- W empik go
Marcin Łuba: dramat w 4-ch aktach - ebook
Marcin Łuba: dramat w 4-ch aktach - ebook
Klasyka na e-czytnik to kolekcja lektur szkolnych, klasyki literatury polskiej, europejskiej i amerykańskiej w formatach ePub i Mobi. Również miłośnicy filozofii, historii i literatury staropolskiej znajdą w niej wiele ciekawych tytułów.
Seria zawiera utwory najbardziej znanych pisarzy literatury polskiej i światowej, począwszy od Horacego, Balzaca, Dostojewskiego i Kafki, po Kiplinga, Jeffersona czy Prousta. Nie zabraknie w niej też pozycji mniej znanych, pióra pisarzy średniowiecznych oraz twórców z epoki renesansu i baroku.
Kategoria: | Klasyka |
Zabezpieczenie: | brak |
Rozmiar pliku: | 259 KB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Dziś za tobą w ogień poleci, ino Uwiedź go, a jak uwiedziesz trzymaj! (pokazuje ściśniętemi pięściami).
ZOSIA .
Uczesaliście już?
SOBOCINA .
Już! a jak galanto; jeżeli ci lusterko za małe, przejrzyj się w wodzie w cebrzyku.
Zosia przegląda się w wodzie.
Warkocz jak lina. Chusteczkę białą zawiąż, a potem ją zrzuć, niech i szyjkę zobaczy. Jeśli go brać, to brać odrazu i wszystkiem, czem ino masz. – A teraz do wody – ino co go nie widać…
ZOSIA
(zawija rękawy i nurza ręce w wodzie) . Mnie samej ze strachu ręce dygocą (myje się).SOBOCINA.
Zawsze szczęście, że przyjeżdża, bo jeśli go nie zbuntujesz la siebie, to przynajmniej naszą morgę staremu odbierze i tobie odda.
ZOSIA .
Matusiu, o mordze z nim ani słowa! Poco go na przywitanie smucić i przypominać ojca…
SOBOCINA
(kończy) . Tego szelmę! I tak się na czas dowie, my ani pary z gęby; przecie się znam na delikatności…
(odwiązuje zapaskę i podaje Zosi). Lećże do komory, oblecz się i weź tę nową cieniuśką koszulinę, spiłuje ci w niej tak, że się każdemu zachciewa całować cię! Chłop zawsze jednaki: czy przy pługu, czy w koronie.
Zosia ociera się w fartuch, Wojciechowa wchodzi szybko.
Scena II.
SOBOCINA, ZOSIA, WOJCIECHOWA.WOJCIECHOWA.
Macie pono pismo z poczty?
SOBOCINA .
Od Łubki Jasia do mojej Zosi! Cni mu się bez niej okrutnie, jedzie; ino go patrzeć.
WOJCIECHOWA .
A to ci los!
SOBOCINA .
Wszystkich ominął, nawet ojca bogacza, a do mojej córki napisał. Dobrze mu musiała pod trzecie żebro zajechać, kiej leci do niej, a jak ci pisze: "z tęsknicy dygoce"
ZOSIA .
Co matsia mówią? abo to ja umiem, pod trzecie żebro zajeżdżać?
SOBOCINA .
Jeszcześ tu – a ino co go nie widać!
ZOSIA .
Rety, rety! (biegnie do komory).
SOBOCINA
(za nią) . Gorset odświętny!
ZOSIA
(z komory) . Dobrze!
SOBOCINA
(do Wojciechowej). A teraz, kumo, pomagajcie chrześnicy.
WOJCIECHOWA .
Zośkę lubię, tyle co własną – pomogę, ani słowa, ale pamiętajcie, jak ją wydacie za Łubkę, oddać kawałek roli, co mi jego stary zagrabił.
SOBOCINA .
Alboż to moja córka łakoma na cudze?
Wpada Kunda.
Scena III.
Ciż, Kunda, poźniej Gofron.
KUNDA .
Słyszycie, mój Jaś przyjeżdża, moje dziecko, wasze dziecko, dziecko całej gromady!
SOBOCINA .
I do nas zajeżdża!
KUNDA .
A to się wie – a do kogożby? Sierota, bez matki, u was się prawie chował. Pamiętam, kiedy był podrostkiem, rwał się ino do książki. Siedział i czytał, ojciec książkę w piec, a chłopak w płacz. Tatusiu, ja się zagubię za książką! Wtedy stary go sprał i wygnał z izby. Chłopczyna poszedł, ja za nim, dognałam go pod samą figurą. Kiej cię katują, mówię mu, idź – i wsunęłam mu w zanadrze wszystkie uciułane grosze. Jak się najesz rozumu, oddasz mi z procentem, a wracaj, będę rachowała dnie i godziny – cała gromada cię czeka. No i patrzajcie wrócił! (wchodzi Gofron, do Gofrona) . Jaś wraca! słyszysz kumie?
GOFRON .
Słychami raduję się!
KUNDA .
Niech się raduje cały świat, bo i Najświętsza Panienka raduje się w niebie. Skończyła się wasza bieda i zdzierstwo starego. Pamiętacie, kiej Jaś dzieckiem ciężko zaniemógł, porwałam go na ręce i poleciałam z nim do kościoła przed obraz Matki Boskiej, wy za mną.GOFRON I WOJCIECHÓWA.
Prawda!
SEBOCINA .
Tak – tak, święta prawda.
KUNDA .
A kto w zimie uczył wasze dzieci? – Jaś! A kto was bronił przed Ojcem? – Jaś, choć go nieraz za to stary sprał.
GOFRON .
Niechże i teraz broni, jeśli go nie przeinaczyło powietrze miejskie i ludzie miejscy.
KUNDA
(z mocą) . Nie – nie przeinaczyli – Najświętsza Panienka go pilnuje! Lećcie, zwołajcie całą wieś, trzeba chłopca przywitać, ugościć. Ja ino wpadnę do Kowalichy i wracam. Co za szczęście, co za radość – mój Jaś – moje dziecko!
GOFRON .
Kto wie, może nam Pan Bóg zsyła miłosierdzie!
SOBOCINA .
Lećcie i wracajcie!
Wychodzą.
Scena IV.
SOBOCINA poźniej ZOSIA.
SOBOCINA
(do siebie). Co z tego będzie? ciekawości pełnam, a serce jakoś rwie mi się z radości! (wola) ,
Zośka! a rychło tam?
ZOSIA
(z komory) , Gorset sznuruję.
SOBOCINA
(idzie do okna – patrzy) . Któś jedzie! Nikt tyło on, gna ci, że aż… z… daleka furczy!
(Wybiega – scena pusta – wraca).
Zośka, jedzie! a tu jeszcze w izbie nie Sprzątnięto (łapie cebrzyk wody i wylewa przez okno, porządkuje) ani ja ocharużona; a wyłaźże! Boże! Boże! (Zosia wybiega z obrusem w ręku. Sobocina patrzy na córkę – staje zdumiona – szeptem) .
Szelma buntownica!… Jeśli go nie uwiedziesz, to już na piękne ślepie i rozum zostawił w mieście.
ZOSIA .
Nie ma czasu na dziwy (bierze lusterko i grzebień, chowa je, obciera stół i okrywa go obrusem).
SOBOCINA .
Rozjaśniło się, jakby słonko do chałupy weselej zajrzało.
ZOSIA .
Biegnijcież matusiu ogarnąć się, przywitam go sama.
SOBOCINA .
Zośka, ostrożnie! (grozi).
ZOSIA .
Bez co? Miejcież rozum!…
SOBOCINA .
Ja go mam, ale chcę, żebyś i ty go miała.
(Wybiega na prawo).
Scena V.
Zosia sama – poźniej Jaś.ZOSIA
(sprzątając) . Raźniej mi przecie będzie przywitać go samej (staje). Czegoś mnie strach bierze. Dawniej był z niego rzetelny, wesoły chłopiec, ale jaki dziś? miejski panicz! Może i nie spojrzy na mnie?! ( śpiewa):
Od Krakowa ciemny las,
Pytała się Kasia
O swojego Jasia, Czy przyjedzie z wojny wczas (bis).
Tak ci śpiewał na błoniu.
(Słychać turkot – szybko, wystraszona).
Jedzie! ( poprawia chusteczkę). Serce mi dygoce, a nogi się uginają, że iść nie mogę (siada, turkot się zbliża i ustaje).
JAŚ
(wbiega na scenę i patrzy na Zosię).
ZOSIA
(zrywa się – leci). Jaś! Jaś!
JAŚ
(wesoło) . Ty żeś to?
Zosia rzuca mu się na szyję, wspina na palce, całują się wesoło, serdecznie).
ZOSIA
(wstydząc się). Całowałeś mnie maluśką i zahaczyłam se, że to już tyle lat (cofa się). Wyrosłeś na panicza, wąsy ci się wysypały. I cóżem zrobiła? (zastanawia się).
JAŚ
(wpatruje się w Zosię). Z chudej, czarnej dziewczyny, taka dorodna dziewoja wyrosła.
ZOSIA .
Siedziałeś w mieścisku bez upamiętania, było czas urosnąć.
JAŚ .
Jakażeś ładna, a jaka wyświeżona! niech cię kule biją!
ZOSIA .
Kiedy odebrałam list, pomyślałam se, jakże się tu nie podstroić la takiego gościa!
JAŚ .
Nie zapomniałaś mnie?
ZOSIA .
Czym nie zahaczyła? A kiedyś nas odszedł i pognał w świat, tom się o mało co za tobą nie zagubiła. – Nie było dnia, żebyśmy z matsią nie gwarzyły o naszym Jasiu, (z kokieterją) . A kto mnie tego nauczył? (śpiewa):
Od Krakowa ciemny las,
Pytała się Kasia
O swojego Jasia,
Czy przyjedzie z wojny wczas (bis).RAZEM.
Da jedzie mój Jaś jedzie
Da bo ja go poznała,
Wiwija chusteczką,
Da co ja mu ją dała.
JAŚ
(wesoło) . Śpiewaliśmy razem, dokazywali razem, hulali po błoniu, broniłem cię przed chłopakami i dobrze ich nieraz wytłukłem. I terazbym cię nie dał, niech się tylko który zbliży (grozi).
ZOSIA
(wesoło – przerywa) . Ha – to na odwieczerz pognamy bydło na błonia!
JAŚ
(wesoło) . Z tobą, zgoda – pognamy! (bierze ją wpół) , uciecha, śpiewy, tańce, a niech się tylko który do ciebie zbliży! (grozi) pokażę mu, co to ze mną zaczynać!
ZOSIA .
Na miejskim chlebie takeś wzmocniał i tak się rozhulał?…
JAŚ .
Że radbym wszystkich parobków wyzywać do bitki i kłaść!…
ZOSIA .
Kunda na jużynę przyniesie nam mleka. Smakowało ci wtedyk?
JAŚ .
I buzia mi twoja smakowała, ale teraz jeszcze więcej (całuje ją).
ZOSIA .
Dosyć, bo duszę wycałujesz!
JAŚ .