Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

  • Empik Go W empik go

Miłość w kroplach deszczu - ebook

Wydawnictwo:
Data wydania:
20 czerwca 2022
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(2w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Miłość w kroplach deszczu - ebook

Ciężko doświadczona przez los Julka nauczyła się, że musi sama sobie radzić w życiu. Osierocona przez matkę i odtrącona przez ojca, w dorosłym życiu pragnie tylko jednego: odciąć się od trudnej przeszłości. Przeprowadzka do Warszawy miała być dla niej szansą na nowy start. Tymczasem wspomnienia, które wciąż ją dręczą, uniemożliwiają nawiązanie głębszych relacji. Nieufna i zdystansowana Julka wystrzega się sercowych komplikacji do momentu, w którym spotyka Patryka, swojego znajomego sprzed lat. I choć oboje czują do siebie coś więcej niż zwykłą sympatię, dramatyczne historie rodzinne nieustannie kładą się cieniem na ich życiu. Co gorsza, Julce ponownie zaczyna doskwierać choroba, którą zdiagnozowano u niej w dzieciństwie. Czy wystarczy jej sił, by po raz kolejny zmierzyć się z nieprzyjaznym losem?

Kierowca wariat wysiadł z samochodu, a ja miałam ochotę przyłożyć mu moją torebką. Szkoda, że nie miała ćwieków. Jednak mu nie przyłożyłam, to do mnie niepodobne. Nerwowo potrząsnęłam torebką i wszystkie dokumenty, wraz z mym starannie opracowanym CV, poleciały prosto w błoto. Teraz to narobiłam. Stałam i patrzyłam z głową w dół, jakbym oczekiwała, że nagle dokumenty same pofruną z powrotem prosto do mojej torebki. Grawitacja jednak tak nie działa.
– Nic wam się nie stało? – spytał kierowca wariat.
Nie było po nim widać ani zażenowania, ani wstydu. No zupełnie nic. Moja wytrzymałość była na wyczerpaniu. Musiałam wziąć parę głębszych wdechów. Jednak gdy spojrzałam na kierowcę, coś mnie ruszyło, i na pewno nie tylko złość.

Kategoria: Obyczajowe
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-8219-891-1
Rozmiar pliku: 798 KB

FRAGMENT KSIĄŻKI

LIST DO MAMY

Teraźniejszość

Przeszłością szczęśliwej przyszłości nie zbudujesz. Gniewem zatracisz jakąś część siebie. Zobaczysz, tę najbardziej wartościową. Zostanie tylko pustka. Dlatego nie warto ryzykować, żebyś nie obudziła się kiedyś z ręką w nocniku i ze zmianami, których nie da się odkręcić. W życiu trzeba iść przed siebie z głową uniesioną. Nieważne, co cię spotka, mimo wszystko staraj się być silna. Łzami, użalaniem się nie zmienisz nic, a tylko pogorszysz. Z kolei będąc silną, możesz zmienić to, co złe, na dobre, jeszcze śmiać się ze złego. Pamiętaj. Tak właśnie mawiałaś, Mamo. Byłaś piękną, mądrą kobietą, mimo swej choroby. Starałam się żyć tak, jak mnie uczyłaś. Nie było łatwo. Przychodziły wzloty i upadki. Jednak dzięki Tobie upadki nie trwały długo, starałam się dla Ciebie zwyciężać, walczyć. Nie stałam w miejscu z założonymi rękami. Bezczynnością i głową spuszczoną w dół muru nie rozbijesz. Momentami chyba nosiłam tę głowę za wysoko, gołąb upatrzył sobie bowiem cudowną lokalizację na mej głowie na swe śmierdzące odchody. W tym momencie z chęcią zakopałabym się w jakimś kretowisku. Jednak to olałam. Zawsze znajdzie się w życiu taki gołąb, który zechce cię zgnoić. Grunt się nie dać. Nie ma tego złego, co na dobre nie wyjdzie, jeśli człowiek w to uwierzy, da się prowadzić Bogu. On nie bez powodu dopuszcza zło na człowieka, żeby z niego wyprowadzić dobro. Byłaś wierzącą kobietą, w tym tkwiła Twoja największa siła. Sama do końca nie rozumiem pewnych rzeczy, ale to prawda: z Bogiem człowiek może wiele przebrnąć. Chorowałaś na serce od dzieciństwa. W swoim życiu doznawałaś wielu cudów. Ciąża miała być wysokiego ryzyka, a przeszła niemal książkowo, poród bez komplikacji. Później szybko doszłaś do siebie. Tak było aż do dnia, w którym zmarłaś. Zginęłaś w wypadku samochodowym. Ojciec bardzo przeżył tę śmierć. Ja też. Długo mu zeszło, zanim związał się z Kaliną, swoją szefową. Nie wspominam dobrze mieszkania z nimi. Maja, córka Kaliny, ciągle utrudniała mi życie. Chciała być w centrum uwagi, mieć ojca tylko dla siebie.

