- W empik go
Między światłem a ciemnością - ebook
Między światłem a ciemnością - ebook
Szesnastoletnia Julia dowiaduje się, że choruje na nowotwór. Diagnoza nie pozostawia żadnych złudzeń: zostało jej najwyżej pół roku życia. Dziewczyna, nie chcąc tracić czasu na pogrążanie się w rozpaczy, postanawia żyć każdą chwilą i cieszyć się towarzystwem najbliższych sobie ludzi. Wkrótce Julia przekona się, że śmierć wcale nie oznacza końca życia. Trafia do Jasności, którą zamieszkują dobre dusze. Jednak pobyt w raju zostaje nagle przerwany przez wiadomość, że jej ukochana właśnie została skazana na Ciemność. Jeśli Julia chce ją uratować, musi wyruszyć w niebezpieczną podróż i zmierzyć się z otaczającymi ją mrocznymi siłami…
Życie przemija za szybko. Nim się obejrzysz, stoi przed tobą kostucha z listem, w którym jest napisana data Twojej śmierci. Wtedy rozmyślasz, czy dokonałeś tego, co sobie w dzieciństwie wyznaczyłeś. Rachunek sumienia. Bieg po prawdziwe życie został zatrzymany. Witaj, śmierci? –pomyślała. Siedziała w długim korytarzu, czekając na ostateczny wyrok. Patrzyła na dyplomy wiszące na jasnozielonych ścianach, ich zdaniem było uspokojenie pacjenta. Ona nie była spokojna. Co jakiś czas zerkała na siedzącą obok mamę. Czuła rosnący w niej smutek i ból. Czas stał w miejscu. Nie mogła doczekać się, aż wywołają jej nazwisko. Chciała już usłyszeć: „Pani Julia Szeword”, wejść do gabinetu i poznać diagnozę.
Oliwia Więcek – urodziła się w 1999 roku, mieszka w małej miejscowości na Podkarpaciu i jest absolwentką technikum fotograficznego. Od dziecka interesowała się wykonywaniem zdjęć, a od pięciu lat pasjonuje się pisarstwem. Już jako dziewczynka wymyślała historie, które opowiadała swojemu młodszemu bratu na dobranoc. Rozwijana z wiekiem umiejętność kreowania fabuły i bohaterów zaowocowała pierwszymi próbami pisarskimi. Pozytywny odbiór utworów wśród najbliższych pchnął ją do podjęcia decyzji o napisaniu książki.
„Między światłem a ciemnością” jest jej debiutem literackim.
Kategoria: | Dla młodzieży |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-8219-123-3 |
Rozmiar pliku: | 954 KB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
DIAGNOZA
Życie przemija za szybko. Nim się obejrzysz, stoi przed tobą kostucha z listem, w którym jest napisana data twojej śmierci. Wtedy rozmyślasz, czy dokonałeś tego, co sobie w dzieciństwie wyznaczyłeś. Rachunek sumienia. Bieg po prawdziwe życie został zatrzymany. Witaj, śmierci? – pomyślała. Siedziała w długim korytarzu, czekając na ostateczny wyrok. Patrzyła na dyplomy wiszące na jasnozielonych ścianach, ich zadaniem było uspokojenie pacjenta. Ona nie była spokojna. Co jakiś czas zerkała na siedzącą obok mamę. Czuła rosnący w niej smutek i ból. Czas stanął w miejscu. Nie mogła doczekać się, aż wywołają jej nazwisko. Chciała już usłyszeć: „Pani Julia Szeword”, wejść do gabinetu i poznać diagnozę.
Z pokoju numer dwadzieścia trzy wyszła wysoka, uśmiechnięta pielęgniarka. Julia wstała powoli z krzesła i weszła do środka, tuż za nią jej mama. Lekarz z miną dumnego profesora poprosił, by usiadły. Nastała cisza. Dziewczyna rozglądała się, gdy nagle doktor chrząknął.
– A więc… Mam przykrą wiadomość – powiedział. – Wyniki pani córki są bardzo złe, wręcz niepokojące.
Łzy napłynęły pani Laurze do oczu. Spodziewała się najgorszego, ale wypierała to. Nie chciała tego usłyszeć. Nie teraz.
– Julia jest chora. Ma nowotwór, złośliwy nowotwór.
Kobieta rozpłakała się. Jednak nie była na to przygotowana. Jedyna córka, jej oczko w głowie, była ciężko chora. Żadna matka nie chciałaby, by jej dziecko cierpiało. Nie w taki sposób. Szesnastoletnia dziewczyna miała pożegnać się z rodziną, przyjaciółmi, znajomymi i oddać się w ręce śmierci. Świat jest okrutny.
W oczach dziewczyny stanęły łzy. Wzięła głęboki oddech i wydobyła z siebie te kilka słów:
– Ile czasu mi pozostało?
Lekarz spojrzał na dziewczynę, która nie dawała po sobie poznać, że jej serce krwawi. Popatrzył w lewo na drugą kobietę, jej twarz była schowana w dłoniach. On sam nie mógł tego powiedzieć. Ciężko było mu otworzyć usta. Wreszcie się uspokoił.
– Pół roku. Masz przed sobą pół roku. Bardzo mi przykro.
Nie mógł patrzeć jej w oczy, dlatego pochylił głowę, spoglądając w papiery. Zapadła cisza, którą przerywał jedynie szloch.
A więc umieram, pomyślała. Naprawdę umieram. Pieprzony rak mnie wyniszcza. Koniec żartów. Pół roku… Tylko pół roku. Widzę, że długo mnie szukałaś, śmierci. Jestem teraz twoja. W tym momencie myśli Julii zaczęły błądzić. Szukała radości w tym wszystkim. Minęło dziesięć minut, a dla tych kobiet całe życie.
Matka wytarła łzy w chusteczkę. Wstała, popatrzyła na lekarza, a potem na córkę. Podziękowała mu i obie wyszły.
– Nie martw się, mamo – wyszeptała i przytuliła ją.
Od pięciu lat tego nie robiła. Nie obdarzała jej takimi gestami. Teraz było to jedyne wyjście. Musiała ją posklejać. Tam w środku rozsypała się na małe kawałeczki jak rozbite lustro.
– Musimy wrócić do domu i powiedzieć tacie. Poradzimy sobie…
Szesnastoletnia dziewczyna dziś stała się dorosła. Miała w rękach ostatki swojego życia. To ona musiała je zaplanować. To ona musiała je przeżyć tak, by umierając, mogła się uśmiechnąć i powiedzieć, że żyła szczęśliwie, niczego nie żałując. W domu czekał na nią ojciec. On nie miał pojęcia o tym, czego się dowiedziały.
***
Otworzyły się drzwi. Weszły bez słowa. Powiesiły kurtki w szafie.
– I jak? – zapytałem.
Laura rozpłakała się, podbiegła do mnie i przytuliła się. Julia pobiegła na górę.
– Ona ma raka. Umiera, ma pół roku. Mateuszu, my tracimy córkę!
Nie mogłem w to uwierzyć. Moje kochane dziecko ma umrzeć? Mam na to pozwolić?! Wykluczone! To na pewno jest koszmar. Zaraz się obudzę i zobaczę moje uśmiechnięte kobiety gotujące w kuchni. Jednak to nie był sen. To działo się naprawdę. Moja iskierka gasła. Płakałem razem z żoną. Długo nie mogliśmy dojść do siebie. Dopiero po długim prysznicu, położywszy się do łóżka, mogłem spokojnie to przemyśleć. Do głowy napłynęły mi wszystkie cudowne chwile spędzone z rodziną. Wspólne granie w piłkę, siatkę, kosza. Moja mała córeczka występująca na scenie. Jej łzy, gdy pierwszy raz wywróciła się na rowerze. Moja duma, gdy wygrała konkurs poetycki. Jej wszystkie humorki, po których i tak przychodziła się przytulić. Moja Julia, moja córka, moja radość, mój sens, moje wsparcie, moja miłość… Przytuliłem żonę i długo próbowałem zasnąć.
***
Nie mogłam patrzeć na rodziców. Nie mogłam patrzeć, jak oni płaczą z mojego powodu. Pobiegłam do pokoju, zatrzasnęłam za sobą drzwi i rzuciłam się na łóżko. Rozpłakałam się jak nigdy. Co teraz? Mam powiadomić znajomych? Nie! Oni nie mogą wiedzieć! Wstałam, podeszłam do ściany, gdzie wisiały zdjęcia moich przyjaciół. Boże, dlaczego teraz? Przecież oni umrą z bólu i tęsknoty. Nie mogę teraz odejść. Nie mogę. Znowu zalałam policzki łzami. Tyle planów na przyszłość runęło jak domek z kart. Każde marzenie było teraz iluzją. Czymś, czego nigdy nie dokonam. Mam żyć ze świadomością, że zaraz umrę, czy po prostu żyć?
***
Szesnaście lat. Wielkie, niebieskie oczy, w których dalej pali się iskra szczęścia i nadziei. Czarne włosy, połyskujące w świetle dnia. Wielkie, pełne, czerwone usta. Piękny uśmiech, który odwzajemni nawet człowiek wiszący na szubienicy. Ważąca ledwie czterdzieści pięć kilo, mierząca sto sześćdziesiąt pięć centymetrów, mała, słodka dziewczynka stojąca na drodze życia. Jej historia dopiero się rozpoczyna. Setki wyborów, setki dróg i ona. Czekająca na przygody. Smutek, szczęście, radość, nadzieje, odrzucenie, samotność, wszystko dopiero przed nią. Piękny wiek, by poznać życie. Myśl o śmierci zawsze jest w jej głowie, ale właśnie ta świadomość daje jej odwagę do wielu czynów. To właśnie dzięki niej odwróci swoje życie.
***
Pięć minut po północy. Julia otworzyła oczy. Wpatrywała się w sufit, przez okno przebijało się światło księżyca. Nie mogła spać. Siadła na brzegu łóżka. Rozglądnęła się po pokoju. Po lewej stronie widziała drzwi prowadzące na korytarz, a na nich ponalepiane plakaty gwiazd. Dalej stała szafa pełna ciuchów. Nie wiedziała, po co ich tyle ma. Może dlatego, że podążała za modą i nie chciała, by koleżanki z klasy miały z niej ubaw. W rogu stała gitara. Tak bardzo chciała nauczyć się na niej grać. Na wprost niej znajdowała się czerwona kanapa. To na niej wylewała łzy smutku i radości. To na niej bawiła się z koleżankami, opowiadały sobie śmieszne historie. Regały z książkami. Wszystkie przeczytane, niektóre nawet trzy razy! Kochała czytać, to był jej świat. Po prawej stronie, obok łóżka, stało biurko, a na nim podręczniki, długopisy, kartki, płyty, ulubiona książka Stephena Kinga. Na ścianie poprzylepiane zdjęcia przyjaciół, ich wspólne wygłupy uwiecznione na fotografiach. Kochała na nich patrzeć, gdy się uczyła. To dla nich każdego dnia przychodziła do szkoły. Każdy mebel był oblepiony plakatami, naklejkami, zdjęciami. Typowy pokój nastolatki, pomyślała. Wstała, podeszła do biurka, wzięła jedną czystą kartkę i długopis, po czym usiadła w kącie pokoju. Chwilę się zastanawiała, zanim napisała:
Lista rzeczy do zrobienia przed śmiercią:
1. Spróbować alkoholu i fajek.
2. Postawić się super lasce w szkole.
3. Wyjechać na weekend z przyjaciółmi.
4. Pojechać na koncert idola.
5. Żyć chwilą.
Popatrzyła przez okno na pełnię księżyca. Uwielbiała patrzeć w gwiazdy, gdy nie mogła spać. Przeczytała jeszcze raz wypisane punkty. Po chwili wahania dopisała szósty:
6. Zakochać się.
Wzięła kartkę i przyczepiła ją do tablicy korkowej wiszącej nad łóżkiem.
– Mam pół roku. Dam radę wykonać wszystko z listy. Uda mi się – wyszeptała. Położyła się do łóżka, zakryła kołdrą, popatrzyła na księżyc i zamknęła oczy.
***
Przebudziła się po szóstej. Pierwszy raz nie miała ochoty dłużej leżeć w łóżku. Wstała, wzięła kartkę z tablicy, szybko schowała ją do plecaka i poszła wziąć prysznic. Stojąc przed lustrem, uważnie się w siebie wpatrywała. Ciekawe, jak bardzo się zmienię… – zastanawiała się. Pomyślała o śmierci. Wyobraziła sobie, że stoi tuż za nią. Nie widziała jej twarzy, była zakryta kapturem. Miała na sobie długi, czarny płaszcz, nic więcej. Położyła jej na prawe ramię kościstą, bladą i zimną dłoń, zakończoną długimi paznokciami. Ogarnął ją wtedy chłód. Poczuła dreszcze na plecach i automatycznie ze strachem w oczach się odwróciła. Za nią stał tata, odetchnęła z ulgą.
– A ty co się tak boisz? Wystraszyłaś się, jakbyś ducha zobaczyła – zażartował i poszedł.
Uśmiechnęła się pod nosem. Tak, zobaczyłam ducha, ducha, który chciał mi zabrać wszystko, pomyślała. Ochlapała twarz wodą, jeszcze raz popatrzyła na siebie w lustrze. Już nikogo za nią nie było. Odeszła. Zeszła na dół na śniadanie. Myślała, że będzie pierwsza, myliła się. Na stole wszystko już czekało. Gorąca, owocowa herbata, dwa tosty z serem i szynką, jogurt, kanapki i woda do szkoły. Uśmiechnęła się, patrząc na mamę. Poczuła miłość od rodziców. Czy teraz będzie codziennie widzieć obraz szczęśliwej rodziny? Raczej tak, w końcu wczoraj diametralnie zmieniło się całe ich życie. W ciszy zjadła śniadanie i ruszyła do szkoły. Przez całą drogę rozmyślała, czy ma powiedzieć znajomym, że jest chora. W ostateczności zdecydowała, że nie. Tuż przed wejściem stanęła. Popatrzyła się w tył. Chciała wrócić do domu, do pokoju, do łóżka. Nie miała ochoty pojawić się w szkole. Wzięła głęboki wdech, uśmiechnęła się sama do siebie i weszła do środka. Na korytarzu panowała wesoła i głośna atmosfera. Julia poszła prosto do szatni. Usiadła na ławce, rozglądnęła się dookoła, czy nikogo nie ma. Nie było, więc wyciągnęła kartkę z plecaka. Punkt numer dwa podkreśliła dwa razy. Usłyszała śmiech swoich przyjaciół i jak najszybciej schowała plan.
– Siema, młoda! – krzyknął Antek.
– Hejo – powiedziała Ola i przytuliła ją.
Julka bez słowa uśmiechnęła się do przyjaciół. Wyczuli, że jest coś nie tak, znali ją wystarczająco długo. Jednak nie chcieli poruszać tego tematu.
– Jak będzie chciała, to sama powie, nie naciskaj – powiedział po cichu do koleżanki Antek.
Weszli do klasy, zaczęła się pierwsza lekcja. Był wtorek, czekał ich długi dzień.
Ostatnia lekcja. Cała klasa z niecierpliwością czekała na dzwonek, by nareszcie wybiec ze szkoły. Julia wpatrywała się w kartkę. Nie postawiła się dzisiaj dziewczynom. Jutro też jest dzień, pomyślała. Wszystko może się wydarzyć. Na lekcji panował gwar jak w każdej klasie. Uczniowie siedzieli na ławkach, śmiali się, żartowali. W powietrzu latały samolociki z kartek. Ktoś puścił słynną piosenkę Gangu Albanii – Albański raj. Nauczycielka weszła do klasy trochę zasmucona. Młodzież ucichła i usiadła na krzesłach. Poprosiła Julię do siebie.
– Dzwoniła twoja mama. Poinformowała mnie o chorobie.
Dziewczyna popatrzyła w ziemię. A więc wie, nic się przed nią nie ukryje, pomyślała ze złością. Nagle wychowawczyni wyrwała ją z zadumy.
– Nie sądzisz, że klasa powinna o tym wiedzieć?
– Nie.
– Dlaczego?
– Nikogo to nie obchodzi. Mają własne problemy, nie trzeba dokładać im moich.
Ona jednak miała coś innego na myśli. Te lubiane, piękne dziewczyny miałyby z tego ubaw. Lubiły się nad nią znęcać. Żarty, obrażanie, popychanie było na porządku dziennym. Nie była jednak klasowym pośmiewiskiem. Chłopcy i kilka innych dziewczyn ją lubili. Chodzili razem z nią na spacery, imprezy czy do kina. Mimo klasowych drwin była lubiana w szkole. Pomocna, zawsze uśmiechnięta, miła i sympatyczna. Była inna niż typowe nastolatki w jej wieku. Różniła się od nich wyglądem i zachowaniem. Ludzie jej ufali, a to w dzisiejszych czasach jest dość rzadkie. Wróciła do ławki.
– Psst, ej, Jula, co chciała?
– Nic, chodziło jej o jedynkę z niemieckiego – powiedziała. Pierwszy raz okłamała przyjaciela. Czy teraz kłamstwa będą jej towarzyszyć?
Dzwonek. W końcu do domu. Teraz tylko jak najszybciej trafić do pokoju, pomyślała i natychmiast wyszła ze szkoły. Przez całą drogę słuchała muzyki, zapominając o otaczającym ją świecie. Po cichu weszła do środka i udała się prosto do pokoju. Zamknęła drzwi na klucz i rzuciła plecak w kąt. Usiadła na łóżku, zła na siebie za okłamanie Antka. Miała łzy w oczach. Czuła się podle. Wzięła laptopa, podpięła do niego słuchawki i włączyła muzykę na full.
– Czas odreagować stres – powiedziała i szybko w wyszukiwarkę wpisała „Tumblr”.
Zalogowała się i zaczęła przeglądać cytaty i obrazki. Książki to był jej pierwszy świat, teraz była w drugim. Zaczęła reblogować posty na temat swojego nastroju. W ciągu dwudziestu minut udostępniła jakieś sześćdziesiąt cytatów i obrazków. Emocje wzięły nad nią górę i wtedy z oczu popłynęły łzy. Nie chciała płakać, czuła się wtedy bezsilna. Z każdą łzą wzrastała w niej frustracja. To nie był już płacz, bardziej szloch. Nie mogła się opanować. Wstała, zaczęła kopać szafę, biurko. Miała ochotę krzyczeć, ale nie mogła. W domu była jej mama, usłyszałaby jej krzyk i przybiegłaby na pomoc. Otworzyła szafę, w środku, na samym dole był misiek, który towarzyszył jej od kilku lat. Biorąc go do ręki, uśmiechnęła się. Wtedy z laptopa wydobył się dźwięk. Ktoś do niej napisał. Wytarła łzy i usiadła przed nim. Otworzyła rozmowę z Tumblra.
Cześć. Od dawna Cię obserwuję na tb, widzę, że dużo dziś reblogowałaś. Czy coś się stało? Piszę do Ciebie, bo chcę Ci pomóc. Jeśli chcesz, możesz mnie spławić, ale możesz też mi zaufać. Nie spapram tego ;) Iza.
Zaufać… Zaufanie zdobywa się miesiącami lub nawet latami ;) Okłamałam przyjaciela. Nigdy tego nie robiłam. Nie wiem, co teraz. Świat mi runął, śmierć puka do moich drzwi.
Julia po wysłaniu wiadomości zaczęła zastanawiać się, czy dobrze zrobiła. Nie zna jej, może to tak naprawdę nie jest ona? Chociaż na tym portalu pokazujemy swoją prawdziwą twarz, pomyślała. W dzisiejszych czasach Internet jest bardzo niebezpieczny i dobrze o tym wiedziała. Mimo to spędzała w nim bardzo dużo czasu. Poznawała nowych ludzi, pomagała, dowiadywała się nowych rzeczy, szukała piosenek, książek. Nie interesowały jej plotki na temat celebrytów. Ona obserwowała ludzi, zwyczajnych ludzi. Teraz szukała zrozumienia. Po pięciu minutach dostała odpowiedź.
Co masz na myśli, pisząc coś takiego?
Chwila zastanowienia. Napisać prawdę czy skłamać? Dopiero ją poznała, nie może od samego początku znajomości łgać. Trzymała ręce nad klawiaturą. Kilka razy zaczynała zdanie, ale zaraz je kasowała.
Mam szesnaście lat i wczoraj dowiedziałam się, że choruję na raka.
Mam pół roku, boję się powiedzieć o tym przyjaciołom, dlatego go okłamałam. Okłamuję samą siebie, myśląc, że będzie dobrze. Nie będzie. Nie może być dobrze, kiedy wiesz, co cię czeka. W nocy napisałam na kartce to, co mam zrobić przed śmiercią. Jednak nie mam z kim tego wykonać. Muszę odgrodzić się od Antka i Oli, muszę sprawić, żeby o mnie zapomnieli, zanim umrę. Muszę zostać sama. Odejść w samotności. Przyznaję, boję się.
Nie przeczytawszy tego, co napisała, nacisnęła „enter” i wysłała.
– Będzie, co będzie – powiedziała do siebie.
Minęło dziesięć minut, nie było żadnej odpowiedzi. Odpuściła, wiedziałam, że tak będzie! – pomyślała. Zdenerwowana wstała czym prędzej i poszła do łazienki. Gdy jej nie było, przyszła wiadomość.
Rozumiem. Nie możesz odgradzać się od najbliższych, powinnaś spędzić z nimi dużo czasu, skoro masz go tak mało.
Żyj całą sobą. Nie patrz na konsekwencje. Poznawaj nowych ludzi, baw się, mów to, co myślisz, bądź sobą. Nie tylko tutaj w Internecie.
Julia, czytając odpowiedź, uśmiechnęła się. Poczuła, że nowo poznana koleżanka ma rację i naprawdę ją rozumie.
Masz rację! Zaryzykuję, dziękuję.
Mijały godziny, dziewczyny dogadywały się coraz lepiej. Nowa znajoma okazała się jej bratnią duszą. Nim się obejrzała, była już godzina dwudziesta. Miała to gdzieś i przez całą noc pisała z Izą.
***
Minął tydzień. Dość szybko zleciał w oczach nastolatki. Zaczęła obawiać się, że całe jej nudne i krótkie życie minie tak samo szybko. Niczego nowego przez te siedem dni nie zrobiła. Całe dnie i noce pisała z Izą. Siedząc w szkole z przyjaciółmi, myślała, co robi jej internetowa znajoma.
Był piątek. Ostatni dzień w szkole.
– Ej, Jula, idziesz dzisiaj z nami do kina, a potem na pizzę? – zapytał Antek z nadzieją, że się zgodzi.
– Jasne! Dawno nigdzie nie wychodziliśmy! – Szczęśliwa nastolatka ucieszyła się na samą myśl. Miała wyjść wspólnie z osobami, które sprawiały, że jej każdy dzień był kolorowy.
Wieczorem przyszykowała się na wyjście. Właśnie dzisiaj chciała im powiedzieć o chorobie. Podeszła do lustra. Popatrzyła na siebie. Jej skóra zrobiła się blada, a pod oczami pojawiły się worki. Zmarniała na twarzy. Nie dziwiło jej to, jadła coraz mniej. Jej rodzice zaczęli się jeszcze bardziej martwić. Ona dobrze wiedziała, że to uboczny efekt chemioterapii. Codziennie spoglądając w lustro, patrzyła, czy czasem nie zaczęły wypadać jej włosy. Podciągnęła koszulkę, spojrzała na swój brzuch. Był mniejszy, dużo mniejszy. Podeszła do wagi leżącej na szarych płytkach. Sprawdziła, ile waży.
– Czterdzieści dwa kilo… Trzy kilo w tydzień. Robię się jak anorektyczka. – Zaczęła się śmiać.
Kiedyś myślała o dramatycznym odchudzaniu. Wchodziła na fora internetowe dla „motylków”. „Pro Ana – nowy styl życia. Nowa dieta” – strona internetowa dla zakompleksionych nastolatek. W XXI wieku dla każdej nastolatki idealna waga to czterdzieści kilogramów, a nawet mniej. To już są zaburzenia psychiczne. Anoreksja – choroba doszczętnie wyniszczająca organizm. Julia nie chorowała na nią, ona po prostu nie miała ochoty jeść. Każdy kęs sprawiał, że jedzenie stawało jej w gardle.
