- W empik go
Mizantop: komedya w pięciu aktach wierszem (1666) - ebook
Mizantop: komedya w pięciu aktach wierszem (1666) - ebook
Klasyka na e-czytnik to kolekcja lektur szkolnych, klasyki literatury polskiej, europejskiej i amerykańskiej w formatach ePub i Mobi. Również miłośnicy filozofii, historii i literatury staropolskiej znajdą w niej wiele ciekawych tytułów.
Seria zawiera utwory najbardziej znanych pisarzy literatury polskiej i światowej, począwszy od Horacego, Balzaca, Dostojewskiego i Kafki, po Kiplinga, Jeffersona czy Prousta. Nie zabraknie w niej też pozycji mniej znanych, pióra pisarzy średniowiecznych oraz twórców z epoki renesansu i baroku.
Kategoria: | Klasyka |
Zabezpieczenie: | brak |
Rozmiar pliku: | 253 KB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
MIZANTROP.
KOMEDYA W PIĘCIU AKTACH WIERSZEM
(1666).
PKZEKŁAD
Wacława Szymanowskiego.
WARSZAWA.
NAKŁAD I DRUK S. LEWENTALA,
Nowy-Świat Nr. 39.
1882
Äîçâîëåíî Öåíçóðîþ.
Âàðøàâà, 22 Iюля
1882 ãîäà.
MIZANTROP
Mizantrop.
KOMEDYA W PIĘCIU AKTACH WIERSZEM.
O S O B Y.
Alcest, kochanek Celimeny.
Filint, przyjaciel Alcesta.
Oront, kochanek Celimeny.
Celimena, kochanka Alcesta.
Elianta, krewna Celimeny.
Arsynoe, przyjaciółka Celimeny.
Akast.
Klitander, panowie dworscy
Bask, służący Celimeny.
Dubois i służący Alcesta.
Żołnierz ze straży miejskiej.
Rzecz dzieje się w Paryżu, w mieszkaniu Celimeny.
AKT PIERWSZY.
SCENA I.
Filint, Alcest.
Filiot.
Co ci jest?
Alcest.
Daj mi pokój.
Filiot.
Nie bądź że uparty;
Powiedz, czy to dziwactwo jakieś, czy też żarty?
Alcest.
Daj mi pokój, bo mnie to i jątrzy i nudzi.
Filint.
Ależ przecię bez gniewu można słuchać ludzi.
Alcest.
Chcę się gniewać, a słuchać nie mam wcale chęci.
Filint.
Nic a nic nie rozumiem, co się tutaj święci,
I choć dla przyjaciela zawszem jest gotowy…
Alcest (powstając gwałtownie z krzesła).
Przyjaciela!…. Wybijże raz sobie to z głowy.
Może mi się to nieraz dotychczas zdawało,
Ale dzisiaj, gdy prawdę zobaczyłem całą,
Już ci się mnie nanowo wyzyskać nie uda,
Bo wiem, że w tobie tylko jest fałsz i obłuda.
Filint.
Jakichże to win strasznych cięży na mnie brzemię?
Alcest.
Powinienbyś ze wstydu schować się pod ziemię;
To, coś zrobił, godności ludzkiej jest zatratą;
Każdy człowiek honoru oburzy się na to.
Jakto, ściskasz człowieka bez żadnej pobudki,
Jesteś dla niego czuły, przyjemny, milutki,
Robisz mu komplimenta i słodkie wymówki,
Co chwila go całujesz, ot, tak, z dubeltówki,
A kiedy cię się pytam, jak się ów pan zowie,
Ledwie jego nazwisko zachowałeś w głowie!
Wyszedł, i ty już w swoim ostygłeś zapale
I mówisz, że on ciebie nie obchodzi wcale.
Jestto rzeczą niegodną, podłą i nikczemną
Poniżać się do tego stopnia. Gdyby ze mną
Mogła się kiedy zdarzyć nieprzystojność taka,
Poszedłbym się z rozpaczy powiesić u haka.
Filint.
No… wieszać się odrazu nie mam znów ochoty.
Nie widzę w tym postępku tak wielkiej sromoty.
Wybacz, że w lot wyroku tego nie pochwycę,
Bo niema tu powodu iść na szubienicę.
Alcest.
Nie lubię żartów, zwłaszcza mówionych w złej wierze.
Filint.
Lecz czegóż chcesz ode mnie, powiedzże mi szczerze.