Dzięki temu, co mnie spotkało ze strony mego ojca i pasierbicy Mai, poznałam wiele osób, które sporo wniosły do mojego życia. Stałam się twardsza, co pozwoliło mi przetrwać złe okresy w mym życiu. Każde wydarzenie mnie wzmacniało, dzięki temu przetrwałam kolejne.

Czasem próbowałam wizualizować Maję. Chociaż czułam, że z jakiegoś powodu jest taka, jaka jest. To zewnętrzna powłoka, nieprawdziwa. Intuicja mi mówi, że jest zupełnie inna. Ma jakiś powód, że taka jest. Co prawda nasze spotkania po latach wiązały się głównie z namawianiem mnie do zerwania kontaktów z nową rodziną. Tak można ich nazwać, stali się dla mnie kimś więcej niż znajomymi. Czułam, że tkwi w niej coś, co ukrywa przed światem, widziałam, kiedy udaje, a kiedy wyraża prawdziwe emocje. Czasem czułam z nią więź porozumienia, a czasem zwyczajnie chciałam wziąć rydel i przyłożyć z impetem. Jej działania często mnie zaskakiwały, była szybsza niż błyskawica. Zanim usłyszysz grzmot, widać błyskawicę. W tym przypadku można to określić następująco: błyskawica nawet nie wie, że będzie błyskać, a Maja już wie. Kobieca zaradność nieraz mnie zadziwia. Sama nie wiem, jak to nazwać.

Wcześniej, kiedy byłam młodsza, może mnie ruszały jej intrygi. Pragnęłam akceptacji, miłości, uwagi – chyba jak każde dziecko. Wiedziałam, że ona też; w pewnym stopniu jestem w stanie to zrozumieć. Sama nie miała kochającego ojca, nawet nie wiem, czy można go nazwać ojcem.

Nie można płonąć nienawiścią, bo ona wyniszcza. Wierzę, że w każdym z nas tkwi dobro i zło. Tylko od człowieka zależy, w którą stronę podąży. Może ona nieświadomie wybierała tę drugą opcję. Aczkolwiek starałam się walczyć, nie upaść, nie pogrążać się, nie dawać. Na pewno nie przegrałam swego życia z powodu czyjegoś działania. Rady mej Mamy nie poszły w las. Mawiała również, że poddawanie się rozpaczy to oddanie pola bitwy wrogowi. Własna siła, pokazanie, że czyjeś działania nie wpływają na ciebie, daje wygraną. Nie chodzi tylko o to, że pokażesz tej drugiej osobie, że masz ją gdzieś. Tu raczej znaczenia nabiera dusza, osobowość człowieka. Trzeba chronić to, co najbardziej wartościowe, swoją duszę, by nie zaśmiecały jej wpływy innych, by poprzez czyjeś intrygi nie pogubić siebie. Chociaż nie zdawałam sobie sprawy, że część mnie uległa zmianie tylko dlatego, że nie chciałam podążać śladami ojca i Mai. Wmawiałam sobie inne powody. Uświadomiła mi to dopiero osoba, która stała się dla mnie bardzo ważna, aż za bardzo, patrząc na obecną sytuację. Sama nie wiem, czy się z tego śmiać, czy płakać. Jak bowiem mogę kochać i być kochana, gdy sprawy przyjęły taki obrót. Sama też nie wiem, co on właściwie czuje. W głowie mam mętlik. Sama już nie wiem, co robić, co myśleć. Muszę dać sobie czas.

Nie żałuję jednak – poznałam miłość, to piękne uczucie. Sama się sobie dziwię, ja stroniąca od mężczyzn. To jest silniejsze ode mnie. Tu się sprawdza Twoja maksyma: nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło. Dzięki Mai po latach nawiązałam kontakt z nim, z jego rodziną, która stała mi się bliższa niż moja własna. Można powiedzieć, że sama wepchnęła mnie w jego ramiona. Nie przewidziała takiego obrotu spraw. Gdybym miała coś jej powiedzieć, brzmiałoby to tak: pragnę ci podziękować. Dzięki tobie stałam się silna, walczyłam o wartości w swym życiu, nie poddawałam się trudnościom. Zabierałaś mi miłość ojca, ale ostatecznie sprowadziłaś do mego życia innego mężczyznę. To jest warte tego wszystkiego. Każdy jego uśmiech jest wart tych wszystkich upokorzeń. Mimo że życie napisało mi inny scenariusz, to jestem ci wdzięczna. Czuję, że masz dobre serce, tylko coś je zaśmieca. Zresztą nie powinnam cię osądzać, skoro sama popełniam błędy.

Pora na mnie. Muszę kończyć, Mamo.ROZDZIAŁ I

Oto ja

Julia

Ada, moja współlokatorka i przyjaciółka, spojrzała na mnie złowrogo, a ja posłałam jej łobuzerski uśmiech. Lubiłyśmy się droczyć. Znamy się od przedszkola, byłyśmy rówieśnicami. Pamiętam doskonale, jak płakałam w przedszkolu, nie chciałam tam być, wtedy podeszła do mnie i spytała: „Chces mego smocka? Mam go w gaciach lali, jak jest mi smutno, to go biole”. Powaliła mnie wtedy, wywołała uśmiech na mojej twarzy. Wtedy zapomniałam o domu, spędzałyśmy razem dużo czasu, polubiłam ją, przełamała barierę. Trwa to do dziś. Zawsze mnie wspiera, jak tylko może. Mimo szalonego temperamentu ma dobre serce. Broniła ostro swych przekonań. Już w przedszkolu. Strasznie dokuczał jej syn nauczycielki, postanowiła się z nim policzyć. Podeszła na przerwie do szatni, dołożyła mu z takim impetem, że biedak miał pięknych rozmiarów limo, musiał się w weekend kurować, żeby zatuszować ten nabytek pod okiem. Kiedyś pokłóciła się w szkole ze starszą dziewczyną, miała osiem lat, a tamta dwanaście. Uczniowie zgromadzili się w klasie, oglądali jakiś film, tamta ją zaczepiała, myśląc, że małej to można podskoczyć, nawet nie zdawała sobie sprawy, w jakim była błędzie. Ada pchnęła ją tak, że przeleciała tyłem, machając rękami, przez całą salę, w pewnym momencie przelatując przed ekranem telewizora. Zatrzymała się dopiero na kaktusie, który nie przetrwał tego zderzenia. Ada zawsze była filigranowa, ale w tym tkwiła jej siła. Miała za to w nadmiarze poczucie humoru, dobroć, pozytywne nastawienie. Przyciągała uwagę innych, mimo niskiego wzrostu była atrakcyjną dziewczyną. Kręcone kruczoczarne włosy spływały do ramion, twarz wyróżniał zadziorny nosek i zielone oczy.

Teraz mieszkamy razem, udzieliła mi schronienia. Rodzice podarowali jej na osiemnastkę mieszkanie w Warszawie, należało wcześniej do jej babci, matki ojca. Rodzicom Ady nie było potrzebne, mieszkali na stałe pod Warszawą, Nie chcieli osiedlać się w mieście, w przeciwieństwie do córki. Na moje szczęście. Dzięki niej mogłam trochę pomieszkać w stolicy, spróbować swych możliwości. Mieszkanie było może ciasne, ale przytulne, nie przeszkadzało mi to w ogóle. Ada miała pokój przechodni, obok mojego, i często do niego wparowywała bez pytania, co było czasem dokuczliwe.

– Kobieto, czy ty choć raz nie możesz się ubrać normalnie? – powiedziała, wchodząc bez pytania, jak zwykle.

– Po pierwsze: fakt, jestem kobietą, miło z twojej strony, że to widzisz. Po drugie: co w moim ubiorze nienormalnego? Po trzecie: nie możesz zapukać? – odrzekłam.

W mojej szafie panowały głównie czerń i szarość. Brakowało sukienek, spódnic, kolorowych ubrań. Nic z tych rzeczy. Najlepiej najprostsze ciemne ubrania, golfy, T-shirty. Nic oryginalnego, modnego. Zaczęłam się tak ubierać już w dzieciństwie. Tata zabierał mnie i pasierbicę do salonu mody, który prowadził ze swoją żoną. Czasem zabierali nas na wybieg, robili za jury, a my mogłyśmy się wtedy przebierać i czesać, jak tylko chciałyśmy. Maja często mnie upokarzała, starając się być lepsza podczas tych udawanych pokazów. Podkreślała swoje walory, figurę, a mnie wytykała wady. Tata wyraźnie ją faworyzował. Rodził się we mnie coraz większy gniew. Postanowiłam zerwać z modą, nie przywiązywać wagi do ciuchów.