– Dziewczyny, rada życia! Zachorujcie na raka, wtedy schudniecie! – Śmiejąc się, wróciła do pokoju.
Mimo że życie z niej uciekało, była cały czas pozytywnie nastawiona. Nowa koleżanka ją tak zmieniła? Nowy pogląd na życie? Chyba tak. I dobrze, powinna się cieszyć. Miała rodziców, którzy bardzo mocno ją kochali, miała Antka – wspaniałego przyjaciela, który zawsze ją łaskotał i rozśmieszał. Miała też Olę, która wspierała ją od samego początku podstawówki. Najbliższa przyjaciółka, jej siostra. Teraz ma też Izę, internetową koleżankę, mieszkającą blisko. To dla nich się nie podda, to dla nich, mimo wszystkich przeciwności losu, śmieje się śmierci prosto w twarz. W końcu teraz żyje naprawdę.
Usłyszała dzwonek do drzwi. Szybko zbiegła ze schodów, pożegnała się z rodzicami i wyszła z przyjaciółmi. Idąc środkiem drogi, wygłupiali się. Śpiewali, tańczyli, popychali się. Tego potrzebowała. Odrzuciła od siebie myśli o chorobie. Liczyło się to, co tu i teraz. Idąc przez most, Julia zatrzymała się na środku. Pierwszy raz w życiu poczuła chęć wskoczenia do wody. Chciała uniknąć kolejnych chemioterapii. Po prostu chciała umrzeć. Trzymała się mocno barierki, próbowała zatrzymać myślenie. Więc tak to jest. Tak się czuje każdy samobójca. Skok do wody, chwila duszenia się i witajcie, wrota do raju lub piekła, przemknęło jej przez myśl. Pomyślała o śmierci, lecz nie z przyczyn naturalnych, w końcu o takiej każdy człowiek chociaż raz myślał. Myślała o samobójstwie.
– Ej, Julka, wszystko okay? – zapytała zaniepokojona koleżanka.
– Tak… tylko… eee… nieważne. – Odwróciła się w jej stronę. Oczy jej się zaszkliły. – To co, idziemy na tę pizzę? – spróbowała wybrnąć z sytuacji i uniknąć kolejnych pytań.
– No jasne! Tylko się pośpieszmy, przed dwudziestą trzecią muszę być w domu. – Szczęśliwy Antek wziął w objęcia obie przyjaciółki.
Nastolatka poczuła się potrzebna, kiedy chłopak ją przytulał. W minutę ją posklejał i odsunął od niej myśli samobójcze. Weszli do pizzerii. Zajadając, śmiali się na całego. Robili sobie zdjęcia. Czas leciał, lecz dla nich nie miało to znaczenia. Byli razem, we trójkę, tak jak dawniej. Byli szczęśliwi. Przy drzwiach do swojego domu przytuliła przyjaciół i podziękowała im za to, że są. Wyczuła ich niepokój; unikając pytań, szybko weszła do środka. Miała im powiedzieć, mieli się dowiedzieć prawdy. Ona jednak była za słaba, patrząc w oczy Antka, patrząc na uśmiech Oli… po prostu nie mogła. Oczy znowu jej się zaszkliły. Uderzyła głową w drzwi, żeby się uspokoić.
– Nie płacz. Nie płacz, nie płacz – powtarzała to sobie cały czas.
– Już jesteś? Masz ochotę coś zjeść? – zapytała mama.
– Nie. Jestem zmęczona, idę spać – odparła szybko i poszła do pokoju, powstrzymując łzy.
Zamknęła drzwi i oparła się o nie. Zadarła głowę do góry i zamknęła oczy. Pierwsza łza popłynęła. Znowu poczuła się słaba, przeszył ją ból. Zsunęła się w dół, zasłoniła twarz rękami. Płakała po cichu, by nikt nie usłyszał. Czy właśnie tak ma wyglądać każdy jej wieczór? Nie wiadomo. Raz jest pod górkę, raz z górki. Pomyślała o Izie. Ma w niej wsparcie, jako jedyna z jej znajomych wie o raku.
Jesteś?
Napisała, wycierając łzy.
Tak. Co tam?
Dalsza część książki dostępna w wersji pełnej