- W empik go
Moja tratwa - ebook
Moja tratwa - ebook
Owiana mroczną tajemnicą historia trojga przyjaciół.
Chociaż Nel, Oliwia i Aleks są od siebie zupełnie różni i borykają się z odmiennymi problemami, to są też nierozłączni od wielu lat. Relacje między licealistami komplikują się, gdy do miasteczka przyjeżdża Maks. Wraz z upływem czasu życie nastolatków diametralnie się zmienia.
Dlaczego śmierć zabiera bohaterów po kolei? Co się dzieje w miasteczku nad Kryształowym Jeziorem?
Szalejące hormony i niekontrolowane emocje tylko utrudniają wszystkim zmierzenie się z takimi przeżyciami jak pierwsza miłość, odrzucenie, konflikty, samotność, cierpienie, kłamstwa i niezrozumienie.
Kategoria: | Young Adult |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-67013-11-6 |
Rozmiar pliku: | 2,3 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Tęczowe promienie odbijane przez zawieszony przy oknie łapacz słońca subtelnie rozświetlały sypialnię. Było to pomieszczenie godne współczesnej księżniczki. Okna okalały zasłony w kwiaty, dopasowane kolorystycznie do jasnoróżowych ścian. W pokoju stały szara rzeźbiona szafa i biurko. Regał przy ścianie był pełen książek, głównie mrocznej twórczości Stephena Kinga. Nad pianinem wisiały zdjęcia właścicielki pokoju z podróży, nauki jazdy konnej i spotkań z przyjaciółmi. Na środku znajdowało się duże łóżko, a w nim spała jeszcze Nel – wysoka osiemnastoletnia dziewczyna o porcelanowej cerze i z różanymi policzkami. Miała lekko falowane, długie włosy koloru, który jest opisywany jako czekoladowy blond, ale można go nazwać po prostu jasnym brązem.
Kiedy budzik zagrał przyjemną melodię, Nel otworzyła duże szafirowe oczy. Był wtorek pierwszego września. Miała przed sobą pierwszy dzień ostatniej klasy liceum. Nel była dobrą uczennicą, zwłaszcza z przedmiotów humanistycznych. Nie mogła doczekać się nowego roku szkolnego. Jak zawsze towarzyszył jej też dreszcz niepokoju, czuła, że nadchodzący czas przyniesie wiele zmian… jednak nigdy nie zgadłaby, że nowości, które nadejdą będą aż tak drastyczne.
Wzięła głęboki wdech, wstała i od razu podeszła do wiszącego na ścianie kalendarza, aby zakreślić w nim odpowiednią datę. Jeszcze zaspana poszła pod prysznic, po czym zajrzała do szafy, aby wybrać odpowiedni strój. Zdecydowała się na brązową spódniczkę i białą koszulę, a na plecy narzuciła pasujący sweter i związała z przodu jego rękawy.
Nel zawsze dbała o siebie, lubiła ładnie wyglądać. Usiadła przy toaletce i zaczęła robić delikatny makijaż. Na twarz nałożyła trochę podkładu, a pędzlem mieniącym się od drobinek różu musnęła policzki. Chwyciła do ręki tusz, po użyciu którego jej rzęsy sięgały praktycznie do brwi, a na koniec pomalowała usta błyszczykiem. Założyła swoje ulubione kolczyki perełki, bez których nie ruszała się z domu. Poperfumowała się zapachem z nutami róży i peonii, po czym poszła do kuchni. Przy stole siedziała już gotowa do wyjścia mama, Izabella. Była piękną, szczupłą kobietą ze smutkiem odbijającym się w ciemnoniebieskich oczach. Jej proste blond włosy w odcieniu bursztynowym sięgały do ramion. Z zawodu była adwokatem, więc opisując ją jednym zdaniem – zawsze elegancko ubrana oraz wiedząca, co i kiedy powiedzieć.
Prawda była taka, że cudownie prezentująca się mała rodzina miała też niestety sporo problemów. Nel mieszkała z mamą sama. Jej starszy brat Wiktor, który niedawno skończył liceum, na początku wakacji wyjechał z domu, co bardzo smuciło mamę, bo chciała zawsze mieć dzieci jak najbliżej siebie. Wcześniej ich trójka była bardzo zżyta, zwłaszcza Nel z Izabellą. Nel uważała, że każdy ma tylko jedną osobę, do której jest najmocniej przywiązany. Gdy była młodsza, to nazywała ją tratwą. Dzięki niej się żyje, a bez niej tonie. Jest ona największym, nieodłącznym wsparciem. Dla Nel tą osobą była mama.
