- W empik go
Mistyk z rewolwerem. Corneliu Zelea Codreanu - ebook
Mistyk z rewolwerem. Corneliu Zelea Codreanu - ebook
Kim był w rzeczywistości Corneliu Zelea Codreanu zazwyczaj kojarzony z rumuńską odmianą faszyzmu? Tatiana Niculescu próbuje odpowiedzieć na to pytanie, kreśląc duchowo-religijny kontekst biografii Kapitana i w nim doszukując się najważniejszych, mistycznych impulsów dla jego działalności politycznej. Żarliwy wyznawca prawosławia widzący oczyma duszy zjednoczone ponownie chrześcijaństwo, mistyk, w którego żyłach płynęła nie rumuńska, ale słowiańska i germańska krew, niezbyt utalentowany prawnik i mierny mówca, który potrafił stworzyć potężny ruch polityczny i porwać za sobą połowę rumuńskiego społeczeństwa – oto portret Codreanu autorstwa Tatiany Niculescu. Czytelnik otrzymuje również zwięzły, ale niezwykle sugestywny przegląd wydarzeń z szalonych lat dwudziestych i trzydziestych XX wieku, o których chyba zbyt łatwo zapominamy…
Tatiana Niculescu – pisarka i publicystka, była szefowa redakcji rumuńskiej BBC, autorka powieści (Nopţile Patriarhului [Noce Patriarchy], În Ţara lui Dumnezeu [W kraju Boga]), sztuk scenicznych (Brâncuşi contra S.U.A. [Brâncuşi przeciwko USA]), a jednocześnie wybitna przedstawicielka literatury faktu (Spovedanie la Tanacu [Spowiedź w Tanacu], Cartea Judecătorilor [Księga Sędziów]). Uznanie przyniosły jej także biografie ważnych postaci rumuńskiej historii, m.in. króla Michała i królowej Marii. Czerpiąc inspirację z jej tekstów, Cristian Mungiu stworzył scenariusz do filmu Za wzgórzami, nagrodzonego na festiwalu w Cannes w 2012 r.
Kategoria: | Literatura faktu |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-242-6411-7 |
Rozmiar pliku: | 844 KB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Dlaczego biografia Corneliu Zelei Codreanu? A dlaczego nie? – miałabym ochotę odpowiedzieć w pierwszym odruchu. Być może wtedy mój wirtualny rozmówca, drążąc temat, zapyta: skoro już wiemy, do czego doprowadziły totalitaryzmy – faszystowski i komunistyczny – oraz rasizm, to po co komu dzisiaj biografia obsesyjnego antysemity, wroga demokracji i ksenofoba, opętanego mistyka uwielbiającego przemoc? Zwłaszcza dzisiaj, gdy jesteśmy świadkami rozkwitającego terroryzmu i nietolerancji motywowanych religijnie. Moja odpowiedź brzmi: właśnie dlatego. Przeszłość niezbadana bądź zafałszowana staje się niebezpieczna. Lekarstwem są ukazujące się co roku liczne książki o ponurych postaciach historii; tylko one mogą nam pomóc zrozumieć niegdysiejszą zbiorową fascynację Hitlerem, Mussolinim, Stalinem i im podobnymi, poznać biograficzne uwarunkowania okrucieństwa i upojenia władzą.
Brakowało biografii Zelei Codreanu, która pozwoliłaby pojąć, skąd podziw dla tej postaci u jednych i odraza u drugich, obecne zarówno kiedyś, jak i dzisiaj. I sama napisałam tę biografię, starając się raczej zrozumieć niż oceniać, raczej odkrywać prawdę niż nęcić czytelnika prawdami obiegowymi. Tam, gdzie zabrakło mi materiału do odtworzenia scen z życia, stawiam pytania, dedukuję, formułuję hipotezy i zostawiam miejsce na możliwe odpowiedzi. W ramach zbierania informacji potrzebnych do napisania książki czytałam wspomnienia i zapiski ludzi współczesnych Zelei Codreanu, teksty jego współpracowników i jego własne, międzywojenne gazety oraz opracowania historyków rumuńskich i obcych na temat ruchu legionowego. Moje przedsięwzięcie ma w dużej mierze również charakter literacki. Pragnęłam tchnąć życie w minioną epokę i kontrowersyjną postać historyczną oraz pokazać czytelnikowi źródła inspiracji dla sposobu myślenia i działań Zelei Codreanu, z których część jest dowiedziona, ale dotąd była ignorowana przez historyków.
Tytuł książki zapożyczyłam z pisanego do szuflady tekstu Emila Ciorana Mon pays pochodzącego z początku lat pięćdziesiątych XX wieku i opublikowanego pośmiertnie w 1996 roku przez wydawnictwo Humanitas. Oddaje on najlepiej zgiełkliwy charakter rumuńskich lat trzydziestych, epoki, która Cioranowi kojarzyła się z „krwawymi męczennikami” albo „krwawymi marzycielami”, twórcami „ruchu okrutnego, mieszanki prehistorii i profecji, mistycyzmu, modlitwy i rewolweru”. Czasy, pisał Cioran, „wyrosłe z dzikich idei”, które „w okrucieństwie zniknęły”*.
Opowieść o Zelei Codreanu jest więc równocześnie opowieścią o międzywojennej Rumunii. Jego biografię trudno byłoby zrozumieć w oderwaniu od kontekstu historycznego, abstrahując od ludzi, których poznał na swojej drodze, od jego życiowych doświadczeń, od szkół, do których uczęszczał, od przeczytanych przezeń lektur, wreszcie od przeżywającej burzliwy okres i szukającej nadziei na przetrwanie Europy pomiędzy dwoma niszczycielskimi wojnami. Ta biografia, adresowana do szerokiej rzeszy czytelników, jest próbą naświetlenia oblicza czasów, które pomieszały politykę z religią, a skończyły się krwawą łaźnią i barbarzyństwem. Gdyby nie był człowiekiem z krwi i kości, Zelea Codreanu dołączyłby do galerii postaci dystopijnych, na których rzeczywistość, wbrew pozorom swojego racjonalnego charakteru, nie jest przygotowana.
Sylwetka tego człowieka, w równej mierze uwielbiana i demonizowana, zatraca swoją wyrazistość w natłoku interpretacji, niestety najczęściej nacechowanych ideologicznie bądź zdradzających stronniczość.
Książka jest oczywiście moją własną opowieścią o życiu Codreanu, w której staram się nie narażać na szwank prawdy i nie ignorować sprzeczności tkwiących w opisywanej postaci. Pisanie biografii antysemity jest dla filosemitki takiej jak ja doświadczeniem szczególnym. Mam nadzieję, że moje starania, by ten życiorys kojarzyć wyłącznie z przeszłością, nie przejdą niezauważone zarówno dla moich przyjaciół Żydów, jak i wszystkich pozostałych czytelników.
Pragnę podziękować tym wszystkim, którzy pomogli mi zrozumieć kwestie natury historycznej, religijnej i językowej charakterystyczne dla Wielkiej Rumunii; jestem im wdzięczna za wyrozumiałość i cierpliwość, z jaką odpowiadali na moje niezliczone pytania. Mam szczególny dług wdzięczności wobec Gabriela Liiceanu, Lidii Bodei i Radu Gârmacei, którzy swoimi uwagami i sugestiami pomogli mi podczas redagowania tej książki i bez których ta publikacja nigdy by nie ujrzała światła dziennego.