A nie kryl pod obłudą krzywdzącą a płaską
Rzeczywistego chłodu komplimentów maską.
Filint.
W wielu razach, mój drogi, ta szczerość wspaniała
Śmieszną, szkodliwą nawet ludziom-by się stała.
A choć może twój honor na to się obruszy,
Trudno, żebym odkrywał, co mam w głębi duszy.
Byłożby to przystojnem, by bez żadnej tamy
Każdemu wypowiadać, co o nim trzymamy?
A gdy mnie co w kim razi, lub żywo dotyka,
Mamże mu z tem wprost w oczy sypnąć z pantałyka
Alcest.
Tak.
Filint.
Więcbyś ty Emilii powiedział, że sztuka
Malowania nikogo już w niej nie oszuka,
I że pod blanszem zmarszczki widać?
Alcest.
Bezwątpienia.
Filint,
Przestrzegłbyś Dorylasa, że jego zachcenia
Rycerskie i puszenie się zasługą cudzą,
Wszystkich już w końcu gorszą i śmieszą i nudzą.
Alcest.
Ani chybi…
Filint.
Żartujesz!
Alcest.
O, nie! mówię szczerze
I nie myślę nikogo oszczędzać w tej mierze;
Bo cała ta pochlebców i oszustów zgraja
Tylko żółć burzy we mnie i nerwy rozstraja.
Humor się mój wciąż jątrzy i natura wzdryga,
Kiedy widzę, że wszędzie fałsz, podła intryga,
Obrzydliwe pochlebstwo, nieprzydatne na nic,
Niesprawiedliwość, zdrada, nikczemność bez granic;
To mnie wścieka; wolałbym obelgi najkrwawsze
I chciałbym z rodem ludzkim zerwać raz na zawsze.
Filint.
A ja ci już mówiłem i jeszcze powtórzę:
Trzeba coś pozostawić i ludzkiej naturze.
Trudno, aby surowość mogła rządzić wszędy;
Lepiej wyrozumiałym być na cudze błędy.
Alcest.
Chcę, by człowiek żył prawdą, do stu paraluszy,
I mówił wprost i jawnie to, co ma na duszy.
Filint.
Ludzie często grzeczności chcą nam świadczyć, przeto
Trzeba im się odwdzięczać tą samą monetą,
Spłacając, żeby z niemi trzymać się do miary,
Przysięgami przysięgi, ofiarą ofiary.
Alcest,
A ja nie moge ścierpieć tej twojej metody,
Którą przybrali wszyscy zwolennicy mody,
I przyznam się, że budzą wstręt najwyższy we mnie
Tacy, co się starają uśmiechać przyjemnie,
Co sypiąc próżne słowa w bezrozumnej gwarze,
Ciągle pocałunkami obśliniają twarze
I równają, swą grzeczność wysilając całą,
Statecznego człowieka z lada świszczypałą.
I cóż za korzyść mają ci światowcy wasi,
Że się każdy przymila i liże i łasi,
I pochlebia i chwali i soli i pieprzy,
Kiedy to ma od niego błazen pierwszy lepszy?
Wierzaj mi, prawy umysł i dusza podniosła
Nie potrafi się chwycić takiego rzemiosła,
I żadne nas rozczulić nie mogą pochwały,
Jeżeli je wraz z nami posiada świat cały.
Szacunek wypowiadać nie da się tą drogą:
Kto ceni równo wszystkich, nie ceni nikogo.
Więc kiedy ty, mój panie, czynisz tak jak oni,
Wybacz, ale nie moge iść z tobą dłoń w dłoni;
Odmawiam się pochwałom, które, zdaniem twojem,
Winny wszystkie zasługi równym mierzyć krojem.
Chcę, żeby mnie ceniono; słowo dla mnie świętem;
A ten, co wszystkich kocha, nabawia mnie wstrętem.
Filint.
Ależ trudno, mój drogi; świat niejest pustynią,
I chcąc żyć z ludźmi, czyńmy to, co inni czynią.
Alcest.
Otoż nie: mnie to wszystko i męczy i drażni;
Wszystkie te udawania kłamanej przyjaźni
Nużą mnie. Jabym pragnął, aby w dobrej wierze
Każdy, co ma na sercu, wypowiadał szczerze,
I cnota wiele ustępstw musi mieć na względzie.
Rozum, co wszystko gani, sam może być w błędzie.
Niech się każdy w swych sądach o łagodność stara;
Słuszne umiarkowanie, to prawdziwa miara.
Ta zatwardziałej cnoty w dawnych wiekach władza
Już się z czasem dzisiejszym nic a nic nie zgadza;
Doskonałości w ludziach wymagać nie można;
Należy się do innych stosować z ostrożna.
A kto chce świat poprawiać, o tym każdy powie.
Że mu się wszystkie klepki pomieszały w głowie.
Wiem ja tak dobrze jak ty, że te ludzkie sprawy
Wymagałyby nieraz koniecznej poprawy,
Że lepiej, gdyby może poszły innym torem,
Lecz nie wybucham gniewem za lada pozorem.
Biorę ludzi tak, jak są, czy wielcy, czy mali;
Nie chcę wcale, żeby się do mnie stosowali.
Pal ich sęk! A ten spokój, z którym wszystko robię,
Lepszy może od żółci, co się burzy w tobie.
Alcest,
Lecz ten spokój, którym się przechwalasz, mój panie,
Czyliż go nic zakłócić już nie będzie w stanie?
Jeśli z tobą przyjaciel postąpi nieszczerze,
Jeżeli kto ci zdradą majątek zabierze,
Lub na dobrem imieniu pokrzywdzi cię twojem,
Czyliż zdołasz to wszystko wycierpieć z spokojem?
Filint.
Tak; znam te niedostatki i sam o nich myślę.
One z ludzką naturą połączone ściśle;
A jednak, chciej mi wierzyć, mówię ci najszczerzej.
Kiedy widzę oszustów, zdrajców i szalbierzy,
Sprawia mi to wrażenie toż samo bezmała,
Jakby wilk na mnie napadł, lub żmija kąsała.
Alcest.
Jakto? dałbym się zdradzać i okradać marnie,
A ja w zamian nie mógłbym?…. Niech to swąd ogarnie!
Brak mi słów, by odeprzeć tę wymowę licha!
Filint.
Lecz po co się tu gniewać? Lepiej siedzieć cicho.
Wymyślać przeciwnikom jestto czasu stratą;
Wolej dokładnie proces przeprowadzić za to.
Alcest.
Ja nie wierzę w procesa i w prawne dowody.
Filint.
Ale któż ma za ciebie dochodzie twej szkody?
Alcest.
Kto? Porządek i słuszność, co praw moich strzegą.
Filint.
Więc żadnego nie myślisz odwiedzić sędziego?
Alcest.
Nie… Sprawa moja słuszna, to już dla mnie dosyć.
Filint,
Lecz w najsłuszniejszej sprawie trzeba sędziów prosić,
Bo oni…
Alcest.
Ani myślę; nie uczynię kroku,
Mam racyą, lub nie mam.
Filint.
Więc czekasz wyroku
Tak spokojnie?….
Alcest.
Ani drgnę.
Filint.
Przeciwnicy twoi
Są sprawni i rzecz stoi na ostrzu.
Alcest.
Niech stoi.
Filint.
Upiększą swe dowody.
Alcest.
Niechaj je upiększą!
Filint.
Ależ znów.
Alcest.
Przegram proces z rozkoszą największą.
Filint.
Bądźże…
Alcest.
Nie chcę niczyjej zlecać się opiece.
Zobaczę, czy bezczelni oni tak dalece
I czy są w złości swojej tak zapamiętali,
By najsławniejsze prawa bezkarnie łamali.
Filint.
Co za człowiek!
Alcest.
Tak, wierzę.
Nie kochałbym jej pewnie, gdyby tak nie było.
Filint.
Lecz jeżeli cię ona z równą kocha siłą,
Czemuż jesteś zazdrosnym i lękasz się zmiany?
Alcest.
Bo ten, co kocha, chce być wyłącznie kochany,
I dziś właśnie me kroki zwróciłem w tę stronę,
By jej wyrazić miłość, którą do niej płonę.
Filint.
A dla mnie ta jej miłość byłaby mniej pewną.
Wolałbym szczerze kochać Eliantę, jej krewną.
U niej dusza szlachetna, serce jak na dłoni.
I rozsądniej-byś zrobił, skłaniając się do niej.
Alcest.
Tak, tej miłości nieraz rozsądek mój przeczy;
Lecz miłość, a rozsądek, to dwie sprzeczne rzeczy.
Filint.
Lękam się, że nadzieja, która ciebie mami,
Mogłaby…
SCENA II.
Oront, Alcest, Filint.
Oront (podchodząc do Alcesta).
Mówiono mi, że za sprawunkami
Celimena z Eliantą bawią gdzieś na mieście;
Lecz skoro tu panowie, jak widzę, jesteście,
Przychodzę, aby z wami wraz pogawędziwszy,
Oświadczyć, że mam dla nich szacunek najwyższy,
I że, co jest oddawna życzeń moich celem,
Pragnę być obu panów szczerym przyjacielem;
Bo serce moje, czułe na przymioty cudze,
Chce należny hołd oddać prawdziwej zasłudze
I wyższość umysłową, jak trzeba, ocenia.
Przyjaciel taki, jak ja, nie do pogardzenia,
Nieprawdaż?
(Podczas tego, co mówi Oront, Alcest pogrążony jest w dumaniu i zdaje
się nie słyszeć, co do niego mówią; zwraca uwagę dopiero na następu-
jące słowa:)
Celem słów mych jest pańska osoba.
Alcest.
Ja?
Oront.
Tak, pan. Czy się to panu nie podoba?
Alcest.
Owszem; lecz ze zdziwieniem słyszę to niemałem,
Tyle bowiem zaszczytu się nie spodziewałem.
Oront.
Tak jest, i z wielką mogę zaznaczyć pociechą,
Że co tutaj wyrzekłem, to ogółu echo.
Alcest
Panie…
Oront.
A jeśli szczere mam zrobić wyznanie,
To ja nad wszystkich innych ciebie cenię, panie.
Alcest.
Lecz, panie…
Oront.
Jeśli kłamię, niech mnie piorun spali!
W nadziei, że ta przyjaźń lepiej się ustali
I że porozumienie między nami bliskiem,
Pozwól pan, że to stwierdzę serdecznym uściskiem.
Oto jest moja ręka; szczerze bowiem stoję
0 przyjaźń pańską…
Alcest.
Panie…
Oront,
Pan cofasz dłoń swoje?
Alcest.
To wielki dla mnie zaszczyt, ale wyznam szczerze,
Że przyjaźń tak serc gwałtem w arendę nie bierze,
I ci, którzy jej nazwę na światowe kładą
Związki, według mnie, grzeszą co najmniej przesadą.
Przyjaźń znaczy pokochać kogoś całą duszą.
Przyjaciele oddawna znać się dobrze muszą.
Gdyby się charaktery nasze nie zgadzały,
Mielibyśmy do siebie żal potem niemały.
Oront.
Tą prawdziwie rozsądną i rozważną mową
Pan mię zobowiązujesz bardziej, daję słowo.
A więc czasowi wyrok oddajmy w tej sprawie,
Zaś teraz na usługi pańskie się tu stawię.
Jeśli dworskiego życia urok pana neci,
To król, mając me dobre usługi w pamięci
I widząc, że w służeniu mu moja otucha,
Względny jest na me prośby i chętnie ich słucha.
Zechciej więc mną rozrządzać, mój szanowny panie.
A na dowód, że wielce dbam o jego zdanie
I że mi jego względy tak na sercu leżą,
Przyniosłem tutaj sonet napisany świeżo
I pragnąłbym od pana oceny najszczerszej.
Alcest.
Złym, panie, jestem sędzią w ocenianiu wierszy,
Więc nie moge,..
Oront.
Dlaczego?
Alcest.
Bo mam wprawy mało,
A zwykle jestem szczerym więcej, niż przystało.
Oront.
Ja zaś, szanowny panie, we wszystkiem mu wierzę,
I gniewałbym się, gdybyś nie postąpił szczerze;
Chcę, byś pan bez ogródki dał wyrok w tym względzie.
Alcest.
Kiedy pan chce koniecznie tego, niech tak będzie.
Oront.
Sonet… bo to jest sonet, Nadzieja… to pani,
Co nadzieją odpłaca moję miłość dla niej…
Nadzieja… tu brak może poetycznej siły,
Bom chciał napisać wierszyk, swą prostotą miły.
Alcest.
Zobaczymy.
Oront.
Nadzieja… Nie chcę zgóry wnosić,
Czy styl się wyda czysty i poprawny dosyć
I czy się z wdzięcznym strofki oddzielają zwrotem.
Alcest.
Czytaj pan; zobaczymy.