- W empik go
Mickiewicz. Miłości i romanse - ebook
Mickiewicz. Miłości i romanse - ebook
Gdyby żył dzisiaj, prawdopodobnie byłby bohaterem portali plotkarskich czy tabloidów. Sensację wzbudzałyby jego związki z kobietami. Miał na swoim koncie romanse z mężatkami, a kiedy już założył rodzinę, żył w trójkącie, a zdaniem niektórych wręcz w czworokącie. Medialny rozgłos mogłyby mu też przynieść przynależność do towiańczyków czy kontrowersyjne poglądy, zwłaszcza że do ich głoszenia wykorzystywał katedrę uniwersytecką. Nic zatem dziwnego, że pomimo iż Mickiewicza okrzyknięto narodowym wieszczem, to poeta już wśród współczesnych budził emocje i powodował spory.
W co zaopatrzył się młody Adam, wyruszając w podróż do Wilna?
Gdzie narodził się pomysł napisania „Pana Tadeusza”?
Która z kochanek Mickiewicza została upamiętniona jako Telimena?
Iwona Kienzler w swojej najnowszej książce przygląda się postaci Adama Mickiewicza głównie przez pryzmat jego życia prywatnego. Dzięki temu możemy m.in. poznać jego relacje z kobietami począwszy od tajemniczych Józi i Anieli przez legendarną Marylę Wereszczakównę, Konstancję Łubieńską ‒ urodziwą mężatkę, która skutecznie odciągnęła poetę od wstąpienia w szeregi powstańców, a skończywszy na „przeklętej towianicy”, Ksawerze Deybel.
Kategoria: | Biografie |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-66966-03-1 |
Rozmiar pliku: | 1,7 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Każdy Polak wie, kim był Adam Mickiewicz. Dzieła tego wielkiego poety znajdują się w każdym polskim domu, chociażby dlatego, że są żelazną pozycją w kanonie lektur szkolnych. On sam, obok Juliusza Słowackiego, spoczywa w Krypcie Wieszczów Narodowych w królewskiej nekropolii, gdzie chowano polskich monarchów i wielkich wodzów, z Tadeuszem Kościuszką na czele. I słusznie, bowiem jak zauważa znawczyni jego twórczości, Alina Witkowska, „przez prawie dwa stulecia polskie życie duchowe nosi jego inicjały”. Utwory Mickiewicza nie tylko, jak to się stało w przypadku Ballad i romansów, zmieniły oblicze polskiej literatury, ale także w zadziwiający sposób splotły się z ważkimi wydarzeniami w dziejach naszego kraju. Wystarczy przypomnieć słynne powiedzenie, ukute po wybuchu powstania listopadowego: „Słowo stało się ciałem, a Konrad Wallenrod – Belwederem”, czy inscenizację Dziadów wystawioną na deskach Teatru Narodowego przez Kazimierza Dejmka w 1967 roku, uznaną przez ówczesne władze za spektakl antyradziecki – zdjęcie jej z afisza stało się przyczynkiem do wybuchu studenckich manifestacji. Nad tożsamością zapowiedzianego przez wieszcza w III części Dziadów męża opatrznościowego „z matki obcej”, określonego tajemniczym imieniem „czterdzieści i cztery”, zastanawiały się pokolenia Polaków. W dobie zaborów widziano w nim samego Mickiewicza, Towiańskiego czy Napoleona Bonapartego, w okresie międzywojennym niektórzy uważali, iż zapowiadanym przez Mickiewicza wskrzesicielem Polski jest... prezydent USA Woodrow Wilson; inni przekonywali, że to Józef Piłsudski, a w czasach powojennych za owego namiestnika wolności uznano Jana Pawła II. Niemal za każdym razem dokonywano istnej ekwilibrystyki interpretatorskiej. W przypadku Karola Wojtyły zwracano na przykład uwagę, iż połączenie określeń „Polak Karol Kardynał Wojtyła Jan Paweł Drugi Papież” składa się z 44 liter, dzień wyboru Karola Wojtyły na papieża – 16 października – jest iloczynem liczb 4 i 4, natomiast jego działania zmierzające do zniesienia komunizmu zakończyły się w 1989 roku, a więc dokładnie 44 lata po zakończeniu II wojny światowej...
Mickiewicz jednak to nie tylko poeta – był też publicystą, działaczem emigracyjnym, nauczycielem oraz wykładowcą akademickim i wielkim wizjonerem, a nawet, pomimo że oficjalnie nie należał do żadnego stronnictwa, można by go nazwać politykiem. Patrząc na jego działalność, należałoby wręcz określić go mianem człowieka instytucji. Wprawdzie nie do końca z własnej woli, jednak zwiedził niemal całą Europę, choć nigdy w życiu nie był ani w Warszawie, ani w Krakowie... Piórem i swoimi poczynaniami zyskał natomiast uznanie jeszcze za życia. „Mówić o Mickiewiczu, to znaczy mówić o pięknie, słuszności i prawdzie, to znaczy mówić o sprawiedliwości, której był żołnierzem, o obowiązku, którego był bohaterem, o wolności, której był apostołem i o oswobodzeniu, którego jest zwiastunem” – pisał o nim francuski autor Wiktor Hugo.
Po swojej śmierci, głównie za sprawą twórców, którzy jako pierwsi zajęli się biografią naszego narodowego wieszcza, Mickiewicz urósł do rangi nieomylnego mędrca, narodowej świętości; był istnym bóstwem spoglądającym na maluczkich z cokołu spiżowego pomnika. A przecież to też zwyczajny człowiek, który kochał, nienawidził i miał swoje słabostki oraz większe czy mniejsze grzechy, nieobce każdej istocie ludzkiej. Tymczasem pierwsi biografowie poety, z jego własnym synem, Władysławem, na czele gloryfikowali żywot twórcy Grażyny, starannie przemilczając niewygodne fakty z jego życiorysu, nazywane przez niektórych „plamami na słońcu”. Czynili tym samym z Mickiewicza iście pomnikową postać, wcielenie Konrada, który „kochał i cierpiał za miliony”. Na szczęście kolejnym badaczom z czasem udało się zdjąć ową pozłotkę okrywającą wizerunek Mickiewicza i ukazać jego bardziej ludzkie oblicze. I wówczas wyszło na jaw, że wielki poeta daleki był od ideału, za jaki wcześniej uchodził. Nawet jego pochodzenie wzbudzało zakłopotanie. Wywodził się z niezamożnej rodziny, szczycącej się jednak książęcym rodowodem, ale po latach prawo przynależności Mickiewiczów do szlacheckiego stanu bywało kwestionowane. Na domiar złego, jak się okazuje, przodkowie poety ze strony ojca byli modelowymi szlacheckimi zawadiakami, mającymi na swoim koncie karczemne awantury, zajazdy i procesy, a swój stan posiadania pomnażali często w nie do końca uczciwy sposób. W dodatku byli analfabetami, a pierwszym członkiem rodu, który posiadł trudną sztukę czytania i pisania, był ojciec Adama, Mikołaj. Trzeba przyznać, że tacy przodkowie nie stanowią powodu do dumy, zwłaszcza dla kogoś, kogo okrzyknięto wieszczem narodowym.
Co więcej, gdyby Mickiewicz żył dzisiaj, prawdopodobnie – tak jak wielki muzyk doby romantyzmu, Fryderyk Chopin, nie wspominając o otwarcie zdradzającym swoją ślubną małżonkę poecie, Zygmuncie Krasińskim – byłby bohaterem portali plotkarskich czy tabloidów. Sensację wzbudzałyby zapewne jego związki z kobietami, jako że wieszcz miał na swoim koncie romanse z mężatkami, a kiedy już założył rodzinę, żył w trójkącie, a zdaniem niektórych wręcz w czworokącie. Jego przynależność do towiańczyków czy kontrowersyjne poglądy także mogłyby być przedmiotem dysput, zwłaszcza że do ich głoszenia wykorzystywał katedrę uniwersytecką. Nic zatem dziwnego, że pomimo okrzyknięcia Mickiewicza narodowym wieszczem jeszcze za jego życia, poeta budził niemałe kontrowersje wśród jemu współczesnych. Problem z Mickiewiczem polegał również na tym, że trudno było go dopasować do jakiegokolwiek stronnictwa. Konserwatyści, a zwłaszcza monarchiści, uważali go za lewicującego liberała (dziś z całą pewnością przypięto by mu łatkę lewaka), z kolei demokratów i wolnomyślicieli raziła jego ostentacyjna religijność – a przecież jego dzieła były potępione przez papieża i wpisane do Indeksu ksiąg zakazanych. Kontrowersyjna była też jego przynależność do sekty Towiańskiego, z którą zresztą ostatecznie wziął rozbrat, decydując się iść swoją drogą i kreując własną wizję odrodzonej ojczyzny. Co gorsza, nie brakowało krytyków jego twórczości – dla wielu jedynym utworem Mickiewicza wartym uwagi była Oda do młodości, ewentualnie Dziady, a wielka epopeja narodowa, za jaką dziś uważamy Pana Tadeusza, okazała się wydawniczym niewypałem – większość nakładu zalegała na półkach księgarskich. I to przez lata.
Biografowie poety, czyniąc z niego ikonę czy – jak kto woli – pomnik z brązu, dość osobliwie potraktowali również sferę intymną jego życiorysu. Przez lata do rangi romantycznej legendy urosła zupełnie nieprawdziwa historia jego związku z Marylą Wereszczakówną. Kolejną kobietą, która pojawiła się w życiu Mickiewicza, miała być jego żona Celina, poślubiona przez wieszcza w 1834 roku, a więc po 10 latach od rozstania z Marylą. Trudno zakładać, że młody, zdrowy i pełen życia mężczyzna przez ten czas stronił od płci pięknej i żył w celibacie, a jednak do takiego wniosku można dojść, czytając wynurzenia Władysława Mickiewicza czy innych biografów, których – zważywszy na ton wypowiedzi – należałoby raczej uznać za hagiografów. Jak się okazuje, pozostałe kobiety w życiu wieszcza otoczono zmową milczenia, zwłaszcza jeżeli łączył je z Mickiewiczem jedynie przelotny romans, od których zresztą poeta nie stronił. Dotyczy to zwłaszcza jego ostatniej partnerki, Ksawery Deybel, z którą związał się już jako żonaty mężczyzna i z którą miał przynajmniej jedno dziecko. To właśnie ona okazała się najciemniejszą plamą w życiorysie tego wielkiego człowieka, dlatego celowo skazano ją na zapomnienie, przemilczając jej rolę w życiu Mickiewicza. A przecież była to jedyna kobieta, z którą poecie udało się nawiązać prawdziwie partnerską relację.
Niniejsza publikacja dotyczy życia prywatnego autora Pana Tadeusza, w tym jego relacji z kobietami, począwszy od tajemniczych Józi i Anieli poprzez legendarną Marylę i Konstancję Łubieńską, urodziwą mężatkę, która skutecznie odciągnęła poetę od wstąpienia w szeregi powstańców, a skończywszy na „przeklętej towianicy”, Ksawerze Deybel. Wszak jak kiedyś powiedział wybitny rosyjski pisarz Andriej Płatonow, mężczyzna bez kobiety jest jak parowóz bez pary...
Dwór w Zaosiu, jedno z domniemanych miejsc urodzenia Adama Mickiewicza
(rys. Napoleon Orda, litografia z 1876 r.)ROZDZIAŁ 1
Dzieciństwo „sielskie, anielskie”
Mickiewiczowie – niepiśmienni pieniacze
o wątpliwym pochodzeniu
Historykom i badaczom twórczości wieszcza udało się ustalić genealogię rodu Mickiewiczów do szóstego pokolenia wstecz. Zweryfikowali przy okazji popularną wśród członków tej rodziny tezę wywodzącą ich rodowód od znamienitego książęcego rodu Giedroyciów, którego pierwszym przedstawicielem miał być brat wielkiego litewskiego księcia Trojdena – Giedrus. Historię o książęcym pochodzeniu po mieczu powielało zresztą wielu badaczy Mickiewicza, jak chociażby Konstancja Skirmunttowa, która pisała o tym w swoim artykule zamieszczonym na łamach „Tygodnika Ilustrowanego” z 1903 roku, powołując się na kronikę Macieja Stryjkowskiego. Do tego dzieła odwoływał się również historyk literatury, a zarazem profesor Uniwersytetu Jagiellońskiego, Józef Tretiak, w swojej pracy Młodość Mickiewicza wydanej w 1898 roku w Petersburgu. Zdaniem tego ostatniego ród Mickiewiczów wprawdzie należał do drobnej i ubogiej szlachty litewskiej, ale „opierając się na Kronice Stryjkowskiego, można przypuszczać, że rodzina poety była w istocie książęcego pochodzenia”. Jednocześnie dodaje, iż „w tradycyi rodzinnej nie przechowało się nic, coby świadczyło, że ona odgrywała kiedykolwiek ważniejszą rolę, nie tylko w całej Rzpltej, ale i w któremkolwiek województwie, a nawet w którejkolwiek parafii”. Wspomniane przez Skirmunttową i Tretiaka źródło to wydana w Królewcu w 1528 roku Kronika polska, litewska, żmudzka i wszystkiéj Rusi będąca pierwszą drukowaną historią Europy Wschodniej, obejmująca dzieje tego obszaru do 1581 roku. Zdaniem współczesnych historyków kronika stanowi dość udaną kompilację dzieł wcześniej tworzących dziejopisarzy: Jana Długosza i Macieja Miechowity, oraz licznych, dziś już nieistniejących, kronik rękopiśmiennych.
Mickiewiczowie pieczętowali się herbem Poraj, którego nazwę tradycja wywodzi od brata samego Świętego Wojciecha, Poraja, protoplasty tego rodu w Polsce. Ów znamienity mąż miał przybyć do naszego kraju w orszaku Dąbrówki, a potem osiąść w Wielkopolsce. W 1413 roku w wyniku unii horodelskiej herb został przeniesiony na Litwę i przyjęty przez tamtejszego bojara Mikołaja Bylinę. Z kolei nazwisko Mickiewicz, zdaniem części badaczy, to patronimikum od białoruskiego imienia Micka(-ko) bądź polskiego Micek. Jan Bystroń, autor opracowania Nazwiska polskie, wywodzi je od imienia Dymitr, którego zdrobnieniem jest właśnie Mićka, przekształcony potem na Mickiewicza.
Sami Mickiewiczowie nie mieli najmniejszej wątpliwości co do swego szlacheckiego czy wręcz książęcego pochodzenia, ale złośliwy los sprawił, że musieli udowadniać swoje szlachectwo na drodze urzędowej. I to bynajmniej nie tylko ze względów ambicjonalnych. Prawodawstwo rosyjskie, obowiązujące na obszarach niegdysiejszej Rzeczpospolitej, a więc także na Litwie, gdzie mieszkali członkowie tego rodu, nakładało bowiem wymóg udowodnienia szlacheckiego pochodzenia. Ze zrozumiałych względów dotyczyło to jedynie drobnej szlachty, zwłaszcza że – jak zauważa przywoływany już wcześniej Tretiak: „ubogich, ciemnych, przy ziemi rosnących rodzin szlacheckich, które słusznie czy niesłusznie szczyciły się książęcem pochodzeniem, było niemało na Litwie”. Sprawdzaniem wszelkiego rodzaju tytułów, nobilitacji czy indygenatów zajmowała się heroldia mająca swoją siedzibę w Petersburgu. Z jej ramienia na terenie zaboru rosyjskiego działały specjalne komisje, przed którymi drobni szlachetkowie prezentowali zachowane w rodzinnych zasobach dokumenty i dowody poświadczające ich pochodzenie. A było o co walczyć: ci, których szlachectwo zakwestionowali carscy urzędnicy, automatycznie uznani byli za chłopów, a to oznaczało nie tylko obowiązkową służbę wojskową, trwającą – bagatela! – dwadzieścia pięć lat, ale nawet, w przypadku ewentualnej kolizji z prawem, możliwość orzeczenia przez sąd haniebnej kary chłosty. O ile rządowi zależało na upokorzeniu drobnej, patriotycznie nastawionej szlachty, o tyle pomniejsi urzędnicy mieli na celu zdobycie dodatkowych dochodów, dlatego za łapówkę przymykali oko na wątpliwej jakości dowody przedstawione przez wykazujących swoje pochodzenie petentów.
Trzeba przyznać, iż Mickiewiczowie bronili swego prawa przynależności do szlacheckiej braci z uporem i konsekwencją. Po raz pierwszy sprawa dotycząca ich pochodzenia trafiła do rąk dociekliwych carskich urzędników 29 listopada 1804 roku, kiedy Mikołaj Mickiewicz, ojciec Adama, przedłożył przed stosowną komisją guberni litewsko-grodzieńskiej „Wywód familii rodzonych Mickiewiczów herbu Poraj”. Współcześni historycy zwracają jednak uwagę, że w owym dokumencie wśród przodków występują wyłącznie imiona typowo polskie i katolickie, próżno natomiast szukać Fiodorów, Wasylów czy Dymitrów, charakterystycznych dla antenatów litewskiej szlachty. Stąd wniosek, iż złożeniu dokumentów towarzyszył dość hojny datek finansowy wręczony członkom stosownej komisji, zwłaszcza że ostatecznie carscy urzędnicy, nie dowierzając starożytności rodu Mickiewiczów, zakwalifikowali ich w 1808 roku do pierwszej kategorii szlachectwa, sięgającego nie dalej niż sto lat wstecz. Andrzej Syrokomla-Bułhak twierdzi wręcz, iż przedłożony przez Mikołaja dokument został najzwyczajniej w świecie spreparowany, co dla adwokata i komornika sądowego, którym był ojciec poety, nie stanowiło specjalnie trudnego zadania, zwłaszcza biorąc pod uwagę jego stosunki w palestrze. Z zachowanych dokumentów wynika jednak, iż rodzina poety broniła praw do tytułu jeszcze za życia bohatera naszej opowieści – w 1839 i 1840 roku. Urzędnicy heroldii ostatecznie uznali ich prawo do tytułu i herbu dopiero w 1842 roku, kończąc tym samym wszelkie spekulacje co do rzekomo plebejskiego rodowodu Mickiewiczów. Co ciekawe, ojciec poety, Mikołaj, musiał udowadniać swoje szlacheckie pochodzenie jeszcze w czasach przedrozbiorowych, i to przed sądem. W 1787 roku pewien szlachcic, Franciszek Janiszewski, oskarżył bowiem jego rodzinę ni mniej, ni więcej, jak tylko o przywłaszczenie sobie tytułu, rozgłaszając wszem wobec, iż pradziad Mickiewicza był synem chłopów pańszczyźnianych i miał na imię Chwiedor (według niektórych źródeł: Hrehory). Mickiewiczowie proces wygrali, a pieniacz został skazany na infamię i pokrycie kosztów sądowych. Zresztą sam Janiszewski musiał doskonale zdawać sobie sprawę, iż jest na z góry przegranej pozycji, skoro nawet nie raczył pojawić się na rozprawie.
Jeżeli chodzi o przodków po mieczu, to badaczom losów twórcy Pana Tadeusza udało się ustalić, iż przynajmniej cztery pokolenia Mickiewiczów poprzedzających narodziny słynnego poety uważało się za szlachciców i wiodło życie godne przedstawicieli tej warstwy. Prapradziadkiem Adama był Krzysztof, posługujący się rodowym przydomkiem Rymwid, syn niejakiego Walentego z Mickowiec. To właśnie on osiadł w Lidzie pod Nowogródkiem, zapoczątkowując linię Mickiewiczów herbu Poraj. Zgodnie z rodzinną tradycją jego syn, a zarazem pradziadek autora Reduty Ordona, Jakub, walczył w konfederacji w obronie praw do tronu Stanisława Leszczyńskiego i zmarł przed 1770 rokiem. Wdowa po nim, Marianna z Leszczyłowskich, nabyła folwark Horbatowicze, o którym zresztą jej prawnuczek wspomniał w Panu Tadeuszu. Odziedziczył go Jakub Mickiewicz, dziad poety po mieczu, konfederat barski, który bogato się ożenił – jego małżonka, z domu Pękalska, której imię nie zachowało się dla potomności, wniosła mu w posagu istną fortunę, w skład której wchodziły nie tylko 4 tysiące złotych polskich, ale także „pierścionek z 7 diamencikami, i bransoletka rubinowa perłami przenizana i sreberka stołowe”. Jakub otrzymał również za bliżej nieokreślone zasługi tabakierkę od ostatniego króla Polski, Stanisława Augusta Poniatowskiego, też zresztą uwiecznioną w naszej narodowej epopei. Miał czterech braci: Adama, Józefa, Stefana i Bazylego, ale żaden z Mickiewiczów nie cieszył się wśród okolicznych mieszkańców estymą ani sympatią.