- nowość
- promocja
Mity II Wojny światowej - ebook
Mity II Wojny światowej - ebook
Japoński atak na Pearl Harbor był druzgocącą klęską Stanów Zjednoczonych, a Rommel był subtelnym strategiem; Waffen-SS stanowiła elitę armii, a armia włoska nie potrafiła walczyć; niemiecka wunderwaffe mogła odmienić losy wojny, a Hitler jedynie wyprzedził atak Stalina.
Dziesięciolecia po zakończeniu II wojny światowej wielu wciąż wierzy w fałszywe tezy, często wykreowane przez ówczesną propagandę państw Osi. W czasie działań wojennych budowały one mit o nazistowskiej potędze, a po wojnie ich celem było zrzucenie odpowiedzialności za popełnione zbrodnie na innych.
Mity II wojny światowej – to krytyczne spojrzenie na liczne wytwory propagandy, które z powodzeniem funkcjonują do dzisiaj. Ich podważenie rzuca zupełnie inne światło na przebieg konfliktu i pokazuje, jak trudno jest – nawet po zwycięstwie militarnym – wygrać walkę o historię.
Kategoria: | Literatura faktu |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 9788368263572 |
Rozmiar pliku: | 4,1 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
ANGLICY JEDNOGŁOŚNIE POPIERALI CHURCHILLA PRZED II WOJNĄ ŚWIATOWĄ I PODCZAS NIEJ
François Kersaudy
Wiele czynników odpowiada za powstanie i trwanie tego mitu. Z jednej strony, organizacje i rządy przebywające podczas wojny na uchodźstwie w Londynie, często podzielone i odizolowane, musiały być pod wrażeniem fasady jednomyślności, którą prezentowali ich brytyjscy gospodarze. Z drugiej strony, Pamiętniki wojenne samego Churchilla, zacierając spory i rozłamy zarówno wewnątrz jego rządu, jak i poza nim, utwierdziły to wrażenie, dodatkowo wzmocnione przez upływ czasu. Wreszcie, z uwagi na zwycięski wynik wojny, ci, którzy krytykowali sposób, w jaki była prowadzona, z reguły tym się nie chwalili.
Aby stwierdzić, czy i w jakiej mierze Brytyjczycy popierali Churchilla, musimy przede wszystkim sprecyzować, o których Brytyjczyków chodzi i w jakim okresie. Mówiąc o „Brytyjczykach”, mamy na myśli przede wszystkim opinię publiczną, pojęcie to obejmuje jednakże również prasę, parlament, partie polityczne, rząd, gabinet wojenny, szefów sztabu generalnego i, oczywiście, monarchę. Twierdzenie, że od początku do końca II wojny światowej Churchill mógł liczyć na stałe i niezachwiane poparcie wszystkich tych instytucji i czynników, wydaje się zbyt piękne, aby mogło być prawdziwe...
CZARNA OWCA ESTABLISHMENTU
Od końca 1936 do początku 1939 roku Winston Churchill jest niewątpliwie najpopularniejszym politykiem w Wielkiej Brytanii, a zwłaszcza wewnątrz własnej partii. Odkąd opuścił „gabinet cieni” (Shadow Cabinet) na początku 1931 roku w wyniku radykalnej niezgodności poglądów na temat Indii, staje się „deputowanym konserwatywnym opozycyjnym”. Ponadto nie zgadza się ani ze swoją partią, ani ze wszystkimi innymi w kwestiach rozbrojenia i rządowej polityki szczątkowej obrony, nie zgadza się z pacyfizmem premiera Stanleya Baldwina oraz polityką uspokajania (appeasement) prowadzoną przez jego następcę, Neville’a Chamberlaina. Ponadto do politycznej izolacji, zarówno w parlamencie, jak i w oczach opinii publicznej, przyczyniają się jego apele na rzecz dozbrojenia, poparcie dla króla Edwarda VIII oraz zdecydowany sprzeciw wobec porozumienia z Monachium. W ten sposób pod koniec 1938 roku ma nie więcej niż tuzin sprzymierzeńców w Izbie Gmin, z których większość, jak na przykład Anthony Eden i Alfred Duff Cooper, w manifestowaniu swojego poparcia dla niego jest dość powściągliwa...