Możliwe, że ich tak bliska i silna relacja była spowodowana słowami Izabelli, która zawsze powtarzała, że świat jest złym miejscem i tylko ona chce dla Nel jak najlepiej. Swoje stwierdzenia o wrogości innych opierała na własnych przeżyciach. Zwłaszcza na związku z Adamem, ojcem jej dzieci. Nel i Wiktor nigdy nie mogli polegać na swoim tacie, praktycznie nie mieli z nim kontaktu. Wcale na to nie narzekali, wręcz przeciwnie, cieszyło ich to. Ojciec wywoływał w nich najokropniejsze wspomnienia i zachowania.
Nel nie lubiła śniadań. Nigdy rano nie była głodna, ale skoro mama przygotowała jej już kanapki, to usiadła przy stole i zaczęła jeść, popijając czarną herbatą z miodem.
– Pierwszy dzień ostatniego roku szkolnego to spore wydarzenie, musisz być najedzona… Stresujesz się? – spytała mama.
– Trochę – westchnęła Nel.
– Nel, pamiętaj, proszę, że to jest ważny czas. Bądź skupiona i ucz się. – Izabella wygłosiła typową pouczającą przemowę.
Nel spojrzała na zegarek i zdała sobie sprawę, że zaraz się spóźni, a jej przyjaciel z pewnością już na nią czeka przed domem. Szybko pożegnała się z mamą, obejmując ją. Założyła brązowe trampki, zawiązała pośpiesznie sznurówki i wybiegła z domu. Przy wejściu stał Aleks, szczupły brunet o brązowych oczach, podłużnej twarzy i wzroście zbliżonym do Nel. Jego włosy były idealnie zaczesane do góry. Miał na sobie koszulkę z kołnierzykiem. Aleks był najlepszym przyjacielem Nel, znali się od dzieciństwa. Był młodszy od niej, ale jako nad wyraz zdolne dziecko poszedł do podstawówki wcześniej niż rówieśnicy i trafił do tej samej klasy co Nel. Przyjaciele mieszkali w domach naprzeciwko siebie i każdego ranka szli razem do szkoły. W ich miasteczku prawie wszyscy się znali, ale nikt nie dogadywał się tak dobrze jak oni. Mama Nel bardzo lubiła Aleksa, kiedyś przyjaźniła się z jego ojcem. Wiktor przed wyjazdem był bliskim kolegą brata Aleksa, grali razem w szkolnej drużynie piłki nożnej.
– Hej, przepraszam, już jestem! – krzyknęła Nel, biegnąc.
– Nic się nie stało – odpowiedział Aleks. – Ostatnia klasa… Jeszcze trochę i skończymy liceum, jesteś w stanie w to uwierzyć?
– Nie! – zaśmiała się Nel.
– A tak w ogóle to zamierzam się przepisać na francuski i nawet zacząłem się już uczyć. Wiesz, nauczyciele na pierwszych lekcjach zawsze pytają, co robiliśmy w wakacje, więc przygotowałem krótką wypowiedź. Tylko niestety nie do końca wiem, czy poprawnie to wymawiam. Ty jesteś świetna z francuskiego, mogłabyś przeczytać na głos to, co napisałem?
– Świetna to chyba trochę za dużo powiedziane, ale dobra, daj, spróbuję. – Nel wzięła od Aleksa kartkę i zaczęła czytać. – _Je suis arrivé à l’ hotel_¹…
– Chwila, co to jest „lotel”? – przerwał jej Aleks.
– To hotel, nie czytasz tego „h” we francuskim.
– Naprawdę? Tak sobie myślę, że może lepiej będzie, jak zostanę na niemieckim…
Szkoła była niedaleko, więc rozmowę kończyli, już wchodząc do niej. Zabytkowy budynek szkolny był dość duży i przestrzenny, w środku miał urokliwy i szlachetny wystrój. Zaokrąglone spore okna wpuszczały dużo słońca, oświetlając jasne ściany.
Obok wejścia znajdowało się stoisko, a za jego ladą siedziała niezbyt wysoka dziewczyna w jeansach i bluzie. Miała piwne oczy, ciemne kręcone włosy z czerwonymi pasemkami i kolczyk w nosie. Była to Oliwia, przyjaciółka Nel i Aleksa. Na pierwszy rzut oka wydawało się, że dziewczyny są swoim zupełnym przeciwieństwem. Tymczasem Nel, choć wyglądała na wrażliwą i delikatną, była silna, asertywna, przy tym umiała wszystko i wszystkich sobie podporządkować. Za to Oliwia z trochę groźnym wyglądem miała najczulsze serce.
– Oliwia! A co to? – spytała Nel, patrząc na stoisko.
– Wstałam dzisiaj rano, na szybko zrobiłam baner i teraz zbieram pieniądze dla chorych dzieci… A właściwie stoję i czekam, aż ktoś tutaj podejdzie – wytłumaczyła Oliwia.
– O, to dopiero produktywny dzień – stwierdził Aleks.
– Czekaj, może jak z Aleksem wrzucimy trochę kasy, to inni też zaczną – powiedziała Nel.
– To na pewno, ludzie mają mentalność tłumu – dodał Aleks i włożył banknoty do metalowej puszki.
– Dzięki za wsparcie.
– Pierwsza matma. Oliwia, idziesz z nami? – spytał Aleks.
– Nie, przyjdę później. Zostało siedem minut przerwy, może ktoś jeszcze coś wpłaci.
– Jesteś aniołem. Za dobra na ten świat. – Nel się uśmiechnęła.
Przyjaciele podeszli do stojących w równym rzędzie jasnozielonych szafek, tak się składało, że ich były dokładnie obok siebie. Schowali książki potrzebne na późniejsze lekcje i udali się w stronę sali od matematyki. Po kilku minutach doszła do nich Oliwia z łatwą do zauważenia smutną miną.
– Coś się stało? – spytała siedząca w dwuosobowej ławce Nel.
– Później ci powiem – szepnęła Oliwia, dosiadając się do przyjaciółki.
Aleks zajął miejsce przed dziewczynami, a po chwili do środka wszedł wesoły, młody nauczyciel, pan Wróbel. Nigdy nie ubierał się jak typowy nudny matematyk. Tego dnia miał na sobie różową koszulę z muchą i jasnozielone spodnie.
– Witam, klaso, mam nadzieję, że wakacje minęły wam wspaniale… Ciszę przyjmuję jako „tak”. Dobrze, nie ma co dalej leniuchować, zaczynamy ciężką pracę, bo ten rok to nie żarty. Sprawdzimy dzisiaj waszą wiedzę i to, czy przez te dwa miesiące wasze mózgi zostały we właściwym miejscu. Napiszecie kartkówkę!
Słowa niezadowolenia i zaskoczenia rozniosły się po całej sali, ale nauczyciel, nie zważając na nie, zaczął rozdawać kartki. Nel nie była orłem z matematyki, więc od razu się zestresowała, a jej ręce się pociły. Oliwia nie przejmowała się ocenami, więc po prostu podpisała się i podała Wróblowi pustą kartkę. Wiedziała, że i tak niczego nie napisze, a z założenia nie zaprzątała sobie głowy takimi niepowodzeniami, skoro na świecie działo się tyle ważniejszych spraw. Za to konikiem Aleksa były przedmioty ścisłe, więc taka kartkówka nie sprawiała mu najmniejszego problemu i od razu umiał wypełnić każde zadanie. Pierwsze trzy polecenia były zamknięte i trzeba było wybrać prawidłową odpowiedź, ale dwa pozostałe należało rozwiązać samemu. Kiedy tylko nauczyciel odwrócił się, aby zapisać coś na tablicy, Nel lekko kopnęła nogę krzesła Aleksa. On, nie wydając żadnego dźwięku, ostrożnie odchylił się do tyłu.
– Co masz w drugim? – szepnęła Nel.
– Be – wyszeptał Aleks.
– A w trzecim?
– Ce.
– Dzięki.
Nel zapisała te odpowiedzi, a Aleks wrócił do pisania kartkówki. Następne były zadania otwarte i tu nic ani nikt nie mógł uratować Nel. Jedno zadanie umiała w połowie i zapisała swoje obliczenia. Gdy już zaczynała rozumieć ostatnie polecenie, nauczyciel krzyknął, że koniec czasu, i ruszył ze zbieraniem prac. Nel była załamana, oparła twarz na dłoniach i myślała, co zrobić, żeby ten pierwszy dzień nie zakończył się porażką. Przez resztę godziny lekcyjnej nie mogła się skupić. Tylko nerwowo machała nogą, szukając w głowie wyjścia z tej sytuacji.
