- promocja
Mężczyzna, którego nigdy nie spotkałam - ebook
Mężczyzna, którego nigdy nie spotkałam - ebook
Dzieli ich ponad osiem tysięcy kilometrów, łączy jeden przypadkowy telefon
Davey wybrał numer Hannah przez pomyłkę. Chce porozmawiać w sprawie pracy. Hannah życzy mu powodzenia i prosi, by dał znać, jak poszło. Nie spodziewa się jednak, że naprawdę się do niej odezwie. On mieszka w Stanach, ona w Londynie.
Po pewnym czasie Hannah otrzymuje esemesa, że Davey dostał tę pracę i że przenosi się do Londynu. Nie może powstrzymać uśmiechu. Wkrótce wymiana esemesów zamienia się w rozmowy telefoniczne, te w wideorozmowy. Przyjaźń na odległość szybko przeradza się w coś więcej.
Kiedy jednak Hannah przyjeżdża na lotnisko, jego tam nie ma. Choć wydaje się, że na zawsze utracili szansę na miłość, wciąż o sobie myślą.
Czy przeznaczenie znowu ich połączy? Czy Davey już zawsze będzie mężczyzną, którego Hannah nigdy nie spotkała?
Kategoria: | Obyczajowe |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-287-2754-0 |
Rozmiar pliku: | 1,1 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Hannah, grudzień
Czy pamiętacie, co robiliście w chwili, która na zawsze zmieniła wasze życie? Bo ja tak. Gdy zabrzęczała moja komórka, stałam przed siłownią z potarganymi włosami, potrzebowałam prysznica po wyczerpującym treningu na rowerze stacjonarnym i przetrząsałam torbę w poszukiwaniu rękawiczek. Oczywiście wtedy jeszcze nie wiedziałam, że to właśnie ta chwila. Zawsze tak jest, prawda? Nigdy nie zdajemy sobie z tego sprawy. Wszystko staje się jasne dopiero później.
Wyjmuję telefon. Wciąż nie mogę znaleźć rękawiczek, które przepadły w czeluściach torby. Grudniowy chłód kąsa i choć to dopiero wczesny wieczór, niebo ma atramentowy odcień, jest zasnute szarymi chmurami, które wyglądają jak namalowane i przeciągnięte delikatnie z jednej strony płótna na drugą.
Przed właściwym numerem widnieje kierunkowy +1, więc waham się przez moment, a telefon wciąż wibruje w moim ręku. Gdzie na ziemi jest taki kierunkowy? Centra sprzedaży telefonicznej zaczynają się od różnych numerów, lecz od +1 raczej nie.
– Halo?
– Halo – odzywa się mężczyzna mówiący z amerykańskim akcentem i dodaje bardziej przyjacielskim tonem: – Jonathan White?
Wybucham śmiechem.
– A czy ja mam głos jak Jonathan White?
– Och, nie. Przepraszam. To znaczy, czy go zastałem?
– Przykro mi, ale wybrał pan zły numer.
Pauza, a potem szelest papieru.
– W porządku. Przepraszam. Do widzenia.
– Do widzenia – odpowiadam, lecz on już się rozłączył.
Po mniej więcej dziesięciu sekundach telefon znowu dzwoni. Rzucam „halo” i stwierdzam, że na ekranie i tym razem widnieje kierunkowy +1.
– O nie, znowu! – mówi wściekły mężczyzna. – Drugi raz wybrałem zły numer? Nie mogę być aż tak głupi.
Wybucham śmiechem.
– Myślę, że pan może.
Zapada cisza, a po niej:
– Proszę zaczekać.
Czekam więc i uśmiecham się rozbawiona. Mam wrażenie, że nie jest już tak zimno jak chwilę temu.
– Czy to plus cztery, cztery… – wymienia ciąg cyfr, które są moim numerem telefonu.
– Tak. A jaki numer chciał pan wybrać?
– Ten. – Staram się nie roześmiać. – Cholera, źle zapisałem. Miałem zadzwonić pod ten numer o czwartej po południu czasu brytyjskiego w sprawie pracy.
– Niestety to nie ten numer. Może niech pan zmieni którąś cyfrę?
– Tak – mówi niepewnie. – Ale którą? Jest miliard kombinacji.
– Nie mam pojęcia. Skąd pan dzwoni?
– Z Teksasu.
– I ma pan rozmowę w sprawie pracy z kimś w Wielkiej Brytanii? Będzie pan tu pracował? Ależ jestem wścibska.
– Mam nadzieję…
– To raczej mało prawdopodobne, bo rozmawia pan przez telefon ze mną, zamiast odpowiadać na pytania o… o coś, czego ma dotyczyć rozmowa.
– Budownictwa. Teraz powinienem odpowiadać na pytania dotyczące budownictwa. Niech to szlag!
– Budownictwo?
– Właściwie architektura. – Ma naprawdę miły głos. Głęboki, ale nie za bardzo.
– Może niech pan poszuka w Google numeru tej firmy – sugeruję, na wypadek gdyby rzeczywiście był tak durny, że o tym nie pomyślał.
– Właśnie to robię – odpowiada pospiesznie i oboje wiemy, że od kilku minut powinien prowadzić tę właściwą rozmowę.
– No to powodzenia. Mam nadzieję, że wszystko pójdzie dobrze.
– Z numerem czy z pracą?
– I z tym, i z tym. Od numeru zaczynając – odpowiadam z uśmiechem.
– Dzięki. Przepraszam, że zawracałem pani głowę. Dwa razy.
– Nie ma sprawy. Chciałabym wiedzieć, czy dostanie pan tę pracę.
– Jeszcze raz dziękuję. Do widzenia.
– Do widzenia.
Przez kilka sekund wpatruję się w telefon, mając nadzieję, że nie jest aż tak nierozgarnięty, by po raz trzeci wybrać nie ten numer… I po prostu, żeby się upewnić. Nic strasznego by się nie stało, gdyby znowu zatelefonował, ale chcę, żeby ten mężczyzna o miłym głosie dodzwonił się pod właściwy numer, odpowiedział na pytania dotyczące budownictwa i dostał pracę. Kimkolwiek jest.
Jest piątkowy wieczór i choć nie powinno się tak robić, właśnie to zrobiłam: gdy wróciłam po godzinie ćwiczeń na rowerze stacjonarnym, otworzyłam opakowanie jedzenia do podgrzania w mikrofali i nalałam sobie duży kieliszek wina.
A nie poszłabym na siłownię, gdyby powalony facet, z którym postanowiłam się nie spotykać, nie odwołał spotkania. Zrobił to już dwa razy, choć nie byliśmy jeszcze na pierwszej randce. Moja najlepsza przyjaciółka Miranda nazywa to spychologią. Więc gdybym wyszła, i tak wypiłabym kieliszek wina. No to mam usprawiedliwienie. Ale na ohydne curry z mikrofali już nie.
Kilka godzin później skaczę po kanałach i zastanawiam się, jak to jest, że dałam radę obejrzeć wszystkie dobre filmy na Netfliksie, mimo że nie spędzam w domu zbyt dużo czasu. Może choć raz powinnam prześledzić jakieś wiadomości i spróbować być tak dobrze poinformowana o tym, co się dzieje na świecie, jak moi współpracownicy. Albo pracować z ludźmi, którzy oglądają tandetne seriale, a nie debaty polityczne.
Obok mnie brzęczy telefon, to znak, że dostałam wiadomość na WhatsAppie. Odczytuję ją. Nadeszła z numeru, którego nie rozpoznaję, lecz przyglądam się uważniej i stwierdzam, że to numer Amerykanina. Wiadomość składa się z dwóch słów:
Mam to.
Przyciszam telewizor i pozwalam, by w tle leciały wiadomości, na które i tak nie zwracałam uwagi.
Czy on chce, żebym odpowiedziała? Liczy na to?
Cieszę się – odpisuję. A potem: – Gratulacje. Domyślam się, że w końcu znalazł Pan właściwy numer.
Nie było to pytanie, więc nie spodziewałam się odpowiedzi, jednak po chwili nadeszła:
Tak. Przeprosiłem za kilkuminutowe spóźnienie i powiedziałem, skąd się wzięło. Nie mieli pretensji.
Cieszę się – piszę, po czym kasuję, bo dokładnie to samo napisałam przed chwilą. Zastępuję to słowami: Najlepiej zawsze być szczerym.
Zdecydowanie.
Patrzę na ekran komórki. Niczego nie pisze. Teraz moja kolej, żeby się odezwać, ale nic nie przychodzi mi do głowy. Po chwili on przysyła kolejną wiadomość:
A więc Anglia w styczniu. Zimno?
Unoszę kąciki ust w lekkim uśmiechu.
Bardzo. Przykro mi. Właśnie wtedy Pan przyjedzie?
Tak. Dokładnie za miesiąc od teraz.
Gdzie Pan mieszka w tym Teksasie?
W Austin.
Nie mam pojęcia, gdzie to jest. Przerywam czatowanie, googluję Austin w Teksasie, po czym wracam na WhatsAppa, gotowa zademonstrować właśnie zdobytą wiedzę.
Ciepło tam teraz.
Tu jest ciepło o każdej porze roku.
Wygooglowałam to – wyznaję. – Stolica Teksasu, tak mówi Wikipedia. Właśnie odkryłam, że Houston też jest w Teksasie.
Odpowiada, dołączając uśmiechniętą buźkę:
Gdzie Pani jest?
Londyn.
Doskonale. Kiedy przyjadę, będę znał jeszcze jedną osobę.
Wpatruję się w te słowa, nie wiedząc, co myśleć. Sugeruje, żebyśmy się spotkali? Zostali przyjaciółmi? Gapię się na ekran tak długo, że gaśnie i muszę wstukać kod, by odblokować telefon. Ukazuje się jego numer, co oznacza, że nadal jest na linii.
Jak ma Pan na imię? – pytam.
Davey. A Pani?
Hannah.
Miło mi Cię poznać, Hannah.
Uśmiecham się. Mnie też miło go poznać. Choć to najdziwniejszy sposób, w jaki kiedykolwiek zawarłam znajomość.
Ile masz lat? – pytam.
Dwadzieścia dziewięć. – I jeszcze: – Mówiono mi, że to niegrzecznie pytać kobietę o wiek, więc…
Mam dwadzieścia siedem.
Podoba mi się ta rozmowa i zaczynam się zastanawiać, jak wygląda ten dwudziestodziewięcioletni mężczyzna z Teksasu. Na jego profilu na WhatsAppie nie ma zdjęcia, jest tylko standardowa szaro-biała ikonka. Kto tak robi? No, ale ja mam przecież zdjęcie naszego psa w okularach przeciwsłonecznych, więc przyganiał kocioł garnkowi.
Która jest u Ciebie godzina?
Prawie 23.00.
Miło było z Tobą porozmawiać, Hannah.
Och, co za bezceremonialne zakończenie rozmowy. Rozczarowanie, że zamierza się rozłączyć, sprawia, iż wstrzymuję się z odpowiedzią.
I nawzajem.
Chciałbym znów z Tobą pogadać. To znaczy, jeśli Ty też chcesz.
Pozwalam, by te słowa pozostawały na ekranie, gdy się nad tym zastanawiam. Co odpowiedzieć, żeby nie wyjść na zbyt chętną, ale i nie na niezainteresowaną?
Decyduję się na neutralne:
Jasne.
OK – odpowiada.
I się rozłącza.