Kalina robiła wszystko, żebym czuła się dobrze, rozmawiała z Mają o jej zachowaniu, tata nie wiedział, jak ma się zachować. Trochę rozumiał Maję, zresztą ja też. Miała ojca psychopatę, karierowicza. Zależało mu tylko na pieniądzach, poniżaniu swojej rodziny. Z początku dręczył żonę, ona jednak to znosiła, bo przepraszał, zapewniał, że zmieni się, tłumaczył, że nie panuje nad nerwami, obiecywał, że pójdzie się leczyć. Mijały lata, a on nic z tym nie robił, na żadne leczenie nie chodził. Kiedy zaczął dręczyć psychicznie Maję, Kalina postanowiła od niego odejść. Gdy się o tym dowiedział, wpadł w szał, o mało jej nie zabił. Następnie chciał pobić Maję. Musiało to być dla niej dramatyczne wspomnienie. Po tej napaści poszedł do więzienia; tymczasem wyszły też na jaw jego przekręty finansowe.

Mój tata i Kalina poznali się, gdy ona szukała informatyka do agencji modelek. Przyjęła go do pracy. Po pewnym czasie ojciec się w niej zakochał.

– Moja babcia lepiej się ubiera. Tyle ci powiem. – Ada pokazała mi język.

– Twoja babcia to zupełnie odbiega od normy. – Mówiąc to, uśmiechnęłam się szczerze na wspomnienie starszej pani.

To była dopiero kobieta. Miała w sobie tyle powera, krzepy, pozytywnego nastawienia, że ją podziwiałam. Połączenie temperamentu z dobrym sercem, tak jak u wnuczki. Mówi się, że wino im starsze, tym lepsze, aż strach pomyśleć, jeśli zastosować to powiedzenie do babci Ady. Lubię ją, ona traktuje mnie jak swoją drugą wnuczkę, a ja ją jak moją babcię.

Jak na swój wiek ubiera się dość swobodnie, delikatnie to ujmując. Kiedyś na urodziny Ady włożyła bluzkę z napisem „Jestem stara, ale krzepliwa”. Ponadto lubi „pożyczać” motor od swego wnuczka, brata Ady. Twierdzi, że czuje się, jakby miała naście lat. Podziwiam ją za to, że zamiast żyć w goryczy przemijających lat, stara się znaleźć coś, co przywraca jej radość życia, nie użala się, tylko idzie do przodu, czasem jak huragan.

– Ostatnio wymyśliła, że pojedzie na zjazd motocyklowy. Wyobraź sobie moją babcię: włosy siwe z mieszanym fioletem, ciemne okulary, skórzana kurtka. Jeszcze do pełni wizerunku brakuje rękawic z ćwiekami. Przy niej to ja wychodzę na jej babcię.

– I tu, moja droga koleżanko, powinnaś brać przykład z babci, zamiast zrzędzić.

– Tak, ja i motor. Prędzej ten motor jechałby na mnie niż ja na nim. Dzięki, że dbasz o to, żeby mnie coś jak najszybciej zlikwidowało.

– No tak, przy twojej posturze to rzeczywiście mógłby być problem z zachowaniem równowagi na motorze – zauważyłam przekornie.

– A teraz tak na poważnie – powiedziała Ada z zatroskaną miną. – Czemu nie możesz spróbować? Masz wszelkie atuty modelki i piękne długie włosy, które ukrywasz w zwiniętym kucu lub warkoczu. Chowasz się pod ponurymi ubraniami. – Spojrzała na mnie, gdy jak zwykle przewróciłam oczami. – Ty mi tu nie świruj, tylko porozmawiaj ze mną.

– Nawet do świrowania trzeba mieć talent, którego ja nie posiadam. Gdybym go miała, to może w cyrku odniosłabym sukces. Wyobrażasz mnie sobie z czerwonymi włosami, dwie kitki związane po bokach, twarz pomalowana kredą? Choć może lepiej sobie nie wyobrażaj, jeszcze coś wymyślisz, uznasz to za ruszenie w wir przygód i idealny image dla mnie.

Ada bidula chyba osłabła z wrażenia, usiadła, załamała ręce, opuściła głowę. Co ja poradzę, lubię jej dokuczać, ona mi zresztą też.

– Wiem, że chcesz dla mnie dobrze, ale tak jest naprawdę okej. Pewnych rzeczy nie jestem w stanie zmienić, tak czuję się komfortowo, dobrze mi z tym. Piękno jest w środku, a nie na zewnątrz – dodałam.

– Jak ty masz zamiar poznać kogoś sensownego? – odparła ze zniecierpliwieniem.

