- promocja
Magia ognia. Żywioły - ebook
Magia ognia. Żywioły - ebook
Jak wykorzystać moc płomieni do zwiększenia energii życiowej i codziennych działań?
„Magia ognia” to trzecia, po „Magii wody” i “Magii powietrza”, książka z serii poświęconej potędze żywiołów. Jej autorka, Josephine Winter, przygląda się magii ognia w historii i mitologii, a także opisuje wierzenia i praktyki magiczne pochodzące z różnych kultur i części świata. Bada współczesne i historyczne zastosowania ognia w społecznościach czarownic, tradycjach pogańskich i okultyzmie.
Dzięki lekturze tej książki uzyskasz dokładny obraz owego fascynującego żywiołu. Odkryj tajemnice ognia i poznaj praktyczne przepisy, zaklęcia i rytuały, które pozwolą twojej magii płonąć.
Kategoria: | Ezoteryka |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-67335-73-7 |
Rozmiar pliku: | 3,3 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Porady zawarte w tej książce mają na celu edukowanie i wspieranie ludzi w dążeniu do poznania i rozwoju praktyki magii ognia. Nie da się zagwarantować wyników, ponieważ wiele jest poza naszą kontrolą. Zawsze dbaj o swoje bezpieczeństwo, na przykład nie medytuj w czasie prowadzenia samochodu czy obsługi ciężkich maszyn. Zachowaj ostrożność podczas używania ziół i olejków – nie spożywaj olejków eterycznych ani nie nakładaj ich w nierozcieńczonej formie na skórę. Niektóre zioła i olejki mogą wywołać reakcje alergiczne albo zakłócić działanie leków. Skonsultuj się z lekarzem, terapeutą lub innym pracownikiem służby zdrowia przed spożyciem ziół oraz w przypadku jakichkolwiek problemów zdrowotnych, także psychicznych.
Chociaż ta książka zawiera informacje o różnych religiach, praktykach kulturowych, bóstwach i nie tylko, nie jest kompletnym podręcznikiem. Jeśli potrzebne są dodatkowe informacje, należy je uzyskać z właściwego źródła pierwotnego.PRZEDMOWA
W wielu tradycjach ezoterycznych żywioły są od wieków podstawą magicznej praktyki. Bez względu na to, czy chodzi o astrologię czy o współczesne czarostwo, cztery główne żywioły definiują granice i struktury wewnątrz większych, wielowymiarowych ram duchowych. Dzięki nim jesteśmy w stanie lepiej zrozumieć liczne mechanizmy związane z funkcjonowaniem wszechświata.
Ziemia to nic innego jak grunt, po którym stąpamy. To kamienie, błoto i góry. Ziemia to także nasze ciała i cielesność w aktualnym wcieleniu. To środek i źródło naszej stabilności.
Ogień to płomień w kominku. Świeca, ognisko i słońce. Ogień ogrzewa, ale także niszczy. Ma moc przekształcania i wzniecania. To żar naszej pasji i chęć do życia.
Woda to deszcz, oceany, jeziora oraz kojąca kąpiel i poranna mgła. To krew i pot oraz nasze wspomnienia. Rządzi emocjami i przejawia się w postaci łez.
Powietrze jest wszędzie wokół nas. To nasz oddech, słyszane przez nas dźwięki, wiatr, który czujemy na twarzy. W powietrzu unoszą się nasiona i pyłki, zapachy ostrzegające nas przed niebezpieczeństwem oraz te wprawiające w błogi nastrój. To pieśni naszej kultury. Nasz głos, myśli i pomysły są powietrzem.
Mimo że w każdym systemie ezoterycznym wyżej wymienione podstawowe koncepcje mają odmienne zastosowania, to żywioły zawsze są obecne i pomagają w uporządkowaniu praktyk oraz lepszym rozumieniu samego siebie. Dla współczesnych czarownic symbolami żywiołów są najczęściej ich magiczne narzędzia. Na przykład kielich przedstawia wodę, a pentakl – ziemię. Wiccanie wykorzystują żywioły w celu nakreślenia magicznego kręgu i wypełnienia wszystkich jego czterech części ochronną mocą. W tarocie żywioły mają postać określonych symboli na kartach, a w astrologii każdy żywioł symbolizują trzy znaki. W innych kulturach żywioły są źródłem duchowego wsparcia podczas codziennej medytacji lub wizualizacji, a także przy wypowiadaniu zaklęć i zdobywaniu nauk. Ludzie niekiedy pytają, którego żywiołu potrzebują, aby przetrwać dany dzień.
Niniejsza książka to trzecia część serii poświęconej symbolice i magicznym zastosowaniom żywiołów. Każdy tom skupia się na innym żywiole i opisuje wszystkie związane z nim zagadnienia – od miejsc o znaczeniu duchowym i istotnych bóstw po praktyczne zaklęcia i rytuały. To kompletne źródło informacji zarówno dla czarownic pragnących uprawiać magię żywiołów, jak i dla osób poszukujących informacji na temat poszczególnych żywiołów.
Każda książka została napisana przez innego autora, ale wszystkie pokazują, jak głębokie znaczenie ezoteryczne mogą mieć żywioły i w jaki sposób wykorzystać je do własnych magicznych celów.
Dołącz do nas i zbadaj magiczne zastosowania wszystkich czterech żywiołów.