Fakt, że polityka Neville’a Chamberlaina po układzie w Monachium zyskuje aprobatę rządu, partii politycznych, prawie jednogłośnej prasy i mocnej większości brytyjskiej opinii publicznej, tłumaczy w dużej mierze ostracyzm, jaki dotyka deputowanego Churchilla. Nawet w jego okręgu wyborczym Epping powstaje silne lobby, aby zaprotestować przeciwko jego opozycyjnej postawie wobec porozumień z Monachium. Fakt, że sam król Jerzy VI udziela swojego poparcia dla polityki Neville’a Chamberlaina, może jedynie umocnić poczucie izolacji Churchilla. Mimo to Churchill pozostaje w bezwzględnej opozycji wobec iluzji appeasementu oraz niespójnego programu zbrojeniowego.
Winston Churchill spacerujący wśród ruin katedry w Coventry, po nalocie w nocy z 14 na 15 listopada 1940 roku
Dopiero wkroczenie Niemców do Pragi oraz pierwsze żądania Hitlera sformułowane wobec Polski otwierają oczy parlamentowi, prasie, intelektualistom i środowiskom biznesowym. W tych kręgach nagle pojawia się świadomość tego, że wojny nie da się uniknąć, że Anglia nie jest na nią gotowa i że Churchill mówi o tym już od sześciu lat i na wszelkie możliwe sposoby. Czy w sytuacji, w której prawdopodobnie trzeba będzie zmierzyć się z doskonale uzbrojonymi Niemcami, Wielka Brytania poradzi sobie bez wsparcia starego wiarusa, jakim jest Churchill? Niektórzy uważają, że nie i przemówienia Churchilla w Izbie Gmin zaczynają znajdować słuchaczy, główne brytyjskie gazety domagają się natomiast jego powrotu do rządu. W kwietniu robią to kolejno „Daily Telegraph”, „Evening Advertiser” oraz „Sunday Pictorial”, w maju „News Chronicle” i „Time and Tide”, a w lipcu „Yorkshire Post”, „Observer”, „Sunday Graphic”, „Daily Mail”, „Evening Standard”, a nawet „Manchester Guardian”, który nawołuje premiera Chamberlaina, aby „przedłożył patriotyzm nad osobiste żale”.
Faktycznie jednak nie chodzi o osobiste żale – nawet jeśli jest ich bardzo dużo wśród establishmentu konserwatywnego. Prawda jest taka, że Chamberlain obawia się, iż deputowany z Epping szybko zdominuje jego rząd, a przede wszystkim uważa, podobnie jak ministrowie Simon, Hoare i Halifax, że przystąpienie Churchilla do gry stanowiłoby wojenny przekaz wobec Berlina. Tymczasem, pomimo groźnych chmur zbierających się nad Europą, Chamberlain nadal za wszelką cenę szuka pokoju, za który jest gotów zapłacić każdą cenę (oprócz swojego stanowiska). To dlatego jego emisariusze przez całe lato wykonują ugodowe gesty wobec Führera, równocześnie dyskretnie wywierając presję na Polaków, aby układali się z Berlinem. Ale podpisanie układu niemiecko-sowieckiego 23 sierpnia oraz inwazja na Polskę 1 września kładą brutalny kres złudzeniom rządowym. Wobec ryzyka frondy wewnątrz swojego rządu i swojej większości parlamentarnej Chamberlain nie ma innego wyjścia jak wypowiedzieć wojnę. I zdaniem wszystkich, nawet najbardziej zagorzałych przeciwników Churchilla, Wielka Brytania nie zdoła stawić czoła większemu konfliktowi bez pomocy jedynego polityka, który zna wojnę, nie obawia się jej i potrafi ją prowadzić. Kiedy rozpoczyna się II wojna światowa, Winston Churchill zostaje zatem mianowany na stanowisko, które zajmował już ćwierć wieku wcześniej: znów zostaje Pierwszym Lordem Admiralicji.
Dla Churchilla to nie będzie „dziwna wojna”. Jego okręty nieubłaganie tropią Kriegsmarine, ponoszą dotkliwe straty, ale w końcu odnoszą porażające zwycięstwo nad pancernikiem kieszonkowym Admiral Graf Spee u ujścia La Plata; jego aktywizm oraz płomienne przemówienia w parlamencie i w radiu BBC mają ogromny wpływ na morale prostych obywateli, wojskowych, deputowanych, a nawet ministrów; jego ciągłe interwencje w działania kolegów oraz liczne plany ofensyw, które przedkłada premierowi, wprawdzie dodają wigoru tak mało wojowniczemu rządowi, ale równocześnie wywołują obawy premiera, który nie chce „prowokować Niemiec”, mając nadzieję, że wojna zakończy się, zanim będzie trzeba naprawdę ją prowadzić... Ponieważ większość ministrów jest również poirytowana ustawicznym wtrącaniem się Pierwszego Lorda w ich kompetencje, trzeba stwierdzić, że wewnątrz rządu Churchill jest dość niepopularny. Z pewnością cieszy się większą popularnością wśród ludności, ale w grudniu 1939 roku jeden z sondaży wskazuje, że 63,78% Brytyjczyków popiera ugodową politykę Neville’a Chamberlaina oraz że 51,69% woli tego ostatniego jako premiera wobec jedynie 30,27% popierających Churchilla (i 18% niezdecydowanych).
PREMIER Z BRAKU INNEGO KANDYDATA
Układ sił zmieni się z początkiem aktywnych działań wojennych na kontynencie. Na początku kwietnia, kiedy Wehrmacht w wojnie błyskawicznej podbija Norwegię, słaby brytyjski korpus ekspedycyjny, który spróbuje usunąć wojsko niemieckie z Norwegii, ponosi porażkę pod Narwikiem i zostaje zdziesiątkowany wokół Trondheim. Z porażającą ostrością wychodzi na jaw niezdecydowana strategia dowódców brytyjskich, jak i słabość ich żołnierzy, co wywołuje początek paniki wśród ludności i jej przedstawicieli politycznych. Wszyscy dostrzegają zbliżające się do Wysp Brytyjskich ohydne widmo klęski. Tłumaczy to gwałtowny spadek popularności Neville’a Chamberlaina oraz cierpki ton posiedzeń w Izbie Gmin 7 i 8 maja 1940 roku, w wyniku których premier podaje się do dymisji. Ponieważ lord Halifax, uchodzący za następcę Chamberlaina możliwego do zaakceptowania przez wszystkie partie, odmawia, stanowisko premiera przypada Winstonowi Churchillowi, w pewnym sensie z braku innego kandydata.
Objęcie tego najwyższego stanowiska politycznego przez deputowanego i Pierwszego Lorda Churchilla nie zostaje przyjęte z oszałamiającym entuzjazmem przez brytyjski establishment polityczny i administracyjny. Świadczy o tym wypowiedź sekretarza Chamberlaina, Johna Colville’a: „Mieliśmy pod 10-tką wielką nadzieję, że król wezwie lorda Halifaxa. Jednak to Churchill został wybrany i z pewną odrazą patrzyliśmy na przybycie jego karzełków, Brackena, Lindemanna i Desmonda Mortona. Kraj wpadł w ręce awanturnika, wprawdzie błyskotliwego i będącego przekonującym mówcą, ale którego przyjaciele i stronnicy nie należeli do osób, którym można by powierzyć sprawy państwowe w czasie największego niebezpieczeństwa. Rzadko kiedy awans na premiera wywołał tyle obaw wśród establishmentu i tyleż przekonania, że te obawy się potwierdzą”.
Jak wielu swoich kolegów, John Colville szybko zrozumie, że był w błędzie. Churchill, sformułowawszy rząd koalicyjny, w którym jest zarazem premierem i ministrem obrony, stawia sobie za zadanie przekształcenie kraju w fortecę. Jego energia jest niewyczerpana, a przemówienia elektryzują kraj od Westminsteru i Whitehall aż po najmniejsze brytyjskie gospodarstwo domowe. Jego zachęty, nawoływania i instrukcje płyną nieprzerwanym strumieniem do sekretarzy, ministrów, urzędników, dyplomatów i członków sztabu. Dokładnie w chwili, kiedy wojska francuskie i brytyjskie ponoszą dotkliwe straty na kontynencie pod koniec maja 1940 roku, Churchill przedstawia siebie jako gwaranta walki do ostatniej kropli krwi z nazizmem, niezależnie od szans jej powodzenia. Wprawdzie w jego rządzie kilka pierwszoplanowych osobistości, takich jak Chamberlain i Halifax, mniej lub bardziej dyskretnie wypowiada się za pośrednimi negocjacjami z Hitlerem, podczas posiedzeń gabinetu wojennego między 26 i 28 maja elokwencja i siła przekonywania premiera skazują ich jednakże na milczenie.
Do połowy 1940 roku sukces ewakuacji spod Dunkierki, perypetie bitwy o Francję, szczera i lojalna współpraca ministrów laburzystowskich oraz znaczny odzew na przemówienia Churchilla w BBC i w parlamencie łącznie uciszają wszystkich, którzy wyrażają otwarty sprzeciw wobec jego polityki. Nie dotyczy to jednak ukrytych przeciwników, o czym donosi wieczorem 17 czerwca ambasador Szwecji Björn Prytz w depeszy do szwedzkiego ministra spraw zagranicznych Christiana Günthera: „Podczas dzisiejszej rozmowy z Butlerem tenże potwierdził mi, że według oficjalnego stanowiska Wielkiej Brytanii wojna powinna trwać, ale zapewnił mnie, że wykorzystane zostaną wszelkie możliwości, aby doprowadzić do kompromisowego pokoju, w przypadku gdyby pojawiły się jakieś możliwości uzyskania rozsądnych warunków. Stop. Żadnemu ekstremiście nie pozwoli się, aby stanął temu na drodze. Stop. Podczas rozmowy Butler został wezwany przez Halifaxa, który powiadomił mnie, że raczej zdrowy rozsądek niż brawura będą kierować polityką rządu brytyjskiego. Dodał, że nie należy tego rozumieć jako poszukiwania pokoju za wszelką cenę. Z moich rozmów z innymi liderami parlamentarnymi wydaje się wynikać, że panuje przekonanie, iż perspektywy negocjacji pojawią się w bliskiej przyszłości. Stop. Być może po 28 czerwca. Stop. Halifax mógłby być następcą Churchilla”.
PRZYCZAJONA OPOZYCJA
Oczywiście nigdy do tego nie dojdzie, a Halifax będzie nawet musiał publicznie wyrazić skruchę, osobiście odrzucając ofertę pokoju od Hitlera 22 lipca. Co więcej, ciężkie doświadczenia bitwy o Anglię, brawura alianckich pilotów, płomienne przemówienia Churchilla i jego częste wizyty wśród ludności dotkniętej wojną wyniosą jego popularność na przyprawiające o zawrót głowy szczyty. Jednakże wewnątrz establishmentu, nawet po porażce powietrznej ofensywy niemieckiej i pierwszych sygnałach odstąpienia nieprzyjaciela od planów inwazji, nie brak było dowodów cichej opozycji wobec Churchilla. Na przykład stary przywódca liberałów Lloyd George oznajmia jesienią: „Zaczekam, aż Winston padnie”, a w liście do hrabiego Bedfordu wychwala „negocjacje pokojowe z Niemcami po bitwie o Anglię”. Churchill wie z doświadczenia, że świat polityki jest bezlitosny i że wiele osób oprócz Lloyda George’a tylko czeka na pierwsze porażki militarne, aby go osłabić i przymusić do dymisji.
Prawdą jest, że prasa również ma w tym duży udział i po porażce w Dakarze we wrześniu ostro atakuje rząd. Na przykład „Daily Mirror” mówi o „ordynarnym błędzie w obliczeniach” i dodaje, że „w Dakarze prawdopodobnie sięgnęliśmy dna głupoty”. Ale Churchill, świadomy wpływu prasy na opinię publiczną, która posiada jedynie absolutne minimum rzetelnych informacji, natychmiast rozprawia się ze swymi potwarcami, mówiąc w Izbie Gmin 8 października: „Krytyka jest często użyteczna, kiedy jest konstruktywna, rzetelna i dobrze poinformowana. Ale ton, który można wyłowić z pewnych organów prasy – na szczęście nielicznych – kiedy przywołują epizod z Dakaru, i inne jeszcze poważniejsze sprawy, jest tak kąśliwy i zjadliwy, że byłby on niemalże niestosowny, nawet gdyby zwracano się tak do nieprzyjaciela”.
