Maruda - ebook
Maruda - ebook
Sięgając po tę książkę, nie należy spodziewać się treści związanych z okultyzmem, magią czy wiedzą tajemną. Nie znajdują się tu opisy rytuałów i tajemnych zaklęć, lecz strony zapisane lirycznymi wersami, chociaż to właśnie mistycyzm oraz mitologia w zasadniczy sposób zainspirowały autora do napisania większości utworów. Zauważyć można tu także wpływy filozoficzne, fascynację historią, zainteresowanie aktualnymi wydarzeniami, a także próby odpowiedzi na pytania dotyczące problemów moralno-etycznych. Autor szuka swojej drogi we współczesnym świecie, błądzi, ocenia i z pełną świadomością… marudzi. Wie jednak, że każdą zmianę poprzedzają słowa.
„Maruda” to zbiór niezwykłych wierszy, w których zauważyć można krytykę świata, poszukiwanie wartości i ogrom uczuć skierowanych w stronę ludzi.
Jan Kołodziejski urodził się w 1995 roku w Warszawie. Jest absolwentem Uniwersytetu Kazimierza Wielkiego w Bydgoszczy, na którym ukończył humanistykę drugiej generacji. Interesuje się fantastyką, grami fabularnymi, poezją i historią. Wiersze pisze od lat, ale dopiero dzięki żonie znalazł w sobie siłę na zebranie wybranych utworów w jeden tomik.
Kategoria: | Poezja |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-67737-51-7 |
Rozmiar pliku: | 1,0 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Jak pisać poezję? O poezję łatwo –
wystarczy wziąć książkę lub poszukać w sieci.
Lecz pisanie wierszy, to już nie tak gładko,
jak zaświadczą współcześni i dawni poeci.
Czy zatem, nie dbając o rymów składanie,
mam pisać stylem Herberta o Panu Cogito?
Czy może, nie znając, co mu było znane,
przyglądać się, jak Słowacki, dumnym, orlim szczytom?
A może spróbować sił przy Kochanowskim?
I treny smutne pisać na zmianę z fraszkami…?
Albo sięgnąć wreszcie po to, co Nie-Boskie,
za Krasińskim chodzić Dantego śladami.
Tak wielu poetów polska ziemia znała.
Jak się tu wyróżnić i jak się wykazać?
Kiedy nawet sługusów tu spotyka sława,
jakimi byli Miłosz i pewna Wisława.
Więc może trzeba tworzyć, tak jak duch przynosi?
Nie liczyć zgłosek ani rymów badać.
Pisać, co gra w duszy, a dusza nie znosi,
gdy jej się każą z propagandą zgadzać.Sonet XI
Otwórzcie wreszcie piekielne bramy!
Wpuśćcie mnie, czarty, w ognie i smołę!
Wszystko podpiszę – dosłużę kary,
tylko odbierzcie mi serce moje.
Ja nie wytrzymam już jego zewu.
Odbiera rozum, zagłusza wolę.
Chcę tylko słuchać jednego śpiewu,
który wyznaczy kres na padole.
Wyrwijcie z piersi krwawiącą skałę,
która mnie ciągnie w otchłań bez końca.
Na dnie rozpaczy bałwany szare
przesłonią wszystkie promienie słońca.
Zbawcie mnie wreszcie, upadłe anioły,
ocalcie serce od obsesji zmory.