Tatiana Niculescu
* Emil Cioran, Mój kraj, przeł. Marek Bieńczyk, „Przegląd Polityczny” 2018, nr 150, s. II–III.Rodzinna Bukowina
Na mapie Austro-Węgier sprzed więcej niż stu lat Igeşti były przysiółkiem w powiecie Storożyniec należącym do wielonarodowościowego Księstwa Bukowiny, sąsiadującego z Galicją i Mołdawią. Mieszkańcami byli prawosławni, grekokatolicy, rzymscy katolicy, protestanci i żydzi. Religią oficjalną pozostawał wprawdzie katolicyzm, ale administracja była tolerancyjna i życzliwa także innym wyznaniom.
Młodzieniec o nazwisku Nicolae (Mikołaj) Zielinski, pisanym bądź jako Zilinski/Zelinski, bądź jako Zilinschi/Zelinschi, ożenił się z panną Agafią Antek (Antec). Sądząc po nazwisku, oboje byli Polakami. W językach słowiańskich rdzeń nazwiska rodowego zel/zil oznacza „zielony”. Po rumuńsku dałoby to prawdopodobnie „verdeţ” albo „vărzar”. W rzeczywistości jednak był ów młodzieniec leśnikiem. Nazwisko panny to polski odpowiednik dla Anton/Antonie. Nicolae i Agafia doczekali się rychło syna, którego ochrzcili imieniem Jan, ale w szkole zapisano go jako Johan. Potem to będzie już Ion Zilinski/Zelinski.
W czasie kiedy mały Johan chodził do wiejskiej szkoły, na mapie Bukowiny wytyczano szlaki kolejowe i stawiano dworce. Ich uroczyste inauguracje gromadziły tłumy żądne obejrzeć lokomotywę prychającą kłębami pary niczym żubr o połyskliwym grzbiecie, ozdobioną wieńcami z jedliny, chorągiewkami i obowiązkowo portretem cesarza Franciszka Józefa na przedzie. Za orkiestrą dętą i oficjelami z Towarzystwa Bukowinaer Lokalbahnen, zachowując pełen respektu dystans, tłoczyli się Niemcy żyjący na Bukowinie od dwóch–trzech pokoleń, rodowici Rumuni, węgierscy rolnicy przybyli z Siedmiogrodu, Ukraińcy, Słowacy, raskolnicy, którzy uciekli ze swojego kraju przed prześladowaniami, Polacy z Galicji, Ormianie, Żydzi z przyległych terytoriów... Wszyscy oni zachowali własny strój narodowy, obyczaje, religię, język i tradycje. Z różnych zakątków Austro-Węgier przyjeżdżali na Bukowinę kupcy, artyści, nauczyciele, inżynierowie od dróg i mostów, cieśle, kamieniarze, dmuchacze szkła i kowale, zaś miejscowi podróżowali do Wiednia i Budapesztu.
Chyba w 1890 roku rodzina Zelinskich wsiadła na stacji Storożyniec do pociągu jadącego do Suczawy, małego bukowińskiego miasteczka przy granicy z Mołdawią. Małżeństwo Mikołaja i Agafii skończyło się tragicznie zbrodnią popełnioną z zazdrości. Podejrzewając, że żona zdradza go z innym, w pijackim zwidzie mężczyzna ją zamordował. Potem związał się z inną kobietą (Ukrainką o imieniu Jewdokia), ale żył w ciągłym strachu, że ktoś dowie się, w jakich okolicznościach został wdowcem, i będzie czekało go więzienie. Pomyślał więc, że zatrze ślady, wyjeżdżając do sąsiedniego kraju.
W Suczawie otwarto właśnie gimnazjum rumuńskie, a prawosławny metropolita Bukowiny zachęcał finansowo rodziców, żeby zdecydowali się oddać dzieci do szkoły. Lekcje łaciny, greki, religii, matematyki, geografii i historii naturalnej odbywały się po rumuńsku, a wykładali nauczyciele wykształceni w Wiedniu.
Mikołaj Zelinski zapisał syna do rumuńskiej szkoły, sam zaś wraz z drugą żoną przeniósł się do Królestwa Rumunii z myślą o ułożeniu sobie życia na nowo. Szkoła nie miała jeszcze internatu, więc Ion zamieszkał na stancji u niemieckiej rodziny Braunerów.
W Suczawie, tak samo jak w Serecie, Czerniowcach czy bukowińskim Câmpulung, mieszkały wtedy liczne grupy Niemców (najczęściej sudeckich), którzy w ramach polityki kolonizacyjnej dworu austro-węgierskiego zasiedlili przygraniczne miejscowości, gdzie zapewniono im pracę, ulgi podatkowe, ziemię uprawną i domy z ogródkiem.
Ród Braunerów należał prawdopodobnie do katolickich albo protestanckich przybyszów z Moraw Jana Husa. Być może również korzenie Zelinskiego/Zilinskiego były morawskie, może pochodził z Žiliny, ważnego węzła kolejowego, którego mieszkańcy to po prostu „žilinscy”. Parę wieków wcześniej „žilinskimi” byli zwolennicy Jan Husa, błędni rycerze-najemnicy, którzy znaleźli schronienie w Žilinie, skąd następnie rozproszyli się po krajach sąsiednich, uciekając przed prześladowaniami monarchów katolickich. Husyci, znani jako „bracia” albo „Morawianie”, dotarli do Mołdawii i osiedlili się w połowie drogi pomiędzy Jassami i Bârladem, w małym miasteczku nazywanym odtąd Huşi*. W tej prowincjonalnej mieścinie osiądzie też, pod zmienionym nazwiskiem, rodzina Zelinskich/Zilinskich.
Tymczasem w suczawskim gimnazjum doniesiono dyrektorowi szkoły, że uczeń Ion Zelinski uprawia propagandę socjalistyczną, dopuszcza się słownej agresji i grozi kolegom pobiciem. Przeprowadzono dochodzenie, po którym ucznia wyrzucono ze szkoły, pozwalając mu jednak zdać egzaminy prywatnie. Widziano go potem na uniwersytecie w Czerniowcach, gdzie studiował jakoby język i literaturę niemiecką.
Ion Zelinski, porywczy, buntowniczy i uparty, miał niespełna dwadzieścia lat, gdy zaręczył się z wnuczką gospodarzy, o trzy lata starszą Elizą Brauner. Następnie razem wyjechali za granicę, do Królestwa Rumunii, gdzie istniało wielkie zapotrzebowanie na nauczycieli.
W ich nowym kraju właśnie weszła w życie nowa ustawa o szkołach średnich i wyższych zaproponowana przez liberalnego ministra oświaty publicznej, Spiru Hareta. Szkolnictwo zaczęło być dotowane jak nigdy wcześniej w Rumunii; budowano wiejskie szkoły, otwierano gimnazja i licea w małych miasteczkach, unowocześniono programy szkolne, udzielano zachęt prywatnym instytucjom edukacyjnym, podejmowano kroki w celu upowszechnienia oświaty wśród chłopów. Szkoły normalne, które wcześniej przygotowywały kadrę nauczycielską, rozwiązano, zatem chętnych do tego zawodu kierowano do seminarium nauczycielskiego funkcjonującego na uniwersytecie w Jassach.
Szybka integracja ze społeczeństwem rumuńskim i pewna kariera wymagały od imigrantów trzech rzeczy: znalezienia osobistego protektora wśród wpływowych postaci miejscowej socjety, zmiany nazwiska potrzebnej do szybszego uzyskania obywatelstwa i pokazania, że jest się dobrym chrześcijaninem. Zatem Zelinski zapisał się do seminarium nauczycielskiego, przywdział wzorem ówczesnych studentów teologii ciemny żakiet zapinany pod szyją, na głowę założył popi kołpak w kształcie cylindra, ożenił się z Elizą i przeprowadził do mieszkania przy ulicy Golia. Teraz wypadało tylko poszukać protektora wśród szanowanych obywateli rumuńskich z miasta Jassy.
W ostatnim roku poprzedzającym koniec stulecia na krętych i stromych uliczkach Jassów prowadzono prace, które miały pozwolić na położenie szyn dla tramwaju elektrycznego; poszerzano jezdnię kosztem ogrodzeń i domowych podwórek. Wkrótce zaczęła działać „wytwórnia światła” wyprodukowana w Norymberdze, która miała zaopatrzyć miasto w prąd elektryczny, a niedługo potem na ulicy Golia pojawił pierwszy tramwaj. Pasażerowie siedzieli na drewnianych ławkach i jadąc przez środek dzielnicy, obserwowali mijane parterowe albo piętrowe domki z wysokimi okiennicami, sklepienia bram, sklepy kolonialne, drogerie, kramy oferujące przydatne drobiazgi, bank, kwiaciarnię La Buchet, księgarnię Junimea i sklep z tytoniem Iona Creangi, wszystko ciasno zabudowane i pomalowane we wszystkich możliwych kolorach. Niedaleko linii tramwajowej wystrzeliwała w niebo wieża monasteru Golia, skąd przed laty młody diakon, Ion Creangă*, płoszył wrony, strzelając ze strzelby. Najbardziej okazałe domy w okolicy należały do niedawna do Dymitra Sturzy-Scheianu, człowieka wielkiej kultury, kolekcjonera rumuńskich starodruków. Teraz były w rękach żydowskich.
W rok i cztery miesiące od ślubu, 13 września 1899 roku, w rodzinie Zelinskich przyszło na świat pierwsze z siedmiorga dzieci, chłopiec, któremu rodzice dali na imię Corneliu. Narodziny syna były dla jego ojca dobrą okazją do zadzierzgnięcia bliższych więzów z profesorem uniwersytetu, Alexandru C. Cuzą, spokrewnionym z pierwszym władcą zjednoczonych księstw**, starszym o dwadzieścia lat od Zelinskiego dojrzałym politykiem, przedstawicielem ideologii rumunizmu, autorem książek: Generaţia de la ’48 şi Era Nouă , Meseriaşul român , Ţăranii şi clasele dirigente , Despre poporaţie . Cuza był ksenofobem i frankofilem zarazem, zaprzysięgłym antysemitą prywatnie bardzo uprzejmym wobec Żydów, głosicielem delirycznego nacjonalizmu, który przysporzył mu rzesze zwolenników, aczkolwiek w nim samym płynęło więcej krwi ormiańskiej i greckiej niźli rumuńskiej. Szkołę średnią skończył w Dreźnie, maturę zrobił w Paryżu, był doktorem nauk politycznych i administracyjnych oraz doktorem prawa Uniwersytetu Brukselskiego. Początkowo należał do głoszącego poglądy socjalistyczne środowiska skupionego wokół redakcji pisma „Contimporanul” , potem działał w towarzystwie Junimea, stając się konserwatywnym nacjonalistą i „po trochu” masonem. Z członkami Junimei rozstał się następnie, ponieważ według niego okazali się zbyt tolerancyjni wobec populacji żydowskiej, która napłynęła falami do Królestwa Rumunii; napisze później, że odmówił stosowania humanitarnych i liberalnych zasad wyznawanych przez członków towarzystwa w odniesieniu do Żydów. Uważał „żydków” za obce ciało, które przeniknęło do organizmu społeczeństwa rumuńskiego, i w swoim pełnym książek gabinecie przy ulicy Teodora Codrescu numer trzy wymyślał coraz to nowe teorie dotyczące metod ich eliminacji. Cuza przyjął Zelinskiego, jednego ze swoich licznych studentów, których porywał antysemickimi tyradami, w swoim bojarskim dworku w elitarnej dzielnicy przy parku Copou i zgodził się być ojcem chrzestnym jego syna.
Starodawnym zwyczajem, szczególnie w ważne święta kościelne, bojarzy wypełniali honorowy obowiązek, niosąc do chrztu dzieci chłopów ze swoich włości i robotników dworskich. Relacja z Zelinskim zdaje się być jednak innej natury. W tym przypadku chodziło raczej o chrzest ideologiczny i polityczny, bowiem młody ojciec przyjmie wraz z rodziną tak zwaną doktrynę cuzistowską i pozostanie przez kolejne lata wiernym uczniem Cuzy. Ion Zelinski nie otrzymał jeszcze wówczas dokumentu potwierdzającego naturalizację, może dlatego zrezygnował z chrztu w cerkwi. Profesor zaś nie nalegał na kościelną ceremonię. Całkiem niedawno opublikował przecież wierszem deklarację ateizmu:
„Na mój grób pozwólcie popom, niech przyjdą,
Ale niech wiedzą, że za życia moja myśl bezbożna była,
Religia dla mnie była komedią,
Stypa kłamstwem, a egzekwie głupotą,
Zaś niebo puste, bez Boga”1.
Imię dla dziecka wybrano z kalendarza cerkiewnego, a trzynastego września przypadało święto rzymskiego centuriona Corneliusa. W Dziejach Apostolskich zapisano, że setnik Korneliusz był oficerem kohorty italskiej, rzymskim wodzem w palestyńskiej Cezarei w czasach, gdy apostołowie opowiadali Żydom o nowej nauce Jezusa. Korneliuszowi ukazał się świetlisty anioł i kazał mu wezwać do siebie Piotra. Podczas gdy ten mówił Rzymianinowi o Męce i Zmartwychwstaniu Jezusa, zauważył ze zdumieniem, że Duch Święty zstąpił na Korneliusza i jego dom. Piotr sądził dotąd, że Chrystusowe przesłanie jest przeznaczone wyłącznie dla ludu Izraela, ale cud przekonał go, że jest inaczej, więc ochrzcił setnika, który w ten sposób został pierwszym nie-żydem nawróconym na wiarę chrześcijańską.
Czy Cuza miał świadomość, że on nawraca młodych ludzi z austriackiej Bukowiny na swój chorobliwy antysemityzm? Cokolwiek sądził, z jego błogosławieństwem odbył się podwójny chrzest, bowiem Ion Zelinski właśnie zmienił nazwisko. W Jassach, mieście zmarłego dziesięć lat wcześniej wielkiego poety Eminescu, roiło się od nazwisk w rodzaju Codreanu, Codrescu, Codru, przypominających jego poetycką diagnozę*. Niewykluczone, że Bukowińczyk Zelinski miał ambicję nawiązania do wielkich nazwisk: Teodora Codrescu, patrona ulicy, przy której mieszkał ojciec chrzestny, albo słynnego bojara-patrioty, Gheorghe Roşki-Codreanu, który cały majątek przeznaczył na założenie jednego z pierwszych liceów rumuńskich, gdzie uczono łaciny, czy też poety i dziennikarza z Jassów – Mihaia Codreanu. Ten ostatni miał reputację buntownika, którego nieliczni darzyli sympatią, a reszta szczerze nie znosiła. W roku 1899, czyli roku urodzin Corneliu, całe miasto huczało o jego skandalicznym zachowaniu na kończącym rok szkolny przedstawieniu w miejscowym konserwatorium, kiedy gwizdał i tupał, a reszta sali milczała zszokowana. Władze zarządziły dochodzenie i Codreanu przyznał się do wszystkiego, dbając, by nie oskarżono Bogu ducha winnych studentów. Szkolna biografia Mihaia Codreanu obfitowała, podobnie jak w przypadku Zelinskiego, w akty bezczelnej niesubordynacji, protesty i przenosiny z jednej szkoły do drugiej.
W akcie urodzenia chłopca widnieje więc nazwisko Codreanu podane przez ojca, który skoro tylko został profesorem pomocniczym w gimnazjum im. Anastasiego Panu w Huşi, zwrócił się do lokalnej administracji o naturalizację. Na podstawie ustawy z 1879 roku obcokrajowcy starający się o rumuńskie obywatelstwo powinni zwrócić się do władz z pismem potwierdzającym wykonywany zawód i źródło dochodów, zadeklarować pragnienie osiedlenia się na terytorium Rumunii, zaś po dziesięciu latach pobytu i pracy użytecznej dla kraju bądź wstąpieniu do wojska, mogli uzyskać naturalizację ogłoszoną następnie w Monitorze Oficjalnym. Dzieci urodzone na terytorium przybranej ojczyzny były dodatkowym korzystnym argumentem. Dzięki pozycji politycznej i wpływom Cuzy rodzina Zelinskich szybko otrzymała rumuńskie obywatelstwo i na początku 1902 roku profesor gimnazjum mógł wystąpić o zmianę nazwiska we wszystkich wcześniejszych dokumentach stanu cywilnego.
W przypadku osób zmieniających nazwisko i wyznanie, żeby zostać obywatelami Rumunii, regułą była zmiana radykalna. Taki Nahum Grunberg, Żyd z Jassów, został Nicolaem Lupescu; jego córka Elena Lupescu będzie w przyszłości kochanką króla Karola II. Ion Zelinski, przeciwnie, postanowił zachować wspomnienie swoich słowiańskich korzeni i wybrał nazwisko Zelea Codreanu. Następna w kolejności urodzona córka otrzyma na chrzcie imię – Iridenta, mało rumuńskie, ale wiele mówiące o poglądach ojca na kwestię jedności wszystkich Rumunów. Imię wywiedzione z włoskiego irredenta, z odniesieniem do terenów włoskich pod administracją austriacką, będących w sytuacji podobnej do Bukowiny i Siedmiogrodu zamieszkanych przez Rumunów, oraz do Arumunów rozproszonych po całym Półwyspie Bałkańskim, a podlegających obcej administracji. Imiona pozostałych dzieci w rodzinie też będą odbiciem poglądów i aspiracji ich ojca, zawierając konotacje historyczne (Horea*, Decebal**), odniesienia do poezji Eminescu (Cătălin***) oraz akcenty łacińskie (Silvia). Nowe nazwisko, Ion Zelea Codreanu, zawierało w sobie atrybuty nowego losu: imię Ion nosiło znamię chłopskości, Zelea przypominało o korzeniach słowiańskich/polskich, zaś Codreanu wpisywało jego właściciela równocześnie w tradycję oświeconych bojarów mołdawskich i leśnych hajduków. Pod znakiem nowej tożsamości zaczyna się życie rodziny w Huşi, miasteczku otoczonym winnicami i lasami w ówczesnym województwie Fălciu, dawnej osadzie książęcej, będącej na początku XX stulecia tyglem różnych narodów i religii.
*Według reguł gramatycznych języka rumuńskiego wyraz „Huşi” jest formą liczby mnogiej od „Hus” .
*Ion Creangă (1837–1889) – mołdawski gawędziarz i bajkopisarz, uznany za jednego z klasyków literatury rumuńskiej, ceniony za wykorzystanie w swoich utworach żywiołu języka ludowego (Wspomnienia z dzieciństwa).
**Alexandru Ioan Cuza (1820–1873) – wojskowy i polityk, wywodzący się ze średniego bojarstwa mołdawskiego, wybrany w 1859 r. na pierwszego władcę połączonych unią personalną księstw, Mołdawii i Wołoszczyzny, przekształconych w 1881 r. w Królestwo Rumunii.
1 George Călinescu, Istoria literaturii române dela origini până în prezent, Fundaţia Regală pentru Literatură şi Artă, Bucureşti 1941, s. 482.
*Chodzi o słowa poety „codrul – frate cu românul” ze słynnego wiersza Doina, który stanie się nieformalnym hymnem rumuńskiego nacjonalizmu i szowinizmu.
*Jeden z trzech (pozostali to Cloşca i Crişan) przywódców antyfeudalnej rebelii chłopów rumuńskich w Siedmiogrodzie w 1784 r.
**Władca plemion dackich zamieszkujących tereny późniejszego Siedmiogrodu (? – 106 n.e.), pokonany przez cesarza Trajana popełnił samobójstwo.
***Postać z poematu Luceafărul M. Eminescu.Dom w Huşi
W autobiograficznej powieści pochodzącego z Huşi Gheorghe Chipera, wydanej w 1943 roku, leżące na skraju lasu Dobrina miasteczko było nazywane „mieściną wariatów”. Do „wariatów” zaliczał się pewien fizyk, który wymyślił elektryczny przyrząd do drapania po plecach, elektryczną koszulę, pułapkę na myszy z systemem powiadamiania dźwiękowego oraz sterowanie zasłonami w oknach prosto z łóżka. Ale był także lokalny pieśniarz, recytator, skrzypek i dekorator w jednej osobie, oraz nauczyciel niemieckiego noszący przydomek „dziadek Zagreb” od imienia słynnego konia wyścigowego, zwycięzcy w zawodach Łuku Triumfalnego w latach dwudziestych. Dziadek Zagreb pozostanie w pamięci miejscowych jako patriota z dziwacznymi pomysłami, surowy pedagog, który „posiadł szczególny rodzaj wariactwa, przewyższający pod każdym względem wariactwa innych”2.
Wspomniane „wariactwo” oznaczało być może wojujący nacjonalizm podszyty religijnym wzmożeniem, jaki reprezentował profesor Ion Zelea Codreanu. Uczniowie się go bali i jedynie niektórzy i to po ukończeniu szkoły potrafili docenić jego surowość. Szorstkie obejście i gwałtowny charakter dziadka Zagreba mogły być odziedziczone po ojcu, starym Mikołaju Zelinskim, który w młodości odgryzł szyjkę butelki ze śliwowicą, wypił jej zawartość razem z krwią z pokaleczonych warg, po czym zamordował w okrutny sposób pierwszą żonę3.
Swoją skrzętnie ukrywaną przeszłość ujawni po latach wnukom, którym opowie, jak to ukarał kiedyś w młodości ich babkę w pewnej wsi na Bukowinie. W Huşi rodzina Codreanu mieszkała przy ulicy Ioan Mârza (obecnie 1 Decembrie) pod numerem piątym, w obszernym domu z cegły bielonej wapnem, z drewnianym gankiem, na który należało się wspiąć po schodach, długą sienią i czterema, pięcioma pokojami. Ion i Eliza Codreanu będą mieli siedmioro dzieci, pięciu synów i dwie córki. W tamtych latach w sąsiedztwie ich domu mieściły się seminarium duchowne, szpital miejski, prawosławny sierociniec, ratusz i szpital żydowski. W miasteczku mieszały się ze sobą narodowości, wyznania i sposoby życia, czytano gazety i pisma, albo miejscowe albo sprowadzane w ramach prenumeraty z Bukaresztu, Klużu, Berlina czy Wiednia, kultura i polityka rozniecały namiętności, poszczególne wspólnoty prześcigały się w inicjatywach edukacyjnych, zakładając szkoły wyznaniowe, mieszkańcy wykazywali znaczny apetyt na rzeczy nowe i niekonwencjonalne. Być może to był główny powód, dla którego miasteczko miało renomę wylęgarni dziwaków i oryginałów.
Od roku 1879 miasteczko było podzielone na cztery dzielnice, którym przypisano odmienne kolory; były to: Cotroceni (żółty), Răeşti (niebieski), Plopeni (czerwony) i Broşteni (zielony). Zamieszkiwali je drobni bojarzy i właściciele winnic, bułgarscy ogrodnicy, kupcy żydowscy, polscy albo włoscy murarze, austriaccy cukiernicy. Z sadami i ogrodami sąsiadowały poletka z ciecierzycą i stawy rybne, wszędzie rosły drzewa morwowe, na których hodowano jedwabniki, a wokół miasta rozciągały się bujne pastwiska dla bydła. Aktywność gospodarcza prowadzona była w strukturach cechów: sklepikarzy, rybaków, szewców, garbarzy, kaletników, jubilerów itd.
Od stuleci życie religijne na wsiach i w miasteczkach mołdawskich, gdzie mieszkali katolicy (Gałacz, Roman, Huşi, także Jassy), organizowali franciszkanie, a od początku XIX wieku także tercjarze tego zakonu, czyli ludzie świeccy mający rodziny, ale pragnący naśladować w życiu świętego Franciszka z Asyżu.
Proboszczem parafii św. Antoniego w Huşi był właśnie franciszkanin, Bawarczyk Bernardin Just. W swoich zapiskach wspomina on Iona Zeleę Codreanu jako jedną z najważniejszych postaci miejskiej społeczności. Obaj panowie mogli się łatwo porozumieć dzięki znajomości języka niemieckiego przez profesora gimnazjum, być może nie bez znaczenia było też czesko-bawarskie pochodzenie jego żony. Miasteczko, w którym mieszkali, stanowiło bramę do leżącego w carskiej Besarabii regionu winnego Codru albo Codrii, a dalej w stronę Kiszyniowa, Tighiny i Kagułu. W 1903 roku w Kiszyniowie miał miejsce krwawy pogrom, a dwa lata później ludność żydowska miała stać się celem ataków bojówek Czarnej Sotni.
W dzienniku Bernardina Justa można wyczytać, że niedawno osiadły w Huşi profesor Zelea Codreanu traktował z wyrozumiałością swoich żydowskich sąsiadów i angażował się w sprawy miasta. Dzieci profesora, tak podpowiada wyobraźnia, bawiły się w chowanego na okolicznych pagórkach, uganiały się po lesie Dobrina, odprowadzały stada krów na pastwisko, chodziły z rodzicami i sąsiadami na winobranie, zajadały się gotowaną kukurydzą i urządzały zawody w jeździe taczkami po podwórku.
Wiosną 1907 roku sześcioletni Corneliu zapewne oglądał z rozdziawioną buzią przemarsz oddziałów żandarmerii, która zapełniła ulice miasta, pilnując porządku, a w tym samym czasie miejscowi Żydzi umierali ze strachu. Opóźniająca się reforma rolna, wieloletnia susza i niekorzystne warunki dzierżawy ziemi spowodowały, że w marcu tego roku chłopi mołdawscy zbuntowali się przeciwko dwóm administratorom majątków, Mosze Fischerowi i Bermanowi Justerowi, Żydom zarządzającym między innymi wsią Flămânzi leżącą w posiadłościach Mihalache Dymitra Sturdzy. Rabacja rozpoczęta w tej wsi niedaleko Botoszanów szybko dotarła do Huşi, gdzie głównym dzierżawcą był niejaki Reişer (Reischer). Bernardin Just zanotował w dzienniku: „Widzę Żydów rozmawiających w małych grupkach, sklepiki pozamykane, chrześcijanie malują na swoich domach znak krzyża. Pod wieczór słychać, że okoliczni Mołdawianie, widząc, że nasi katolicy i Bułgarzy siedzą cicho, postanowili podpalić przedmieścia. Jestem nieco zaniepokojony”4.
Z obawy przed wybuchem lokalnych rozruchów ksiądz zwrócił się o pomoc do trzech ludzi cieszących się autorytetem w mieście: prefekta, adwokata – niejakiego Chiriţoiu, i profesora Codreanu. We czterech zjawili się w dzielnicy Corni, gdzie mieszkali głównie katolicy, i zażegnali konflikt między osobami skłonnymi do udziału w rozruchach i resztą temu niechętną. W konsekwencji zamieszek, które ogarnęły cały kraj, rząd konserwatywny podał się do dymisji. Rabacja zostanie stłumiona za cenę tysięcy zabitych i postawi na porządku dziennym życia politycznego kwestię reformy rolnej oraz nadużyć, które towarzyszyły nadaniom ziemi.
W zapiskach z 30 maja 1907 roku Bernardin Just witał z radością wejście do parlamentu ludzi, których wysoko cenił: „Czytam w gazetach, że z Jassów został wybrany do parlamentu profesor Iorga, najbardziej żarliwy nacjonalista w tym kraju, wydawca pisma «Neamul Românesc» . Żydzi mocno się zmartwili. Jeden powiedział mi nawet, że teraz będą musieli wyjechać z Rumunii. Drugi nacjonalista z Jassów, profesor Cuza, szlachetny i pełen delikatności, przeszedł do drugiej tury wyborów. Moim zdaniem dobrze się dzieje, że ci dwaj niezależni politycy zostają posłami, pomogą zwalczyć parlamentarną demagogię dwóch dominujących zepsutych do szpiku kości partii i odsłonią krwawiące rany tego kraju”5.
Rok wcześniej Nicolae Iorga sprowokował studenckie protesty przeciwko sztuce teatralnej granej po francusku. Jego publiczne wezwanie do bojkotu przedstawienia oraz odczyt na uniwersytecie zatytułowany Despre drepturile limbii naţionale în statul român wyprowadziły na ulice rzesze studentów. Doszło do starć z żandarmerią, były dziesiątki rannych.
W tym samym roku wyszedł pierwszy numer założonej przez historyka gazety „Neamul Românesc”, czytanej zwłaszcza przez nauczycieli, wychowawców, duchownych i nacjonalistyczną śmietankę towarzyską z małych miasteczek. Cztery lata później, w 1910 roku, Nicolae Iorga i Alexandru C. Cuza zakładają partię, której program wymierzony jest w ekonomiczną i polityczną dominację obcego żywiołu, zwłaszcza żydowskiego. Profesor Codreanu zostanie szefem lokalnej komórki Partii Nacjonalistyczno-Demokratycznej w Huşi. W parlamencie tymczasem trwały spory wokół warunków naturalizacji obcokrajowców, które obowiązywały od 1866 roku, kiedy przyjęto pierwszą Konstytucję, a które przewidywały możliwość uzyskania obywatelstwa wyłącznie przez chrześcijan. W roku 1878 uczyniono wszakże wyjątek dla Żydów uczestniczących w wojnie o niepodległość*. Spis powszechny przeprowadzony w roku urodzin Corneliu Zelei Codreanu (1899) ujawnił, że Żydzi stanowili 4,5% populacji kraju, czyli raczej niewiele, aczkolwiek w niektórych miastach w Mołdawii przeważali liczebnie nad Rumunami. Pozbawieni prawa zakupu ziemi Żydzi zwracali się ku zajęciom i profesjom związanym z życiem w mieście (handel, banki, adwokatura, medycyna).
2 Zob. Gheorghe Chiper, Târgul trăsniţilor, Cartea Moldovei, Ath. D. Gheorghiu, Iaşi 1943.
3 Petre Pandrea, Garda de Fier: jurnal de filozofie politică: memorii: penitenciare, Ed. Vremea, Bucureşti 2001, s. 539.
4 Cronica episcopiei Huşilor, vol. III, Ed. Episcopiei Huşilor, 1977, s. 5.
5 Ibidem, s. 61.
*Wojna rosyjsko-turecka z udziałem Rumunii o wyzwolenie Bułgarii (1877–1878). Dla Rumunów jest to wojna o niepodległość, ponieważ w jej wyniku na mocy traktatu berlińskiego zostanie zniesiona wszelka zależność od państwa osmańskiego.Liceum w Mânăstirea Dealu
W 1908 roku w Anglii wydano książkę, która miała się stać jedną z najlepiej sprzedających się pozycji w XX wieku; już jej pierwszy stutysięczny nakład sprzedano na pniu. Przetłumaczona na niezliczoną ilość języków, przyniosła autorowi niespodziewaną i nieprzemijającą sławę. Nosiła tytuł Scouting for Boys i w istocie była poradnikiem zawierającym praktyczne instrukcje dla nastolatków pragnących spędzić wakacje pełne przygód, ale zarazem rozwijające osobowość. Jej autor, Robert Baden-Powell, był brytyjskim generałem, odznaczonym za udział w wojnie z Burami przez królową Wiktorię, która przyznała mu również tytuł szlachecki. Po powrocie z frontu generał Powell, syn anglikańskiego pastora, zainspirowany doświadczeniami wyniesionymi z Indii i Afryki, opublikował podręcznik szkolenia wojskowego, Aids to Scouting, z którego korzystali nauczyciele i organizacje młodzieżowe. Zachęcony sukcesem generał przetestował potem metody szkolenia i treningu młodych chłopców na obozie zorganizowanym dla dwudziestki nastolatków na południowym wybrzeżu Anglii. Ten pierwszy obóz harcerski rozwijał jednocześnie fascynację przyrodą i patriotyzm, pomysłowość i zręczność fizyczną, przyzwyczajał do sportów uprawianych na wolnym powietrzu, uczył umiejętności przeżycia w sytuacjach zagrożeń, dyscypliny, braterstwa i odwagi, jednym słowem łączył trening sportowy z elementami szkolenia wojskowego. Eksperyment zaowocuje wydaniem książki-podręcznika oraz powstaniem instytucji harcerstwa, które upowszechni się na całym świecie.
Na kontynencie europejskim już od początku XIX wieku szkoły pruskie miały w programie wychowanie fizyczne i gimnastykę, których zadaniem było zahartować młodzież i zapewnić jej sprawność ruchową. Pierwszym towarzystwem gimnastycznym łączącym edukację patriotyczną i moralną z treningiem fizycznym był założony w Berlinie Turnverein. W drugiej połowie wieku dwaj niemieccy Czesi, Miroslav Tyrš i Jindřich Fügner, założą we Lwowie Towarzystwo „Sokół”, wzorowaną na Turnverein pierwszą w Austro-Węgrzech organizację zajmującą się wychowaniem fizycznym młodzieży. Model „Sokoła” zostanie przejęty przez większość narodów słowiańskich z Austro-Węgier i Imperium Rosyjskiego, stając się zalążkiem ruchów niepodległościowych.
W Niemczech system edukacji bazujący na doświadczeniu, zajęciach praktycznych, wychowaniu fizycznym i obcowaniu z przyrodą powstał w oparciu o idee tak zwanego wychowania progresywnego, inspirowane myślą filozoficzną Johanna Gottlieba Fichtego, pedagogiką Szwajcara Johanna Heinricha Pestalozziego i pismami Jean-Jacques’a Rousseau. Dzieciom i dorosłym wpajano równocześnie poczucie honoru, wytrwałość, wiarę w Boga, altruizm oraz przywiązanie do tradycji i wartości narodowych. Szkolenie wojskowo-sportowe na świeżym powietrzu miało umacniać więzy braterskie młodzieży męskiej i oswajać z cielesnością. Pierwszą szkołą, która zastosowała zasady nowej edukacji, była Landerziehungsheim założona w górach Harzu w Saksonii. W Anglii pedagog Cecil Reddie prawie równocześnie założył Abbotsholme School, a we Francji Edmond Demolins stworzył École des Roches w Normandii. Ta ostatnia szkoła od razu wprowadziła w życie zasady harcerstwa sformułowane przez lorda Powella i włączyła je do programu edukacji katolickiej. We wszystkich szkołach typu eksperymentalnego zamierzano kształcić elitę młodego pokolenia.
Corneliu Zelea Codreanu jako dziecko dorastał w Rumunii, która właśnie przeżywała epokę umacniania tożsamości narodowej, gdzie szkoła uczyła poświęcenia dla narodu i kraju i przygotowywała młodych ludzi do obrony świeżo utworzonego państwa, a w przyszłości do walki o połączenie wszystkich zamieszkałych przez Rumunów terytoriów pozostających póki co pod obcym panowaniem (Siedmiogród i Bukowina w granicach Austro-Węgier, Besarabia w Imperium Rosyjskim, Dobrudża w Imperium Osmańskim). Nieprzypadkowo na lekcjach historii i literatury kładziono nacisk przede wszystkim na heroizm przodków i umiłowanie ojczyzny. Na kongresie nauczycielskim minister szkolnictwa, Spiru Haret, mówił zgromadzonym słuchaczom o szczególnej roli szkoły w formowaniu świadomości narodowej i powtarzał z naciskiem, że szkoła powszechna albo jest narodowa, albo nie ma jej wcale.
Pierwsze lata edukacji szkolnej Corneliu zbiegły się z debatą polityczną wokół uwojskowienia szkolnictwa. Liberałowie nie do końca podzielali pomysł wprowadzenia wychowania wojskowego do szkół, jednak konserwatyści przepchnęli w 1906 roku ustawę o szkolnictwie publicznym, zgodnie z którą polityka tej partii w odniesieniu do wsi miała być realizowana przez instruktorów wojskowych mających za zadanie kierować młodzież wiejską w stronę wartości konserwatywnych i idei militaryzmu zawartych w triadzie: Szkoła – Kościół – Armia. Codreanu-senior w pełni popierał wprowadzenie w szkołach drylu wojskowego i życzył sobie dla syna edukacji w takim miejscu, które łączyłoby ducha niemieckiego ze sportowym i nacjonalistycznym podejściem działaczy „Sokoła”.
Polityk z Banatu, Aurel C. Popovici, wespół z ówczesnym ministrem wojny, Nicolae Filipescu, zmaterializowali ideę podobnej szkoły. I tak, w pobliżu miasta Târgovişte powstało liceum wojskowe z internatem w Mânăstirea Dealu, którego program łączył zasady edukacji progresywnej z wojskowym szkoleniem, a dla ówczesnej elity politycznej oznaczał pierwszą próbę „stworzenia dla młodzieży organizacji budzącej poczucie solidarności narodowej i kształtującej charakter”6. Od samego początku liceum było uważane za „sokole gniazdo” młodego pokolenia, co było nawiązaniem wprost do ruchu słowiańskich sokolników. Monaster Dealu został wybrany na siedzibę liceum nieprzypadkowo; w jego murach przechowywana była w cyborium z brązu czaszka Michała Walecznego, przez romantyczną historiografię rumuńską obwołanego męczennikiem-patronem Zjednoczenia, symbolizującego poświęcenia dla kraju i pragnienie Rumunów do życia w granicach własnego państwa. Dekretem królewskim z 10 listopada 1912 roku święto patrona liceum miało być obchodzone corocznie w dzień archaniołów, Michała i Gabriela, przypadający 8 listopada.
Każdego roku szkoła miała przyjmować czterdziestu uczniów ze wszystkich warstw społecznych, wybranych na podstawie wyników egzaminu pisemnego i ustnego oraz badania lekarskiego. Połowa miejsc była zarezerwowana dla zdolnych dzieci z rodzin ubogich, którym państwo gwarantowało stypendia. Pozostałe miejsca przeznaczono dla dzieci wojskowych, ministrów i bogatych przedsiębiorców, którzy płacili czesne w zależności od dochodów rodziców.
Corneliu znalazł się wśród pierwszych roczników uczniów przyjętych do szkoły i zapewne należał do grupy stypendystów. Słuchacze liceum byli traktowani równo niezależnie od pochodzenia i statusu społecznego. Wykładali w liceum nauczyciele cywilni i oficerowie wykształceni za granicą, szkoła miała salę do gimnastyki szwedzkiej i bibliotekę obcojęzyczną, dysponowała własnym generatorem prądu, kolejką linową, basenem i boiskami sportowymi. Każda klasa miała nauczyciela prowadzącego, który śledził postępy w nauce podopiecznych i sporządzał okresowe indywidualne raporty. Organizowano wycieczki edukacyjne o profilu historycznym, geograficznym bądź po prostu patriotycznym. Odpowiednio wyszkoleni oficerowie uczyli gimnastyki, fechtunku, boksu i strzelania, nauczyciele muzyki nauczali gry na pianinie, skrzypcach i akordeonie, zawodowi choreografowie dawali lekcje tańca i dobrych manier.
Program szkolny łączył formację religijną z przygotowaniem wojskowym, nacjonalizm i kult monarchii z wychowaniem fizycznym, rygorystyczne zasady moralne z solidnym przygotowaniem intelektualnym i sprawnością cielesną. Religijność otwarta i nowoczesna towarzyszyła radykalnemu patriotyzmowi, zaś braterski altruizm – gotowości poświęcenia dla kraju. Na wzór innych szkół tego typu na Zachodzie rozkład dnia w Mânăstirea Dealu przewidywał wspólne modlitwy, rozważania, lekturę Biblii, udział w nabożeństwach i ceremoniach kościelnych. Szkoła była zatem przepojona duchem religijnym, równocześnie nie będąc konfesyjna, zaś wywodzący się z różnych kultur i religii nauczyciele reprezentowali ekumeniczne podejście do chrześcijaństwa.
Uczniowi Codreanu bardziej odpowiadały zajęcia ze szkolenia wojskowego i ćwiczenia sportowe aniżeli lekcje z pozostałych przedmiotów. Był nieśmiały i raczej małomówny. Regulaminu przestrzegał z godną podziwu skrupulatnością; uczniowie liceum musieli codziennie brać prysznic, co tydzień chodzić do fryzjera, nosić ubrania schludne i wyprasowane, wykazywać spokój i opanowanie, prezentować postawę życzliwą i dobre maniery. Nastoletnim słuchaczom szkoły wpajano zasady poprawnego zachowania w każdej sytuacji, postawę tolerancyjności i solidarność w duchu braterstwa, wzorowane na angielskiej poprawności z college’ów brytyjskich. Dzień wypełniały praca umysłowa, ćwiczenia fizyczne i prace ręczne, szkolenie wojskowe, zajęcia artystyczne, rozmowy towarzyskie, posiłki, czas wolny i cisza nocna. Starszym klasy zostawał uczeń osiągający najlepsze wyniki w nauce literatury rumuńskiej lub matematyki, a sąd klasowy złożony z wyróżniających się słuchaczy orzekał kary dla łamiących szkolny regulamin. Najcięższą karą było wykluczenie z towarzystwa i odmowa rozmowy z ukaranym przez tydzień. Na towarzyski ostracyzm i dni w samotności i milczeniu narażeni byli zdrajcy, lizusy i karierowicze. W Abbotsholme uczniowie starsi i wyróżniający się w nauce pomagali młodszym, do których zwracali się per „towarzysze” (co należy łączyć z kultem męskiej przyjaźni z poezji Walta Whitmana, który sam siebie nazywał the poet of comrades), ci zaś z kolei honorowali starszych określeniem „kapitan”.
Nie wiadomo, czy Zelea Codreanu stał się kiedykolwiek „kapitanem” w szkole albo czy był karany milczeniem kolegów, niemniej jednak w późniejszych latach często będzie szukał ucieczki w milczenie i będzie narzucał innym milczenie jako metodę ćwiczenia charakteru. Niektórym z kolegów ten spokojny z natury chłopiec wydawał się dziwny z tym swoim ledwo uchwytnym smutkiem na twarzy, któremu towarzyszyło jednak zdecydowanie. Po latach w jego wspomnieniach ze szkolnych czasów pozostaną jedynie oficerowie; żaden z cywilnych nauczycieli, jak się zdaje, nie zdobył jego sympatii i nie wzbudził podziwu. Był stłamszony osobowością ojca? Imponował mu wojskowy mundur? Zazdrościł kolegom z bojarskich rodzin, którym nauka przychodziła łatwo? A może uległ kampanii prowadzonej w pierwszych latach szkoły przez kadrę oficerską przeciwko nauczycielom-cywilom?
Pod koniec 1914 roku konflikt cywilów i wojskowych doprowadzi w liceum do zbiorowej dymisji siedmiu wybitnych profesorów z szefem naukowym, bizantynologiem Nicolae Bănescu, nauczycielem rumuńskiego Nicolae Cartojanem i historykiem Gheorghe Lazărem na czele. Strony konfliktu podzieliły poglądy na kwestie metod edukacji młodego pokolenia, ale bezpośrednią przyczyną dymisji była rosnąca liczba przypadków chorób wenerycznych, które czyniły spustoszenia w liceach wojskowych tamtego czasu. Siedmiu nauczycieli zajęło twarde stanowisko w tej sprawie, publikując szereg broszur o niebezpieczeństwach edukacji permisywnej prowadzącej, ich zdaniem, do moralnej rozwiązłości; sugerowali równocześnie, że ich oburzenie ma związek nie tylko z przypadkami chorób wenerycznych i odmową dyrekcji szkoły usunięcia z liceum uczniów zarażonych, ale także z tolerancją dla zachowań homoseksualnych, do których zachęcały nazbyt familiarne relacje profesorów z uczniami7. W publicznym sporze między cywilami i wojskowymi rodzina Zelea Codreanu stanęła po stronie oficerów, których większość pozostała w kierownictwie szkoły.
Na fotografii z pierwszych lat pobytu w liceum, kiedy miał miejsce protest nauczycieli, uczeń Codreanu stoi obok swojego ojca dumnie wyprostowany, z zaciśniętą lekko prawą pięścią, może mieć wtedy dwanaście albo trzynaście lat. Sprawia wrażenie nastolatka zdecydowanego i gotowego na wszelkie wyzwania, byle sprostać oczekiwaniom rodzica. W tle widać duży, piętrowy, biały budynek szkoły, bliższy plan zapełniają chwasty i polne kwiaty okalające zakurzoną alejkę, a na niej – wypolerowane, błyszczące buty oficerskie ojca i syna. Obaj noszą wojskowe mundury, wysokie kepi, kurtki z galonami opięte skórzanym pasem i spodnie kawaleryjskie. „Tatusiek”, jak zwracał się do niego syn, ma oficerskie naramienniki i patki na kołnierzu, opiera o ziemię długą wąską szablę i w tej samej dłoni trzyma pejcz. Na szyi zawiesił lornetkę, która dotyka prawego biodra, na dłonie założył rękawiczki w ciemnym kolorze. Ojciec i syn trzymają się za ręce w geście, który ma symbolizować ścisłą więź na całe życie. Chłopiec patrzy w stronę fotografa, ale jego wzrok zdaje się go omijać, natomiast oczy ojca spod zmarszczonych brwi celują w jakiś odległy punkt na horyzoncie; jego twarz ozdabiają modne wówczas podkręcone do góry wąsy.
W okresie letnim uczniowie liceum nosili mundury harcerskie: krótkie spodnie, podkolanówki, trzewiki górskie, koszulę z kieszonkami na piersiach ozdobioną odznakami, krawat i kapelusz z szerokim rondem według wzoru angielskich odkrywców; w rękach trzymali laskę na wędrówki po górach. Ministerstwo Oświecenia Publicznego rozesłało w 1913 roku do liceów państwowych broszurę Harcerstwo, która zawierała zasady ruchu sformułowane przez lorda Baden-Powella. Należący do organizacji harcerskiej zorganizowani byli na wzór żołnierzy rzymskich w kohorty i legiony, mieli swój zbiór zasad, na który przysięgali, przebywając na obozach, musieli wykazać się śmiałością i gotowością do ryzyka, ogólnie zaś byli wychowywani w kulcie ojczyzny, monarchii i Boga. Wzorem dla nich był średniowieczny rycerz chrześcijański: lojalny do końca, mężny, szlachetny i gotów do poświęceń. Pierwsze legiony harcerskie w Rumunii utworzono w Blaj, Braszowie i Bukareszcie. Później pułkownik Gheorghe Berindei, adiutant następcy tronu, księcia Karola, założy Stowarzyszenie Harcerzy Rumuńskich, któremu będzie patronować rodzina królewska. Do obiegu weszły kartki pocztowe przedstawiające księcia Karola jako komendanta „Legionu Harcerskiego”, zaś w roku 1915 ukazało się rumuńskie tłumaczenie książki generała Powella pod tytułem Harcerstwo. Program edukacji obywatelskiej8.
Ruch zapoczątkowany przez Baden-Powella wydawał się być w przypadku młodych Rumunów alternatywą dla słowiańskich towarzystw „Sokół”. Korespondent siedmiogrodzkiej gazety „Românul” wysłany do Pragi, prezentując historię ruchu, pisał 5 stycznia 1918 roku, że celem wyjściowym organizacji czeskich było połączenie edukacji moralnej i fizycznej „za pośrednictwem systematycznej dbałości o piękno ciała ludzkiego i poziom moralny, którym towarzyszy kult brawury przenikniętej duchem narodowym i demokratycznym”. Edukacja młodych w duchu „surowej i ścisłej dyscypliny” zaczynała się w wieku czternastu lat i była przepojona „duchem przyjaźni i braterstwa”.
W roku 1910, pisał korespondent gazety, praska organizacja liczyła około dziesięciu tysięcy „sokołów” i prowadziła biblioteki z około czterdziestoma pięcioma tysiącami książek. Na kilka lat przed pierwszą wojną światową Czesi, Polacy, Chorwaci, Słoweńcy, Serbowie i Bułgarzy mieli własne organizacje młodzieżowe skupione w ligę towarzystw gimnastycznych liczącą prawie dwieście tysięcy członków9. W latach wojny młodzież z tego środowiska będzie walczyła na froncie albo należała do organizacji paramilitarnych.
6 Zob. Alexandru Vaida Voevod, Memorii, vol. II, Ed. Dacia, Cluj 2006, s. 149.
7 Zob. Cazul de la Liceul Militar din Mânăstirea Dealul: acte şi desluşiri tipărite de profesorii demisionaţi oraz Cazul de la Liceul Militar din Mânăstirea Dealul: scrisori către părinţi, Institutul de Editură şi Arte Grafice „Flacăra”, Bucureşti 1915.
8 Zob. reprint wydania z 1915 r.: Robert Baden-Powell, Cercetaşii, Ed. Integral, Bucureşti 2016.
9 „Românul”, R. VII, nr 46, 5 stycznia 1918, s. 2. Odnośnie do historii tego ruchu w Europie zob. S.W. Pope, John Nauright, Routledge Companion to Sports History, Routledge, London 2011.Spis treści
Nota Autorki
Rodzinna Bukowina
Dom w Huşi
Liceum w Mânăstirea Dealu
Pierwsza wojna światowa
Legiony rumuńskie i Wielka Rumunia
Pierwszy patrol
Studenckie lata
Podróż chrześcijanina
W Berlinie
„Gdybym miał choć jeden nabój...”
Prefekt, proces i ślub
W Grenoble
„Niech wstąpi w szeregi ten, kto wierzy żarliwie...”
Nasz obowiązek
W Besarabii
Arumuni
Poseł do parlamentu
„Jak dwie szable...”
Mihail Stelescu: „Precz z Zelinschim!”
Wojna w Hiszpanii. Moţa i Marin
Wszyscy są gwardzistami
„Wszędzie wieje szaleństwem”
Archanioł śmierci
Corneliu Zelea Codreanu – kalendarium
Bibliografia
Jakub Kornhauser, Posłowie