W ten sposób Churchill może na pewien czas uśmierzyć przeciwników – tym bardziej, że po śmierci Chamberlaina w listopadzie zostaje jego następcą na czele partii konserwatywnej – ale dobrze wie, że zachowanie stanowiska premiera zależy od sukcesu wojsk brytyjskich na wielu teatrach wojennych. Tymczasem w pierwszych miesiącach 1941 roku zwycięstwa są rzadkie, a porażki liczne – zwłaszcza w Libii, Grecji i na Krecie, gdzie żołnierze Jego Królewskiej Mości, źle wyszkoleni i źle wyposażeni, zmuszeni są do upokarzających odwrotów i ewakuacji. W maju i w czerwcu 1941 roku wiele osób w Wielkiej Brytanii skarży się na prowadzenie operacji wojskowych, co wyraża się bez ogródek w prasie, w klubach i podczas burzliwych posiedzeń w Izbie Gmin. „W owym czasie – wspominał generał sir John Kennedy – krytyki wobec Churchilla były zgryźliwe i powszechne. Twierdzono, że szwankuje mechanizm militarnego sterowania wojną. Mówiło się o improwizacji i oportunizmie. Mówiono, że od początku opinie wojskowych były zafałszowane i że miała na nie duży wpływ wyjątkowa elokwencja premiera, który był zarazem adwokatem, świadkiem, prokuratorem i sędzią. Krytykowano również jego sposób wydawania osobistych instrukcji głównodowodzącym bez konsultacji z ekspertami, a także zwyczaj doprowadzania szefów sztabu generalnego do skrajnego wyczerpania”. Deputowany Henry „Chips” Channon, plotkarz i gaduła, pisze również w swoim dzienniku z tej epoki: „Ze wszystkich stron dochodzi coraz więcej głosów krytyki pod adresem Churchilla. Jego popularność znajduje się w stanie swobodnego spadku i wielu z jego wrogów, przez długi czas skazanych na milczenie, zaczyna mówić coraz głośniej. Bardzo poważnie zaszkodziła mu sprawa Krety”.
SIŁA SŁOWA
Sukces ma wielu ojców, a porażka jest sierotą... W Wielkiej Brytanii wszystko zależy od Izby; wystarczy, że rząd straci większość w parlamencie, a Churchill będzie musiał podać się do dymisji. Jednakże przemówienie, które wygłasza przed deputowanymi 10 czerwca 1941 roku, okazuje się prawdziwym tour de force: „Aby móc w sposób racjonalny ocenić nasze siły powietrzne i naszą wynikającą z nich niezdolność do uruchomienia wystarczająco dużej liczby samolotów do obrony Krety, należałoby znać nie tylko ogólny stan naszych zasobów, ale również sytuację na wszystkich pozostałych teatrach, które były ze sobą ściśle powiązane. Nie ma sensu poruszać tych zagadnień bez wyczerpującej znajomości faktów, które, oczywiście, nie mogą być podane do publicznej wiadomości. Widzę, że niektórzy mówią, że nie powinniśmy byli podejmować walki, nie mając adekwatnego wsparcia powietrznego. Cóż jednak zrobicie, jeżeli nie możecie go mieć? Nie zawsze mamy wybór między dobrym i złym rozwiązaniem; bardzo często musimy wybierać między dwoma bardzo złymi rozwiązaniami. A jeśli nie możecie mieć całego wsparcia powietrznego, jakiego byście sobie życzyli, to czy będziecie jeden po drugim porzucać strategicznie ważne sektory? Mówiono mi również, że powinniśmy bronić jedynie tych miejsc, których utrzymania jesteśmy pewni. Dobrze, ale jak można znać wynik bitwy, zanim się ją podejmie? I czy w takim razie nieprzyjaciel nie mógłby bez walki dokonać nieograniczonej liczby podbojów? Uparta walka w obronie ważnych pozycji, nawet w niesprzyjających warunkach, nie jest tylko grą na zwłokę. Stawiamy w ten sposób zaciekły opór woli nieprzyjaciela. Kreta była bardzo ważnym przyczółkiem w naszej linii obrony. Była czymś jak Fort Douaumont pod Verdun w 1916 roku albo wzgórze Kemmel w roku 1918. Oba zostały zdobyte przez Niemców, ale w obu przypadkach to oni przegrali bitwę, jak również kampanię, a na koniec i wojnę. Czy możecie być pewni, że ostateczny wynik byłby ten sam, gdyby alianci nie walczyli o Douaumont i o wzgórze Kemmel? A o co innego mieliby walczyć? Te bitwy można oceniać jedynie w stosunku do całej kampanii. Jeśli rząd w czasie wojny sprawia wrażenie, że nie jest w stanie osiągnąć ostatecznego zwycięstwa, na cóż zdadzą się jego wyjaśnienia? Trzeba ten rząd odwołać – pod warunkiem, oczywiście, że będziemy w stanie znaleźć inny rząd, który poradzi sobie lepiej. Ale jeśli rząd musi bez przerwy oglądać się za siebie w strachu, że zostanie pchnięty nożem w plecy, to nie jest w stanie równocześnie patrzeć na nieprzyjaciela”.
Czy ktoś kiedykolwiek lepiej wyraził przymus i dylematy, którym musi sprostać strateg? Ale na razie to te ostatnie zdania robią największe wrażenie na czcigodnych deputowanych. Niezależnie bowiem od tego, jak mizerne byłyby wyniki na polach bitewnych, najwyraźniej nie ma w Londynie człowieka, który mógłby zastąpić Winstona Churchilla w jego podwójnej roli premiera i ministra obrony...
Prawda jest taka, że sam Adolf Hitler przyjdzie z pomocą Churchillowi. 22 czerwca 1941 roku, kiedy wydaje się, że Wehrmacht i Kriegsmarine zaczynają zdobywać panowanie na Morzu Śródziemnym i na Atlantyku, Führer nagle zmienia strategię i jego wojska wchodzą daleko w głąb ZSRR. Od Gibraltaru po Aleksandrię, poprzez Maltę, Tobruk i Bagdad wyraźnie rozluźnia się uścisk, w którym siły Osi trzymają brytyjskie armie, a do koalicji antyhitlerowskiej dołącza, wbrew sobie, nowy sojusznik. Dla Churchilla jest to cenne wsparcie, nawet jeśli stawia przed nim nowe problemy w ramach polityki wewnętrznej. Odtąd bowiem brytyjscy komuniści, będący na rozkazach Moskwy, będą prowadzić w prasie i w parlamencie nieprzerwaną kampanię, aby zmusić premiera do otwarcia nowego frontu w Europie Zachodniej – ma to przynieść ulgę wojskom sowieckim nękanym przez nieubłaganą machinę wojenną Wehrmachtu. Oczywiście Wielka Brytania, wciąż walcząca o przetrwanie, nie ma jednak środków, aby przejść do ofensywy w Europie...
Kiedy Stany Zjednoczone, zaatakowane na Pacyfiku, 8 grudnia 1941 roku przystępują do wojny, Churchill natychmiast widzi w tym zapowiedź ratunku, gdyż w tej zmechanizowanej wojnie nic nie oprze się sile amerykańskiego przemysłu. Ale na przełomie 1941 i 1942 roku sytuacja Wielkiej Brytanii staje się bardzo poważna. U wybrzeży Singapuru Brytyjczycy tracą swoje jedyne dwie największe jednostki stacjonujące na Dalekim Wschodzie – krążownik liniowy Repulse oraz pancernik Prince of Wales; Hongkong jest pod okupacją, jak również większość Malezji; na Morzu Śródziemnym tonie jeden krążownik i dwa pancerniki, w Libii Niemcy podejmują ofensywę i gotują się do zdobycia Benghazi; na Atlantyku aliancka żegluga ponosi zaś bezprecedensowe straty.
Wracając ze Stanów Zjednoczonych, premier znów będzie musiał bronić swojego rządu przed krytykami parlamentarzystów przestraszonych tyloma nieszczęściami. Obrady otwarte 27 stycznia 1942 roku powinny się zakończyć wotum zaufania, i niektórzy mają nadzieję, że obiorą ten sam kierunek co obrady, które okazały się fatalne w skutkach dla Chamberlaina dwadzieścia miesięcy wcześniej. Ale po dwóch dniach zajadłych dyskusji Churchill wciąż jest mistrzem w swojej sztuce: „Są ludzie, którzy mówią i zachowują się tak, jak gdyby spodziewali się tej wojny i dokładnie się do niej przygotowali, gromadząc szerokie zasoby uzbrojenia. Ale tak nie jest. Podczas dwóch i pół roku walk udało nam się utrzymać głowę nad wodą. Kiedy zostałem wezwany do objęcia urzędu premiera, nie było innych kandydatów na to stanowisko. Od tamtej pory sytuacja prawdopodobnie trochę się poprawiła: pomimo haniebnych zaniedbań, zatrważającego marnotrawstwa, porażającej niekompetencji, świątobliwej zarozumiałości oraz niedbalstwa administracji, które bez przerwy nam się zarzuca, zaczynamy posuwać się do przodu. Nigdy nie mieliśmy siły i nigdy nie mogliśmy mieć siły, aby jednocześnie walczyć na własną rękę z Niemcami, Włochami i Japonią. (s. 180) Starałem się przedstawić Izbie naszą sytuację tak szeroko, jak na to pozwala interes publiczny, nie przepraszam, nie usprawiedliwiam się i niczego nie obiecuję. Jednocześnie jednak wyrażam wiarę, która nigdy nie była tak silna jak w tej chwili, że doprowadzimy ten konflikt do końca w sposób korzystny dla interesów naszego kraju i przyszłości świata”.
Miarą talentu oratorskiego Churchilla jest to, że mając przed sobą wrogą Izbę w dniu rozpoczęcia obrad, na koniec otrzymuje wotum zaufania 464 głosami przeciwko jednemu. Czcigodni deputowani musieli bowiem jeszcze raz stawić czoła faktom: o ile można z trudem oprzeć się siłom Osi, to nadal nie można zastąpić Churchilla w samym środku walki...
Mimo wszystko wielu polityków ciągle do tego aspiruje, na przykład Lloyd George, deputowany laburzystowski Aneurin Bevan, były minister wojny Hore-Belisha oraz bardzo marksistowski ambasador i minister Stafford Cripps. Po upadku Singapuru, Rangunu i Tobruku, podczas gdy prestiż Churchilla jako wodza militarnego sięgnął dna, a prasa nie zostawia na nim suchej nitki, wszyscy oni wierzą, że nadszedł ich czas. 1 lipca 1942 roku w Izbie Gmin deputowany konserwatystów sir John Wardlaw-Milne składa wniosek o wotum nieufności, wyrażający „brak zaufania Izby wobec centralnego dowodzenia wojną”, a następnie oskarża Churchilla o to, że bezzasadnie ingeruje w opracowywanie strategii. Dalej proponuje rozdzielenie funkcji premiera i ministra obrony oraz wyznaczenie generalissimusa. Na to ostanie stanowisko sir John zgłasza jednak nazwisko hrabiego Gloucester, układnego członka rodziny królewskiej, osobę, która absolutnie nie nadaje się do pełnienia takiej funkcji! Wewnątrz zgromadzenia wywołuje to pewne zawirowanie, wzmacniające się wyraźnie, kiedy stary bohater z Zeebrugge, sir Roger Keyes, myląc trochę cel, skupia swoje ataki na Komitecie Szefów Sztabu Generalnego, a następnie oznajmia, w odpowiedzi na postawione mu pytanie, że: „odejście premiera byłoby fatalnym nieszczęściem”. Podczas obrad, które przedłużają się do godziny trzeciej nad ranem, lord Winterton znajduje bardziej przekonujące argumenty, piętnując niezgodę między ministrami, niedostatki materialne i błędy strategiczne. Następnego dnia w ślad za nim idzie deputowany laburzystowski Aneurin Bevan, w zjadliwym przemówieniu podkreśla on, że „premier zwycięża wszystkie debaty i przegrywa wszystkie bitwy”, ale ośmiesza się, kiedy proponuje, aby powierzyć kierowanie operacjami w terenie generałom czeskim, polskim lub francuskim. Sir Hore-Belisha konkluduje, przypominając liczne porażki poniesione w przeszłości i wyrzucając premierowi jego brak osądu, ale i on popełnia fatalny błąd, rozwodząc się na temat złej jakości brytyjskiego uzbrojenia – zostało ono zakontraktowane w czasach, kiedy sam był ministrem wojny...
Tym razem Churchill wypowie się jako ostatni i przez ponad dwie godziny będzie mówił z niezrównaną zaciekłością: „Podczas tej długiej debaty, która dobiega końca, wszystkie argumenty, jakie można sobie wyobrazić, zostały użyte po to, aby osłabić zaufanie wobec rządu, aby dowieść, że ministrowie są niekompetentni, żeby zwątpili w samych siebie, aby wywołać w armii nieufność wobec władzy cywilnej, aby sprawić, że robotnicy stracą całe zaufanie do broni, którą z wysiłkiem produkują, aby przedstawić rząd jako zbiorowisko miernot zdominowane przez premiera i aby skompromitować obraz tego ostatniego w jego oczach i jeżeli to możliwe, w oczach całego narodu”. Po czym następuje regularna obrona generałów, ministrów, dyplomatów, żołnierzy, podejmowanych strategii oraz jakości sprzętu wojennego, po czym Churchill znów przechodzi do ofensywy: „Nie można oczekiwać, że generałowie będą podejmowali ryzyko, nie mając pewności, że otrzymają wsparcie silnego rządu, nie wiedząc, że nie muszą ani patrzeć za siebie, ani martwić się o to, co dzieje się za nimi, nie mając poczucia, że mogą skupić całą swoją uwagę na działaniach nieprzyjaciela. Dodam jeszcze, że nie można oczekiwać, że rząd będzie podejmować ryzyko, nie mając pewności, że cieszy się poparciem solidnej i lojalnej większości. W czasie wojny, jeśli chcecie panowie być dobrze obsłużeni, musicie dać w zamian waszą lojalność. Obowiązkiem Izby Gmin jest popieranie rządu lub jego zmiana. Jeżeli Izba nie może go zmienić, powinna go wspierać. W czasie wojny nie ma innego rozwiązania. Każdy z waszych głosów jest ważny. Jeśli liczba tych, którzy na nas napadają, zmniejszy się do nieistotnej mniejszości, wówczas zapewniam was, usłyszymy okrzyki radości ze strony wszystkich przyjaciół Wielkiej Brytanii i wszystkich wiernych sług naszej sprawy, natomiast dzwon rozpaczy zabrzmi w uszach wszystkich tyranów, których staramy się obalić”.
Winston Churchill otoczony przez rozentuzjazmowany tłum podczas triumfalnego przejazdu do gmachu parlamentu, by wygłosić przemówienie z okazji zwycięstwa nad III Rzeszą
Jak można oprzeć się takiej elokwencji? Wieczorem 2 lipca wotum nieufności zostaje odrzucone 475 głosami przeciwko 25. Będzie to ostatnia aż do końca wojny próba politycznej destabilizacji rządu Churchilla. Dlatego że na rozległym polu bitwy światowej los stopniowo zmieni jej kierunek: Midway, El Alamein, Algier, Stalingrad, Tunis, lądowania na Sycylii, w Normandii i w Leyte będą kolejnymi znaczącymi etapami w podnoszeniu się aliantów i w upadku sił Osi. Od jesieni 1942 do wiosny 1945 roku pozycja Churchilla, którego umiejętnie wspierają – a czasami biorą w ryzy – jego ministrowie, dyplomaci i szefowie sztabu generalnego, umacnia się w kraju, podczas gdy za granicą ulega stopniowemu osłabieniu wewnątrz koalicji coraz bardziej zdominowanej przez Amerykanów i Sowietów. Ale w maju 1945 roku, kiedy Niemcy zostają zwyciężone, popularność Churchilla w Wielkiej Brytanii sięga zenitu, jego pozycja wydaje się niezachwiana i nikt – nawet laburzyści – nie wątpi w to, że poprowadzi konserwatystów do zwycięstwa podczas kolejnych wyborów parlamentarnych.
ODRZUCENIE
Tymczasem w polityce, tak jak na wojnie, najpewniejsze jest zawsze to, co najbardziej nieoczekiwane. Podczas gdy wielu ministrów, deputowanych, dziennikarzy, związkowców, dyplomatów i wojskowych było przeciwnych Churchillowi podczas najczarniejszych godzin konfliktu, bezpieczna większość opinii publicznej zawsze popierała jego działania. I właśnie to solidne wsparcie zniknie podczas wyborów w lipcu 1945 roku. Zaproponowano później wiele przekonujących wyjaśnień tego zjawiska, ale fakt pozostaje faktem, a generał de Gaulle nie będzie nim zaskoczony: „Ludziom skłonnym do oddawania się wypływającym z uczucia iluzjom ta nagła niełaska, okazana przez naród angielski wielkiemu człowiekowi, który chlubnie doprowadził go do ocalenia i zwycięstwa, mogła się wydawać zaskakująca. W istocie jednak nie było w tym nic, co by odbiegało od normalnych kolei rzeczy ludzkich”. Faktycznie, jeśli narody niechętnie oddają się w ręce wielkich ludzi w czasach zawieruchy, to zwykle obracają się przeciwko nim, kiedy tylko wiatr ucichnie. W przypadku Churchilla stało się to jeszcze przed końcem II wojny światowej. Quod erat demonstrandum...
WYBRANA BIBLIOGRAFIA
Colville, John, The Fringes of Power, Londyn, Hodder & Stoughton, 1985.
Gilbert, Martin, Winston S. Churchill, t. VI i VII, Londyn, Heinemann, 1983 i 1986.
Hastings, Max, Finest Years, Londyn, HarperCollins, 2009.
James, Robert Rhodes (red.), Chips, the Diaries of Sir Henry Channon, Londyn, Weidenfeld & Nicolson, 1967.
Winston S. Churchill, His Complete Speeches, t. VI, Londyn, Chelsea House, 1974.
Kennedy, John, The Business of War, Londyn, Hutchinson, 1957.
Manchester, William i Reid, Paul, The Last Lion, Boston, Little, Brown & Co, 2012.
------------------------------------------------------------------------
Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki
------------------------------------------------------------------------