- W empik go
Mediterranea. Kuchnia słońca - ebook
Mediterranea. Kuchnia słońca - ebook
„Uwielbiam tę książkę. Jest pełna mądrości i hojnie obdarza nas przepisami na proste w przygotowaniu, smakowite dania. Każda strona to prawdziwa uczta” –Nigella Lawson
Claudia Roden przez ostatnie 40 lat napisała ponad 20 książek kulinarnych. Otworzyła przed nami podwoje cudownego świata oliwy z oliwek, syropu z granatów czy harissy z płatkami róż, na zawsze odmieniając podejście do gotowania i jedzenia. W nowym zbiorze przystępnych przepisów dzieli się wspomnieniami ze swojego pełnego podróży życia. Prezentuje różnorodne smaki i aromaty śródziemnomorskich potraw – nieskomplikowanej, cudownej kuchni słońca, która powinna gościć na naszych stołach jak najczęściej.
Przepisy Claudii Roden to szeroki wachlarz smaków od bardzo łagodnych przez wyraziste, słodko-kwaśne i słodko-słone, aż po bogatsze i niezwykle ostre. W swoich potrawach często używa czosnku, oliwy z oliwek, cytryn i pomidorów. Nie stroni od sardeli, pancetty, kasztanów i papryczek chili. Czasem doprawia swoje dania winem i mocniejszymi alkoholami, a czasem wodą różaną czy syropem z grantów. Aromat wzbogacają czosnkowe lub ziołowe oliwy, kremy orzechowe, jogurt z sokiem cytryn lub pastą tahini.
Sama autorka pisze: „Skupiłam się na nieskomplikowanych potrawach, które byłam w stanie przygotować sama. Jak większość z nas, nie miałam ochoty spędzać w kuchni długich godzin – wolałam cieszyć się towarzystwem przyjaciół. Pragnęłam sprawić im przyjemność i liczyłam, że uda mi się ich oczarować. Niektórzy z zasiadających przy moim stole gości mieli tyle lat co ja, inni byli w wieku moich dzieci albo wnuków. Wielu było wegetarianami, niektórzy weganami, jeszcze inni mieli nietolerancję glutenu albo laktozy. Brałam to oczywiście pod uwagę przy planowaniu menu, co znalazło odzwierciedlenie w zebranych w książce przepisach.”
Kategoria: | Kuchnia |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-8032-841-9 |
Rozmiar pliku: | 13 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Urodziłam się w 1936 roku. Egipt, w którym dorastałam, był kosmopolitycznym krajem, gdzie mówiono wieloma językami, a za lingua franca uchodził francuski. Mieszkałam z rodzicami, Cesarem i Nelly Douek, braćmi Ellisem i Zakim oraz naszą nianią słoweńsko–włoskiego pochodzenia, Marią Koron, w dzielnicy Kairu położonej na wyspie Az–Zamalik na Nilu. Stanowiliśmy część dwóch większych rodzin: troje spośród moich dziadków przybyło z Aleppo pod koniec XIX wieku, gdy po ukończeniu budowy Kanału Sueskiego Egipt stał się jednym z centrów światowego handlu, natomiast babcia od strony mamy pochodziła ze Stambułu. Jej przodkowie zostali w 1492 roku wygnani z Hiszpanii, a ona sama nadal mówiła średniowiecznym językiem sefardyjskich Żydów, choć jako wykształcona w Paryżu nauczycielka była też zagorzałą propagatorką kultury francuskiej. Gdy byliśmy dziećmi, Maria gotowała dla nas potrawy, które znała ze swego domu. Z kolei nasz kucharz Awad nauczył się od mojej mamy przepisów przekazywanych od pokoleń w obu rodzinach: przyrządzał paluszki z ciasta filo, kibbeh, tabbouleh, baba ghanough, kunafę, puddingi mleczne, ciastka z migdałami – i dania francuskie.
W 1951 roku, gdy miałam piętnaście lat, rodzice wysłali mnie do Paryża do szkoły z internatem, ponieważ Zaki musiał zostać w tym mieście jakiś czas po operacji, a Ellis studiował tam medycynę. W weekendy pomieszkiwałam kątem u krewnych lub koleżanek ze szkoły albo w hotelu Monsieur le Prince w Dzielnicy Łacińskiej, gdzie Ellis wynajmował pokój. Włóczyłam się ze znajomymi po mieście i poznawałam smaki céleri rémoulade, poule au pot, hachis parmentier i chaussons aux pommes.
W 1954 roku przeniosłam się do Londynu i zaczęłam studia w Saint Martin’s School of Arts. Ellis przeprowadził się ze mną, żeby kontynuować naukę na londyńskiej uczelni medycznej, a wkrótce dołączył do nas Zaki – jako uczeń Lycée Français. Dzieliliśmy mieszkanie; ja gotowałam dla obu braci i naszych znajomych ze studiów. Godzinami zwijałam liście winorośli i przygotowywałam faszerowane warzywa. Składniki niezbędne do przyrządzenia naszych ulubionych potraw – kaszę bulgur, ciecierzycę, pastę tahini, syrop z granatów i wodę różaną – mogłam dostać tylko w sklepiku pani Haral w Camden Town. Do piekarni Olympii w Kentish Town jeździłam zaś po pity, kadaifi oraz aby podglądać mistrzów w swoim fachu robiących ciasto filo.
Przepisy zaczęłam gromadzić w 1956 roku, gdy po kryzysie sueskim zmuszono Żydów do opuszczenia Egiptu i w Londynie dołączyli do nas rodzice. Przez lata przez nasz dom przewinęli się niezliczeni uchodźcy z Egiptu, poszukujący nowego miejsca do życia. Z wieloma wymienialiśmy się przepisami – sądziliśmy, że nigdy więcej się nie zobaczymy, i chcieliśmy ofiarować sobie choć tyle, żeby nawzajem o sobie pamiętać. W Egipcie nie wydawano książek kucharskich. Przepisy, które zebrałam, były niezwykle różnorodne, bo tamtejsza społeczność żydowska stanowiła wyjątkową mozaikę rodzin pochodzących z dawnego Imperium Osmańskiego i całego basenu Morza Śródziemnego.
Gdy wyszłam za mąż i urodziłam dzieci, po wielokroć wypróbowywałam te przepisy, bo większość była bardzo nieprecyzyjna. Roiło się w nich od uwag typu: „Dodawaj mąkę i zagniataj, póki ciasto będzie w dotyku jak małżowina twojego ucha” albo: „Po zapachu poznasz, gdy danie będzie gotowe”. I zbierałam je dalej, całkiem się w tym zatracając. Chadzałam w miejsca, gdzie mogłam spotkać ludzi z Bliskiego Wschodu – na przykład do sklepów z dywanami albo ambasad – i wypytywałam o przepisy. Gdy poprosiłam pracownika Biblioteki Brytyjskiej, by pomógł mi znaleźć książki poświęcone kuchni arabskiej, wręczył mi listę przekładów średniowiecznych poradników dla kucharzy. Nie znaleźliśmy ani jednej współczesnej publikacji! To wtedy zaczęłam zgłębiać historię i pochodzenie poszczególnych potraw, a także kultur, do których one przynależały.
Gdy postanowiłam zebrać przepisy w książce i powiedziałam o tym znajomym, wielu zareagowało pytaniem: „A nie wolałabyś na przykład malować?”. Pisanie o gotowaniu nie było wówczas tak modne jak dziś. A gdy dodawałam, że zajmuję się kuchnią bliskowschodnią, zgadywali: „Aha, czyli to będzie o baranich oczach i jądrach?”. Nic dziwnego, że A New Book of Middle Eastern Food (Nowa książka o kuchni Bliskiego Wschodu) i kolejne tomy, które napisałam, dla wielu szefów kuchni i autorów specjalizujących się w kulinariach stały się podstawowym źródłem, dzięki któremu mogli odkrywać śródziemnomorskie i bliskowschodnie smaki.
Gdy rozwiodłam się z mężem i zostałam samotną matką, pisaniem o kulinariach zarabiałam na utrzymanie rodziny. Na niczym innym się nie znałam, ale było to też najciekawsze i najbardziej fascynujące zajęcie, jakie mogłam sobie wyobrazić. Pisywałam do gazet, przygotowywałam program telewizyjny Claudia Roden’s Mediterranean Cookery (Kuchnia śródziemnomorska Claudii Roden) dla BBC, który z czasem zaowocował książką pod tym samym tytułem. Opracowując kolejne odcinki cyklu Smak Włoch dla „The Sunday Times”, odwiedziłam chyba każdy zakątek Półwyspu Apenińskiego, a zebrany materiał i doświadczenia posłużyły mi potem do napisania książki. Z kolei The Book of Jewish Food (Książka o kuchni żydowskiej) poświęcona była potrawom należącym do dziedzictwa kulinarnego Żydów, którzy osiedlali się w różnych krajach. Gdy pracowałam nad tą publikacją – a potem nad Arabesque (Arabeską), o kuchniach Maroka, Turcji i Libanu, oraz The Food of Spain (Kuchnią Hiszpanii) – zdałam sobie sprawę, że jedzenie otwiera każde drzwi. Z jednej strony zgłębiałam tajniki tradycyjnych potraw i przesiadywałam godzinami w domowych kuchniach, z drugiej zaś czerpałam pełnymi garściami od szefów kuchni, którzy eksperymentowali i tworzyli nowe dania, oraz od tych, którzy udoskonalali tradycyjne przepisy.
Praca nad Mediterraneą dała mi sposobność, aby raz jeszcze nacieszyć się smakami i wspomnieniami z dawnych czasów, a także podzielić się nimi z rodziną i przyjaciółmi.
PLANOWANIE POSIŁKU
Szczypta słońca i morza dla rodziny i przyjaciół
Urok domowego posiłku polega na jego swojskości i prostocie. W kulturze śródziemnomorskiej – z jej tradycją gościnności, towarzyskości i serdeczności – w równym stopniu wynika on z przyjemności dla ducha, jak i podniebienia. Podejmowanie bliskich osób posiłkiem to tamtejszy obyczaj, który warto przejąć i zaadaptować. Choć nie zawsze możemy podać jedzenie, które trafia na talerze prosto z okolicznych pól, ogrodów i sadów, to zdecydowaną większość śródziemnomorskich składników mamy obecnie na wyciągnięcie ręki. Nie wszystkie są oczywiście równie pyszne jak te dojrzewające w słońcu Południa, ale postarajmy się wydobyć z nich to, co najlepsze.
Przygotowanie posiłku dla większej grupy to wyzwanie i ciężka praca, ale warto podjąć ten trud. Planowanie menu jest wielką frajdą! Zawsze wcześniej pytam swoich gości, czy są jakieś składniki, których nie jedzą. Dbam też o to, aby na stole pojawiła się cała paleta barw, smaków, tekstur i składników odżywczych, stawiając przede wszystkim na warzywa, rośliny strączkowe i produkty zbożowe. Czasami podaję tradycyjną trzydaniową kolację: zupę lub przystawkę warzywną, potem rybę, kurczaka, mięso albo danie z warzyw, a na koniec coś słodkiego. Czasem zaś serwuję jednocześnie trzy pasujące do siebie potrawy lub więcej. Lubię ten wariant, nazywany w restauracjach szwedzkim stołem, bo większość ludzi przedkłada różnorodność jedzenia nad jego ilość. Jeśli wszystko musisz przygotować samodzielnie, trudno ci będzie przyrządzić mnóstwo różnych potraw i znaleźć jeszcze czas na nacieszenie się towarzystwem. Sztuka polega na tym, żeby zaplanować przynajmniej jedną prostą potrawę – lub taką, którą można przygotować zawczasu.
Pamiętaj też, że większość gości będzie zachwycona daniem jednogarnkowym albo zwykłą przekąską, a nawet zupą podaną z pajdą chleba, bo wiedzą, że zostały przygotowane specjalnie dla nich. Latem wybrałabym sałatkę, coś na zimno albo omlet, zimą – rozgrzewający gulasz, potrawkę albo pieczeń. Jeśli z wizytą przychodzi cała rodzina, chętnie przyrządzam wielką porcję kuskusu. Uwielbiam desery, ale czasami można zadowolić się serem i owocami. Z kolei do kawy albo herbaty miętowej podaję po prostu czekoladę lub daktyle.
Nie zapomnij o dobrej jakości pieczywie, oliwie, soli morskiej w płatkach, młynku z czarnym pieprzem, a także chili – mielonym lub w płatkach – dla miłośników ostrych smaków. Osobiście używam francuskiej piment d’Espelette i papryczek z Aleppo, nazywanych pul biber. Oba te dodatki mają bogaty smak i nie są aż tak ostre jak inne odmiany mielonego chili.
Dobierz wyraziste, treściwe wino o świeżym smaku, pasujące do aromatów przypraw i chili, czosnku, cytryny i cukru. Do przystawek i ryb najlepsze jest dobrze schłodzone białe wino o owocowym aromacie, wino różowe, wytrawne sherry albo wino musujące. Wytrawne wina czerwone dobrze komponują się z jagnięciną, wieprzowiną i kurczakiem, a także rybami i serami. Do deseru możesz podać słodkie wino. Najlepszą butelkę zaserwuj do delikatnie przyprawionej potrawy. Znakomite trunki wytwarza się w całym basenie Morza Śródziemnego. Świetne wina powstają w Grecji, Turcji, Libanie, Izraelu i na Cyprze, ale w sklepach łatwiej jest dostać te z południa Francji, Włoch czy Hiszpanii. Mocniejsze alkohole destylowane z winogron, zwłaszcza anyżkowe pastis z Francji albo arak, raki i ouzo ze wschodniej części basenu Morza Śródziemnego, serwuje się najczęściej z zimną wodą (zyskują wówczas mleczną, dymną konsystencję) i lodem jako aperitif, choć na wschodzie pija się je także do posiłku. Latem dobrym wyborem będzie również piwo, zwłaszcza jeśli jecie na świeżym powietrzu. Z kolei na spotkanie przy grillu idealna jest sangria – moja rodzina za nią przepada!
------------------------------------------------------------------------
Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki
------------------------------------------------------------------------