- W empik go
Mata Hari, tancerka-szpieg - ebook
Mata Hari, tancerka-szpieg - ebook
„Mata Hari, tancerka-szpieg” Ireny Briares to jedna z powieści z cyklu „Szpiegostwo wielkiej wojny”. Holenderka Mata Hari, a dokładnie Margaretha Geertruida McLeod, jako tancerka zdobyła w XX wieku wielką sławę w Europie Zachodniej. Aczkolwiek sławę przyniosła jej też druga profesja – luksusowej prostytutki. W 1917 roku została oskarżona o szpiegostwo i działanie jako podwójny agent. Choć nigdy się nie przyznała, sąd nie dał wiary jej wyjaśnieniom i uznał świadczenie usług największym szychom tamtego czasu za przykrywkę dla działalności szpiegowskiej.
Kategoria: | Historia |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-8292-001-7 |
Rozmiar pliku: | 2,2 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Sława Maty Hari rozeszła się w przeciągu bardzo krótkiego czasu. Rozpisywała się o niej prasa światowa. Tancerka ta, o wschodnich rysach i tajemniczości hinduskiej, święcić będzie najpierw tryumfy w Muzeum Guimet, gdzie tańczy w gronie wybranych estetów, uczonych, znawców Indii oraz najwytworniejszego towarzystwa paryskiego. Potem przyjdzie kolej na salonowe występy, gdzie Mata Hari zyskuje nowe zastępy admiratorów dla kultu swojej sztuki. Da ona się następnie kolejno poznać na głównych scenach kabaretów i musie hallów europejskich, przede wszystkim zaś berlińskich. Mata Hari obracać się tam będzie w kołach zwłaszcza oficerskich, albowiem w czasie swojej awanturniczej kariery tancerki-kurtyzany, zanim się stanie tancerką-szpiegiem, wyróżniała ona specjalnie wojskowych, bez względu na ich narodowość, jako kastę wybraną, uprzywilejowaną i która najbardziej cieszyła się jej względami. Mundur, czy to holenderski, czy to niemiecki, czy też wreszcie francuski, miał dla niej urok specjalny. Z wybuchem zaś wojny Mata Hari, szpieg niemiecki, produkować się będzie na wieczorach dobroczynnych organizowanych przez arystokrację francuską na rzecz armii sprzymierzonych, jak to miało miejsce u księżnej d’Eckmühl.
I dookoła Maty Hari, jej imienia, jej pochodzenia zaczęła coraz szersze koła zataczać legenda zawrotna, podobnie jak nimi były oczy tancerki, błędna tak jak nią było jej wężowate ciało. A Mata Hari czuwała nad nią zazdrośnie, bo jej zawdzięczała w dużej mierze swój rozgłos i swe ogromne powodzenie.
Posłuchajmy tej legendy. Mata Hari – a imię to oznacza w indyjskim języku _Oko Dnia_, _Jutrzenka_ – miała podobno urodzić się w Indiach południowych, z ojca radży i matki hinduski, bajadery świątyni Kanda Swany, która umarła, wydając na świat przyszłą balerinę. Mata Hari została wzięta pod opiekę przez kapłanów, którzy zamknęli ją w wielkiej pagodzie boga Śiwy, aby ją wtajemniczać od lat dziecinnych w rytuał świętego tańca.
I tak czas jej upływa na doskonaleniu się w ruchach bajader, spacerach długich w ogrodach pełnych rozkwitłych róż i zapachu odurzającego kwiecia, aż do chwili pewnej nocy wiosennej, w której wychowance pagody Śiwy została ujawniona tajemnica miłości.
Nocy tej, w chwili kiedy niebo roziskrzone jest gwiazdami, a atmosfera przesycona perfumami, kiedy dają się słyszeć dźwięki muzyki pełnej tajemniczości, westchnień, pożądania, łkania... budzą się święte węże i bajadery tajemnicze, aby tańczyć razem taniec miłości w opętanym uścisku nagich ciał.
I Mata Hari miała być wtajemniczona w kult mistycznej lubieżności brahmanizmu na ołtarzu z purpurowego granitu, wznoszącego się w pagodzie Kanda Swany...
A w rzeczywistości? W rzeczywistości jej inicjacja we wschodni rytuał bajader była jednym wielkim mitem.
Bo Mata Hari ujrzała światło dzienne nie w odległej krainie Hindustanu, ale... w prozaicznej Holandii; nie była córką tancerki świątyni boga Śiwy, ale zwykłej, pięknej mieszczanki Antje van der Meulen; jej ojciec dowiedział się prawdopodobnie o egzystencji radży od swojej własnej córki, ponieważ był tylko zwykłym, zamożnym przemysłowcem, zamieszkującym spokojnie prowincję Fryzji. Pochodzenie to zresztą Maty Hari potwierdzone jest przez samą balerinę w jej pamiętnikach wydanych w Amsterdamie, o których wspominał najpierw Louis Dumur w swoich _Défaitistes_, ostatnio zaś pisarz hiszpański p. Gómez Carrillo w _Le Mystère de la Vie et de la Mort de Mata Hari_ oraz dr Bizard w _Souvenirs d’un Médecin des prisons de Paris._
Margaretha Gertruida Zelle, alias Mata Hari, urodziła się w Leeuwarden, w prowincji Fryzji, dnia 7 sierpnia 1876 roku. Matka odumarła ją wcześnie, toteż ojciec powierza jej wychowanie zakonnicom. Jednakowoż Margaretha Gertruida Zelle wyrwie się prędko z zacisza klasztornego, aby poślubić w 1895 r. pięknego kapitana Rudolfa MacLeoda, który jakkolwiek urodzony w Holandii, był pochodzenia szkockiego.
Ale miodowy miesiąc pięknej pary nie trwał długo. Kapitan MacLeod lubił szerokie życie poza domem, towarzystwo wesołe kobiet i nocne pijatyki. Margaretha MacLeod nie potrafiła widocznie na swym mężu wywrzeć tego uroku, jaki później, jako Mata Hari, wywierała na tak licznych rzeszach swych międzynarodowych admiratorów.
Z małżeństwa tego urodził im się w 1896 roku synek Norman. W dwa lata później kapitan Leod jest mianowany na komendanta pierwszego batalionu rezerwy w Malangu (na wyspie Jawa) i wraz z nim cała rodzina przenosi się do Indii, gdzie przychodzi na świat córeczka, Juana-Luisa. Kiedy jednakowoż przenoszą się do Medanu na Sumatrze, mały Norman umiera nagle otruty przez zemstę. Mata Hari bolała podobno bardzo nad śmiercią swego dziecka, a skoro dowiedziała się, że został on otruty, miała podobno udusić winowajczynię. Jest to jednak jeszcze jedna więcej legenda potęgująca tę specjalną aureolę egzotyczności, jaką się cieszyła rzekoma bajadera.
Pobyt jednak w dalekich Indiach nie wpłynął bynajmniej korzystnie na usposobienie lekkomyślnego komendanta. Życie Margarethy jest piekłem: pomiędzy małżonkami wybuchają już nie spory i kłótnie, ale sceny tak gwałtowne, że komendant MacLeod nie hamuje się i w gniewie bije swą żonę. Nienawiść? – Zazdrość? – Prawdopodobnie jedno i drugie, chociaż zdaniem Maty Hari, była to zazdrość nieusprawiedliwiona. Zmieniają oni jeszcze miejsca zamieszkania i przenoszą się do Banjoebiroe (Banyubiru) w pobliżu Semarangu, ale nie zmieniają swych charakterów i przyzwyczajeń. W międzyczasie komendant MacLeod przechodzi do rezerwy i postanawia powrócić do Holandii.
Jeżeli ten pobyt na Jawie był dla małżeńskiego pożycia Maty Hari tragiczny, to jednakowoż stał się niezawodnie decydujący dla jej późniejszych występów jako baleriny. Czy Mata Hari widziała owe orgie mistyczne kultu brahmańskiego, o których opowiadała później długo i szeroko w czasie swych paryskich orgii, czy też je znała tylko z opowiadań i opisów, tego oczywiście nie wiadomo. Ta ostatnia hipoteza jest jednakowoż najprawdopodobniejsza. Niewątpliwe jednak jest, że wschodnie nastroje wpłynęły na jej psychikę, rozwinęły zamiłowanie do tajemniczego kultu, halucynacyjnego rytmu ciała. Natura dokonała reszty. Bo ta Holenderka miała w swoich rysach, w swoim ciele coś raczej wschodniego, a nic z bogatych, rozbujałych wdzięków modeli kobiecych Rubensa. Ale na tej twarzy o wschodnich rysach – zwłaszcza zaś wschodnich, dużych, czarnych, nieco skośnych oczach – można też dopatrzyć się pewnego charakteru germańskiej piękności, jakiejś złowrogiej, zawrotnej Brunhildy. Ci, zresztą, co ją znali – albo co najmniej widzieli, o ile, oczywiście, nie byli pod jej bezpośrednim urokiem – stwierdzają to jednomyślnie, tak jak mi powiedział jeden z paryskich lekarzy:
– Piękna, ale wielka kobieta, o tej urodzie bardziej imponującej aniżeli pociągającej, urodzie wybitnie germańskiej.
Taka też jest na jednym z portretów przedstawiających ją w 1914 r. w Paryżu albo na tym drugim, przebrana w kostium, w jakim zazwyczaj tańczyła w salonach, z diademem na głowie, o górnej połowie ciała obnażonej. Rysy twarzy są regularne, jakkolwiek usta trochę wydęte; bujne czarne włosy są przedzielone rozdziałem, oczy duże, również czarne, wymowne, ale wyraz twarzy raczej nieprzyjemny, bez wdzięku ni powabu! A cała duża sylwetka, zdradzałaby raczej „kolosalną” piękność w guście specyficznie berlińskim, tak że patrząc na tę fotografię, trudno sobie po prostu wyobrazić, żeby to ciało mogło doprowadzać do szału swoją zawrotną giętkością ruchów, wężowatością linii, żeby ta istota mogła mieć tak wielkie powodzenie w kołach najbardziej wyrafinowanych. Klucza też do tej zagadki należy szukać w popędzie ciekawości ludzkiej i wszechwładnym snobizmie.
Gdzie ostatecznie można lepiej zrozumieć, że Mata Hari miała w sobie coś istotnie z powabu tajemniczego Wschodu, to na ilustracjach, jakie zamieszcza w swojej książce p. Gómez Carrillo i dr Bizard.
Na wzorzystym dywanie, nagie ciało bajadery o pięknych liniach, finezyjnych, długich nogach, małych piersiach okrytych bogatymi puklerzami i ramionach giętkich, roztoczonych nad głową. Usta zamknięte, ale o łuku wybitnym, o uśmiechu ponętnym; oczy czarne, zawrotne, rozmarzone.
Dr Bizard, który znał Matę Hari w jej ostatnich latach życia i pobytu w więzieniu Saint-Lazare, twierdzi, że była to kobieta zwłaszcza dekoratywna i której było daleko lepiej do twarzy z jej nagością, aniżeli z toaletą, którą nosiła na sposób niemiecki. _Piękność Maty Hari_ – pisze on – _była bez wdzięku, trochę dzika, nie była to uroda naturalna; wielka ta kobieta doszła z pewnością, dzięki studiowaniu się przed lustrem, dzięki swej woli, do skomponowania swojej piękności, do nadania swojej twarzy wyrazu najwdzięczniejszego, a swemu ciału póz najodpowiedniejszych. Arogancka ta i samowolna kurtyzana chciała podobać się i postawiła na swoim. Piękność jej, zarówno jak i talent, były w gruncie rzeczy sztuczne, udawane._
Mata Hari umiała w istocie przybierać pozy jak najlepiej uwydatniające jej ciało, powabność linii, tak jak umiała z łatwością wpadać w przewrotne transy mistycznych dreszczy i komunikować je swemu otoczeniu śledzącemu z uwagą i skupieniem każdy jej gest, przejętemu, oczywiście, bardziej niż ona sama, na wspomnienia jej pseudobrahmańskich obrzędów.
Ale zanim Gertruida MacLeod doszła do sławy na paryskim gruncie, musiała się, po powrocie do Amsterdamu, rozłączyć ze swym mężem. Perypetie tego rozwodu trwały jeszcze dosyć długo. W 1905 roku, władze sądowe holenderskie upoważniają małżonkę komendanta MacLeoda do wytoczenia akcji rozwodowej, na zatrzymanie przy sobie córki, od niego zaś wymagają płacenia żonie pensji stu florenów miesięcznie, której zresztą nigdy podobno nie płacił.
Gertruida MacLeod bawi najpierw u swej ciotki, potem u ojca. Ale opuści ona dom starego Zellego w poszukiwaniu sławy i aby oderwać się od szarzyzny codziennego życia. Jak i skąd przyszło jej powołanie do zawodu baleriny? Jak Gertruda przerodziła się w Matę Hari?
Mata Hari, bo odtąd, aż do chwili decydującej, już tak ją nazywać będziemy, miała w sobie za dużo życia, za dużo temperamentu, aby móc i chcieć zrezygnować z odegrania wielkiej roli i zamknąć się w smutnej Holandii. Indie i podróże dalekie rozbudziły w niej niezawodnie dużo imaginacji i otworzyły nowe, nieznane dotąd horyzonty. Toteż rzuca ojca, rzuca córkę i w 1903 r. święci pierwsze tryumfy w Paryżu. Wróci jeszcze, na krótki czas, do swego kraju, aby wreszcie po ostatecznym wyroku rozwodowym czym prędzej dostać się tam, gdzie otwiera się przed nią nowe życie rozgłośnej sławy, różnorodnej miłości.
Mata Hari powraca do Paryża w 1904 r. i już w 1905 następuje konsekracja jej talentu egzotycznego przez sławny występ w Musée Guimet. W krótkim przeciągu czasu staje się ona ulubioną baleriną wielkiego świata i, pomimo niesłychanie wysokich cen wymaganych przez tancerkę, bo Mata Hari była zawsze żądna pieniędzy, zapraszano ją wszędzie. Próżności ludzkiej zawdzięcza też ona swe tryumfy. Mata Hari tańczy na wieczorach urządzonych u księżnej Murat, ambasadora Chile, księcia Del Drago i innych. Tańczy ona potem w Olympii, Casino de Paris, Folies Bergères, Marigny.
Ale egzystencji tej, pełnej wrażeń, egzystencji niespokojnej, wreszcie awanturniczej, nie będzie przyświecać radość życia. Przeciwnie, jakaś melancholia, jakiś smutek owiewał podobno zawsze balerinę. Uśmiech rozchylał jej usta – ale jej śmiechu podobno nie znano.
Mata Hari z prawdziwą, wytrawną umiejętnością grała rolę swego tajemniczego życia, jak później będzie grała swą, również płatną, rolę, ale już nie artystki, tylko szpiega niemieckiego.
Mata Hari tańczyła w woalach, z diademem na głowie, ale lubiła najczęściej produkować się bez woali. Jeżeli z łatwością, prawie z lubością, inkarnowała ona wschodnie ruchy nagiego ciała bajader, to jednakowoż nie widziano jej nigdy, nawet w czasie jej nocy miłosnych, z obnażonymi piersiami. Byłaż to kokieteria wyrafinowana, mająca na celu podniecenie zmysłowej ciekawości? Nie; konieczność. I tak, jak całą swą istotę otoczyła nimbem legendy, tak i dla swych piersi wymyśliła odpowiednio nastrojową historię.
– Mąż mój, kapitan MacLeod – mawiała Mata Hari – kiedy byliśmy w Indiach, tak był o mnie zazdrosny, że pewnej nocy, w chwili napadu szału, w uścisku szalonym, napiętnował mnie raz na zawsze, odgryzając część piersi.
Tego rodzaju namiętna zazdrość musiała, oczywiście, budzić dreszcz w jej admiratorach, wrażenie, które Mata Hari pragnęła wywołać. Prawda jednak była bardziej prozaiczna.
P. Guillaumet, jeden ze znanych malarzy, do którego udała się Mata Hari w pierwszych czasach swego pobytu w Paryżu, chcąc, rzekomo, jako model zarabiać na utrzymanie swoje i swoich dwóch synów, wyjawił w liście do p. Gómeza Carrillo, rzeczywistość. Mata Hari najpierw mu oznajmiła, że chce pozować tylko do portretu. A na uwagę malarza, że w ten sposób mniej będzie dostawała, najpierw zaprotestowała energicznie, po chwili zaś, bez żadnego nastawania z jego strony, rozebrała się sama.
_W ten sposób_ – pisze malarz – _mogłem zobaczyć, przy jaskrawym świetle atelier, jej piękne ramiona, jej przepiękne nogi. Ale niestety, cóż za zwiędłe piersi! Zrozumiałem też_ – pisze on dalej – _dlaczego potem nosiła ona zawsze dwie muszle metalowe jako nieodłączne soutiengorge. Z kurtuazją, chociaż nie mogłem ukryć swego rozczarowania, powiedziałem Macie Hari, że w rzeczywistości lepiej, żeby pozowała jedynie dla głowy. Te słowa wywołały atak nerwów. Znieważenie jej wstydliwości było niedozwolone..._
Wstydliwość, czy też raczej miłość własna Maty Hari, została widocznie prędko przezwyciężona, kiedy chodziło o święcenie obrządku brahmańskiego. Bo już w 1905 r. tańczy ona w owym Muzeum Guimet, przed areopagiem uczonych, owiana jedynie przeźroczystym woalem, łącznikiem mistycznym, albo raczej zmysłowym, pomiędzy nią a publicznością, którym zresztą będzie posługiwać się zawsze na salonowych występach. Inne, w zamkniętych buduarach, ujawnią jej zupełną nagość.
Czego jednakowoż nie poświęciłoby się dla wielkości sztuki? Holenderka ta bowiem występowała najczęściej jako Hinduska dokonująca na scenach europejskich rytuału religijnego tańca, którego momenty artystyczne lubiła sama określać. A tańce te miały przedstawiać obrazy imaginacji zmysłowo-intelektualnej. Jedną z ulubionych legend, którą Mata Hari lubiła inkarnować, była legenda Świętego Kwiatu.
Na ołtarzu bogini palone są, jako ofiary, przepyszne orchidee. Bogini, a jest nią oczywiście Mata Hari, posiada moc tajemną przeistaczania się w kwiaty. Z dymu spalonego kwiecia wyłania się postać bogini-orchidei, która tańczy. Taką orchideą z pereł i diamentów, okrywających jej ciało o przebłyskach bursztynu, była północna balerina.
Mata Hari, znając opowieści popularne indyjskie i tematy mistycznych tańców wschodnich bajader, interpretowała je z nonszalancją prawdziwie wschodnią, budzącą podziw, zachwyt, zapalającą i podniecającą zmysły. Tancerka posiadała niezaprzeczenie dużo inteligencji, ale opartej o słabą kulturę, którą zastępowała zresztą z wielką zręcznością, tak zwanym pospolicie tupetem oraz niezachwianą wiarą w swoją naukę, chęcią odegrania wielkiej roli i nieograniczoną próżnością. Podobno, jak mówią psychologowie, o ile jakąś rzecz powtarza się kilkakrotnie, to w końcu samemu pada się ofiarą własnego złudzenia. Może też i Gertruda Zelle miała chwile podobnego złudzenia, kiedy wierzyła w prawdę legendy Maty Hari.
Bo w gruncie rzeczy Mata Hari sztuki tańca nie znała. Taniec baleriny polegał na produkowaniu nagości i „gestów” ciała. Znana pisarka francuska, Colette, charakteryzuje też Matę Hari w ten sposób:
To jest bezpłatna wersja demonstracyjna ebooka. Zapraszamy do zakupu pełnej wersji publikacji.