Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Miłości i czułości - ebook

Wydawnictwo:
Data wydania:
1 stycznia 2021
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(2w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment
25,00

Miłości i czułości - ebook

„Miłości i czułości” to zbiór opowiadań o: zerwanych zaręczynach Henryka Sienkiewicza i jego romansie z Heleną Modrzejewską, Władysławie Reymoncie, który uwiódł młodziutką mężatkę, dziewiętnastoletnim Stefanie Żeromskim romansującym z mężatką i matką dwójki dzieci, porywach serca żony Jana Kasprowicza, która porzuciła męża i dzieci dla szalonego Przybyszewskiego, duchowego przywódcy Młodej Polski, uczuciu niewidomego literata do Haliny Poświatowskiej, poetki ciężko chorej na serce, bogatym życiu uczuciowym Jana Brzechwy i jego miłości do pięknej żony fryzjera, dramatycznych przeżyciach Czesława Miłosza, który cudem wyrwał się z komunistycznej Polski, mało znanym epizodzie małżeńskim Wisławy Szymborskiej i poety Adama Włodka, w epilogu mowa jest także o Oldze Tokarczuk i fragmencie jej mowy noblowskiej. Jedno z opowiadań „Szymborska na wyrywki” zostało napisane z myślą o 25 rocznicy wręczenia pisarce Literackiej Nagrody Nobla, które odbyło się 10 grudnia 1996 roku. Franciszek Czekierda (ur. 1952) jest absolwentem wydziału prawa na Uniwersytecie Wrocławskim i organizacji produkcji filmowej w Państwowej Wyższej Szkole Filmowej, Telewizyjnej i Teatralnej im. Leona Schillera w Łodzi. Pracował przy realizacji filmów fabularnych i seriali oraz w Poczcie Polskiej. Wydał książki: ""Myśli pewne i ulotne"" (2007), ""Kobieta w aforyzmach i przysłowiach"" (2011), ""Cmentarzysko zapomnianych słów"" (2012) i ""Zapomniane słowa z PRL–u i nie tylko"" (2019). Jest też współautorem książki zbiorowej ""Filmowcy"" (2006) pod red. Bożeny Janickiej oraz autorem publikacji w e–Dwutygodniku Literacko–Artystycznym (pisarze.pl). ""– Limeryk to taka nonsensowna miniaturka literacka – tłumaczył jej Słomczyński. – Coś takiego jak lepieje – Szymborska szukała podobieństwa. – A co to za zwierzę? – zażartował w swoim stylu. – Tu mnie zagięłaś. – „Lepiej wynieść się z osiedla, / niż tu przełknąć choćby knedla” albo: „Lepsza ciotka striptizerka, / niż podane tu żeberka”. I tak dalej. – Aha, rozumiem. „Lepiej zjeść z przerębla kupę / niźli na Krupniczej zupę” – zaimprowizował. – Pojętny uczeń – uśmiechnęła się dyskretnie. – Budowa limeryków jest dowolna? – Nie, Wisiu, mają ścisłe reguły. Układ rymów: a–a–b–b–a. W pierwszym wersie występuje nazwa miejscowości i bohater, w drugim następuje zawiązanie anegdoty, wersy trzeci i czwarty prowadzą do apogeum, natomiast ostatnia linijka musi eksplodować zaskakującym rozstrzygnięciem, które według mnie powinno być nawet plugawe. – Można więc sobie poświntuszyć? – Nawet trzeba. „Pewnemu panu ze Słomnik / Sterczał ów narząd jak pomnik. / Wreszcie rzekła żona, / Nieco przerażona: / «Wiesz co, Józiu, kup sobie odgromnik»”. – Zaczyna mi się podobać – Szymborska włożyła rękę pod łokieć Słomczyńskiego, który niespodziewanie pocałował ją w policzek."" Fragment opowiadania ""Szymborska na wyrywki, czyli debiut i donos""

Kategoria: Biografie
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-962647-1-8
Rozmiar pliku: 1,6 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

Podobnie jak „Rok 1647 był to dziwny rok, w którym rozmaite znaki na niebie i ziemi zwiastowały jakoweś klęski i nadzwyczajne zdarzenia” (pierwsze zdanie Ogniem i mieczem), tak dla autora tych słów, Henryka Sienkiewicza, rok 1874 był dziwnym rokiem, w którym spotkały go nadzwyczajne zdarzenia, w nich zaś centralną rolę odegrały trzy kobiety. Owe przypadki były niczym znaki zwiastujące mu przyszłość obfitującą w ciekawe, niełatwe relacje z płcią nadobną.

Jesienią poprzedniego roku jego matka, niedługo przed śmiercią, przypomniała mu o ożenku, mówiąc, iż jego rówieśnicy dawno już to uczynili i mają nawet kilkuletnie dzieci. Henryk odpowiedział, niczym sędziwy mędrzec, że owoce na drzewach dojrzewają w różnym czasie, on sam zaś widocznie podobny jest do tych, które jeszcze mocno trzymają się gałęzi. Gdy jednak nadejdzie stosowna pora, spadnie jak dojrzałe jabłko w ręce swojej Ewy. Matka nie polemizowała z nim. Choć była pełna podziwu dla bystrości jego umysłu, z zatroskaniem przyjęła te słowa oznaczające, że za swojego życia nie będzie cieszyła się wnukiem. Kilka miesięcy po jej śmierci syn dojrzał jednak do zmiany stanu cywilnego, być może pod wpływem matczynych słów.

TA PIERWSZA

Późnym popołudniem we czwartek, 26 marca 1874 roku, dwudziestoośmioletni Sienkiewicz poznał dziewiętnastoletnią Marię Jadwigę Keller zwaną Milą, córkę Adama Kellera, wysokiego urzędnika w zarządzie poczty królestwa. Prezentacja nastąpiła u Antoniny Cieciszowskiej, ciotki Henryka, dzięki jego siostrze Anieli zaprzyjaźnionej z Marysią. Mila zakochała się w czarnookim kawalerze od pierwszego wejrzenia. Tego wieczora zanotowała w pamiętniku: „Boże Wielki, jakam ja szczęśliwa! Wróciłam z Matusią od Cioci Żańci, od Sz. Xieni (...) taki sam czarny, jak ja, może i podobny do mnie. (...) Kocham Go, kocham, już bym bez niego żyć nie mogła. (...) Ten mój pan, ten mój jedyny nazywa się Henryk Sienkiewicz, a pisze się jako Litwos”. Istotnie wyróżniał się smagłą cerą, miał wyraziste oczy, z których biło przenikliwe spojrzenie, czasem melancholijne i marzące. Choć niewysoki, był jednak proporcjonalnie zbudowany. Mówiono, że posiadał magnetyczną siłę przyciągającą kobiety. Poznana dziewczyna także się spodobała Henrykowi. „Jest śliczna... Ma w sobie ciepło snu i świeżość poranku, którą przyniosła z ogrodu w fałdach swojej perkalowej sukni koloru bladoniebieskiego (...). Twarz jej śmieje się, oczy śmieją się, wilgotne usta śmieją się...” – zanotował po latach.

29 lipca tego roku odbyły się zaręczyny. W obecności rodziny Mila włożyła mu na palec sygnet ze szmaragdem otoczony brylancikami tworzącymi razem z zielonym kamieniem kształt bratka. Henryk wręczył jej ślubną obrączkę swojej matki. Następnego dnia zapisała w pamiętniku: „Jestem najszczęśliwsza z dziewczyn na świecie, kochająca i kochana (...). Słyszałam, że jak narzeczeni podobni do siebie, to bardzo są szczęśliwi, a o nas mówią, że mamy oczy jednakie, nosy jednakie, spojrzenie jedno (...). Chciałabym się uczyć, uczyć, bo jak dostanę takiego mądrego męża, to muszę odpowiadać Mu choćby trocha, jeśli nie talentami, to rozumem”. Mila przeżywała okres narzeczeństwa u boku rodziców w cichości ducha i z głęboką nadzieją na rychły ożenek. Uważnie śledziła rozwijającą się karierę Litwosa, czytając z wypiekami na twarzy jego felietony, recenzje i nowele.

W owym czasie Henryk Sienkiewicz miał już wyrobioną pozycję dobrego felietonisty w Gazecie Polskiej, którą kierował Edward Leo, jego starszy kolega. Co dwa tygodnie drukował teksty pod tytułem Chwila obecna, cieszące się coraz większą popularnością. Młody dziennikarz nie poprzestał jednak na pisaniu, w czerwcu tego roku we trójkę, do spółki z Mścisławem Godlewskim i Julianem Ochorowiczem, kupili dwutygodnik naukowy, literacki i artystyczny Niwa. Sienkiewicz wyłożył nań dużą sumę 1500 rubli (ok. 1150 ówczesnych dolarów), którą pożyczył od ciotki Joanny Biedrzyckiej, zadłużając się na wiele lat.

Sienkiewicz znojnie pracował jako felietonista i pisarz, przy czym nie gardził przyjemnościami, które przytrafiały mu się podczas dziennikarskich zatrudnień. Często bywał w wielkim świecie; w ogrodzie Saskim na werandzie Lessla, gdzie zbierali się znani dziennikarze, na wyścigach konnych, oglądał przedstawienia w teatrach i operetce, uczestniczył w balach i maskaradach. W sierpniu dla podratowania zdrowia (skarżył się na bóle gardła) udał się nad morze do Ostendy w Belgi, przy okazji zwiedził Paryż, a w drodze powrotnej Kolonię. Wyjazd na zachód Europy został źle odebrany przez rodziców Marii, jego aktywność towarzyska zaś była krytykowana przez jej ojca. Listy Sienkiewicza do narzeczonej głośno czytano i omawiano na naradach rodzinnych, natomiast odpowiedzi Marii powstawały pod dyktando ojca, z czego pisarz zdawał sobie sprawę.

TA TRZECIA

Pewnej sierpniowej niedzieli Henryk szedł alejką ogrodu Saskiego ze znajomym literatem Aleksandrem, redaktorem jednej z warszawskich gazet. Nie byli przyjaciółmi, ich znajomość miała charakter wyłącznie służbowy. Tego dnia z nieba lał się żar. Na chwilę przystanęli przy fontannie, aby zażyć przyjemnego chłodu w opadającej mgiełce wody rozrywanej lekkim wiaterkiem. Akurat mijała ich nieznajoma kobieta, gdy raptem wypadła jej z ręki przeciwsłoneczna parasolka i potoczyła się pod nogi mężczyzn. Obaj schylili się, lecz Henryk był szybszy. Podał ją damie w uprzejmym geście i spojrzał głęboko w jej oczy. Młoda kobieta grzecznie podziękowała, a w wypowiadanych słowach usłyszał wschodni zaśpiew. Swoim spojrzeniem i fascynującą urodą zauroczyła Henryka. Mijając obu mężczyzn, pomachała kokieteryjnie parasolką. Po przejściu kilku kroków nagle zatrzymała się.

Sienkiewicz przez cały czas miał wlepiony w nią wzrok. „Cóż to za zjawisko, cóż za kobieta? I spaceruje sama? – zadumał się. – Gdzież tam! Idzie z nią poezja, idzie muzyka, idzie wiosna, idzie rozkosz i kochanie” – zaimprowizował w myślach krótką odę na jej cześć, ześlizgując się w konkret zmysłowości.

– Do widzenia panom – odwróciła się.

– Do widzenia, pani Julio – odpowiedział szarmancko Aleksander, poprawiając na nosie binokle. – Może pani sekundę zaczekać... – nagle coś sobie przypomniał.

– Bardzo panów przepraszam, ale jestem już spóźniona. Na pewno nadarzy się jeszcze jakaś okazja – powiedziała zachęcająco.

Henryk, zapominając o swojej narzeczonej, długo wpatrywał się w znikającą postać damy, która wywarła na nim niezatarte wrażenie.

– Kim jest ta nimfa? – nie potrafił ukryć zachwytu. – Widzę, że ją znasz.

– Co nieco. Młoda aktorka z Ukrainy – dziennikarz odpowiedział tajemniczo. – Wdowa – dodał, jakby chciał uprzedzić kolejne pytanie.

– Przedstawisz mi ją? – Sienkiewicz od razu przeszedł do sedna sprawy.

– Pożeraczowi niewieścich serc? W żadnym razie – odparł Aleksander zdecydowanym głosem. – Przecież jesteś zaręczony, czy opanowała cię chwilowa amnezja? – dodał sarkastycznie.