– Heather Greene
redaktorka zamawiająca (oryginału)WSTĘP
Sposoby wykorzystania ognia w pracy i praktyce współczesnych czarownic i pogan są właściwie niezliczone – od ogromnych ognisk na festiwalach po zwykłe tealighty. Używamy ognia do reprezentowania świętego żywiołu, zmiany pór roku, ważnych punktów w cyklach naszych bogów, bliskich, którzy odeszli, słońca lub gwiazd i wielu innych rzeczy. Przez cały rok – bez względu na pogodę i na to, czy pracujemy na dworze czy w domu – ogień prawie zawsze stanowi kluczową część naszych działań i uroczystości.
Celem tej książki jest nie tylko zbadanie współczesnych i historycznych zastosowań ognia w społecznościach czarowniczych, pogaństwie i okultyzmie, ale także oddanie hołdu jego szczególnemu znaczeniu dla naszej egzystencji jako ludzi i społeczności. Podobnie jak palenisko kuchenne było przez wieki centrum domostwa, tak samo ognisko i płomień świecy są integralną częścią pogańskich rytuałów, zgromadzeń i praktyk. Grupa, z którą pracuję, przeważnie praktykuje na zewnątrz, a ogień odgrywa dużą rolę w naszych rytuałach, zwykle w postaci ogniska lub świec – oczywiście na ile pozwalają na to ograniczenia przeciwpożarowe w Australii.
Jeśli przypomnisz sobie festiwale pogańskie – zwłaszcza takie, które wymagały rozbicia namiotu – to prawdopodobnie odkryjesz, że wiele twoich dobrych wspomnień z tamtego czasu koncentruje się wokół ognia: spędzania czasu z innymi przy ognisku, tańca przy płonącym stosie czy nawet używania latarni, pochodni lub świec. Niektóre z moich najbardziej wzruszających doświadczeń w czasie grupowych rytuałów były związane z patrzeniem na oświetlone migoczącym złotym światłem twarze moich przyjaciół w kręgu i świadomością, że robimy coś wspólnie. Ognisko nie jest jedyną rzeczą, która sprawia, że te chwile są wyjątkowe, ale z pewnością stanowi podstawę tego, w jaki sposób doświadczamy rytuałów i uczestniczymy w społeczności.
Ogień ma też swoją destrukcyjną i niebezpieczną stronę. Czasami zdarza nam się o tym zapomnieć, gdy żyjemy w bezpiecznym i wygodnym świecie XXI wieku. Skończyłam pisanie tej książki w czasie, gdy wokół mnie szalały najgorsze pożary w historii Australii – moi przyjaciele potracili w nich domy, spłonęły tysiące hektarów lasów, zginęły miliony rodzimych zwierząt. Wiadomości i wszystkie nasze kanały w mediach społecznościowych były przepełnione żółcią i czerwienią płonących lasów i budynków oraz obrzydliwą czernią spalonych zwierząt. Miasto Mallacoota zostało całkowicie otoczone ogromnymi pożarami lasów, przez które poranne niebo stało się czarne, a uwięzieni mieszkańcy musieli czekać na ratunek ze strony marynarki wojennej.
Strachowi, który w nas uderzył tego lata, towarzyszyła świadomość, że ogień jest żywiołem, nad którym mamy o wiele mniejszą kontrolę, niż nam się wydaje. Ten sam ogień, który ogrzewa nasze zimne palce i zbliża ludzi, w innych okolicznościach może niszczyć i zabijać.
Żywioł ognia
Każdy, kto kiedykolwiek czytał o współczesnym czarostwie lub je praktykuje, natknie się na wzmianki o żywiołach: ziemi, powietrza, ognia, wody, a także – w zależności od tradycji – ducha. Można je uszanować podczas tworzenia kręgu, przygotowania świętej przestrzeni lub umieszczając ich symbol na swoim ołtarzu.
DLACZEGO CZTERY ŻYWIOŁY?
Większość „magicznych” książek, które tak gorliwie czytałam jako nastolatka na przełomie wieków (o bogowie, ale poczułam się staro), podkreślała, że zrównoważona reprezentacja żywiołów jest niezbędnym elementem każdego rytuału, ale żadna tak naprawdę nie wnikała w powody, dlaczego tak jest ani skąd wzięło się to pojęcie.
Idea czterech (czasem pięciu) żywiołów będących podstawowymi „cegiełkami” dla wszystkich rzeczy w świecie przyrody była szeroko rozpowszechniona w wielu starożytnych kulturach: podobne listy żywiołów istniały między innymi w Babilonii, Grecji, Persji, Japonii, Indiach. W starożytnym chińskim systemie Wu Xing (skrócona forma _wu zhong liúxíng zhī qì_ – „pięć rodzajów chi, czyli siły energii dominującej w różnych momentach”¹) piątym żywiołem było drewno.
Koncepcje te przez wieki rozpatrywano głównie w kategoriach filozoficznych; z ich pomocą wyjaśniano zarówno naturalne zjawiska, jak i zdarzenia kosmologiczne oraz mitologiczne. Zmieniło się to wraz z rozwojem nauki i badań naukowych w czasie złotego wieku islamu (w latach 800–1400) i rewolucji naukowej w Europie w XVII wieku, gdy naukowcy zaczęli bliżej studiować tę teorię, eksperymentując, weryfikując i klasyfikując o wiele więcej żywiołów.
Ale co to wszystko ma wspólnego z czarami i jak te żywioły dostały się do naszych rytuałów i księgi cieni oraz na nasze ołtarze? Odpowiedź leży częściowo w europejskich grimuarach i tradycjach ich tworzenia.
GRIMUARY, CZARY I CZTERY ŻYWIOŁY
Określenie „grimuar” pochodzi od starego frankońskiego słowa oznaczającego „maskę” lub „czarownika” i jest powiązane ze współczesnym wyrazem „gramatyka”. Grimuary to książki często traktowane jako księgi zaklęć lub podręczniki magii. Uważano je za przepojone magicznymi mocami, często zawierają instrukcje tworzenia magicznych przedmiotów, na przykład talizmanów, rzucania zaklęć i uroków, wróżenia oraz przyzywania lub zaklinania istot nadprzyrodzonych, takich jak anioły, duchy, bóstwa i demony.
Zatrzymam się tutaj na chwilę, aby zwrócić uwagę, że niektóre współczesne czarownice używają terminów „grimuar” i „księga cieni” zamiennie, ale często znaczą one co innego. Określenie „księga cieni” __ ma mniej niż 100 lat, zostało ukute przez brytyjskiego czarownika Geralda Gardnera, który na początku lat pięćdziesiątych minionego wieku założył religię wicca. Pierwotnie tak nazywano ręcznie pisaną księgę zawierającą materiał przekazany gardnerianom po inicjacji, którego tajności przysięgali strzec. W swojej książce _The Rebirth of Witchcraft_ Doreen Valiente, jedna z kapłanek Gardnera, napisała, że znalazła ten termin w okultystycznym czasopiśmie z 1949 roku, a konkretnie był to tytuł artykułu wydrukowanego na stronie sąsiadującej z reklamą powieści Gardnera _High Magic’s Aid_².
Tak jak czary ewoluowały i rozwijały się przez kolejne pół wieku, definicja księgi cieni rozrosła się, obejmując bardziej spersonalizowane księgi czarownic, zawierające magiczne instrukcje i zapisy, zaklęcia, dzienniki snów i inne treści.
Chociaż grimuary były używane przez niektóre sekty religijne i duchowe od czasów starożytnych, ich popularność gwałtownie wzrosła w renesansie – w okresie przejściowym między końcem średniowiecza około XIV wieku a oświeceniem około XVII wieku.
Renesans był czasem wielkich zmian i „odrodzenia” w większości społeczeństw. Nauka, sztuka i logika zaczęły być cenione o wiele bardziej niż w średniowieczu, podobnie jak zainteresowanie historią i tekstami historycznymi. W tym czasie wzrosło zainteresowanie grimuarami, pojawiła się moda na ich posiadanie i studiowanie: im były starsze i bardziej tajemnicze, tym lepsze.
Wiele prac i komentarzy do grimuarów z tamtych lat zostało później przejętych przez ceremonialne zakony magiczne, takie jak Zakon Złotego Brzasku, którymi z kolei inspirował się Gerald Gardner, gdy składał swoją tradycję czarostwa z otrzymanych fragmentów, a istniejącym materiałem starał się „wypełniać luki”.
Reszta jest historią. Gardner zaczął pisać i publikować teksty o czarostwie i religii wicca w latach pięćdziesiątych, po tym, jak w Anglii uchylono ostatnie z praw zakazujących czarów. Wicca i inne formy czarostwa dotarły do Ameryki, Australii i innych części świata, gdzie zetknęły się i wymieszały z ideami, które w latach sześćdziesiątych i siedemdziesiątych wysunęły się na pierwszy plan – z ekologią, feminizmem, wyzwoleniem seksualnym i innymi. Tak narodziły się pierwsze formy niektórych z utrwalonych dziś tradycji i idei pogańskich. Teraz z każdą dekadą pojawia się coraz więcej ruchów i ich pionierów, a pogański „namiot” jest coraz większy i tętni życiem. To wspaniale.
Przez te wszystkie lata te same cztery żywioły pojawiają się na różne sposoby w wielu rytuałach i materiałach na temat czarostwa, i nie tylko. Prawdopodobnie nie byłyby tak rozpowszechnione, gdyby nie miały w sobie czegoś przekonującego: stabilności i płodności ziemi, inteligencji i kreatywności powietrza, siły i pasji ognia, emocji i snów wody.
Żywioł ognia uważa się za wyjątkowy, ponieważ jest jedynym, który można stworzyć: zapalając zapałkę, pocierając o siebie kilka patyków, a nawet naciskając włącznik grzejnika lub pieca. Jest to też jedyny żywioł, który może zostać zniszczony przez pozostałe trzy – wodą możesz zalać ognisko, ziemią możesz je zasypać, a powietrzem zdmuchnąć płomień świecy.
KORZYSTANIE Z TEJ KSIĄŻKI
W pierwszych czterech rozdziałach przyjrzę się kultowi i magii ognia na przestrzeni dziejów oraz w folklorze i mitologii. Rozdziały od piątego do ósmego zawierają zarys niektórych powszechnych powiązań i skojarzeń z ogniem w dzisiejszych czasach, a następnie wszystko zostanie połączone w późniejszych rozdziałach, które są bardziej praktyczne i omawiają magię ognia i świec, rytualne ogniska, celebracje świąt związanych z ogniem i tak dalej.
Być może kusi cię, żeby zacząć lekturę od praktycznych rozdziałów, ale ponieważ w niektórych przypadkach czerpią one w dużym stopniu z historycznych i folklorystycznych opisów ognia, zapewniam, że bez przeczytania tej książki od początku nie uzyskasz tak dokładnego obrazu owego fascynującego żywiołu i tego, w jaki sposób możesz go wpasować w swoją magiczną praktykę.Rozdział 1
Poprzez czas i historię
To, co jako czarownice i poganie robimy z ogniem, nie jest niczym nowym. Ogień był obecny w ludzkiej kulturze od najwcześniejszych okresów epoki kamienia i istnieją dowody na to, że wtedy zaczęto go używać w celach ceremonialnych.
Prehistoria
Najwcześniejsze dowody na to, że ludzie potrafili kontrolować ogień – fragmenty spalonego drewna, nasion i odłamków krzemienia – mają prawie 800 tysięcy lat³. Ogień utrzymywał naszych przodków przy życiu, umożliwiając im gotowanie posiłków i zapewniając ciepło przez setki tysięcy zim. To, że był też obiektem czci, uwielbienia i ubóstwienia już w tak odległych czasach, nie powinno nas dziwić.
Większość języków indoeuropejskich, które do 1000 r. p.n.e. były używane w całej Europie oraz w częściach południowo-zachodniej i południowej Azji, miała dwa oddzielne pojęcia dotyczące ognia.
EGNI i jego warianty opisywały żywy ogień. Jest to rdzeń sanskryckiego słowa _agni_ oznaczającego „ogień” (będącego również imieniem hinduskiego bóstwa ognia) i łacińskiego _ignis_, od którego pochodzi współczesne angielskie słowo _ignite_ (rozpalić).
PAEWR i jego warianty opisywały ogień nieożywiony. Tutaj mamy greckie słowo _pyr_ – rdzeń takich słów, jak _pyre_ (stos) i _piroman_ – oraz dużo wcześniejszą wersję współczesnego angielskiego wyrazu _fire_ (ogień)⁴.
Niektóre z najwcześniejszych dowodów na używanie ognia do celów ceremonialnych:
- Wypalone gliniane posążki Wenus sprzed około 11 tysięcy lat. Te małe figurki kobiece są jednymi z najstarszych przedmiotów ceramicznych, jakie kiedykolwiek odkryto. Najsłynniejsza figurka, Wenus z Willendorfu, jest akurat wyrzeźbiona z wapienia, ale inne, takie jak Wenus z Dolní Věstonice, są gliniane i zostały wypalone w latach 25 000–29 000 p.n.e.
- Dowody rytualnych kremacji w zachodniej Europie, datowane na około 1500 rok p.n.e.
- Dowody rytualnych ognisk na wczesnych ołtarzach hinduistycznych w południowych Indiach mniej więcej w tym samym czasie.
Rok 600 p.n.e.
ZARATUSZTRIANIZM
Termin „czciciel ognia” jest czasami kojarzony z zaratusztrianizmem – systemem religii stworzonym w Persji około VI wieku p.n.e. przez Zaratusztrę (inne jego określenia to Zaratustra lub Zoroaster). Ta pierwsza główna religia czcząca jedno bóstwo, a nie wielu bogów, powstała na terenach dzisiejszego północno-wschodniego Iranu i południowo-zachodniego Afganistanu.
W zaratusztrianizmie, zwanym też zoroastryzmem, zarówno ogień (_atar_), jak i woda (_aban)_ są uważane za instrumenty rytualnego oczyszczenia i jako takie zajmują ważne miejsce w wielu rytuałach, w starożytności często odprawianych w świątyniach lub „domach” ognia.
GRECJA I RZYM
W kulturze grecko-rzymskiej istniały dwa główne rodzaje kultu ognia: ogniska domowego (z bóstwami takimi jak rzymska Westa i grecka Hestia) oraz kuźni (z rzymskim Wulkanem i greckim Hefajstosem). Historia greckiego tytana Prometeusza, który ukradł bogom ogień i dał go ludziom, jest nam dobrze znana. O tych bóstwach możesz przeczytać więcej o w rozdziale trzecim.
Lata 1500–1700
EUROPA: CZASY STOSÓW
Nie mogłabym napisać książki o czarownicach i ogniu bez wspominania o czasach stosów – okresie między rokiem 1500 a 1700, kiedy osoby oskarżone o praktykowanie czarów palono żywcem.
Palenie na stosie było w tamtych latach preferowanym sposobem egzekucji heretyków. Jest to praktyka wywodząca się z Babilonii i starożytnego Izraela, a później przyjęta przez Europejczyków. Ogień jako żywioł, który chrzci i oczyszcza, często pojawia się w Biblii, a spalenie heretyków było przez wielu uważane za sposób na uwolnienie grzeszników od ich grzechów lub „zła” z wygodnym efektem ubocznym, jaki stanowiło pozbycie się samych grzeszników.
Podobnie jak wiele osób, które zainteresowały się czarostwem i pogaństwem pod koniec lat dziewięćdziesiątych ubiegłego stulecia i na początku XXI wieku, nieustannie słyszałam historie o polowaniach na czarownice: o dziewięciu milionach lub więcej czarownic spalonych w wyniku procesów w średniowieczu, o nieprzerwanej linii czarownic z tamtych czasów, które kontynuowały praktyki starej religii i tak dalej.
Wspominano o tym – bez żadnych odniesień ani cytatów z pierwotnych źródeł – w prawie każdej książce o magii, którą czytałam jako początkująca czarownica. Liczba „dziewięć milionów kobiet” została przyjęta jako ewangeliczna prawda przez niemal każdą znaną mi czarownicę i pogankę i stała się częścią naszej własnej mitologii. A kto mógłby nas winić?
Myśl o tym, że ratujemy starą religię, niemal zniszczoną wieki temu przez chrześcijańskich ciemiężycieli, jest tak romantyczna, że nawet najtwardsze serce nie może jej się oprzeć. Problem w tym, że nie jest to do końca prawda.
Pojęcie nieprzerwanej linii czarownic w wysoce zorganizowanych kowenach o historii sięgającej czasów polowań na czarownice zostało spopularyzowane przez doktor Margaret Murray w latach dwudziestych XX wieku. Idea była bardzo romantyczna, ale szybko została podważona zarówno przez historyków, jak i archeologów, nie odnaleziono bowiem żadnych fizycznych dowodów, a ponadto wiemy, że ograniczenia dotyczące języka, umiejętności czytania i pisania, dialektów, możliwości podróży i finansów uniemożliwiłyby stworzenie w czasach przedindustrialnych sieci czarownic (lub jakichkolwiek innych osób) w sposób opisany przez Murray.
Pomimo zdyskredytowania teorie Margaret Murray zostały później podchwycone przez Geralda Gardnera, pierwszego czarownika, który „ujawnił się” w latach pięćdziesiątych XX wieku po tym, jak uchylono ostatni ze starych przepisów zakazujących czarostwa i magii. Gardner odwoływał się do tych teorii w większości swoich prac, na podstawie których zbudowano dużą część praktykowanego obecnie czarostwa i pogaństwa⁵.
Z kolei gardnerowska interpretacja teorii Murray została nadbudowana przez wpływowe wczesne czarownice – ekofeministki z lat sześćdziesiątych i siedemdziesiątych. To one dołożyły do niej dużą część (aczkolwiek nie całość) retoryki „dziewięciu milionów kobiet”, którą wciąż widzimy w niektórych czarowniczych materiałach. Liczba ta została dodatkowo ugruntowana w kanadyjskim filmie dokumentalnym z 1990 roku zatytułowanym _The Burning Times_, w którym wystąpiło kilka z tych autorek.
Ale kiedy obiektywnie spojrzymy na niektóre twierdzenia czarowników i pogańskich autorów na temat czasów polowań na czarownice, ważne jest, aby nie ignorować tego, co profesor Ronald Hutton określił jako „tsunami” badań, które jednoznacznie wykazują, że:
- W TYM CZASIE W EUROPIE STRACONO ZNACZNIE MNIEJ NIŻ DZIEWIĘĆ MILIONÓW OSÓB. Nie ma oficjalnej liczby, ale uczeni szacują ją na około 40–60 tysięcy⁶. Mit dziewięciu milionów pochodzi z broszury napisanej przez niemieckiego uczonego Gottfrieda Christiana Voigta w 1784 roku. W tej broszurze Voigt oszacował (bez żadnych dowodów) liczbę osób straconych za czary w ciągu ponad 1000 lat. Później ta liczba została wyjęta z kontekstu i była powtarzana przez lata.
- POLOWANIA NA CZAROWNICE NIE BYŁY SYSTEMATYCZNE ANI NAWET DOBRZE ZORGANIZOWANE. Średniowieczne kultury w Europie okazały się bardzo zróżnicowane. Postawy wobec ról płciowych, „czarów” i Kościoła znacznie się różniły w zależności od kraju, a nawet miasta. Podejście samego Kościoła do kwestii dopuszczalności magii ludowej i przesądów nie było jednolite nawet po opublikowaniu _Malleus Maleficarum_ Kramera, najbardziej znanego traktatu o czarownicach i magii, po raz pierwszy wydanego w Niemczech pod koniec XV wieku⁷.
- Malleus Maleficarum (Młot na czarownice) NIE BYŁ POWSZECHNIE AKCEPTOWANYM TEKSTEM DLA ŁOWCÓW CZAROWNIC ANI DLA KOŚCIOŁA. Pomimo popularności tego traktatu __ wśród niektórych religijnych ekstremistów w owym czasie, wiele osób uważało go za poniżający pobożność mężczyzn oraz pracę mniszek i świętych kobiet⁸. Inni wytykali mu ignorowanie ustalonej wiedzy na temat czarów i demonologii. Wielu inkwizytorów i duchownych odrzuciło tę książkę z pogardą jako przesadnie paranoidalną i mizoginiczną⁹.
Nie zrozum mnie źle: polowania na czarownice to była tragedia. Dziesiątki tysięcy osób straciło życie w barbarzyński sposób i w ogromnym cierpieniu. Wiele z nich było kobietami, często ubogimi albo w jakiś sposób pokrzywdzonymi czy marginalizowanymi. Nie był to jednak, jak niektórzy twierdzą, „holokaust czarownic”. Zdecydowana większość oskarżonych i straconych nie uznawała się za czarownice ani nie była osobami, które dziś moglibyśmy za takie uznać. Czy w takim razie to wszystko oznacza, że jako czarownice i poganie nie powinniśmy się uczyć ani czytać o procesach czarownic? Absolutnie nie. Wszelkiego rodzaju polowania na czarownice stanowią ważną część naszej historii i warto się temu przyjrzeć, jeśli ktoś czuje taką potrzebę. Wiele współczesnych czarownic, które znam, ma oddzielną część księgozbioru poświęconą temu tematowi, a inne badały na poziomie akademickim, w jakim stopniu te procesy i zeznania oskarżonych wpłynęły na współczesne rozumienie i interpretację czarostwa.
Ważne jest, abyśmy nie pomagali w utrwalaniu błędnych nazw i postaw, które do dziś są aktywne we współczesnym pogaństwie. Każdego roku, podczas świąt Bożego Narodzenia i Wielkanocy znajduję w mediach społecznościowych te same memy o „pogańskich” tradycjach ukradzionych przez Tych Okropnych Chrześcijan™, a w każde Halloween słyszę tę samą paplaninę o tym, jak wszystkie asertywne kobiety są „wnuczkami czarownic, których nie udało się spalić”. Dla przypomnienia, nie muszę być wnuczką wiedźmy, aby móc się bronić, i na pewno nie muszę ciągle kpić z religii innych, by usprawiedliwiać swoją własną.
We wczesnych dniach neopogaństwa takie hałaśliwe pretensje do chrześcijan i traktowanie czarostwa jako sposobu na bunt przeciwko dominującej kulturze mogły mieć jakiś sens. Pewnie dawały też dużo frajdy. Ale postawy i ideologie opierające się na problematycznych historiach, które okazały się nieprawdą, są nieprzydatne, żenujące i odwracają uwagę od ciężkiej pracy wykonywanej przez pogańskich kapłanów na całym świecie, nie wspominając o harmonii i pięknie, odkrytych przez tak wielu poszukiwaczy, którzy dołączyli do tej religii.
Od roku 50 do dziś
EUROPA I WYSPY BRYTYJSKIE: CZŁOWIEK Z WIKLINY
Jeśli spędzisz wystarczająco dużo czasu wśród czarownic i pogan, to najprawdopodobniej co najmniej raz obejrzysz brytyjski horror _Kult_ (_The Wicker Man_) z 1973 roku. Możesz go pokochać albo znienawidzić (z doświadczenia wiem, że większość pogan ma skrajne opinie), ale ten film we współczesnej kulturze pogańskiej zainspirował odrodzenie tradycji budowania wielkich, budzących grozę postaci ludzkich z wikliny, drewna, trawy lub trzciny, a następnie podpalania ich.
Widziałam rewelacyjne wiklinowe kukły na pogańskich festiwalach w Australii. Na początku XXI wieku poganie z Geelong co roku urządzali w lesie deszczowym Otway swoją wersję festiwalu Burning Man, którego kulminacją było zapalenie ogromnej kukły zrobionej przez społeczność dzień wcześniej. Była ona zaprojektowana w sprytny sposób – na bazie wielkiego szkieletu (nawet z żebrami) powstałego z żelaznych elementów. Wystarczyło tylko zebrać wiązki patyków i przyczepić do szkieletu, żeby postać nabrała kształtów. Gdy drewno spłonęło, pozostawał lśniący w ciemnościach, rozżarzony do czerwoności szkielet.
Wielu ludzi kojarzy wiklinowe kukły z kulturą celtycką i uważa za starożytny celtycki zwyczaj, ale nie ma pewności, czy to prawda. Relacje o postaciach z wikliny służących do składania ofiar z ludzi pojawiły się w _Komentarzach do wojny galijskiej_ Juliusza Cezara z 50 roku. Słynny wódz wspomina o ofiarach „państwowych” składanych przez lud galijski (plemiona celtyckie, które żyły na terenie dzisiejszych północnych Włoch, Francji, Belgii oraz części Niemiec i Holandii) w celu przebłagania swych bogów¹⁰.
Według Juliusza Cezara rytuały te były aranżowane i nadzorowane przez druidów i obejmowały posługiwanie się „ogromnymi kukłami, których poszczególne członki wyplecione z prętów wypełniają żywymi ludźmi; po ich podpaleniu ludzie ci giną, ogarnięci płomieniami”¹¹.
Był to, jak twierdził Cezar, głównie sposób egzekucji przestępców, chociaż łapano i składano w ofierze niewinnych, aby w razie potrzeby uzupełnić liczby. Ale mimo iż wiemy, że druidzi składali ofiary z ludzi, nie znaleziono żadnych dowodów archeologicznych potwierdzających relację rzymskiego wodza.
Historycy spekulują, że ta historia została wymyślona przez Cezara, aby służyć jako swego rodzaju propaganda mająca pomóc usprawiedliwiać wojny galijskie, pokazując, że „barbarzyńscy” Galowie i Brytyjczycy potrzebowali rzymskiej „cywilizacji”¹².
Relacja Juliusza Cezara była przywoływana i powtarzana przez wielu innych starożytnych pisarzy, ale nie kwestionowano jej ani nie zilustrowano aż do 1676 roku, kiedy angielski historyk Aylett Sammes opublikował _Britannia Antiqua Illustrata_ (Zabytki starożytnej Brytanii). Zacytował wpis Cezara o wiklinowych mężczyznach, a następnie dodał kilka własnych upiększeń, mówiąc, że kończyny kukły były „uplecione na wzór wicia koszyków”.
Do tego opisu Sammes dodał grawerunek przedstawiający swoje wyobrażenie galijskich postaci z wikliny. Ten wizerunek – patrząca w dal jasnowłosa postać o naturalistycznej twarzy, z symetrycznymi ramionami i nogami z prostych wierzbowych kołków uformowanych w klatki dla nieszczęsnych więźniów – stał się od tego czasu podstawą wszelkich wizualnych przedstawień kukieł z wikliny.
Mimo że istnienie takich niesamowitych struktur w czasach starożytnych wydaje się coraz mniej prawdopodobne, w niektórych źródłach pojawiają się wzmianki o skromniejszych ludzkich podobiznach.
Przed XIX wiekiem palenie _mannequins d’osier_ lub wiklinowych figurek było dość powszechne we Francji. Ta praktyka przypominała rozpalanie ogniska w przesilenie letnie w innych częściach Europy: uważano, że odpędza złe duchy. Na Rue aux Ours w Paryżu budowano dużą kukłę z wikliny, którą przebierano za żołnierza i noszono po ulicach przez kilka dni, po czym podpalano trzeciego lipca. Tradycja corocznego palenia _Le geaunt de la Rue au Ours_ pod nadzorem mieszkańca wybranego z tej okazji na „króla” trwała do 1643 roku. „Król” miał zaszczyt podpalić kukłę pochodnią, a gdy ogień wygasł, miejscowi zabierali jej szczątki¹³. Z niektórych opowieści wynika, że to wydarzenie miało upamiętniać spalenie żołnierza-bluźniercy w 1418 roku, ale większość uczonych się z tym nie zgadza, twierdząc, że najprawdopodobniej to po prostu regionalna wariacja na temat powszechnej wówczas tradycji¹⁴.
Niezależnie od tego, czy wiklinowe kukły są prawdziwą praktyką historyczną czy wytworem starożytnej rzymskiej propagandy, do której z biegiem czasu dodawano nowe elementy, dzięki twórcom filmu z lat siedemdziesiątych, zainspirowanych ilustracją Sammesa i innych, stały się powszechnym elementem dzisiejszych festiwali ognia, nie tylko pogańskich.
Lata 1850–1890
Ogień i woda wspólnie wytworzyły parę, która napędzała rewolucję przemysłową w epoce wiktoriańskiej i nadal zmienia nasz sposób życia. Ogień oświetlał drogę górnikom w czasie australijskiej i amerykańskiej gorączki złota, która drastycznie zmieniła krajobrazy i populacje obu krajów. Ogień migotał na świecach towarzyszących nieustannie rosnącej liczbie tradycji okultystycznych i spirytystycznych, które wtedy powstawały.
WYPALANE ZNAKI I MAGICZNA OCHRONA W KOLONIALNEJ AUSTRALII
Doktor David Waldron jest historykiem, folklorystą oraz aktywnym badaczem lokalnej historii i folkloru, autorem książek: _Snarls from the Tea Tree: Australia’s Big Cat Folklore_ (2012), _Shock the Black Dog of Bungay:_ _A_ _Case Study in Local Folklore_ (2010) oraz _Sign of the Witch: Modernity and the Pagan Revival_ (2008). Ostatnio zredagował antologię dziewiętnastowiecznego folkloru w południowo-wschodniej Australii _Goldfields and the Gothic:_ _A_ _Hidden Heritage and Folklore_ (2016). Dużo pisał o początkach współczesnego neopogaństwa i jego związku ze średniowiecznymi oraz wczesnonowożytnymi wierzeniami w zjawiska nadprzyrodzone, romantyzmem i zachodnią nowoczesnością. Obszernie opisał też związki między brytyjskim folklorem a lokalną tożsamością i społecznością, a także australijski folklor dotyczący takich istot, jak Bunyip, Yowie i Wielkie Koty, w odniesieniu do historii środowiskowej i społecznej. Obecne badania koncentrują się na wykorzystaniu historii o duchach jako narzędzia do upamiętniania traumy społeczności zarówno poprzez opowiadanie historii, jak i tworzenie mistyfikacji. David Waldron jest badaczem i współautorem podcastu Goldfields History _Tales from Rat City_.
Na tyłach skromnego wiejskiego pubu w mieście Guildford, około 130 kilometrów na północny zachód od Melbourne, znajduje się prosty budynek gospodarczy – pozostałość po australijskiej gorączce złota z lat pięćdziesiątych XIX wieku. Kiedyś były to stajnie słynnych linii Cobb i CO Coach, które rozciągały się na granicy białej cywilizacji, gdy możliwość znalezienia złota nagle przyciągnęła setki tysięcy osób do tej okolicy. Na środkowych belkach stajni widnieje szereg niepozornych znaków, które dla wielu pozostaną niezauważone albo uznane za ślady po świecach, ale gdy im się dokładnie przyjrzeć, okazuje się, że umieszczono je tam celowo. Na środku każdej belki na wysokości oczu znajduje się trzynaście owalnych śladów wielkości kciuka. Wiele z nich zostało wydłubanych łyżką i ponownie wypalonych w drewnie, co wymagało czasu i wysiłku.
Być może najbardziej spektakularnym i wyjątkowym przykładem jest ogromny zbiór symboli i liter narysowanych sadzą głęboko pod budynkiem Instytutu Mechanicznego z 1860 roku, stojącego przy głównej ulicy miasta Ballarat. Te symbole i litery zostały najpierw starannie wyryte na suficie, a następnie skrupulatnie podkreślone sadzą. Są bardzo liczne i szczegółowe. Pokrycie tak dużej przestrzeni obrazami namalowanymi sadzą w świetle świec z pewnością zajęło wiele godzin, a jednak powstały, a jedyne wskazówki co do ich pierwotnego przeznaczenia to data „1882” i niejasne odniesienia do „Upadłych”.
Takie ślady można znaleźć również na całych Wyspach Brytyjskich: w średniowiecznych domach i zamkach oraz na ścianach kościołów zbudowanych przed inwazją Normanów. Co oznaczają? Dlaczego zostały tak starannie umieszczone na progach budynków i w innych widocznych miejscach? Reprezentują one przetrwanie ludowych praktyk magicznych – rytuałów i ochronnych znaków tworzonych przez używających magii mężczyzn i kobiety z kolonialnej Australii, kontynuujących praktyki swoich przodków z Europy. Gorączka złota z lat pięćdziesiątych i sześćdziesiątych XIX wieku przyciągnęła do Australii setki tysięcy ludzi z Wysp Brytyjskich oraz imigrantów z Azji, obu Ameryk, Afryki i reszty Europy, a wszyscy przywieźli ze sobą bogatą spuściznę folkloru i wierzeń. Ludzie, którzy przybyli, by szukać szczęścia, pochodzili zwykle z biednych, pozbawionych praw i wywłaszczonych rodzin, zmuszonych do emigracji i szukania lepszego życia na drugim krańcu świata przez grodzenie pól w Anglii, wymuszone eksmisje w Szkocji i wielki głód w Irlandii.
Historyczka Jill Blee w swoich badaniach nad irlandzką imigracją do Australii odkryła wszechobecne przekonanie, że imigranci z obszarów wiejskich przywieźli ze sobą „mały ludek” przez morza i że na złotych polach Australii towarzyszyły im wróżki wraz z mnóstwem nowych duchów z dziwnej nowej krainy.
W jednym nagraniu pojawił się pogląd, że _bean sidhe_ siedziała sama na dziobie i czesała włosy przez całą drogę od Corku do Botany Bay”¹⁵. Blee twierdzi, że na kontynuowanie zwyczajów i wierzeń przywiezionych z domu miała wpływ nie tylko powszechność wiary w duchy, ale też fakt, że te zwyczaje domowe pomogły irlandzkim katolikom przetrwać w nowej krainie, gdzie już sama tożsamość różniła ich od angielskich możnych – protestantów¹⁶. Tak samo było z ubogimi imigrantami z Kornwalii, Szkocji, Yorku i Anglii Wschodniej – musieli się zmagać z utrzymaniem swojego dziedzictwa i tożsamości na obcej ziemi, gdzie ich zwyczaje, wierzenia, a nawet samoświadomość były zagrożeniem, które miało zostać wykorzenione przez protestancki angielski establishment.
_Dalsza część książki dostępna w wersji pełnej_PRZYPISY
1 J. Zai, _Taoism and Science: Cosmology, Evolution, Morality, Health and more_, Ultravisum 2015, s. 133.
2 D. Valiente, _The Rebirth of Witchcraft_, London: Robert Hale 1989, s. 51.
3 N. Goren-Inbar, N. Alperson, M.E. Kislev i in., _Evidence of Hominin Control of Fire at Gesher Benot Ya`aqov, Israel_, „Science”, 30 kwietnia 2004: s. 725–727, online kwiecień 2020.
4 Etymology online. „Fire”, online kwiecień 2020, https://www.etymonline.com/searchq=fire .
5 Amerykański autor Jason Mankey szczegółowo opisuje wkład Murray i Gardnera w rozwój współczesnego czarostwa w książce Transformative Witchcraft.
6 M. Adler, A Time for Truth. Beliefnet 2000, online kwiecień 2020, https://www.beliefnet.com/faiths/pagan-and-earth-based/2000/09/a-time-for-truth.aspx.
7 D. Waldron, _The Sign of the Witch: Modernity and the Pagan Revival_, Durham, North Carolina: Carolina Academic Press 2008, s. 180.
8 R. Hutton, _Triumph of the Moon:_ _A_ _History of Modern Pagan Witchcraft_, Oxford, UK: Oxford University Press 1999.
9 D. Waldron, _The Sign…_, op. cit., s. 182.
10 A. Symes, _Willow_, London: Reaktion Books 2014, s. 51.
11 J.G. Cezar, _O_ _wojnie galijskiej_, http://historia.phw.org.pl/wp-content/uploads/Cezar,%20O%20wojnie%20galijskiej.pdf.
12 R. Hutton, _Blood and Mistletoe: The History of the Druids in Britain_, New Haven, Connecticut: Yale University Press 2009, s. 3–5.
13 J.G. Frazer, _Złota gałąź_, tłum. Henryk Krzeczkowski, Wydawnictwo KR, Warszawa 2002, s. 40.
14 A. Symes, _Willow_, op. cit., s. 58.
15 J. Blee, _The Banshees_ : Waldron, D. (ed.) _Goldfields and theGothic:_ _A_ _Hidden Heritage and Folklore_, Australian Scholarly Publishing: Melbourne, 2014, s. 43–54.
16 Ibidem, s. 51.