- promocja
Melancholia - ebook
Melancholia - ebook
Jest to książka o depresji, smutku, stanach nerwicowych — występujących w różnych chorobach psychicznych, ale i towarzyszących codziennemu życiu ludzi w różnym wieku i w różnych życiowych sytuacjach.
To, co napisał Kępiński o leczeniu depresji nadal pozostaje w mocy - staranna i wnikliwa analiza treści przeżyć jest jedynym sposobem postępowania zmierzającym do zaproponowania pacjentowi leczenia, dobranego do jego osobowości, a nie choroby.
Powstała koncepcja, która nie prowadzi do opisania jeszcze jednego szczegółu, a wręcz przeciwnie - wbrew utracie przez naszą cywilizację wiary w możliwość ogarnięcia całości - podejmuje próbę jej opisania.
Autor całe życie poświęcił chorym, darząc ich szacunkiem, współczuciem, oferując przyjaźń i zrozumienie. W ostatnich latach życia, nękany nieuleczalną chorobą, spisał A. Kępiński swoje praktyczne doświadczenia lekarskie, pozostawiając książki ważne dla lekarzy, ale równocześnie, przez swój głęboko humanistyczny stosunek do chorego, czytelne i przystępne dla każdego — do dziś niezastąpione.
Kategoria: | Zdrowie i uroda |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-08-05189-4 |
Rozmiar pliku: | 1,9 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
UWAGI WSTĘPNE
Historia melancholii byłaby niepełna bez poznania jej bogatej symboliki. W świecie człowieka pierwotnego, a również i współczesnego, rzeczy, fakty i pojęcia abstrakcyjne oraz ich nazwy i wyobrażenia w postaci znaków graficznych i przedstawień plastycznych miały i mają nadal znaczenie nie tylko dosłowne, ale i symboliczne, czasem o wiele ważniejsze. Jak pisze Ghalioungi w Magic and medical science in ancient Egipt (London 1963, s. 22), „nazwa przedmiotu (w starożytnym Egipcie – przyp. J. M.) była identyczna z nim samym. Co nie miało nazwy, nie istniało...; znajomość nazwy przedmiotu lub osoby dawała wielką władzę, dlatego starano się ukryć prawdziwą nazwę pod symbolicznymi określeniami, a omawiano je eufemistycznie, jeśli pojęcie kryło w sobie znaczenie złowróżbne. Skreślenie imienia zmarłej osoby pozbawiało ją osobowości”. Ślady tego rozumowania przetrwały wieki. Kryje się ono np. w przemilczaniu i niszczeniu śladów i faktów historycznych, jak to czynili np. Niemcy w okresie hitlerowskim w stosunku do narodów podbitych, w irracjonalnym przekonaniu, że zniszczenie materialnych znaków i symboli ich istnienia zatrze nie tylko ich pamięć historyczną, lecz będzie dla potomności ich symboliczną powtórną śmiercią.
Podobne były praktyki inkwizycji i obrazoburców w Bizancjum. Wiedzy o symbolach troskliwie strzegli strażnicy wszelkich religii. Zaczęto ją systematyzować w okresie odrodzenia, gdy człowiek jako jednostka odzyskał swą indywidualną rangę, którą stracił po zmierzchu kultury starożytnej. Ponownie podjęto badania – tym razem analityczno-porównawcze – tego przedmiotu pod koniec XIX wieku. Obecnie nauka o symbolach przeżywa swój rozkwit; niemało przyczyniły się tu badania Junga, Kereny’ego i innych przedstawicieli kierunków psychodynamicznych. Piśmiennictwo to jest bogate. Spośród wielu autorów warto wymienić G. D’Alviellę, M. Eliadego, J. G. Frazera, S. Freuda, C. Junga, I. Kereny’ego, K. Seligmana.
Psychiatra, historyk medycyny i historyk sztuki w jednej osobie, Felix Marti-Ibañez, w swych esejach (471, s. 40) uważa, że wiek XX jest bardziej wiekiem symbolów aniżeli lęku. Według niego symbol może mieć trojakie znaczenie: 1) ogólnie przyjęty konwencjonalny związek pomiędzy słowem a przedmiotem, który ono oznacza, 2) znaczenie indywidualne, zależne od osobistego doświadczenia i związanego z tym stosunku emocjonalnego do danego przedmiotu, 3) znaczenie uniwersalne, przekazane wielowiekową tradycją, kryjącą nieraz archaiczne myśli i emocje.
Znaczenie poglądów Junga dla psychiatrii i psychologii jest może nieraz dyskusyjne, podobnie jak poglądy innych przedstawicieli szkół psychodynamicznych, ale niewątpliwe jest znaczenie jego teorii archetypów i ukrytych w nich symboli dla kultury, zwłaszcza dla twórczości artystycznej. Stało się ono modne w literaturze i jest tak używane i nadużywane, jak libido, „kompleks Edypa”, „schizofrenizacja sztuki”. Uwidaczniają się tu głębokie związki pomiędzy humanistyką a psychiatrią.
Znaczenie prac Junga dla badań nad historią sztuki można porównać nie bez głębszych podstaw z ikonologiczną metodą badania sztuki Panofsky’ego. Nie można się oprzeć wrażeniu, że – aczkolwiek o tym wyraźnie nie mówi – wyzyskał on niektóre koncepcje Junga i podobnie jak inny wybitny teoretyk sztuki, Herbert Read, opowiada się za psychoanalityczną interpretacją zjawiska sztuki (544). J. Białostocki, opisując w Pięciu wiekach myśli o sztuce (61, s. 271–296) ikonologiczną metodę Panofskiego analizy dzieł sztuki, podaje, iż treściowa interpretacja dzieła według tej metody przebiega na zasadzie: 1) analizy naturalnych przedmiotów i postaci, 2) poznania ich konwencjonalnego sensu, 3) odczytania dzieła sztuki jako zjawiska historycznego, jako dokumentu, symptomu. Celem jej jest wykrycie wewnętrznej treści dzieła, jego symbolicznej formy.
Narzuca się porównanie tych trzech warstw interpretacyjnych dzieł sztuki i trzech metod analizy psychiatrycznej: badania „poprzecznego”, tj. aktualnego stanu psychicznego chorego, „podłużnego”, tj. jego historii życia, i analizy jego pozaświadomych mechanizmów ujawniających się, jak chcą przedstawiciele kierunków psychodynamicznych, w symbolicznej nieraz formie objawów chorobowych, ale i odreagowanych czasem w twórczości artystycznej. Można powiedzieć, że Jung, a również i Freud, zastosowali właśnie taką metodę ikonologicznej analizy symboliki dzieła sztuki do celów psychologiczno-psychiatrycznych.
Od powiedzenia Arystotelesa, że „wszyscy niezwykli ludzie wyróżniający się w filozofii, polityce, poezji i sztuce są melancholiczni” (Problemata XXX, I), powtarza się to przekonanie w różnych odmianach. Seneka w swojej sentencji Nullum magnum ingenium sine mixta dementiae (nie ma wybitnego umysłu bez domieszki szaleństwa) podaje w innych słowach tę perypatetyczną maksymę. Stąd też symbolika smutku, przygnębienia, łączy się z symboliką filozoficznej zadumy, z jej często powtarzającym się gestem podparcia ręką głowy pochylonej jak pod ciężarem smutku, ale też może i głębokiej medytacji (ryc. 2). Zaciśnięta pięść według niektórych interpretacji jest wyrazem zamknięcia się, a w symbolice renesansowej oznacza chciwość przypisywaną melancholikom (684). Gesty i postawy są zależne w dużej mierze od obyczajów, a nawet np. od mody, m.in. w ubiorach, co uchwycił L. Sterne, później Mickiewicz w Panu Tadeuszu (np. uderzenie w tabakierkę czy zarzucenie wylotów kontusza) (473). Nie można np. wyobrazić sobie wizerunku współczesnego męża stanu w ulubionej przez dawnych portrecistów buńczucznej pozie, z pasującym do dawnych strojów wyzywającym podparciem się pod bok.
Ryc. 2. Reprodukcja sztychu Jakuba de Ghyen (1569–1629) pt. Melancholia. Alegoria symbolizująca temperament melancholiczny i jego atrybuty. Ziemia jest elementem związanym z melancholią. Noc wyraża medytację i kontemplację. Przyrządy astronomiczne i geometryczne łączą się z pojęciem geniuszu melancholicznego, analizującego porządek rzeczy. Łaciński dystych, widoczny u dołu, autorstwa Hugo Grotiusa, brzmi (w przekładzie polskim): „Melancholia jest najzgubniejszą przypadłością duszy i umysłu; często gnębi ludzi talentu i geniuszu”. (Ryciny l–5 wybrał i opisał Jan Mitarski).
Inne gesty smutku i rozpaczy, zgodnie z obowiązującą w naszej kulturze zasadą maskowania uczuć, stały się „niemodne”, a nawet „źle widziane”, gdyż przekraczają normy obyczajowe. Lecz jeszcze nie tak dawno, bo w epoce romantyzmu, nie wstydzono się ujawniania wzruszeń, łatwo było o płacz i „łamanie rąk”, które stało się nawet utartym zwrotem językowym. Obecnie takie reakcje nazwano by prymitywnymi i świadczyłyby one o braku hamulców emocjonalnych. Ostał się jednak stary, melancholiczny gest medytacyjnego smutku, może nie tylko dlatego, że jest on jedną z postaw głęboko tkwiących w człowieku, lecz również nie sprzeciwia się obecnej zasadzie tajenia myśli i uczuć. Do tej pory artyści i myśliciele pozując do portretu, chętnie go przybierają. Jest on uniwersalny, bo znaleźć go można nie tylko w kręgu kultury europejskiej, lecz także na sarkofagach egipskich, w sztuce buddaistycznej i wśród kultur pierwotnych (465 – t. II, s. 295, 311; nadto 521).
Do innych symboli smutku i medytacji należą wyobrażenia czaszki, kościotrupa i innych wizerunków śmierci. Szczególnie modne stały się one w późnym renesansie i baroku, jako symbole vanitas i memento mori. Od wieku XVI pojawia się motyw ruiny, cmentarza, oznaczający nietrwałość rzeczy i nieuchronność przemijania. Przybiera on czasem elegijny ton, wyrażający tęsknotę za złotym Wiekiem Saturna i daje przedsmak nowych określeń melancholii: nostalgii, weltschmerzu, spleenu i chandry.
Pojawiający się wówczas temat przepychu i bogactwa, muzyki oraz beztroskiej zabawy uosobionej w uskrzydlonym małym dziecku płci męskiej (putto) przez kontrast z obrazami śmierci i rozkładu pogłębia ostrzegawcze memento mori.
Estetyka śmierci odgrywała zawsze dużą rolę w religiach i ceremoniach pogrzebowych. W rytualnym samobójstwie harakiri ma ona szczególne znaczenie, a o powinowactwie smutku i wdzięku w Japonii świadczy, iż w języku japońskim słowo smutek oznaczało pierwotnie: rozkoszny, piękny^().
DZIECI SATURNA
Postać Saturna odgrywa zasadniczą rolę w mitologicznej symbolice melancholii (ryc. 3). Saturn (grecki Kronos) był synem Urana, którego obalił. Za jego czasów zapanował Złoty Wiek opiewany przez Hezjoda i Wergiliusza. W walce o władzę ze swym synem, Zeusem, został strącony do Tartaru, gdzie zakuty w kajdany czeka, aż przeminą rządy bogów olimpijskich, skończy się czas, którego jest symbolem (gr. chronos = czas), a ludzkość i świat po wypełnieniu wielkiej orbity wrócą pod jego władzę do stanu pierwotnej niewinności. Okrucieństwo wszystko pochłaniającego czasu symbolizowane jest opowieścią o tym, jak pożerał on własne dzieci.
Ryc. 3. Reprodukcja sztychu Martena van Heemskercka pt. Saturn i jego dzieci.
W tej legendzie widać dwoistość Saturna. Reprezentuje on Złoty Wiek ludzkości i wróży jego powrót. Jest uosobieniem przemijania czasu, a zarazem trwania mimo wszystko. Jest symbolem smutku i medytacji nad minionym szczęściem, ale i nadzieją na nie. Jest tak stary jak czas, który uosabia, i dlatego cieszy się gorzką mądrością, którą daje wiek podeszły. Te cechy znajdują się w średniowiecznej i renesansowej symbolice melancholii i melancholicznego temperamentu.
Atrybuty Saturna łączą się z cechami i symbolami, które tradycja przypisuje smutkowi i nocnej melancholijnej medytacji. W nocy nawiedzać mógł nie tylko dobry duch pobożnego skupienia, lecz można też było ulegać podszeptom zwątpienia. Dla gnostyków Saturn był więc diabłem, a jego planeta – siedzibą szatana. Był on władcą fatalnej siódemki, która symbolizowała siedem grzechów głównych, była liczbą szubienicy i siedmiu naczelnych diabłów. Zgodnie jednak z ambiwalentnym znaczeniem Saturna siódemka była też liczbą szczęśliwą, doskonałą (gr. arithmos teleios), bo oznaczała sumę Słońca, Księżyca i pięciu znanych wówczas planet. Szczegółowo pisze o tym J. Schwabe w Archetyp und Tierkreis (594, s. 189).
Saturn według niektórych pojęć astrologicznych nosił miano „Wielkiego Złoczyńcy”, ale zło i nieszczęście mogły przez oczyszczenie (gr. katharsis) być czynnikiem doskonalącym. Kolorem Saturna jest czerń. Już dla Babilończyków był on „czarnym słońcem”. Wyróżnia się on ołowianym światłem i nadzwyczajną powolnością. Jego przebieg po orbicie niebieskiej wynosi 30 lat. Ta powolność i chorobliwa barwa oznaczają starość, ułomność, złe soki i przygnębienie (594, s. 170). W tradycji zachodu czerń oznacza żałobę, smutek, działa przygnębiająco. Symbolizuje jednak również i dostojeństwo, co przejawia się np. w obowiązującym czarnym kolorze ubrań przy uroczystych ceremoniach. Dlatego też chyba mityczny kamień filozoficzny, który miał obdarzać ostateczną wiedzą i przywracać młodość, wśród licznych symbolicznych synonimów zwany był Melancholią i Czarnym Kamieniem (gr. melaina lithos) (580, s. 76–77). G. A. Lades zwraca uwagę, że hipochondria, którą łączą bliskie związki z melancholią, nazywana była „czarną chorobą” (morbus niger) (425, s. 1–39).
Saturn był związany z ołowiem, może dlatego, że ołów, który alchemicy chcieli przemieniać w złoto, w ich mniemaniu krył w sobie symboliczny sens przemiany materii ułomnej, lichej, w doskonałą. Ołów jest też symbolem ociężałości i do tej pory mówi się o „ołowianych nogach”.
Według poglądów astrologicznych Saturn jest najbardziej złowróżbną planetą. Przepowiada nieszczęśliwe wypadki, gwałtowną śmierć i katastrofy (276, s. 24).
Niekiedy Księżyc (łac. Luna) symbolizował też melancholię zapewne z powodu jego związków z nocą, melancholicznym światłem i wiarą w lunatyzm.
Melancholia czasem oznaczała w ogóle chorobę psychiczną, a w Grecji starożytnej boginie księżyca – Selene, Hekate i Artemis – wywoływały obłęd i leczyły go. W Egipcie odprawiano misteria poświęcone bóstwu Księżyca, w czasie których błagano je o ochronę przed obłędem. Zachód słońca symbolizował schyłek życia i śmierć, a Zachód był miejscem zaświatów egipskich. U afrykańskiego szczepu Pongwe zachodzące słońce oznacza obłąkanego, co odtwarza się w rytualnym tańcu (594, s. 470).
Saturn jest uosobieniem niedoskonałości wszelkiego bytu, bo żaden nie opiera się niszczącemu działaniu czasu. Do jego atrybutów należą: wiosło, oznaczające przepływanie w czasie, i klepsydra. Sierp lub kosa mają podobny sens: określają zarówno androgyniczną naturę Saturna (bo sierp był narzędziem używanym przez kobiety), jak i uwidaczniają, iż przecina on wszelkie życie. Atrybut ten przeszedł później do chrześcijańskich wyobrażeń śmierci (126, s. 255–266).
Kiedy grecki Kronos stopił się z rzymskim Saturnem, bóstwem płodów ziemskich, stał się on również patronem rolników, cieśli, drwali, kamieniarzy i stolarzy, gdyż był opiekunem ziemi i drzew i miał nauczyć swe „dzieci” budowy domów. W średniowieczu zależeli od niego eremici, uczeni i alchemicy, wszyscy wiodący życie kontemplacyjne. Był też patronem wszelkiego nieszczęścia. Jako jego „dzieci” widzimy na ówczesnych rysunkach skazańców, wisielców, kaleki. Z tych dwu ostatnich powodów (kontemplacji i nieszczęścia) pod jego znak dostali się też melancholicy.
Biegunowa dwoistość stałego przeplatania się w życiu smutku i radości i ambiwalencja symboliki saturnijskiej uwidaczniają się też w obchodzie Saturnalii (gr. Kronia), które nazwane były „najlepszymi z dni” (optimus dierum), a odbywały się od 17 do 23 grudnia (734, s. 241–275 i 325–330). Unaoczniały one zjawisko przemijania wszelkiej władzy, nawet bogów, a ich orgiastyczna prostackość wyrażała zarówno protest przeciw krótkości i przemijaniu życia, jak i tęsknotę do pierwotnego chaosu i desperacką ucieczkę przed ograniczającym wszystko czasem.
Saturn był też patronem tonacji lidijskiej, w której układano pienia żałobne (594, s. 190). Od Haendla, który zilustrował poemat muzyczny do słów Miltona Il Pensieroso, datuje się tradycja muzykalnego przedstawienia temperamentów i nastrojów melancholicznych, zwłaszcza przez skontrastowanie tonacji dur i moll. Dla przykładu można przytoczyć Valse melancholique Franciszka Liszta, Spleen C. Debussy’ego i Cztery temperamenty F. Hindemitha.
Nietoperz i sowa jako stworzenia Nocy były elementami Saturna i Melancholii. Również i one miały ambiwalentny sens. Nietoperz był symbolem ślepej głupoty, ale i nocnego rozmyślania i próżnych poszukiwań, z dala od jasności dziennej, o czym między innymi wspomina E. Bergen (The psychiatry of Robert Burton, London, 1944, s. 87). Sowa już w egipskich hieroglifach oznaczała noc, chłód, śmierć i bierność (165, s. 235), a u Indian z Alaski strzeże spokoju zmarłych^().
------------------------------------------------------------------------
Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki
------------------------------------------------------------------------