- W empik go
Moje Crow River - ebook
Wydawnictwo:
Data wydania:
10 marca 2019
Format ebooka:
EPUB
Format
EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie.
Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu
PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie
jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz
w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu.
Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu.
Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
Format
PDF
czytaj
na laptopie
czytaj
na tablecie
Format e-booków, który możesz odczytywać na tablecie oraz
laptopie. Pliki PDF są odczytywane również przez czytniki i smartfony,
jednakze względu na komfort czytania i brak możliwości skalowania
czcionki, czytanie plików PDF na tych urządzeniach może być męczące dla
oczu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu.
Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu.
Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
Format
MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników
e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i
tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji
znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu.
Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu.
Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji
multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka
i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej
Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego
tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na
karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją
multiformatu.
czytaj
na laptopie
Pliki PDF zabezpieczone watermarkiem możesz odczytać na dowolnym
laptopie po zainstalowaniu czytnika dokumentów PDF. Najpowszechniejszym
programem, który umożliwi odczytanie pliku PDF na laptopie, jest Adobe
Reader. W zależności od potrzeb, możesz zainstalować również inny
program - e-booki PDF pod względem sposobu odczytywania nie różnią
niczym od powszechnie stosowanych dokumentów PDF, które odczytujemy
każdego dnia.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu
w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale
Pomoc.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną
aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego,
który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire
dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu
w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale
Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy
wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede
wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach
PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu
w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale
Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną
aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego,
który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla
EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu
w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale
Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment
Pobierz fragment w jednym z dostępnych formatów
Moje Crow River - ebook
LAUREAT ORFEUSZA MAZURSKIEGO 2020!
Dwie godziny – tyle potrzeba czasu, by towarzyszyć Autorowi
w wędrówce życia, której korzenie sięgają Łukty, Wilna i Grążaw,
a której kwiaty spowijają owoce miłości życia oraz tęsknota
za tajemniczym Crow River.
Kategoria: | Poezja |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-65185-12-9 |
Rozmiar pliku: | 6,7 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
• STANISŁAW RAGINIAK •
13
• •
MOJE
CROW
RIVER
•••
Gdzie są moi dziadkowie,
jeden spod Wilna, drugi z Grążaw?
Albert zmarł w drodze
z Wileńszczyzny na Prusy Wschodnie,
Jan, z matki strony, spalony został w Auschwitz-Birkenau.
Gdzie są dziś?
Jeśli u mojego Boga,
to dlaczego nigdy mi się nie śnią?
Przecież to jedyne, co mogłoby nas łączyć…
Opowiedzieliby wreszcie swoje losy
i pamięć moja nie byłaby kaleka.
• STANISŁAW RAGINIAK •
14
• •
Chciałbym, aby przyśnili mi się jako anioły
z wyraźnymi twarzami.
O tak, niechby raz przyszli,
by życie opowiedzieć,
bo ich synowie nie zdążyli tego zrobić,
los ich też sponiewierał.
Najbardziej Armelda, ojca mojego,
który zaraz po wojnie szedł
do zakonu Milczących Ludzi.
Jednak miłość dopadła go niespodziewanie
na chórze podczas mszy.
Wróciwszy do domu,
rozpakował poniszczoną walizkę.
16 grudnia 1989 roku ojciec zawołał mnie
i poszliśmy na strych.
Usłyszałem: – Jutro rano rozpocznę opowieść
o mojej Wileńszczyźnie, rodzinnym domu,
a także ważnym dla nas wszystkich
kapitanie Raginisie.
Nazajutrz zginął przez pijany,
pegeerowski ciągnik,
później zabrała go rzeka.
Z czterech jego braci dwaj byli daleko,
trzeci aż za oceanem,
a już całkiem na końcu świata Aleksander,
którego przez dziesięciolecia
nikt nie mógł odnaleźć –
może dlatego, że w wieku 37 lat zachorował tak
jak Fryderyk Hölderlin.• STANISŁAW RAGINIAK •
15
• •
Przez lata szukałem stryja
w Lauffen am Neckar i Tybindze,
także w jeziorach i lasach mazurskich,
w wyschniętych studniach
prowadzących do piekła.
Nieraz, nie mówiąc o tym nikomu,
na podstawie jedynej fotografii
(Aleksander siedzi na polu pod drzewem)
próbowałem choć trochę poznać jego świat.
W Komorowie,
dwa kilometry od mojej rodzinnej wsi,
u stryjenki Reginy,
gdy już na dobre dopadła ją jaskra
i serce ledwie biło,
kilka lat temu, zupełnie przypadkowo,
znalazłem trochę zdjęć z Wileńszczyzny.
Na jednym z nich
zimą przed domem stoją:
dziadek Albert z żoną Weroniką,
ich synowie – Ronald, Witold, Walenty, Aleksander,
Mieczysław, Armeld i córka Wanda.
Nikt się nie uśmiecha.
Oczy mają takie,
jakby za fotografem ujrzeli ducha.
•• STANISŁAW RAGINIAK •
16
• •
•••
Gdzie są moje babcie,
jedna spod Wilna, druga z Grążaw?
Ta ze strony mamy miała na imię Ludwika
i pochowana jest w Łukcie.
Jednak, jak nieraz mi mówiła,
umarła już dużo wcześniej,
podczas wojny, w Majdanku.
– Od śmierci bardziej bałam się tego,
że dzieci beze mnie nie dadzą sobie rady.
Przetrwałam, bo nie straciłam wiary
w Najświętszą Maryję.
Babcia Weronika zmarła, gdy miałem sześć lat.
Zawsze przez ogród biegłem jej na spotkanie,
kiedy przychodziła z Komorowa.
Pamiętam, że brała mnie na ręce,
zawsze miała cukierka i monetę.
Po tej babci na wiele lat został we mnie lęk
przed drogą prowadzącą do jej wsi,
tamtędy z braćmi odprowadzaliśmy konie
pożyczane od stryja Mietka.
Pamiętam wielki, biały budynek
stojący w połowie drogi.
Coś dudniło w nim tak, jakby gdzieś niedaleko
przechodził olbrzym Goi.
Z czasem dowiedziałem się, że ten hałas czynił młot
rozbijający wielkie, kredowe bryły
przywożone z pobliskiej stacji kolejowej.• STANISŁAW RAGINIAK •
17
• •
Po babci Ludwice zostało więcej
niż po Weronice.
Oprócz łąki za kościołem i kawałka pola pod lasem,
także sobotnie Wędrówki muzyczne po kraju
z radia Pionier.
Babcia znała prawie wszystkie piosenki,
najczęściej jednak śpiewała zaczynającą się od słów:
Gdzie są kwiaty z tamtych lat…1
•••
Gdzie jest Andrzej,
mój brat schorowany,
murarz, harmonista, nerwus i lunatyk?
Może w niebie, a może zupełnie gdzie indziej…?
Jeśli jednak Bóg go przyjął,
to pewnie domy stawia dla tych,
którzy dopiero do Pana przyjdą.
Andrzej od pierwszej wypłaty zbierał na akordeon,
bo ten od stryja Aleksandra
ze starości przepuszczał powietrze
i nie działały niektóre klawisze.
Od małego chciał grać na weselach,
na zabawach w remizie strażackiej
i miejscowej gospodzie,
1 Sława Przybylska, Gdzie są kwiaty z tamtych lat?, „Ballady i Piosenki 2”, Polskie Nagrania Muza (1965), polskie słowa: Wanda Sieradzka, tytuł oryginalny: Where Have All The Flowers Gone?, Peter Seeger (1960).• STANISŁAW RAGINIAK •
18
• •
gdzie bawili się głównie towarzysze partyjni,
milicjanci, ormowcy, ubecy i donosiciele.
Andrzej nie lubił otaczającego go świata,
nawet gdy we śnie szedł ścieżką,
po przebudzeniu mówił,
że jeśli tak było, to może i lepiej,
bo nie lubi spać w domu.
Słysząc to, bałem się,
że starszemu ode mnie bratu
do reszty poprzewracało się w głowie.
Zapewne przez konia stryja Mietka,
który go kopnął.
A może dlatego, że spadł z wozu
podczas zwożenia siana?
Andrzej oberwał też na niejednej potańcówce szkolnej,
chociaż wszyscy widzieli,
że nigdy nikomu nie wchodził w drogę,
bojaźliwy był i wątły.
Może obrywał za bladość,
która nie opuszczała jego twarzy,
za wiecznie smutne oczy
i niepoprawnie wypowiadane wyrazy...?
Mam żal do siebie,
że nigdy nie przyszedłem mu z pomocą.
Nawet w popołudnie wigilijne,
gdy miał dwanaście lat,
a ojciec pasem prał go tak, jakby był dorosły.
Tego wieczora
nie było u nas Pana Jezusa,
tylko krzyk brata i głos ojca,• STANISŁAW RAGINIAK •
19
• •
że jak jeszcze raz ucieknie ze szkoły,
to dostanie takie lanie, że na zawsze popamięta!
W ten dzień wigilijny
nikt nie wyglądał pierwszej gwiazdki.
Zamiast Mikołaja pierwszy raz do drzwi naszego domu
zapukała cisza tak wielka,
że nikt nie potrafił sobie z nią poradzić…
Andrzeja po modlitwie i opłatku
odszukałem na strychu.
– Jesteś... to dobrze… – powiedziałem.
On na to, żebym dał mu święty spokój.
Usiadłem na schodach
i długo się zastanawiałem,
jak spokój może być ś w i ę t y…?
•••
Gdzie jest moje dzieciństwo,
z którego niewiele już mogę sobie przypomnieć?
Wiem tylko, że w zimowe noce
marzły mi nogi i ręce,
mimo że na przeciwnej ścianie tańczył ogień.
Moją przedsenną radością był biały świerk
czubkiem wbijający się w księżyc
i pod wieczór strzelające z zimna sztachety,
które po latach w napisanym wierszu
porównałem do żołnierzy z okopów w Gallipoli.• STANISŁAW RAGINIAK •
20
• •
Gdzie jest teraz moje dzieciństwo…?
Czas zasypiających ze mną jabłoni,
zapach kwiatów na klombie,
krzyż z kamieni za domem ułożony?
Czemu nie pamiętam choćby początków wiosny?
Przecież musiałem widzieć powracające bociany,
słyszeć rzekę mocującą się z ostatnim lodem
i
z pękającym z bólu sercem
patrzeć na roztapiające się bałwany…
Nie pamiętam też, żebym cieszył się latem,
choć kochałem słońce i kąpiele w jeziorze.
Zboża z chabrami przepadły,
w których zasypiałem,
do ostatniej chwili rozmawiając z Bogiem.
Z dzieciństwa pamiętam słomiany stóg
siedemset piętnaście kroków od domu, pod lasem,
w niejedno popołudnie i wieczór był moim
p a ł a c e m.
Pamiętam jeszcze płynące przez księżyc chmury,
w które nocami się wpatrywałem,
i smak chleba starego piekarza Stachury,
który, choć wojna dawno się skończyła,
wciąż płakał za bratem.
•• STANISŁAW RAGINIAK •
21
• •
•••
Gdzie są teraz Justyna i Barbara z Gietrzwałdu,
dwie Joanny z Warmii modlące się pod klonem?
Gdzie są furmanki wrześniowe i studnia
pilnowana przez psa w Worytach?
… Zmęczeni i głodni szliśmy całą rodziną
przez lasy i łąki, ale dumni,
że Matka Boża nas zobaczy, liście słońcem ozłoci
i mojemu ojcu pobłogosławi za to,
że każdy dzień rozpoczyna modlitwą.
Na polnych ścieżkach
i drogach nieraz ojcu się zdawało,
że obca mi Joanna d’Arc podąża za nami,
a za nią żołnierze, którzy dla niej umarli.
Tańczyliśmy na łąkach warmińskich,
uradowani wschodzącym słońcem
klaskaliśmy w ręce.
Cieszyliśmy się, że już niebawem
zobaczymy wieżę kościoła,
klękniemy przed świętym klonem
i będziemy się modlić do wieczora.
Miałem wtedy kilkanaście lat i wierzyłem
w każde słowo ojca.
Dzięki niemu ufałem Świętej Maryi,
że prośby mojej wysłucha i nigdy
nie zostawi mnie samego na świecie.• STANISŁAW RAGINIAK •
22
• •
Wierzyłem,
bo jak mówił tata,
Święta Maryja może wszystko,
nawet z zaświatów sprowadzić dziadków...
Ludwika, Weronika, Jan i Albert
usiądą na łące z całą rodziną
i – zanim sprzed klonu wstaniemy –
potwierdzą, że Bóg ich chronił,
gdy podążali ciemną doliną.
Tańczyliśmy na łąkach blisko Gietrzwałdu,
gdy chabry już przekwitły
i zboża w sąsiekach spały.
Łamaliśmy chleb
i smarując go roztopioną margaryną,
jedliśmy w ciszy.
Później, przed mszą,
piliśmy wodę z cudownego źródełka,
by uchroniła nas od wszelkich nieszczęść i chorób.
… Tamten świat przeminął,
już nigdy nie wróci.
Chociaż… mimo coraz dotkliwiej
dopadającej mnie starości,
gdy z rodzinnego domu
dokuśtykam na święte miejsce,
widzę, że niewiele się tu zmieniło.
Gdzie są nasze matki i nasi ojcowie?
Czy wciąż pamiętają, że było im ciężko
w kraju poniewieranym przez tych,
co dla uciech i mamony wyrzekli się miłości,• STANISŁAW RAGINIAK •
23
• •
która mogłaby ich zmienić...
I musieliby uwierzyć,
że drzewo,
które wciąż stoi przed kościołem w Gietrzwałdzie,
jest Świętą Maryją.
•••
Gdzie jest fortepian
pozostawiony w lesie nieopodal pagórka,
gdzie wtulone w śnieg sarny
czekają na Joannę z Domremy nad Mozą?
•••
Gdzie są bracia moi, pogubieni w życiu?
Żaden nie pomyśli, że grzechem jest milczenie.
Jakaż ślepa duma wciąż ich prześladuje,
skąd w ich sercach nieustanne odrętwienie?
Bracia tak odlegli,
że odnaleźć ich nie sposób,
zbyt często zapominają o domu rodzinnym.
Przysypani śniegiem śpią obok rycerza
z masywu Giewontu…
I pewnie się łudzą, że powstaną,
gdy umrze ktoś zupełnie od nich inny.
Czy możliwe kiedyś będzie,
by z dłoni przyciśniętych do twarzy
uwolnił się żal wszelki?
A każde zaprzepaszczone spotkanie
niczym łzy spłynie do traw na końcu żlebu,• STANISŁAW RAGINIAK •
24
• •
gdzie ścieżka w ścieżkę wnika
jak okrzyk zwycięstwa
w niepotrzebny nikomu szaniec...
•••
Gdzie się podziało moje życie?
Jeszcze dość dobrze pamiętam
osiemnaste urodziny,
nad jeziorem,
z dziewczynami niosącymi w dłoniach
pierwsze wianki zauroczeń...
Och, jakże łatwo było którąś z nich się zachwycić,
zanim przyszła ta najważniejsza.
Przepłynęło życie
jak patyk strumykiem z dzieciństwa,
pełnym zakoli, ryb, kamieni.
Nie sposób dziś przyjrzeć mu się z bliska,
chociaż wciąż powracam na jego dawne ścieżki.
Jedyne co zostało z dawnych lat,
to słońce za bzem i różowe, pachnące piwonie,
zakwitające już tylko we śnie.
Hm… może jeszcze coś jest jak dawniej –
niektóre drzewa jak rosły, tak rosną,
polna droga obok domu jak skręcała w lewo, tak skręca,
za płotem u sąsiadów
wyprane rzeczy na wietrze trzepocą…
Tylko Gertruda i Wiktor już dawno nie żyją.• STANISŁAW RAGINIAK •
25
• •
Wędruję po wsi z jednego krańca na drugi,
ludzi jakby więcej niż kiedyś.
Niektórzy uważnie mi się przyglądają
i milczą.
Niestety.
Idę
w stronę cmentarza,
do mojego Spoon River…
Widzę groby
pastucha Józka Rury,
pilota Dywizjonu 306 Edwarda Boruckiego,
zwalczającego komunizm
partyzanta Alfreda Markowskiego
i Kacpra Szeląga, piekarza,
który, gdyby nie pił, śpiewałby w Mazowszu…
… Słyszę harmonię,
melodia chwyta za serce,
to pewnie u Pana Boga gra murarz Andrzej
lub listonosz Jan.
Dwóch grajków we wsi było,
zmarli po czterdziestce,
jednemu butelka wybrała grudzień,
drugiemu maj.
Wędruję po wsi ze skraju na skraj,
znużony przysiadam nad rzeką,
która ojca zabrała.
Słońce chowa się za lasem.
Wieczór opuszcza żaluzje.• STANISŁAW RAGINIAK •
26
• •
•••
Gdzie się teraz podziewa Josef z Pardubic,
spawacz nielubiący koni i kilku Polaków,
którzy w 1986 roku naśmiewali się z niego
przy budowie praskiego metra?
Tylko ja stanąłem w jego obronie.
W każdą niedzielę zwiedzaliśmy starą Pragę,
a jak starczyło sił, wchodziliśmy do gospody Szwejka
i rozmawialiśmy o dzieciach i żonach,
za którymi tęskniliśmy.
Josef którejś niedzieli powiedział,
że jego naród jest tchórzliwy.
– Nie to co wy, Polacy! – krzyknął
i natychmiast zamilkł.
Prawie dwumetrowy spawacz
opowiadał też o swoim domu i ogrodzie,
ale jak tylko wypił jedno piwo za dużo,
milczał i opuszczał głowę.
– Standa (tak zwracał się do mnie)
– rzekł którymś razem – nieźle zarabiam,
ale żonę i dzieci widzę raz na trzy tygodnie.
Gówniane to moje życie
– i po tych słowach pierwszy raz zapłakał.• STANISŁAW RAGINIAK •
27
• •
•••
Gdzie jest Nandor,
brygadzista z socjalistycznego
węgierskiego pegeeru Nemesnádudvar,
który w czasie drugiej wojny
więziony był z Polakami w Nagykanizsa?
Minęło już ponad trzydzieści lat,
a ja nie mogę go zapomnieć,
podobnie jak wielu innych
spotkanych w życiu ludzi…
Także kwitnącego sadu z Nemesnádudvar
rozciągającego się niedaleko stodoły-hotelu,
nad którym w niejeden wieczór,
gdy wiatr ucichł,
stado niewielkich helikopterów polowało na mszyce.
Wymarzniętych drzew winogronowych
zapomnieć nie potrafię…
Codziennie, przez dwa miesiące,
w czterdziestostopniowym upale,
musiałem wykarczować ponad setkę,
podobnie jak inni Polacy,
którzy też przyjechali za chlebem.
Było tak ciężko, że nieraz słyszałem
przekleństwa i słowa:
„To nieprawda, że Polak i Węgier
to bratanki. Tej roboty się boją
nawet tutejsi więźniowie.
Przeklęci Madziarzy, jakby tylko mogli,
to by nas na śmierć wykorzystali!”.• STANISŁAW RAGINIAK •
28
• •
Na moje szczęście
Nandor mnie sobie upatrzył
i nierzadko pomagał odcinać pnącze,
co u rodaków wzbudzało zazdrość.
Próbowali się dowiedzieć,
dlaczego tak robi,
ale on, mimo że tłumacz był obok,
milczał.
Po dwóch tygodniach niespodziewanie
odezwał się do mnie niemal szeptem:
– Trochę mówię po polsku.
Pomagam ci,
bo mnie nie obrażasz i nie przeklinasz
jak twoi kamraci.
Mój wnuk jest dyrektorem tego pegeeru,
węgierskie wsie,
zresztą jak cały ten socjalistyczny system,
umierają, nie ma ludzi do pracy,
więc poprosił, żebym was pilnował,
był z wami.
Pracowaliśmy codziennie
od szóstej rano do piątej po południu,
z godzinną przerwą na obiad.
Na stołówkę wieźli nas w ciasnej przyczepie
z okienkiem tak małym,
że nie zmieściłaby się ludzka głowa.
Od odrobiny światła siedzącym przy nim
tliły się oczy.
Byliśmy jak niewolnicy z plantacji w Boone Hall
w Karolinie Południowej.• STANISŁAW RAGINIAK •
29
• •
W ostatnim dniu pracy Nandor zaprosił mnie
do niewielkiego pomieszczenia,
nalał po kieliszku wina i powiedział:
– Każde zło trzeba tępić,
ciąć i palić jak gałęzie winorośli.
Nie należy reagować na zaczepki tych,
którzy bez powodu nas obrażają.
Dość blizn, nie tylko na ciele, zostawili mi esesmani.
•
Zaprosiłem Nandora do Polski.
Przyjechał z wnukiem,
gdy już socjalizm rozpadł się na dobre.
Pokazałem miasto, w którym mieszkam,
także rodzinny dom, polną drogę za cmentarzem
i ścieżkę nad rzeką.
Polubiłem Nandora.
Kiedy zmarł, byłem na jego pogrzebie,
bo takie miał życzenie,
a później, gdy wszystkich zaproszono na stypę,
pierwszy wstałem od stołu i poszedłem na pole,
gdzie – jak kilkanaście lat temu –
wśród winorośli tańczyły niewielkie trąby powietrzne.
Nandor ma grób w Nemesnádudvar,
za stodołą-hotelem,
w którym przez dwa miesiące w 1987 roku
prawie w ogóle nie spałem…
•• STANISŁAW RAGINIAK •
30
• •
•••
Gdzie jest pole z kilkoma domami w Rogers?
Gdzie podziały się różnobarwne żmije
z lodowatej Minnesoty?
Dokąd wędrowały zgniecione przez auta żółwie?
Gdzie szukać śnieżnej, rozkrzyczanej gęsi,
o której śpiewał zespół Camel?
Jak wygląda dziś czółno,
którym milczący bracia płynęli po Saint Croix?
Czy kamień,
przy którym wymyśliłem pierwsze zdanie wiersza
Łzy nad Crow River,
leży w tym samym miejscu?
Czy może zabrał go duch wodza plemienia Hunkpapa?
Gdzie jest schodząca skalnym zboczem
piękna Indianka o imieniu Chameli,
do której nie miałem odwagi podejść?
Bałem się jej nie mniej
niż widocznego po drugiej stronie rzeki
Krzesła Diabła.
Nad jaką krainą leci w tej chwili mój jumbo jet?
Może wynurza się zza chmur nad Rogers,
przechyla, by nie zawadzić o kopułę stadionu
w St. Paul.
Gdzie są bizony z filmu Tańczący z wilkami
spotkane na farmie w Dakocie Północnej?
Patrzyły na mnie tak,• STANISŁAW RAGINIAK •
31
• •
jakby mnie już kiedyś widziały.
A przecież nigdy tu nie byłem,
nawet gdy Winnetou był moim całym światem.
•
Ile kwiatów dziś leży
na Cmentarzu Narodowym w Minneapolis
i czy polskie maki kwitną tam jeszcze?
Gdzie jest trawa,
z którą walczyłem przez długie miesiące,
ale ona i tak zwyciężyła?
Jak dziś wygląda zakurzona droga
prowadząca do firmy DACO,
gdzie nocami byłem poetą,
a w dzień niemal jak ci z plantacji
w Karolinie Południowej,
którym rozmawiać nie było wolno,
a jedynie nucić czarne pieśni.
Na szczęście nad Crow River
nie musiałem śpiewać o cierpieniu,
żalu, rozpaczy i nadziei na wolność...
Zapisywałem dzień po dniu,
by kiedyś inni pamiętali
o moim skrawku Ameryki.
Gdzie jest teraz Crow River,
gdzie tak niewiele znaczyłem?
Jeszcze dziś śnią mi się schody
prowadzące nad brzeg Missisipi• STANISŁAW RAGINIAK •
32
• •
i człowiek trochę do mnie podobny,
wpatrzony, jak ja, w statek „Jonathan Padelford”.
Pomyślałem wtedy, że gdziekolwiek płynie,
chciałbym być jak Danny Boodmann 1900
pod jego pokładem, byle tylko opuścić Minnesotę.
Ten trochę podobny do mnie człowiek
odezwał się pierwszy:
– What are you doing here?1
– I'm yearning – odpowiedziałem.
– Who are you yearning for? – on na to.
– Her name is Elizabeth.
– I get it… – rzekł cicho
i odszedł w stronę torów kolejowych.
Ruszyłem za nim
i niebawem wskoczyliśmy
na wagon załadowany żelastwem.
– Let's go to the end of the world2
– odezwał się i dopiero teraz podał mi dłoń.
– To the end of the world... – powtórzyłem.
Ale przecież już byłem na końcu świata,
w pierwszych strumieniach jeziora Itasca,
w żelastwie przeglądającym się
w czarnym nurcie Missisipi…
Był czerwiec 1994 roku,
dzień moich urodzin.
Pociąg ruszył wolno.
1 Tłum.: Co tutaj robisz? – Tęsknię. (...) – Za kim tęsknisz? (...) – Ma na imię Elżbieta.
– Rozumiem.
2 Tłum.: - Jedźmy na koniec świata (...) – Na koniec świata…• STANISŁAW RAGINIAK •
33
• •
Patrzyłem na oddalający się High Bridge,
z którego wczoraj ktoś skoczył,
odebrał sobie życie.
•••
Gdzie jest szesnastoletni Michał?
Patrząc na jego zdjęcie i wiersze
u Wojciecha na ścianie warsztatu,
przed którym co jakiś czas staje mój samochód,
zastanawiałem się, dlaczego miłość i śmierć
– niewiele mając ze sobą wspólnego –
czasem znaczą to samo?
Jednym są punktem
wypatrzonym w najdalszej samotności Nieba
i doskwierającym przekonaniem,
że aby się od niego uwolnić,
trzeba wzrok za wszelką cenę oderwać,
odejść
lub odjechać rowerem...
Wśród ścian,
przed którymi staje mój samochód,
słychać muzykę Louisa Siciliano lub Gheorga Ioviu
i wiersz Asnyka można przeczytać…
Tym, którzy smutni, tym, którzy zgnębieni
W milczeniu tylko i cierpią i giną,
Tym dla serc trzeba jaśniejszych promieni
Nad idealnych świecącą krainą.3
3 Adam Asnyk, Tym, którzy smutni, Poezye t. III, Warszawa 1898.
13
• •
MOJE
CROW
RIVER
•••
Gdzie są moi dziadkowie,
jeden spod Wilna, drugi z Grążaw?
Albert zmarł w drodze
z Wileńszczyzny na Prusy Wschodnie,
Jan, z matki strony, spalony został w Auschwitz-Birkenau.
Gdzie są dziś?
Jeśli u mojego Boga,
to dlaczego nigdy mi się nie śnią?
Przecież to jedyne, co mogłoby nas łączyć…
Opowiedzieliby wreszcie swoje losy
i pamięć moja nie byłaby kaleka.
• STANISŁAW RAGINIAK •
14
• •
Chciałbym, aby przyśnili mi się jako anioły
z wyraźnymi twarzami.
O tak, niechby raz przyszli,
by życie opowiedzieć,
bo ich synowie nie zdążyli tego zrobić,
los ich też sponiewierał.
Najbardziej Armelda, ojca mojego,
który zaraz po wojnie szedł
do zakonu Milczących Ludzi.
Jednak miłość dopadła go niespodziewanie
na chórze podczas mszy.
Wróciwszy do domu,
rozpakował poniszczoną walizkę.
16 grudnia 1989 roku ojciec zawołał mnie
i poszliśmy na strych.
Usłyszałem: – Jutro rano rozpocznę opowieść
o mojej Wileńszczyźnie, rodzinnym domu,
a także ważnym dla nas wszystkich
kapitanie Raginisie.
Nazajutrz zginął przez pijany,
pegeerowski ciągnik,
później zabrała go rzeka.
Z czterech jego braci dwaj byli daleko,
trzeci aż za oceanem,
a już całkiem na końcu świata Aleksander,
którego przez dziesięciolecia
nikt nie mógł odnaleźć –
może dlatego, że w wieku 37 lat zachorował tak
jak Fryderyk Hölderlin.• STANISŁAW RAGINIAK •
15
• •
Przez lata szukałem stryja
w Lauffen am Neckar i Tybindze,
także w jeziorach i lasach mazurskich,
w wyschniętych studniach
prowadzących do piekła.
Nieraz, nie mówiąc o tym nikomu,
na podstawie jedynej fotografii
(Aleksander siedzi na polu pod drzewem)
próbowałem choć trochę poznać jego świat.
W Komorowie,
dwa kilometry od mojej rodzinnej wsi,
u stryjenki Reginy,
gdy już na dobre dopadła ją jaskra
i serce ledwie biło,
kilka lat temu, zupełnie przypadkowo,
znalazłem trochę zdjęć z Wileńszczyzny.
Na jednym z nich
zimą przed domem stoją:
dziadek Albert z żoną Weroniką,
ich synowie – Ronald, Witold, Walenty, Aleksander,
Mieczysław, Armeld i córka Wanda.
Nikt się nie uśmiecha.
Oczy mają takie,
jakby za fotografem ujrzeli ducha.
•• STANISŁAW RAGINIAK •
16
• •
•••
Gdzie są moje babcie,
jedna spod Wilna, druga z Grążaw?
Ta ze strony mamy miała na imię Ludwika
i pochowana jest w Łukcie.
Jednak, jak nieraz mi mówiła,
umarła już dużo wcześniej,
podczas wojny, w Majdanku.
– Od śmierci bardziej bałam się tego,
że dzieci beze mnie nie dadzą sobie rady.
Przetrwałam, bo nie straciłam wiary
w Najświętszą Maryję.
Babcia Weronika zmarła, gdy miałem sześć lat.
Zawsze przez ogród biegłem jej na spotkanie,
kiedy przychodziła z Komorowa.
Pamiętam, że brała mnie na ręce,
zawsze miała cukierka i monetę.
Po tej babci na wiele lat został we mnie lęk
przed drogą prowadzącą do jej wsi,
tamtędy z braćmi odprowadzaliśmy konie
pożyczane od stryja Mietka.
Pamiętam wielki, biały budynek
stojący w połowie drogi.
Coś dudniło w nim tak, jakby gdzieś niedaleko
przechodził olbrzym Goi.
Z czasem dowiedziałem się, że ten hałas czynił młot
rozbijający wielkie, kredowe bryły
przywożone z pobliskiej stacji kolejowej.• STANISŁAW RAGINIAK •
17
• •
Po babci Ludwice zostało więcej
niż po Weronice.
Oprócz łąki za kościołem i kawałka pola pod lasem,
także sobotnie Wędrówki muzyczne po kraju
z radia Pionier.
Babcia znała prawie wszystkie piosenki,
najczęściej jednak śpiewała zaczynającą się od słów:
Gdzie są kwiaty z tamtych lat…1
•••
Gdzie jest Andrzej,
mój brat schorowany,
murarz, harmonista, nerwus i lunatyk?
Może w niebie, a może zupełnie gdzie indziej…?
Jeśli jednak Bóg go przyjął,
to pewnie domy stawia dla tych,
którzy dopiero do Pana przyjdą.
Andrzej od pierwszej wypłaty zbierał na akordeon,
bo ten od stryja Aleksandra
ze starości przepuszczał powietrze
i nie działały niektóre klawisze.
Od małego chciał grać na weselach,
na zabawach w remizie strażackiej
i miejscowej gospodzie,
1 Sława Przybylska, Gdzie są kwiaty z tamtych lat?, „Ballady i Piosenki 2”, Polskie Nagrania Muza (1965), polskie słowa: Wanda Sieradzka, tytuł oryginalny: Where Have All The Flowers Gone?, Peter Seeger (1960).• STANISŁAW RAGINIAK •
18
• •
gdzie bawili się głównie towarzysze partyjni,
milicjanci, ormowcy, ubecy i donosiciele.
Andrzej nie lubił otaczającego go świata,
nawet gdy we śnie szedł ścieżką,
po przebudzeniu mówił,
że jeśli tak było, to może i lepiej,
bo nie lubi spać w domu.
Słysząc to, bałem się,
że starszemu ode mnie bratu
do reszty poprzewracało się w głowie.
Zapewne przez konia stryja Mietka,
który go kopnął.
A może dlatego, że spadł z wozu
podczas zwożenia siana?
Andrzej oberwał też na niejednej potańcówce szkolnej,
chociaż wszyscy widzieli,
że nigdy nikomu nie wchodził w drogę,
bojaźliwy był i wątły.
Może obrywał za bladość,
która nie opuszczała jego twarzy,
za wiecznie smutne oczy
i niepoprawnie wypowiadane wyrazy...?
Mam żal do siebie,
że nigdy nie przyszedłem mu z pomocą.
Nawet w popołudnie wigilijne,
gdy miał dwanaście lat,
a ojciec pasem prał go tak, jakby był dorosły.
Tego wieczora
nie było u nas Pana Jezusa,
tylko krzyk brata i głos ojca,• STANISŁAW RAGINIAK •
19
• •
że jak jeszcze raz ucieknie ze szkoły,
to dostanie takie lanie, że na zawsze popamięta!
W ten dzień wigilijny
nikt nie wyglądał pierwszej gwiazdki.
Zamiast Mikołaja pierwszy raz do drzwi naszego domu
zapukała cisza tak wielka,
że nikt nie potrafił sobie z nią poradzić…
Andrzeja po modlitwie i opłatku
odszukałem na strychu.
– Jesteś... to dobrze… – powiedziałem.
On na to, żebym dał mu święty spokój.
Usiadłem na schodach
i długo się zastanawiałem,
jak spokój może być ś w i ę t y…?
•••
Gdzie jest moje dzieciństwo,
z którego niewiele już mogę sobie przypomnieć?
Wiem tylko, że w zimowe noce
marzły mi nogi i ręce,
mimo że na przeciwnej ścianie tańczył ogień.
Moją przedsenną radością był biały świerk
czubkiem wbijający się w księżyc
i pod wieczór strzelające z zimna sztachety,
które po latach w napisanym wierszu
porównałem do żołnierzy z okopów w Gallipoli.• STANISŁAW RAGINIAK •
20
• •
Gdzie jest teraz moje dzieciństwo…?
Czas zasypiających ze mną jabłoni,
zapach kwiatów na klombie,
krzyż z kamieni za domem ułożony?
Czemu nie pamiętam choćby początków wiosny?
Przecież musiałem widzieć powracające bociany,
słyszeć rzekę mocującą się z ostatnim lodem
i
z pękającym z bólu sercem
patrzeć na roztapiające się bałwany…
Nie pamiętam też, żebym cieszył się latem,
choć kochałem słońce i kąpiele w jeziorze.
Zboża z chabrami przepadły,
w których zasypiałem,
do ostatniej chwili rozmawiając z Bogiem.
Z dzieciństwa pamiętam słomiany stóg
siedemset piętnaście kroków od domu, pod lasem,
w niejedno popołudnie i wieczór był moim
p a ł a c e m.
Pamiętam jeszcze płynące przez księżyc chmury,
w które nocami się wpatrywałem,
i smak chleba starego piekarza Stachury,
który, choć wojna dawno się skończyła,
wciąż płakał za bratem.
•• STANISŁAW RAGINIAK •
21
• •
•••
Gdzie są teraz Justyna i Barbara z Gietrzwałdu,
dwie Joanny z Warmii modlące się pod klonem?
Gdzie są furmanki wrześniowe i studnia
pilnowana przez psa w Worytach?
… Zmęczeni i głodni szliśmy całą rodziną
przez lasy i łąki, ale dumni,
że Matka Boża nas zobaczy, liście słońcem ozłoci
i mojemu ojcu pobłogosławi za to,
że każdy dzień rozpoczyna modlitwą.
Na polnych ścieżkach
i drogach nieraz ojcu się zdawało,
że obca mi Joanna d’Arc podąża za nami,
a za nią żołnierze, którzy dla niej umarli.
Tańczyliśmy na łąkach warmińskich,
uradowani wschodzącym słońcem
klaskaliśmy w ręce.
Cieszyliśmy się, że już niebawem
zobaczymy wieżę kościoła,
klękniemy przed świętym klonem
i będziemy się modlić do wieczora.
Miałem wtedy kilkanaście lat i wierzyłem
w każde słowo ojca.
Dzięki niemu ufałem Świętej Maryi,
że prośby mojej wysłucha i nigdy
nie zostawi mnie samego na świecie.• STANISŁAW RAGINIAK •
22
• •
Wierzyłem,
bo jak mówił tata,
Święta Maryja może wszystko,
nawet z zaświatów sprowadzić dziadków...
Ludwika, Weronika, Jan i Albert
usiądą na łące z całą rodziną
i – zanim sprzed klonu wstaniemy –
potwierdzą, że Bóg ich chronił,
gdy podążali ciemną doliną.
Tańczyliśmy na łąkach blisko Gietrzwałdu,
gdy chabry już przekwitły
i zboża w sąsiekach spały.
Łamaliśmy chleb
i smarując go roztopioną margaryną,
jedliśmy w ciszy.
Później, przed mszą,
piliśmy wodę z cudownego źródełka,
by uchroniła nas od wszelkich nieszczęść i chorób.
… Tamten świat przeminął,
już nigdy nie wróci.
Chociaż… mimo coraz dotkliwiej
dopadającej mnie starości,
gdy z rodzinnego domu
dokuśtykam na święte miejsce,
widzę, że niewiele się tu zmieniło.
Gdzie są nasze matki i nasi ojcowie?
Czy wciąż pamiętają, że było im ciężko
w kraju poniewieranym przez tych,
co dla uciech i mamony wyrzekli się miłości,• STANISŁAW RAGINIAK •
23
• •
która mogłaby ich zmienić...
I musieliby uwierzyć,
że drzewo,
które wciąż stoi przed kościołem w Gietrzwałdzie,
jest Świętą Maryją.
•••
Gdzie jest fortepian
pozostawiony w lesie nieopodal pagórka,
gdzie wtulone w śnieg sarny
czekają na Joannę z Domremy nad Mozą?
•••
Gdzie są bracia moi, pogubieni w życiu?
Żaden nie pomyśli, że grzechem jest milczenie.
Jakaż ślepa duma wciąż ich prześladuje,
skąd w ich sercach nieustanne odrętwienie?
Bracia tak odlegli,
że odnaleźć ich nie sposób,
zbyt często zapominają o domu rodzinnym.
Przysypani śniegiem śpią obok rycerza
z masywu Giewontu…
I pewnie się łudzą, że powstaną,
gdy umrze ktoś zupełnie od nich inny.
Czy możliwe kiedyś będzie,
by z dłoni przyciśniętych do twarzy
uwolnił się żal wszelki?
A każde zaprzepaszczone spotkanie
niczym łzy spłynie do traw na końcu żlebu,• STANISŁAW RAGINIAK •
24
• •
gdzie ścieżka w ścieżkę wnika
jak okrzyk zwycięstwa
w niepotrzebny nikomu szaniec...
•••
Gdzie się podziało moje życie?
Jeszcze dość dobrze pamiętam
osiemnaste urodziny,
nad jeziorem,
z dziewczynami niosącymi w dłoniach
pierwsze wianki zauroczeń...
Och, jakże łatwo było którąś z nich się zachwycić,
zanim przyszła ta najważniejsza.
Przepłynęło życie
jak patyk strumykiem z dzieciństwa,
pełnym zakoli, ryb, kamieni.
Nie sposób dziś przyjrzeć mu się z bliska,
chociaż wciąż powracam na jego dawne ścieżki.
Jedyne co zostało z dawnych lat,
to słońce za bzem i różowe, pachnące piwonie,
zakwitające już tylko we śnie.
Hm… może jeszcze coś jest jak dawniej –
niektóre drzewa jak rosły, tak rosną,
polna droga obok domu jak skręcała w lewo, tak skręca,
za płotem u sąsiadów
wyprane rzeczy na wietrze trzepocą…
Tylko Gertruda i Wiktor już dawno nie żyją.• STANISŁAW RAGINIAK •
25
• •
Wędruję po wsi z jednego krańca na drugi,
ludzi jakby więcej niż kiedyś.
Niektórzy uważnie mi się przyglądają
i milczą.
Niestety.
Idę
w stronę cmentarza,
do mojego Spoon River…
Widzę groby
pastucha Józka Rury,
pilota Dywizjonu 306 Edwarda Boruckiego,
zwalczającego komunizm
partyzanta Alfreda Markowskiego
i Kacpra Szeląga, piekarza,
który, gdyby nie pił, śpiewałby w Mazowszu…
… Słyszę harmonię,
melodia chwyta za serce,
to pewnie u Pana Boga gra murarz Andrzej
lub listonosz Jan.
Dwóch grajków we wsi było,
zmarli po czterdziestce,
jednemu butelka wybrała grudzień,
drugiemu maj.
Wędruję po wsi ze skraju na skraj,
znużony przysiadam nad rzeką,
która ojca zabrała.
Słońce chowa się za lasem.
Wieczór opuszcza żaluzje.• STANISŁAW RAGINIAK •
26
• •
•••
Gdzie się teraz podziewa Josef z Pardubic,
spawacz nielubiący koni i kilku Polaków,
którzy w 1986 roku naśmiewali się z niego
przy budowie praskiego metra?
Tylko ja stanąłem w jego obronie.
W każdą niedzielę zwiedzaliśmy starą Pragę,
a jak starczyło sił, wchodziliśmy do gospody Szwejka
i rozmawialiśmy o dzieciach i żonach,
za którymi tęskniliśmy.
Josef którejś niedzieli powiedział,
że jego naród jest tchórzliwy.
– Nie to co wy, Polacy! – krzyknął
i natychmiast zamilkł.
Prawie dwumetrowy spawacz
opowiadał też o swoim domu i ogrodzie,
ale jak tylko wypił jedno piwo za dużo,
milczał i opuszczał głowę.
– Standa (tak zwracał się do mnie)
– rzekł którymś razem – nieźle zarabiam,
ale żonę i dzieci widzę raz na trzy tygodnie.
Gówniane to moje życie
– i po tych słowach pierwszy raz zapłakał.• STANISŁAW RAGINIAK •
27
• •
•••
Gdzie jest Nandor,
brygadzista z socjalistycznego
węgierskiego pegeeru Nemesnádudvar,
który w czasie drugiej wojny
więziony był z Polakami w Nagykanizsa?
Minęło już ponad trzydzieści lat,
a ja nie mogę go zapomnieć,
podobnie jak wielu innych
spotkanych w życiu ludzi…
Także kwitnącego sadu z Nemesnádudvar
rozciągającego się niedaleko stodoły-hotelu,
nad którym w niejeden wieczór,
gdy wiatr ucichł,
stado niewielkich helikopterów polowało na mszyce.
Wymarzniętych drzew winogronowych
zapomnieć nie potrafię…
Codziennie, przez dwa miesiące,
w czterdziestostopniowym upale,
musiałem wykarczować ponad setkę,
podobnie jak inni Polacy,
którzy też przyjechali za chlebem.
Było tak ciężko, że nieraz słyszałem
przekleństwa i słowa:
„To nieprawda, że Polak i Węgier
to bratanki. Tej roboty się boją
nawet tutejsi więźniowie.
Przeklęci Madziarzy, jakby tylko mogli,
to by nas na śmierć wykorzystali!”.• STANISŁAW RAGINIAK •
28
• •
Na moje szczęście
Nandor mnie sobie upatrzył
i nierzadko pomagał odcinać pnącze,
co u rodaków wzbudzało zazdrość.
Próbowali się dowiedzieć,
dlaczego tak robi,
ale on, mimo że tłumacz był obok,
milczał.
Po dwóch tygodniach niespodziewanie
odezwał się do mnie niemal szeptem:
– Trochę mówię po polsku.
Pomagam ci,
bo mnie nie obrażasz i nie przeklinasz
jak twoi kamraci.
Mój wnuk jest dyrektorem tego pegeeru,
węgierskie wsie,
zresztą jak cały ten socjalistyczny system,
umierają, nie ma ludzi do pracy,
więc poprosił, żebym was pilnował,
był z wami.
Pracowaliśmy codziennie
od szóstej rano do piątej po południu,
z godzinną przerwą na obiad.
Na stołówkę wieźli nas w ciasnej przyczepie
z okienkiem tak małym,
że nie zmieściłaby się ludzka głowa.
Od odrobiny światła siedzącym przy nim
tliły się oczy.
Byliśmy jak niewolnicy z plantacji w Boone Hall
w Karolinie Południowej.• STANISŁAW RAGINIAK •
29
• •
W ostatnim dniu pracy Nandor zaprosił mnie
do niewielkiego pomieszczenia,
nalał po kieliszku wina i powiedział:
– Każde zło trzeba tępić,
ciąć i palić jak gałęzie winorośli.
Nie należy reagować na zaczepki tych,
którzy bez powodu nas obrażają.
Dość blizn, nie tylko na ciele, zostawili mi esesmani.
•
Zaprosiłem Nandora do Polski.
Przyjechał z wnukiem,
gdy już socjalizm rozpadł się na dobre.
Pokazałem miasto, w którym mieszkam,
także rodzinny dom, polną drogę za cmentarzem
i ścieżkę nad rzeką.
Polubiłem Nandora.
Kiedy zmarł, byłem na jego pogrzebie,
bo takie miał życzenie,
a później, gdy wszystkich zaproszono na stypę,
pierwszy wstałem od stołu i poszedłem na pole,
gdzie – jak kilkanaście lat temu –
wśród winorośli tańczyły niewielkie trąby powietrzne.
Nandor ma grób w Nemesnádudvar,
za stodołą-hotelem,
w którym przez dwa miesiące w 1987 roku
prawie w ogóle nie spałem…
•• STANISŁAW RAGINIAK •
30
• •
•••
Gdzie jest pole z kilkoma domami w Rogers?
Gdzie podziały się różnobarwne żmije
z lodowatej Minnesoty?
Dokąd wędrowały zgniecione przez auta żółwie?
Gdzie szukać śnieżnej, rozkrzyczanej gęsi,
o której śpiewał zespół Camel?
Jak wygląda dziś czółno,
którym milczący bracia płynęli po Saint Croix?
Czy kamień,
przy którym wymyśliłem pierwsze zdanie wiersza
Łzy nad Crow River,
leży w tym samym miejscu?
Czy może zabrał go duch wodza plemienia Hunkpapa?
Gdzie jest schodząca skalnym zboczem
piękna Indianka o imieniu Chameli,
do której nie miałem odwagi podejść?
Bałem się jej nie mniej
niż widocznego po drugiej stronie rzeki
Krzesła Diabła.
Nad jaką krainą leci w tej chwili mój jumbo jet?
Może wynurza się zza chmur nad Rogers,
przechyla, by nie zawadzić o kopułę stadionu
w St. Paul.
Gdzie są bizony z filmu Tańczący z wilkami
spotkane na farmie w Dakocie Północnej?
Patrzyły na mnie tak,• STANISŁAW RAGINIAK •
31
• •
jakby mnie już kiedyś widziały.
A przecież nigdy tu nie byłem,
nawet gdy Winnetou był moim całym światem.
•
Ile kwiatów dziś leży
na Cmentarzu Narodowym w Minneapolis
i czy polskie maki kwitną tam jeszcze?
Gdzie jest trawa,
z którą walczyłem przez długie miesiące,
ale ona i tak zwyciężyła?
Jak dziś wygląda zakurzona droga
prowadząca do firmy DACO,
gdzie nocami byłem poetą,
a w dzień niemal jak ci z plantacji
w Karolinie Południowej,
którym rozmawiać nie było wolno,
a jedynie nucić czarne pieśni.
Na szczęście nad Crow River
nie musiałem śpiewać o cierpieniu,
żalu, rozpaczy i nadziei na wolność...
Zapisywałem dzień po dniu,
by kiedyś inni pamiętali
o moim skrawku Ameryki.
Gdzie jest teraz Crow River,
gdzie tak niewiele znaczyłem?
Jeszcze dziś śnią mi się schody
prowadzące nad brzeg Missisipi• STANISŁAW RAGINIAK •
32
• •
i człowiek trochę do mnie podobny,
wpatrzony, jak ja, w statek „Jonathan Padelford”.
Pomyślałem wtedy, że gdziekolwiek płynie,
chciałbym być jak Danny Boodmann 1900
pod jego pokładem, byle tylko opuścić Minnesotę.
Ten trochę podobny do mnie człowiek
odezwał się pierwszy:
– What are you doing here?1
– I'm yearning – odpowiedziałem.
– Who are you yearning for? – on na to.
– Her name is Elizabeth.
– I get it… – rzekł cicho
i odszedł w stronę torów kolejowych.
Ruszyłem za nim
i niebawem wskoczyliśmy
na wagon załadowany żelastwem.
– Let's go to the end of the world2
– odezwał się i dopiero teraz podał mi dłoń.
– To the end of the world... – powtórzyłem.
Ale przecież już byłem na końcu świata,
w pierwszych strumieniach jeziora Itasca,
w żelastwie przeglądającym się
w czarnym nurcie Missisipi…
Był czerwiec 1994 roku,
dzień moich urodzin.
Pociąg ruszył wolno.
1 Tłum.: Co tutaj robisz? – Tęsknię. (...) – Za kim tęsknisz? (...) – Ma na imię Elżbieta.
– Rozumiem.
2 Tłum.: - Jedźmy na koniec świata (...) – Na koniec świata…• STANISŁAW RAGINIAK •
33
• •
Patrzyłem na oddalający się High Bridge,
z którego wczoraj ktoś skoczył,
odebrał sobie życie.
•••
Gdzie jest szesnastoletni Michał?
Patrząc na jego zdjęcie i wiersze
u Wojciecha na ścianie warsztatu,
przed którym co jakiś czas staje mój samochód,
zastanawiałem się, dlaczego miłość i śmierć
– niewiele mając ze sobą wspólnego –
czasem znaczą to samo?
Jednym są punktem
wypatrzonym w najdalszej samotności Nieba
i doskwierającym przekonaniem,
że aby się od niego uwolnić,
trzeba wzrok za wszelką cenę oderwać,
odejść
lub odjechać rowerem...
Wśród ścian,
przed którymi staje mój samochód,
słychać muzykę Louisa Siciliano lub Gheorga Ioviu
i wiersz Asnyka można przeczytać…
Tym, którzy smutni, tym, którzy zgnębieni
W milczeniu tylko i cierpią i giną,
Tym dla serc trzeba jaśniejszych promieni
Nad idealnych świecącą krainą.3
3 Adam Asnyk, Tym, którzy smutni, Poezye t. III, Warszawa 1898.
więcej..