Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

  • promocja
  • Empik Go W empik go

Mama wraca do pracy. Macierzyństwo i kariera zawodowa w praktyce - ebook

Wydawnictwo:
Data wydania:
1 sierpnia 2018
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(2w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Mama wraca do pracy. Macierzyństwo i kariera zawodowa w praktyce - ebook

Równowaga między macierzyństwem a pracą? To możliwe!

Matka Polka nie ma łatwo. A matka Polka, która chce (lub musi) wrócić do pracy, to już w ogóle. Ale czy na pewno? Jak pokonać lęk separacyjny, z kim zostawić dziecko, jak połączyć pracę z karmieniem piersią i jak nie wypaść z zawodowego obiegu – o te i wiele innych spraw Prochyra pyta ekspertów i same mamy. Dzięki praktycznym radom i inspirującym historiom uwierzysz, że macierzyństwo i kariera nie muszą się wykluczać.

Kategoria: Poradniki
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-280-5978-8
Rozmiar pliku: 4,3 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

Wstęp

Książka, którą trzymasz w rękach, jest oparta na prawdziwych doświadczeniach matek, które łączą macierzyństwo z pracą. Są nas miliony, żyjemy w różnych miejscach i okolicznościach, mamy za sobą różne doświadczenia, a łączy nas niełatwy powrót do pracy po urodzeniu dziecka. Nie ma, niestety, jednej recepty, jak to zrobić z sukcesem. Z setką problemów i wątpliwości borykają się w tym okresie zarówno przebojowe businesswoman, jak i mniej śmiałe świeżo upieczone mamy. Kiedy przez pierwsze miesiące po narodzinach malucha spędzamy całe dnie głównie w samotności, zamknięte w domach, łatwo uwierzyć, że to tylko nasz los, prywatna sprawa jednej kobiety. A to nieprawda. Można popaść we frustrację na myśl o tym, że wszyscy naokoło świetnie sobie radzą, a tylko ja jedna wypadłam z obiegu. Nie pomagają też zwierzenia wypoczętych gwiazd, które miesiąc po porodzie wracają do codziennych zajęć z maleńkim dzieckiem i płaskim brzuchem, zapewniając: „Och, to nic trudnego, wystarczy się tylko dobrze zorganizować”. Otóż nie wystarczy, bo sprawa jest bardziej skomplikowana.

Kiedy zbierałam materiały do tej książki, bardzo liczyłam, że uda mi się znaleźć jakąś lukę, ten jeden błąd systemu, który wystarczy usunąć i dzięki temu powrót do pracy nie będzie dla mam taki trudny. Nie udało mi się to, niestety, za to zaczęłam postrzegać całe doświadczenie jako wielką kołdrę, z każdej strony troszkę za krótką − z jednej jest więź mamy z dzieckiem, której nie chcemy zrywać, z drugiej wciąż za słaba opieka żłobkowa i przedszkolna, z trzeciej wymagający pracodawca i długie godziny pracy, a z czwartej zwykle nie dość zaangażowani ojcowie i generalny brak wsparcia na długiej drodze do wychowywania dziecka na samodzielnego człowieka. Dlatego powrót mamy do pracy po urodzeniu dziecka często przypomina gimnastykę z naciąganiem kołdry na wszystkie strony, żeby to nowe, podwójne życie jakoś poskładać. I uwierz, dotyczy to bardzo, bardzo wielu kobiet. Ale równie wiele znajduje swój sposób na wyjście z sytuacji i o tym jest ta książka.

Być może właśnie siedzisz nad kołyską, w której śpi twój maleńki synek lub twoja słodka córeczka, i nie potrafisz sobie nawet wyobrazić waszego rozstania w najbliższych miesiącach. A być może masz już w domu rozbrykanego urwisa i z utęsknieniem wzdychasz do czasów, kiedy mogłaś zająć się czymś innym niż tylko zbieraniem porozrzucanych klocków. To naturalne etapy wychodzenia z domu, które rok w rok pokonują tysiące kobiet. Na kolejnych stronach tej książki matki opowiedzą, jak radziły sobie z rozciąganiem pępowiny, a później także łączeniem pracy zawodowej i wychowywaniem jednego, dwojga, trojga, a nawet czworga dzieci. Nie znajdziesz tu wielu opinii ekspertów, bo wierzę, że najlepszymi ekspertami w radzeniu sobie z podwójnym zestawem obowiązków są kobiety, które doświadczyły tego na własnej skórze. Kobiety, które urodziły dzieci, wychowują je, a oprócz tego pracują poza domem. Nie ma tu porad dobrych jedynie w teorii, są za to życiowe wskazówki sprawdzone w codziennym boju. Nie znajdziesz tu jednego pomysłu na łączenie macierzyństwa z pracą. Znajdziesz ich wiele. Książka jest opisem dzisiejszej rzeczywistości, ale zawiera także sporo rozwiązań, dobrych praktyk i pomysłów, jak sobie w niej radzić, oraz pytań, które warto sobie przy okazji zadać.

Jestem głęboko przekonana, że praca jest wartością i przynosi matkom wiele korzyści. Tak samo głęboko wierzę w to, że nie ma jednego wzoru na ułożenie tej zawodowo-rodzinnej układanki. W gruncie rzeczy pytanie, jak połączyć pracę z wychowywaniem dzieci, należy do kategorii „jak żyć?”, czyli tej najtrudniejszej. A na trudne pytania nie ma jednej dobrej odpowiedzi. Właśnie dlatego zapytałam kilkanaście matek − zupełnie młodych i tych bardziej doświadczonych, z małych miejscowości, średnich miasteczek i dużych miast, świetnie wykształconych oraz przeciętnie wyedukowanych, z pomysłem na życie i tych wciąż poszukujących − jak to wszystko połączyć? Ich historie i doświadczenia składają się w wielowątkową opowieść o powrocie mamy do pracy i o tym, jak skutecznie rozprawić się ze wszystkimi obawami i trudnościami, które mu towarzyszą.

Sama dwukrotnie przez to przechodziłam i wiem, z czym to się wiąże. Znam na pamięć zarówno wszystkie obawy o dziecko, jak i zestaw oczekiwań kierowanych pod adresem matki. Ale wiem też, że powrót do aktywności zawodowej z dziećmi u boku jest realny. Właśnie to przekonanie ma kluczowe znaczenie, jeśli chce się swój cel osiągnąć. Nie określę go za ciebie, ale podam ci wiele konkretnych przykładów, jak można pracować, mając dzieci. Nie tylko w dużym mieście i nie tylko na etacie.

Ponieważ praca jest zwykle fizycznie oddzielona od domu i pochłania tak wiele czasu, może się wydawać, że jest wymierzona w rodzinę, stanowi dla niej zagrożenie. Dlatego starałam się pokazać, że praca nie musi koniecznie wpisywać się w standardowy model − osiem godzin plus dojazdy. Dwie bohaterki mówią o tym, jak można to rozwiązać inaczej − tak, żeby praca była uzupełnieniem życia rodzinnego i jednym z elementów układanki, wcale nie większym niż wychowanie dzieci. Albo jak jedno z drugim może współistnieć. Ale przede wszystkim chciałam pokazać, że praca daje matkom znacznie więcej niż tylko zaspokojenie potrzeb ekonomicznych. Warto pamiętać o tym, że praca zawodowa pozwala na zakorzenienie w rzeczywistości, wzmaga wiarę we własne możliwości, a także pewność, że w razie czego poradzę sobie. Zapewnia kontakty z innymi ludźmi, wyrabia różne cenne umiejętności, daje możliwość realizowania się w dziedzinie, która jest dla mnie ważna. No i przede wszystkim: pozwala nie zwariować od siedzenia w domu. Nie wszystkie kobiety uwielbiają zajmować się małymi dziećmi, za to większość z nich, tak samo jak mężczyźni, ma wrodzoną potrzebę aktywności i wolności. Jest wiele kobiet, które zostały matkami i nie zrezygnowały ze swoich obowiązków zawodowych właśnie dlatego, że praca dawała im rodzaj spełnienia, który może dać, cóż, tylko praca. Pomyślmy o wspaniałych wzorach do naśladowania, które wyznaczyły nam na przykład Krystyna Janda (trójka dzieci), Henryka Bochniarz (dwójka dzieci) i Irena Eris (dwójka dzieci). Jak pracować, i to ze wspaniałymi efektami, łącząc rozwój zawodowy z rodzicielstwem? Praca kobiet jest faktem znanym od wieków, tak samo jak rodzenie dzieci. Te dwa fakty nie wykluczają się. Co więcej, wiele kobiet, dopiero kiedy zostaje matkami, nabiera wiatru w żagle i zdobywa się na odwagę, żeby zacząć żyć po swojemu i wreszcie realizować się zawodowo. O tym także jest ta książka.

Mam pełen szacunek dla mam, które zdecydowały się zostać w domu i poświęcić jakąś część swojego życia opiece nad dziećmi. Wiem, jak ciężka, żmudna i ważna jest to praca. Zwłaszcza kobiety, które wyczekiwały ciąży, które miały dość czasu na pracę, zanim urodziły dzieci, te, które zdążyły dobrze poznać − słodki lub gorzki − smak kariery zawodowej, miewają tendencję do zawieszania jej na dłuższy czas po narodzinach dziecka. Nie ma w tym absolutnie nic złego, wiele pań może wręcz wyczekiwać takiego „zwolnienia”. Dwie z nich opowiadają, z czym wiąże się taki wybór. Ale nie zapominajmy, że książka jest o tym, że mama jednak wraca do pracy, i na tym powrocie i późniejszym łączeniu dwóch światów skupiam się przede wszystkim. Wierzę bowiem, że mimo początkowych trudności z przełamaniem się, wyjściem z domu, a być może także znalezieniem nowej pracy ten wysiłek się opłaci. Zarówno mamie, jak i dzieciom.

Adela Prochyra,

Biblioteka Narodowa,

marzec 2018Bohaterki

Marzena − 50 lat, ma czwórkę dzieci w wieku od 7 do 25 lat: dwie córki i dwóch synów. Mieszka w niewielkiej miejscowości pod Białymstokiem. Jest lekarką, a od pewnego czasu także właścicielką dwóch przychodni zdrowia. W latach dziewięćdziesiątych pracowała w korporacji farmaceutycznej. Potem wróciła do zawodu.

Marta − 37 lat, ma trzy córki, w tym bliźniaczki, w wieku 12, 12 i 14 lat. Mieszka w podwarszawskich Markach. Jest dziennikarką z wykształceniem psychologicznym. Od jesieni 2016 roku jest redaktorką prowadzącą największego portalu dla rodziców mamadu.pl. Pracę zawodową rozpoczęła w wieku 31 lat. Wcześniej przez sześć lat zajmowała się dziećmi.

Edyta − 42 lata, ma dziewięcioletniego syna. Mieszka w Białymstoku. Z wykształcenia jest prawniczką, zatrudnioną w administracji na jednej z białostockich uczelni. Do niezbyt lubianej pracy wróciła po sześciu miesiącach i − mimo dużych problemów zdrowotnych − nie przestała karmić piersią. Żałowała powrotu.

Kinga − 31 lat, mama sześcioletniej córki i czteroletniego syna. Mieszka na wsi. W pobliskiej Ostrowi Mazowieckiej razem z siostrą prowadzi salon kosmetyczny, który otworzyła, gdy jej córka miała 3 lata. Zajmuje się przede wszystkim makijażami okolicznościowymi.

Anna − 35 lat, ma trójkę dzieci w wieku od 12 miesięcy do 9 lat. Mieszka w Warszawie. Jest założycielką i współwłaścicielką firmy produkującej Szumisie − szumiące miśki dla niemowląt. Przed urodzeniem dzieci pracowała jako dziennikarka w portalu tvn24.pl. Po urodzeniu pierwszej dwójki dzieci przeszła do „Super Expressu”, gdzie przepracowała kolejne trzy lata. Otwarcie mówi, że nie spełniała się w pracy dziennikarza, dlatego w międzyczasie otworzyła firmę, którą do dziś prowadzi i rozwija z dużym powodzeniem.

Estera − 38 lat, ma trójkę dzieci w wieku od 2 do 11 lat: córkę i dwóch synów. Mieszka na wsi. Pracuje w Mińsku Mazowieckim jako terapeutka w poradni pedagogiczno-psychologicznej na trzy czwarte etatu. Oprócz tego otrzymuje zlecenia od różnych fundacji. Nie chce pracować na pełen etat, dopóki dzieci są małe. Podobnie jak mąż, woli czerpać dochód z różnych źródeł i sama układać sobie grafik.

Kasia¹ − 32 lata, ma trzyletniego syna. Mieszka w Warszawie. Pracuje jako menedżerka w dużej firmie. Wróciła do pracy po sześciu miesiącach, nie rezygnując z karmienia piersią. Utrzymała laktację do 13 miesiąca.

Agnieszka − 33 lata, ma dwuletniego syna. Mieszka w Warszawie. Pracuje jako wykładowczyni na uczelni wyższej. Przed urodzeniem dziecka pracowała także w korporacji prawniczej na pół etatu. Obroniła doktorat, kiedy syn miał rok. Do pracy na uczelni wróciła po sześciu miesiącach.

Beata² − 38 lat, mama dziewięcioletniego syna i pięcioletniej córki. Mieszka w Warszawie. Ma wykształcenie informatyczne, przed urodzeniem dzieci zatrudniona była w korporacji jako team liderka. Miała nienormowany czas pracy, której poświęcała znacznie więcej niż osiem godzin dziennie. Bardzo czekała na narodziny dziecka, wkrótce zaszła w drugą ciążę. Jej stanowisko zostało zlikwidowane, firma rozwiązała z nią umowę za porozumieniem stron. Od dziewięciu lat jest z dziećmi w domu. Powoli myśli o powrocie do pracy.

Blanka − 40 lat, ma dwie córki: dziewięcioletnią i ośmiomiesięczną. Przed urodzeniem dzieci pracowała w call center jednego z banków. Po narodzinach pierwszej córki próbowała podjąć inną pracę, ale było to nie do pogodzenia z wychowywaniem dziecka. Jest w domu od sześciu lat. W przyszłości chce otworzyć coś własnego.

Lidia − 45 lat, ma czwórkę dzieci w wieku 9, 12, 15 i 18 lat. Od dwudziestu lat pracuje na Akademii Leona Koźmińskiego, gdzie uruchomiła studia coachingowe. Jest psychologiem i socjologiem, doktorem nauk społecznych. Od dwudziestu lat jest aktywnym trenerem, konsultantem biznesu i coachem. Prowadzi szkolenia i warsztaty dla firm oraz wspiera ludzi w ich ścieżkach rozwojowych.

Adela − 33 lata, ma dziewięcioletniego syna i czteroletnią córkę. Mieszka w Warszawie. Karierę zawodową rozpoczęła w firmie badawczej, gdy jej syn miał dwa lata. Nie był to udany start. Później pracowała jako dziennikarka w „Integracji”, a po urodzeniu drugiego dziecka jako redaktorka w portalu babyonline.pl. Napisała tę książkę.Rozdział pierwszy Czy matce wolno pracować?

Pierwsza matka, z którą rozmawiałam, przygotowując się do pisania tej książki, powiedziała mi tak: „Nie rozumiem, dlaczego wy robicie takie zamieszanie wokół posiadania dzieci. Za moich czasów zakładało się rodzinę, rodziło dzieci, szło się do pracy i to było normalne. Teraz wszystko stanęło na głowie − najpierw kariery, apartamenty, pieniądze, a dopiero potem ciąża − o ile się uda. My żyliśmy prościej. Wierzyliśmy, że skoro Bóg dał dzieci, to znaczy, że da też na dzieci. Jakoś udawało się to wszystko pogodzić”.

To bardzo dobra uwaga − przecież kobiety zawsze rodziły dzieci i pracowały (tak!) i jakoś się to wszystko mieściło w niełatwym damskim życiu. A oprócz dzieci i pracy było tam jeszcze miejsce na zabawę, kłopoty, romans, imieniny, plotki i wiele innych mniej lub bardziej niepraktycznych rzeczy. Czyż nie byłoby cudownie, gdyby właśnie tak to wyglądało również teraz? Tymczasem dzisiaj, zamiast pojemnej torby na wszystkie nasze damskie sprawy, mamy życie ciasne jak kopertówka, do której z trudem upychamy tylko to, co najistotniejsze. A na dokładkę nie bardzo wiadomo, co wybrać. Jeśli zapytać kogokolwiek w naszym kraju − czy to kobietę, czy mężczyznę − co jest dla niego najważniejsze, przytłaczająca większość odpowie, że rodzina. Ale szybkie „sprawdzam!” pokazuje, że na rodzinę pytani panowie i pytane panie zazwyczaj poświęcają wielokrotnie mniej czasu niż na pracę. To w końcu jak to jest? Bo zdrowy rozsądek podpowiada, że rośnie tam, gdzie się podlewa, a nie tam, gdzie jest sucho. I faktycznie, podobnie jest z rodziną i pracą − mimo pięknych deklaracji o wielkim przywiązaniu do rodziny kobiety i mężczyźni są bardzo ostrożni, gdy przychodzi do wcielenia słowa w czyn. Za to praca, często znienawidzona, ma się świetnie. Dopiero pojawienie się małych dzieci wymusza pewną zmianę, ale, rzecz jasna, nie na wszystkich. Mężczyźni po ustawowych dwóch wolnych tygodniach od narodzin dziecka wracają do swoich zajęć, a kobiety zostają w domu, żeby zająć się maluchem i dokładać drwa do domowego ogniska. A kiedy ognisko już ładnie płonie, a w jego ciepłym kręgu grzecznie bawi się mały chłopczyk lub mała dziewczynka, mama zaczyna szykować się do powrotu do pracy. Tylko wtedy bardzo często okazuje się, że z jakichś powodów nie ma jak do tej pracy wrócić − a to redukcje, a to firma przestała istnieć, a to nie ma z kim zostawić malucha, a to pracodawca nagle przestaje uznawać zwolnienia lekarskie i wszelka nieobecność jest zakazana itp. Mama zostaje więc z dzieckiem w domu na dalsze miesiące lub lata, dzielnie dokłada do ogniska, ale w końcu zaczyna jej doskwierać takie samotne siedzenie i czekanie, gdy naokoło jest zimno i ciemno. Co z tego, że poukładała drwa według rozmiaru, że pozamiatała, że nauczyła dziecko grać w kółko i krzyżyk, skoro ciągle siedzi sama. Owszem, może pomachać do mam siedzących − samotnie jak ona − przy innych ogniskach, ale widzi, że w oddali płoną większe ognie, przy których trwa prawdziwa zabawa.

Mimo wielkiej zmiany, jaką przynosi pojawienie się na świecie potomstwa, życie taty pozostaje właściwie takie samo. Za to matki przechodzą rewolucję, poświęcają wiele i mogą mieć z tego powodu słuszne pretensje. Kobiety, które niańczyły dzieciaki kilka lat lub przeciwnie, zostały zmuszone po paru miesiącach porzucić niańczenie na rzecz powrotu do pracy, mogą się poczuć oszukane przez los. Zastanówmy się − mimo że w naszym kraju kobiety są od dekad obecne na rynku pracy i nie muszą już walczyć z mężczyznami o prawo do wykonywania jakichkolwiek zawodów (dla nas to naturalne, ale jeszcze sto lat temu było to nieoczywistym przywilejem), mimo zatrzęsienia prywatnych i państwowych żłobków, klubików, przedszkoli, punktów opiekuna dziennego wciąż coś nie działa. Z co najmniej kilku powodów, o których napiszę później, powrót matki do pracy rozciąga się na skali od punktu „trudny” do punktu „niemożliwy”. W praktyce zbyt często stajemy przed okropnie niesprawiedliwym wyborem: praca czy dzieci? Trudno jest to pogodzić, a przynajmniej zorganizować w taki sposób, żeby jedno drastycznie nie cierpiało kosztem drugiego. Może właśnie dlatego mało która dziewczyna rzuca się dzisiaj do rodzenia dzieci z nadzieją, że „jakoś to będzie”. Takie podejście sprawdzało się w czasach, kiedy babcia przechodziła na emeryturę w wieku 50 lat i spokojnie można było zostawić nawet półrocznego bobasa pod jej opieką, a w zanadrzu, co dzisiaj trudno wyobrażalne, byli często jeszcze dziadek, ciocia i paru kuzynów.

Tak przynajmniej wyglądało dzieciństwo − nie mówię, że moje − ale… pewnej mojej koleżanki. Nazwijmy ją Ania. Ze szkoły Ania szła do babci na obiad, skąd potem dziadek prowadził ją na balet, a rodzice odbierali po skończonej pracy, bez nerwów. Weekendy Ania często spędzała u drugiej babci, bo w sąsiednim domu mieszkała jej kuzynka rówieśniczka. W wakacje na całe tygodnie jeździła do ciotki i wujka. Ich dom stał nad jeziorem i był pełen dzieci (kuzyni), które głównie bawiły się same ze sobą, w związku z czym jedno więcej nikomu nie robiło różnicy. W tym czasie mama Ani oprócz tego, że chodziła do pracy i napisała doktorat (!), kilkadziesiąt razy wyjechała w sprawach zawodowych, kilkanaście w prywatnych, a w wolnych chwilach uczęszczała na naukę pływania oraz razem z tatą Ani na kurs tańca. Przez cały ten czas wychowując moją koleżankę. Rodzicielstwo, którego ciężar rozkłada się na więcej niż jedną, góra dwie osoby, jest możliwe do udźwignięcia. Więcej, ono bywa nawet lekkie. Pojawienie się dziecka nie wywraca wtedy matce życia do góry nogami, na długie miesiące czyniąc ją zakładniczką niemowlaka, przedszkolaka itd., tylko staje się jego częścią − z dużym prawdopodobieństwem najcudowniejszą. Niestety, wygląda na to, że te czasy bezpowrotnie minęły, a te, w których obecnie tkwimy, są znacznie mniej beztroskie. Powiedziałabym, że nastały czasy wielkiej odpowiedzialności, w których kobiety muszą być rozsądne do bólu. Nam dzieci nie przynosi ani bocian, ani życie, ani los, tylko same podejmujemy decyzję o ich posiadaniu. A jak wiadomo, podjęcie decyzji pociąga za sobą konsekwencje. Dlatego, aby uniknąć przykrych skutków, które mogą nas później dopaść, jeszcze zanim zajdziemy w ciążę, chcemy mieć pewność, że będziemy miały to dziecko za co i gdzie utrzymać, oraz jakiś pomysł, co z nim zrobić po urlopie macierzyńskim, nie wspominając już o takim drobiazgu jak znalezienie odpowiedzialnego tatusia. Ktoś złośliwy mógłby podsumować ten stan rzeczy następująco: co tam odpowiedni partner, bez niego można wyobrazić sobie posiadanie dziecka, ale bez mieszkania i umowy o pracę − bardzo trudno. Chyba coś jest na rzeczy.

Teraz wyobraźmy sobie, że Ania − już dorosła − odhaczyła wszystkie punkty na liście: znalazła pracę, mieszkanie, a nawet odpowiedzialnego mężczyznę i po paru miesiącach (wariant optymistyczny) na świecie pojawiło się ich pierwsze dziecko. Wyobraźmy sobie, że pieniędzy starcza im do pierwszego, ale tylko pod warunkiem że oboje pracują. Wyobraźmy sobie, że Ania ma umowę o pracę na czas nieokreślony (szczęściara!) i po urlopie macierzyńskim ma dokąd wrócić. Czy w takim razie może już pakować teczkę, licząc na to, że jej dzieckiem − tak jak to było z nią samą − zajmą się dziadkowie? No skąd, przecież dziadkowie pracują i/lub mieszkają na drugim końcu kraju. Czy w takim razie może posłać dziecko do publicznego żłobka? Owszem, jeśli urodziła niepełnosprawne trojaczki i zapisała je do placówki, będąc jeszcze w połogu. Na szczęście dziecko Ani jest zdrowe i pojedyncze, dlatego w państwowym żłobku przypisano mu 389 numer na liście oczekujących. Dostanie się mniej więcej na dziewiąte urodziny! Ale skoro tak jej spieszno do tej pracy, to może zatrudni nianię? To byłoby dobre wyjście, gdyby jako świeżo upieczona matka Ania dostała pięćdziesięcioprocentową podwyżkę. Tymczasem pieniędzy, jak wspomniałam, starcza im do pierwszego, a nie piętnastego dnia następnego miesiąca, w związku z czym stają przed następującym wyborem: czy Ania wraca do pracy i zarabia na nianię, czy nie zarabia wcale i zostaje z dzieckiem w domu do czasu, gdy skończy ono trzy latka i pójdzie do przedszkola? Dla własnego spokoju nie zadaję pozostałych pytań − o doktorat, obiadki gotowane przez babcię i tańce z mężem, bo wiem, że Ania chwilowo na tańce nie pójdzie, a obiadki będzie musiała ugotować sobie sama.

Tak na marginesie − czy to nie frustrujące, że młoda matka ma takie trudności z powrotem do pracy, bo… wszyscy wokoło niej pracują? W teorii nie jest to bardzo skomplikowane − trzeba zorganizować dziecku opiekę i wrócić do pracy, ewentualnie znaleźć nową. W praktyce to zadanie najeżone trudnościami. Nie pocieszają także naukowcy − profesor ekonomii z Uniwersytetu Adama Mickiewicza, Piotr Michoń, mówi wprost: „Urodzenie dziecka zawsze, bez względu na rozwiązania przyjęte w polityce danego kraju, skutkuje negatywnymi konsekwencjami dla kariery zawodowej matki”³. Auć! Jak się przekonamy później, całkiem sporo matek zrobiło imponujące kariery, a wiele innych po prostu znajduje jakąś pracę i ją wykonuje. Ale nie zmienia to faktu, że powrót do pracy zawodowej po porodzie to problem matki. Gdybym mogła to zrobić bez szkody dla płynności tekstu, słowo „problem” powtarzałabym w każdej linijce tej książki, tak poważne jest to zagadnienie. W codziennej rozmowie brzmi niewinnie, ot: „Powrót do pracy to problem Ani”, ale w praktyce okazuje się, że każda z nas jest Anią, a powrót do pracy, kiedy ma się na rękach kilkunastomiesięczne dziecko, to faktycznie problem. Czyj? No, matki, bo przecież ojciec, babcia i dziadek dziecka są w pracy!
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: