Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Mąż, ojciec, zbrodniarz - ebook

Wydawnictwo:
Data wydania:
13 sierpnia 2024
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(2w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment
96,00

Mąż, ojciec, zbrodniarz - ebook

Ta książka to szokująca podróż do nazistowskiego jądra ciemności, zatrważający obraz życia jednej z najmroczniejszych postaci Trzeciej Rzeszy – Reinharda Heydricha. Współtwórca nazistowskiej machiny terroru, szef Służby Bezpieczeństwa, Gestapo, a później Głównego Urzędu Bezpieczeństwa Rzeszy, zastępca protektora Czech i Moraw, architekt Holokaustu, nazywany był przez Hitlera „człowiekiem o żelaznym sercu”. Dzięki wielogodzinnym wywiadom, jakie autorka przeprowadziła z jego żoną Liną, która przeżyła go o czterdzieści lat, książka pozwala nam zobaczyć Heydricha także w życiu codziennym, jako męża i ojca.

Nancy Dougherty zmarła przed ukończeniem biografii Reinharda Heydricha. Maszynopis został zredagowany przez dziennikarza i recenzenta „New York Timesa” Christophera Lehmanna-Haupta.

Kategoria: Historia
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-8352-436-8
Rozmiar pliku: 7,4 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

PRZEDMOWA

CHRISTOPHER LEHMANN-HAUPT

Nancy Dougherty przebyła długą i zawiłą drogę prowadzącą do napisania Męża, ojca, zbrodniarza – prawdę mówiąc, była to kolejna spośród tysięcy książek o nazistowskich Niemczech i jeden z kilkudziesięciu tomów poświęconych Reinhardowi Heydrichowi, którego sam Adolf Hitler nazwał „człowiekiem o żelaznym sercu” i który jako protektor Czech i Moraw był wysokiej rangi nazistą kierującym innym krajem, cieszącym się największym zaufaniem Hitlera. Jednak jest to książka wyjątkowa, ponieważ stanowi portret czołowej nazistowskiej postaci oparty częściowo na wywiadach z żoną Liną von Osten Heydrich, która przeżyła męża o ponad cztery dekady.

Długa podróż Nancy Dougherty do serca nazistowskiego zła rozpoczęła się od jej dziecięcych doświadczeń z czasów II wojny światowej na odległych tyłach frontu na amerykańskim Środkowym Zachodzie. Później, w 1950 roku, gdy miała jedenaście lat, wstrząsnęły nią zniszczenia wojenne, gdy na własne oczy zobaczyła ruiny zbombardowanej Kolonii w Niemczech.

Jeszcze później, na studiach, gdzie zajmowała ją współczesna historia Europy, szukała powodów, dla których w ogóle toczono wojny, co skłoniło ją do napisania pracy magisterskiej na temat procesów norymberskich. Stamtąd ciekawość zaprawiona przerażeniem przywiodła ją do niemieckich obozów koncentracyjnych, do ich strażników, do ich szefa, Adolfa Eichmanna, do jego szefa, tajemniczego Heydricha, i wreszcie na bałtycką wyspę Fehmarn, gdzie wdowa po Heydrichu zgodziła się udzielić jej szczegółowego wywiadu.

To prawda, że chociaż Frau Heydrich kochała i wspierała człowieka, którego można określić mianem projektanta i wykonawcy Holokaustu i którego nazwano „rzeźnikiem Pragi”, sama nigdy nie należała do wewnętrznego kręgu nazistowskich przywódców. I chociaż musiała widzieć, jak jej mąż zmieniał się na przestrzeni lat, nigdy nie uczestniczyła w procesie podejmowania decyzji, który prowadził do koszmarów ery nazistowskiej, ani nawet nie była jego naocznym świadkiem. Mimo to jej obecność na tych stronach jako żony Heydricha, partnerki życiowej i matki jego dzieci rzuca światło na przebieg jego kariery i naturę wyrządzonego przez niego potwornego zła.

Nancy Dougherty, kiedy w latach siedemdziesiątych i osiemdziesiątych trzykrotnie odwiedzała Linę Heydrich w jej różnych domach i prowadziła z nią rozmowy, udawało się zdzierać wiele warstw osobowości swojej bohaterki i powoli odsłaniać jej wstrząsające, nawet jeśli niezaskakujące, wnętrze.

Niestety Nancy Dougherty zapadła na chorobę Alzheimera przed ukończeniem ostatniej wersji maszynopisu swojej książki. Dlatego moim zadaniem jako redaktora zatrudnionego po jej śmierci przez jej męża było wyostrzenie i podkreślenie jej niemal tragicznej wizji pogrążania się Heydricha w otchłani zła. W chwili, gdy dostałem tę propozycję, akurat pisałem książkę o roku, który spędziłem w Berlinie zaraz po II wojnie światowej. Tam, jako dwunastolatek, poznałem Wannsee, duże jezioro na przedmieściach Berlina, ucząc się na nim żeglowania. Jednak ani razu nie słyszałem o spotkaniu, które odbyło się pięć lat wcześniej, tak zwanej konferencji w Wannsee, której celem było przyjęcie „ostatecznego rozwiązania kwestii żydowskiej”, a której przewodniczył Heydrich. Wiele lat później, kiedy w końcu dowiedziałem się o konferencji i poznałem rolę, jaką odegrał w niej Heydrich jako wróg każdego, kto choćby w części był Żydem, moje własne niemiecko-żydowskie pochodzenie skłoniło mnie do napisania wspomnień.

Co dziwne, ilekroć wspominałem, że to Heydrich był powodem przerwania pracy nad tymi wspomnieniami, często spotykałem się z milczeniem. Początkowo interpretowałem to jako wstrząs i przerażenie na samą myśl o tym człowieku, ale po pewnym czasie odkryłem, że w zaskakująco wielu przypadkach ludzie albo nie słyszeli o Heydrichu, albo nie byli do końca pewni, kim właściwie był. Jest to zastanawiające, bo chociaż Hitler, Göring, Goebbels i Himmler pozostają żywym groteskowym uosobieniem zła również w umysłach ludzi urodzonych po tym, jak ci barbarzyńcy przestali rządzić Europą, to Reinhard Tristan Eugen Heydrich był pod wieloma względami bardziej przerażający od nich. Nazywany „blond bestią” (a także „rzeźnikiem Pragi” i „katem”), o fizjonomii jak wyciosanej dłutem rzeźbiarza – jasne włosy, niebieskie oczy, orli nos – miał również talenty sportowe (był szermierzem na poziomie bliskim olimpijskiemu i zdolnym pilotem), muzyczne (dobrze grał na skrzypcach), miał fotograficzną pamięć (podwładni nazywali go człowiekiem archiwum) oraz dobrze orientował się w kulturze niemieckiej (jego ojciec był kompozytorem i śpiewakiem operowym, wystarczająco dobrym, aby uczyć się u Cosimy, wdowy po Richardzie Wagnerze, w Festspielhaus w Bayreuth).

Co więcej, podczas gdy w różnych okresach ery nazistowskiej Hermann Göring, Martin Bormann, Albert Speer, Joseph Goebbels i Karl Dönitz byli kandydatami na następcę Hitlera, Heydrich, jako przywódca Czech i Moraw, mający ponadto wkrótce objąć władzę w okupowanej przez nazistów Francji, kiedy został zamordowany wiosną 1942 roku, miał prawdopodobnie znacznie wyższe kwalifikacje, by zostać następnym Führerem w nazistowskich Niemczech.

Na kartach Męża, ojca, zbrodniarza stajemy twarzą w twarz z ucieleśnieniem nazistowskiego ideału aryjskiej rasy panów.

Gdy Nancy Dougherty prowadzi nas przez kolejne etapy kariery Heydricha – szczególnie gdy dochodzimy do konferencji w Wannsee, która odbyła się 20 stycznia 1942 roku, na kilka miesięcy przed zamachem – stajemy przed egzystencjalnym pytaniem, czy naziści uosabiali zło w samej swojej istocie, czy też byli ludźmi, którzy stali się źli.

Śledząc historię Reinharda Heydricha, opowiedzianą głównie własnymi słowami autorki, którym jednak towarzyszy komentarz wdowy po Heydrichu, poznajemy kogoś, kto na pierwszy rzut oka wydaje się być kwintesencją kulturalnego i utalentowanego Niemca, którym miotały burze dwudziestowiecznej historii i który po trochu z ambitnego i utalentowanego oficera marynarki zmienia się w architekta i inżyniera Holokaustu.

Jednak na próżno poszukuje się racjonalnego wyjaśnienia pogrążania się Heydricha w otchłani zła. Żaden konkretny fragment jego biografii nie daje zadowalającego wyjaśnienia. Nie jego dzieciństwo nieporadnego brzydkiego kaczątka i dorastanie. Nie nagłe przerwanie obiecującej kariery w marynarce. Nie pozornie beznadziejne perspektywy pracy, z jakimi nagle musiał zmierzyć się w 1931 roku jako cywil bez wykształcenia z powodu zabójczego połączenia hiperinflacji i bezrobocia, które niszczyło niemiecką gospodarkę. Nie pociąg do nazizmu jego narzeczonej i jej ojca. Nie rosnąca pogarda dla demokratycznego eksperymentu Republiki Weimarskiej. Nie doświadczenie we Freikorpsie, prawicowej paramilitarnej grupie ochotniczej, która w okresie weimarskim walczyła z elementami lewicowymi. Nie pogłoska o domieszce żydowskiej krwi odziedziczonej po ojcu – plotka, która w tamtym czasie równała się w istocie potwierdzonemu faktowi. Nawet nie skłonność do typowo niemieckiego perfekcjonizmu w każdym zajęciu, niezależnie od jego celu. Żaden z tych szczegółów nie wystarczy – ani sam jeden, ani w symfonii dowodów układających się w kakofoniczny dysonans.

Potworność Reinharda Heydricha przekracza empiryczne dowody. Jego kariera przywodzi na myśl kontrowersyjny eksperyment zaprojektowany w latach sześćdziesiątych przez Stanleya Milgrama, psychologa społecznego z Uniwersytetu w Yale, opisany w jego książce Posłuszeństwo wobec autorytetu. Ustalono, że w ściśle kontrolowanych warunkach, gdy badanym nakazano zastosować, jak byli przekonani, niezwykle bolesne wstrząsy elektryczne w celu nauczenia „ofiar” skojarzeń przypadkowych słów, 60 procent badanych nadal stosowało się do poleceń eksperymentatora, pomimo ewidentnego i narastającego cierpienia „ofiar”.

Tylko że jeśli spróbujemy wyobrazić sobie Heydricha jako uczestnika tego eksperymentu, zobaczymy, jak wpada przez jakąś zapadnię w swoim umyśle i nie tylko aplikuje ofierze maksymalne napięcie elektryczne, ale potem włamuje się do szklanej kabiny, gdzie „ofiara” odgrywa cierpienie, i zabija ją gołymi rękami.

Albo można sobie wyobrazić, że w równie słynnym tak zwanym stanfordzkim eksperymencie więziennym przeprowadzonym przez Philipa G. Zimbardo w 1971 roku, w którym uczestnicy odgrywający rolę strażników więziennych zaczęli uciekać się do fizycznej przemocy, Heydrich posuwa się jeszcze dalej i zabija uczestników odgrywających rolę więźniów cyklonem B.

Po prostu nie ma wyjaśnienia natury ani skali jego zła.

Primo Levi w książce Czy to jest człowiek? opowiada, jak sięgnął po sopel lodu, by ugasić straszliwe pragnienie, a strażnik obozowy wytrącił mu go z rąk. Kiedy Levi zadał uniwersalne pytanie o Holokaust: „Warum?”, co oznacza po prostu: „Dlaczego?”, strażnik udzielił mu słynnej teraz odpowiedzi: „Hier gibt es kein Warum!” – „Tutaj nie ma dlaczego!”.

W systemie stworzonym i realizowanym przez dążenia niewiarygodnie złego geniuszu odpowiedzią na pytanie milionów ofiar: „Dlaczego?” jest tylko Reinhard Heydrich.WPROWADZENIE

ŻONA KATA

„Myślę, że nawet jeśli jest to bardzo trudne, dawni narodowi socjaliści powinni zostać włączeni w całość historii”.

Lina von Osten Heydrich

Ta książka daje intymny wgląd w życie polityczne i społeczne jednej z najbardziej osławionych, przerażających i najmniej rozumianych organizacji w historii, nazistowskiej formacji SS (skrót od Schutzstaffel, dosłownie „oddział ochronny”, choć znany raczej jako Czarne Koszule). Opowiedziana w niej historia skupia się na dwojgu bohaterów, którzy byli członkami partii nazistowskiej. Jeden z nich – Reinhard Heydrich, który jako główny asystent dowódcy SS Heinricha Himmlera zajmował drugą pozycję w strukturze dowodzenia SS – był pod każdym względem godnym uwagi człowiekiem, odpowiedzialnym za ogrom cierpienia. Druga postać, żona Heydricha, Lina, reprezentowała rewers nazizmu, cichych popleczników władz. Nie była „odpowiedzialna” za nic poza tym, że stworzyła dom dla swojego męża i robiła wszystko, co w jej mocy, by wspierać go w każdy możliwy sposób.

Ich historie zbiegają się, rozchodzą i ponownie łączą. Niektóre sprawy były dla nich wspólne; w znacznie liczniejszych ich życie toczyło się równolegle, ledwie się stykając. Reinhard Heydrich zmarł w 1942 roku; Lina Heydrich w 1985. Większość z czterdziestu dwóch lat po śmierci Reinharda spędziła na próbach pogodzenia się z tym, co jej mąż zrobił prawie dwa pokolenia wcześniej.

Oczywiście cały świat wciąż próbuje dojść do porozumienia z tym, co zrobił jej mąż, na ogół poprzez opieranie się na wygodnych stereotypach, które uczą nas niewiele i zwykle uniemożliwiają nauczenie się czegokolwiek więcej. W Reinhardzie i Linie Heydrichach nasze dwa najbardziej rozpowszechnione mity – o twardym jak diament, fanatycznym potworze SS i „zwykłej” zwolenniczce obozu, która ze słabości poddaje się dyktatowi złego reżimu – łączą się i splatają ze sobą. I podobnie jak w przypadku wszystkich realnych ludzi, jedną z rzeczy, które mają nam do powiedzenia, jest to, że nic nie jest tak proste, jak pokazują stereotypy.

Historia, o której opowiada ta książka, poświęcona jest głównie Reinhardowi Heydrichowi – jego niezwykłemu awansowi w nazistowskiej hierarchii niemal znikąd i jego gwałtownemu upadkowi z wysokiej pozycji. Temu, jak go odkryłam, począwszy od mojego pełnego oszołomienia przerażenia Holokaustem, jego niepojętych statystyk, rasistowskiego fanatyzmu, który się za nim krył, obozów koncentracyjnych, SS i Gestapo (czyli Tajnej Policji Państwowej), a w końcu miejsc i ludzi w to zaangażowanych.

Kiedy na początku lat sześćdziesiątych studiowałam socjologię na Uniwersytecie Kalifornijskim w Berkeley i czytałam o przemianach społecznych i organizacyjnej władzy, umieściłam na swojej liście lektur książkę o historii SS. Mniej interesowały mnie ofiary nazistowskich Niemiec, a bardziej sposób, w jaki prześladowcy zorganizowali swoją działalność – to, co socjologowie mogliby nazwać „integracją, adaptacją, osiąganiem celów i utrzymywaniem wzorców”, a co jest tak dalekie od cierpiących ludzi jak żargon socjologiczny od języka życia codziennego.

Z tej perspektywy jednostka jest ważna tylko wtedy, gdy zajmuje ważną pozycję, w której zbiega się wiele nici sieci społecznościowej. Czytając o esesmanach, ze zdziwieniem odkryłam, że człowiek z bronią, który witał więźniów obozu koncentracyjnego i miał władzę nad ich życiem i śmiercią, nie zajmował kluczowej pozycji w sensie socjologicznym; w rzeczywistości reprezentował tylko najniższy szczebel ogromnej hierarchii SS. On był na samym jej końcu razem ze swoimi ofiarami.

Jak przekonali się przywódcy administracji SS, zazwyczaj potrzebna była silna presja, aby nakłonić człowieka do udziału w masowym mordzie, dlatego wydaje się, że systematycznie poszukiwali ludzi słabych i zdesperowanych. Na przykład mężczyzna, który opracował programy szkoleniowe dla Oddziałów Trupiej Czaszki, SS Obergruppenführer Theodor „Papa” Eicke, był kiedyś hospitalizowany z powodu choroby psychicznej; komendant Auschwitz został skazany za morderstwo1.

Bardziej typowa była prawdopodobnie kariera Franza Stangla, komendanta obozów zagłady w Sobiborze i Treblince. Jako funkcjonariusz policji w Austrii spotykał się z niechęcią ze strony swojego szefa i szukając wyjścia z sytuacji, zdecydował się na udział w „eksperymentalnym” programie eutanazji. Było to w 1938 roku, a gotowość Stangla do wymordowania 100 tysięcy fizycznie chorych i upośledzonych umysłowo Niemców musiała znaleźć gdzieś odzwierciedlenie w jego aktach. W 1942 roku wraz z wieloma współpracownikami z wcześniejszego „programu” został wysłany do Sobiboru. Jednak Stangl w 1938 roku działał niechętnie; w roku 1942, kiedy się dowiedział, jakie ma być jego zadanie, od razu wystąpił o przeniesienie. Dawano mu wiele obietnic, ale nigdy nie dostał biletu do domu. Tydzień po tygodniu Stangl wysyłał rozpaczliwe prośby do różnych wyższych dowódców SS, ale tydzień po tygodniu nadal wykonywał swoją pracę.

Po wojnie powiedział dziennikarzowi, który przeprowadzał z nim wywiad, że jedną z jego metod radzenia sobie z wewnętrznym konfliktem było unikanie zbyt długiego przebywania na terenach, na których odbywała się eksterminacja2. Nie było to tak trudne, jak mogłoby się wydawać: na ile to możliwe, esesmani starali się, aby prawdziwą brudną robotę wykonywali sami więźniowie, a w innym razie strażnicy w mundurach SS, którzy byli obywatelami okupowanego kraju. Z punktu widzenia SS idealnym strażnikiem obozu zagłady nie był Niemiec, ale „gorszy” cudzoziemiec, ktoś, kto nie potrafił nawet porozumieć się z większością więźniów i kto już wcześniej obawiał się o swoje życie. Wielu strażników dużo piło, kiedy tylko się dało, a wyżsi urzędnicy też nie byli wzorem samodyscypliny. Próbując wyjaśnić, w jaki sposób walczył o znieczulenie sumienia, Stangl przyznał: „Co wieczór brałem ze sobą do łóżka dużą szklankę brandy i piłem”3.

Heinrich Himmler, przywódca, czyli Reichsführer, SS, często wygłaszał przemówienia gloryfikujące „odwagę” i „poświęcenie” ludzi takich jak Stangl, ale spędzał stosunkowo mało czasu z tymi „odważnymi” komendantami obozów. Najważniejsi w hierarchii organizacji byli bardziej zaradni, mieli większą ogładę i byli dużo bardziej wyrachowani. Jeśli chodzi o obozy, poszli w ślady Himmlera. Towarzyszenie mu podczas jednej z jego krótkich wizyt w wybranych miejscach (które były nieodmiennie przygotowane na jego przybycie, ponieważ wszyscy wiedzieli, że widok krwi przyprawia Himmlera o mdłości) było akceptowalne, jednak tylko głupiec zaangażowałby się w kierowanie takimi miejscami.

Prawdziwi dowódcy SS cały dzień siedzieli za biurkami, jeździli tam i z powrotem limuzynami, chodzili na eleganckie przyjęcia w błyszczących paramilitarnych mundurach. Tak więc mogło się zdarzyć, że administrator obozów zagłady Adolf Eichmann, który zawsze chciał zostać jednym z tych prawdziwych przywódców, mógł w 1961 roku siedzieć w kuloodpornej klatce w Jerozolimie i dziwić się, że uznaje się go za zwykłego mordercę. Wielokrotnie zapewniał, że on osobiście nigdy nikogo nie zabił ani nie kazał zabić, ani nawet nie miał w ręku pistoletu4.

Od człowieka na rampie kolejowej po człowieka w szklanej klatce, nikt nie czuł się odpowiedzialny za cokolwiek.

Przełożonym Adolfa Eichmanna, człowiekiem, którego tak bardzo starał się zadowolić, był Reinhard Heydrich, a wraz z Heydrichem w końcu docieramy do kogoś, kto ma charakter i odpowiedzialność porównywalną z jego straszliwą władzą. Heydrich był oficjalnym strażnikiem nowej moralności. Ani jego kariery, ani osobowości nie można uznać za banalne; w rzeczywistości to przy jego biurku zapadały decyzje dotyczące tak wielu elementów o znaczeniu społecznym, że pewien historyk nazwał go „symbolem i prawdopodobnie najbardziej reprezentatywną postacią III Rzeszy u szczytu jej wewnętrznej i zewnętrznej potęgi”5.

Łatwo zrozumieć dlaczego: jeśli kiedykolwiek człowiek zabijał z zimną krwią, był nim Reinhard Heydrich; jeśli kiedykolwiek człowiek żył z lekkomyślną, niemal demoniczną intensywnością, był nim również Heydrich. Jest to materiał na legendę i koszmar, filozoficzne spekulacje i psychologiczny kicz, filmy klasy B i dramaty wysokich lotów – i niestety, o najpoważniejszych historycznych konsekwencjach.

To, co wiemy o SS i jego członkach, pochodzi w dużej mierze z prac historyków, dziennikarzy, filozofów polityki – i dostarczycieli tego, co łagodnie można określić mianem śmieci. Kiedy czytałam o Heydrichu oraz o dziwacznych opowieściach i spekulacjach, które zawsze na jego temat krążyły (i nadal krążą), pomyślałam, że ktoś z wykształceniem w zakresie nauk społecznych powinien spróbować przeprowadzić analizę jego roli jako „technologa władzy”, a także postarać się zrozumieć, jak jako istota ludzka mógł stać się tak nieludzki.

Niestety; prawdopodobnie nie powinno mnie zaskoczyć odkrycie, że człowiek, który jest symbolem wszystkiego, co rozumiemy przez „nazistę”, był także najbardziej zagadkowym z ich przywódców. Działania Heydricha, rozpatrywane z osobna, wydają się tak jasne, tak oczywiste, jak dźgnięcie nożem, ale sam człowiek wymyka się naszym próbom przyjrzenia się mu i zrozumienia go.

Każda próba opisania nawet głównych wydarzeń czy najważniejszych relacji z jego życia staje się skomplikowanym problemem historycznym. Od rodzinnych korzeni przez jego prawdziwe opinie na temat Adolfa Hitlera, Heinricha Himmlera czy Holokaustu po przyczyny śmierci w Pradze; w istocie od kołyski po grób Reinhard Heydrich pozostaje postacią kontrowersyjną. A to niestety ułatwia wszystkim powrót do wygodnego, konwencjonalnego stereotypu nazistowskich przywódców, którzy, jak to ujął George Orwell, „myślą hasłami i mówią kulami”6.

Reinhard Heydrich będzie również mówił w tej książce, ale czytelnik powinien zauważyć, że jego głos dochodzi z daleka i czasami na linii pojawiają się zakłócenia. Jak większość młodych mężczyzn, którzy umierają nagle w środku wojny, nie miał czasu na spisanie wspomnień. A Heydrich, w przeciwieństwie do Himmlera, nie prowadził dziennika i napisał niewiele listów. Większość naszej wiedzy o jego zachowaniu pochodzi ze sprawozdań ludzi, którzy byli wystarczająco sprytni, by przetrwać zarówno wojnę, jak i procesy zbrodniarzy wojennych, które po niej nastąpiły. Profesjonalni ocaleni przydają się, ale zazwyczaj są marnymi historykami.

Ponadto istnieją rozproszone dokumenty, które pozostały mimo podejmowanych w ostatniej chwili przez nazistów wysiłków mających na celu zniszczenie obciążających ich dowodów. Heydrich ukazuje się w nich jako wysoki urzędnik państwowy, wydający rozkazy lub analizujący niepokojące sytuacje, ale często są to notatki spisane przez kogoś innego, a więc podają nam kierunki działania i argumenty, ale mało konkretnych wypowiedzi. Gdy został protektorem Czech i Moraw, wygłaszał formalne przemówienia do swoich nowych poddanych, a także do podwładnych, działo się to jednak tylko w ciągu ostatnich ośmiu miesięcy jego życia i pokazuje zaledwie jego publiczną stronę.

I tak się złożyło, że aby poznać szczegóły życia osobistego Heydricha, wielu badaczy trafiło w to samo miejsce, na małą wietrzną wyspę Fehmarn na Morzu Bałtyckim położoną między Danią a Szlezwikiem-Holsztynem, gdzie żona Heydricha spędziła dzieciństwo i dokąd wróciła w 1945 roku.

Na ogół żony byłych przywódców nazistowskich, zwłaszcza głównych przestępców wojennych, nie udzielają wywiadów i żyją w najgłębszym odosobnieniu, otoczone kordonem czujnych członków rodziny. Ale Lina Heydrich nigdy nie była taka jak inne żony nazistów. Po śmierci męża w 1942 roku zdecydowała się pozostać w Czechosłowacji i prowadziła tak aktywne życie w swojej trzydziestodwupokojowej wiejskiej willi, że Himmler (który wziął na siebie rolę jej prawnego opiekuna) zganił ją za to, że stała się kimś niemal niewyobrażalnym, „politykującą wdową”7.

Po wojnie i szaleńczo ryzykownej ucieczce przed nacierającymi armiami alianckimi Frau Heydrich osiadła z dziećmi na wyspie Fehmarn, by objawić się dopiero na początku lat sześćdziesiątych, kiedy to próbowała ubiegać się o emeryturę, która na mocy prawa zachodnioniemieckiego przysługiwała wdowom po żołnierzach „poległych w boju”8. Jej sprawa trafiła na pierwsze strony gazet, gdy sąd orzekł, że nikt, kto „czerpał korzyści” z nazistowskiego reżimu, nie może ubiegać się o taką emeryturę. Od tego czasu wdowa po „kacie Heydrichu” zaczęła udzielać od czasu do czasu wywiadów historykom, dziennikarzom i przesiewaczom wojennych dokumentów. W 1976 roku wydała książkę ze wspomnieniami Leben mit einem Kriegsverbrecher (Życie ze zbrodniarzem wojennym) (tytuł celowo ironiczny, którego wkrótce pożałowała, ponieważ z oczywistego powodu jej mąż, gdyby żył, zostałby uznany za zbrodniarza wojennego, ironia, która wielu umknęła); a kilka lat później, kiedy w telewizji niemieckiej wyemitowano film Holokaust, udzieliła wywiadu telewizyjnego, w którym potępiła sposób, w jaki został pokazany jej mąż, grany przez angielskiego aktora Davida Warnera9.

Na podstawie tego wszystkiego można by przypuszczać, że rozmowa z Liną Heydrich będzie przypominała trochę słuchanie germańskiej wersji jednej z audycji propagandowych Tokijskiej Róży. Nie miałam problemów ze skontaktowaniem się z nią przez telefon ani z uzyskaniem od niej zgody na odwiedziny w jej domu, w którym prowadziła mały pensjonat, by zrobić z nią wywiad pod koniec 1974 roku, dwa lata przed opublikowaniem jej wspomnień i dekadę przed jej śmiercią w 1985 roku. Jadąc wynajętym samochodem jedną z wybudowanych przez Hitlera autostrad obok uroczych wiosek i krytych strzechą domów Szlezwika-Holsztynu w kierunku nowego mostu na Fehmarn, spodziewałam się zimnej, ostrożnej, kruchej i fanatycznej walkirii – jednak podczas tych badań nigdy nie znalazłam dokładnie tego, co sobie wyobrażałam.

Kiedy dotarłam do jej domu zimnego i wietrznego wieczoru, nie był to dobry moment dla żadnej z nas. Ona nie wiedziała, że byłam wykończona, ponieważ przeprowadziłam już jeden wywiad tego ranka w Hamburgu, a ja nie zdawałam sobie sprawy, że przyjechałam 4 czerwca, w rocznicę śmierci Reinharda Heydricha.

Był ze mną mój mąż, szczerze mówiąc, w charakterze ochroniarza, choć w przeciwieństwie do mnie nie mówił po niemiecku. Kobieta, która powitała nas na podjeździe przed prostokątnym piętrowym domem z białej cegły, najwyraźniej płakała. W środku pierwszą rzeczą, jaką zrobiła, było zaoferowanie mi kieliszka koniaku; pierwszą rzeczą, jaką ja zrobiłam, było przyjęcie go. Siedzieliśmy nerwowo na kwiecistej kanapie, podczas gdy Frau Heydrich gotowała obiad w małej ukrytej kuchni, do której nas nie zaproszono.

Pokój, w którym nas posadzono i w którym miały zostać przeprowadzone moje przyszłe wywiady – trzy kolejne w ciągu siedmiu lat – byłby dość obszernym prostokątnym pomieszczeniem, gdyby nie natłok mebli. Były tam różne stoliki, na których zawsze coś stało – miska z jabłkami, wazon z paprociami – a także duża szafa wykonana z wypolerowanego, rzeźbionego drewna, stary kufer marynarski ozdobiony zawijasami z kutego żelaza, kilka naczyń z różowej porcelany we wnęce w ścianie i inne miłe lub eleganckie przedmioty, które pojawiały się i znikały z dnia na dzień. Natomiast jedna rzecz była tam zawsze – maska pośmiertna jej zmarłego męża wykonana z brązu.

To była, delikatnie mówiąc, majestatyczna obecność. Naziści tak bardzo poważali to odwzorowanie Reinharda Heydricha, że w 1943 roku wydali pamiątkowy znaczek pocztowy na podstawie zdjęcia tej maski.

Błyszcząc zmatowiałym pozłacanym metalem, z zamkniętymi oczami i słabym uśmiechem przywołującym na myśl posągi starożytnych faraonów, wyglądał dosłownie wspaniale. Efekt był nieziemski i denerwujący i wydawał się kłócić z otaczającym go pokojem – może z wyjątkiem nocy.

Wieczorem, kiedy przyjechaliśmy, salon Frau Heydrich był oświetlony tylko kilkoma świecami stojącymi na dużym stole. Pokój wydawał się ciemny i jakby wilgotny. Odniosłam wrażenie, że zawędrowałam do podwodnej groty, wypełnionej urojeniami i cieniami. Na początku miałam ochotę jedynie stamtąd wyjść. Ale zostaliśmy przez pięć godzin, popijając koniak, omijając z daleka naprawdę kontrowersyjne kwestie i ostrożnie unikając wszystkiego, co mogłoby zostać potraktowane jako formalne pytanie podczas wywiadu. Rozmawiałyśmy w języku niemieckim, którego, prawdopodobnie dzięki pochodzeniu mojego ojca, nauczyłam się wystarczająco dobrze, aby komunikować się z nią w miarę swobodnie. Nagrywałam nasze rozmowy na aktywowany głosem magnetofon, aby mieć pewność, że dobrze ją zrozumiałam.

Lina Mathilde von Osten Heydrich Manninen była drobna i trochę zaftig (słowo, które gdy tylko przyszło mi do głowy jako doskonały opis wdowy po arcyantysemicie, natychmiast zaszokowało mnie swoją ironią, jeśli wziąć pod uwagę, że jego znaczenie to „pociągająco pulchny i soczysty” w jidysz, ale po niemiecku oznacza po prostu „soczysty”). Wyglądała trochę jak Simone Signoret – w jej wyrazie oczu była ta sama światowa bystrość – ale Lina sprawiała wrażenie zarówno mniej wyrafinowanej, jak i bardziej emocjonalnej. Wydawało się, że na ogół wyraża to, co w danej chwili czuje. Potrafiła opowiadać skomplikowane (często zabawne) historie dosadnymi słowami, a jej znajomość języka gestów była na tyle dobra, że mój milczący ochroniarz czuł się uczestnikiem naszej rozmowy. Interesowało ją, jak żyją inni ludzie; wydawała się niepewna prawie wszystkiego innego, z wyjątkiem tego, co (wciąż) czuła do swojego męża. Kiedy w końcu doszłyśmy do tematu, dla którego przebyłam tak daleką drogę, aby z nią porozmawiać, źle przetłumaczyłam słowo oznaczające przywództwo, używając Leiterschaft (tak naprawdę nie ma takiego słowa) zamiast Leitung. Zrozumiałe, że pomyślała, że powiedziałam Leidenschaft, co oznacza pasję.

„Och, jak cudownie!” – wykrzyknęła. „To naprawdę ważna rzecz, o której trzeba napisać książkę!” I klasnęła w dłonie przed uśmiechniętą twarzą. Gdy wyjaśniłam nieporozumienie, położyła ręce na stole i spojrzała na nie. „Oczywiście – powiedziała bardzo cicho – przywództwo też jest ważne”.

------------------------------------------------------------------------

1 Chris McNab, The SS: 1923–1945, Amber Books Ltd., London 2009, s. 137. Nancy Dougherty nie zdążyła dokończyć przygotowania maszynopisu do publikacji przed swoją przedwczesną śmiercią. Na życzenie rodziny autorki Christopher Lehmann-Haupt przygotował książkę do druku i opatrzył ją przypisami, opierając się na pozostawionych przez Nancy Dougherty materiałach. Nie były one kompletne, stąd w rozdziałach 15–28 brakuje przypisów (przyp. tłum.).

2 Elizabeth K. Minnich, The Evil of Banality: On the Life and Death Importance of Thinking, Rowman and Littlefield, Lanham, MD 2017, s. 27, przyp. 6.

3 Gitta Sereny, The Healing Wound: Experiences and Reflections on Germany, 1938–2001, W.W. Norton, New York 2001, s. 123.

4 Hannah Arendt, Eichmann in Jerusalem, Viking Compass, New York 1965, s. 264.

5 Joachim C. Fest, The Face of the Third Reich: Portraits of Nazi Leadership, przeł. Michael Bullock, Pantheon, New York 1970, cz. II, s. 109 i n.

6 George Orwell, Coming Up for Air, Harcourt Harvest, New York 1950, s. 188.

7 Lina Heydrich, Leben mit einem Kriegsverbrecher, Verlag W. Ludwig, Pfaffenhofen an der Ilm 1976, s. 132.

8 Robert Gerwarth, Hitler’s Hangman: The Life of Heydrich, Yale University Press, New Haven, CT 2011, s. 29–91.

9 NYT, 2 lipca 1979, A2.Z perspektywy czasu wydaje się słuszne stwierdzenie, że wysiłek pogodzenia tych dwóch beznadziejnie nieprzystających do siebie rzeczy, miłości do męża i wiedzy o ohydnych konsekwencjach jego przywództwa, był wielkim, nierozwiązywalnym dylematem życia Liny Heydrich. Kiedy z nią rozmawiałam, zdałam sobie sprawę, że kobieta, która mieszkała z mężczyzną noszącym tego rodzaju „broń”, mającą naprawdę znaczenie, była zarówno przyczyną, jak i ofiarą zniszczeń, które mnie samą tak martwiły wiele lat wcześniej, gdy jako dziecko myślałam o ruinach nazistowskich Niemiec. Była także jedną z nielicznych osób gotowych do przedyskutowania pytania, które zadałam jako dziecko: co naziści myśleli, że robią?

Przekonałam się, że to pytanie jest ważniejsze teraz, niż kiedy byłam dzieckiem, w latach pięćdziesiątych.

Ale to, co dla mnie stanowiło tylko niezbyt częste doświadczenie koszmarnej strony życia, było dla Liny Heydrich splecione z treścią jej codzienności, najbardziej przerażających i najbardziej przyziemnych osobistych wydarzeń. Komentarz, którego mi udzieliła, sprowadza na ziemię jej słynnego, owianego mitami męża – i dodaje zaskakująco kobiecy punkt widzenia (choć jest, delikatnie mówiąc, politycznie niepoprawny). A należy zauważyć, że była kobietą na tyle światową, że tańczyła walca z Rudolfem Hessem, spierała się z Heinrichem Himmlerem, toczyła waśnie z Hermannem Göringiem i piła stare wino z Albertem Speerem.

Oczywiście jej perspektywa miała wyraźne ograniczenia, ponieważ ona i jej mąż nigdy nie byli częścią wewnętrznego kręgu Hitlera, gdzie mogłaby mieć więcej okazji do przysłuchiwania się dyskusjom o ideologii i wiadomościom wojennym. Zresztą kobietom nie wolno było angażować się w politykę nazistowską.

Co więcej, w kwestiach, na których Lina się znała, często trudno było ją skłonić do zajęcia stanowiska. „Ona jest zdezorientowana” – powiedział mi jeden z biografów Heydricha, zanim pojechałam do niej po raz pierwszy (choć wciąż cytował ją obszernie w przypisach)10. „Musisz być bardzo ostrożna” – powiedział mi inny badacz. „Dla mnie dopiero po czterech lub pięciu dniach zaczęło to działać”.

Kiedy tak długo przebywałam na wyspie Fehmarn, Frau Heydrich i ja toczyłyśmy wszelkiego rodzaju rozmowy, od pełnych łez po zawody w krzyczeniu. Jednak byłam, co się rzadko zdarzało, kobietą – i prawdopodobnie jedyną historyczką, która równie skupiała się na jej własnych opiniach, co na opiniach Reinharda Heydricha. Jest oczywiste, że dla niej, podobnie jak dla większości z nas, droga do prawdy była podróżą przez szereg kolejnych przybliżeń do celu, który nigdy do końca nie został osiągnięty. Mogła być „zdezorientowana”, ale bardzo często wydawało się to odpowiadać jej celom. Odkryłam nie tyle dezorientację, ile tendencję do przeskakiwania między warstwami rzeczywistości, które kryły się za wizerunkiem jej męża. Ten talent do zmienności przypominającej żywe srebro odzwierciedlał jej sposób radzenia sobie ze złożonością przeszłości.

Jednak pomimo całego zamętu w wypowiedziach ukazała mi ogólną perspektywę osoby, która stworzyła domowe gospodarstwo Heydricha. Oto kobieta, która wychowała jego dzieci, która zachowała jego pamięć, która pozostała mu na zawsze wierna, a nawet pomogła mu rozpocząć karierę. Jakkolwiek odległe było jej życie od jego życia, zawsze tam była, na dobre i na złe.

Podczas gdy Frau Heydrich i ja nie zgadzałyśmy się prawie we wszystkim, w tej kwestii osiągnęłyśmy całkowitą zgodę: „Myślę – powiedziała – że nawet jeśli jest to bardzo trudne, dawni narodowi socjaliści powinni być włączeni w całość historii. Nie powinnaś ich wyłączać! Bo możesz się od nich wiele nauczyć; przynajmniej możesz się nauczyć, czego nie powinnaś robić, czyż nie?”.

Tak. Uważam, że największą porażką nazistów była odmowa lub niezdolność do stworzenia powiązań – między różnymi implikacjami ich własnych działań, między ich roszczeniami a rzeczywistością oraz między nimi samymi a innymi ludźmi. Tę ostatnią lukę można również określić jako brak empatii: po prostu odmówili uznania niewygodnych lub kłopotliwych ludzi – głównie Żydów – za istoty ludzkie.

Wydaje mi się, że te grzechy nie ograniczają się do mieszkańców Niemiec w latach 1933–1945. Traktowanie nazistów jako mniej niż ludzi jest powtarzaniem obrzydliwego błędu.

Układ tej książki jest zaczerpnięty z kategorii obcych zarówno powszechnemu doświadczeniu, jak i Reinhardowi i Linie Heydrichom: są w niej rozdziały poświęcone między innymi miłości, honorowi, strachowi, życiu społecznemu i seksowi, a także władzy, przemocy, wojnie i śmierci. Gdyby ich życie było tylko fikcją, stworzyliby ekscytującą opowieść ku przestrodze, rodzaj bajki łączącej namiętność i przerażenie, tajemnicę i tragedię.

Ponieważ jednak ta historia jest prawdziwa, skupiam się na kwestiach historycznych, a także na przykuwającej uwagę relacji, na tym, czego kobieta może być świadkiem, zarówno z własnej perspektywy, jak i poza nią, na wzroście i upadku potężnego, bezwzględnego człowieka.

CIĄG DALSZY DOSTĘPNY W PEŁNEJ WERSJI

PEŁNY SPIS TREŚCI:

PRZEDMOWA. CHRISTOPHER LEHMANN-HAUPT

WPROWADZENIE. ŻONA KATA

CZĘŚĆ I. Początek

1. TWARZ NARODOWEGO SOCJALIZMU

2. DZIECKO NIEPEWNOŚCI

3. HONOR OFICERA

4. HONOR KOBIETY

5. HEINRICH HIMMLER: WIELKA ZAGADKA

6. LOS ALBO „PRACA NA MIARĘ MOŻLIWOŚCI ŻYCIOWYCH”

CZĘŚĆ II. Gromadzenie władzy

7. ROZCZAROWANI MŁODZI MĘŻCZYŹNI, BŁYSKOTLIWI MŁODZI MĘŻCZYŹNI: SD HEYDRICHA

8. ZŁE BLIŹNIAKI

9. DROGA DO BERLINA

10. REGUŁY GRY

11. LEKCJA ŻYCIA

CZĘŚĆ III. Sprawowanie władzy

12. PRZEMIANY NASZEJ WALKI: NIEWIDZIALNY APARAT

13. SPECJALISTA OD FORMY SŁÓW

14. „ŚMIETNIK III RZESZY”

15. DOM PO DRUGIEJ STRONIE DROGI

16. WYTYCZENIE GRANICY: OPÓR ABWEHRY

17. „NOC KRYSZTAŁOWA”

18. W SIECI PAJĄKA

19. DRUGA PŁEĆ I III RZESZA

20. HAŃBA – DLA NIEMIEC

CZĘŚĆ IV. Na wojnę

21. „ZUPEŁNIE NORMALNI LUDZIE”

22. DROGA DO WANNSEE

23. KONFERENCJA W WANNSEE

CZĘŚĆ V. Reichsprotektor: Czechy i Morawy

24. ZAMEK

25. FATALNA KORONA

26. DROGA DO JUNGFERN-BRESCHAN

27. ŚWIĄTYNIA STRACHU

CZĘŚĆ VI. Później

28. PRZETRWAĆ ŚMIERĆ I PORAŻKĘ

POSŁOWIE

NOTA O ŹRÓDŁACH

BIBLIOGRAFIA

------------------------------------------------------------------------

10 Günther Deschner, Heydrich: The Pursuit of Total Power, Orbis, London 1981 albo idem, Reinhard Heydrich: Biographie eines Reichsprotektors, München Universitas Verlag, München 2008, Bechtle Verlag, Esslingen am Neckar 1977.
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: