- W empik go
Metoda w etyce - ebook
Metoda w etyce - ebook
Klasyka na e-czytnik to kolekcja lektur szkolnych, klasyki literatury polskiej, europejskiej i amerykańskiej w formatach ePub i Mobi. Również miłośnicy filozofii, historii i literatury staropolskiej znajdą w niej wiele ciekawych tytułów.
Seria zawiera utwory najbardziej znanych pisarzy literatury polskiej i światowej, począwszy od Horacego, Balzaca, Dostojewskiego i Kafki, po Kiplinga, Jeffersona czy Prousta. Nie zabraknie w niej też pozycji mniej znanych, pióra pisarzy średniowiecznych oraz twórców z epoki renesansu i baroku.
Kategoria: | Klasyka |
Zabezpieczenie: | brak |
Rozmiar pliku: | 237 KB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
"Etyka jest nauką o zasadach moralnych, kierujących lub mających kierować czynami".
Obieram tę definicję jako punkt wyjścia ponieważ jakiś punkt wyjścia mieć musimy, a ten wydał mi się odpowiedniejszym od innych.
Następujące wyjaśnienie, unikające zresztą tłumaczenia rzeczy powszechnie zrozumiałych, powinno wystarczyć:
Nie ulega wątpliwości, że pewna liczba czynów ludzkich wypływa nie z chwilowego bodźca zewnętrznego lub wewnętrznego, ale z zasad. Niektóre z tych zasad mogą być obojętne dla etyki, i o tych tu mówić nie będziemy. Te, które obojętnemi nie są, nazywają się zasadami moralnemi.
Czy są one, lub nie, powszechnemi? Czym się różnią od innych? Jak ludzie do nich doszli? Czy większość stosuje się do nich? Czy należy je uznać, wszystkie lub niektóre, i dlaczego?… Są to pytania szczegółowe. Nas w tej chwili interesuje tylko jedno ogólne:
W jaki sposób mogą te i podobne im pytania, stać się przedmiotem nauki?2. WSTĘPNE POJĘCIE METODY W ETYCE.
Metodą nazywamy pewną prawidłowość w pewnej pracy w ogóle.- Można mówić o metodzie w nauczaniu śpiewu albo języka; w otrzymywaniu pewnych przetworów chemicznych; w obliczaniu kosztorysów; w sposobie prowadzenia wojny i t… p.; ale metoda w samej nauce, jako wiedzy, oznacza nie co innego, tylko pewną prawidłowość w badaniu, t… j… w dochodzeniu prawd, zaliczanych do danej kategorji poszukiwań naukowych.
Metodyczność wymyślono dlatego, że niemetodyczność okazała się niepraktyczną, a niepraktyczność tę możnaby streścić w jednej stracie ogólnej, w stracie czasu. Wszelka metoda ma na celu oszczędzanie czasu. Brak metody opóźnia dojście do wyników trwałych. Najlepszą zaś będzie taka metoda, która z samej natury rzeczy najprościej zaprowadzi do celu. Jest ona bowiem dla kompleksów pojęciowych tym, czym linja prosta dla dwuch punktów matematycznych: najkrótszą drogą.
Najlepszą więc metodą w etyce będzie taka, która nas najprościej doprowadzi do zdobycia prawd naukowych, związanych z faktem istnienia zasad i czynów moralnych.
Zasady i czyny moralne należą do sfery psychicznej. I jeśli psychologja obejmuje wszystkie dziedziny życia psychicznego, to etyka, w tym znaczeniu, byłaby tylko częścią psychologji. Miałaby swój dział niewątpliwie odrębny, ale równie przedmiotowy, jak wszystkie inne działy psychologji; byłaby nauką o przejawach, posiadających specjalne subjetyktywne zabarwienie, jak teorja wrażeń smakowych i węchowych, jak teorja upodobań estetycznych i t… p., ale nauką, która tylko opisuje i objaśnia, której niewolno jest przenosić jednych faktów nad drugie, dla której wszystko jest tylko faktem, wymagającym odpowiedniego rozmieszczenia w podziałach, odpowiedniego określenia warunków przejawu i wykrycia pewnych praw, łączących jedne zjawiska z drugiemi.
Taka etyka nie miałaby żadnego prawa do uważania tych lub owych zasad za "złe", innych za "dobre" i narzucania tych ostatnich a wyłączania pierwszych; byłaby nauką o zasadach kierujących (niekiedy) czynami, ale nie takich, które powinny niemi kierować; byłaby nauką o obyczajach panujących, lepiej lub gorzej zbadanych i opisanych – historją naturalną zjawisk moralności.
A tymczasem etyka, w jej upowszechnionym i ogólnie zrozumiałym pojęciu, nie chce na takiej roli poprzestać; lekceważy ją, albo nawet wprost pomija.
Zachęcona przykładem logiki, odróżniającej myślenie dobre od złego, idzie dalej: chce nietylko oceniać wartość zasad, ale nadto narzucać je. Nie bierze ona ludziom za złe niezbyt ścisłego myślenia, niezbyt hygjenicznego życia, ale niecałkiem "moralne" potępia i piętnuje, silniej jeszcze niż estetyka odstępstwo od panującego smaku. Możecie – mówi ona – kierować się wszelkiemi innemi przepisami, lub nie, ale powinniście wypełniać moje, bo ja jestem "nauką obowiązku!"
Pomijam kwestję, czy taka etyka obejmuje wszystkie czyny "moralne", t… j… czy rzeczywiście wszystkie są spełnianiem jakiegoś obowiązku – czy też może istnieją i czyny moralne nadobowiązkowe, właśnie w najwyższym stopniu etyczne, których zatym żadną miarą z etyki wyłączać nie można – dość, że nauka ta kładzie na swoje postulaty nacisk większy niż inne, wdzierając się wprost w życie ludzkie, jako przynależny mu czynnik.
Czy taka etyka może być nauką? I jakaby to była nauka, jeżeli wogóle jest możliwą?
Na to pytanie nie damy jeszcze odpowiedzi dokładnej, ale damy jedną ogólnikową:
Jeżeli wogóle taka etyka istnieć lub powstać może, to tylko przy pomocy odpowiednio dobranej metody.
Nie będąc metodyczną, nie będzie nauką. Nie znalazszy odpowiedniej metody, nie powstanie. Będzie w dalszym ciągu tym, czym jest dzisiaj: albo zbiorem przepisów, nie posiadających nawet tej sankcji eksperymentu, jaką posiadają przepisy kulinarne – albo też wywodem z jednej wzniosłej zasady, usankcjonowanym wprawdzie wzniosłością zasady, lecz zasady mniej lub więcej odbiegającej od życia, mniej lub więcej spornej, i której teorja wiecznie się będzie kłócić z praktyką.
Etyka normatywna jest więc czymś zupełnie odrębnym od etyki opisowej. Ta ostatnia już zaczyna być nauką – tamta nie. A chociaż niektórzy załatwiają się z tą trudnością w ten sposób, że całkiem odrzucają drugą, przyjmując tylko pierwszą, nie mniej jednak ona, ta prawdziwa etyka, ta etyka, jaką nam przekazały dzieje, trwa; jest nieścisłą, ale trwa; jest nie naukową, ale się narzuca; jest niepraktyczną, ale bądź co bądź praktykowaną – i całkiem odrzucić się nie daje. Ludzie przerabiają ją na różne sposoby, przybierają w szaty możliwie najpoważniejsze, bez wielkiego pożytku dla jej powagi naukowej, której jej zresztą w praktyce nikt całkowicie nie odmawia; bo nawet ten, kto z niej drwi w teorji, srodze się oburza, gdy ją ktoś na jego własnej skórze sponiewiera.
Takim jest stan rzeczy: teorja nie ustalona naukowo – praktyka ustalona nienaukowo – ale niezbędna.
Byłoby tedy b… źle, gdybyśmy nigdy nie mieli dojść do posiadania etyki naukowej normatywnej. A chcąc dojść, trzeba dochodzić. Chcąc dojść względnie szybko, trzeba szukać nie po omacku, lecz metodycznie. To zaś jedno już z góry powiedzieć możemy, że, skoro etyka normatywna i etyka opisowa tak są różne; skoro całkiem odrębne są cele jednej i drugiej – bo jedna tylko konstatuje, druga zaś wybiera i narzuca – to tym samym i metoda ich musi być różną, i przenoszenie tej samej metody z pierwszej do drugiej, musi być z góry uznane za nieodpowiednie.
Jeśli zaś różną musi być metoda etyki w tych dwuch głównych jej kierunkach, to nasuwa się pytanie, czy czasem takich różnic, drobniejszych może, ale nie mniej rzeczywistych, nie będzie więcej – i czy nie należałoby rozczłonkować zagadnienia ogólnego na szczegółowe, rozważając każde z nich oddzielnie, zanim się będzie miało prawo dojść do jakiegokolwiek uogólnienia, dotyczącego "Metody w etyce?"