Podczas gdy uczniowie wychodzili na przerwę, Nel podeszła do biurka nauczyciela.
– Dzień dobry jeszcze raz… Proszę pana, ja chciałam powiedzieć…
– Chodzi o kartkówkę? – przerwał jej nauczyciel.
– Tak, dokładnie. Bardzo mi zależy na dobrych ocenach i ja po prostu nie zdążyłam się jeszcze wdrożyć w ten cały matematyczny tok myślenia, a mama by była okropnie wściekła, gdyby się dowiedziała, że pierwszego dnia… – chciała wyjaśnić Nel, ale Wróbel znowu zaczął mówić, zanim ona skończyła.
– Nie przejmuj się, nie będzie z tego ocen. Tak sobie chciałem was postraszyć, no idź już, szybciutko! – pokrzykiwał nauczyciel, wyprowadzając Nel z klasy.
– Dziękuję – powiedziała zdziwiona Nel do zamkniętych już przez Wróbla drzwi, ale przynajmniej przestała się martwić.
– O czym rozmawiałaś z Wróblem? – spytała Oliwia, która stała przed salą.
– O tej kartkówce. Nie będzie z niej ocen.
– Jak to? – zdziwił się Aleks, który podszedł do dziewczyn. – O nie, a tak dobrze mi poszła.
– Teraz dwie godziny historii. Pójdziemy po nich coś zjeść na przerwie? – zaproponowała Oliwia.
Wszyscy się zgodzili i skierowali do klasy.
Gdy tylko przekroczyli próg sali, podeszła do nich wysoka nauczycielka historii, pani Kamińska.
– Nel, mam nadzieję, że przez wakacje nie próżnowałaś, ale to opowiesz mi później. Idź już na miejsce, bo zaraz dzwonek. Liczę na ciebie w tym roku.
Nel się uśmiechnęła i usiadła w ławce. Przez całą lekcję uważnie słuchała i robiła notatki, ale w jej głowie nieustannie krążyły słowa nauczycieli oraz mamy tłumaczące, jaki to ważny rok. Czuła presję, przez co była już zmęczona tym dniem. Na szczęście wszystko ma swój koniec i tak też było z historią. Zgodnie z planem przyjaciele od razu udali się do stołówki.
Oliwia i Aleks usiedli przy stoliku, a Nel poszła do sklepiku kupić przekąski.
– Aleks, jak w końcu jesteśmy sami, to mogę cię o to zapytać. Kiedy zamierzasz jej powiedzieć? – spytała Oliwia.
– O czym ty mówisz?
– Błagam cię, ile jeszcze mam patrzeć, jak robisz maślane oczy do Nel?
– Oliwia, ciszej. Co, jak cię usłyszy?!
– Może i byłoby lepiej… Dobra, Aleks, nie panikuj, tylko weź się w garść.
– Co za dzień! – westchnęła siadająca do stolika Nel i otworzyła sok.
– Weź, to dopiero pierwszy dzień, a ja już potrzebuję jakiejś przerwy – odpowiedziała Oliwia, przeżuwając kanapkę.
– Może pójdziemy gdzieś po szkole? – zaproponowała Nel.
– Świetny pomysł! – Oliwia szturchnęła Aleksa w ramię i uśmiechnęła się do niego, bo wiedziała, że to okazja, aby powiedział Nel, co do niej czuje.
– To może do kina? Co wy na to, dziewczyny?
– O tak! Na pewno grają jakiś horror… – ucieszyła się Nel.
– Ostatnio byłem w kinie z kolegami i wiecie, że bilety podrożały prawie dwukrotnie? – wtrącił Aleks.
– Dlaczego? – zdziwiła się Nel.
– Nie mam pojęcia. Przecież i tak mają mało widzów.
Nel zauważyła, że Oliwia raptownie posmutniała.
– Oliwia? Wszystko w porządku? Chodzi o zbiórkę? Za mało ludzi wpłaciło pieniądze?
– Znaczy… Tak, wczoraj szłam do sklepu i zobaczyłam biednego chłopca na wózku. Jakoś tak mnie to złapało za serce, dlatego postanowiłam zbierać kasę.
– Wiem, jest dużo cierpienia i zła na świecie… Ale wydaje mi się, że jesteś smutna też z innego powodu. – Nel czuła, że przyjaciółka nie jest z nią do końca szczera.
– Masz rację… Kończą się oszczędności, które rodzice zostawili po swojej śmierci. Nie wiem, co mam zrobić. Cioci nie będzie stać, żeby za wszystko płacić, a ktoś musi utrzymać mnie i Lili. Przecież jest moją młodszą siostrą. Co mam jej powiedzieć?
– Oliwia, tak mi przykro – westchnął Aleks.
– Chyba muszę znaleźć jakąś pracę – stwierdziła Oliwia.
– Coś wymyślimy, pomożemy ci. Możesz na nas liczyć. – Nel złapała ją za rękę.
Oliwia lekko się rozchmurzyła.
Tata Oliwii był wojskowym, więc często nie było go w domu. Mama była stewardesą, co również oznaczało, że większość dni spędzała w samolocie lub za granicą. Z tego powodu Oliwia musiała szybko dojrzeć. Praktycznie cały czas zajmowała się swoją młodszą siostrą Lili. Codziennie przychodziła do nich ciocia, która mieszkała niedaleko, by sprawdzić, czy dobrze sobie radzą. Gdy Oliwia miała czternaście lat, jej rodzice zginęli w wypadku samochodowym. Mimo pomocy cioci, z którą wtedy już dziewczynki zamieszkały, i wsparcia przyjaciół Oliwia musiała sama radzić sobie ze wszystkim. Z każdym dniem starała się żyć normalnie i chciała być szczęśliwsza, robiła to przede wszystkim dla Lili, która była dla niej najważniejsza.
Ojciec Oliwii był bardzo przezorny. Trzymał w domu broń i na wszelki wypadek nauczył korzystać z niej rodzinę. Kiedy tylko jego córki się urodziły, zaczął gromadzić oszczędności. Uzbierał sporą sumę, za którą Oliwia i jej siostra dotychczas żyły. Niestety ta kwota powoli się kończyła.
Po biologii i fizyce uczniowie mogli w końcu opuścić szkołę. Oliwia schowała puszkę z pieniędzmi w szafce i grupa przyjaciół wyruszyła do kina.
– Aleks, a o czym jest ten horror? – spytała Nel.
– Chyba o grupie młodych ludzi w lesie i mordercy.
– O, brzmi jak „Piątek trzynastego”. Pamiętacie, prawda? To klasyk, oglądaliśmy go razem – przypomniała Nel, ale nie doczekała się odpowiedzi.
Przyjaciele nie odwzajemniali raczej miłości, którą Nel darzyła straszne produkcje.
Aleks odwrócił głowę w drugą stronę i zauważył w pobliżu pojazd policyjny. Siedzący w środku funkcjonariusze jedli, oglądając filmik na telefonie.
– Tacy właśnie ludzie chronią mieszkańców naszego miasteczka. Zawsze, kiedy ich mijam, albo jedzą, albo śpią – wyrzucił swoją frustracje Aleks.
– To prawda. Sąsiad mówił mi, że jakiś czas temu dziwnie zgniły mu rośliny na grządkach i zgłosił to na policję, bo podejrzewał, że to jego była żona czymś je potraktowała. A policjanci nawet nie przyjechali, tylko od razu stwierdzili, że mój sąsiad źle je pielęgnował – powiedziała Oliwia.
Aleks westchnął głośno i pokręcił głową z poirytowania.
– O, patrzcie, jaki duży ślub. – Nel zauważyła tłum przed pobliskim kościołem.
– Nie uważacie, że to bez sensu? – zapytała Oliwia. – Na ślubach powinny być tylko najbliższe osoby, a nie jakieś obce, to nie o to w tym chodzi. Tak samo na pogrzebach – powiedziała stanowczo.
Nel i Aleks spojrzeli na siebie trochę zdziwieni odpowiedzią przyjaciółki i wszyscy zaczęli się śmiać.
– A na którą godzinę my idziemy do tego kina? – spytała Oliwia.
– Na równo piętnastą – odparł Aleks.
– A jest? – ustalała Oliwia.
– Równo piętnasta – powiedział zaskoczony Aleks po spojrzeniu na zegarek.
– To chodźmy, szybko. – Oliwia zaczęła biec.
– O nie, tylko nie bieganie – narzekała Nel.
– Chodź! – zachęcił ją Aleks i złapał za rękę.
Mimo wysiłku i pośpiechu uśmiech nie schodził im z twarzy.
W końcu ujrzeli budynek niewielkiego, ale klimatycznego kina. Wnętrze było utrzymane w granatowej kolorystyce, a na suficie wisiały małe lampeczki, które wyglądały jak migoczące gwiazdy. Szybko weszli do środka i zobaczyli, że nikt nie stoi przy ladzie, gdzie należało kupić bilety. Rozejrzeli się dookoła i dalej nie widzieli żadnego pracownika.
– Biegniemy? – spytała cicho Oliwia.
– Że co? Że tak bez biletu? – przestraszył się Aleks, który zazwyczaj nie łamał zasad.
Nel chwyciła jego dłoń i we trójkę ruszyli w stronę sali kinowej.
Wtedy usłyszeli krzyk.
– Hej! Stójcie, co wy robicie? – powiedział głośno, niewiele starszy od grupy przyjaciół, pracownik kina z grymasem na twarzy i każdym pasmem włosów w inną stronę.
– My tylko… – zaczął niepewnie Aleks.
– Chcieliśmy poszukać pracownika, bo zamierzaliśmy kupić bilety, a nikogo nie było, aby mógł nas obsłużyć – dopowiedziała stanowczo Nel.
– Nie wmówicie mi takich bzdur. Chcieliście wkraść się na salę – mówił pracownik.
– Chyba nie powinno być tak, że przy ladzie nikt nie pracuje, tylko sobie pan odszedł, a reszty osób też nie ma – ciągnęła Nel.
– Nie ma żadnej reszty, jestem tu sam. I nie pan, bez przesady, Daniel jestem. Dobra, chodźcie już kupić te bilety.
Dziewczyny zaśmiały się pod nosem na widok Aleksa, który stał ze spuszczoną głową i z poczuciem winy wymalowanym na twarzy. Wszyscy podeszli do lady.
– Coś do jedzenia? – zaproponował Daniel.
– Tak, poprosimy trzy cole, dwa razy popcorn i nachosy – odpowiedział Aleks.
– Jaki sos? Serowy czy salsa?
– Serowy i trochę salsy – zdecydowała Nel.
Chłopak stojący za ladą przewrócił oczami.
– Mogą być te miejsca? Jeden, dwa, trzy, rząd E – ustalał pracownik kina.
Wszyscy mu przytaknęli.
– To będzie sto pięć złotych.
– Ja zapłacę – zaproponował Aleks.
– Nie, przestań, ja zapłacę za siebie. – Nel podała pieniądze.
– Dobra, jak chcesz, to przynajmniej za Oliwię – odezwał się cicho Aleks, a Oliwia podziękowała, ale było widać, że jest tym trochę skrępowana.
Już zaczęli iść w kierunku sali, kiedy Nel wpadła na pewien pomysł i cofnęła się parę kroków.
– Przepraszam, Daniel, tak? Wspominałeś, że pracujesz tu sam. Szukasz może kogoś do pomocy?
– A co? W sumie głupio pytam, chciałaś się wkraść bez biletu, to pewnie nie masz kasy. – Daniel szyderczo się uśmiechnął.
– Bardzo zabawne. Akurat szukam pracy nie dla siebie, ale dla Oliwii. Ona jest idealną kandydatką, jest rzetelna i ludzie ją lubią.
– Spytam szefa, ale raczej się zgodzi, bo akurat szukamy pracownika. Niech Oliwia napisze mi tu swój numer telefonu, to zadzwonię, jak będę miał ostateczną odpowiedź.
– Świetnie, dzięki… Daniel.
– Nel, słuchaj, ta praca, dziękuję, naprawdę. – Szczęśliwa Oliwia zapisała na kartce swój numer i podała pracownikowi kina.
– Nie ma sprawy. Chodźmy już, bo jesteśmy spóźnieni – powiedziała Nel.
Przyjaciele weszli do sali kinowej, która ku ich zdziwieniu była prawie pusta. Z zadowoleniem zauważyli, że jeszcze trwają reklamy, i zajęli swoje miejsca w wygodnych czerwonych fotelach. Parę minut później rozpoczął się film, a sala powoli się zapełniała. Dość szybko okazało się, że nie był to horror wysokich lotów i bardziej rozśmieszał, niż straszył. Chociaż nie każdego, bo w momentach, kiedy Nel z Oliwią śmiały się do rozpuku, a osoby z tyłu je uciszały, Aleks przerażony podskakiwał w swoim fotelu.
Od razu po wyjściu z kina grupa przyjaciół zaczęła komentować film.
– A pamiętacie, jak temu mordercy wtedy wypadł nóż? – pytała roześmiana Oliwia.
– Tak, to było dobre, albo jak zginęła ta dziewczyna? Najbardziej idiotyczna śmierć, jaką widziałam, a trochę horrorów już obejrzałam – mówiła wesoło Nel.
– No nie wiem, dla mnie to było trochę straszne – odburknął Aleks.
Nagle do Oliwii zadzwonił telefon.
– Czekajcie, siostra do mnie dzwoni… Halo… Dobrze, nie martw się, zaraz będę – zapewniła siostrę Oliwia i rozłączyła się, po czym poinformowała przyjaciół: – Muszę już iść, ciocia znowu nie wróciła, a robi się ciemno i Lili boi się być sama w domu. Więc do jutra!
Oliwia przytuliła na pożegnanie Nel i jeszcze raz jej podziękowała. Później podeszła do Aleksa i dyskretnie przekazała mu na ucho:
– Będziecie teraz wracali sami, zrób coś. Cześć.
Chłopak spojrzał na nią zakłopotany, a ona ruszyła w stronę swojego domu, który był położony w zupełnie innej części miasta.
Aleks i Nel szli powoli i wymieniali wrażenia po seansie, a gdy zbliżali się już do domów, chłopak zmienił temat rozmowy.
– Nel… – zaczął i głos mu się załamał.
– Tak?
– Pomyślałem sobie… Może… porobimy coś jutro… razem.
– Codziennie robimy prawie wszystko razem.
– No tak, ale… coś innego. Może…
– Wiem, co możemy zrobić! Chciałbyś mi wytłumaczyć nowy temat z matematyki?
– Tak! Znaczy… czemu nie, nie ma sprawy.
– Dzięki, to do zobaczenia jutro – powiedziała Nel i kiwnęła mu na pożegnanie.
Zrezygnowany Aleks chwilę patrzył na odchodzącą przyjaciółkę. Był przygnębiony, że nie jest w stanie ośmielić się i wyznać Nel, co do niej czuje. Chłopak westchnął głośno, po czym wolnym krokiem skręcił w prawo do swojego domu.ROZDZIAŁ 2
Następnego dnia Nel otworzyła oczy przed melodią budzika. Wcześniejsza pobudka była spowodowana krzykami mamy, która kłóciła się z kimś przez telefon. Nel próbowała podsłuchać słowa Izabelli, ale była zbyt daleko, żeby wyraźnie je usłyszeć. Nastolatka zakreśliła drugi dzień szkolny w kalendarzu. Po umyciu się dobrała starannie stylizację i uzupełniła ją perłowymi kolczykami. Spojrzała na telefon i zobaczyła wiadomość od Aleksa. Napisał, że wyszedł wcześniej do szkoły, aby spotkać się z kolegami z kółka szachowego. Nel skierowała się do kuchni. Przy stole siedziała jej mama ewidentnie czymś zdenerwowana.
– Mamo, coś się stało? – spytała Nel.
– Jak zwykle potwierdzają się moje słowa, że ludzie są beznadziejni… Ale nieistotne. Właśnie wychodzę, więc zrób sobie coś do jedzenia i ucz się pilnie – odpowiedziała mama i na pożegnanie pocałowała córkę w głowę.
Nel wsypała sobie płatki i zalała je mlekiem. Grzebiąc w misce, zastanawiała się, czy w kłótni mamy chodziło o problemy w pracy czy jakieś sprawy prywatne, o których nie chciała mówić. Po paru łyżkach stwierdziła, że nie jest już głodna, i zaczęła zbierać się do wyjścia. Pośpiesznie wzięła spakowany plecak, zamknęła drzwi, założyła słuchawki i włączyła muzykę. Widok na zewnątrz był codzienny, ale i miły dla oka. Droga najpierw prowadziła przez wypielęgnowane osiedle ustawionych równolegle domów. Prawie każdy miał ciemnoszary dach, jasnobeżowy front oraz wykładaną kamieniami dróżkę, którą można było dojść do kwiatowego ogródka z idealnie przystrzyżoną trawą. Następny odcinek trasy prowadził przez dość zielone, lecz mniej zadbane centrum miasteczka. Po obu stronach ulicy rosły drzewa, tworząc urokliwą alejkę. Temperatura na tę porę roku była wymarzona, więc samotny spacer do szkoły okazał się całkiem przyjemny.
Nel po wejściu do budynku szkolnego od razu zauważyła Aleksa odpoczywającego na skórzanej kanapie, więc się do niego dosiadła.
– Cześć, Aleks, jak tam spotkanie szachowe?
– O, Nel, w porządku… Wiesz, tak sobie pomyślałem, że…
– Cześć, kochani, co za wspaniały dzień – przerwała mu Oliwia, która właśnie przyszła z puszką pieniędzy zebranych na cel charytatywny, i usiadła między nimi.
– Ktoś tu ma znakomity humor – zauważyła Nel.
– A, zgadza się, od rana mam same sukcesy. Po pierwsze, Daniel zadzwonił do mnie i dzisiaj zaczynam swój pierwszy dzień pracy w kinie, po drugie, ciocia po wielu błaganiach oddała mi swój stary samochód i mogę teraz trenować w nim jazdę. Kolejna sprawa: zebrałam sporo kasy dla chorych dzieci. Po prostu mam nowy sposób: staję przed drzwiami szkoły i proszę wchodzących nauczycieli o wpłatę, a im głupio jest mi odmówić. Ostatnia miła sytuacja jest taka, że widziałam Maję! – opowiadała promieniejąca Oliwia.
– Gratuluję i bardzo się cieszę, ale naprawdę, Oliwia, naprawdę? Maja…? Chyba nie chcesz mi powiedzieć, że znowu wraca ta twoja obsesyjna miłość do niej. – W głosie Nel słychać było rezygnację.
– Oj, no wiem, ale jak dzisiaj ją zobaczyłam, to od razu miałam nogi jak z waty – rozmarzyła się Oliwia.
– Nie rozumiem tego fenomenu. Co ty w niej widzisz? – spytała Nel.
– Bezsensowne pytanie. Jak to co? Może i nigdy z nią dłużej nie rozmawiałam, ale jestem przekonana, że jest przemiłą osobą. Poza tym wystarczy tylko spojrzeć na jej cudowne rude włosy. Jesteś jakaś ślepa, Nel. Aleks na sto procent się ze mną zgadza… Prawda, Aleks? – mówiła wymuszająco Oliwia.
– Znaczy… Wydaje mi się, że jest w miarę ładna – wykrztusił skrępowany wzrokiem dziewczyn Aleks.
– Dobra, Oliwia, skoro Maja ci się tak podoba, to przeprowadź z nią jakąkolwiek rozmowę – stwierdziła Nel.
– Właśnie, Oliwia! Zrób coś, tłumaczyłaś mi przecież, jakie to proste – dodał Aleks, sarkastycznie się uśmiechając.
– Jeju, ona tam stoi… I patrzy w naszym kierunku! Tak? Zobacz, Nel, na co ona patrzy? Na mnie? – Podekscytowana Oliwia ściskała puszkę z pieniędzmi.
Nel rzuciła okiem na rudowłosą dziewczynę.
– Chyba nie – odpowiedziała zmieszana Nel, gdy uświadomiła sobie, że Maja patrzy na Aleksa.
Nagle zadzwonił dzwonek i przyjaciele poszli po książki. Z prawej strony szafki Nel swoją szafkę miał Aleks, a ta z lewej była pusta, tak przynajmniej było dotychczas. Nieoczekiwanie zaczął ją otwierać nieznajomy chłopak, wysoki blondyn ze szmaragdowymi oczami, który miał lekko dłuższe, falowane włosy. Ubrany był w luźne spodnie i ciemnoszarą koszulkę, a na rękach nosił rzemykowe bransoletki. Odwrócił się w kierunku Nel.
– Wygląda na to, że mamy obok siebie szafki. Maks jestem.
– Nel, miło mi cię poznać.
– Jestem nowy, wczoraj nie mogłem przyjść, więc to mój pierwszy dzień tutaj. Wiesz może, gdzie jest sala dwadzieścia siedem? Mam tam teraz lekcję.
Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki