Miasto w mojej pamięci. Powojenne wspomnienia Niemców z Łodzi - ebook
Miasto w mojej pamięci. Powojenne wspomnienia Niemców z Łodzi - ebook
Książka utrwala portret przedwojennej i wojennej Łodzi, wyłaniający się ze wspomnień wysiedlonych z miasta Niemców. Zawiera spisane po II wojnie światowej opowiadania, epizody, tworzące i odtwarzające subiektywną historię tego miejsca.
Znajdziemy tutaj opowieść o blaskach i cieniach życia i pracy niemieckiego konsula w Łodzi w latach 1926-1931; historię ocalonego od zapomnienia emaliowanego kubka; zapis „ostatnich dni młodości” w przedwojennej Łodzi; wspomnienie ostatnich przedwojennych wakacji; opowieść o losach uciekającej z Łodzi pięciolatki; zapisy związane z konkretnymi datami (styczeń 1945) i miejscami, przynależnymi do drogich pamięci adresów; epizody, obrazki, okruchy wspomnień, z których wyłania się poczucie zagrożenia, obcości, którym towarzyszy potrzeba „uporania się” z przeszłością, przekazania wspomnień innym. Z publikowanych po raz pierwszy fragmentów wyłania się obraz miasta, często nieobecny w dokumentach czy opracowaniach naukowych, stanowiący istotne dopełnienie oficjalnego obrazu historii tego miejsca.
Spis treści
Wstęp
1. Blaski i cienie życia i pracy niemieckiego konsula w Łodzi w la tach 1926–1931 (Erich von Luckwald)
2. Nasz wierny towarzysz – emaliowany kubek. Ocalić od zapo mnienia. Wspomnienie z dawnych lat (Margit Knopke)
3. Ostatnie dni naszej młodości. Litzmannstadt (Łódź) 1944 (Margit Knopke)
4. Spokojne godziny (Margit Knopke)
5. Ostatnie przedwojenne wakacje z Ellą i Irką (Silvia Waade)
6. Pięciolatka ucieka z Łodzi (Olga Schmidt)
7. Styczeń 1945 (René Ast)
8. Łódź, ul. Senatorska 26 (René Ast)
9. Opuszczony dom (René Ast)
10. Obcy w rodzinnym mieście (René Ast)
11. Nie do końca rozumiem, dlaczego moja córka tak bardzo chce poznać moją przeszłość... (Astrid Wojtaszek [Preiss])
Bibliografia
Kategoria: | Historia |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-7969-535-5 |
Rozmiar pliku: | 1,2 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Szczególne okoliczności historyczne sprawiły, że Łódź stała się w XIX i na początku wieku XX miastem wieloetnicznym i wielokulturowym, w którym mieszkali Polacy, Niemcy i Żydzi. Wspólnym wysiłkiem stworzyli w niezwykle dynamicznym tempie metropolię przemysłową, której rozwój można porównać jedynie z rozwojem miast amerykańskich.
Początki Łodzi jako miasta sięgają XV w., kiedy to król Władysław Jagiełło nadał jej prawa miejskie. Przez wiele wieków Łódź była małym miasteczkiem, w którym żyło kilkadziesiąt rodzin mieszczańskich, utrzymujących się z rolnictwa i handlu. Sytuacja zmieniła się na początku wieku XIX, kiedy władze Królestwa Polskiego podjęły na szeroką skalę akcję uprzemysłowienia. U podstaw tej polityki legła chęć stworzenia dogodnych warunków polityczno-gospodarczych do rozwoju kraju. W tym celu podjęto m.in. szereg decyzji sprzyjających rozbudowie przemysłu włókienniczego na terenie kilku miast rządowych, w tym również Łodzi. Ważnym czynnikiem wzrostu były liczne przywileje oraz szeroko zakrojona akcja werbunkowa, którą wysłannicy rządowi prowadzili na terenach Saksonii, Nadrenii, Czech oraz w Prusach (na Śląsku, na obszarze Wielkiego Księstwa Poznańskiego i w Brandenburgii). W wyniku tej akcji napłynęło do Łodzi wielu osadników, którzy znaleźli zatrudnienie w nowo tworzonych warsztatach tkackich. Zagwarantowane przez rząd Królestwa Polskiego liczne przywileje, jak np. bezzwrotne pożyczki, bezpłatnie przydzielane place pod zabudowę, zwolnienia z konieczności opłaty czynszów, umożliwiły rozwój lokalnej przedsiębiorczości. Z biegiem lat niewielkie warsztaty tkackie przekształciły się w manufaktury, obejmujące pełny cykl produkcji przemysłowej.
Wraz z postępem gospodarczym nastąpił wzrost populacji miejskiej. Liczba ludności rosła w kolejnych latach w sposób imponujący. Przez cały wiek XIX i na początku XX miasto było wielokulturowym i wielonarodowościowym tyglem. Współtworzyli je Polacy, Niemcy, Żydzi, a także inne, mniej liczne, narodowości: Rosjanie, Anglicy i Francuzi. Wszystkie grupy narodowościowe były dość mocno zróżnicowane. Burżuazja przemysłowa była zwykle pochodzenia niemieckiego oraz żydowskiego, Polacy zasilali zazwyczaj szeregi klasy robotniczej. Najbardziej majętne warstwy miały ogromny wpływ nie tylko na tempo rozwoju przemysłowego, ale również na rozwój kultury i oświaty.
Pomyślna koniunktura trwała jednak tylko do wybuchu I wojny światowej. Utracony został wschodni rynek zbytu, niemiecki okupant zniszczył zaś bezpowrotnie dobrze prosperujące łódzkie fabryki, pogłębił również konflikty na płaszczyźnie narodowościowej. W okresie międzywojennym doszło do dalszego ich zaostrzenia. Ostateczny kres łódzkiego wielokulturowego społeczeństwa nastąpił po roku 1939. W wyniku działań wojennych i polityki narodowych socjalistów Łódź przestała być miastem wieloetnicznym, a wielu jej mieszkańców na zawsze opuściło swoją małą ojczyznę. Po wojnie, w nowym miejscu zamieszkania, łódzcy Niemcy podejmowali jednak liczne inicjatywy, mające na celu utrzymanie więzi z dawną ojczyzną.
Celem jaki stawiają sobie redaktorki niniejszej książki jest zaprezentowanie wybranych tekstów dotyczących przeszłości miasta. Wyłania się z nich obraz Łodzi sprzed II wojny światowej, ucieczki z rodzinnego miasta w jej wyniku oraz wydarzeń pierwszych lat powojennych. Zebrane tu opowieści, z reguły krótkie epizody, ukazują subiektywny wizerunek miasta, często nieobecny w dokumentach czy opracowaniach naukowych, które badacze powinni poddać krytycznej refleksji. Stanowi on jednak istotne dopełnienie oficjalnej historii tego miejsca. Wspomnienia te i opowiadania ukazują nie tylko historie jednostkowe, ale również problematykę istotną z perspektywy stosunków polsko-niemieckich. Choć niekiedy są to bardzo trudne kwestie, nie należy o nich zapominać. W zebranych tu tekstach dominują doświadczenia osób związanych z Łodzią w okresie międzywojennym. Czytelnik znajdzie w nich również epizody nawiązujące do tzw. wysiedleń oraz przykłady odnajdowania się w nowej rzeczywistości powojennej. Literatura wspomnieniowa dotycząca tego okresu, która dodatkowo propagowała i wyolbrzymiała krzywdę narodu niemieckiego, pojawiała się dość często w Niemczech po roku 1945. Polskojęzyczny czytelnik miał ograniczone możliwości zapoznania się z tymi przekazami, dlatego celem stawianym przed tą książką jest zaprezentowanie niewielkiego choćby wyboru tekstów, które zostały odnalezione w niemieckich czasopismach i dokumentach archiwalnych, a następnie przetłumaczone na język polski. Zaszeregowanie opowiadań przedstawionych w niniejszym zbiorze do nurtu rozpamiętującego krzywdę niemieckich ofiar II wojny światowej byłoby przy tym całkowicie błędne, gdyż winy za zaistniałą sytuację nie przypisuje się tu żadnej ze stron. Jest bowiem faktem, że w wyniku II wojny światowej wywołanej przez Trzecią Rzeszę Niemcy musieli opuścić wiele terenów, które zamieszkiwali od dziesięcioleci. Niektórzy z autorów przez wiele lat, nawet w kręgu rodzinnym, nie mówili o swoich doświadczeniach powojennych. Teksty, zebrane na potrzeby tej książki, są zwykle ich pierwszym rozliczeniem z przeszłością. Wszystkie relacje mają jedną wspólną cechę: łodzianie z nostalgią wspominają w nich swoje miasto. Dokładnie opisują jego zapamiętaną topografię, własny dom czy mieszkanie, które opuścili po wojnie. W tej przestrzeni jest również wiele miejsca dla krewnych i znajomych, Polaków i Żydów, którzy wspólnie tworzyli niegdyś to wielokulturowe środowisko.
Książka jest skierowana do wszystkich osób zainteresowanych wielonarodową i wielokulturową przeszłością Łodzi. Została wzbogacona we fragmentach o przypisy, mające charakter wyjaśnień uzupełniających. Ponieważ w ostatnim czasie powstały liczne solidne opracowania na temat wielokulturowej historii miasta, jak chociażby monografia pod redakcją Stanisława Liszewskiego, autorki nie zdecydowały się na zamieszczanie w niniejszym tomie rozdziału na temat historii Łodzi, lecz odsyłają zainteresowanych tym zagadnieniem czytelników do załączonej na końcu książki bibliografii.
Redaktorki dziękują autorom tekstów, jak również dyrektorowi Landsmannschaft Weichsel-Warthe, Panu dr. Martinowi Sprungali, a także Politisches Archiv w Berlinie za ich udostępnienie.
Krystyna Radziszewska
Monika Kucner1. Blaski i cienie życia i pracy niemieckiego konsula w Łodzi w latach 1926–1931
Erich von Luckwald
Gdy tylko powołano mnie na urząd konsula w Łodzi, wyruszyłem wraz z żoną w podróż do Poznania. Zaprosił nas na kilka dni tamtejszy konsul generalny von Hentig, pragnąc zapoznać mnie, swego nowego sąsiada, z przyszłymi obowiązkami.
Choć pan von Hentig miał w tym czasie dość zmartwień, przyjął nas niezwykle serdecznie. Do późnego wieczora udzielał mi wielu cennych instrukcji co do mojej późniejszej działalności w Łodzi. O tym, jak ważne były jego wskazówki świadczy fakt, że stosowałem się do nich przez całe sześć lat i nigdy – niezależnie od sytuacji – nie musiałem ich w istotny sposób zmieniać. Następnego dnia von Hentig przedstawił nam współpracowników Konsulatu Generalnego, a także przybyłych na spotkanie przywódców miejscowych, poznańskich środowisk niemieckich – prezesa rady konsystorskiej dra Paula Blaua oraz polityka, specjalistę ds. gospodarczych i narodowościowych, znanego prekursora niemieckiej spółdzielczości w Polsce, Friedricha Swarta. Wieczorem pan von Hentig opowiadał o swych poruszających przeżyciach z minionych lat, a także pokazał nam wspaniałą kolekcję perskich dywanów, objaśniając przy tym niezwykle plastycznie ich motywy, desenie i symbolikę.
Tymczasem mój poprzednik na urzędzie w Łodzi robił wszystko, by opóźnić nasze przybycie do miasta. Przesłał do Poznania wystosowane do nas do Łodzi przez posła Ulricha Rauschera zaproszenie na bal w Warszawie, proponując ze swej strony, byśmy do tego czasu pozostali w Poznaniu, gdyż nasza obecność w Łodzi nie jest niezbędna. Prawdopodobnie bardzo zależało mu na tym, by jeszcze przez jakiś czas móc pobierać apanaże konsula, które – jak stwierdziłem później – były zaskakująco wysokie, w każdym razie znacznie wyższe niż uposażenie, jakie otrzymywałem będąc posłem w Tiranie czy przedstawicielem Ministerstwa Spraw Zagranicznych w Pradze! W Warszawie dowiedziałem się przypadkiem, że poseł Ulrich Rauscher był osobiście odpowiedzialny za wysokość pensji urzędników w Polsce, jako że własne apanaże w Warszawie oszacował bardzo wysoko sądząc zapewne, iż eleganckim wystąpieniem i wspaniałomyślnym gestem zaskarbi sobie przyjaźń Polaków. Jednak gdy pod koniec lat 20. zmarł nieoczekiwanie w stosunkowo młodym wieku, nie tylko nie pozostawił żadnego majątku, ale co gorsza – trzeba było wyprzedać wszystkie należące doń meble, by pokryć jego długi. Osobiście nabyłem wówczas z jego kolekcji dwie przepiękne barokowe komody, które służą mi do dziś. Oboje z żoną jesteśmy mu wdzięczni z jeszcze innego powodu: w czasie mojej wieloletniej zagranicznej misji w samej tylko Łodzi mogliśmy zaoszczędzić nieco pieniędzy, choć akurat tam utrzymywaliśmy bardzo intensywne kontakty towarzyskie, które zobowiązywały do częstego rewanżu i podejmowania gości.
Wbrew propozycji mojego poprzednika na urzędzie zapowiedzieliśmy niezwłoczny przyjazd do Łodzi, prosząc o odebranie nas z dworca i rezerwację pokoju w hotelu.
Z Poznania wyjechaliśmy wieczorem i zaskoczeni musieliśmy stwierdzić, że począwszy od Kalisza, tuż za dawną poznańską granicą państwową, w tak zwanym Królestwie Kongresowym, panuje całkowicie odmienna mentalność i zupełnie zmienia się krajobraz, w swej zimowej samotności przywodząc nam na myśl Rosję.
Gdy nasz pociąg pośpieszny, poruszający się teraz po szerokich torach przez teren dawnego zaboru rosyjskiego, przedzierał się w ciemną noc przez zasypany śniegiem polski kraj, byliśmy pod wielkim wrażeniem specyficznej atmosfery osamotnienia i pustki. Księżyc płynął po niebie nad skąpymi brzozowymi zagajnikami, ginącymi w rozległej, zasypanej śniegiem otwartej przestrzeni. Tu i ówdzie pokazywały się maleńkie wioski, pogrążone w białej samotni, wydane na pastwę bezkresnego, rozgwieżdżonego nieba. Cała kraina zdawała się wypełniona nieruchomym, nieprzemijającym spokojem. Powróciłem myślami do przeszłości i mimowolnie musiałem postawić sobie pytanie, dlaczego między dwoma sąsiadującymi państwami przez całe stulecia musiała narastać niezgoda, zmuszając oba narody do aktów agresji, przeradzających się często w terror i ucisk. Czy waśnie te wynikały ze zróżnicowanej natury mieszkańców obu krajów, skutkując wzajemnym niezrozumieniem? Z walki konkurencyjnej między nimi? Z głodu ziemi czy z zawiści o sukcesy sąsiadów? A może jej powodem było przesadne poczucie narodowej dumy? Być może znikło by ono w zjednoczonej Europie, której ideę propagował jako pierwszy hrabia Coudehoven-Calerghi. Zastanawiałem się, co zrobić, by przerzucić mosty między narodami, a jednocześnie chronić rodaków i bronić ich praw.
Tym razem za sprawą przegranej wojny światowej to nas uciskano i zmuszano do przyglądania się, jak rdzenni Niemcy z Rzeszy i etniczni Niemcy z pochodzenia – rolnicy, rzemieślnicy i fabrykanci – cierpieli w odrodzonym polskim państwie ucisk i prześladowanie. Zwyciężył znany w całym świecie, niemal przysłowiowy i powszechnie podziwiany, konsekwentny patriotyzm polskiego narodu, a nasze zadanie sprowadzało się już tylko do jak najlepszej obrony niemieckiej wyspy językowej przed aktami niesprawiedliwości. Nie obawiałem się zadania, czekającego nas teraz w okręgu łódzkim, jako że nie powinno okazać się tak trudne jak w Poznaniu czy na Górnym Śląsku; naszymi podopiecznymi, osiadłymi w dawnym rosyjskim Generalnym Gubernatorstwie, byli bowiem ludzie o nastawieniu całkowicie apolitycznym, wieśniacy lub oddani handlowi imigranci, którzy utracili już wszelkie polityczne kontakty ze swą starą ojczyzną.