Miecz herobrinea minecraft - ebook
Miecz herobrinea minecraft - ebook
Wkrocz w świat Minecrafta i ocal Overworld
Piętnastoletni Artur nie cierpi Minecrafta i swojej młodszej siostry Mallu. Kiedy jednak dziewczyna zostaje wciągnięta do Overworldu, brat rusza jej na pomoc.
Aby wrócić do domu, rodzeństwo musi stoczyć walkę z creeperami, endermanami i zombie. Ale jest coś jeszcze… Ich jedyną nadzieją na wydostanie się ze świata Minecrafta jest wypełnienie dawnego proroctwa.
Tylko oni mogą uratować Overworld i nie dopuścić do powrotu najpodlejszej istoty, jaka kiedykolwiek tam się pojawiła – Herobrine’a.
Muszą odnaleźć Diamentowy Miecz i pokonać Czerwonego Króla.
Czy Artur i Mallu wypełnią niebezpieczną misję?
Czy uda im się wrócić do naszego świata?
Książka nie jest autoryzowana, sponsorowana, zatwierdzona oraz napisana na licencji Mojang AB, Microsoft Corp. ani żadnego podmiotu posiadającego prawa do używania nazwy lub praw autorskich do gry Minecraft. Minecraft jest zarejestrowanym znakiem towarowym spółki Mojang Synergies AB.
Kategoria: | Strategiczne |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-7642-930-4 |
Rozmiar pliku: | 947 KB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
ZERA I JEDYNKI
Piętnastoletni Artur miał niewiele planów na wieczór. Może poogląda Bleach albo poczyta najnowszy numer Spider-Mana. Jakby nie było, zawsze się dobrze bawił z Milesem Moralesem. Nie zamierzał grać w Minecrafta, a już na pewno nie chciał zajmować się młodszą siostrą. Te dwie rzeczy należały do jego najmniej ulubionych czynności. Nie zawsze jednak dostaje się to, czego się pragnie.
Wieczór wyglądał jak każdy inny. Rodzice poszli na jedną ze swoich nudnych imprez, a siostra siedziała przed komputerem w salonie i grała w tę głupią grę z blokami. Nie, żeby Artur nie lubił gier. Wiedział wszystko o Assassin’s Creed, Metal Gear Solid i Halo. Po prostu nie był w stanie zrozumieć, jak gra z tak prymitywną grafiką i blokami do układania mogła do kogokolwiek przemawiać.
– Głodna jestem – jęknęła Mallu. – Mama mówiła, że robisz dzisiaj kolację.
Artur oderwał wzrok od telewizora.
– Masz dwie ręce – odpowiedział jej opryskliwym tonem, którego zawsze używał wobec siostry. – Możesz sobie zrobić przerwę od komputera i coś ugotować. Teraz moja kolej na grę.
Mallu miała długie kręcone włosy i taki sam karmelowy odcień skóry jak brat. Artur uważał, że siostra ma wszystkie możliwe wady, na czele rzecz jasna z wiekiem. Męczył się z nią już czternasty rok. Prawie tak samo okropne były jej wielkie brązowe oczy i głos, którym go właśnie szantażowała.
– Jeśli nie zrobisz kolacji, powiem mamie i będziesz miał karę do końca życia.
– Nienawidzę cię!
– Trudno.
Artur rzucił pilota na kanapę i poszedł do kuchni. Zawsze było tak samo. Kiedy rodzice wychodzili, praktycznie zmuszali go, żeby był niewolnikiem siostry. Jeżeli poskarżyła się na cokolwiek, miał czapę. Artur nie zrobił kolacji. Uderzył mnie, przysięgam. To zrobił, tamto zrobił. Lista była długa. Mógłby zapisać całe strony, a i tak większość z tego, co mówiła Mallu, było nieprawdą. Nie mógł powiedzieć, że się nie cierpieli. Czasem nawet byli wobec siebie mili i uprzejmi – podczas szczególnych okazji – raz na ruski rok, no i oczywiście wtedy, kiedy nikt tego nie widział. Artur jednak był zdania, że musi istnieć jakieś uniwersalne prawo uniemożliwiające młodszym siostrom bycie fajnymi.
A jeśli nie ma – pomyślał Artur – ktoś powinien je wpisać w konstytucję wszechświata.
– Strasznie wkurzające! – wymamrotał.
Podszedł do szuflady, szukając noża. Umiał zrobić tylko jajecznicę na toście. Mallu ją lubiła, ponieważ mogła wtedy jeść, nie przerywając gry. Ciekawe, co by się stało, gdyby chociaż przez jeden dzień nie mogła grać w Minecrafta? Upadłaby na podłogę w drgawkach? A może stałaby w kącie bez jedzenia, nie wydając z siebie żadnego dźwięku? Pytanie warte głębszej analizy – pomyślał.
Szarpnął szufladą i z zaskoczeniem spojrzał na to, co w niej znalazł. Obok typowych przedmiotów, jakie znajdują się w kuchennych szufladach, leżała w niej szara dyskietka podpisana na czerwono: minecraft 001. Nie miał wątpliwości, do kogo należała. W tym domu tylko jedna osoba zostawiała wszędzie swoje rzeczy. I oczywiście grała w Minecrafta. Chwycił dyskietkę i wrócił do salonu. Tym razem Mallu się nie wyprze i nie zrzuci winy na niego.
– Ej, cieniaro! – rzucił. – Nie zgubiłaś czegoś?
Mallu nie odpowiedziała, niszcząc bloki na ekranie. Była w jakiejś jaskini ze ścieżkami na ziemi.
– Mówię do ciebie.
– Jestem zajęta.
Artur westchnął.
– Nie miałaś gdzie zostawić tej głupiej gry, tylko w szufladzie w kuchni?
Mallu odwróciła się i spojrzała na niego osłupiała, nie rozumiejąc, o czym mówi.
– Nic nie zostawiałam w kuchni.
– W takim razie co to jest?
Siostra wpatrywała się w dyskietkę, którą wymachiwał Artur, trzymając ją między kciukiem a palcem wskazującym. Zmarszczyła brwi i był prawie gotów uwierzyć w ten wyraz niedowierzania.
Prawie.
– Masz coś do powiedzenia?
Wstała i wyrwała mu z ręki plastikowy kwadracik. Tak samo paleontolog mógłby chwycić niedawno odkrytą skamielinę. Artur był przekonany, że szukała po prostu wymówki, żeby móc dalej grać w Minecrafta.
W końcu położyła dyskietkę na stoliku do komputera i powiedziała:
– Jedyne, co mam do powiedzenia, to że nie masz o niczym pojęcia. – Uśmiechnęła się, jakby to było zabawne. – Gdybyś miał przynajmniej kilka szarych komórek, zauważyłbyś, że to pismo taty, nie moje. I jeszcze jeden szczegół, który przegapiłeś: ja gram w sieci. Ponadto… Stary, dyskietki są przestarzałe. Nikt ich już nie używa.
Artur nie odpowiedział, zastanawiając się, jak mogło mu to wszystko umknąć. Chciał tylko przyłapać siostrę na gorącym uczynku. Powinien był się zorientować, że kiedy wypuścili Minecrafta na rynek, dyskietki dawno zdążyły wyjść z użycia. Nie mógł się tylko połapać w tym, co jego ojciec miał wspólnego z tą grą. Musiał go zdradzić powątpiewający wyraz twarzy, bo jego siostra powiedziała:
– Myślę, że tata nie miałby nic przeciwko, gdybyśmy rzucili okiem. Chyba że chce to zachować w tajemnicy – parsknęła śmiechem. – Zwłaszcza że nie będzie wiedział, że to zrobiliśmy.
Artur chrupnął palcami jak zawsze, kiedy był zdenerwowany. Jedna z zasad panujących w ich domu zabraniała dotykać czegokolwiek bez zgody właściciela.
Próbował zachować się rozsądnie.
– Myślę, że lepiej będzie, jak odłożymy ją z powrotem do szuflady i zapomnijmy o niej – powiedział.
– Jak chcesz, to zapomnij – powiedziała Mallu. – Ja jestem zbyt ciekawa, żeby to zignorować. A jeśli tata się dowie… Cóż, jeśli się dowie, powiem, że to ty.
– Wstydu nie masz.
– No – przytaknęła. – Serio, dlaczego chłopaki to takie tchórze?
Jej groźba miała zabrzmieć jak żart, ale Artur wiedział, że gdyby faktycznie coś poszło nie tak, zrzuciłaby winę na niego.
Skoro miała go wrobić, niech się przynajmniej dowie, w co ma zostać wrobiony.
Odepchnął siostrę i usiadł obok, patrząc jak komputer połyka dyskietkę.ROZDZIAŁ 2
WIADOMOŚĆ
0101011001101111011000111110101000100000011010101110000100100000011101100110100101110 1010010000001101111001000000100100001100101011100100110111101100010011100100110100101 1011100110010100111111001000000100010101101101001000000111001101110101011000010010000 0011000110110000101110011011000010010000001101110011011110010000001001110011001010111 0100011010000110010101110010001011000010000001101111001000000110110101101111011100100 1110100011011110010000001001000011001010111001001101111011000100111001001101001011011 1001100101001000000110000101100111011101010110000101110010011001000110000100100000011 100110110111101101110011010000110000101101110011001000110111100101110ROZDZIAŁ 3
CYFROWE ROZMOWY
Niebieski ekran. Zero. Jedynka. Zero. Jedynka. Białe cyfry… i nic więcej. Artur i Mallu spojrzeli na siebie. Może po prostu zainfekowali komputer jakimś superwirusem.
Jeszcze kilka zgrzytnięć, jak gdyby procesor przetwarzał za dużo danych jednocześnie. Więcej zgrzytów i trzasków.
– Wyłącz to! – krzyknął Artur. – Natychmiast to wyłącz!
Jeszcze więcej cyfr i dźwięków.
– Przecież próbuję! – odpowiedziała mu Mallu, z całej siły przyciskając guzik zasilania. Nie podziałało. Cyfry spadały po ekranie jak prawdziwy deszcz niezrozumiałych znaków.
Już miała wyciągnąć kabel z gniazdka, kiedy nagle, w ułamku sekundy, sytuacja uległa zmianie. Ale kiedy wszystko idzie nie tak, ułamek sekundy może trwać wieczność.
Ekran zrobił się całkowicie zielony. Żadnych cyfr ani liter. Jedynie zieleń.
– Myślisz, że już po wszystkim?
– Nie mam pojęcia.
Ekran rozjaśnił się. Był tak jaskrawy, że cały salon zalała jasna oślepiająca zieleń. Artur zakrył dłonią oczy i rzucił się na podłogę, po omacku szukając wtyczki, żeby wyrwać ją z gniazdka.
– Artur, pomóż mi! – krzyknęła Mallu. – Wciąga mnie… Wciąga mnie do środka!
Artur wyciągnął rękę w stronę siostry, ale trafił w próżnię.
W tym samym momencie, jak gdyby nic się wcześniej nie wydarzyło, zielona poświata zniknęła. Pokój wyglądał tak jak zawsze. Po prostu zwyczajny spokojny wieczór.
– Mallu? Wszystko w porządku? – zawołał Artur.
Serce biło mu szybko, niemal wyskakując z piersi. Miał suche usta i zimne dłonie, a żołądek skurczył mu się ze strachu. Minęła chwila, zanim z powrotem przyzwyczaił się do normalnego światła. Każdy kąt pokoju powoli zaczął nabierać normalnych kształtów: podniszczone nogi kanapy, kolorowe poduszki, stół, komputer… i brak siostry.
Rozglądał się w panice, ale po Marii Luizie Carvalho nie został nawet ślad. Z każdą mijającą sekundą Artur był coraz bardziej osłupiały.
Mimo że odłączony od prądu kabel leżał na podłodze, na zielonym ekranie komputera wciąż było mnóstwo cyfr.
Cyfry.
Zera i jedynki.
Artur podszedł bliżej, przyglądając się symbolom na ekranie. Kiedyś czytał o takiej sekwencji numerycznej w jakimś magazynie o grach komputerowych. To było coś o przetwarzaniu danych w latach sześćdziesiątych ubiegłego wieku: kod binarny. Sekwencja zer i jedynek, która mogła ukrywać każdy możliwy przekaz. Zapatrzył się na rzędy cyfr.
Zdecydował się przeszukać całe mieszkanie. Sprawdził we wszystkich pomieszczeniach: w łazience, w szafach, w sypialni, w piwnicy. Nigdzie śladu po Mallu.
Nadzieja, że siostra robi mu zwykły kawał, prysła. Przypomniał sobie zasadę Sherlocka Holmesa: „Kiedy wyeliminuje się niemożliwe, wówczas to, co zostanie, bez względu na to, jak byłoby nieprawdopodobne, musi być prawdą”. No tak, odrzucił już wszystko, co możliwe i mało prawdopodobne, więc może czas, żeby się zmierzyć z tym, co niemożliwe. Szczególnie, jeżeli w to niemożliwe wchodził wciąż pracujący, choć odłączony od prądu komputer.
Stanął naprzeciwko działającego sprzętu i spojrzał na cyfry.
– Nie możesz działać tak, żebym wiedział, o co chodzi? – wymamrotał ze złością.
Jakby w odpowiedzi, z komputera wydobył się dźwięk. Procesor skrzypnął i brzęknął, coś przetwarzając. Artur poczuł ciarki na ciele. Cyfry zamieniły się w litery, które z kolei utworzyły pytanie: CZY CHCESZ WEJŚĆ DO OVERWORLDU?
– Że co? – spytał zaskoczony.
Ekran zastygł w oczekiwaniu na odpowiedź chłopaka, mimo że ten nie miał najmniejszego pojęcia, co w ogóle zrobić.
Kurczę, co to jest ten Overworld? Jakiś program czy część komputera? – zastanawiał się Artur.
Mallu wiedziała wszystko na temat elektroniki i oprogramowania, ale on nie miał o tych rzeczach bladego pojęcia. Umiał co prawda rapować i znał na pamięć imiona stu pięćdziesięciu Pokemonów, ale ta wiedza nie była teraz zbyt przydatna.
Nie mając innej opcji, usiadł przed monitorem, zdecydowany na spróbowanie ostatniej rzeczy, jaka przyszła mu do głowy.
– Oddawaj moją siostrę – powiedział. – Wiem, że rozumiesz, co mówię. Dlatego pokazałeś mi tę wiadomość, prawda? Gdzie moja siostra?
Procesor zgrzytnął, a na ekranie zamiast pytania pojawiło się napisane gigantycznymi literami słowo: OVERWORLD.
Nie było to zbyt pomocne, ponieważ Artur nawet nie wiedział, co to słowo oznacza. I tak wspiął się na wyżyny swojej wiedzy z zakresu komputerów. Walnął w monitor.
– Ty czopie, oddawaj moją siostrę! – wywrzeszczał. – Oddasz mi ją, nawet gdybym miał ją z ciebie wyciągać!
Maszyna zareagowała. Ponownie wydała z siebie dźwięk, a na ekranie ukazały się dwa słowa.
PRAWIDŁOWA KOMENDA
Nie mógł nic więcej zrobić. Ekran ponownie rozbłysnął na zielono i nagle Artur poczuł się bardzo dziwnie, jak gdyby jego ciało dzieliło się na małe części, rozpadając się w drobinki jak tarta bułka.
Nie zdawał sobie nawet sprawy z tego, że jego ciało opuściło realny świat. Coś zabierało go w bardzo odległe miejsce, o wiele bardziej przerażające i niewiarygodne niż jakiekolwiek inne miejsce w którymkolwiek ze światów.
Przed Arturem otwarły się drzwi do Overworldu.FUNKCJONOWANIE OVERWORLDU
CZĘŚĆ PIERWSZA: Geografia
Autor: Punk-Princess166
Pomyśl o najdziwniejszym miejscu, jakie tylko potrafisz sobie wyobrazić. A teraz wyobraź sobie, że to najdziwniejsze miejsce nigdy nie będzie tak dziwne jak Overworld – świat, który nie rządzi się prawami naszej fizyki. Mówię „świat”, bo są jeszcze inne światy, na przykład Nether i End, ale teraz nie będziemy się nimi zajmować.
Pogadajmy o Overworldzie i o tym, jak tutaj właśnie idą się bujać wszystkie zasady. Możesz na przykład wyjąć fragmenty pnia drzewa, a ono nadal stoi jak gdyby nigdy nic. Grawitacja oczywiście nie zawsze działa tak samo na wszystkie rzeczy.
Przykład?
Zawieszone w powietrzu drzewa nie spadają na ziemię. Ale jeżeli wydobywasz piach albo żwir, te bloki nie dosyć, że na pewno spadną, to jeszcze mogą cię przysypać i zabić. W Overworldzie wszystko jest trochę dziwne, jak sen, wobec którego nie da się zastosować zasad logiki. Jeżeli spróbujesz, to po prostu oszalejesz.
Geograficznie Overworld składa się z biomów. Masz tutaj biom umiarkowany – las, który rozciąga się na tysiące kilometrów – zaraz obok zimny biom. Takie same zasady panują w przypadku innych biomów, takich jak pustynie i oceany. Strasznie łatwo się zgubić, więc zawsze musisz mieć przy sobie mapę. Szczególnie kiedy zapada noc.
Noc i dzień też są w Overworldzie interesujące. Dzień to czas, w którym moby pracują, swobodnie się poruszają i wykonują wszystko, co muszą zrobić. Noc to już osobna historia. Noc to czas dla potworów i innych przerażających stworzeń. Szanse na przeżycie w nocy są drastycznie niskie, więc trzeba sobie zadać pytanie, czy w ogóle warto wychodzić z domu.
PS Potwory pojawiają się znikąd. Wystarczy im noc albo ciemne miejsce. Uważaj na creepery!
.
.
.
…(fragment)…
Całość dostępna w wersji pełnej