- promocja
Medyceusze. Tajemnica Montefeltra - ebook
Medyceusze. Tajemnica Montefeltra - ebook
Intrygi dworskie od spisku Pazzich do powstania Kaplicy Sykstyńskiej.
W tym doskonale udokumentowanym opracowaniu, które czyta się jak najlepszy thriller historyczny, autor rozwiązuje jedną z największych zagadek renesansu, wydobywając na światło dzienne prawdę ukrytą w pewnym zaszyfrowanym liście, którego adresatem był papież Sykstus IV.
26 kwietnia 1478 roku podczas mszy w katedrze florenckiej doszło do zamachu na życie Wawrzyńca i Juliana Medyceuszy, władców Florencji. Wawrzyńcowi udało się schronić w zakrystii, ale Julian zginął od kilkunastu ciosów sztyletem. Od tego czasu minęło ponad pięćset lat, a o spisku Pazzich napisano już bardzo wiele. Ale prawda o tym, kto naprawdę stał za zamachem i włożył broń w dłonie Pazzich, wciąż czekała na odkrycie.
Tajemnica Montefeltra to pasjonująca historia pełna zwrotów akcji, w której obok intryg i zdrad znalazło się też miejsce dla fresków z Kaplicy Sykstyńskiej – narzędzia ostatniej, bezlitosnej wendety Medyceuszy.
Doskonały zbiór niezwykle ważnych i mrożących krew w żyłach historii. - Corriere della Sera. Napisana dynamicznie i wnikliwie Tajemnica Montefeltra z pewnością przyczyni się do lepszego poznania historii renesansowej Italii. - The Times Literary Supplement.
Kategoria: | Historia |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-8188-792-2 |
Rozmiar pliku: | 10,0 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
_dzieło to nie lwie, lecz lisie_¹
1.
Parafraza _Boskiej komedii_, _Piekło_, pieśń XXVII, w przekładzie Juliana Korsaka, s. 104. Tekst opracowany na podstawie: Dante Alighieri, _Boska komedia_, tłum. J. Korsak, nowe wydanie: część I, _Piekło_; część II, _Czyściec_; część III, _Raj_, nakł. i druk. Wilhelma Zukerkandla, Złoczów. Źródło: http://wolnelektury.pl/katalog/lektura/boska-komedia. (Jeśli nie zaznaczono inaczej, przekład pochodzi od tłumaczki)._Ludziom się zdaje, że historia dzieje się powoli,_
_ale to nieprawda: historia dzieje się nagle._
Philip Roth, _Amerykańska sielanka_¹
_Krótki czas naszych jest przeżyć,_
_Bez powrotu — lecz sławę czynami rozszerzyć,_
_To rzecz cnoty._
Wergiliusz, _Eneida_, Księga X²
1.
W przekładzie Jolanty Kozak, s. 132. (Jeśli nie zaznaczono inaczej, wszystkie przypisy oznaczone gwiazdką pochodzą od tłumaczki).
2.
W przekładzie Tadeusza Karyłowskiego.Wstęp
26 kwietnia 1478 roku młodzi przywódcy Florencji z rodu Medyceuszy, Wawrzyniec Medyceusz i jego brat Julian, zostali zaatakowani podczas niedzielnej mszy we florenckiej katedrze. Julian, dziewiętnaście razy ugodzony sztyletem, zmarł na miejscu, podczas gdy lekko rannemu Wawrzyńcowi udało się ujść z życiem. Wierni Medyceuszom Florentczycy w odpowiedzi na atak brutalnie rozprawili się ze wszystkimi napastnikami, których udało im się dopaść.
Ten śmiały zamach, jedna z najbardziej osławionych i krwawych intryg włoskiego renesansu, zapamiętany został jako spisek Pazzich. Choć zarys tych wydarzeń od zawsze jest znany historykom, to złożoność okoliczności, które do nich doprowadziły, wciąż jest owiana tajemnicą. Jak sugeruje nazwa, do tej pory uznawano je po prostu za rezultat walki dwóch rodów: potężnych Medyceuszy i ich rywali, bankierów Pazzich, którzy dążyli do przejęcia władzy we Florencji.
Niniejszy tom opisuje burzliwe lata przed zawiązaniem się spisku, jego kulisy, a także wpływ na wydarzenia, które po nim nastąpiły. Historia ta jest po części znana, po części nie, ale nigdy wcześniej nie była przedstawiona tak kompleksowo. Jest to historia przyjaźni i zdrady, władzy religijnej i zepsucia moralnego, walki politycznej i artystycznej wendety.
W jej sercu znajdują się oczywiście Medyceusze, rodzina bankierów, mecenasów sztuki, poetów, polityków, książąt i papieży. Gdyby Wawrzyniec także nie przeżył zamachu, być może talent Michała Anioła nigdy nie ujrzałby światła dziennego, część najcenniejszych obrazów, rzeźb i budowli kultury Zachodu nigdy by nie powstała, a trzech członków rodziny Wawrzyńca nie zasiadłoby na papieskim tronie.
Nazwisko księcia Urbino, którego słynny profil uwiecznił na portrecie Piero della Francesca, znajduje się w tytule książki z powodu istotnej roli, jaką odegrał on w spisku Pazzich. Choć portret ukazuje nam go tylko z jednej strony, był on człowiekiem o wielu twarzach, podobnie zresztą jak inni „ludzie renesansu”, którzy pojawią się na kartach tej książki. Fryderyk był zasłużonym kondotierem, hojnym mecenasem, który z pasją oddawał się studiowaniu klasyków. Ale miał też swoją ciemną stronę, która ujrzała światło dzienne wraz z odkryciem pewnego zaszyfrowanego listu.
Można by sądzić, że tak odległe czasy nie kryją już przed nami żadnych tajemnic, a oto latem 2001 roku odnalazłem i rozszyfrowałem list zawierający dotychczas nieznane, istotne informacje dotyczące spisku Pazzich. W skrócie, ujawnia on, że Fryderyk da Montefeltro, książę Urbino, przez wieki przedstawiany jako „Światło Italii”, humanista i przyjaciel Wawrzyńca Medyceusza, był jednym z podjudzaczy stojących za spiskiem mającym na celu pozbycie się signora Florencji i jego brata. Odkrycie to może zmienić sposób postrzegania tego przełomowego momentu w historii Italii. List księcia Montefeltro, napisany dwa miesiące przed zamachem, wykazuje, że spisek był zakrojony na o wiele szerszą skalę, niż przypuszczano do tej pory.
„Trzecim człowiekiem”, bez którego ta historia by nie zaistniała, jest osoba, dzięki której ją rozszyfrowałem, a mianowicie mój odległy przodek sprzed pięciuset lat, Cicco Simonetta, którego losy zawsze mnie fascynowały. Cicco przez pięćdziesiąt lat służył potężnej rodzinie Sforzów, najpierw jako doradca, później jako regent Księstwa Mediolanu. Był zdolnym kryptografem, a według zacnej opinii Machiavellego „dzięki swojemu rozsądkowi i doświadczeniu uchodził za jednego z najznamienitszych mężów”¹.
Renesansowa Italia nie stanowiła jeszcze państwa, ale była mozaiką miast-państw². Każde z nich było pod mniej lub bardziej silną kontrolą jednej z dynastii: Sforzów w Mediolanie i większości Lombardii, Medyceuszy we Florencji i sporej części Toskanii, Domu Aragońskiego w Neapolu i na całym południu. Republika Wenecka była oligarchią pod rządami bogatych arystokratycznych kupców, a Rzym pod odwieczną i zmieniającą się jak w kalejdoskopie egidą rodzin papieskich. Spośród dynastii rządzących w mniejszych państwach wymienić można rody: Montefeltro w Urbino, Malatesta w Rimini, Este w Ferrarze i Gonzagów w Mantui. Władcy ostatnich czterech, biorąc pod uwagę relatywnie skromne rozmiary ich terytoriów, z reguły byli zatrudnieni przez możnowładców jako dowódcy wojsk najemnych, czyli kondotierzy. System ten podtrzymywał równowagę polityczną, zapobiegając temu, by nadmierne ambicje dowódców przekształcały się w realne zagrożenia, oraz utrzymując na Półwyspie Apenińskim kruchy pokój: system gwarantował, że żadne państwo nie przejmie kontroli nad innym.
Jednak niespodziewane wydarzenie z grudnia 1476 roku zburzyło równowagę władzy. Zabójstwo Galeazza Marii Sforzy, księcia Mediolanu i najsilniejszego sojusznika Medyceuszy, przygotowało grunt pod spiski polityczne, potajemne knowania i zmienne sojusze, które w efekcie doprowadziły do ataku na florenckich władców.
_Tajemnica Montefeltra_ pokazuje również, jak w epoce renesansu wielkie dzieła sztuki i małostkowe intrygi polityczne były ze sobą ściśle powiązane. Ostatni rozdział poświęcony jest Kaplicy Sykstyńskiej, być może najznamienitszemu symbolowi renesansowej Italii, wzniesionej przez jednego z antybohaterów tej historii, papieża Sykstusa IV. Przechadzając się dziś po zatłoczonej kaplicy, nie można nie zachwycić się imponującym sklepieniem przedstawiającym sceny z Księgi Rodzaju czy wstrząsającym _Sądem Ostatecznym_ na ścianie ołtarzowej. Te dwa arcydzieła Michała Anioła pochłaniają praktycznie całą uwagę zwiedzających, którzy dopiero na koniec rzucają okiem na pozostałe ściany pokryte freskami piętnastowiecznych mistrzów, takich jak Sandro Botticelli, malarz florencki _par excellence_. A co jeśli Botticelli dokonał potajemnej zemsty na papieżu współwinnym śmierci Juliana Medyceusza?
Dlaczego dzisiejsi czytelnicy, zalewani informacjami, których nieustanny napływ czyni je tym bardziej nieistotnymi i przelotnymi, mieliby zainteresować się tym małym wycinkiem historii? Czyż życie w wieku informacji nie jest wystarczająco zajmujące?
Renesansowe spiski i wojny, w których jedynym sposobem pozbycia się wroga była stara dobra metoda zakładająca użycie sztyletu lub trucizny, bledną w porównaniu z tymi toczonymi dzisiaj.
Jednak umysł ludzki od wieków działa tak samo. Dziś, podobnie jak kiedyś, można zabić na odległość: dać komuś do ręki nóż i udawać, że nic się o tym nie wie, albo zaprzyjaźnić się z własnymi ofiarami, a potem prześlizgiwać się za ich plecami, by sprawdzić, czy pod haftowaną szatą nie noszą zbroi. Dante doskonale zdawał sobie z tego sprawę i uważał brutalnych zdrajców za najgorszy rodzaj grzeszników, umieszczając ich na samym dnie swojego _Piekła_. Przodek Fryderyka da Montefeltro, Guido, coś wiedział o „tyrańskich rządach”. Fragment monologu, który włożył mu w usta Dante, obnaża jego stosunek do dwulicowości i śmierci:
_Gdym nosił ciało i kość wzięte z matki,_
_Przebiegłość głównym była moim rysem,_
_Z czynów mnie zwać by nie lwem, raczej lisem,_
_Wykrętów moich znajdziesz żywe świadki;_
_Mistrz w sztuce zdrady, zdradami mojemi_
_Stałem się głośnym aż do krańców ziemi_³.
W czasach spisku Pazzich Niccolò Machiavelli miał zaledwie dziewięć lat. Był świadkiem przemocy, która rozlała się na ulicach Florencji, i prawdopodobnie miał ją przed oczami, gdy w _Księciu_ radził, by „umieć dobrze posługiwać się naturą zwierzęcia i człowieka”⁴, być lwem i lisem oraz używać siły i krętactwa, cech niezbędnych pozbawionemu skrupułów politykowi.
Pisząc tę książkę, dobrze pamiętałem wersy Dantego i słowa Machiavellego. Opowiadanie o spisku sprzed pięciu wieków jest dość paradoksalne, biorąc pod uwagę, że głównym celem konspiratorów było pozostanie w cieniu i zniszczenie dowodów w obawie przed niebezpieczeństwem grożącym za życia, jak i pośmiertnym potępieniem. Jednakże ta historia i wydarzenia, które do niej doprowadziły, są całkowicie prawdziwe i niezwykle dobrze udokumentowane. A sława jej bohaterów wybrzmiewa nadal i będzie „głośna aż do krańców ziemi”.1
Morderstwo w Mediolanie
_Gdym nosił ciało i kość wzięte z matki,_
_Przebiegłość głównym była moim rysem,_
_Z czynów mnie zwać by nie lwem, raczej lisem._
Zanim w 1450 roku Mediolan stał się signorią Sforzów, znajdował się on we władzy Viscontich, najbardziej zajadłych wrogów Florencji. Na początku XV wieku w toskańskim mieście krążyły podżegające pamflety, w których ataki na Florencję nazywano atakami na wolność, a ród Viscontich zgodnie z prawdą przedstawiano jako okrutnych tyranów⁵. Lecz gdy księciem Mediolanu niespodziewanie został kondotier Franciszek Sforza, a w 1454 roku podpisano pokój w Lodi⁶, rozpoczęła się złota epoka renesansu. W zamian za pomoc finansową Franciszek zaoferował swojemu staremu przyjacielowi Kosmie Medyceuszowi Starszemu wsparcie wojskowe. Solidny sojusz na osi Mediolan–Florencja zapewnił względną stabilizację na niespokojnym Półwyspie Apenińskim oraz sprzyjał rozwojowi sztuki i literatury, pozwalając na pełny rozkwit twórczości artystycznej oraz kultury humanistycznej.
Pod rządami Sforzów Mediolan utrzymał swoją silną pozycję, a dodatkowo zyskał poważanie. Jednak syn Franciszka, Galeazzo Maria, odziedziczył kapryśność Viscontich po matce, a nie mądrość Sforzów po ojcu. Nadworny poeta Antonio Cornazzano napisał o nim trafnie w swoim _Del modo di regere e di regnare_⁷ („O sztuce rządzenia i panowania”):
_Jak wiele razy dobry książę Franciszek_
_robił wyrzuty synowi, którego już nie ma,_
_za jego okrucieństwo i porywczość._
_„Odziedziczyłeś duszę księcia Jana_⁸
_masz ją w swoich trzewiach”,_
_krzyczał, a jego przepowiednia się spełniła._
_O czynach księcia Jana słyszałem historie:_
_karmił psy żywymi ludźmi,_
_inne rozrywki go tak nie bawiły._
_Koniec spotkał w San Gottardo, w świątyni,_
_jego najbardziej zaufani wydali mu takie święto,_
_bo tak kończy każdy okrutnik_.
Zimne przebudzenie. Mediolan, 26 grudnia 1476
W dzień swojej śmierci⁹ Galeazzo Maria Sforza miał wziąć udział we mszy świętej upamiętniającej Świętego Szczepana. Księciu Mediolanu zależało na uczczeniu dnia pierwszego chrześcijańskiego męczennika z należytą świetnością. Przymierzył brygantynę, ale uznawszy, że wygląda w niej zbyt grubo, zdecydował się na elegancką szatę z karmazynowego atłasu obszytą sobolowym futrem. Na lewą nogę włożył ciemnoczerwoną pończochę, na prawą białą – barwy Sforzów. Odziewał swoje atletyczne, gładkie ciało (lubił się golić na wzór starożytnych Rzymian) w sypialni w samym sercu potężnego Zamku Sforzów, a w kominku strzelał ogień trawiący tradycyjny bożonarodzeniowy pieniek¹.
Dzięki Bernardinowi Coriowi – kamerdynerowi, świadkowi i kronikarzowi tamtych wydarzeń – wiemy, że od czasu tajemniczego pożaru na początku grudnia, w którym spłonęła część jego sypialni, książę stał się przesądny. Przeczuwał¹⁰, że nie powinien wracać do Mediolanu, i wolał spędzać czas z dala od miasta, w jednej ze swoich wiejskich posiadłości lub na polowaniach. Obawy te nasiliły się jeszcze z powodu pewnego zajścia, do którego doszło niedługo po pożarze. Pewnego dnia, jadąc konno w okolicach Abbiategrasso, dostrzegł trzy kruki krążące powoli nad jego głową. Uznał to za złą wróżbę, więc wystrzelił do nich kilkukrotnie z kuszy, lecz ani jednego nie trafił. Oparł dłoń na łęku siodła i poprzysiągł, że już nigdy nie powróci do miasta.
Jednak niestały książę szybko zmienił zdanie. Galeazzo uwielbiał swój chór i nie mógł się doczekać nadchodzących uroczystości, kiedy będzie mógł posłuchać muzyki w wykonaniu trzydziestu burgundzkich i niemieckich kantorów sowicie opłacanych za swoje usługi. W Mediolanie powitały go chłodne spojrzenia feudałów i dworzan, którzy przybyli mu się pokłonić z nieskrywaną niechęcią po tym, jak nie obdarował ich tradycyjnymi nagrodami i podarunkami świątecznymi.
Książę udał się prosto na zamek. Pod szkarłatnym sklepieniem Camera delle Colombine wygłosił improwizowany monolog o pomyślnych losach Sforzów. Zadeklarował, że choć nie jest signorem, będzie umiał wieść wspaniałe życie. Trzydziestodwuletni książę wyraził także żal, że Franciszek, jego ojciec, nie może już zobaczyć, jak on i jego bracia doskonale sprawdzają się w swoich rolach, oraz obwieścił, że ród Sforzów, bogaty w męskich potomków, będzie rządził przez wieki. Pochwalił także swoje nieślubne córki, spośród których już dwie wydano za wysoko postawionych kawalerów.
W epoce renesansu posiadanie licznego potomstwa było jedną z metod umacniania władzy. Mówiło się, że ojciec Galeazza, Franciszek Sforza, miał nie mniej niż trzydzieścioro pięcioro dzieci, z czego zaledwie dziesiątka była z prawego łoża. „Cnotliwy książę” Franciszek, jak nazwał go Machiavelli w _Księciu_, zaczął od ciężkiego życia najemnego kondotiera i sam doszedł do władania najbogatszym księstwem Italii. Gdy zmarł w 1466 roku, jego pierworodny syn Galeazzo odziedziczył po nim władzę, którą on musiał z trudem zdobywać. Jednak potomek nie wykazywał specjalnej chęci ani do sprawowania władzy, ani do wykazywania się cnotą. Z powodu licznych wad nowy książę był znienawidzony przez większość poddanych. Nie potrafił okiełznać swojego rozbuchanego popędu seksualnego i bezustannie gonił za najpiękniejszymi kobietami w księstwie, nie miał żadnych skrupułów, potrafił nawet wtargnąć nocą do zakonów, gdzie terroryzował, a czasem gwałcił mniszki.
Opiewając szczęście swojej rodziny, Galeazzo nie wspomniał jednak o dwóch młodszych braciach, awanturnikach Sforzy Marii i Ludwiku, którzy żyli na wygnaniu we Francji, po tym jak w czerwcu 1476 roku byli zamieszani w nieudaną próbę pozbycia się księcia. Ale nie tylko członkowie rodziny Galeazza byli niezadowoleni z jego egocentrycznego i rozpustnego stylu rządzenia.
Po wygłoszeniu przemowy w Camera delle Colombine książę był nietypowo jak na siebie spokojny, a w dzień Bożego Narodzenia zrezygnował nawet ze swoich ulubionych rozrywek: gry w _jeu de paume_ na zbudowanym specjalnie dla niego zamkniętym boisku oraz polowania z sokołami. Unikał także swojej żony, księżnej Bony Sabaudzkiej, która sypiała w osobnej sypialni. W rzeczywistości Galeazzo już dawno przestał dzielić łoże ze swoją małżonką, która od czasu ich zaślubin przed ośmioma laty zbyt szybko nabierała krągłości, przez co w jego mniemaniu sama popchnęła go do zaspokajania swoich żądz gdzie indziej. Książę spędził dużą część swojego dorosłego życia, traktując je jako przedłużenie lat nastoletnich: rozbijał się po północnej Italii, bezustannie polując na zwierzynę, kobiety, a nawet młodych chłopców; od czasu do czasu zabawiał się w żołnierza albo składał wizyty sojusznikom, zwłaszcza wpływowym Florentczykom.
Galeazzo po raz pierwszy odwiedził Florencję w 1459 roku. Piętnastoletni hrabia Pawii, bo taki nosił wtedy tytuł, udał się tam na polecenie ojca, by złożyć hołd Kosmie Medyceuszowi Starszemu, bliskiemu sojusznikowi Franciszka. Książę Mediolanu chciał w ten sposób wyrazić wdzięczność za wsparcie finansowe, jakiego florencki bankier udzielał mu w drodze do władzy. „Cały papier i atrament Toskanii” – jak pisał Galeazzo do ojca, który z Mediolanu śledził jego poczynania – nie wystarczyłyby, żeby oddać bogactwo ludzi, którzy witali go na ulicach, oraz harmonię budynków – wspaniałą katedrę i surowy Palazzo della Signoria, siedzibę rządu z górującą nad nim groźną wieżą. „Florencja jest rajem”, wykrzyknął zachwycony¹¹.
Od tego momentu młody Sforza zaczął konkurować ze swoimi sojusznikami w kwestiach dobrego smaku i mody, dziedzinach, w których Medyceusze byli powszechnie uznawani za mistrzów i arbitrów. Galeazzo powrócił do Florencji w 1471 roku pod pretekstem złożenia ślubów religijnych, a towarzyszyła mu świta licząca dwa tysiące osób. Na wyprawę wydał dwieście tysięcy dukatów, niemal całkowicie opróżniając swoje skarbce. Jak pisał później Machiavelli, wizyta Galeazza we Florencji odbyła się w czasie Wielkiego Postu, a członkowie świty Sforzy zwracali szczególną uwagę, by jeść wyłącznie mięso¹². Na portrecie przedstawiającym Galeazza jako dandysa florencki malarz Piero Pollaiuolo¹³ dobrze oddaje atmosferę zepsucia, która towarzyszyła jego przybyciu do miasta: lubieżne spojrzenie młodego księcia uchwycone en trois quarts, gdy ten od niechcenia bawi się rękawiczką, jest bardzo wymowne. Wawrzyniec Wspaniały powiesił ten obraz w swojej sypialni, być może jako przypomnienie, kim nie chce się stać.
Wróćmy jednak do ostatniego dnia Galeazza. Książę nie mógł się doczekać występu swojego chóru. Rozkoszował się na samą myśl o pięknych młodzieńcach śpiewających zachwycającymi głosami przy akompaniamencie doskonałych muzyków¹⁴. Wszyscy udali się już do kościoła Świętego Szczepana i nie było możliwości, by wezwać ich z powrotem do zamku. Wciąż niepewny, czy powinien wziąć udział we mszy, Galeazzo postanowił zasięgnąć rady Cicca Simonetty. Cicco niemal pół wieku służył Franciszkowi, a przez ostatnie dziesięć lat pełnił funkcję pierwszego sekretarza Galeazza, stając się jego najbardziej zaufanym doradcą. Sześćdziesięciosiedmioletni mężczyzna o ciemnej karnacji i tęgiej posturze bardzo się różnił od smukłego Galeazza. Cicco próbował wybić księciu z głowy pomysł opuszczania zamku. Podobnie jak inni doradcy powiedział mu, że w tak „mroźny poranek to zły pomysł iść na nogach, a jeszcze gorszy jechać konno”¹⁵. Jednak książę uznał, że mediolańczycy będą się zastanawiać nad powodem jego przybycia do miasta, jeśli nie pokaże się nawet w kościele, i podjął ostateczną decyzję: pójdzie na mszę.
Przywołał do siebie synów, siedmioletniego Giana Galeazza i sześcioletniego Hermesa, i posadził ich na parapecie okna, z którego roztaczał się widok na biały zimowy krajobraz. Długo obejmował i całował synów, odwlekając moment rozstania¹⁶. Tymczasem na pokaźnym zamkowym dziedzińcu, u stóp wysokich wież strażniczych, roił się gęsty tłum oczekujący Galeazza. Książę w końcu się pojawił razem ze swoim ulubionym ambasadorem, Zaccarią Saggim da Pisa, wysłannikiem z Mantui¹⁷. Wsiadł na konia i w przeszywającym zimnie ruszył przez śnieg, a wraz z nim cała świta. Na oblodzonych ulicach napotkali ledwie garstkę osób nieśmiało pozdrawiających księcia otoczonego uzbrojonymi po zęby strażnikami. Orszak przeciął plac przed katedrą.
Do celu znajdującego się po ich prawej stronie brakowało już tylko kilku kroków. Fasada „błogosławionego kościoła”¹⁸ Świętego Szczepana nie była okazała, ale odznaczała się pewnym rodzajem gotyckiej elegancji. Wewnątrz, za na wpół otwartymi drzwiami, powinno być cieplej. Książę nerwowo zsiadł z konia. Jako pierwsi do świątyni weszli dygnitarze i ambasadorowie z Galeazzem pośrodku. Za nimi kroczyli jego bracia, łagodny Filip i najmłodszy Oktawian oraz książęcy sekretarz Giovanni Simonetta dyskutujący z doradcą wojskowym swojego brata Cicca, Orfeem da Ricavo. Z absydy coraz głośniej dobiegał śpiew chóru. Odziana w lśniące zbroje straż przyboczna utworzyła w tłumie szpaler, by zrobić przejście dla księcia i jego świty. Galeazzo szedł główną nawą, na chwilę tylko przystawał, by spojrzeć na „ogień próżności”. _Sic transit gloria mundi!_ Tak przemija chwała świata!
Gdy książę ruszył dalej w stronę ołtarza, nagle pojawiło się przed nim trzech mężczyzn ubranych w biało-czerwone szaty, kolory Brutusa. „Z drogi!”¹⁹, krzyczeli, jakby chcieli zrobić miejsce dla księcia. Jeden z nich podszedł bliżej. Sprawiał wrażenie, jakby chciał o coś zapytać Galeazza, a ten zniecierpliwiony machnął na niego ręką, by się oddalił. Wtedy z rękawa mężczyzny błysnęło ostrze noża – chwycił Galeazza lewą ręką i ugodził go w podbrzusze. Gdy Zaccaria Saggi próbował odepchnąć napastnika, ten uderzył ponownie, tym razem zatapiając sztylet w piersi księcia.
1. Piero Pollaiuolo, _Portret Galeazza Marii Sforzy_
„Jestem martwy!”²⁰, wyszeptał Galeazzo, przyjmując kolejny cios w brzuch. Wtedy dwaj pozostali mężczyźni szybko wyskoczyli naprzód i z furią zadali całą serię ciosów, trafiając w gardło, głowę, nadgarstek i plecy. Galeazzo cofnął się i runął wprost na pierś Orfea da Ricavo. Z ran tryskała krew. Orfeo próbował go podtrzymać, ale nie był w stanie. Książę osunął na kolana, po czym padł na podłogę, wydając ostatnie tchnienie. Atłasowa szata i biała pończocha przesiąknięte były ciemnoczerwoną krwią.
Mordercy próbowali zbiec. Wysoki Maur, wierny sługa Galeazza, ruszył w pogoń za jednym z nich, który uciekł na emporę. Uciekinier zaplątał się w obszerne suknie siedzących tam kobiet i upadł. Maur dopadł go i poderżnął mu gardło wśród krzyków przerażonych kobiet. Drugi morderca został schwytany i zabity na miejscu przez innych strażników, trzeciemu udało się jednak wmieszać w uciekający w popłochu tłum.
Tak zginął Galeazzo Maria Sforza, książę Mediolanu. Jego krótkie życie i nagła śmierć rodzą wiele interesujących pytań. Czy naprawdę był zepsutym moralnie tyranem i drapieżcą seksualnym, jak maluje go wielu świadków i historyków? A jeśli tak, to jak mógł to znosić Cicco, który pracował dla niego przez dziesięć lat po śmierci Franciszka w 1466 roku? Czy on także był podobnie zepsuty? A może potrafił skłonić młodego księcia, którego znał od urodzenia, do zmiany zachowania i bardziej skutecznych rządów? Nie ulega wątpliwości fakt, że zarówno Franciszek Sforza, jak i jego syn spotykali się z nieskrywaną wrogością, zwłaszcza ze strony członków starej mediolańskiej szlachty, którzy postrzegali ich jako obcych uzurpatorów.
Cicco był skromnego pochodzenia. Urodził się w 1410 roku w Caccuri, niewielkim lennie w okolicach Crotone w Kalabrii, w którego posiadanie Franciszek Sforza wszedł w wyniku pierwszego małżeństwa z Polisseną Ruffo di Calabria. W młodości Cicco studiował prawo cywilne i kanoniczne w pobliskim klasztorze w Rossano, aktywnym ośrodku kultury chrześcijańskiej, zarówno katolickiej, jak i prawosławnej, gdzie szybko opanował łacinę i grekę. Około 1430 roku, za pośrednictwem wuja, agenta Sforzów Angela Simonetty, dwudziestoletni Cicco rozpoczął służbę u Franciszka Sforzy, wtedy kapitana wojsk najemnych, jako uczeń w jego wędrownej „kancelarii”.
W okresie renesansu kariera wojskowa nie należała do lekkich, ale na ambitnych i zdolnych kondotierów czekało sowite wynagrodzenie. Wykazawszy się zdolnościami strategicznymi na polu bitwy, kondotierzy mogli oferować swoje usługi tym, którzy najlepiej płacili. Większość włoskich potęg nie miała wojsk z poboru, więc żołnierzy najemnych opłacano nie tylko po to, by walczyli, lecz także po to, by mieć ich po swojej stronie i uniknąć ich potencjalnych ataków na bezbronne miasta i wsie. Najsłynniejsi kondotierzy byli w stanie osiągnąć znaczącą pozycję – tak jak Franciszek Sforza. Gdy w marcu 1450 roku po wielomiesięcznym oblężeniu Mediolanu i głodzeniu jego mieszkańców w końcu ogłoszono go księciem, na kanclerza państwa wybrał swoją prawą rękę, wiernego mu od dwudziestu lat Cicca Simonettę.
Na usługach księcia Franciszka Sforzy Cicco stał się jednocześnie człowiekiem pióra i miecza. Gdy tylko pierworodny syn księcia, Galeazzo, został sierotą, Cicco i jego brat Giovanni, późniejszy biograf Franciszka Sforzy, zapewnili młodemu dziedzicowi edukację godną męża stanu. O ojcowskiej, choć z zachowaniem stosownej rewerencji, relacji Cicca z Galeazzem świadczą jego dzienniki, w których szczegółowo opisywał wszystko, co działo się na dworze (z wyłączeniem sekretów dyplomatycznych). Inne źródła sugerują jednak, że ich stosunki były o wiele bardziej skomplikowane, niż można wywnioskować z cząstkowych i poddanych autocenzurze wspomnień. Mantuański ambasador Zaccaria Saggi – ten sam, który był u boku Galeazza w kościele Świętego Szczepana i próbował odepchnąć jego zabójcę – nazwał kiedyś Cicca „doskonałą tarczą”²¹ przeciw porywczej naturze księcia. Kanclerz radził sobie z napadami szału swojego pana i czasem przeczekiwał, zamiast natychmiast wprowadzać w życie pochopne decyzje Galeazza, dzięki czemu „jeśli wynikało z nich coś dobrego, zapewne było to jego zasługą”. Gdy pewien książęcy agent w Bolonii chciał oskarżyć grupę Żydów o oszustwo, mając na celu skonfiskowanie ich własności, Cicco odpowiedział, że „jest to zgniła sprawa, która budzi niesmak”²². Nawet jeśli odpowiedź wystosował książę, słowa te z pewnością należały do kanclerza. Jednak z drugiej strony zdarzało się też, że pod rządami Galeazza zamożnych obywateli lub poetów o zbyt długich językach wtrącano do więzienia pod wątpliwymi zarzutami tylko po to, by opróżnić im sakwy albo po prostu zamknąć usta.
W chwili śmierci Galeazza Cicco przejął całkowitą kontrolę nad strażami w księstwie. Nie trzeba było długo czekać na schwytanie trzeciego, jedynego ocalałego zamachowca, Girolama Olgiatiego, dwudziestotrzyletniego syna dobrej mediolańskiej rodziny. Ojciec Girolama, przerażony jego czynem, odmówił udzielenia synowi pomocy, ale matka znalazła mu schronienie w domu zaprzyjaźnionego księdza. Dwóch służących rodziny Olgiatich, którzy próbowali bronić młodzieńca, schwytano, torturowano, a na koniec poćwiartowano.
Według wszystkich relacji świadków Girolamo Olgiati był „oczytany i wykształcony”²³. Utrzymywał, że on i jego towarzysze chcieli wzorem starożytnych Rzymian oswobodzić kraj, zabijając tyrana, w nadziei, że pociągnie to za sobą rewoltę ludu. Rekonstrukcja spisku przeciwko Galeazzowi oparta jest w dużej mierze na zeznaniu Girolama. Dokument ten, napisany zbyt emocjonalną, ale elegancką łaciną, pozwala nam zajrzeć do umysłu zabójcy. Pełen podziwu dla starożytnych autorów występujących przeciwko tyranii Girolamo uciekł z domu dziesięć lat wcześniej, mając zaledwie trzynaście lat, by podążać za swoim mistrzem, humanistą Colą Montanem. Później Montano został oskarżony o gwałt i publicznie wychłostany na rozkaz Galeazza; po tym upokorzeniu wygnano go do Bolonii. Działo się to rok przed zabójstwem Galeazza. Nie wiadomo, czy to Cola był autorem planu wymierzonego w księcia, pewne jest natomiast, że to na nim spoczywa odpowiedzialność za wpłynięcie na podatny umysł młodego tyranobójcy naśladującego bohaterów literackich. W swoim zeznaniu Girolamo dumnie przytacza dwa epigramy, które napisał: jeden poświęcił Galeazzowi (_Quem non armatae potuerunt mille phalanges…_)²⁴, drugi Giovanniemu Andrei Lampugnaniemu, przywódcy morderczego tria, który zginął w kościele, a później jego ciało przez kilka dni wleczono po ulicach Mediolanu, zanim rzucono je na pożarcie świniom.
2. Franciszek Sforza w marcu 1450 roku wkracza nieuzbrojony do Mediolanu, gdzie zostanie ogłoszony księciem, podczas gdy jego żołnierze rozdają ludowi chleb.
Warto zauważyć, że Girolamo bardziej obawiał się odejścia w niepamięć niż podzielenia losu Lampugnaniego. Jak wielu fanatyków był „człowiekiem jednej księgi”². Do upadłego studiował klasyczny podręcznik konspiratorów, _Spisek Katyliny_³ Salustiusza, dzieło, od którego bije jednocześnie fascynacja tyranobójstwem, jak i wstręt do niego. Girolamo był do tego stopnia omamiony dziedzictwem Katyliny, że ostatnią rzeczą, jaką wypowiedział, zanim kat zaczął ćwiartować jego bezbronne ciało, było: „Odwagi, Girolamo, pamięć o twoim czynie pozostanie na długo. Śmierć jest gorzka, ale sława trwa wiecznie”²⁵.
Dumne słowa, które idealnie pasują do romantycznego mitu buntownika. Ale co właściwie kierowało spiskowcami? Jak się wydaje, Girolamo był jedynym spiskowcem, którego motywacja była czysto ideologiczna. Dwóch pozostałych żywiło osobistą i polityczną niechęć do księcia. W rzeczywistości zarówno Giovanni Andrea Lampugnani, jak i Carlo Visconti byli rozgoryczonymi dworzanami. Mówiło się, że Galeazzo zgwałcił siostrę Viscontiego, a potem przekazał ją młodzianowi ze swojej świty. Okazuje się, że również żona Lampugnaniego padła ofiarą chuci Sforzy.
Prawdopodobnie nie był to jedyny powód niechęci Lampugnaniego wobec Galeazza. Kilka dni przed zabójstwem powiedział, że nie cofnie się przed niczym, byleby książę zainterweniował w sporze o pewne dobra. Niemniej jednak wrogość Lampugnaniego wydaje się nieproporcjonalna do wagi krzywd, które ponoć wyrządził mu książę. Orfeo da Ricavo skomentował: „Wszystko to było dziełem tego zdrajcy Giovanniego Andrei, który był zły, nikczemny, pyszny, gwałtowny, mściwy, niegodziwy i najgorszego usposobienia i natury, jakie widział świat”²⁶.
Choć są to oskarżenia sformułowane _post factum_, pełny obraz furii Lampugnaniego można dostrzec w anegdocie, którą przytacza Girolamo: uzbrojony w sztylety miał w zwyczaju atakować ubraną w złoty brokat drewnianą lalkę księcia, szarżując na nią z siłą byka. Prawdopodobnie rzeczywiście tak było, podobnie jak prawdziwy był opisany w zeznaniu krwawy pakt: trzej spiskowcy udali się do ołtarza, gdzie zanurzyli hostię we własnej krwi, po czym podzielili ją na trzy części i zmusili kapłana by im ją podał.
Wynikałoby z tego, że zabójcami kierowała nie tylko czysta żądza mordu, ale jak przystało na prawdziwych fanatycznych mścicieli, każdy z nich był przekonany, że został wybrany do wypełnienia bardzo ważnej, może nawet świętej, misji. Poprzysięgli, że zamordują Galeazza u stóp figury Świętego Ambrożego, patrona Mediolanu, modląc się do niego: „bądź łaskaw dla naszego dzieła i okaż, popierając sprawiedliwość, że jesteś przeciwny niesprawiedliwości”²⁷. Wybór kościoła Świętego Szczepana na miejsce mordu także nie był przypadkowy: książę – gdziekolwiek się pojawiał – był otoczony strażą przyboczną, przez co zaatakowanie go na ulicy czy w miejscu publicznym graniczyłoby z cudem, podczas gdy miejsce święte i tłum dawały szansę na zbliżenie się do niego.
Żyjący na wygnaniu bracia Galeazza, Sforza Maria i Ludwik, jak tylko dowiedzieli się o śmierci księcia, na początku stycznia 1477 roku wyruszyli z Francji i choć do Mediolanu dotarli dopiero pod koniec miesiąca, nie było wiele czasu, by przygotować się na ich przybycie. Cicco Simonetta zachował dla siebie pewne informacje dotyczące sekretnych związków z mediolańskim zamachem, w tym śladów prowadzących aż na dwór króla Francji. Jako że był osobą pragmatyczną, jego największym zmartwieniem było teraz utrzymanie porządku w księstwie, i to na tym się skupił. Nie ulega wątpliwości, że w pełni wykonał swoje zadanie i ze spokojem przeprowadził wystraszoną księżnę Bonę przez chaos dni, które nastąpiły po śmierci jej męża.
Zwłoki Giovanniego Andrei potraktowano w barbarzyński sposób (jego prawą rękę przybito do kolumny i spalono), lecz pozostałych spiskowców spotkał nie lepszy los. Ich głowy zatknięto na wieży Broletto⁴, a część ich członków na bramach miasta. Było to dość wymowne ostrzeżenie przed nieposłuszeństwem. Publiczne egzekucje i rozczłonkowane zwłoki miały stłumić wzburzenie ludu. Z pewnością nie zaszkodziły też obniżki podatków zarządzone przez Cicca²⁸.
Nikt nie odważył się wyjść na ulice po zachodzie słońca, więc zwłoki Galeazza zostały na noc na zimnej posadzce kościoła Świętego Szczepana. Pospieszna msza pogrzebowa odbyła się w katedrze. Nagła śmierć księcia stworzyła delikatny problem natury teologicznej, ponieważ odebrała mu możliwość wyspowiadania się z grzechów. Księżna Bona, chcąc ratować duszę Galeazza, obnosiła się ze swoją pobożnością i słała błagalne apele do papieża Sykstusa IV, by udzielił jej mężowi pośmiertnego rozgrzeszenia. Lista grzechów zmarłego zawarta w prośbie o absolucję z pewnością tłumaczy gorliwość jej starań: tyrania, prowadzenie słusznej i niesłusznej wojny, bezlitosne plądrowanie miast, kradzieże, wymuszenia, lekceważenie sprawiedliwości, czynne dopuszczanie się niesprawiedliwości, nielegalne nakładanie podatków także na członków duchowieństwa, zdrady małżeńskie, gwałty na dziewicach i cudzych żonach, korzystanie z usług prostytutek, skandaliczne symonie i wiele innych występków, zbyt licznych, by je wszystkie wymieniać. Ze swojej strony Bona przyrzekła modlić się za Galeazza Marię, dopóki jego nieszczęsna dusza nie opuści czyśćca, by wstąpić do raju. Księżna ufundowała również kilka klasztorów i szpitali oraz przekazała darowizny na młodych i biedne niewiasty. Podobno papież udzielił rozgrzeszenia²⁹.
Wdowa nie była wszakże jedyną kobietą, która martwiła się o życie Galeazza na tamtym świecie. Oprócz wielu innych interesujących szczegółów Bernardino Corio donosi, że kilka spośród kochanek Galeazza (których imiona zostały dyskretnie przemilczane) zebrało się na mszy pogrzebowej w katedrze. Mimo powściągliwości Coria można przypuszczać, że jedną z nich była Lucia Marliani³⁰, miłość Galeazza z ostatnich dwóch lat jego życia, mianowana potem księżną Melzo i Gorgonzoli. W chwili zabójstwa księcia Lucia nosiła w łonie jego dziecko. Istnieje pewna makabryczna teoria związana z jej udziałem w pogrzebie. W 2001 roku podczas prac restauracyjnych w prezbiterium kościoła Świętego Andrzeja w Melzo znaleziono czaszkę. Według badań kryminalistycznych szacowany wiek i ślady po użytej broni sugerowałyby, że jest to czaszka Galeazza. Być może Lucii udało się zabrać „romantyczną” pamiątkę po swoim kochanku z prowizorycznego grobu w katedrze, by umieścić ją w kościele w swoim lennie. Jednak tego typu dywagacje bardziej przystoją powieści niż rozprawie historycznej.
Owego 26 grudnia księżna Bona obudziła się późno. Według Coria nawiedzały ją straszne koszmary, ostatnio także na jawie. Gdy zabrakło jej niewiernego męża, zaczęła spędzać większość czasu w łóżku z Antoniem Tassino, pochodzącym z Ferrary sługą, który, jak chłodno zaobserwował Machiavelli, musiał mieć jakąś „ukrytą zaletę”³¹. W pełni świadoma swojej niekompetencji w materii państwa, po śmierci księcia zawierzyła tajnej radzie – zgromadzeniu składającemu się z członków mediolańskich elit. Gdy u władzy był Galeazzo, sprawami państwa zajmowała się tak naprawdę kancelaria Cicca i jego najbliżsi współpracownicy. W następstwie tragicznych wydarzeń Cicco natychmiast wcielił w życie reformę tajnej rady, nominując siebie, swojego brata Giovanniego i doradcę wojskowego Orfea da Ricavo na jej najważniejszych członków. Jego pierworodny syn Gian Giacomo został mianowany sekretarzem. To on jest autorem najważniejszego dokumentu, datowanego na 30 grudnia 1476 roku, zgodnie z którym rada otrzymała pełną władzę administracyjną³². Napisany w imieniu księżnej i adresowany do członków tajnej rady, teraz awansowanej do miana tajnego senatu, dokument ten był uroczystym aktem celebracji przywilejów samej rady. Celem rządu było „zachowanie stylu naszego najjaśniejszego zmarłego władcy, ponieważ zwoływanie zawsze wszystkich byłoby zbyteczne”. W ten sposób ustanowiono de facto reżim oligarchiczny. Senat ogłosił powszechną amnestię dla toczących się procesów i okazał litość przestępcom (z wyjątkiem buntowników politycznych). Powzięto również środki zapobiegawcze przeciwko potencjalnym spiskowcom: w imię porządku publicznego i przez szacunek do żałoby księżnej zabroniono zgromadzeń w prywatnych domach. Od tego momentu Cicco zyskał realną władzę w Księstwie Mediolanu.
W mieście zapanował spokój. Mediolańczycy byli zadowoleni ze swojego nowego, łaskawego rządu. Jednak zagrożenie dla przywróconego _status quo_ pojawiło się wewnątrz panującej dynastii. Kuzyn Galeazza, Roberto da Sanseverino, od lat był jedną z najbardziej wpływowych osób na dworze Sforzów. Odważny i zdolny kondotier był osobą arogancką, choć nie brakowało mu doświadczenia, które zdobył w wielu wojnach jako żołnierz zaciężny. Odbył on również pielgrzymkę do Jerozolimy w celu oczyszczenia swojej duszy z grzechów. Z powodu osobistych nieporozumień z księciem przeniósł się do Bolonii, gdzie w niezmąconym spokoju żył Cola Montano, „zgubny nauczyciel”, inspirator Girolama Olgiatiego i jego szajki. Na wieść o wydarzeniach w kościele Świętego Szczepana Roberto czym prędzej wyruszył do Mediolanu. Był szczególnie rozsierdzony faktem, że skromnego pochodzenia kanclerz Cicco mieszkał w zamku, a do tego „ze względów bezpieczeństwa” przeniósł się do prywatnych apartamentów Galeazza³³. Kolejne zamachy w Mediolanie były tylko kwestią czasu.
Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki
1.
Dawniej w Italii istniała tradycja _ciocco natalizio_ – bożonarodzeniowego pieńka, który spalano w domach przez dwanaście dni świąt, od Wigilii do Święta Trzech Króli.
2.
_Cave ab homine unius libri_ (łac.) – „strzeż się człowieka jednej księgi”, czyli jednostronnego, słowa św. Tomasza z Akwinu.
3.
_De coniuratione Catilinae_ – dzieło rzymskiego historyka i polityka Salustiusza.
4.
Ówczesna siedziba władz miejskich, dzisiejszy Palazzo della Ragione.Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki
1.
N. Machiavelli, _Istorie Fiorentine_, VIII, 18 ; por. _Principe_, XXII . Zob. M. Simonetta, _Rinascimiento segreto: il mondo del Segretario da Petrarca a Machiavelli_, Milano 2004, s. 127.
2.
Jako ogólne wprowadzenie do tematu włoskich miast-państw nadal aktualne pozostaje klasyczne opracowanie Jacoba Burckhardta _La civiltà del Rinascimento in Italia_, Firenze 1953 .
3.
D. Alighieri, _Inferno,_ XXVII, s. 73–78 .
4.
N. Machiavelli, _Principe_, XVII .
5.
Na temat wojen Viscontich przeciwko Florencji, zob.: H. Baron, _La crisi del primo Rinascimento italiano_. _Umanesimo civile e libertà repubblicana in un’età di classicismo e di tirannide_, Firenze 1970.
6.
Zob. V. Ilardi, _The Italian League, Francesco Sforza, and Charles VII (1454–1461)_, „Studies in the Renaissance”, 1959, s. 129–166.
7.
Antonio Cornazzano, _Del modo di regere et di regnare_ (PML M. 731).
8.
Giovanni Maria Visconti, książę Mediolanu, został zamordowany w 1412 roku.
9.
Wiele szczegółów dotyczących rekonstrukcji wydarzeń w tym rozdziale pochodzi ze _Storia di Milano_ Bernardina Corio (s. 1398–1410) opublikowanej po raz pierwszy w 1503 roku; Machiavelli użył jej jako punktu wyjścia dla swojej dramatycznej wersji wydarzeń w _Historiach florenckich_; relację z pierwszej ręki stanowi list Orfea da Ricavo do Sforzy Bettiniego z 1 stycznia 1477 opublikowany w E. Casanova, _L’uccisione di Galeazzo Maria Sforza e alcuni documenti fiorentini_, „Archivio storico lombardo”, ser. 3, 12, 1899, s. 299–332; por. B. Belotti, _Il dramma di Girolamo Olgiati_, Milano 1929; zob. też V. Ilardi, _The Assassination of Galeazzo Maria Sforza and the Reaction of Italian Diplomacy_, aktualnie w: _Studies in Italian Renaissance Diplomatic History_, London 1986.
10.
B. Corio, op. cit., s. 1398 i n.
11.
Galeazzo Maria Sforza do Franciszka Sforzy, Florencja, 17 kwietnia 1459 (M. Simonetta, op. cit., s. 118). Na temat Galeazza, zob. G. Lubkin, _A Renaissance Court. Milan under Galeazzo Maria Sforza_, Berkeley 1994.
12.
Na temat wizyty z 1471 roku: Machiavelli, _Istorie fiorentine,_ VII, 28 . Por. Giovanni di Carlo*, s. 118–119.
* Autor w przypisach odwołuje się często do prac zamieszczonych w „Źródłach i bibliografii”, patrz s. 267.
13.
A. Wright, _A Portrait of the Visit of Galeazzo Maria Sforza to Florence in 1471_, w: _Lorenzo the Magnificent, Culture and Politics_ , London 1996, s. 65–90 oraz _The Pollaiuolo Brothers: the Arts of Florence and Rome_, New Haven 2004; por. C.B. Strehlke, _„Li magistri con li discepoli”: Thinking about art in Lombardy_, _Quattro pezzi lombardi (per Maria Teresa Biraghi)_, Brescia 1998, s. 14.
14.
E.S. Welch, _Sight, Sound and Ceremony in the Chapel of Galeazzo Maria Sforza_, „Early Music History”, 12 (1993), s. 151–190.
15.
E. Casanova, op. cit., s. 304.
16.
Poruszający opis pożegnania Galeazza z synami pochodzi z _Historii florenckich_ Machiavellego, VII, 34. Podejrzewam, że Machiavelli usłyszał tę historię od Hermesa Sforzy, który odwiedził Florencję w 1503 roku, gdy Machiavelli pełnił funkcję sekretarza Republiki.
17.
Zaccaria studiował razem z markizem Ludwikiem III Gonzagą i Fryderykiem da Montefeltro w Ca’ Zoiosa, szkole Vittorina da Feltre. Cieszył się tak dużym uznaniem na dworze w Mantui, że sportretowano go w słynnej Camera degli Sposi Andrei Mantegni (M. Simonetta, op. cit., s. 111). Przez wiele lat był ambasadorem w Mediolanie; zob. korespondencja zawarta w _Carteggio_, zwłaszcza dotycząca morderstwa Galeazza, Zaccaria Saggi do Ludwika III Gonzagi, Mediolan, 26 grudnia 1476, B. Belotti, op. cit., s. 186–187). Choć G. D’Adda, _La morte di Galeazzo Maria Sforza_, „Archivio storico lombardo”, 1875, s. 287 wspomina relację naocznego świadka, według której Zaccaria uciekł przestraszony.
18.
E. Casanova, op. cit., s. 304.
19.
Santi s. 463.
20.
E. Casanova, op. cit., s. 305; porównaj również inne źródła, np. Parenti, s. 3.
21.
Zaccaria Saggi do Ludwika III Gonzagi, Cremona, 21 sierpnia 1471 (_Carteggio_ VIII, s. 550).
22.
Cicco Simonetta do Gerarda Cerrutiego, Mediolan, 13 lutego 1473 (ASMi PE Romagna 178; por. M. Simonetta, op. cit., s. 123).
23.
E. Casanova, op. cit., s. 306.
24.
B. Corio, op. cit., s. 1407; por. G. D’Adda, op. cit., s. 286–287. Na temat Olgiatiego i Lampugnaniego, por. B. Belotti, op. cit.
25.
B. Corio, op. cit., s. 1408.
26.
E. Casanova, op. cit., s. 307.
27.
N. Machiavelli, _Istorie fiorentine,_ VII, 34 ; zob. też A. Frazier, _Possible Lives: Authors and Saints in Renaissance Italy_, New York 2005, s. 151.
28.
Por. Belotti, op. cit., s. 154, list Cicca z 8 stycznia 1477 roku w celu ustalenia właściwej ceny zboża.
29.
Na temat prośby Bony, zob. E. Breisach, _Caterina Sforza. A Renaissance Virago_, Chicago 1967, s. 26; por. Bona di Savoia do Celso Maffei, Mediolan, początek stycznia 1477 (BNP It. 1592, 95–96; zob. też dysputę teologiczną, BNP It. 1592, 97, dokumenty opublikowane w P.D. Pasolini, _Caterina Sforza_, Roma 1893, tom 3, s. 30–32).
30.
Na temat przypisywanej jej roli w pogrzebie Galeazza, por. F.M. Vaglienti, _Anatomia di una congiura. Sulle tracce dell’assassinio del duca Galeazzo Maria Sforza tra storia e scienza_, „Rendiconti dell’Istituto Lombardo Accademia di scienze e lettere”, CXXXVI/2, 2002, na temat intrygującej postaci Lucii, zob. piękną powieść historyczną Laury Malinverni, _Una storia del Quattrocento. Misteri, ambizioni e conflitti nel Ducato di Milano. L’amore tra Lucia Marliani e Galeazzo Maria Sforza_, Firenze 2000.
31.
N. Machiavelli, _Istorie fiorentine_, VIII, 18 .
32.
Bona Sabaudzka do tajnego senatu, Mediolan, 30 grudnia 1476 (ASMi 932; list II, 249–250); por. R. Fubini _Osservazioni e documenti sulla crisi del ducato di Milano nel 1477, e sulla riforma del Consiglio Segreto ducale di Bona Sforza_, _Essays presented to Myron P. Gilmore_, Firenze 1977, t. 1, s. 47–103; zob. też M. Simonetta, op. cit., s. 157–158. Na temat Giana Giacoma Simonetty, zob. ibidem, s. 35–36.
33.
Zaccaria Saggi do Ludwika III Gonzagi, Mediolan, 31 stycznia 1477 (ASMa b. 1626).