- promocja
Meksyk 1847 - ebook
Meksyk 1847 - ebook
Monografia wojny amerykańsko-meksykańskiej 1846-1848 przedstawia wydarzenia kompleksowo: uwarunkowania historyczne, polityczne, przebieg i skutki wojny, z racji specjalizacji autora – ze szczególnym uwzględnieniem czynnika militarnego. Książka przedstawia walki o miasto Meksyk i zdobycie stolicy przez wojska inwazyjne generała Waltera Scotta. Opisuje także okoliczności inwazji Amerykanów na północny Meksyk oraz zdobycie terytoriów Nowego Meksyku i Kalifornii przez USA. Książkę można wydać jako oddzielną publikację, w cyklu Historyczne Bitwy, bądź jako tematyczną kontynuację tytułu Alamo - San Jacinto.
Kategoria: | Historia |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-11-16389-8 |
Rozmiar pliku: | 4,9 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
WSTĘP
------------------------------------------------------------------------
Problematyka wojny amerykańsko-meksykańskiej z lat 1846–1848 nigdy nie cieszyła się większym zainteresowaniem i w Stanach Zjednoczonych, ani w innych krajach. Konflikt zbrojny z Meksykiem, przez wielu historyków amerykańskich uważany za prolog wojny secesyjnej, do dziś pozostaje w jej cieniu, chociaż jego skutki militarne i geopolityczne stawiają go w rzędzie najważniejszych, a jednocześnie najbardziej kontrowersyjnych wojen w historii Ameryki Północnej.
W sensie militarnym wojna z Meksykiem była jednym pasmem sukcesów Amerykanów. W ciągu 18 miesięcy walk armia Stanów Zjednoczonych przeprowadziła zwycięską kampanię w Teksasie i północnym Meksyku, zajęła bez większego oporu rozległe i bogate prowincje Nowego Meksyku i Kalifornii, dokonała imponującej operacji desantowej pod Veracruz i odbyła strategiczny marsz w głąb Meksyku „szlakiem konkwistadorów” Korteza, zakończony pierwszą w historii USA okupacją stolicy wrogiego kraju.
Wojna meksykańska, będąca najbardziej spektakularnym ucieleśnieniem ducha „Objawionego Przeznaczenia”, doprowadziła do wydarcia Meksykowi więcej niż połowy jego ówczesnego terytorium o powierzchni ponad miliona mil kwadratowych i pozwoliła rozszerzyć amerykańskie panowanie na ogromne obszary rozciągające się od Zatoki Meksykańskiej po wybrzeża Pacyfiku. W niedalekiej przyszłości na ziemiach tych. obejmujących jedną trzecią terytorium całego kraju, miało powstać dziesięć nowych stanów Unii: Teksas, Nowy Meksyk, Arizona, Utah, Newada, Kalifornia oraz częściowo Oklahoma, Kansas, Kolorado i Wyoming.
Zwycięstwo w wojnie z Meksykiem zakończyło ostatecznie długotrwały konflikt graniczny wynikający z uzyskania niepodległości przez Teksas, zwróciło uwagę Amerykanów na ziemie Dzikiego Zachodu (Wild West), wywołując m.in. słynną gorączkę złota w Kalifornii w 1849 r., oraz umożliwiło Stanom Zjednoczonym osiągnięcie wybrzeży Oceanu Spokojnego i rozwój handlu z krajami Dalekiego Wschodu. W jego wyniku w granicach Stanów Zjednoczonych znalazły się także tysiące nowych mieszkańców, wywodzących się z odmiennych od anglosaskiej kultur i cywilizacji.
To, co początkowo wydawało się być tylko egzotyczną przygodą i kolejnym doświadczeniem militarnym, okazało się niezwykle doniosłym wydarzeniem, jednym z tych, które zmieniły oblicze narodu amerykańskiego i w zasadniczy sposób wpłynęły na ukształtowanie jego dalszych dziejów.
A jednak, mimo wszystkich swoich znaczących konsekwencji, wojna meksykańska pozostaje jednym z najbardziej wstydliwych i zapomnianych epizodów w historii Stanów Zjednoczonych. Obiektywnie patrząc wydaje się, że Amerykanie mają wystarczająco dużo powodów, żeby nie chcieć o niej pamiętać i ukryć ją na samym dnie narodowej świadomości.
Wojna ta, wywołana jako akt polityczny ekspansjonistów i prowadzona przez ograniczonych, skłóconych i rozpolitykowanych ignorantów nie znających się na problemach militarnych, była w swej istocie wojną agresywną i zaborczą. Przyczyny i okoliczności, w jakich wybuchła, pozbawiają ją całkowicie usprawiedliwienia i aspektów moralnych, zwłaszcza w świetle zasad dzisiejszej demokracji amerykańskiej. Fakt. że po jej zwycięskim zakończeniu Stany Zjednoczone wypłaciły Meksykowi znaczną kwotę za „odstąpione terytorium”, niektórzy badacze traktują jako rekompensatę, wynikającą z poczucia winy. Wydaje się to potwierdzać tezę tych, którzy wojnę meksykańską zawsze uważali za cyniczną i wyrachowaną grabież ziem należących do państwa, które było zbyt słabe i zacofane, żeby się obronić przed zakusami bezwzględnego i zaborczego sąsiada z północy.
Prawda historyczna i racje obu stron konfliktu zawsze będą przedmiotem indywidualnej oceny historyków. Pozostaje mieć nadzieję, że niniejsza praca przybliży polskiemu czytelnikowi najważniejsze problemy związane z wojną amerykańsko-meksykańską i przyczyni się do lepszego poznania tego ważnego dla historii kontynentu północnoamerykańskiego epizodu, który w naszym kraju pozostaje niemal całkowicie nieznany.PIIERWSZA KREW NAD RIO GRANDE
PIERWSZA KREW NAD RIO GRANDE
------------------------------------------------------------------------
W niedzielę 8 marca 1846 r. o godzinie 10.00 czołowe elementy amerykańskiej Armii Obserwacyjnej gen. Zachary Taylora wyszły ze swojej dotychczasowej bazy w Corpus Christi na wybrzeżu Teksasu i wkroczyły na sporne terytorium z Meksykiem za rzeką Nueces. W ciągu kilku następnych dni bazę u ujścia Nueces River opuściły pozostałe oddziały amerykańskie, kierując się wzdłuż wybrzeża Zatoki Meksykańskiej w stronę odległej o 160 mil na południe rzeki Rio Grandę (Rio Bravo). W ten sposób gen. Taylor wykonał rozkaz prezydenta Jamesa K. Polka z 13 stycznia 1846 r., nakazujący armii zajęcie spornego obszaru za rzeką Nueces i rozciągnięcie zwierzchności Stanów Zjednoczonych na obszary aż po brzegi Rio Grandę.
Od czasu wywalczenia przez amerykańskich kolonistów w Teksasie niepodległości w 1836 r. rzeka Nueces stanowiła nieformalną granicę Republiki Teksasu z Meksykiem. Pas bezludnych, półpustynnych ziem leżących pomiędzy rzekami Nueces i Rio Grandę (tzw. _Nueces Strip_) stał się strefą buforową odgradzającą Teksas od północnego Meksyku, którą Teksas uważał za swoje terytorium, ale której nigdy nie zajmował. Po aneksji Teksasu przez Stany Zjednoczone w 1845 r. obszar ten stanowił ziemię niczyją, do której oba państwa rościły sobie pretensje. Ponieważ z chwilą aneksji Teksas stał się częścią składową Unii amerykańskiej, a Meksyk żądał ustalenia granicy wzdłuż rzeki Nueces i linii biegnącej w kierunku północnym od jej górnego biegu, Polk przyjął stanowisko Teksasu i wydał gen. Taylorowi rozkaz wkroczenia na sporny obszar.
Początkowo oddziały Taylora nie napotkały żadnego oporu ze strony Meksykanów. Nieliczne patrole meksykańskiej kawalerii z garnizonu w mieście Matamoros obserwowały z daleka ruchy wojsk amerykańskich i wycofywały się, unikając kontaktu z nieprzyjacielem.
16 marca przednia straż armii Taylora, kompania kawalerii z 2 pułku dragonów i bateria artylerii konnej, dotarła do płytkiego strumienia Arroyo Colorado, płynącego 25 mil na północ od Rio Grandę. Dopiero na jego przeciwległym brzegu Amerykanie napotkali silny oddział wojsk meksykańskich blokujący przeprawę przez strumień. Dowódca amerykańskiej awangardy, widząc gotowych do boju Meksykanów, wstrzymał marsz i zaczekał na nadejście sił głównych. Wkrótce po ich przybyciu, z drugiego brzegu przygalopował meksykański parlamentariusz z listem do gen. Taylora.
Gen. Francisco Mejia, komendant wojsk meksykańskich w Matamoros, w piśmie do amerykańskiego dowódcy ostrzegł, że dalszy marsz armii inwazyjnej w kierunku Rio Grandę zostanie uznany przez Meksyk za akt wrogości i zmusi wojska meksykańskie do ostrzelania każdego żołnierza amerykańskiego usiłującego przekroczyć Arroyo Colorado. W odpowiedzi gen. Taylor oświadczył stanowczo, że otrzymał rozkaz dotarcia do Rio Grandę i zamierza wykonać go bez względu na konsekwencje. Zagroził przy tym, że każdy przejaw oporu ze strony Meksykanów zostanie zgnieciony siłą. Na poparcie swoich słów kazał artylerzystom wytoczyć działa i, nie wdając się w dalsze pertraktacje, wydał dragonom rozkaz sforsowania strumienia. Kiedy tylko pierwszy oddział amerykańskiej kawalerii przekroczył Arroyo Colorado, zaskoczeni Meksykanie zwinęli szyki i wycofali się bez jednego wystrzału w kierunku Matamoros.
23 marca oddziały Taylora osiągnęły ujście Rio Grandę w pobliżu miejscowości Brazos Santiago. Ostatnie patrole meksykańskiej kawalerii, odchodząc w pośpiechu za rzekę, podpaliły pobliski port Point Isabel. Amerykańskim dragonom udało się w ostatniej chwili wpaść do płonącego portu i ugasić pożary. Umożliwiło to gen. Taylorowi założenie nowej bazy operacyjnej, do której wkrótce zaczęło napływać zaopatrzenie ze składów armii w Nowym Orleanie.
Zaraz po zajęciu Point Isabel gen. Taylor rozpoczął budowę fortyfikacji, którym na cześć urzędującego prezydenta nadano nazwę Fort Polk. Kiedy tylko pierwsze prace nad nowym fortem zostały zakończone, Taylor przesunął większość swoich wojsk nad Rio Grandę, 28 mil na południe od Point Isabel. Na lewym brzegu rzeki, naprzeciwko meksykańskiego Matamoros, rozpoczął budowę drugiej fortecy, nazwanej Fort Texas. W obozie nad Rio Grandę Taylor odrzucił żądania nowego dowódcy wojsk meksykańskich, gen. Pedro de Ampudii, który domagał się wycofania oddziałów amerykańskich z powrotem za rzekę Nueces. Przez blisko miesiąc obie armie, oddzielone od siebie szerokim korytem Rio Grandę, obserwowały się nawzajem i wzmacniały swoje pozycje obronne.
24 kwietnia rano zwiadowcy amerykańscy donieśli o ruchach oddziałów meksykańskich za rzeką. Tego samego dnia po południu gen. Taylor otrzymał nie potwierdzony meldunek o sforsowaniu rzeki przez kawalerię meksykańską. Zaniepokojony aktywnością przeciwnika, natychmiast wysłał na rozpoznanie dwa silne patrole jazdy. Kpt. Croghan Kerr na czele dwóch kompanii dragonów udał się w dół rzeki, nie napotkał jednak śladów obecności nieprzyjaciela i zawrócił do obozu. Dwie inne kompanie pod dowództwem kpt. Setha B. Thorntona, liczące 63 dragonów, wyruszyły w górę rzeki.
25 kwietnia rano koło hacjendy La Rosia, kilka mil powyżej Fortu Texas, patrol Thorntona zauważył niewielki oddział kawalerzystów meksykańskich. Na widok Amerykanów żołnierze meksykańscy rzucili się do ucieczki. W pogoni za nimi dragoni Thomtona dotarli do pola przegrodzonego wysokim żywopłotem, zza którego wypadł nagle bardzo liczny oddział meksykańskich lansjerów. Wywiązała się krótka, gwałtowna walka, w której długie lance Meksykanów i ich przewaga liczebna szybko wzięły górę nad Amerykanami. Zaraz na początku starcia koń kpt. Thomtona został zabity i padł przygniatając jeźdźca. Zanim kontuzjowany oficer zdołał się spod niego wydostać, dostał się w ręce przeciwnika. Dragoni, pozbawieni dowódcy, bronili się przez krótką chwilę, po czym bez powodzenia próbowali przerwać pierścień okrążenia. Kiedy padł por. George Mason i ośmiu żołnierzy, a wielu innych odniosło rany, pozostali złożyli broń i oddali się do niewoli.
Następnego dnia, zaraz po otrzymaniu meldunku o potyczce pod La Rosia i wzięciu do niewoli oddziału kpt. Thomtona, gen. Taylor ogłosił rozpoczęcie działań wojennych i wysłał szczegółowy raport do Ministerstwa Wojny (_War Department_) w Waszyngtonie.
9 maja prezydent Polk zwołał posiedzenie gabinetu, którego rematem miała być sprawa meksykańska. Od kilku tygodni na pograniczu z Meksykiem panował względny spokój i wszyscy członkowie rządu odnosili wrażenie, że strona meksykańska pogodziła się z obecnością wojsk gen. Taylora nad Rio Grandę. Polk i większość jego ministrów, niezadowoleni z rozwoju sytuacji, dyskutowali nad sposobem nakłonienia Kongresu do wypowiedzenia wojny Meksykowi. Jedynie sekretarz marynarki (_Secretary of the Navy_) George Bancroft nawoływał do spokoju i cierpliwego oczekiwania na pierwszy akt wrogości Meksykanów wobec wojsk Taylora.
Wieczorem, po posiedzeniu gabinetu, prezydent Polk otrzymał z Ministerstwa Wojny wiadomość o ataku kawalerii meksykańskiej na patrol kpt. Thomtona. Natychmiast zasiadł do pisania orędzia do Kongresu, nawołującego do wypowiedzenia wojny Meksykowi. 11 maja przesłał tekst pod obrady Kongresu z prośbą o ogłoszenie stanu wojny pomiędzy USA a Republiką Meksyku. Słowami pełnymi oburzenia pisał w nim: „Meksyk przekroczył granicę Stanów Zjednoczonych, napadł na nasze terytorium i przelał amerykańską krew na amerykańskiej ziemi”. Jednocześnie zapewniał, że jako prezydent zrobił wszystko, żeby uniknąć konfrontacji zbrojnej, ale nie mógł pozostać obojętny wobec prowokacji ze strony Meksyku. „(…) Jeśli wojna istnieje, pomimo wszelkich naszych wysiłków, by jej uniknąć, istnieje ona poprzez akt dokonany przez Meksyk, a my wezwani jesteśmy wszelkimi względami obowiązku i patriotyzmu, by poprzez naszą decyzję bronić honoru, praw i interesów naszego kraju”¹.
Jeszcze tego samego dnia Izba Reprezentantów przyjęła deklarację o wypowiedzeniu wojny Meksykowi większością głosów 174 do 14. Następnego dnia Senat zatwierdził ją 40 głosami wobec 2 przeciwnych (wszystkie głosy przeciwne podczas głosowań w obu izbach były głosami członków opozycyjnej partii wigów pochodzących z Północy; jednym z tych, którzy głosowali przeciwko wojnie był kongresman z Illinois, Abraham Lincoln).
13 maja dokument został przesłany prezydentowi, który podpisał go niezwłocznie. Długo oczekiwana przez administrację Polka wojna z Meksykiem stała się faktem._MANIFEST DESTINY_
_MANIFEST DESTINY_
------------------------------------------------------------------------
Jednym z najpilniejszych problemów do rozwiązania, jakie stanęły przed administracją Jamesa Knoxa Polka tuż po jego zaprzysiężeniu na prezydenta Stanów Zjednoczonych 4 marca 1845 r., była sprawa pogarszających się stosunków z Meksykiem, spowodowana aneksją Teksasu.
W niedawno zakończonej kampanii prezydenckiej Polk, mało znany szerszemu ogółowi działacz Partii Demokratycznej ze stanu Tennessee, zaprezentował się jako gorący zwolennik aneksji Teksasu i wcielenia do USA terytorium Oregonu, o który władze amerykańskie od dłuższego czasu toczyły spór z Wielką Brytanią. W czasie kampanii wyborczej w 1844 r. sprawy Teksasu i Oregonu stały się centralnym problemem politycznym. Jako główne hasła agitacji wyborczej określały zarówno sprzeczności pomiędzy rywalizującymi partiami wigów i demokratów, jak i istniejące w każdej z tych partii sprzeczności wewnętrzne, decydując o programach, taktyce i wyborze kandydatów.
Aneksja Teksasu oznaczała w praktyce wojnę z Meksykiem, co wynikało wyraźnie z oświadczenia meksykańskiego prezydenta Santa Anny z sierpnia 1843 r. Z kolei włączenie Oregonu jako naturalnego obszaru wolnej kolonizacji mogło stanowić pewną przeciwwagę dla kalkulacji lobby plantatorów z Południa, którym aneksja Teksasu stwarzała perspektywę powiększenia Stanów Zjednoczonych o nowe terytoria niewolnicze i uzyskania przewagi we władzach Unii².
Wigowie, z obawy przed nieuchronną wojną z Meksykiem, udzielili poparcia kandydaturze obywatela Kentucky, Henry’ego Claya, przeciwnika aneksji Teksasu. Widząc jednak, że idee ekspansjonistyczne wywołują entuzjazm i zyskują coraz większe poparcie w społeczeństwie, nie odważyli się otwarcie deklarować swojego stanowiska i kluczyli w opiniach, nadając swoim poglądom politycznym cechy dwuznaczności.
Wykorzystali to abolicjoniści, zdecydowani przeciwnicy niewolnictwa i włączania do Unii nowych stanów niewolniczych, którzy – zorganizowani od 1839 r. w tzw. Partię Wolności – wysunęli w wyborach własnego kandydata, Jamesa G. Birneya. Wprawdzie nie zyskał on większego poparcia, ale doprowadził do rozbicia głosów i w praktyce przesądził o wyniku wyborów. W rezultacie Polk nieznaczną większością głosów (1 337 000 do 1 299 000) pokonał bardziej znanego i lubianego Claya, zostając jedenastym prezydentem Stanów Zjednoczonych.
Zwycięstwo Polka zostało odebrane jako poparcie opinii publicznej dla idei ekspansji. Sprzyjały temu zresztą nastroje większości społeczeństwa. Ich zdecydowanym wyrazem był tekst dziennikarza nowojorskiej gazety „Morning Star”, Johna L. O’Sullivana, który w artykule redakcyjnym z 1845 r. udowadniał „prawo” Stanów Zjednoczonych do zajęcia całego kontynentu północnoamerykańskiego. O’Sullivan twierdził, że prawo to wynika z _Manifest Destiny_, „objawionego przeznaczenia, którym jest ekspansja i wzięcie w posiadanie całego kontynentu (…) danego nam przez Opatrzność po to, byśmy prowadzili tam wielki eksperyment wolności i federacyjnego samorządu, który nam powierzono”³.
Chociaż idea _Manifest Destiny_ została oficjalnie ogłoszona dopiero w 1845 r., interesy materialne Stanów Zjednoczonych, tłumaczone przekonaniem, że to Bóg dał Amerykanom prawo do zajmowania nowych terytoriów i ustanawiania na nich amerykańskich zwyczajów i rządów, stały się siłą motoryczną społeczeństwa amerykańskiego na długo przedtem. Zakup francuskiej Luizjany przez Thomasa Jeffersona w 1803 r., zawiłe plany i intrygi byłego wiceprezydenta Aarona Burra (marzył o tytule cesarza Meksyku, chcąc siłą odebrać ten kraj Hiszpanom), plany podboju Kanady (stały się jedną z przyczyn wojny amerykańsko-angielskiej 1812–1815 r.), czy organizowane z terytorium USA awanturnicze wyprawy flibustierskie do posiadłości hiszpańskich w Ameryce Łacińskiej – wszystko to było symptomem tej samej choroby toczącej społeczeństwo amerykańskie od chwili powstania Stanów Zjednoczonych. Nic dziwnego, że Meksyk, ze względu na swoje położenie geograficzne i sąsiedztwo USA, musiał stać się prędzej czy później celem agresji ze strony zachłannego sąsiada z północy.
Pierwszym krokiem na drodze amerykańskiej ekspansji stał się zakup Luizjany. Jej tereny, rozciągające się na zachód od Missisipi aż po Góry Skaliste, przejęte w 1762 r. od Francji przez Hiszpanię, w 1800 r. wróciły z powrotem do Francuzów w wyniku tajnego układu zawartego przez Napoleona z Hiszpanią w San Ildefonso.
Wraz z powrotem Francuzów do Luizjany Stany Zjednoczone znalazły się w trudnej sytuacji. Administracja hiszpańska w Nowym Orleanie przyznała wcześniej Amerykanom prawo do strefy wolnocłowej i wiele innych przywilejów. Tymczasem Francuzi nie kryli, że wolny handel amerykański przez Nowy Orlean nie będzie dłużej tolerowany. Prezydent Jefferson, będący tradycyjnie nastawiony przyjaźnie wobec Paryża, znalazł się pod ostrzałem opinii publicznej, która domagała się wypowiedzenia Francji wojny w akcie samoobrony. W tej sytuacji Jefferson podjął kompromisową próbę zakupu Nowego Orleanu, stawiając jednocześnie w stan gotowości armię i stwarzając pozory szukania porozumienia z Anglią. „Cesja Luizjany przez Hiszpanię na rzecz Francji wywraca cały porządek międzynarodowy, jeśli chodzi o interesy Stanów Zjednoczonych. Kto ma w ręku Nowy Orlean, jest naszym naturalnym wrogiem. Przez ten port wypływają na świat produkty trzech ósmych naszego terytorium. Francuzi w Nowym Orleanie skazują nas na ścisły sojusz z narodem brytyjskim i flotą brytyjską (…)” – pisał, uzasadniając swoje działania⁴.
Rezultat tych działań przerósł najśmielsze oczekiwania Amerykanów. Napoleon, któremu wcześniej marzyła się odbudowa potęgi kolonialnej Francji w Ameryce i odbicie Kanady z rąk Brytyjczyków, na skutek strat poniesionych przez francuskie wojska ekspedycyjne na San Domingo (Haiti) i wobec groźby wybuchu nowej wojny w Europie, zdecydował się na sprzedaż całej Luizjany. Kiedy delegacja amerykańska z Jamesem Monroe’em i Jamesem Livingstone’em przybyła do Paryża, usłyszała niespodziewanie z ust francuskiego ministra spraw zagranicznych Talleyranda słowa: „Niepokoicie się o Nowy Orlean, to kupcie Luizjanę!”⁵.
30 kwietnia 1803 r. Monroe i Livingstone podpisali w stolicy Francji traktat o kupnie Luizjany, nie nalegając nawet na ścisłe określenie jej granic. W ciągu jednego dnia, za minimalną cenę 15 milionów dolarów, pokrycie roszczeń obywateli amerykańskich wobec Francji i zobowiązanie do przyznania mieszkańcom Luizjany praw obywatelskich, Stany Zjednoczone powiększyły się o ogromne terytorium na zachód od Missisipi. W przyszłości na obszarze tym, sześciokrotnie większym od terytorium zajmowanego przez pierwsze trzynaście kolonii–założycieli, miało powstać piętnaście nowych stanów Unii.
Szczęśliwe zakończenie wojny amerykańsko-angielskiej 1812–1815 pozwoliło Stanom Zjednoczonym sfinalizować plany rozszerzenia swojego zwierzchnictwa na Florydę. Zainteresowanie hiszpańską Florydą Amerykanie zaczęli wykazywać już w roku 1810. Najpierw, korzystając z niejasności traktatu paryskiego, zagarnęli Florydę Zachodnią, czyli tereny leżące w bezpośredniej bliskości Nowego Orleanu, które uznano za część kupionej wcześniej Luizjany. Później przyszła kolej na Florydę właściwą. W 1816 r. gen. Andrew Jackson, bohater niedawno zakończonej wojny z Anglikami i indiańskim plemieniem Krików (_Creek_)⁶, w pościgu za Indianami wkroczył na teren Florydy. Rozpoczął w ten sposób tzw. pierwszą wojnę z Seminolami (1816–1818), w trakcie której wyparł Indian w głąb półwyspu. Jackson, widząc niezdolność władz hiszpańskich do zapewnienia ładu na tym obszarze i powstrzymania napadów Indian na sąsiednie posiadłości amerykańskie, okupował i spacyfikował Florydę wbrew protestom Hiszpanów. W 1819 r. Hiszpania, osłabiona utratą większości swoich kolonii w Ameryce, które jedna po drugiej ogłaszały niepodległość, sprzedała Florydę Amerykanom za cenę 5 milionów dolarów. 22 lutego 1819 r. został zawarty traktat amerykańsko-hiszpański (tzw. traktat Adamsa-Onisa), w którym Stany Zjednoczone, w zamian za korzystną ofertę kupna Florydy, potwierdziły prawa Hiszpanii do terenów położonych na zachód od Luizjany.
Po zajęciu Florydy, w której posiadanie USA weszły co prawda w sposób legalny, choć wymuszony siłą, oczy Amerykanów coraz częściej zaczęły spoglądać na zachód, w stronę żyznych i bogatych ziem Teksasu.
Od 1821 r. Teksas był prowincją hiszpańskiego wicekrólestwa Nowej Hiszpanii ze stolicą w Mexico City. Od 1824 r., już w ramach niepodległej Republiki Meksyku, tworzył wraz z Coahuilą jeden połączony stan Coahuila Teksas. Jego rozległe, słabo zaludnione ziemie, graniczące na wschodzie z amerykańską Luizjaną, miały doskonałe warunki klimatyczne, sprzyjające rolnictwu, hodowli i uprawie bawełny. Jeszcze w czasie trwania wojny o niepodległość Meksyku (1810–1821) Teksas stał się obiektem zbrojnych wypraw różnych grup międzynarodowych idealistów i awanturników, organizowanych i zaopatrywanych na terenie Luizjany. Organizatorzy tych wypraw mieli początkowo na celu udzielenie pomocy meksykańskim rewolucjonistom. Z czasem jednak, powołując się na amerykańskie roszczenia, wynikające jakoby z zakupu Luizjany, zaczęli dążyć do oderwania Tekssu od posiadłości hiszpańskich i podporządkowania go Stanom Zjednoczonym.
W sierpniu 1812 r. meksykański rewolucjonista Jose Bernardo Gutierrez de Lara, przy pomocy byłego oficera armii USA Augustusa Mageego i grupy międzynarodowych flibustierów⁷, zorganizował z Luizjany wyprawę, w wyniku której zajął przejściowo wschodni Teksas i proklamował tam „niepodległą” Republikę Północy (_Republic ofthe North_). W 1813 r. rebelia Gutierreza została krwawo stłumiona przez wojska rządowe gen. Joaąuina de Arrendondo. W bitwie nad rzeką Medina w pobliżu San Antonio, która zadecydowała o klęsce powstańców, wyróżnił się po raz pierwszy młody porucznik hiszpańskich dragonów, Antonio Lopez de Santa Anna.
Cztery lata później powrócił do Teksasu wraz z inną grupą flibustierów amerykański awanturnik z Connecticut Henry Perry, były uczestnik wyprawy Gutierreza i Mageego. Jego oddział został jednak rozbity podczas ataku na hiszpański fort La Bahia w Goliad. Perry i większość jego ludzi ponieśli śmierć z rąk ścigających ich żołnierzy hiszpańskich.
W 1819 i 1821 r. dwukrotnie organizował wyprawy do Teksasu dr James Long, lekarz wojskowy z Nowego Orleanu. Long, nie godząc się z postanowieniami traktatu Adamsa-Onisa, próbował oderwać Teksas od posiadłości hiszpańskich i przyłączyć go do Stanów Zjednoczonych (podczas drugiej wyprawy w 1821 r. nie zwrócił nawet uwagi na to, że dokonuje inwazji niepodległego już Meksyku). Schwytany przez Meksykanów, zginął w nie wyjaśnionych okolicznościach w drodze do granicy amerykańskiej. Od wielu lat Hiszpanie utrzymywali ścisły zakaz osiedlania się obcych kolonistów na terenie swoich amerykańskich posiadłości⁸. Po cesji Luizjany pozwolili jednak nielicznym Francuzom i Amerykanom, którzy uzyskali wcześniej obywatelstwo hiszpańskie w Luizjanie, na osiedlenie się w Teksasie. W 1805 r., wobec zagrożenia nie kontrolowaną kolonizacją amerykańską, władze hiszpańskie wydały bezwzględny zakaz osadnictwa anglo-amerykańskiego na kresach Nowej Hiszpanii. Złagodziły go dopiero reformy rewolucji burżuazyjnej w Hiszpanii (1820–1823) i wejście w życie postanowień postępowej konstytucji hiszpańskiej z 1811 roku. Pozwoliło to na wprowadzenie nowego prawa kolonizacyjnego, zezwalającego wreszcie na sprowadzanie do hiszpańskich kolonii w Ameryce cudzoziemskich osadników (w 1820 r. na terenie Teksasu mieszkało tylko 2500 osób pochodzenia europejskiego).
Zmiany te zbiegły się w czasie z kryzysem ekonomicznym, jaki dotknął Stany Zjednoczone w 1819 r., i wprowadzeniem tam nowych zasad regulujących handel ziemią. Wysokie ceny gruntów i krach systemu bankowego, kredytującego dotychczas nowych osadników, sprawiły, że ziemia w USA stała się dla wielu ludzi niedostępna. Niestabilna sytuacja ekonomiczna zwróciła uwagę dotkniętych kryzysem Amerykanów z Południa na nowe możliwości, jakie stwarzały ziemie sąsiedniego Teksasu. Grupy zdecydowanych i energicznych pionierów amerykańskich, wykorzystujących brak jasno określonych granic z posiadłościami hiszpańskimi, wkraczały na teren Teksasu przez kresową rzeką Red River. Na pograniczu z Arkansas powstały w ten sposób pierwsze osiedla amerykańskie, o których, z uwagi na ogromne przestrzenie i brak stałych posterunków hiszpańskich we wschodnim Teksasie, władze Nowej Hiszpanii mogły nawet nie wiedzieć.
Pierwsza zorganizowana grupa kolonistów amerykańskich osiedliła się w Teksasie na mocy przywileju kolonizacyjnego (tzw. impresariatu) przyznanego przez władze hiszpańskie w 1820 r. pionierowi z Missouri Mosesowi Austinowi. Zezwolono mu na sprowadzenie do Teksasu 300 rodzin ze Stanów Zjednoczonych i osiedlenie ich w kolonii na obszarze między rzekami Brazos i Colorado. W 1822 r. syn i następca Mosesa, Stephen Fuller Austin, uzyskał potwierdzenie impresariatu ojca przez władze niepodległego Meksyku. Dzięki nowym przywilejom i wytężonej pracy Austin zdołał w ciągu kilku lat zorganizować dynamicznie rozwijającą się kolonię, która w 1825 r. liczyła 1800 mieszkańców (w tym 443 murzyńskich niewolników). Zasługi dla rozwoju amerykańskiej kolonizacji tych ziem przyniosły mu, jeszcze za życia, miano „Ojca Teksasu” („Father of Texas”).
Wkrótce śladem Austina poszli inni impresario, tworząc kilka dalszych kolonii, zamieszkałych głównie przez osadników z amerykańskiego Południa. W 1830 r. w Teksasie mieszkało już 15 000 białych, nie licząc kilku tysięcy murzyńskich niewolników, przy czym stosunek ludności anglo-amerykańskiej do osób pochodzenia hiszpańskiego wynosił jak 4 do 1. Władze meksykańskie miały nadzieję, że z czasem nowi koloniści zasymilują się z miejscową ludnością, przejdą na katolicyzm i zaczną posługiwać się językiem hiszpańskim. Tymczasem wraz z upływem lat, w miarę jak było ich coraz więcej (w 1835 r. liczba ta sięgnęła 35 000 ludzi), anglosascy Teksańczycy nabierali pewności siebie i arogancji, jawnie lekceważąc prawa i interesy Meksyku. Kiedy w 1827 r. prezydent Vicente Guerrero zniósł niewolnictwo na całym terytorium państwa, Amerykanie w Teksasie gwałtownie zaprotestowali. Widząc w tym zagrożenie dla swojego systemu społeczno-gospodarczego nie uznali abolicji, tworząc ukrytą formę niewolnictwa w postaci tzw. pracy kontraktowej⁹.
Spór o likwidację niewolnictwa w Teksasie był dla Meksyku pierwszym sygnałem ostrzegawczym przed „pokojową inwazją” mas przedsiębiorczych i rosnących w siłę osadników amerykańskich, którzy coraz częściej okazywali swoją niechęć i pogardę dla meksykańskiego prawa i administracji. Wreszcie Kongres meksykański na mocy ustawy z 30 kwietnia 1830 r. zabronił dalszej kolonizacji Teksasu przez Amerykanów i wprowadził obostrzenia celne. Wkrótce okazało się, że amerykańscy Teksańczycy nie mają wcale zamiaru stosować się do nowych rozporządzeń. W 1835 r. wykorzystali jako pretekst wprowadzenie centralistycznych rządów prezydenta Santa Anny i likwidację swobód gwarantowanych przez federalistyczną konstytucję z 1824 r. i zaczęli jawnie nawoływać do buntu przeciwko nowemu rządowi. Kiedy głosy wzywające do oderwania Teksasu dotarły do stolicy Meksyku, a na terenach zamieszkałych przez Amerykanów doszło do pierwszych starć zbrojnych, rząd meksykański podjął decyzję o zamknięciu granicy ze Stanami Zjednoczonymi i objęciu Teksasu okupacją wojskową.
2 października 1835 r. doszło do potyczki kolonistów amerykańskich z wojskami meksykańskimi pod Gonzales, która zapoczątkowała wojnę o niepodległość Teksasu (1835–1836).
W grudniu Teksańczycy, wspomagani przez ochotników z USA, zdobyli po pięciodniowych walkach ulicznych centrum administracyjne Teksasu, miasto San Antonio, i wzięli do niewoli garnizon meksykański pod dowództwem gen. Cosa. Do końca 1835 r. wszystkie oddziały meksykańskie zostały wyparte za rzekę Rio Grandę.
Na początku 1836 r. przeciwko powstańcom teksaskim wyruszyła z Meksyku sześciotysięczna armia dowodzona przez samego gen. Santa Annę. 2 marca obradująca w miejscowości Washington nad rzeką Brazos konwencja delegatów z Teksasu ogłosiła go niepodległą republiką, wybrała rząd tymczasowy i rozpoczęła prace nad własną konstytucją. 6 marca, po 13-dniowym oblężeniu, armia Santa Anny zdobyła ufortyfikowaną misję Alamo koło San Antonio i wycięła w pień jej teksańską załogę. Zginęło wówczas 189 ludzi, wśród nich dowódca fortu, ppłk William B. Travis, oraz słynni herosi amerykańskiego pogranicza – Davy Crockett i Jim Bowie, którzy nawet nie wiedzieli, że walczą w obronie niepodległego państwa. Dwa tygodnie później Meksykanie pod wodzą zdolnego generała Jose Urrey zadali klęskę teksaskiemu garnizonowi fortu w Goliad, dowodzonemu przez płk. Jamesa Fannina. W niedzielę palmową 27 marca 1836 r. 350 jeńców z oddziału Fannina zostało rozstrzelanych na rozkaz gen. Santa Anny. Oba te krwawe incydenty, Alamo i Goliad, poruszyły opinię publiczną w Stanach Zjednoczonych i wywołały powszechną nienawiść do Meksyku.
21 kwietnia 1836 r. gen. Santa Anna, pewien przewagi nad rozbitym nieprzyjacielem i zadufany w siłę swoich wojsk, dał się zaskoczyć nad rzeką San Jacinto dwukrotnie słabszej armii teksańskiej gen. Sama Houstona. W trakcie bitwy trwającej zaledwie dwadzieścia minut wojska Santa Anny zostały całkowicie rozbite. Krwawa rzeź, jaka potem nastąpiła, była srogim rewanżem Teksańczyków za śmierć ich towarzyszy w Alamo i Goliad. Następnego dnia po bitwie wzięty do niewoli gen. Santa Anna podpisał zawieszenie broni, a 14 maja zawarł z tymczasowym rządem teksańskim traktat pokojowy, w którym zobowiązał się do przerwania działań wojennych i uznania niepodległości Teksasu.
Najtrudniejszym problemem, przed którym stanął pierwszy rząd niepodległej Republiki Teksasu prezydenta Sama Houstona, była sprawa więzionego gen. Santa Anny. Większość Teksańczyków domagała się jego egzekucji, oskarżając meksykańskiego generała o zbrodnie popełnione na obrońcach Alamo i Goliad. Houston odrzucał jednak wszystkie naciski uważając, że śmierć Santa Anny sprowokuje Meksyk do nowej inwazji zbrojnej. W listopadzie 1836 r. uwolnił więźnia i wysłał go do Waszyngtonu, mając nadzieję, że Santa Anna dotrzyma swoich zobowiązań z Velasco i, przy okazji, przekona prezydenta Andrewa Jacksona do uznania Teksasu i włączenia go do Stanów Zjednoczonych. Jackson zawiódł jednak nadzieje Houstona, odmówił przyjęcia Santa Anny i odesłał go do Meksyku. W Stanach Zjednoczonych sprawa Teksasu wywołała podzielone reakcje. O ile amerykańska opinia publiczna przyjęła z radością oderwanie się Teksasu od Meksyku i proklamowanie jego niepodległości, o tyle plany aneksji spotkały się ze sprzeciwem znacznej części społeczeństwa. W USA od dłuższego czasu toczył się spór na tle niewolnictwa. Ponieważ w Senacie utrzymywała się względna równowaga polityczna pomiędzy stanami wolnymi a niewolniczymi, plany Południowców, uważających ogromne tereny Teksasu za doskonały obszar do rozwoju gospodarki niewolniczej i umocnienia wpływów Południa, napotkały zdecydowany opór mieszkańców Północy, zwłaszcza purytańskich stanów Nowej Anglii. Prezydent Jackson, popierający plany aneksji Teksasu, spotkał się w tej sytuacji z silnym sprzeciwem przeciwników niewolnictwa, którzy uznali zamysł włączenia Teksasu za spisek lobby południowych plantatorów. Wzbudziło to obawy prezydenta nie tylko przed rosnącą opozycją abolicjonistów, która mogła doprowadzić do zaostrzenia sporów wewnątrz kraju, ale i przed możliwością wybuchu wojny z Meksykiem. Odrzucił więc propozycje aneksji Teksasu, tłumacząc, że taka wojna przyniosłaby Stanom Zjednoczonym hańbę w oczach całego świata, gdyż byłaby postrzegana jako akt agresji. Nie powstrzymało to jednak Jacksona od uznania niepodległości Teksasu w marcu 1837 r. i wysłania tam amerykańskiego rezydenta. Następca Jacksona, Martin Van Buren, stanął po stronie abolicjonistów i zdecydowanie odrzucił prośbę Houstona o włączenie Teksasu do Unii.
Chociaż Kongres meksykański nie ratyfikował postanowień traktatu z Velasco i konsekwentnie odmawiał uznania niepodległości Teksasu, Meksyk okazał się za słaby, żeby odzyskać utracone ziemie. Niepokoje wewnętrzne oraz zbrojna interwencja francuska w Veracruz (1838–1839) osłabiły na razie zainteresowanie Meksykanów Teksasem.
Sytuację tę starał się wykorzystać kolejny prezydent Republiki Teksasu, Mirabeau Lamar, który wyrażał przekonanie, że tylko siłą można zmusić Meksyk do uznania niepodległości państwa i jego nowych granic. W czerwcu 1841 r. Lamar, dążąc do rozszerzenia wpływów Teksasu i rozwoju kontaktów gospodarczych z Nowym Meksykiem i Kalifornią, zorganizował wojskowo-handlową ekspedycję do Santa Fe. Meksyk słusznie uznał ją za naruszenie swej suwerenności. Zanim jeszcze wyprawa dotarła do celu, została zaatakowana przez wojska meksykańskie, które wzięły do niewoli jej uczestników i skonfiskowały wiezione towary. W następnym roku Meksykanie, w odwecie za akcję Lamara, dwukrotnie wyprawili się do Teksasu. Najpierw, w marcu 1842 r., gen. Rafael Vasquez na czele 700 żołnierzy przeprowadził rajd na San Antonio i złupił to miasto. We wrześniu gen. Adrian Woli, były oficer napoleoński w służbie meksykańskiej, dysponujący oddziałem złożonym z 1400 ludzi, przejściowo zajął San Antonio i proklamował przywrócenie władzy Meksyku nad Teksasem. W odwecie siły teksańskie przekroczyły Rio Grandę i zaatakowały przygraniczne miasto Mier, bronione przez silny garnizon meksykański. Jego dowódca, gen. Pedro de Ampudia, zadał napastnikom klęskę i zmusił do poddania. W rezultacie porażki część Teksańczyków rozstrzelano, wielu innych zmarło podczas pobytu w niewoli w Meksyku.
Zwycięstwa Meksykanów w 1842 r. upokorzyły administrację teksańską, ale nie zdołały zachwiać podstaw młodej republiki. Mimo ogólnej słabości państwa Teksas, dzięki pomocy ze Stanów Zjednoczonych, zdołał się zorganizować i uzbroić, a Meksyk nie miał wystarczających funduszy na kontynuowanie wojny. Od 1843 r. na granicy teksańsko-meksykańskiej zapanował względny spokój.
Okrucieństwo, z jakim potraktowano jeńców teksańskich po wyprawie na Mier, wzmogło nienawiść do Meksyku wśród Teksańczyków i Amerykanów, pamiętających dobrze wcześniejsze masakry w Alamo i Goliad. Nic dziwnego, że zarówno w USA, jak i w samym Teksasie nie brakowało ludzi, którzy z niecierpliwością czekali na okazję do zemsty i podsycali gorączkę wojenną przez cały okres istnienia Republiki Teksasu.
Odrzucenie przez rząd USA prośby Teksasu o włączenie do Stanów Zjednoczonych skłoniło władze teksańskie do nawiązania ściślejszej współpracy z krajami europejskimi. W 1839 r. Francja jako drugie państwo po USA uznała Republikę Teksasu i nawiązała z nią stosunki dyplomatyczne. W 1840 r. uczyniły to Wielka Brytania i Holandia, a w 1841 r. Belgia.
Wielka Brytania, w zamian za obietnicę powstrzymania importu niewolników, wyraziła również zgodę na zawarcie układu handlowego z Teksasem. W następnych latach rząd brytyjski, który starał się utrzymywać dobre stosunki zarówno z Meksykiem, jak i Teksasem, w imię interesów ekonomicznych Imperium Brytyjskiego, podjął wiele wysiłków na rzecz nakłonienia Meksyku do uznania niepodległości Republiki Teksańskiej. Brytyjczycy zaproponowali nawet, że udzielą Teksasowi gwarancji niepodległości w traktacie dwustronnym.
Flirt teksańsko-brytyjski wywołał zaniepokojenie Amerykanów, którzy podejrzewali, że jego konsekwencją może być nawet włączenie Teksasu do Imperium Brytyjskiego. Ponieważ Wielka Brytania wspólnie ze Stanami Zjednoczonymi zajmowała Oregon, w USA zaczęto się obawiać, że może ona podjąć próbę uzyskania kontroli nad Kalifornią, aby połączyć ją potem z Teksasem i Oregonem i zablokować Amerykanom dostęp do wybrzeży Pacyfiku. Na dodatek Anglicy znieśli niewolnictwo na terenie całego imperium i istniała obawa, że mogą nakłonić do tego samego Teksańczyków.
W tej sytuacji opór stanów północnych sprzeciwiających się aneksji Teksasu osłabł i w 1844 r. amerykański sekretarz stanu John C. Calhoun mógł wznowić rozmowy z władzami republiki. 11 kwietnia 1844 r. oba państwa zawarły traktat o aneksji. Jego podpisanie zaktywizowało znowu opozycję i abolicjonistów, którzy gwałtownie zaprotestowali przeciwko aneksji i próbom rozszerzania niewolnictwa na Zachód. 8 czerwca Senat, ulegając presji opozycji, odmówił ratyfikacji traktatu głosami 35 do 16.
Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książkiZapraszamy do zakupu pełnej wersji książki
1.
M. J. Rozbicki, _Narodziny narodu. Historia Stanów Zjednoczonych do 1861 roku_. Warszawa 1991, s. 310.
2.
W tym czasie w Senacie utrzymywała się równowaga – na 13 stanów wolnych przypadało 13 stanów niewolniczych.
3.
A. Bartnicki, D. T. Critchlow. _Historia Stanów Zjednoczonych Ameryki_, t. 2, Warszawa 1995. s. 168.
4.
P. Zaręba, _Historia Stanów Zjednoczonych_, Warszawa 1992, s. 90.
5.
_Ibidem_, s. 90.
6.
24 marca 1814 r. Jackson rozbił Krików w bitwie na Horseshoe Bend nad rzeką Tallapoosa w Alabamie, a 8 stycznia 1815 r. pokonał Anglików w bitwie o Nowy Orlean.
7.
Flibustierzy – piraci różnych narodowości grasujący w XVII–XVIII w. u wybrzeży kolonii hiszpańskich w Ameryce. W XIX w. międzynarodowe grupy awanturników atakujące posiadłości hiszpańskie często wspomagające ruchy rewolucyjne zmierzające do oderwania kolonii hiszpańskich i proklamowania ich niepodległości.
8.
Jedyny wyjątek uczynili dla amerykańskich torysów (stronników Anglii), którzy opuścili Stany Zjednoczone po wojnie o niepodległość.
9.
Polegała ona na zawieraniu „umowy” z dawnym niewolnikiem, który zobowiązywał się do dożywotniej pracy na rzecz dotychczasowego właściciela.