Facebook - konwersja
Przeczytaj fragment on-line
Darmowy fragment

  • promocja
  • Empik Go W empik go

Mieszko I. Tajemnicze drewienko - ebook

Wydawnictwo:
Format:
EPUB
Data wydania:
18 marca 2019
2124 pkt
punktów Virtualo

Mieszko I. Tajemnicze drewienko - ebook

Kiedy podczas warsztatów archeologicznych w muzeum Piotrek znajduje tajemnicze drewienko, nie przypuszcza, że właśnie wszedł w posiadanie narzędzia do przenoszenia się w czasie. Razem ze starszym bratem Tomkiem wyruszają w podróż do średniowiecza czasów Mieszka I, któremu towarzyszą w najważniejszych momentach życia. Stają się świadkami postrzyżyn księcia, jego chrztu i poznają historię najważniejszych bitew. Chłopcy przekonują się, że w każdej legendzie tkwi ziarno prawdy… Kto jest prawdziwym właścicielem drewienka? I czego chce od chłopców tajemniczy pogański kapłan?

Kategoria: Dla dzieci
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-7773-947-1
Rozmiar pliku: 4,0 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

Roz­dział 1

Warsztaty

Była cie­pła ma­jo­wa so­bo­ta. Po dzie­dziń­cu mu­zeum ska­ka­ła sro­ka, szu­ka­jąc cze­goś na be­to­no­wych pły­tach. Le­ni­wie spo­glą­dał na nią czar­ny kot wy­grze­wa­ją­cy grzbiet na słoń­cu. Na­gle roz­legł się tu­pot. Sro­ka, skrze­cząc, od­fru­nę­ła, a kot znik­nął w krza­kach. Przez że­liw­ną bra­mę wbie­gło dwóch chłop­ców. Zdez­o­rien­to­wa­ni ro­zej­rze­li się wo­ko­ło.

— Mamo, je­steś pew­na, że to tu­taj i dzi­siaj? — Za­nie­po­ko­jo­ny Pio­trek spoj­rzał na idą­cą za nimi ko­bie­tę.

— Wie­dzia­łem. Nic się nie dzie­je. W ogó­le nie war­to było tu przy­jeż­dżać, pew­nie i tak bę­dzie nud­no — mruk­nął pod no­sem star­szy chło­piec, To­mek.

— Jak zwy­kle try­skasz en­tu­zja­zmem. — Mama się ro­ze­śmia­ła. — Chodź­cie, spy­ta­my, gdzie od­by­wa­ją się warsz­ta­ty.

— Pew­nie tam… — To­mek mach­nął ręką w kie­run­ku ko­lo­ro­wych strza­łek z pa­pie­ru, któ­re ktoś za­wie­sił na ga­łę­ziach. Wska­zy­wa­ły na wą­ski chod­nik pro­wa­dzą­cy na tyły mu­zeum. Pio­trek za­czął pod­ska­ki­wać z emo­cji.

— Na pew­no tam, chodź­cie szyb­ko, chodź­cie. Na pew­no już się za­czę­ło! Prę­dzej, bo nie zdą­ży­my…

W mu­ze­al­nym ogro­dzie ba­wi­ło się kil­ka­na­ścio­ro dzie­ci. Nie­któ­re z za­pa­łem roz­ko­py­wa­ły zie­mię, szu­ka­jąc ukry­tych w niej skar­bów. Inne de­li­kat­nie myły i oczysz­cza­ły swo­je zna­le­zi­ska. Kil­ko­ro sta­ło przy sto­le i z zapa­łem pró­bo­wa­ło od­wzo­ro­wać zna­le­zio­ne przed­mio­ty na kart­kach pa­pie­ru mi­li­me­tro­we­go. O stop­niu zaan­ga­żo­wa­nia świad­czy­ły wy­su­nię­te ję­zy­ki i nie­ty­po­wa ci­sza, któ­rą prze­ry­wał je-
dy­nie szmer prze­sy­py­wa­ne­go pia­sku i trium­fal­ne okrzy­ki od­kryw­ców. Pio­trek i To­mek sta­nę­li z boku, nie­pew­ni, czy mogą do­łą­czyć do gru­py.

— Chodź­cie, za­pra­sza­my. — Sym­pa­tycz­na blon­dyn­ka w oku­la­rach uśmiech­nę­ła się do nich. — Mam na imię Mał­go­sia, z wy­kształ­ce­nia je­stem ar­che­olo­giem. Na co dzień zaj­mu­ję się czymś in­nym, ale grze­ba­nie w zie­mi to cią­gle moja pa­sja. Za­raz wam po­ka­żę, co mo­że­cie dzi­siaj ro­bić. — Wska­za­ła ręką na ogród. — Przy­go­to­wa­li­śmy trzy sta­no­wi­ska: na jed­nym mo­że­cie na­uczyć się, jak wy­mie­rzyć wy­ko­pa­li­sko i wy­ty­czyć plan od­kry­wek. Na dru­gim — tam, gdzie jest naj­wię­cej dzie­ci — szu­ka­my… Prze­pra­szam na chwi­lę!

Mał­go­sia pod­bie­gła do grup­ki dzie­ci, któ­re znie­cier­pli­wio­ne za­czę­ły ko­pać co­raz szyb­ciej i głę­biej. To­mek i Piotr po­szli za nią.

— Tak nie moż­na. — Ko­bie­ta ze śmie­chem prze­rwa­ła dzie­ciom ko­pa­nie. — Ar­che­olog prze­glą­da zie­mię bar­dzo do­kład­nie, żeby nie prze­oczyć żad­ne­go szcze­gó­łu. Na­wet naj­mniej­sza drza­zga, mały ko­ra­lik — wszyst­ko może mieć zna­cze­nie. Mu­si­cie ko­pać po­wo­li i uważ­nie. W tej pra­cy cier­pli­wość i spo­strze­gaw­czość są bar­dzo waż­ne.

Od­wró­ci­ła się do chłop­ców.

— Tu­taj ma­cie ło­pat­ki, szpa­chel­ki i pędz­le. Każ­dą zna­le­zio­ną rzecz trze­ba do­kład­nie oczy­ścić z zie­mi, umyć, a po­tem opi­sać. Jak już coś znaj­dzie­cie, po­ka­żę wam, co trze­ba zro­bić. No to do dzie­ła!

To­mek wy­brał sta­no­wi­sko mier­ni­cze. Po­mia­ry wy­da­ły mu się bar­dziej od­po­wied­nie dla dwu­na­sto­lat­ka niż grze­ba­nie w zie­mi w to­wa­rzy­stwie pod­nie­co­nych ma­lu­chów. Pio­trek przy­kuc­nął i z za­pa­łem za­czął ko­pać, gra­bić i prze­sie­wać, uważ­nie wpa­tru­jąc się w piach. Na­gle pod­sko­czył z wra­że­nia i ści­ska­jąc coś w gar­ści, pod­biegł do mamy.

— Zo­bacz, zna­la­złem! To na pew­no coś sta­re­go! — W po­bru­dzo­nej zie­mią ręce trzy­mał ka­wa­łek gli­nia­nej sko­rup­ki. — Te­raz mu­szę to oczy­ścić.

Chło­piec pod­szedł do wia­der­ka z wodą, umył zna­le­zi­sko, wy­su­szył i po­ka­zał pani Mał­go­si.

— Świet­na ro­bo­ta, zna­la­złeś frag­ment na­czy­nia. Spójrz, tu­taj wi­dać, że garn­carz łą­czył ze sobą wa­łecz­ki gli­ny. Gli­nia­ne na­czy­nia zna­no od daw­na, były uży­wa­ne do prze­cho­wy­wa­nia pro­duk­tów, no­sze­nia wody, słu­ży­ły za mi­ski. Chcesz opi­sać swo­je zna­le­zi­sko czy szu­kasz da­lej?

— Opi­szę po­tem, te­raz będę szu­kać — od­po­wie­dział z prze­ję­ciem chło­piec. Uważ­nie prze­ko­py­wał zie­mię, zna­lazł jesz­cze kil­ka ka­wał­ków ce­ra­mi­ki, gli­nia­ny ko­ra­lik, małe dre­wien­ko i że­la­zny grot.

— To była broń wo­jow­ni­ka, praw­da? — wy­py­ty­wał pod­eks­cy­to­wa­ny. — Mogę za­brać grot do domu?

— Nie­ste­ty nie. — Pani Mał­go­sia się uśmiech­nę­ła. — Więk­szość rze­czy, któ­re wy­ko­pu­je­cie, to au­ten­ty­ki lub re­pli­ki po­trzeb­ne nam do po­dob­nych za­jęć. Ta­kie gro­ty były uży­wa­ne przez wo­jów we wcze­snym śre­dnio­wie­czu. To grot włócz­ni. Drzew­ca nie prze­trwa­ły, były z drew­na, a gro­ty wy­ko­ny­wa­no z trwal­szych ma­te­ria­łów, więc nie­któ­re do­trwa­ły do na­szych cza­sów. Mia­łeś szczę­ście, może ten grot na­le­żał do ja­kie­goś śre­dnio­wiecz­ne­go woja…

— A to mogę za­trzy­mać? — Pio­trek pod­su­nął pani Mał­go­si pod nos ka­wa­łek de­secz­ki, na któ­rej wid­nia­ły ta­jem­ni­cze wzor­ki. Drew­no wy­glą­da­ło na sta­re i spróch­nia­łe.

— To? — Ko­bie­ta zmarsz­czy­ła brwi. — Tak, to mo­żesz. Oba­wiam się, że to po pro­stu ka­wa­łek odła­ma­nej de­ski nad­gry­zio­ny przez kor­ni­ki… Przy­kro mi.

— Wca­le nie. — Chło­piec ści­snął drew­no. — To na pew­no coś waż­ne­go, wiem. Za­bio­rę to do domu, a te­raz idę ro­bić ry­sun­ki.

Piotr uważ­nie prze­ry­so­wy­wał swo­je zna­le­zi­ska, choć my­śla­mi cią­gle był przy dre­wien­ku. „Ono na pew­no jest ma­gicz­ne” — my­ślał. — Żad­ne kor­ni­ki nie po­tra­fią wy­gryźć ta­kich za­wi­ja­sów, tego był pe­wien. A do­ro­śli nie zna­ją się na ta­kich rze­czach.

Po za­koń­cze­niu warsz­ta­tów dzie­ci zwie­dzi­ły mu­zeum. Pani Mał­go­sia chcia­ła po­ka­zać im przed­mio­ty zna­le­zio­ne w trak­cie praw­dzi­wych wy­ko­pa­lisk. Pro­wa­dzi­ła ma­łych od­kryw­ców przez ko­lej­ne sale, opo­wia­da­ła o tka­czach, garn­ca­rzach i rol­ni­kach, wska­zy­wa­ła wy­eks­po­no­wa­ne w ga­blo­tach przed­mio­ty, roz­śmie­sza­ła słu­cha­czy aneg­do­tami z wy­ko­pa­lisk i opo­wie­ścia­mi o przy­go­dach
ar­che­olo­gów.

— To są skar­by? — spy­ta­ła ja­kaś dziew­czyn­ka za­wie­dzio­nym gło­sem, oglą­da­jąc ma­kie­tę daw­ne­go pie­ca garn­car­skie­go. — Skar­by po­win­ny być zło­te i dro­go­cen­ne, błysz­czą­ce…

Część dzie­ci ener­gicz­nie po­ki­wa­ła gło­wa­mi.

— Albo przy­naj­mniej po­win­ny być zło­te mie­cze — do­dał ja­kiś chło­piec, od­ry­wa­jąc się na mo­ment od in­te­rak­tyw­nej ta­bli­cy, na któ­rej pró­bo­wał zna­leźć dro­gę do skarb­ca. — Są tu­taj ja­kieś inne gry? — za­py­tał.

Pani Mał­go­sia wes­tchnę­ła.

— Nie ma in­nych gier. A dla hi­sto­ry­ków i ar­che­olo­gów skar­bem są nie tyl­ko garn­ki peł­ne zło­tych mo­net i klej­no­tów. Ta­kie od­kry­cia nie zda­rza­ją się zbyt czę­sto. Cza­sa­mi cie­kaw­sze są miej­sca, dzię­ki któ­rym uda­je nam się jak­by prze­nieść w prze­szłość i tro­chę le­piej po­znać ży­cie lu­dzi. Zwy­kłych, a nie tych bar­dzo bo­ga­tych. Piec garn­car­ski za­cho­wa­ny w ca­ło­ści czy pra­daw­ny nie­okra­dzio­ny kur­han to praw­dzi­we skar­by. Dla­te­go po­wta­rza­łam wam, że w pra­cy ar­che­olo­ga tak waż­ne są spo­strze­gaw­czość i sta­ran­ność.

Dzie­ci ro­ze­szły się po sali. Więk­szość z nich sku­pi­ła się przy ta­bli­cach in­te­rak­tyw­nych. Kil­ko­ro za po­mo­cą mie­cha pró­bo­wa­ło roz­pa­lić wir­tu­al­ny ogień w pie­cu garn­car­skim. Pio­trek i To­mek sta­nę­li przy jed­nej z ga­blot. Znacz­nie bar­dziej od koła garn­car­skie­go czy pie­ca, o któ­rym z ta­kim za­pa­łem opo­wia­da­ła pani Mał­go­sia, in­te­re­so­wa­ła ich wy­sta­wa śre­dnio­wiecz­nej bro­ni. Gro­ty, mie­cze, frag­men­ty heł­mów, oku­cia… Mimo że po­wy­krę­ca­ne i przy­po­mi­na­ją­ce ster­tę zło­mu, roz­bu­dza­ły wy­obraź­nię. Te­raz pró­bo­wa­li od­gad­nąć, czym były kie­dyś te po­wy­gi­na­ne że­la­zne ka­wał­ki wi­docz­ne za szy­bą.

— Czy oni wszy­scy wal­czy­li taką dzi­wacz­ną bro­nią? — za­py­tał pa­nią Mał­go­się czar­no­wło­sy chło­piec.

— Nie. — Ko­bie­ta się ro­ze­śmia­ła. — Ta broń dużo prze­szła. Może ktoś ją zgu­bił, może stra­cił w bi­twie, może scho­wał swo­je łupy, a po­tem nie zdą­żył już ich za­brać. Broń prze­le­ża­ła w zie­mi lub w wo­dzie set­ki lat, dla­te­go tak wy­glą­da. Wo­jo­wie dba­li o nią: mie­cze były ostre i lśnią­ce, a to­po­ry wy­po­le­ro­wa­ne. Wy­glą­da­ły tak samo groź­nie jak te w ga­blo­cie na ścia­nie.

— Wie­my, kto uży­wał tej bro­ni? — za­py­tał To­mek.

— Na sto pro­cent na­le­ża­ła do ja­kie­goś woja — od­po­wie­dzia­ła pani Mał­go­sia. — Nie zna­my jego imie­nia. Pew­ne ce­chy wska­zu­ją na to, że część bro­ni po­cho­dzi z X wie­ku, więc może było to uzbro­je­nie wo­jow­ni­ków Miesz­ka I. — Mru­gnę­ła do chłop­ca. — W tym cza­sie Ma­zow­sze na­le­ża­ło już do jego pań­stwa. Miesz­ko roz­sze­rzał swój kraj tak­że na wschód, czy­li wła­śnie na Ma­zow­sze, gdzie je­ste­śmy.

— Faj­nie by było zo­ba­czyć bi­twę — szep­nął chło­piec w oku­la­rach. Pani Mał­go­sia się ro­ze­śmia­ła, ale szyb­ko spo­waż­nia­ła.

— Nie by­ło­by faj­nie, uwierz mi. Bi­twy były prze­ra­ża­ją­ce. My­ślę, że bar­dzo byś się prze­stra­szył i od razu chciał­byś stam­tąd uciec. No do­bra, dzie­cia­ki! — krzyk­nę­ła. — Ko­niec za­jęć. Ode­rwij­cie się już od tych ta­blic. Za­pra­szam was na le­mo­nia­dę i cia­sto. Za­słu­ży­li­ście na od­po­czy­nek.

------------------------------------------------------------------------

Re­pli­ka — wier­na ko­pia dzie­ła sztu­ki lub za­byt­ko­we­go przed­mio­tu.

Śre­dnio­wie­cze — epo­ka w dzie­jach Eu­ro­py, któ­ra trwa­ła od V do XV wie­ku.

Kur­han — stoż­ko­wy na­syp kry­ją­cy gro­by.

Miech — przy­rząd do tło­cze­nia po­wie­trza, uży­wa­ny w róż­ne­go ro­dza­ju pie­cach i in­stru­men­tach mu­zycz­nych, np. or­ga­nach.
mniej..

BESTSELLERY

Menu

Zamknij