– Nie wyglądem powinnam przyciągać, ale charakterem – oświadczyłam.

Zaczęłam wracać myślami do przeszłości. Do wszystkich tych udawanych pokazów mody moich i Mai. Nie lubię tego robić, wywołuje to przykre wspomnienia; po co mam w nich tonąć, a później się utopić? Na pewno w jakimś sensie na mnie wpływają, ale staram się minimalizować szkody. Po co dawać za wygraną? Życie chyba nie na tym polega.

– Nie rozumiem jednej rzeczy: starasz się iść do przodu, i naprawdę podziwiam twoją odwagę, przeszłaś sporo, nie załamałaś się. W innych sprawach sobie radzisz, a czemu z wyglądem nie możesz spróbować?

– Bo to jest najmniej istotne. Koniec rozmowy. Muszę znaleźć sobie jakąś pracę.

– Niech chociaż pomyślę nad twoim ubiorem na rozmowę kwalifikacyjną… – Ada zaczęła od razu główkować.

– Hola, hola! Lepiej nie myśl za dużo, już widzę te iskierki w twoich oczach. – Wskazałam na nią palcem. – Chcę włożyć coś normalnego.

– Okej, okej – odpowiedziała, podając mi przy tym prześcieradło. – Owiń się nim. Jest długie, białe. Do zestawu dorzuć czarną ścierkę z kuchni. Biało-czarny image. W sam raz. Coś normalnego, na co dzień używanego. Na pewno cię przyjmą, żeby się przekonać, czy jesteś wariatką, czy z nich chcesz zrobić wariatów.

Pokazałam jej język i uśmiechnęłam się przy tym szeroko. Po czym wyszłam z pokoju, nie mogłam już tego dłużej słuchać, czułam, że moje uszy i moja wyobraźnia tego nie zdzierżą. Włączyłam dla relaksu muzykę, starałam się skupić.

Przeprowadziłam się do Warszawy, gdy ciotka, która się mną zajmowała, wyjechała za granicę do swojego obecnego męża. Po śmierci mamy zostałam sama na tym świecie. Mój tata nie dawał rady z Mają i ze mną pod jednym dachem. Trafiłam pod opiekę dziadków. Po pewnym czasie ciotka, siostra mojej mamy, nawiązała ze mną kontakt. Za życia mamy nie żyły w dobrej komitywie, ciotka poznała faceta, który odizolował ją od rodziny. Była podobna do mojej mamy. Wprawdzie popełniła wiele błędów, ale przemyślała wszystko, nie wstydziła się przyznać do nich przed sobą i innymi. To jest ważne. Wiele osób popełnia błędy, kto nie popełnia, trzeba tylko przyznać się do nich i starać się wszystko naprawić. Właśnie dzięki temu zyskała moje serce, stała się dla mnie jak druga matka. Opiekowała się mną, pomagała finansowo, jak tylko mogła, ale trzeba przyznać, za wiele nie miała. Cudowny mężczyzna jej życia nie tylko zmarnował jej najpiękniejsze lata, ale i pieniądze. Nie przeszkadzało mi to, pieniądze to nie wszystko. Co prawda żyłyśmy skromnie, ale szczęśliwie. Miłość i szacunek są ważniejsze niż pieniądze, bo one dają tylko tymczasowe szczęście, a wartości – długotrwałe.

Niestety potem ciotka zachorowała i nastąpił koniec sielanki. Opiekowałam się nią, rezygnując przy tym z własnego życia. Praca, opieka, inne obowiązki wypełniały mi całe dnie. Po jakimś czasie trafił się darczyńca, który ufundował ciotce leczenie za granicą. Tam poznała lekarza, który się nią zajmował. Zakochała się, wzięli ślub i są szczęśliwi. Często do mnie dzwonią, zapraszają do siebie. Parę razy byłam u nich. Antonio, mąż ciotki, zawsze opłacał mi lot w dwie strony, organizował czas, gdy u nich byłam, dawał pieniądze na życie. Pomagał mi, i zresztą tak jest do tej pory. Tylko staram się już nie korzystać z jego pomocy, sama muszę sobie radzić.

Na początku ciężko było się ogarnąć, zacząć żyć bez niej. Jednak nie było wyjścia, musiałam się otrząsnąć, dlatego wyprowadziłam się z domu na wsi. Smucił mnie brak ciotki, ale sama jej doradziłam, żeby dała sobie szansę na miłość. On miał tam pracę, a ja zawsze dawałam sobie radę, dzięki Bogu. W razie gdybym nie podołała, zawsze mogę do niej przeprowadzić. To ją przekonało. Nie chciała mnie zostawiać samej.

– Słuchaj, pójdę z tobą na tę rozmowę, będę cię wspierać mentalnie, później skoczymy na lody – powiedziała Ada.

– Dobrze, przebiorę się i możemy pomału iść.

Tradycyjnie wybrałam białą bluzkę z kołnierzem, czarne proste spodnie, czarne buty na niewielkim obcasie. Włosy ułożyłam w kok. Przejrzałam się jeszcze raz w lustrze, uśmiechnęłam się nagle do siebie. Przypomniały mi się słowa Ady, że noszę babcine ubrania. Przewiesiłam jeszcze przez ramię moją czarną zamszową torbę i wyszłyśmy z mieszkania.ROZDZIAŁ II

Spotkanie po latach

Julia

Mój poziom logicznego myślenia nawalił, padało od rana, a ja nie wzięłam parasolki. Ada chyba odgadła moje myśli, pomachała mi nią przed oczami. Odetchnęłam z ulgą, nie miałam postury zawodnika sumo, Ada też nie, więc zmieściłyśmy się pod jedną parasolką. Jednakże moje zdolności do samozagłady często mnie zaskakują. Choć często uważam, to i tak idąc prosto, mogę się przewrócić. Nagle potrafią przede mną wyrosnąć szafki, które stoją już od wielu lat w danym miejscu, a ja o dziwo zauważam je wtedy, gdy na nie wpadam. Kiedyś dostrzegłam budynek, który stał w ruinie wiele lat parę metrów od mojego bloku, dopiero gdy był w trakcie rozbiórki, bo w jego miejscu miał powstać market. Nawet nie wiedziałam, że on tam stał. Widać jestem ewenementem.

Nagle zaczęłam czuć jakiś niepokój, że coś się znowu wydarzy, a chciałam w nienaruszonym stanie dotrzeć na rozmowę.

– Rozchmurz się, kobieto, bo za chwilę błyskawice się z ciebie posypią – droczyła się ze mną Ada.

– Przecież nic złego nie robię ani nie mówię.

– No właśnie, a to znaczy, że burza myśli degraduje twoją głowę.

– No co ty powiesz, znawco ludzkich umysłów – powiedziałam przekornie.

– Wyluzuj trochę, co ma być, to będzie, eksmitować cię nie zamierzam. Najwyżej będziesz prała moją bieliznę.

– Zapomnij.

– Ech – westchnęła Ada, przy czym teatralnie rozłożyła ręce, zapominając o parasolce.

– Trzymaj lepiej tę parasolkę, żebym nie przypominała zmokłej kury.

– Przynajmniej zmienisz fryzurę na mokrą włoszkę. Zawsze to jakaś odmiana. Moja babcia miała na głowie wszystkie fryzury świata. Poczynając od włosów wyprostowanych jak drut, a kończąc na sterczących jak po wstrząsie elektrycznym. Pamiętasz tę sytuację w sklepie? Jak miała pomarańczowo-różowe włosy? Twierdziła, że najlepszą metodą na wyjście z cienia i własnych lęków jest zmierzenie się z nimi.

Pewnego razu babcia Ady postanowiła zaszaleć, ufarbowała włosy na różowo z pomarańczowymi pasemkami. To był dopiero widok. Co najlepsze, zabrała nas wtedy na zakupy, chciała wyjść do ludzi, zobaczyć, jakie robi wrażenie. To się przekonała. W sklepie poszła oglądać coś na wystawce, było widać tylko tył jej głowy. Nagle rozległ się krzyk dziecka: „Mamo, mamo, tam jest taki fajny stwór, chcę coś takiego, proszę, proszę. Straszyłbym inne dzieci, żeby mi nie dokuczały”. Babcia odwróciła się, podeszła do chłopca i wręczyła mu dużego lizaka. Powiedziała tylko, że jeszcze jako straszydło nie pracowała, ale zawsze może spróbować. Mama chłopca przepraszała mocno zawstydzona. Babcia tylko machnęła ręką, przekonywała, że nic się nie stało. Stwierdziła ze śmiechem, że takiego komplementu jeszcze nie słyszała.

Cel był już niedaleko. Wychodziłyśmy właśnie zza rogu, chcąc przejść przez jezdnię, a tu nagle wyjechał jakiś wariat. Nie wiem, czy patrzył w ogóle na drogę. Mnie aż zamurowało, byłam w szoku. Oczy to miałam chyba jak denka od słoika. Stałam i patrzyłam. Nie mogłam się ruszyć. Po chwili poczułam, że jestem mokra. Spojrzałam na siebie i dopiero do mnie dotarło, co się stało. Samochód musiał mocno hamować z piskiem opon, by nas nie przejechać. Można się domyślić efektu. Moja biała bluzka przypominała teraz jedną wielką plamę, ręce, twarz i włosy miałam całe w błocie. Wyglądałam, jakbym tarzała się w kałuży. Co najlepsze, nawet nie musiałam się wysilać, nic sama nie zrobiłam, a jednak moja samozagłada przeszła samą siebie. Chyba przyciągam nieszczęścia jak magnes. Teraz to wyglądałam jak mokra włoszka i zmokła kura w jednym. Ada wcale nie lepiej. Choć po niej trudno było poznać, czy się złościła, bo nerwowo opuściła ręce, ale jej twarz zdradzała inne emocje, pojawił się szeroki uśmiech, oczy błyszczały. Jak ja nie lubię, gdy tak wygląda, wtedy coś kombinuje.

Kierowca wariat wysiadł z samochodu, a ja miałam ochotę przyłożyć mu moją torebką. Szkoda, że nie miała ćwieków. Jednak mu nie przyłożyłam, to do mnie niepodobne. Nerwowo potrząsnęłam torebką i wszystkie dokumenty, wraz z mym starannie opracowanym CV, poleciały prosto w błoto. Teraz to narobiłam. Stałam i patrzyłam z głową w dół, jakbym oczekiwała, że nagle dokumenty same pofruną z powrotem prosto do mojej torebki. Grawitacja jednak tak nie działa.

– Nic wam się nie stało? – spytał kierowca wariat.

Nie było po nim widać ani zażenowania, ani wstydu. No zupełnie nic. Moja wytrzymałość była na wyczerpaniu. Musiałam wziąć parę głębszych wdechów. Jednak gdy spojrzałam na kierowcę, coś mnie ruszyło, i na pewno nie tylko złość.

– Fizycznie nie, ale psychicznie… Jak ci zaraz nie przyłożę, to przejdę załamanie nerwowe – powiedziała Ada trochę żartem, trochę serio.

– Widzę, że nic wam się nie stało – odpowiedział kierowca, uśmiechając się zawadiacko.

No wariat, po prostu wariat. Nie wiedziałam czemu, ale czułam, że go znam. W dodatku powalał urodą. Mimo mojej frustracji wzrok i mózg dokładnie analizowały stojącego przede mną osobnika. Było na kim wzrok zawiesić. Ciemne zmierzwione włosy, do tego oczy niebieskie, wręcz błękitne, jakby miały przeniknąć człowieka na wylot. Ciemna karnacja dodawała mu jeszcze uroku. Jego wysportowana sylwetka świadczyła o długich godzinach ćwiczeń na siłowni. Chyba potrzebowałam leczenia psychiatrycznego, omal mnie nie przejechał, a ja co robię? Podziwiam jego urodę. Sama siebie nie poznawałam, przestałam racjonalnie myśleć.

– Mógłbyś już jechać, zanim moje granice wytrzymałości legną w gruzach, a wierz mi, staram się bardzo nad sobą panować – odezwałam się.

„Lepiej niech już jedzie – pomyślałam. – Będzie po sprawie”. Dziwnie się czułam. Jak małpa na wystawie.

– Dobra, mogę zrekompensować finansowo domniemane straty psychiczne i jak widzę, materialne.

Przyjrzał się dokładnie mojemu nowemu wizerunkowi. Pewnie robiłam wrażenie. Tylko nie takie, jak trzeba.

– Pieniądze nic tu nie pomogą, i tak nie pójdę na tę rozmowę w takim stanie – powiedziałam zrezygnowanym głosem.

Nie chciałam od niego pieniędzy, stało się, to się stało. Trudno. Chciałam już wracać do domu. On jednak nie zamierzał odjechać, przeciwnie, podszedł do mnie i pomógł mi zbierać papiery.

– Raczej nie codziennie spotyka się osoby z takim wyglądem. Na pewno zapadłabyś im głęboko w pamięć – zażartował.

– Słuchaj, kolego, miałam iść na rozmowę w sprawie pracy, nie dość, że wyglądam, jak wyglądam, to teraz już całkowicie jestem stracona. To było pierwsze primo. Słuchaj dalej. Staram się o jak najwięcej spokoju w swym życiu, więc proszę, nie podjudzaj mnie. Jak już pokonasz ten mur, to za nim stoi kobieta o pazurach większych niż ma smok na Wawelu.

Pogroziłam mu palcem, a on i tak stał sobie dalej, słuchając z uśmiechem mego wywodu. No niemożliwe. Z uśmiechem. Pokiwałam głową na znak zrezygnowania.

– To było jedno primo, dwa czy trzy? – droczył się.

Jeszcze na żarty mu się zebrało, w dodatku mrugnął do mnie okiem. Nie miał żadnych wyrzutów sumienia. To dopiero typ.

– Dobra, kapituluję, idę do domu wykąpać się, przebrać, żeby wyglądać jak cywilizowany człowiek.

– No nie, już wolę cię w tej zbuntowanej wersji – wtrąciła się Ada.

Prawie zapomniałam o jej obecności, skutecznie przypomniała o sobie swoim żartem. Pewnie coś kombinowała. Jak ja dobrze ją znam.

– Bez komentarza – powiedziałam.

Zabrałam zwłoki swych dokumentów od kierowcy wariata i chciałam je schować tak szybko, że znów mi wypadły. Nie wymierzyłam dobrze odległości torebki od własnego ciała. Zamiast do niej, trafiły obok.

– Kolega stawia wódkę na rozładowanie napięcia emocjonalnego, jakie przedstawia załączony obok obrazek, bo jak nie, to zabieraj ją z sobą. Nie poradzę sobie z nią, dziewczyna popadnie w traumę.

Nie wierzyłam temu, co słyszałam, spojrzałam na nią uważnie. Chyba chce mnie swatać. Szuka wszelkich możliwości. Facet atrakcyjny, pewnie w mniemaniu Ady idealny dla mnie.

– No nie wiem, czy podołam takiemu temperamentowi – odpowiedział.

Wziął jeszcze raz szczątki mych dokumentów, tym razem wyczytał na nich moje nazwisko i aż go zamurowało. Minę miał, jakby zobaczył mumię.

– No, no, tego się nie spodziewałem, córka Maksa, kopę lat, Julio.

– Mogę poprosić o dokładniejsze tłumaczenie?

Nic nie rozumiałam, ale on nie zamierzał mnie uświadamiać, skąd się znamy, zamiast tego odebrał telefon, który uporczywie dzwonił. Odszedł parę kroków dalej. Rozmowa nie trwała długo. Po chwili znowu podszedł do nas.

– Masz przy sobie telefon? – zapytał.

– Mam, ale…

Nim zdążyłam dokończyć zdanie, wyciągnął rękę, żebym mu podała swój telefon. Wystarczyło tylko, że go wyjęłam, a już wziął go bez pytania i coś na nim wystukiwał.

– Muszę przerwać to niesamowite spotkanie po tak długim czasie. Szkoda, bo mam do ciebie pewną sprawę, ale to niestety musi poczekać. Puściłem sygnał z twego telefonu do siebie, żebym miał twój numer. Później zadzwonię.

– Może wystarczyło zapytać o numer, a nie brać go ot tak. Może nie każda kobieta chce, żebyś miał jej numer, co? – powiedziałam.

– Skoro nie zamókł, nie roztrzaskał się, nie było mi dane go przejechać, to musi być znak. Dobra, uciekam, drogie panie, komu w drogę, temu czas.

Po czym puścił oczko w naszą stronę, wygładził rękami spodnie, wsiadł do auta, odjechał. Ja z kolei stałam jak zahipnotyzowana i próbowałam sobie przypomnieć, skąd go znam. Miałam takie wrażenie od samego początku tego dziwnego incydentu. Postanowiłam jednak później rozwikłać ten problem, najpierw zadzwoniłam do firmy, w której miałam odbyć rozmowę kwalifikacyjną. Wspomniałam o wypadku losowym, przeprosiłam i poprosiłam o wyznaczenie nowego terminu spotkania. Pani z sekretariatu stwierdziła, że są poważną firmą, mają napięty grafik i niestety trudno jej stwierdzić, czy będą mogli spotkać się ze mną w innym terminie, gdyż mają sporo chętnych. Powiedziała, że zorientuje się w tej kwestii i zadzwoni.

Wtedy przyszedł mi do głowy pomysł, żeby pójść tam tak jak stałam. Ciekawe, czy ta „poważna firma” potraktowałaby mnie poważnie z błotem na włosach. Kierowca miał akurat rację, byłabym niezapomniana. Jestem zwariowana, ale nie aż tak, by wcielić mój pomysł w życie. Trzeba po prostu szukać innej opcji, jak to mawiała moja mama: „im więcej przeszkód do pokonania, tym mocniej musisz bronić swego, a zobaczysz, marzenie się ziści”. Miałam przynajmniej taką nadzieję.
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: