- W empik go
Monologi umarłych - ebook
Monologi umarłych - ebook
Książka to drobny szkic. Występują w niej postacie m.in. historyczne, ale czy nie zwodzą nas? Co kryje się za nimi? Metempsychoza? Prosty język nie jest przypadkowy jak treść wyobcowana z życia rzeczywistych postaci. Jaki jest cel określonych stylizacji? Jakie są nawiązania intertekstualne? Jaki program manifestacyjny wobec wcześniejszych twórców prezentuje autorka? Jakie alternatywne modele świata i człowieka ukazuje? Co obnaża? Książka jest utworem wielowarstwowym. Skrywa program?
Kategoria: | Poezja |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-8104-030-3 |
Rozmiar pliku: | 1,1 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
nie człowiek, lecz sztuka
wybawi Cię od wszystkiego,
ale człowiek jak i sztuka
są od jednego Boga.
Na naszych zajęciach przyszło mi poznać gatunek literacki, jakim są rozmowy zmarłych. Tym samym ta książka mogła powstać.
Znaczenie napisanych tekstów
odkrywa się często w głosie jego twórcy,
kiedy wybrzmiewa swoje słowa,
ale w ustach innych,
bo jego zaniemówiły na wszystkie pozostałe epoki ziemi.
Plotyn
Tam, gdzie kończy się wrażliwość człowiecza
umiera państwo.
Wspólnota rozdrabnia się na grupy, pod grupy,
nic wreszcie z niej nie zostaje.
Wrażliwość ludzka obumiera.
Ludzie budują siedziby, które są jak pałace,
odgrodzone od siebie murem.
Wokół biegają złe psy. Zwierzęta stają się nawet milsze
ludziom niż oni sami, bowiem zachowują naturę plemienną,
mimo zindoktrynowanej tresury.
Zamieszkują obok siebie, ludzie, już nie z sobą.
Widok mają na nicość. Okala ich tylko własna skorupa
z kamienia. Wymrą jak dwa gatunki ludzkie,
jakie zamieszkiwały ziemię w jednym czasie.
Zginą w pojedynczym stadzie. W grupie A i w grupie B.
Silni i słabi. Wrażliwi i obojętni na siebie.
Zginą obie grupy, bo potrzebują siebie.
Ludzie potrzebują ludzi, by mieć po co oddychać.
By mieć po co budować. By mieć po co ogień rozniecać.
Ludzie umierają z przesytu. Obok ludzie giną z głodu.
Rozproszone, bezdomne stada okupują świątynie
z kamienia,
które pokryły trawę i zabetonowały niebo.
Dzieje się spektakl pogardy.
Człowiek szuka człowieka z latarnią zgaszoną nocą, aby go
nie spotkać. Ludzie, mordujecie siebie, by mordować.
Igrzyska śmierci. Człowiek jak mięso pada na arenie.
Dziwna to rzecz — martwy byt. Przyglądają mu się inni.
Nikt nie spieszy z pomocą. Ludzie są głusi na mowę ludzką.
Człowiek umiera obok człowieka. Nie ma kromki chleba.
Na śmietniku gnije wszystko. Zarosły nawet nasze sumienia!
Wszystko stało się teatrem, sztucznym bytem.
Nawet, kiedy umieram — staję się śmieszny, jak z komedii.
Darmowy fragment