- W empik go
Mały Królewic - ebook
Mały Królewic - ebook
Spośród wydań w różnych językach i dialektach „Mały Książę” spod Tater wydaje się świecić światłem najbardziej własnym, oryginalnym. No bo gdzie są jeszcze prawdziwe łowiecki?
Niełatwego zadania przełożenia książki na gwarę podhalańską podjęła się Stanisława Trebunia-Staszel – góralka, etnolog, wiceprzewodnicząca Rady Naukowej Związku Podhalan, wieloletni dyrektor artystyczny Międzynarodowego Festiwalu Folkloru Ziem Górskich w Zakopanem. „Mały Królewic” w przekładzie nie stracił nic z filozoficznego charakteru oryginału. Książkę uzupełnia przydatny ceprom słowniczek gwary podhalańskiej
Kategoria: | Dla dzieci |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-8008-806-1 |
Rozmiar pliku: | 2,3 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Kie mi było seś roków, uwidziołek ciekawy obrozek w ksionzce, co opowiadała o wielgim, nietykanym lesie. Ksionzka nosieła miano „Opowieści o zýwobyciu”. Na obrozku narysowany był hruby god dusiciel boa, i on połykoł dzikom dźwierzýne. A to jes widok rzeconego rysunku:
W ksionzce było napisane: „Gady boa połykajom całom ułapionom dźwierzýne. Pote ni mogom sie rusać i śpiom bez seś miesiency, pokiela sie im dźwierzýna w brzuchu nie ozpuści”.
Kiek obeźroł obrozek, ujonek ozmyślować o zýciu w dzikim lesie. I wpadła mi do głowy setno myśl, coby chycić za krydke i uzdajać mój piyrsý rysunek. Rysunek oznacony numerem 1 był taki:
Pokozołek moje dzieło duzým ludziom, bo mie ciekawiéło, cý tyn malunek ik wystrasý.
– Cemu niby kapelus miołby kogo wystrochać? – spytali sie duzi ludzie.
Ino ze jo nie narysowoł kapelusa. To był przecie boa, co połykoł i trowiéł słonia. Umyślołek pote, coby narysować otwartego, to znacý przekrojonego na pozdłuź gada, coby ludzie mogli sie dorozumieć, w cym jes rzec. Jim wse trza sýtko dokumentnie tłumacýć. Mój rysunek znacony numerem 2 pokazowoł taki widok:
Ludzie, patrzencý na tyn obrozek, dokwoléli mi, cobyk ostawiéł rysowanie gadów, tyk zawartyk i otwartyk, ino cobyk sie zabroł za nauki takie, jak geografijo, historyjo, rachunki i gramatyka. I tym sposobem, kiek mioł seś roków, poniechołek to moje rysowanie. Straciéłek chynci i wólom, kie duzi ludzie uznali, ze moje obrozki 1 i 2 som niewydarzone. Starsi ludzie nigda nie potrefiom sami sie dorozumieć. A dzieci méncom sie okrutnie, kie im trza bez ustanku sýćko dokumentnie tłumacýć. Tak to wej musiołek obrać lo sobie inse zajéncie: umyślołek, ze ostanem pilotem. Furgołek eroplanem po calućkim świecie i trza przýznać, ze w tej materyji śkolne nauki z geografije cýsto piéknie sie przýdały. Starcyło mi jedno kukniencie, coby odróźnić Chiny od Arizony. Te nauki dobrze słuzom cłekowi, a nobarzej wtej, kie w ciémnom noc moze sie stracić.
Profesýjo pilota dała mi sposobność, coby spotkać statecnyk ludzi. Przezéłek pośród duzýk ludzi moc casu. Pozierołek na nik z bliska, ale to spólne bytowanie nie zmieniéło mojego o nik myślenio. A kie spotkołek cłeka, co sie widzioł być barzej rozumny, tok go prógowoł z moim rysunkiem oznakowanym 1, cok se go nosieł przý sobie. Fciołek wiedzieć, cý prógujem sie z cłekiem rozumnym i rzetelnym. Nale coz, kie zawdy słysołek: „To jes kapelus”. Temu tyz nie gwarzyłek ś nim ani o hrubej gadzinie, ani o nietykanyk lasak, ani o gwiozdak. Wse starołek sie nazdajać do pomyślunku spotkanego cłeka. Ukwalowołek ś nim o wyśtuderowanyk, pańskik rzecak – o brydżu, golfie, polityce i o krawatkak. I duzý cłek był wtej rod, ze poznoł tak pojentnom i sýkownom osobe.
------------------------------------------------------------------------
Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki
------------------------------------------------------------------------