- W empik go
Melodye biblijne - ebook
Melodye biblijne - ebook
Klasyka na e-czytnik to kolekcja lektur szkolnych, klasyki literatury polskiej, europejskiej i amerykańskiej w formatach ePub i Mobi. Również miłośnicy filozofii, historii i literatury staropolskiej znajdą w niej wiele ciekawych tytułów.
Seria zawiera utwory najbardziej znanych pisarzy literatury polskiej i światowej, począwszy od Horacego, Balzaca, Dostojewskiego i Kafki, po Kiplinga, Jeffersona czy Prousta. Nie zabraknie w niej też pozycji mniej znanych, pióra pisarzy średniowiecznych oraz twórców z epoki renesansu i baroku.
Kategoria: | Klasyka |
Zabezpieczenie: | brak |
Rozmiar pliku: | 183 KB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
MELODYE BIBLIJNE
przez
Kornela Ujejskiego.
LWÓW.
W KOMISSIE KSIĘGARNI KAROLA WILDA.
1852.
*
SPIS RZECZY.
Stronnica:
Dwaj aniołowie. Wstęp
I. Jubar
II. Ostatnie glosy Sodomy
III. Słup soli
IV. Hagar na puszczy
V. Rebeka
VI. Zona Putifara
VII. Izrael w Egipcie
VIII. Hymn wychodźców z Egiptu
IX. Pan w gniewie
X. Balaam
XI. Mojżesz przed śmiercią
XII. Jericho
XIII. Początek z niedokończonego dramatu Samson
XIV. Jeremiasz
XV. Super flumina Babylonis
XVI. Jan Chrzciciel
DWAJ ANIOŁOWIE.
WSTĘP.
DWAJ ANIOŁOWIE.
Wstęp.
Anioł melodyi (Izraiil).
Z harfą hebrajską przewiewam samotny
Po białych chmurach co nieznają gromu,
Łez moich cichych pociąg wilgotny
Rdzawi jej struny. – Komuż ją dam, komu?
Gdzież owe czasy króla-spiewaka,
Gdzież owe wieki pólaniolów-ludzi,
Kiedyż glos taki, kiedyż pieśń taka
Drzemiące gwiazdy do chóru obudzi.
Znalem ja piewcę młodego z zachodu,
W prochu spodlenia czołgać on nie umiał,
I wydał wojnę zbrodniom swego rodu,
I przeklął winnych, – to też mnie zrozumiał!
I gdym mą harfę podał mu do reki, g
Tak po mistrzowsku palce mu biegały,
I w takie smutne zadzwonił piosenki,
?e sie judejskie groby rozpłakały.
Z harfą hebrajską przewiewam samotny
Po białych chmurach co nieznają gromu,
Łez moich cichych pociąg wilgotny
Rdzawi jej struny. – Komuż ją dam, komu?
Mój anioł.
rn
W cieniu mych skrzydeł tulę ziemskie dziecko,
Sławą i pieśnią nie wzięci wysoko,
Ale ma dusze czystą i nieświecką,
Serce do uczuć, do łez skłonne oko.
I chociaż orłom w locie nie wyrówna,
Chociaż przy ziemi nieraz zaszybuje,
To pieśń mu pójdzie jako nitka równa,
Którą nie zerwie – aż całą wysnuje.
Daj mu twą harfę melodyi aniele,
On twoich żalów wiernem będzie echem,
Bo w jego kraju nie mieszka wesele,
W jego narodzie każdy śmiech jest grzechem.
Głos drzący łzami wtórem dla twej lutni,
A im pieśń każda sród boiów dojrzewa,
O! to on smutny, bo tam wszyscy smutni….
Anioł melodyi.
Rzucam mu harfę żałobną – niech śpiewa!
I.
JEBAL.
21. Imie zaś brata jego, Jubal:
ten był ojcem grających na
harfach i muzyckim naczyniu.
Genesis Roz. IV.
Potomek Kaina, zrodzony na biedę,
Po ziemi wygnania z moją harfą ide,
I dziecko tułacze och! nieraz zapłacze,
Gdy wspomnę na raj nasz, – na Eden.
Choć jedzą chleb w znoju synowie Lamecha,
Im w myśli swoboda i w sercu uciecha,
Choć jedzą chleb w znoju! –a ja w niepokoju
Za wszystkich sam cierpię – ja jeden!
Synowie Lamecha zbytkują nademną,
Gdy ujrzą twarz moją w noc cichą a cierni
Na harfie opartą, jak niebo otwartą,
Jak księżyc promienną i bladą:
To wtedy pełzając mój namiot podchodzą,
Mój namiot z gałęzi gdzie pieśni sic rodzą,
I ciężkie swe dłonie jedni mi na skronie
A inni na struny pokładą.
Choć jednej nawiązać struny nie umieją,
Synowie Lamecha z mej harfy się śmieją,
Do jarzma wdrożeni, od Boga wzgardzeni,
O raju straconym i nie śnią.
A jabym w ich piersiach zaszczepić chciał boie,
By żywo uczuli swą własną niedolę,
A potem znużone te serca skrwawione
Cieszyłbym nadzieją i pieśnią.
O! ojciec ja pieśni, gdy siądę na górze,
To orzeł przelotny usiada na chmurze,
I długo mnie słucha nim skrzydła rozrucha
I dalej z wiatrami poleci.
I nieraz gdy śpiewam, to leśni ptakowie
Bez trwogi siadają na młodej mej głowie,
A zejdzie li gwiazda to lecą na gniazda
Wyuczać mej pieśni swe dzieci.
Synowie Lamecha wzgardzają pieśniami,
Lecz kiedyś o! kiedyś nadejdą ze łzami,
Jubala obsiędą i prosić go beda
O jedną piosenkę – jałmużnę.
A kiedy z tą pieśnią przed panem upadną,
To raju stróżowi miecz ognia wykradną
Na ziemi wygnania usłyszą wołania:
Zwijajcie namioty podróżne! –
II
OSTATNIE GŁOSY SODOMY.
II.
OSTATNIE GŁOSY SODOMY.
24. Tedy Pan dżdżył na Sodomę
i Gomorę siarka i ogniem
od Pana z nieba.
Genesis Roz. XIX.
Głos pierwszy.
Na Boga! gdzie droga do miejskich, do bram,
Przedemną, nademną tu ognie i tam,
Z iskrami we włosach,
Po trupach, po stosach,
Ja lece szalony w grób!
Wiatr szumi a tłumi mój oddech ten szum,
Żar pryska, a ściska, niepuszcza mnie tłum,
Hej, z drogi! kto żyje,
Bo nożem przebiję,
Daremnie… oh! padam… trup!
Głos drugi.
To do dnia pochodnia roznieca się już,
Na głowy ogniowy spadł wieniec nam z róż,
Ty drżysz mi na ręku?
O luba! bez lęku
Czekajmy w pieszczocie snu.
W połysku, w uścisku opada mi skroń,
Dym mroczy! – gdzie oczy, twe usta, lwa dłoń,
Tam lawy wrą deszcze
O luba! raz jeszcze
Pocałuj – bo konam – tchu!!
Głos trzeci.
Ja młoda! o! szkoda urody i lat,
Bez życia, użycia odlatam mój świat,
O Boże mój, Boże!
Przed tobą w pokorze
Zanurzam twarz moją w proch.