– Alem jeszcze nie żonaty. Mógłbyś przy najbliższej okazji zaaranżować prezentację? – nalegał.

– Muszę dbać o twoją reputację – Aleksander uśmiechnął się ze złośliwą satysfakcją. – Lepiej powiedz, kiedy się żenisz?

Henryk spojrzał na niego zły.

– Termin ślubu nie jest jeszcze ustalony – odpowiedział z niechęcią.

– Domyślam się, że niepilno ci do ożenku – podsumował znajomy.

Sienkiewicz w duchu przyznał mu rację, lecz milczał pogrążony w myślach. Choć Mila podobała mu się, jednak dręczyły go wątpliwości. Dla niego, dojrzałego mężczyzny oraz uznanego już w środowisku dziennikarza i pisarza, wciąż była dzierlatką, z którą trudno mu było prowadzić na odpowiednim poziomie konwersacje tyczące się czy to spraw społecznych, polityki, sztuki, czy literatury. Wspólne zaś czytanie lektur (ostatnio skończyli Pawlinkę Wacława Łuszczewskiego) na pewno nie dawało mu intelektualnej satysfakcji. Dobiegając trzydziestki, pragnął spełnić oczekiwania nieżyjącej matki, jednak nie odczuwał przemożnego pociągu do związania się małżeńskim węzłem. Nie dążył też za wszelką cenę do poprawy swojego stanu materialnego, mimo że ciążyła na nim wysoka pożyczka. Honoraria za pisanie wystarczały mu na bieżące życie. Po ślubie niewątpliwie poprawiłby swoją sytuację finansową, ponieważ rodzina Mili była zamożna. Jednak nie myślał o tym. Był przekonany, że prędzej czy później dzięki pisarskiemu talentowi zyska uznanie (co do tego nie miał żadnych wątpliwości) i odniesie sukces finansowy. Henryk, nie spiesząc się z ustaleniem daty ślubu, zamierzał jeszcze przez pewien czas nacieszyć się beztroskim kawalerskim życiem.

– Masz zafrasowaną twarz – zauważył znajomy.

– Proszę cię, Aleksandrze, zapoznasz mnie z tą wdówką? – Henryk otrząsnął się z zamyślenia i błagalnym tonem ponowił prośbę.

– Ona ma kogoś – odpowiedział tajemniczo.

Sienkiewicz posmutniał i już się więcej nie odzywał. Podejrzewał, iż znajomy miał w tym jakiś ukryty cel. „Muszę koniecznie dowiedzieć się, dlaczego on tak broni jej przede mną? Czyżby miał wobec niej jakieś zamiary? – myślał strapiony. – Z jego wątpliwym talentem, pospolitą facjatą i kompleksami... wątpię” – uspokoił się. Minęło kilka dni. Sienkiewicz nie mógł się uwolnić od myśli o zjawiskowej nieznajomej. Mimo iż znał wiele ładnych kobiet, ta górowała nad wszystkimi; także nad narzeczoną Marią mającą rysy anioła, a nawet nad Heleną Modrzejewską, uchodzącą za ideał wcielonego piękna. Za wszelką cenę chciał ją poznać, jednak nie potrafił do niej dotrzeć. Po nieudanych poszukiwaniach zrezygnowany powiedział o niej Helenie Modrzejewskiej, z którą się przyjaźnił.

– To nowa gwiazdeczka w naszym aktorskim światku – uśmiechnęła się kpiąco. – Na szczęście ma tyle taktu, że nie gra.

– Na szczęście dla kogo? – dociekał.

– Dla publiczności. Z jej kresowym akcentem naraziłaby się na śmiech w miejscach, gdzie powinno się płakać – ironizowała.

– Wszędzie jej szukałem...

– Trzeba było od razu przyjść do mnie – powiedziała rozbawiona.

– Jak zwykle pod latarnią najciemniej. Jakoś nie przyszło mi do głowy, że możesz ją znać – skłamał, bo nie chciał zdradzać się Helenie ze swoim nowym afektem.

– To Julia Samborska, bogata po mężu aktorka. Nie tak dawno przyjechała z Ukrainy.

– Zapoznasz mnie z nią? – przeszedł do konkretów.

– Miły Henryku, w życiu zagrałam już prawie wszystko, co było do zagrania, ale roli swatki jeszcze w swoim repertuarze nie miałam. I raczej mieć nie zamierzam – odpowiedziała, uśmiechając się pobłażliwie do młodszego o sześć lat przyjaciela.

– Ależ Helenko, w żadnym wypadku nie zamierzam sprowadzać cię do roli swatki. Gdzież bym śmiał. Ja tylko kornie proszę o aranżację spotkania, o nic więcej. Nie mogę sam narzucać się wytwornej damie, gdyż w dobrym tonie jest, aby w takiej sytuacji pośredniczyła osoba wprowadzająca. Podobnie jak się ma rzecz z wprowadzeniem kogoś do dobrego towarzystwa. Jeśli osoba wprowadzająca jest poważana, a w dodatku powszechnie znana, wówczas dla kandydata jest to honor i szansa na sukces. Ufam, że dzięki tobie nie stracę tej szansy.

– Jesteś niepoprawny – uśmiechnęła się dobrotliwie. – Nie pojmuję jednak, dlaczego tak bardzo ci na niej zależy?

– Powiem ci jak na spowiedzi, zwariowałem na jej punkcie. Znasz mnie i wiesz, że jeśli do jakiejś idei jestem święcie przekonany, to nie odstąpię, póki nie osiągnę celu, wierzaj mi. Jeśli ty mi nie pomożesz, obawiam się, że uczynię sobie coś złego...

– Ciekawam, co? – zapytała żartobliwym tonem.

– Zdecyduję się na jakiś desperacki krok, nie wiem... Ale wiem, że muszę ją poznać, bo oszaleję.

– No to oszalej – wciąż ją bawiło zachowanie pisarza. – Swoją drogą wolałabym, abyś oszalał dla swojej narzeczonej.

– Błagam cię, pomóż mi, zanim pogrążę się w jakowejś desperacji.

– Znasz moje zdanie i nie zamierzam go zmienić.

Uparty w dążeniu do celu Sienkiewicz nie złożył broni. Wykorzystując swój nieodparty wdzięk, konsekwentnie nakłaniał ją do zmiany decyzji. I jak to często z kobietami bywa, Helena po pewnym czasie zmieniła zdanie. W umówionym dniu, kiedy oboje odwiedzili panią Samborską w jej bogatym mieszkaniu, ku ich zdumieniu zobaczyli u jej boku Aleksandra. „Do diaska! – przeklął w duchu Sienkiewicz. – No to już znalazłem odpowiedź, dlaczego ten sukinkot tak zawzięcie bronił jej przede mną”. Zadziwiające było również, iż dziennikarz zachowywał się tak, jakby był gospodarzem. Sienkiewiczowi na chwilę zabrakło tchu, zaskoczony nie mógł pojąć, w jaki sposób ten przeciętny mężczyzna mógł wkraść się w łaski serca tej wytwornej kobiety. Modrzejewska spojrzała ukradkiem na przyjaciela, dostrzegając w jego oczach klęskę. Zrobiło się jej go żal. Pisarz dzielnie wytrwał do końca kolacji, udając wniebowziętego z poznania pani Samborskiej, którą obsypywał – ku jej zadowoleniu – wymyślnymi komplementami, wprawiając tym samym we wściekłość Aleksandra. Po zakończonym posiłku goście z ulgą opuścili progi mieszkania aktorki z Ukrainy. W bramie kamienicy na chwilę przystanęli, bo Sienkiewicz musiał ze zdenerwowania zaczerpnąć głęboko powietrza.

– Więc jak z tym twoim zwyczajem? – zapytała Helena, uśmiechając się filuternie.

– Jakim znowu zwyczajem? – podenerwowany nie mógł skojarzyć.

– Mówiłeś, że jeśli do jakiejś idei jesteś przekonany, to nie odstąpisz od niej, póki nie osiągniesz celu... – zacytowała jego słowa.

– Proszę cię, nie dobijaj mnie – rzekł zrezygnowany.

– Więc odstępujesz od swojej zasady?

– Od każdej reguły bywają wyjątki. W tym wypadku rezygnuję nie tyle z przyczyny owej damy czy tego dziennikarzyny, ale bardziej z powodu przygnębienia wywołanego naruszeniem mojego przekonania, że dla kobiet w relacjach z mężczyznami pierwszorzędne znaczenie ma wartość, jaką prezentuje partner. A ten jej chwilowy wybranek jest marną osobowością i pisarskim średniakiem.

– Nie znasz jeszcze wszystkich zakamarków kobiecej duszy.

– I chyba nie poznam. Muszę skorygować swoje poglądy w tej kwestii.

– Postęp! Zatem nie zrobisz żadnego desperackiego kroku?

– Heleno... – rzekł błagalnie, aby uwolnić się od odpowiedzi.

– Nie obraź się, ale jesteś jeszcze młody i niejeden raz będziesz musiał zaprzeczać temu, co wcześniej powiedziałeś, niejeden raz zawrócisz z obranej drogi, która wydawała ci się słuszna. C’est la vie, mon ami.

– Helenko, proszę, bez dydaktyki. Ciężko mi na duszy, a ty mnie nie oszczędzasz.

– No już dobrze, dobrze – starała się go uspokoić.

– Mimo że dworujesz ze mnie, cieszę się, że mogę z tobą szczerze porozmawiać.

– Intuicja od początku podpowiadała mi, że z tą panią Samborską jest coś nie tak. Poza tym jest marną aktoreczką, jak mi donieśli zaufani ludzie. Dlatego w pierwszym odruchu nie chciałam się zgodzić na pośredniczenie w zawarciu między wami znajomości. No, ale stało się.

– Zaślepiony byłem jej urodą, a moja męska próżność poniosła zasłużoną karę – przyznał przygnębiony. – A najgorsze, że po danym Marysi słowie uległem diabelskiej pokusie.

– Nie mogę zaprzeczyć – podsumowała złośliwie.

Sienkiewicz zawiedziony obrotem spraw już nigdy nie spotkał się z Julią Samborską, a ze znajomym dziennikarzem przestał utrzymywać stosunki towarzyskie. Zdarzenie to mocno go przygnębiło i dało wiele do myślenia. Nie dość, że miał wyrzuty sumienia, to dodatkowo sprawa nieudanego starania o zdobycie serca pani Samborskiej rozniosła się głośnym echem po Warszawie. Bolesław Prus poświęcił nawet tej historii swoją pierwszą powieść Dusze w niewoli. Przekształcił ją artystycznie czyniąc bohaterem malarza. Czytelnicy domyślali się, że chodziło o Henryka Sienkiewicza. Ten, kilkanaście lat później, także przetransponował literacko owe przeżycia w humoresce Ta trzecia. Przedstawił historię dwóch malarzy, dwóch kobiet i tej trzeciej, która niespodziewanie pojawiła się na horyzoncie życia bohatera. Niechętni Litwosowi powiadali, że wiele wątków w noweli zaczerpnął z debiutu powieściowego Prusa, napisał ją zaś tylko dlatego, aby odwrócić uwagę opinii publicznej od swoich nieudanych zalotów, a humoreską przykryć nieprzychylną dla siebie narrację występującą w Duszach w niewoli. Z pewnością było w tym trochę prawdy. Wszyscy śledzący życie towarzyskie stolicy dobrze wiedzieli o istnieniu animozji między obu pisarzami i ekscytowali się ich wzajemną aluzyjną polemiką. Ponadto Sienkiewicz, powracając w Tej trzeciej do swojego nieudanego romansu, zdradził się, jak mocno zalegał on w jego duszy; prawdopodobnie chciał się uwolnić od dręczących go myśli związanych z goryczą porażki.

Kolejnym istotnym epizodem roku siedemdziesiątego czwartego była historia, która wydarzyła się w październiku w dworku rodziny Kellerów w Strzałkowie koło Radomska. Sienkiewicz został tam zaproszony, zresztą po raz kolejny, na niedzielny pobyt. Była ciepła jesień. Po powrocie z kościoła ojciec Mili, Adam Keller, zaproponował rozrywkę polegającą na strzelaniu z pistoletu do celu.

– Jak wszystkim wiadomo, jesteśmy w Strzałkowie – oznajmił radośnie po zakończonym obiedzie. – Logiczną rzeczą więc jest, abyśmy postrzelali sobie nie tylko na wiwat dla zaręczonej pary – tu wskazał dłonią na narzeczonych – ale także ku radości pozostałych biesiadników. Jest nas siedem osób, każdy więc odda po trzy salwy, razem będzie dwadzieścia jeden, czyli oczko. Szczęśliwa liczba.

– Wyborna myśl – poparł go Henryk, który lubił broń i związane z nią współzawodnictwo. Miał już w swojej kolekcji pewną liczbę starodawnych strzelb, pistoletów, szabel oraz innych militariów.

Rozpoczęto przygotowania do strzelania. Do starej sosny w przydworkowym parku parobek przytwierdził z karcianej talii asa kier. Wszyscy po kolei mieli oddawać strzały z odległości dziesięciu kroków. Pierwszy strzelał ojciec, który miał obycie z bronią, ponieważ przed laty odbył pięcioletnią służbę w saratowskim pułku piechoty. Trafił dwa razy, za trzecią próbą pocisk nieznacznie ominął krawędź karty. Nie był zadowolony, bo spodziewał się wszystkich trafień. Drugi w kolejności był Henryk. Szykując się do oddania strzału, zdjął ze środkowego palca prawej ręki sygnet, aby mu nie przeszkadzał, po czym położył go na rozłożonej chusteczce na trawie. Następnie wypalił trzykrotnie w kierunku drzewa. Też trafił dwa razy, trzeci pocisk zaś ominął drzewo. Trzecia w kolejności strzelała Mila. Ku zdumieniu obecnych wszystkie jej strzały były celne. Otrzymała brawa. Pozostali strzelający nie trafili nawet w drzewo. Gdy zakończono zabawę, towarzystwo patrzyło z podziwem na Milę, Henryk zaś pogratulował jej zwycięstwa, całując szarmancko dłoń. Oboje poszli w kierunku chusteczki z sygnetem, natomiast rodzice Mili z gośćmi nieśpiesznie wracali do dworku.

Nagle dało się słyszeć podenerwowane głosy narzeczonych.

– Sygnet zniknął! – zawołał głośno Sienkiewicz, podnosząc do góry chusteczkę.

Wracający zatrzymali się.

– Przepadł, przepadł pierścień Henryka – krzyknęła histerycznie Mila.

– Przecież tu go położyłem, na środku chustki. Doskonale pamiętam – mówił rozedrganym głosem.

Oboje uklękli i odchylając źdźbła trawy szukali zguby. Rodzice Mili i pozostali goście szybko powrócili na miejsce zdarzenia.

– Na Boga, jak to się mogło stać? – dziwił się Adam Keller. – Poza nami nikogo tu nie było.

– Nero kręcił się przy nas. Może on?... – zapytała niepewnie jego żona.

– Bzdura – krzyknął podenerwowany Keller. – Pies nie rusza takich rzeczy.

– Zawsze mówiłam, że siódemka jest nieszczęśliwa.

– Jaka siódemka, kobieto. Znowu te twoje głupie przesądy? – zirytował się.

– Miało nas być ośmioro. Ta chimeryczna Kostunia akurat dzisiaj musiała się źle poczuć...

– Ty też miewasz migreny – odparł niegrzecznie.

Ojciec natychmiast wezwał parobka i stróża, pierwszemu kazał dokładnie przeczesać grabiami powierzchnię trawy, drugiemu nakazał ją skosić.

– Matuś kiedyś godoli, ze sroki lubiom błyskotki – szepnął parobek.

– Nie bajduz, ino sukaj – zgromił go stróż.

Uczestnicy strzelania także szukali zguby. Po upływie dłuższego czasu sygnetu nie znaleziono. Matka Mili szepnęła do ucha mężowi:

– To zły omen.

– Może masz rację – zgodził się. – Dużo było tych znaków, które puszczałem mimo uszu.

– O czym myślisz?

– Te jego wyjazdy zagraniczne, te frywolne felietony, to jego bogate życie towarzyskie... I wreszcie, wstyd powiedzieć, dwuznaczne kontakty z panią Modrzejewską...

– Przecież to są plotki, Adasiu.

– Marysiu, wiesz, jakie są aktorki, a w każdej plotce jest ziarno prawdy.

------------------------------------------------------------------------

Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki

------------------------------------------------------------------------
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: