiej myśleć o nim nie jak o liczbie, a jak o zakresie liczb. W stanie spoczynku górna wartość (ciśnienie skurczowe) nie powinna przekraczać 135, a dolna (ciśnienie rozkurczowe) – 85. Podwyższone ciśnienie definiuje się jako 140/90 albo więcej, niemniej ryzyko chorób serca albo wylewu zaczyna rosnąć już po przekroczeniu progu 115/75, jak to pokazuje poniższy wykres.

Fizjologiczne ciśnienie krwi może wynosić nawet 85/55, lecz jeśli oprócz takiego wyniku stwierdzisz u siebie inne objawy – zawroty głowy, mdłości, zmęczenie, zaburzenia wzroku – koniecznie idź do lekarza! Może on polecić ci terapię, która ustabilizuje twoje ciśnienie krwi.

Gdy już nabierzesz wprawy w mierzeniu ciśnienia, zwróć uwagę na to, kiedy jest ono podwyższone. W ten sposób dowiesz się, jak twoje ciało reaguje na stres. Jakie jest twoje ciśnienie krwi w pracy, a jakie w ulicznych korkach? Co się z nim dzieje po kłótni z ukochanym? Wreszcie jak skuteczne są twoje metody obniżania ciśnienia? Wspomniałam już, że wielu moich pacjentów ma podwyższone ciśnienie w gabinecie lekarskim, ale większość z nich potrafi obniżyć je nawet o 20 punktów tylko dzięki trzem głębokim wdechom – taką mamy dokładną kontrolę nad tym, jak reagujemy na stres! Jeśli tylko wiesz, że twoje ciśnienie krwi wzrasta w następstwie stresujących sytuacji w pracy, możesz chronić serce i mózg, podejmując naturalne środki zapobiegawcze. Zmierz teraz swoje tętno (i ciśnienie krwi, jeśli masz taką możliwość). Następnie wypróbuj opisane poniżej proste, ale zaskakująco skuteczne ćwiczenie na obniżenie stresu. Ta sekwencja 5-2-7 jest starą praktyką, którą współcześnie zaleca między innymi dr Andrew Weil.

Ćwiczenie 2: Oddech przeponą

1. Wciągnij powietrze nosem i wypuść je przez usta.

2. Połóż dłoń na brzuchu i zrób głęboki wdech przeponą. Poczuj, jak brzuch wypycha twoją dłoń. Tak wygląda proste oddychanie przeponą.

3. Jeśli chcesz pogłębić tę praktykę, wciągaj powietrze nosem, licząc do pięciu, i zatrzymaj je w płucach, licząc do dwóch. Poczuj spokój przed wydechem.

4. Powoli wypuść powietrze przez usta, licząc do siedmiu. Napięcie w ciele powinno całkiem z ciebie ujść.

5. Powtórz tę sekwencję co najmniej pięć razy, dopóki się nie odprężysz.

Teraz jeszcze raz dokonaj pomiaru. Czy tętno i ciśnienie krwi się zmieniło? Nabrawszy wprawy w odprężaniu się za pomocą oddechu, będziesz potrafiła redukować napięcie w nawet najtrudniejszych okolicznościach. Tym prostym oddechem przeponą pomagałam pacjentom radzić sobie z atakami paniki w moim gabinecie, a nawet zażegnać małżeńskie kłótnie. Metoda głębokich oddechów dosłownie eliminuje opcję „walcz” z twojej naturalnej reakcji na stres, tym samym zaś przywraca równowagę i pozwala trzeźwo myśleć, a nieporozumienia rozwiązywać rozmową, bez przemocy. Bycie odprężoną i cierpliwą poprawi twoje relacje w pracy i domu rodzinnym.

Waga i skład ciała

Trudno znaleźć bardziej kontrowersyjną i znienawidzoną przez kobiety miarę niż waga. Niedawno moja znajoma lekarka, bardzo inteligentna i utalentowana kobieta, powiedziała mi zaraz po wypełnieniu testu na BQ:

– Oczywiście, że znam swoją wagę ciała. Ważę się co rano i od wyniku zależy, czy będę miała dobry czy fatalny dzień.

Coś takiego z ust pięknej, zdrowej kobiety! Moim obowiązkiem jest strzec nie tylko fizycznego, lecz także psychicznego zdrowia pacjentek, dlatego jeżeli sobie tego nie życzą, nigdy nie nalegam, żeby się zważyły w trakcie wizyty w moim gabinecie. Jednak zawsze wolę znać wagę każdej kobiety, którą mam leczyć, o ile sprawdzenie tej informacji nie wywoła u niej przygnębienia. Jest to istotne przede wszystkim dlatego, że jeśli trzy miesiące później znów mnie odwiedzi i poskarży się, że fatalnie się czuje, bo utyła pięć kilo, będę mogła ją zapewnić, że nie przybrała nawet kilograma.

My, kobiety, jesteśmy bezwzględne wobec siebie w kwestii wagi. A tak naprawdę, czym w ogóle jest waga? Miarą naszego przyciągania grawitacyjnego. Niczym więcej, niczym mniej. Istnieje mnóstwo badań naukowych pokazujących, że kobieta, która dobrze się odżywia, jest aktywna fizycznie i znalazła w swoim życiu miłość, jest zdrowa bez względu na wagę. Nie powiem, że dobrze jest mieć nadwagę lub być otyłą, bo taki stan obciąża stawy i zwiększa ryzyko wystąpienia cukrzycy, ale faktem jest, że mam wśród pacjentek kobiety kwalifikujące się jako otyłe, które mają doskonałe parametry zdrowia – ciśnienie krwi, poziom cholesterolu, cukru, insuliny i substancji odżywczych, siłę fizyczną i gibkość. Żadnej z nich nie grożą poważne komplikacje zdrowotne. Bardzo szczupła kobieta ze szkodliwymi nawykami jest bardziej podatna na choroby niż kobieta z nadwagą dbająca o swoje zdrowie. Leczę też kobiety, którym trudno jest przybrać na wadze. Są naturalnie szczupłe, ale pod wpływem stresu stają się niebezpiecznie chude. Z taką przypadłością też niełatwo sobie poradzić, a mało kto znajduje w sobie zrozumienie dla tego typu problemów.

Obecnie wielu lekarzy odchodzi już od wyłącznego stosowania wagi jako wyznacznika zdrowia, a powszechne stało się śledzenie tzw. Indeksu Masy Ciała (BMI¹). Bierze się w nim pod uwagę także wzrost i oblicza się go według skali, która wprawdzie ma być dla wszystkich jednakowa, ale nie przydaje się mocno umięśnionym osobom, bo te ze względu na dużą masę mięśniową ważą więcej, niż skala BMI sugeruje dla ich wzrostu. Bycie umięśnionym może być oczywiście bardzo korzystne dla zdrowia, więc nawet BMI jest pojęciem względnym. Indeks Masy Ciała to współczynnik otrzymywany przez podzielenie masy ciała wyrażonej w kilogramach przez kwadrat wysokości mierzonej w metrach. W systemie metrycznym jest prosty do obliczenia:

1. BMI (ang.) – Body Mass Index (przyp. tłum.).

Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: