Medycyna w Polsce - ebook
Medycyna w Polsce - ebook
Autor – z zawodu kardiochirurg dziecięcy, z zamiłowania historyk – stworzył publikację opisującą zarówno przekrój dziejów medycyny polskiej w określonych ramami książki cezurach czasowych, jak i zawierającą pokaźny zasób nieznanych lub mało znanych faktów i dat. Postarał się, aby dobór zdarzeń i ciekawostek był najbardziej wartościowy, a omawiane szczegóły miały odniesienie do wydarzeń historycznych w kraju i Europie.
„Śledzić losy medycyny, to tak jak śledzić poziom życia ludzi na przestrzeni wieków, ich zdrowotność, rozwój kulturowy, stan oświaty i nauki, mądrość lub nieodpowiedzialność monarchów zarządzających państwem”. Zachęcamy zatem do poznania dziejów medycyny polskiej, jest ona bowiem znakomitym źródłem informacji o historii Polski i skarbnicą wiedzy o naszych przodkach, współtworzących medycynę powszechną, których osiągnięciami możemy się szczycić.
Kategoria: | Medycyna |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-200-5950-2 |
Rozmiar pliku: | 19 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Historia medycyny polskiej nie doczekała się dotychczas szczegółowego opracowania. Wydawane obecnie przez wydawnictwo PZWL trzytomowe Dzieje medycyny w Polsce pod redakcją prof. Wojciecha Noszczyka przedstawiają rozwój rodzimego lecznictwa w zakresie podstawowym. Należy przy tym przyznać, że inicjatywa prof. Wojciecha Noszczyka była pierwszą próbą zadośćuczynienia niedostatkom na polskim rynku księgarskim w tej dziedzinie, a oddawane do rąk Czytelników trzytomowe dzieło zasługuje na najwyższą ocenę. Dobre, rzetelne i odpowiedzialne opracowanie historiograficzne dziejów poszczególnych działów nauki musi być i jest obroną przed katastrofalnymi błędami i nieścisłościami pokutującymi w Internecie, niestety powielanymi i cytowanymi później w dobrej wierze w publikacjach naukowych. Założenia objętościowe publikacji nie pozwoliły jednak na uwzględnienie w tym imponującym wydaniu wielu interesujących faktów, opisów postaci i historycznych wydarzeń, czasami zapomnianych, a ważnych dla całokształtu dziejów polskiej nauki. Pojawiające się na rynku wydawniczym wyrywkowe opracowania historii różnych specjalności medycznych także nie są w stanie wypełnić luki w polskim piśmiennictwie medycznym.
Książka, którą oddaję do rąk Czytelników, miała być w zamierzeniu rozwinięciem wątków pominiętych z konieczności w pięknym trzytomowym opracowaniu Dziejów medycyny w Polsce, stać się monografią zawierającą omówienie problematyki mieszczącej się w określonych ramami książki cezurach czasowych, uzupełnione pokaźnym zasobem nieznanych lub mało znanych faktów i dat. Starałem się, aby dobór zdarzeń i ciekawostek był najbardziej wartościowy, a omawiane szczegóły miały swoje odniesienia do wydarzeń historycznych w kraju i Europie, ale przede wszystkim były odbiciem kierunków w dominującej w poszczególnych okresach filozofii medycyny. Zostały usadowione w kontekście uwarunkowań geograficznych, politycznych, kulturowych, środowiskowych i socjologicznych – w kraju i krajach ościennych. Polska medycyna i system opieki zdrowotnej nie były z oczywistych względów oderwane od realiów europejskich, zatem omawianie ich wymagało odniesień do sytuacji międzynarodowej i lecznictwa za granicą.
Całość materiału została podzielona na cztery okresy dziejowe: czasy zamierzchłe ‒ do ukształtowania się polskiej państwowości, średniowiecze, renesans oraz ostatnie dwuwiecze pierwszej Rzeczpospolitej ‒ do utraty niepodległości w roku 1795. Co do najwcześniejszych, przedchrześcijańskich początków pozwolę sobie wyrazić przekonanie, że dla wielu Kolegów lekarzy informacje o śladach działalności prozdrowotnej z czasów rzymskich, odkrywanych na terytorium przynależnym dziś Polsce, mogą wydać się zaskakujące. Ten zamierzchły okres dziejowy musiał zostać uwzględniony, gdyż dotychczas nie doczekał się kompleksowego opracowania. A i to, które zawiera niniejsza książka, jest dalekie od ideału, okrojone do najbardziej podstawowego szkicu.
Trzeba przyznać, że tytuł mojej książki nie obejmuje medycyny czasów najdawniejszych, wszakże omawiając ten okres należało sięgnąć w przeszłość na wiele stuleci, zanim na mapie Europy pojawiła się Polska. Ten rozdział trzeba traktować jako poszerzony wstęp, wprowadzający Czytelnika w dzieje medycyny I Rzeczpospolitej.
Dalsze prastare koleje losów medycyny od początków ustanowienia państwowości polskiej, w znacznej mierze nieznane ogółowi, zaskakują ciekawostkami i niezwykłymi okolicznościami, w jakich lecznictwo torowało sobie coraz bardziej racjonalną drogę. Ten czas, utrwalony w starych tekstach i kronikach, fascynuje tajemniczą otoczką, czasem o wątpliwej wiarygodności, ale wpisującą się w najdawniejsze ślady piśmiennictwa o charakterze medycznym lub paramedycznym.
W okresie pięciu wieków średniowiecza – czyli najdłuższej epoce w dziejach Polski ‒ najważniejszą rolę odgrywał Kościół. Dotyczyła ona zarówno systemu edukacyjnego, organizacji opieki klasztornej nad chorymi i ubogimi, wczesnego szpitalnictwa, jak i nauczania zasad moralności i kultu miłosierdzia w wydaniu chrześcijańskim. W przeważającej mierze była to rola wartościowa, ale częstokroć też niestety hamująca, chociażby w chirurgii. Wiemy, że w medycynie średniowiecznej działo się wiele, musiało się dziać, gdyż zapotrzebowanie na usługi lecznicze stawało się coraz to bardziej powszechne i nieodzowna zaczęła być edukacja medyczna na uniwersyteckim poziomie. Na kartach książki wyraziłem i starałem się uzasadnić zaprzeczenie, jakoby średniowiecze było zmarnowanym czasem w dziejach nauki. Trzeba pamiętać, że po wielowiekowych zaniedbaniach, zniszczeniach kultury materialnej datujących się od obalenia ostatniego cesarza zachodniorzymskiego, właśnie społeczeństwa średniowieczne świetnie przygotowały grunt na przyjęcie renesansu. Wtedy przecież powstały wspaniałe uniwersytety na południu i zachodzie Europy, ale też w Krakowie w 1364 r. Od tamtego czasu kultywowane są tradycje akademickie, a system organizacji uniwersytetów przetrwał z powodzeniem do dziś.
Otwarcie krakowskiej wszechnicy było punktem zwrotnym w dziejach polskiej cywilizacji, stało się kołem zamachowym dla rozwoju myśli naukowej, sprzyjającym ujawnieniu się wybitnych umysłów. Byli to ludzie nie tylko rodem z polskiej ziemi, ale i przybywający z całej Europy i współtworzący dorobek naukowy kraju, do którego przybyli. Dotyczyło to wszystkich dziedzin nauki. Wkrótce uniwersytet stał się ostoją tolerancji, niezależności i swobody. Autonomia szkoły, naśladująca zwyczaje włoskich uniwersytetów, przetrwała do końca wolnej Rzeczpospolitej, pomimo mocnych zakusów Kościoła na ograniczenie swobód akademickich.
W książce odnajdzie Czytelnik informacje np. o Janie Smerze ‒ pierwszym polskim lekarzu działającym w X stuleciu, pierwszym doktoracie medyka z Polski ‒ Ajmeryka, w 1307 r., o pierwszych operacjach usuwania kamieni moczowych w XIV w., o usunięciu kamieni u kronikarza Jana Długosza. Będą ciekawostki o cieszących się międzynarodową sławą uczonych średniowiecza, takich jak Witelon, Tomasz z Wrocławia, Jan Stanko, czy też informacje o lekarzu Bartłomieju Boreszewskim, który przebiegłością i zabiegami dyplomatycznymi na dworze krzyżackim przyczynił się do sukcesu zbrojnego wojsk Jagiełły pod Grunwaldem.
Dla zrozumienia losów medycyny nie mogło zabraknąć omówienia kierunków filozoficznych średniowiecza, filozofii przyrody w epoce renesansu i podstaw filozoficznych późniejszej medycyny – czasów kontrreformacji. W omówieniu renesansu szerzej potraktowano wybitnych uczonych, jak Maciej z Miechowa, Wojciech Oczko, Sebastian Petrycy, Józef Struś, Jan Solfa. Ich działalność i cenne dzieła wysoko plasowały polski dorobek naukowy na tle europejskim. Niezwykłe wydają się dokonania lekarza, alchemika i wizjonera Michała Sędziwoja, który w początkach wieku XVII zdołał doświadczalnie wytwarzać tlen, określić jego rolę w przyrodzie, wyprzedzając w tym zakresie innych badaczy o ponad półtora wieku. Jego też nie mogło zabraknąć wśród tych najwybitniejszych.
Ważnym działem jest omówienie zagrożeń epidemiologicznych ‒ dżuma, ospa, kiła i inne zakaźne choroby przez wieki dziesiątkowały miasta, pogrążając społeczeństwo w gospodarczej zapaści, prowadząc do zubożenia wszystkich dziedzin życia. Szczególnie ważne okazały się zmagania polskich lekarzy z epidemią kiły ‒ w tym zakresie nasz uczony Wojciech Oczko okazał się doskonałym ekspertem, wyprzedzającym swymi osiągnięciami wielu europejskich praktyków i autorów rozpraw naukowych. Ludność zamieszkująca terytorium pierwszej Rzeczpospolitej ucierpiała sporo z powodu wojen, nawracającego głodu, powodzi i innych kataklizmów klimatycznych, których omówienie również znajdzie Czytelnik w niniejszej książce.
Należało oczywiście przypomnieć o szkołach wyższych zakładanych przez władców Rzeczpospolitej na terenach, które obecnie leżą poza granicami Polski – w Wilnie, Rydze, Dorpacie, ważnych z punktu widzenia dziejów polskiej nauki, a coraz rzadziej kojarzonych z historią naszego kraju. Musiałem również wspomnieć o szkołach wspomagających szkolnictwo medyczne – w Poznaniu, Zamościu, Lesznie, Lwowie, jak i o szkołach działających na obrzeżach Polski – w Królewcu, Wrocławiu, Szczecinie, Stargardzie. W kolejnych rozdziałach znalazła się ocena regresu polskiej myśli naukowej w XVII i XVIII stuleciu. Wytykana nieraz stagnacja nauk w dobie kontrreformacji okazuje się nie aż tak głęboka w obliczu spektakularnych, chociaż nielicznych w owym czasie dokonań działających w Polsce medyków. Jeśli już jednak mówimy o stagnacji, to winniśmy dodać, iż dotyczyła przede wszystkim krakowskiej wszechnicy. W tym czasie pojawiło się w Rzeczpospolitej wielu znakomitych uczonych, a dominującą rolę w medycynie przejął Gdańsk. Na szczególną uwagę zasługiwali tacy wybitni uczeni, jak: Gabriel Ochocki, Jan Jonston, Jan Toński, Stanisław Wosiński, Jerzy Seger, Jan Adam Kulmus, a w drugiej połowie XVII w. – Rafał Czerwiakowski, Ludwik Perzyna, Teodor Weichardt, Jakub Kostrzewski i inni. Ciekawe i o wielkim znaczeniu międzynarodowym były pierwsze operacje przeprowadzane u dzieci w Gdańsku w XVII i XVIII w. Wśród nich godna podkreślenia jest pierwsza na świecie operacja udrożnienia zarośniętego odbytu u noworodka, z sukcesem przeprowadzona przez Antoniego Stadlandera w roku 1661. Ludwik Perzyna, zakonnik i chirurg, poza wprowadzaniem licznych innowacji zasłużył na trwałe miejsce w dziejach chirurgii jako autor leczenia z pomyślnym efektem rany serca. Osiągnięcie to wpisuje Perzynę w poczet najwybitniejszych chirurgów XVIII w. ‒ był bowiem sprawcą pierwszego polskiego sukcesu w tej dziedzinie, a niewykluczone, że i pierwszego na świecie.
Poza ewidentnymi osiągnięciami nie brakowało w rodzimej medycynie przejawów zacofania. Nawet w piśmiennictwie medycznym rozliczne były przykłady świadczące o ciemnocie panującej w lecznictwie, przepojonym przesądami i nienawiścią skierowaną przeciw czarownicom albo społeczności żydowskiej. Niezależnie od panoszącego się zacofania, nadchodząca stopniowo, ale nieubłaganie era rewolucji naukowej zmieniała oblicze polskiej medycyny. Był to proces rozłożony w czasie ‒ począwszy od XVI aż do XVIII stulecia. Medycyna dojrzewała i przekształcała się, a towarzyszyły temu zmiany i rozwój rozmaitych dyscyplin wiedzy. W drugiej połowie XVIII w. nastąpił etap jej najbardziej wyrazistego przełomu. W tym czasie Komisja Edukacji Narodowej, będąca pierwszym w Europie ministerstwem nauki i oświaty, podjęła ambitną próbę zreformowania zaniedbanego szkolnictwa, w tym zrewolucjonizowania edukacji lekarzy. Chwalebne działania reformatorskie rozpoczęte w chylącej się ku upadkowi Rzeczpospolitej zaprocentowały w przyszłości, dały dobre i trwałe efekty. Korzystne skutki reform utrzymały się po utracie państwowości w XIX w.
Pisząc tę monografię, starałem się, aby nie było w niej żadnych przekłamań historiograficznych, toteż poszukiwałem najbardziej wiarygodnych źródeł. Dotarcie do największej możliwej liczby tekstów źródłowych powinno gwarantować rzetelność historycznego przekazu. Korzystałem także, ze zrozumiałych względów, z tekstów wybitnych historyków i uczonych, którzy wcześniej już dokonywali swych analiz faktograficznych.
Kończąc, czuję się zobowiązany dodać, że książka nie jest ani pozycją popularnonaukową, ani specjalistyczną rozprawą historyczną, wszak jej autor nie legitymizuje się dyplomem historyka profesjonalisty. Jest to raczej szkic do dziejów historii medycyny polskiej, który niechaj będzie zachętą do dalszych poszukiwań, może do przygotowania bardziej rozbudowanego i szczegółowego dzieła. My, Polacy, zasługujemy, aby podobnie jak Koledzy z zachodu i południa kontynentu szczycić się osiągnięciami swoich antenatów, współtworzących medycynę powszechną. Nie mamy się czego wstydzić, mieliśmy istotny udział w powszechnym dorobku naukowym Europy i świata. Ale by być z niego dumni, musimy o nim coś więcej wiedzieć.
Autor1.1. Dzieje najdawniejsze
Od początków egzystencji człowieka istniała zawsze potrzeba wzajemnej pomocy w stanach zagrożenia życia i zdrowia. W okresie pierwotnego rozwoju cywilizacyjnego nie była to forma udzielania pomocy ściśle leczniczej, ale bardziej zapewnienia ochrony przed zagrożeniem. W epoce pradziejów sprowadzała się ona do zabezpieczenia przed różnymi formami urazów i naprawienia szkód, które uraz wyrządził. Tak rodziły się najdawniejsze formy lecznictwa, najściślej związane z chirurgią jako najstarszym działem medycyny. Równolegle kształtowała się w społecznościach wzajemna pomoc okołoporodowa, pomoc związana z ochroną noworodka, osób kalekich i niedołężnych czy przy uśmierzaniu bólu towarzyszącego rozmaitym przypadłościom – ze strony przewodu pokarmowego, układu moczowego, zębów itd.
Co do bardzo wczesnych przejawów lecznictwa na całym kontynencie europejskim działo się bardzo podobnie. Dopiero wyjątkowy postęp cywilizacyjny, jaki przyniosły kultury starożytne w basenie Morza Śródziemnego, stał się przyczyną zarysowania różnic w możliwościach lecznictwa na południu Europy i lecznictwa prymitywnego w głębi kontynentu. Stan taki trwał od starożytności, poprzez wczesne średniowiecze, aż do późnego. Jednakże przyznać trzeba, że pewne formy bardziej rozwiniętego lecznictwa mogły promieniować z południa ku środkowej i północnej Europie. Mamy dowody zaistnienia tego zjawiska także w Polsce, nawet w czasach rzymskich.
Medycyna, która rozwijała się na ziemiach polskich, ma zatem długą historię – zapewne dłuższą, niż powszechnie się uważa. Tworzyli ją mieszkańcy terytorium przynależnego później do Polski, chociaż zmieniającego się na przestrzeni dziejów. Najwcześniejsze początki, o których mowa, odnoszą się do lecznictwa społeczeństw prasłowiańskich, a nawet ludów, które to osadnictwo poprzedziły. Chociaż czujemy się ich naturalnymi spadkobiercami, to nie mamy wyłączności na przypisywanie sobie dziedzictwa prastarych tradycji i osiągnięć, w tym też medycznych – po prostu był to czas poprzedzający ukształtowanie się przynależności państwowej i narodowościowej tożsamości.
Tymczasem zdefiniowanie tego, na czym polegały najdawniejsze przejawy działalności medycznej na ziemiach polskich, napotyka niemałe trudności. Sięgamy bowiem czasów, kiedy słowo pisane jeszcze nie docierało do terenów osadnictwa Słowian. Nie dysponujemy przekazem kronikarskim z dawnej Słowiańszczyzny. Z drugiej strony wiedza o istnieniu ówczesnego lecznictwa w krainie Słowian jest równoznaczna z przekazem historycznym o całej medycynie dawnej Europy. Dodatkowym utrudnieniem takiego wywodu pozostaje niepewność co do rodowodu dawnych mieszkańców terenu Polski w czasach starożytnych i wczesnym średniowieczu. A mówimy o prastarej historii kraju między Karpatami a Bałtykiem oraz między Łabą a Bugiem, nawet tak zamierzchłej, że niełatwo sprecyzować, jacy to byli osadnicy – zanim osiedlili się tu Prasłowianie.
Zadajemy sobie dziś pytanie, czy i jak próbowały się ratować w chorobie i po urazach plemiona wielkiej grupy lechickiej w dorzeczu Wisły i Odry – Wiślanie, Polanie, Lędzianie, Mazowszanie, Ślązanie, Kujawianie, Pomorzanie, Połabianie i ich sąsiedzi. Na podstawie ziół znajdowanych niekiedy w starosłowiańskich grobowcach możemy wnioskować o stosowaniu ich w celach medycznych . Powszechnie w owym czasie lecznictwo opierano na prostej empirii, na to nakładała się, niemal od zawsze, mistyczna wiara w związek choroby ze złymi duchami oraz w nadprzyrodzony wpływ bóstw związanych z groźnymi zjawiskami przyrody.
Lecznictwo w czasach bezpośrednio poprzedzających dzieje Słowiańszczyzny jest frapującym zagadnieniem, które doczekało się obszernych analiz historycznych. Dzięki wzmiankom w starorzymskich tekstach opisujących dzieje Scytów, ich kulturę, osiągnięcia cywilizacyjne, a także oryginalne koncepce dotyczące medycyny dowiadujemy się o zdumiewających osiągnięciach tego prastarego ludu. A my, Słowianie, możemy w jakiejś cząstce czuć się spadkobiercami kultury scytyjskiej i sarmackiej, jako Prasłowiańszczyzny . Grupa etnokulturowa Scytów była niejednolitą społecznością obejmującą liczne skupiska różniące się językiem, organizacją plemienną i zamieszkujące rozległe obszary środkowej i wschodniej Europy: stepowe, leśno-stepowe i leśne. Mieli oni nieźle rozwiniętą medycynę, opartą na własnym obyczaju i wielopokoleniowym doświadczeniu. Słowianie, także ci zamieszkujący krainę nad Wisłą, byli sukcesorami tej tradycji. Historycy starożytnej Grecji i Rzymu wzmiankowali o stosowaniu przez Scytów skutecznych roślin leczniczych, które wieki później weszły do zwyczajowego receptariusza medyków europejskich. Pliniusz Starszy (I w. p.n.e.) donosił o scytyjskim zielu „z meotyjskich bagien”, czyli z okolic dzisiejszego Morza Azowskiego , i o innych ziołach importowanych od Scytów. Jeszcze wcześniej pisano o „korzeniu scytyjskim” (prawdopodobnie tożsamym z „zielem scytyjskim” ). Pliniusz pisał, że zioło odkryte przez Scytów, rosnące wokół Meotydy, ma słodki smak i jest wielce przydatne jako lek przeciw astmie. Ponadto opisywał stosowane przez nich ziołowe środki lecznicze mające działanie rozgrzewające, przynoszące ulgę i pomocne przy wybroczynach i zaburzeniach widzenia, a sok z roślin okazywał się skuteczny przeciw ukąszeniom żmij . Greccy i rzymscy lekarze posługiwali się jeszcze absyntem pontyjskim (scytyjskim), pontyjskim korzeniem irysowym, pontyjskim korzeniem zajęczym i pontyjską szandrą oraz stosowali „czarodziejską maść Medei” chroniącą przed ranami i oparzeniami, a sporządzaną z soku roślin. Wiedziano, jak Scytowie hartują niemowlęta, leczą rany, wykonują zabiegi chirurgiczne i dentystyczne, a rośliny lecznicze uprawiają w ogrodach, sadach, na odrębnych plantacjach – traktując uprawę tych roślin jako niezbędną gałąź wspólnotowego działania plemiennego.
Można się domyślać, że koczowniczy lud, który z centralnej Azji dotarł do Polski i tu się osiedlił, nie mógł na stałe prowadzić działalności leczniczej opartej na środkach leczniczych pozyskiwanych na terenach azjatyckich (np. z meotyjskich bagien). Sprowadzać je z tak daleka nie było łatwo. Basen Morza Śródziemnego był uprzywilejowanym kierunkiem kontaktów, w tym i eksportu towarów. Wiemy z zapisów rzymskich kronikarzy, że leki Scytów, cenione i poszukiwane w starożytności, trafiały do obrotnych lekarzy w Grecji i Rzymie i do ich zamożnych pacjentów .
Wraz z migracją, jak można sądzić, Scytowie przenieśli na tereny nadwiślańskie kulturę uprawy roślin leczniczych, pewne przyzwyczajenia i metody leczenia ran, puszczania krwi, sposoby przeprowadzania zabiegów chirurgicznych, które to umiejętności nabywali w trakcie wielowiekowego doświadczenia i dziedziczyli z pokolenia na pokolenie.
W trakcie stuleci na terenach słowiańskich utrwalały się sposoby leczenia przypadłości, które stanowiły dziedzictwo obyczajów prastarych ludów i wielu kultur, których Słowianie mogą się czuć spadkobiercami. Jednym słowem na terenach późniejszej Polski nawet w czasach przedsłowiańskich istniały pewne sposoby medyczne oparte na tradycji. Można przypuszczać, że niektóre słowiańskie plemiona, pozostając w odosobnieniu geograficznym i kulturowym, wypracowały własne sposoby lecznicze, nie mogąc opierać swoich zwyczajów dotyczących lecznictwa na wzorcach kulturowo obcych i odległych, wytworzonych przez ogólnoeuropejską tradycję.
Zwyczaje oraz tryb życia i pracy ówczesnych mieszkańców terenów Polski miały wpływ na problemy zdrowotne. Głównymi zajęciami były łowiectwo, rolnictwo i pasterstwo. Rządzili naczelnicy plemion w ramach ustroju rodowego, a wiece stanowiły wyższą władzę. Spokojny żywot wiedli owi Słowianie, rzadko zakłócany najazdami i bratobójczą walką. Dopiero później, po ukształtowaniu się zalążków przyszłego państwa polskiego pośród Polan znad Gopła i Wiślan z obszaru dzisiejszej Małopolski, kiedy władza skupiła się w rękach książąt, dochodzić zaczęło do krwawych walk niosących zabójstwa, rany i urazy, a w konsekwencji potrzebę opatrywania rannych. Początki udokumentowanych losów państwa polskiego, poczynając od polskiego księcia, pradziadka Mieszka I, pełne są sporów o przywództwo międzyplemienne, a także prób nawiązywania niebezpiecznych kontaktów międzypaństwowych, co częstokroć prowadziło do konfliktów zbrojnych. Były one groźne dla egzystencji ludzi, a ponadto stwarzały okazję do rozprzestrzeniania się chorób zakaźnych. Przy początkowej izolacji skupisk ludzkich, rozproszonych na słabo zaludnionych terenach Słowiańszczyzny, problem epidemii chorób zakaźnych nie miał większego znaczenia. Mogły pojawiać się sporadycznie zarazy, które szybko wygasały w odosobnieniu. Dawnych mieszkańców Polski, jak można przypuszczać, dręczyły przypadłości podobnie jak innych mieszkańców Europy, ale pod tym względem byli w nieco uprzywilejowanej sytuacji, właśnie dzięki rzadkiemu zasiedleniu kraju, wśród nieprzebytych puszcz, bagien, terenów niedostępnych i braku dróg. Z tego względu nieco mniej było tutaj krwawych potyczek i wyniszczających wojen . Przynajmniej w początkowym okresie, przed krystalizacją przywództwa Piastów. Panowanie tych ostatnich, podobnie jak w krajach sąsiednich, było – wbrew zazwyczaj podkreślanej słowiańskiej łagodności – pełne okrucieństwa i zaciekłej bojowości. Dość przypomnieć postępowanie Bolesława Szczodrego (Śmiałego) i Krzywoustego. Byli przerażająco okrutni i barbarzyńscy, a przeszli do historii jako dobrzy władcy. Psychopatycznie brutalny był Wacław II, przejawiał zapędy zbrodnicze. Niesłychanie okrutni byli zatem zarówno Przemyślidzi, typowi przedstawiciele Słowian, jak i sąsiadujące na zachodzie rody i włodarze germańscy .
Dość powszechną w społecznościach słowiańskich działalność leczniczą rozwijali początkowo wróżbici, znachorzy, „babki”, szamanki, wiedźmy, czarownice i rozmaitego pokroju wędrowni szarlatani. Starosłowiańskie określenie wróżbity–wróża to wracz, równoznaczne ze współczesną rosyjską nazwą lekarza (врач). W licznych językach słowiańskich słowo wracz oznacza również czarownika, wróżbitę, zamawiacza, a ogólnosłowiańskie lecziti (stąd „leczyć”), pochodzące od Germanów i Celtów (lekeis u Gotów), znaczyło „zamawiać” . A zatem słowa „lek”, „leczyć” mają pochodzenie indoeuropejskie. Starogermańskie lahhi, loece, loeknir znaczyły głównie „wyciągać”, w tym też „wyciągać chorobę z ciała”. „Lekownikami” zwano w XV–XVI w. znachorów leczących sposobami zabobonnymi .
RYCINA 1. Narzędzia chirurgiczne odkopane w Mokrej.
Najcenniejszej pomocy chorym mogły udzielać czarownice i wiedźmy, których rad oczekiwano ze strachem, ale i z nadzieją. Dysponowały one często rozległą wiedzą zielarską, one też tworzyły pierwsze polskie nazewnictwo farmakognostyczne i ogólnomedyczne. Wiedźma (dawniej „wiedma”) – to osoba, która wie więcej niż inni. Wiedźmy nierzadko dysponowały sporą wiedzą lekarską i u nich zdobywali doświadczenie pierwsi medycy. Od średniowiecza w wielu zakątkach świata tak określano uzdrowicielki oraz kobiety zajmujące się wróżeniem, prorokowaniem i czarowaniem. Znaczenie słów „wiedma” i „czarownica” było bardzo zbliżone.
Na ludowym nazewnictwie prostych środków leczniczych została częstokroć oparta późniejsza, wielokrotnie udoskonalana, nomenklatura medyczna. Medyk – początkowo zielarz, czarownica lub wędrowny cyrulik – traktowany był z dużym respektem, zabobonnym strachem, ale i szacunkiem. Trzymano się od nich z daleka, chociaż stawali się coraz bardziej pożądani w społecznościach plemiennych. Naszych przodków nękały bowiem, jak i w starożytności, konsekwencje braku higieny, urazów w życiu codziennym, wady wrodzone, nowotwory – a także śmiertelne choroby układu krążenia. Wszystkie wymienione tu przypadłości związane były trwale z człowieczym losem od najdawniejszych czasów.
Z czasem też zmieniał się tryb życia ludzi, zmieniał się sposób poszukiwania żywności i związane z tym sposoby odżywiania. Przyrost ludności spowodował, że zwiększyło się zapotrzebowanie na żywność. Uprawa roślin zbożowych stała się koniecznością. Zwiększyła się produkcja żywności, ale dieta ulegała zubożeniu. Toteż zachwiała się zdrowotność plemienna.
Pojawiła się choroba wcześniej niezauważana, a nasilająca się w okresie średniowiecza w większych skupiskach ludzkich, tam gdzie dieta opierała się na spożywaniu żyta. Przyczyną był ergotyzm, zatrucie organizmu wywołane przez sporysz – pasożytniczy grzybek, którego spożywanie wraz z pokarmem roślinnym okazało się śmiertelnym zagrożeniem dla człowieka. Wraz z upowszechnieniem hodowli ujawniło się kolejne zagrożenie w postaci gruźlicy wywołanej spożywaniem mleka od zarażonych krów. Medycy średniowieczni coraz częściej opisywali objawy choroby mogącej odpowiadać skrofulozie – to znaczy pewnej postaci gruźlicy atakującej węzły chłonne. Znacznie później w miastach pojawił się trąd, który przybrał postać choroby cywilizacyjnej – choroby skupisk ludzkich, towarzyszącej migracji ludności pomiędzy Azją a Europą. Wielkie epidemie średniowiecza: czarnej śmierci (dżumy), ospy, później kiły – były to choroby zakaźne nękające ówczesne społeczności .
Prastare polskie ślady działalności medycznej, głównie chirurgicznej, odkryto podczas wykopalisk na cmentarzysku w Mokrej na ziemi częstochowskiej. Wykopaliska prowadzone przez naukowców z Uniwersytetu Jagiellońskiego na terenie cmentarzyska, którego wiek określono na okres wpływów rzymskich, pozwoliły na odkrycie intrygujących obiektów. Wśród nich wyodrębniono starannie wykonane narzędzie służące prawdopodobnie do przebijania pęcherza owodniowego i przyspieszania porodu. Mogło też służyć do przebicia ropnia, oczyszczenia rany i usuwania z niej ciał obcych . Co więcej, pośród innych przedmiotów wykonanych z żelaza znaleziono jeden niezwykły nóż o przeznaczeniu najpewniej chirurgicznym, wykonany w całości z brązu . Przedmioty te są przypuszczalnie najstarszymi narzędziami przeznaczonymi do celów medycznych, jakie uczonym udało się zlokalizować na polskim terytorium. Pochodzą z okresu tzw. kultury przeworskiej, z epoki żelaza, którą datuje się na okres między V a III w. p.n.e. Odkrycie świadczy równocześnie o zamożności mieszkańców tych terenów, ich rozbudowanych kontaktach z południem Europy, ale także obecności w gromadzie wyspecjalizowanej osoby lub osób zajmujących się leczeniem ran i pomocą akuszerską. To bezcenne znalezisko pozwala umiejscowić początek lecznictwa na ziemiach polskich w okresie rzymskim. Zapewne wiele tajemnic kryją groby, kurhany i resztki prastarych osad, które są wszędzie wokół nas. Być może, dzięki historii zapisanej w szczątkach ludzkich pochodzących z naszych obszarów kulturowych zdołamy przesunąć ten tajemniczy początek do czasów najstarszych kultur europejskich. Jak widać, w tym wypadku zahaczamy o pradzieje przodków Słowiańszczyzny zamieszkujących obecne tereny Polski.
Interesujące okazują się również znaleziska archeologiczne z terenów zamieszkiwanych przez Słowian zachodnich. Byli to Słowianie Połabscy (w tym Drzewianie) i Słowianie Reganiccy. Zasięg zamieszkiwania tych ostatnich (nad rzeką Regen, okolice Regensburga) to tereny dzisiejszej Bawarii. Okazuje się, że w tym regionie Europy w czasach rzymskich funkcjonowała medycyna, wraz z towarzyszącą jej nierozłącznie chirurgią. W miejscowości Wehringen (okolice Augsburga) archeolodzy znaleźli w starym grobowcu całe instrumentarium chirurgiczne pochodzące z II w. n.e., dobrze zachowane, w pokrytej skórą skrzynce. Były to piękne, artystycznie wykonane narzędzia: lancet, skalpel, haczyki, pęseta itd. Nie znaczy to, że Słowianie tworzyli w tym czasie zręby medycyny zabiegowej w środkowej Europie. Ale mamy podstawy, aby sądzić, że na bliskim nam obszarze kulturowym w okresie rzymskim naszej ery funkcjonowała medycyna mogąca z powodzeniem promieniować na polskie terytorium .
RYCINA 2. Najstarszy nóż chirurgiczny z brązu z terenów Polski.
Do najdawniejszych zabiegów chirurgicznych, o których dowiadujemy się na podstawie badań szczątków ludzkich, należy trepanacja, której ślady od dawna znajdowali archeolodzy badający czaszki z prehistorycznych grobów. Podobnie jak w innych rejonach świata takie ślady działalności medycznej odkrywano w Polsce. Trepanacja dowodzi aktywności leczniczej lub magiczno-leczniczej na tym terenie. Mogła być stosowana w chirurgicznym postępowaniu w przypadkach urazu czaszki (usunięcie wgniecenia) lub jako próba leczenia domniemanej przyczyny bólu głowy, a nawet choroby umysłowej. Dla uśmierzania bólu w czasie zabiegu pacjent był odurzany naparem z ziół lub oszałamiany hałasem wprowadzającym w trans.
Rola trepanacji rytualnej, czyli nieleczniczej, pozostaje dla nas niejasna do tego stopnia, że podejrzewa się nawet, iż była to forma sprawdzania wytrzymałości wojownika podczas przejścia na wyższy stopień inicjacji . W granicach obecnego terytorium Polski do roku 1966 znaleziono i szczegółowo opisano 17 czaszek trepanowanych (do dziś odkopano o kilka więcej), pochodzących z okresu od mezolitu do średniowiecza. Na najstarszą czaszkę trepanowaną in vivo z epoki mezolitu, tj. z okresu około 8000–4800 r. p.n.e., natrafiono w 1951 r. we Frankach Suchodolskich w powiecie kutnowskim. Operację wykonano biegle i fachowo, o czym świadczy sprawne ominięcie zatoki głównej, o której operator musiał wiedzieć, iż nie wolno jej naruszyć. W czaszce wycięto otwór o wymiarach 43 × 43,5 mm, pacjent po operacji żył dłuższy czas, gdyż brzegi otworu kostnego miały cechy gojenia się i zbliznowacenia. Były nawet podejrzenia, że czaszka owa jest najbardziej osobliwym, odosobnionym przykładem leczniczego wycięcia otworu w czaszce w starszej epoce kamiennej . Kolejne takie znaleziska z okresu neolitu (epoka kamienia gładzonego) pochodzą ze Złotej Sandomierskiej i pobliskiej Słupczy. Jedna z trepanowanych osób była starszą kobietą. To dowód, że trepanacje dotyczyły nie tylko poszkodowanych urazowo wojów, ale też osób spoza działań zbrojnych. Kolejne znajdowane ślady trepanacji z czasów prehistorycznych pochodzą z epoki brązu, żelaza i wczesnego średniowiecza.
Pierwszym chronologicznie, bo już w 1882 r. znalezionym w Polsce świadectwem przyżyciowo wykonanej trepanacji w czasach historycznych była czaszka z Turowa w powiecie płockim. Pochodziła ona z okresu X–XI w. Wokół otworu trepanacyjnego widoczne były ślady kostniny, potwierdzającej, że chory operację przeżył . Pojawiały się później kolejne odkrycia szczątków ludzkich z czasów średniowiecznych, świadczące o „neurochirurgicznej” działalności cyrulickiej, głównie na terytorium lokującym się w pasie środkowym kraju . Znajdowano dowody pomyślnych, ale i nieudanych trepanacji . Wiemy zatem, że na naszym obszarze kulturowym operacje czaszki nie należały do rzadkości . W szczególności dotyczyły one następstw uszkodzeń. Mamy podstawy przypuszczać, że już w czasach początków państwowości polskiej przeprowadzano także inne zabiegi chirurgiczne, zapewne o rozmaitym stopniu trudności. Chirurdzy (cyrulicy) byli aktywni i przygotowani do takich posług medycznych.
Czym innym są ślady zabiegów chirurgicznych w archeologicznych znaleziskach, a czym innym zapis kronikarski. Wzmianka o pomyślnym przebiegu podniesienia wgłębionej kości czaszki znajduje się w kronice Galla Anonima w Kodeksie Zamoyskim. Informuje ona, że „cześnika Wojsława uratowała umiejętna operacja medyka przybocznego Bolesława Krzywoustego, polegająca na wyciągnięciu kości” . Było to w czasie wyprawy na pomorski gród Międzyrzecze. Anonim wspomina też o utracie oka w bitwie z Pomorzanami przez palatyna Skarbimira oraz o uciętej ręce komesa Żelisława. Według opisu obaj ciężko ranni wojowie przeżyli, zatem pomoc medyków lub cyrulików musiała być skuteczna. Wiadomo też, iż Żelisław zaopatrzony był później w protezę ze złota, wspaniałomyślnie opłaconą przez księcia. Krzywousty także wielokrotnie był ranny, a zgodnie z zapisem „jego ciało było pełne kontuzji, przez wiele dni dawało świadectwo odebranych ciosów” .
RYCINA 3. Trepanowana czaszka kobiety, XVI–XVII w.
Niezwykłym znaleziskiem świadczącym o kunszcie XII-wiecznego cyrulika jest czaszka znaleziona w romańskim klasztorze cystersów w Sulejowie. Operacja była doprawdy niezwykła, być może i nowatorska, dokonana została bowiem wraz z przeszczepieniem fragmentu kości w miejsce urazowego (prawdopodobnie) ubytku pokrywy czaszki. Ubytek był za życia wypełniony wszczepem kostnym i bez wątpienia pacjent pomyślnie przeszedł operację, skoro kość w miejscu operowanym była dobrze wygojona. Osoba wykonująca zabieg mogła być przyjezdnym lub wędrownym cyrulikiem, nie wiadomo też, czy operacja nie została przypadkiem przeprowadzona poza terenem Polski. Niemniej znalezisko to jest jednym z najciekawszych świadectw średniowiecznej chirurgii w Polsce . Z późniejszego okresu dziejowego, kiedy już rozpoczęła się era raportowania przeprowadzanych ważniejszych operacji, nie dysponujemy informacjami o takiej działalności chirurgicznej. Czyżby lecznictwo zabiegowe uległo uwstecznieniu? Najpewniej ograniczenie liczby przeprowadzania takich właśnie zabiegów łączyć możemy ze wzrostem profesjonalizmu medyków, wykształceniem uniwersyteckim lekarzy, przygotowaniem teoretycznym. Przyczyną był tu być może lęk przed niepowodzeniami i odpowiedzialnością. Zaczęto sobie zdawać sprawę z niebezpieczeństw i odpowiedzialności za to, co się z pacjentem robi. Cechy cyrulickie prowadziły skrzętnie kontrole zakresu przeprowadzanych zabiegów i nie zezwalały na nonszalancję, chociaż nadal była to chirurgia niesłychanie prymitywna. Rozwijał się system kształcenia cyrulików i zwiększały restrykcje związane z dopuszczaniem do konkretnych zabiegów. W efekcie, sądząc po szczupłości przekazów kronikarskich, trepanacje nie były w Polsce w okresie chirurgii cechowej zabiegiem częstym. Statut np. warszawskiego cechu chirurgów z roku 1694 określał tę operację jako ciężką i zabraniał jej wykonywania bez zgody i pomocy starszych cechu . Pojawiła się nawet teza, że w czasach „prehistorycznych” i przed ukształtowaniem się państwowości polskiej trepanacje czaszki były wykonywane częściej i odważniej niż w okresie chirurgii cechowej, od wieku XV do końca XVIII. Dzięki wykopaliskom dysponujemy bowiem licznymi przykładami wycinania otworu w czaszce, a raporty medyczne o takich operacjach w czasach rejestrowanych zabiegów chirurgicznych są z terenu Polski bardzo skromne .
Są jednak, chociaż nieliczne, dowody pomyślnych trepanacji także z okresu renesansu i baroku. Na jednej z czaszek pochodzących ze zbiorów archeologicznych Uniwersytetu Stefana Batorego w Wilnie widzimy wykonany w celach leczniczych rozległy ubytek kości potylicznej. Na brzegach ubytku zaznaczone są cechy gojenia. Jest to czaszka młodej kobiety w wieku 25–30 lat, a jej pochodzenie określono na przełom XVI–XVII w. Inna, z podobnego okresu, z otworem trepanacyjnym w części skroniowej, należała do starszego mężczyzny w wieku ok. 50 lat i nosi cechy zaawansowanego gojenia, świadczące o długim okresie przeżycia po przeprowadzonej operacji. Większość podobnych eksponatów archeologicznych znajduje się obecnie w litewskim Muzeum Historii Medycyny i Farmacji w Kownie.
W sytuacji zagrożenia zdrowia pomoc drugiej, doświadczonej osoby wydawała się zawsze oczywista w przypadkach dużej urazowości, zarówno wojennej, jak i związanej z codzienną aktywnością fizyczną. Toteż radzono sobie jakoś z tamowaniem krwotoków, unieruchamianiem złamań, nacinaniem ropni, opatrywaniem oparzeń i otwartych ran. Istnieją jednak stany fizjologiczne, które od najdawniejszych czasów, w najstarszych społecznościach, zmuszały do ludzkiej solidarności i udzielania pomocy, wraz z wykonywaniem niezbędnych zabiegów. Mowa o porodzie i połogu. Tak było także u Słowian. Na terenach słowiańskich niemalże w każdej osadzie była osoba – starzec, zwykle pasterz, lub starsza kobieta (zwana „mądrą”) – udzielająca pomocy medycznej lub paramedycznej. Osoba taka zajmowała się odbieraniem porodu. Te formy pomocy ludowej przeszły z czasem w ręce kapłanów pogańskich, później, w okresie chrześcijaństwa, w ręce osób duchownych.
RYCINA 4. Czaszka mężczyzny po trepanacji, XV w.
Prokreacja miała swoje bóstwa. Niepłodnym kobietom i małżonkom pomagała Dziedzilla (Zizilla, Didilla). Czczona była na ziemiach polskich szczególna bogini porodu – Złota Baba (Bogini Pęporzestwa, łac. Dea obstetrix). Pieczę nad rodzącymi sprawowała Lojma (Lauma), która opiekowała się również noworodkiem i jego losem. Patronem płodu w łonie matki był Poroniec (łac. Porenetius) .
RYCINA 5. Znachorka.
Przez wieki kształtowała się medycyna ludowa, której wpływy przetrwały i dominowały jeszcze długo w czasach medycyny naukowo-racjonalnej. W starożytności i w epoce średniowiecza stan choroby, powikłany poród, śmierć noworodka, jak i wszelakie kłopoty zdrowotne łączono z ingerencją złych duchów, demonów, bóstw. W owym czasie, kiedy brzemienność traktowano jako dzieło bogów i owoc mistycznego obdarowania, w przypadkach powikłań ciąży i porodu dopatrywano się gniewu bogów i kary za złe uczynki.
Pogańskie przekonania pokutowały przez wieki w społecznościach chrześcijańskich. W ramach tych wierzeń nastąpiła nawet swoista „specjalizacja”. Wierzono, że strzygi i wampiry wywołują epidemie, biesy – choroby psychiczne, boginki i mamuny szkodziły ciężarnym, położnicom i noworodkom. Podmienieniem noworodka przez tego demona tłumaczono sobie obecność wad rozwojowych płodu, oszpecających ciało lub uniemożliwiających przeżycie po porodzie.
Południce, złe demony, zabijały ludzi pozostających w południe w polu podczas żniw. Dziś naukowcy wiążą tego demona z groźnym dla człowieka udarem słonecznym lub gwałtownymi burzami i trąbami powietrznymi. Z kolei Uboże (opiekuńczy duch domowy) było odpowiedzialne za pomyślność lub niepomyślność domu . Ratując się przed demonami, odprawiano rytuały, wymawiano zaklęcia, straszono demony krzykiem, ogniem, podawano choremu obrzydlistwa mające zniechęcić demona (łajno, parzące zioła itd.), zaklęciami starano się przenieść chorobę na zwierzę lub roślinę. Rytuał miała potęgować magia czasu i miejsca odprawiania zaklęć oraz podawania „leków”. Prócz rytuałów magicznych stosowano zabiegi paramedyczne – okadzanie, zmywanie, wyciskanie. Można dziś domniemywać, że wszelkie działania magiczne i paramedyczne oddziaływały korzystnie na psychikę leczonych i poszkodowanych, i w tym względzie mogły być istotnie działaniem pożytecznym, chociażby dlatego że łagodziły odczucie lęku przed nieznanym i niezrozumiałym złem.
Chrześcijaństwo, a wraz z nim wiara w nowego Boga i inne siły pozaziemskie, spowodowało zmianę odniesień magicznych. Bóg i święci stali się ostoją dobra, szczęścia i zdrowia, a niedostatek zdrowia zaczął być karą za niespełnienie oczekiwań Boga, czyli grzech. Rolę pogańskich demonów przejął diabeł, który stał się strażnikiem sprawiedliwości oraz wykonawcą kary narzuconej przez Boga . Skoro choroba stała się formą sankcji nałożonej na człowieka, najsensowniejszym lekiem mogła być modlitwa, ukorzenie się, umartwienie, egzorcyzmy, a wreszcie pielgrzymki do miejsc świętych. Niestety wiara w jedyną możliwą drogę uwolnienia się od choroby, wraz z fanatycznym umartwianiem się i narzucaniem sobie cierpienia jako pokuty, prowadziła częstokroć do rozpaczliwej rezygnacji z leczenia, aby poprzez cierpienie przypodobać się Stwórcy. Tymczasem ludowe ziołolecznictwo i inne stare formy tradycyjnej i przaśnej terapii dawały w wielu wypadkach skuteczny efekt leczniczy.
1.2. Pierwszy lekarz w Polsce
Wielokroć próbowano odpowiedzieć na pytanie, od kiedy posługa medyczna istniała na ziemi polskiej. Pierwszym odnotowanym w pismach polskim lekarzem, lub też osobą uważaną za lekarza, był Jan Smera, o którym wzmiankowano, że działał ok. 990 r. w otoczeniu Władimira I (Włodzimierza Kijowskiego) . Prawdopodobnie nie był narodowości polskiej (tzn. słowiańskiej, z terenów obecnej Polski) , ale wywodził się z grupy etnicznej Połowców (inaczej Kumanów), ludu pochodzenia ałtajskiego, który przywędrował ze stepów Kazachstanu. Opisano go jednak jako „polskiego lekarza”, zatem traktujemy go jako pierwszą osobę powiązaną z Polską i udzielającą posług lekarskich .
W późniejszej wielowiekowej historii medycyny średniowiecza i czasów nowożytnych, tej, którą zwyczajowo traktujemy jako polską, istotny udział mieli przedstawiciele różnych narodowości, pochodzący z sąsiednich albo też odległych regionów Europy i Azji. Wieki zatarły te szczegóły, ale nie jest tajemnicą, że liczni wybitni przedstawiciele polskiej medycyny nie byli Polakami. Personalny kosmopolityzm antenatów naszej medycyny w żadnej mierze nie umniejsza jej międzynarodowej pozycji i wkładu do powszechnych dziejów nauki. Fakt, że obcokrajowcy wybierali polską ziemię, że właśnie tu znaleźli swoje miejsce i odpowiednie warunki do uprawiania zawodu lekarskiego, a w późniejszych wiekach także do naukowego rozwoju, może tylko dobrze świadczyć o pozycji kraju leżącego w dorzeczu Wisły i Odry. Podobnie mieszkańcy Polski wyjeżdżali na południe i zachód, aby zdobywać wykształcenie, i bardzo często tam się osiedlali. W ten sposób tworzyła się medycyna powszechna – dzieło wspólne wielu narodów, a równocześnie medycyna polska wypracowywała sobie z wolna międzynarodową pozycję.Przypisy
Rozdział 1
P. Kaczanowski, J.K. Kozłowski, Okres wędrówek ludów na ziemiach polskich – początek średniowiecznego osadnictwa słowiańskiego, w: Wielka historia Polski. Najdawniejsze dzieje Polski (do VII w.), t. I, FOGRA Oficyna Wydawnicza, Kraków 1998, s. 325–351.
Scytowie, ludność koczownicza pochodząca z centralnej Azji, skąd podjęła wędrówkę do Europy w VIII–VII w. p.n.e.; Scytowie zasiedlili ogromne tereny stepów nadczarnomorskich, tworząc rozległe i dobrze zorganizowane imperium. Podejmowali wyprawy łupieżcze, docierając w VII w. p.n.e. do Azji Mniejszej i Egiptu, a później do Europy środkowej. Dotarli na obszar dzisiejszej Polski zamieszkały przez ludność kultury łużyckiej.
W czasach starożytnych Morze Azowskie, będące wielkim i płytkim jeziorem, nosiło nazwę Meotyjskie Jezioro, albo Bagno, ze względu na niewielką głębokość i piaszczyste dno.
Korzeń scytyjski – rzewień, miał szerokie zastosowanie w starożytnej medycynie.
M.B. Mirskij, Medycyna prasłowiańska, „Archiwum Historii i Filozofii Medycyny”, 2006, t. 69, nr 1–2, s. 49,52.
Ibidem, s. 50, 51.
A. Gardawski, J. Gąssowski, Z. Rajewski, Okres piastowski, rozdz. 2, w: Archeologia i pradzieje Polski, red. Z. Rajewski, PZWS, Warszawa 1957, s. 185–221.
J. Besala, Obłęd lechicki, rozdz. 3, w: Tajemnicze dzieje Polski, Bellona SA, Warszawa 2008, s. 34.
B. Baranowski, Procesy czarownic w Polsce w XVII i XVIII w., ŁTN, Łódź 1952, s. 128.
Z. Bela, O starożytnych antidotach, złotych pigułkach i innych sprawach związanych z historią farmacji, Medycyna Praktyczna, Kraków 2013, s. 11–14.
J. Farley, Choroby starożytności: przypadłości wieków średnich, w: Wielkie epidemie w dziejach ludzkości, rozdz. 3, red. F.K. Kiple, ATENA Oficyna Wydawnicza, Poznań 2002, s. 34–36.
M. Biborski, Dalsze ratownicze badania wykopaliskowe na cmentarzysku kultury przeworskiej z późnego okresu wpływów rzymskich i wczesnej fazy wędrówek ludów w Mokrej, województwo śląskie, w: Badania archeologiczne na Górnym Śląsku i ziemiach pogranicznych w latach 2001–2002, Wyd. Centrum Dziedzictwa Kulturowego Górnego Śląska, Katowice 2004, s. 128–130.
M. Biborski, Wyniki badań wykopaliskowych na cmentarzysku kultury przeworskiej z okresu wpływów rzymskich w Mokrej, województwo częstochowskie, w: Badania archeologiczne na Górnym Śląsku i ziemiach pogranicznych w 1996 roku, Wyd. Centrum Dziedzictwa Kulturowego Górnego Śląska, Katowice 2000, s. 84–88.
H.U. Nuber, A. Radnoti, Römische Brand- und Körpergräber aus Wehringen, Ldkr. Schwabmünchen, „Jahresbericht der Bayerischen Bodendenkmalpflege”, 1969, t. 10, s. 34–35.
H. Ostromęcka, Najdawniejsze ślady trepanowania czaszek na ziemiach opolskich, „Kwartalnik Historii Nauki i Techniki”, 1966, r. 11, nr 3, s. 213–215.
Ibidem, s. 211, 219–220.
Ibidem, s. 221–222.
Gdańsk-Pruszcz (kilka), Brześć Kujawski, Kluczków k. Puław, Tum pod Łęczycą, Opole.
M. Cetwiński, Komes Wojsław i inni: rany, choroby i lekarze w polskich kronikach średniowiecznych, w: Zdrowie i choroba. Wpływ jakości życia na kulturę w Europie Środkowej, Studio NOA, Katowice 2013, s. 64–65.
J. Głowacki, Rys historyczny neurochirurgii w Polsce. „Archiwum Historii i Filozofii Medycyny” 1989, t. 52, nr 2/3, s. 231.
Cyt. za: J. Głowacki, Rys historyczny…, s. 230: Gall Anonim, Kodeks Zamoyski, BN (BOZ 28), k. 35 verso rkps, I poł. XIV w.
Namque castrum Mezyrtecze tantis viribus obsedit, tantoque impetu assultavit quod paucis diebus oppidanos deditionem facere coartavit. Ibi quoque dapifer Woyslavus in vertice tale signum audaciae comparavit quo vix eum, extractis ossibus operatio sagax medici liberavit; cyt. za: Anonim tzw. Gall, Kronika polska, tłum. R. Grodecki, Wrocław 1965, s. 82.
M. Cetwiński, Komes Wojsław i inni…, s. 62–65.
J. Głowacki, Rys historyczny…, s. 232; J. Głowacki, Czaszka z Sulejowa. Udany przeszczep urazowego ubytku kości czaszki sprzed kilku stuleci, rozdz. 1, w: Neurochirurgia, red. J. Bidziński, PZWL, Warszawa 1988, s. 20.
F. Giedroyć, Ustawy cechów cyrulickich w dawnej Polsce ze źródeł archiwalnych ogłosił, „Kronika Lekarska”, 1897, t. 18, nr 3, s. 129.
S. Sokół, Historia chirurgii w Polsce, cz. I: Chirurgia okresu cechowego, Ossolineum, Wrocław–Warszawa–Kraków 1967, s. 216.
E. Waszyński, Historia położnictwa i ginekologii w Polsce, VOLUMED, Wrocław 2000, s. 39–40.
J. Borówka, Polska etyka lekarska w ujęciu dziejowym. Studium filozoficzno-historyczne, Wydawnictwo Mado, Toruń 2012, s. 133.
Ibidem, s. 134.
Władimir I Wielki (960?–1015), wielki książę kijowski, święty Kościoła prawosławnego, był wikingiem ze Szwecji, biorącym udział w podboju Rusi (jako Waldemar Sweinaldsson). Wiadomo, że w rzeczywistości był porywczy, rozpustny, przejawiał skłonności sadystyczne i zanim przyjął chrzest, był okrutnym mordercą i gwałcicielem.
M. Richter (Geschichte der Medicin in Rusland, Moskwa 1813, s. 1650) określa go: der polnische Laibartz Wladymir’s; cyt. za: M. Wiszniewski, Historia literatury polskiej, t. I., Druk. S. Gieszkowskiego, Kraków 1840, s. 460.
S. Kośmiński: Słownik lekarzów polskich obejmujący oprócz krótkich życiorysów lekarzy Polaków oraz cudzoziemców w Polsce osiadłych, dokładną bibliografią lekarską polską od czasów najdawniejszych aż do 1885 r., Gebethner i Wolff, Warszawa 1888, s. 1.Rozdział 2
J. Besala, Prawosławna Polska, rozdz. 4, w: Tajemnicze dzieje Polski, Bellona SA, Warszawa 2008, s. 35–45.
J.M. Małecki, Historia Krakowa dla każdego, Wydawnictwo Literackie, Kraków 2009, s.19.
P. Jasienica, Słowiański rodowód, PIW, Poznań 1965, s. 316–323.
Ibidem, s. 325.
Kościół wystrzega się krwi.
F. Quesnay, Recherches critiques et historiques sur l’origine, sur les divers états et sur les progrès de la chirurgie en France, t. I, Charles Osmont, Paris 1744, s. 35.
M. Gryczyński, Poczet papieży, Publicat Wydawnictwo, Poznań 2006, s. 153–154.
Papież ten doprowadził papiestwo do szczytu potęgi, a jego pontyfikat (1198–1216) uznawano za najbardziej znaczący w średniowieczu. Lenno Innocentego III uznała Polska, a prócz niej siedem innych krajów europejskich.
Byli bliźniętami; pochodzili z Arabii, działali w Cylicji na terenie Syrii w III w. Leczyli bezinteresownie (jako anargyroi, tj. wrogowie pieniądza). Zginęli męczeńską śmiercią z rąk siepaczy cesarza Dioklecjana ok. 300 r., zgodnie z legendą 26 września 303 r. (zob. R. Cammillieri, Wielka księga Świętych Patronów, Wyd. Jedność, Kielce 2002, s. 67).
Mit o cudzie związanym z przeszczepieniem kończyny powstał wiele wieków później, prawdopodobnie dopiero u schyłku średniowiecza.
W Polsce jest 16 miejscowości, których brzmienie nazwy wywodzi się od św. Rocha (Rochów, Rochówek, Rochowice, Rochwice, Roszki itd.). Mieszkańcy takich miejscowości wierzyli w skuteczniejsze orędownictwo św. Rocha. Czczony jest m.in. w Słocinie koło Rzeszowa, Dobrzeniu Wielkim, Konopnicy, Osieku Pomorskim, Gronowie Pomorskim, Miłkowicach, Jonkowie, Klewkach, Krasnobrodzie, Białymstoku.
M. Rożek, Niebiańscy lekarze, w: Raptularz krakowski, szkice z dziejów, Wyd. WAM, Kraków 2011, s. 11.
T. Wojciechowski, Szkice historyczne jedenastego wieku, PIW, Kraków 1951, s. 240; P. Wiszewski, Ilustrowany poczet władczyń polskich, ADAMUS, Wrocław 2010, s. 40–41.