- W empik go
Morderstwo nie jest takie proste. Agatha Christie między kryminałem a true crime - ebook
Morderstwo nie jest takie proste. Agatha Christie między kryminałem a true crime - ebook
Agatha Christie to jedna z najpopularniejszych autorek kryminałów na świecie.
Okazuje się, że była również ekspertem kryminalistyki.
W Morderstwo nie jest takie proste technik patologii Carla Valentine odsłania rozległą wiedzę Agathy Christie, kreując ją niejako na pionierkę kryminalistyki.
Christie, tworząc legendarne dziś zagadki kryminalne, korzystała z najnowszych w tamtych czasach technik kryminalistycznych: od balistyki przez toksykologię po analizę odcisków palców, interpretację odcisków stóp lub śladów opon, analizę plam krwi i na etapie autopsji - samych ofiar. W niektórych dziedzinach, zwłaszcza w technice analizy odcisków palców, wprowadzała w fabułę innowacje, zanim zostały one formalnie przyjęte.
Agatha Christie była zagorzałą czytelniczką doniesień prasowych o sprawach kryminalnych, śledziła nowe techniki śledztw i angażowała się w debaty z innymi wybitnymi pisarzami kryminalnymi, wymieniając się pomysłami i informacjami na ich temat.
W książce Morderstwo nie jest takie proste Carla udowadnia, jak wielką wiedzą dysponowała jedna z najbardziej uwielbianych pisarek w historii. Książka ta rzuca nowe światło na metody i badania Christie i przybliża kryminalistykę, która wpłynęła na pokolenia pisarzy i naukowców.
Kategoria: | Kryminał |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-8210-697-8 |
Rozmiar pliku: | 4,4 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
MIEJSCE ZBRODNI
– To dość proste.
– Co takiego?
– Uniknięcie kary.
Na jego ustach ponownie pojawił się ten czarujący, chłopięcy uśmiech.
Morderstwo to nic trudnego1
Jestem technikiem patologii i pracowałam w kostnicy. Często słyszę pytanie: „Jak w ogóle doszło do tego, że pracujesz przy zwłokach?”. Moja odpowiedź, że tego właśnie chciałam już w dzieciństwie, rzadko satysfakcjonuje moich rozmówców. Powód wczesnej fascynacji taką tematyką jest prosty: zakochałam się w kryminalistyce po tym, jak zakochałam się w twórczości Agathy Christie. Zaczęłam wypożyczać jej książki z naszej lokalnej biblioteki już w wieku ośmiu lat. Co ciekawe, Agatha świetnie opisała mnie, tworząc postać Pippy w napisanej w 1954 roku sztuce Pajęczyna. Gdy Jeremy Warrender, gość w domu Clarissy Hailsham-Brown, pyta jej pasierbicę, Pippę, o jej ulubiony szkolny przedmiot, ta odpowiada „bez wahania” i „z wielkim entuzjazmem”. Mówi: „Biologia… Czuję się na niej jak w niebie. Wczoraj kroiliśmy nogę żaby”. Wykorzystywanie biologii w tropieniu zbrodni możemy nazwać ogólnie patologią sądową. To coś, o czym – o dziwo – wiedziałam i czym się zachwycałam już w dzieciństwie.
Oczywiście sama Agatha nie używała takiego terminu, bo jest on relatywnie współczesny. Jednak każda z napisanych przez nią opowieści jest niczym wspaniały gobelin stworzony na podstawie obserwacji ludzkich zachowań oraz, dzięki jej geniuszowi, utkany z nici rozwijającej się nauki i metod wykrywania przestępstw dostępnych w jej czasach. To właśnie przykładanie olbrzymiej wagi do szczegółów związanych z dowodami naukowymi zwróciło moją uwagę w tak młodym wieku. W jej książkach znajdziemy wzmianki o odciskach palców, analizie porównawczej dokumentów, analizie plam krwawych, o śladach kryminalistycznych czy pozostawionych w wyniku użycia broni palnej. Trafimy w nich także na liczne trucizny – być może to właśnie z nimi najczęściej utożsamiamy twórczość Agathy – gdyż autorka w trakcie obu wojen światowych pracowała w aptece i z olbrzymim powodzeniem wykorzystywała zdobytą wówczas wiedzę w pisanych przez siebie historiach. Co także niezwykle ważne, żadna kryminalna opowieść stworzona przez Christie nie może się obyć bez przynajmniej jednego nieboszczyka. Dla ciekawskiego dzieciaka zafascynowanego biologią i patologią te historie oraz odnajdywane w nich ciała stanowiły wspaniałą zagadkę.
Tych, którzy nie znają życiorysu Agathy, należy uświadomić, że historię jej życia czyta się z równie wielkim zaciekawieniem co jej książki. Urodziła się jako Agatha Miller w 1890 roku w Devon, w Wielkiej Brytanii. Jest autorką najchętniej czytanych powieści na świecie. Jedynie Biblia i dzieła Szekspira sprzedały się w większym nakładzie niż jej książki. W 1952 roku napisała Pułapkę na myszy – sztukę, która pobiła wszelkie rekordy, jeśli chodzi o czas wystawiania w teatrze (jedynym, co po 67 latach zdołało sprawić, że w 2020 roku zawieszono kolejne przedstawienia, okazała się pandemia COVID-19), a w 1971 roku nadano jej Order Damy Komandora Imperium Brytyjskiego. Zanim jednak odniosła wielki sukces literacki, poświęcała się krajowi w trakcie I wojny światowej (podobnie zresztą jak podczas II wojny światowej), pracując jako pielęgniarka, a następnie farmaceutka – te dwa zawody często miały się pojawiać w jej przyszłej twórczości. Niektórzy dobrze wiedzą, że jej pierwsze małżeństwo, z Archiem Christiem, rozpadło się w 1926 roku, a wkrótce potem Agatha w tajemniczych okolicznościach zniknęła. Na całym świecie media informowały o tej sprawie, gdy 11 dni później odnaleziono ją w hotelu w Harrogate. Cierpiała na krótkotrwałą utratę pamięci. Incydent ten po dziś dzień spowity jest mgłą tajemnicy, a ona sama nie wspomniała o nim w autobiografii. Na szczęście zawarte cztery lata później drugie małżeństwo – z archeologiem Maxem Mallowanem – okazało się znacznie bardziej udane i para pozostała ze sobą aż do śmierci pisarki w 1976 roku. Ten drugi związek wzniecił w niej zainteresowanie archeologią, a ta poszerzyła i tak już niezwykle okazały repertuar zagadnień, dzięki którym autorka szkicowała zarys zbrodni w późniejszych książkach. Nieprzypadkowo piszę o szkicowaniu. Max zachęcił ją, by uczyła się rysunku, za pomocą którego mogła przedstawiać dla potomności różne znaleziska. Dzięki umiejętnościom ich starannego oczyszczenia i ilustrowania stała się pełnoprawnym członkiem ekipy wykopaliskowej.
Choć stworzyła tak popularnych detektywów jak Herkules Poirot czy panna Marple, Agatha nie ograniczała się do kryminałów. Napisała też sześć romansów pod pseudonimem Mary Westmacott (prawdziwa tożsamość autorki tych książek wyszła na jaw dopiero po niemal 20 latach), kilka pozycji literatury faktu, w tym autobiografię (wydaną pośmiertnie w 1977 roku) oraz liczne opowiadania i sztuki.
Nie da się jednak ukryć, że najlepiej znała się na zbrodni. W trakcie trwającej 45 lat kariery stworzyła 66 pełnowymiarowych zagadek kryminalnych oraz liczne krótkie historie detektywistyczne. Jako pierwsza otrzymała nagrodę Grand Master przyznawaną przez Amerykańskie Zrzeszenie Autorów Kryminałów, była też w 1930 roku jedną z założycielek i przewodniczącą Klubu Detektywów – stowarzyszenia autorów kryminałów, którego członkowie zobowiązywali się do przestrzegania konkretnych zasad tworzenia tego rodzaju opowieści, a przysięgę składali przed Erykiem – ludzką czaszką – w trakcie niezbyt poważnej ceremonii.
Interesuję się fascynującym zagadnieniem, jakim jest analiza przestępstw, zaczytuję się też w historiach o zbrodni. Książki Agathy Christie stanowią idealną mieszankę tych dwóch dziedzin. Jej dążenie do jak najwierniejszego przedstawiania analizy zbrodni oraz rozwój kryminologii i nauk medyczno-prawnych, widoczny w jej twórczości, wyraźnie odzwierciedlają postępy, które dokonały się w dziedzinie kryminalistyki.
Termin „medyczno-prawny” oraz bardziej archaiczne „orzecznictwo medyczne” to zwroty niegdyś używane nieco częściej niż słowa „kryminalistyka”, którym posługujemy się dzisiaj, choć odnoszą się w gruncie rzeczy do tych samych zagadnień. Medyczno-prawny oznacza „zawierający zarówno aspekty medyczne, jak i prawne”. Kryminalistyczny to pierwotnie „odnoszący się do kwestii prawnych”. Angielskie słowo forensic pochodzi od łacińskiego forensis („na forum publicznym”). W czasach Cesarstwa Rzymskiego oskarżony o przestępstwo musiał przedstawić dowody na swoją niewinność przed zgromadzonymi w Forum, czyli czymś w rodzaju dzisiejszej sali sądowej. Wydaje się jednak, że angielskie słowo forensic stało się w ostatnim czasie synonimem „skrupulatnego śledztwa” czy „szczegółowej analizy” i jest wykorzystywane w znacznie szerszym kontekście, na przykład w przypadku analizy meczów rugby czy artykułów o badaniach odnalezionej w Egipcie mumii. W telewizji często się mówi o właśnie takiej szczegółowej, dogłębnej, czasem nawet naukowej analizie, ale przecież ani zespoły rugby, ani egipska mumia nie są oskarżane o popełnienie przestępstw.
Wcześniej najczęściej sięgano po zwrot „medyczno-prawny”, wyparty dopiero, gdy kryminalistyka stała się odrębną dziedziną nauki, a zwłaszcza gdy wkroczyła śmiało do kultury popularnej. Studiowałam kryminalistykę na uniwersytecie, kiedy kierunek ten jeszcze raczkował. Następnie przez dziesięć lat asystowałam patologom przy sekcjach zwłok. Później zaczęłam się zajmować odtwarzaniem szkieletów w muzeach, co wymaga podobnego jak sekcje zwłok przywiązywania wagi do najdrobniejszych szczegółów. Dzięki temu mam zarówno historyczną, jak i nowoczesną perspektywę na tę dziedzinę nauki.
Obecnie zajmuję się konserwacją ponad pięciu tysięcy anatomicznych eksponatów w londyńskim Muzeum Patologii w szpitalu Barta. Część zbiorów, kolekcja medyczno-prawna, składa się z zachowanych tkanek ludzkich, obrazujących takie przyczyny śmierci jak zatrucie, rana postrzałowa czy egzekucja przez powieszenie. Najstarsze z nich pochodzą z 1831 roku. Jednak eksponaty znajdujące się w tej samej części kolekcji, ale zdobyte po 1966 roku, określa się jako przykłady kryminalistyki lub medycyny sądowej. Datę tę możemy uznać za czas wprowadzenia współczesnego nazewnictwa.
Trudno stwierdzić, w którym momencie konkretne nazewnictwo poszło w odstawkę i zostało zastąpione nowym. Z pewnością przez jakiś czas stosowano je zamiennie. Można jednak przyjrzeć się osi czasu dzisiejszej kryminalistyki i zobaczyć, jak rozwijała się ta dyscyplina – w przypadku niektórych aspektów już od XIII wieku! – bez względu na to, jakiej nazwy używano.
Jedna z najsławniejszych postaci współczesnej kryminalistyki to dr Edmond Locard (1877–1966), francuski kryminalistyk, który założył pierwsze laboratorium policyjne w Lyonie. Było to w 1910 roku – niedługo przed tym, jak Agatha rozpoczęła błyskotliwą karierę pisarki. Należy w tym miejscu rozróżnić dwa terminy pojawiające się w książkach Christie – „kryminalistyk” i „kryminolog”. Ten pierwszy to ktoś w rodzaju współczesnego naukowca specjalizującego się w zbrodni, drugi zaś to ekspert w dziedzinie psychologii oraz socjologii zbrodni i przestępców, być może bliżej mu właśnie do psychologa zajmującego się przestępstwami. (W książkach Agathy Herkules Poirot jest kimś pomiędzy jednym a drugim). W dzieciństwie Locard – podobnie jak Agatha Christie – pochłaniał opowieści o Sherlocku Holmesie pisane przez Conana Doyle’a, a w trakcie naukowej kariery napisał nawet książkę Detektywi w powieściach oraz detektywi w laboratorium2. Jest autorem podstawowej zasady kryminalistyki, prostego stwierdzenia: „Każdy kontakt pozostawia ślad”. Zasada wymiany Locarda zakłada, że przestępca nieuchronnie pozostawia po sobie coś na miejscu zbrodni – może to być kropla lub smuga. Jednak także coś – najczęściej bezwiednie – ze sobą zabiera. Wszystko to może zostać wykorzystane jako trop w dochodzeniu. Christie znała tę zasadę, choć nie wiadomo, czy utożsamiała ją z nazwiskiem Locarda. Rozumiała koncepcję łączenia zabójców i ofiar z miejscami zbrodni za pomocą znalezionych dowodów.
Być może po sukcesie pierwszej książki, wydanej w 1920 roku – Tajemniczej historii w Styles – chciała nieco poszerzyć zakres swej wiedzy i sięgnęła po nowiutki egzemplarz dzieła Locarda, opublikowanego w 1922 roku. To coś jakby stworzonego specjalnie na jej potrzeby! Mogła zdobyć nawet oryginalne wydanie, napisane po francusku – w języku, w którym potrafiła czytać, choć – jak twierdzi Charles Osborne – mówiła raczej kiepsko3. Warto zwrócić uwagę, że w kolejnych opowieściach, opublikowanych po wydanym w 1923 roku Morderstwie na polu golfowym, którego akcja toczy się zresztą we Francji, używa słowa „ślady”, którego nie wykorzystywała wcześniej. W książce tej, dotyczącej tajemniczej śmierci na polu golfowym w okolicy, gdzie biedny Poirot zamierzał odpocząć, miejscowy detektyw przydzielony do tej sprawy, Giraud, opisuje zasadę wymyśloną przez Locarda: „Osoby, które dopuściły się tej zbrodni, nie zamierzały ryzykować. (…) Liczyły na to, że nie pozostawią po sobie żadnych śladów. Ale ja sprawców pokonam. Zawsze coś zostaje! Zamierzam to odnaleźć”.
Gdy w 1931 roku Locard wydał Traktat o kryminalistyce4, istniała już dziedzina nauki o tej nazwie – a wszystko to działo się we wczesnym okresie kariery Christie i w „złotej erze” powieści kryminalnych.
Dzięki temu, że Agatha Christie tworzyła w latach wielkich postępów w dziedzinie medyczno-prawnej, a także za sprawą jej skrupulatności możemy w jej książkach obserwować, jak rozwijała się kryminalistyka. Podobno Agatha prawie nigdy nie wzorowała swoich postaci na prawdziwych osobach, bo dla niej wcale nie stawały się one bardziej realistyczne. Musiała je wymyślać, by móc z nimi robić to, co przyszło jej do głowy. Stawały się czymś w rodzaju jej marionetek. Gdyby istniały naprawdę, znałaby ich cechy charakteru i proces myślowy, które mogłyby nie pasować do przewidzianych dla nich w opowieści zachowań. W autobiografii zaznacza, że „postanowiła raz na zawsze, iż nie ma sensu myśleć o prawdziwych osobach – trzeba samemu od podstaw stworzyć swoje postaci”5. Mimo to inspirowała się historiami z życia wziętymi oraz zasłyszanymi rozmowami. „Jej bogatą wyobraźnię stymulowało czytanie prasowych doniesień o prawdziwych przestępstwach. Niemal codziennym źródłem inspiracji okazywały się zabójstwa, przejawy wandalizmu, kradzieże czy napaści”6. Z całą pewnością można to dostrzec w jej książkach. Sławna sprawa Kuby Rozpruwacza z 1888 roku zostaje kilka razy wspomniana w A.B.C., a „napad stulecia” (Great Train Robbery) z 1963 roku częściowo zainspirował wydaną dwa lata później książkę Hotel Bertram. W twórczości wspomina sławne sprawy Edith Thompson, doktora Crippena, „topiących się panien młodych” czy Lizzie Borden, jak i mniej sławne przypadki kobiet z Brighton znalezionych w skrzyniach czy truciciela z Hay. Jeśli jednak sztuka imituje życie, to może się też zdarzyć, że to życie w okropny sposób będzie naśladowało sztukę. Tak właśnie działo się od lat 70., gdy doszło do kilku serii „alfabetycznych morderstw” podobnych do tych fikcyjnych, przedstawionych przez Agathę w A.B.C. Najpierw w Rochester, w stanie Nowy Jork, w latach 1971–1973 napadnięto na tle seksualnym i uduszono trzy dziewczynki. Imiona i nazwiska wszystkich trzech zaczynały się na tę samą literę, a ich ciała odkryto w miasteczkach, których nazwy także zaczynały się na tę literę co ich imiona i nazwiska – to niesamowite wręcz podobieństwo do metod zabójcy z książki A.B.C., w której Alice Ascher zabito w Andover, Betty Barnard w Bexhill, a Carmichaela Clarke’a w Churston. Prawdziwymi ofiarami z Rochester były: Carmen Colon znaleziona w Churchville, Michelle Maenza w Macedon i Wanda Walkowicz w Webster.
Do kolejnych morderstw według podobnego schematu doszło w Kalifornii w 1977 i 1978 roku, a następnie w latach 1993 i 1994. Ofiary – kobiety, które rzekomo miały być prostytutkami – to: Carmen Colon (makabryczna zbieżność z imieniem i nazwiskiem jednej z ofiar ze stanu Nowy Jork), Pamela Parsons, Roxene Roggasch i Tracy Tofoya.
W 2011 roku za morderstwa w Kalifornii aresztowano w końcu niejakiego Josepha Naso. Był pochodzącym z Nowego Jorku fotografem, który przez kilkadziesiąt lat podróżował między Zachodnim i Wschodnim Wybrzeżem Stanów Zjednoczonych. W 2013 roku za zbrodnie dokonane na Zachodzie skazano go na karę śmierci. Zgromadzony materiał DNA nie potwierdził jego udziału w alfabetycznych morderstwach w Rochester, więc ta sprawa oficjalnie pozostaje nierozwiązana.
Podobne przestępstwa, zwane Morderstwami ABC, zdarzyły się w latach 1994–1995 w RPA. Ich sprawcą okazał się Moses Sithole. W tym krótkim czasie zabił 38 osób. Swą morderczą serię rozpoczął w Atteridgeville, a następnie kontynuował w Boksburgu i zakończył w Cleveland.
Oczywiście brak jakichkolwiek dowodów na to, że twórczość Agathy zainspirowała te morderstwa. Choć da się zauważyć pewne podobieństwa do wydarzeń wymyślonych przez Christie, sprawcy nigdy nie oznajmili, że się na nich wzorowali. Jest to jednak dowód na to, że prawdziwa zbrodnia może być jeszcze dziwniejsza niż ta znana z literatury kryminalnej, a każdy, kto uważa zagadki Christie za zbyt wymyślne i mało realistyczne, powinien się bardziej zainteresować prawdziwym światem przestępczym. Czemu nie? Jak mówi sam Poirot w rozmowie z Katherine Grey w Tajemnicy Błękitnego Expressu, „fikcja opiera się na faktach”.
Niestety niektórzy przestępcy faktycznie wymieniali twórczość Christie jako inspirację dla swoich działań.
W 2009 roku w irańskim mieście Kazwin 32-letnia kobieta, Mahin Qadiri, stała się pierwszą w historii Iranu seryjną morderczynią. Twierdziła, że inspirowała się książkami Agathy Christie, które czytała, gdy przetłumaczono je na język perski. Zabiła pięć starszych kobiet. Otruła je i udusiła, następnie ukradła ich pieniądze i biżuterię. Według artykułu autorstwa Roberta Taita7 „Mahin przyznała, że wykorzystywała pewne rozwiązania z książek Agathy Christie i starała się nie pozostawiać po sobie żadnych śladów”.
Z pewnością trudno obwiniać o to Agathę. Sama nigdy nie pisała o przestępcy wykorzystującym podobny modus operandi. Jeśli w sercu człowieka tli się zbrodniczy zamiar, prędzej czy później dojdzie do tragedii, bez względu na to, czym taka osoba się zainspiruje. Christie sama o tym pisze w książce Zło czai się wszędzie, w której cytuje fragment Księgi Koheleta 9:3: „To złem jest wśród wszystkiego, co się dzieje pod słońcem, że jeden dla wszystkich jest los. A przy tym serce synów ludzkich pełne jest zła”8. Na szczęście dzięki kryminalistyce możemy z tym złem walczyć.
Gdy czytam książki Agathy, zawsze uderza mnie w nich, jak wielką wagę przywiązywała do tego, by wszystkie szczegóły pozostały wierne wiedzy naukowej. Nie jest to zaskakujące, wszak sir Richard Attenborough – który był członkiem oryginalnej obsady Pułapki na myszy w 1952 roku, a później, w 1974 roku, wystąpił w filmowej wersji Dziesięciu małych Indian – opisywał ją jako osobę „nieugiętą w dążeniu do tego, by wszystko się zgadzało”9. Znali się przez 40 lat, zapewne całkiem dobrze, więc jego opinia w tej sprawie jest niezwykle cenna. Choć sama przyznawała, że nie ma zbyt dużego pojęcia o działaniu większości przedmiotów, które stawały się w jej książkach narzędziem zbrodni (poza truciznami), dowiadywała się o nich wystarczająco dużo, by całość wypadła wiarygodnie i autentycznie. Według jej męża, Maxa, Agatha niestrudzenie sprawdzała wszystkie informacje, by nie dopuścić do jakichkolwiek pomyłek. Konsultowała się z zawodowcami w kwestii działań policji, prawa czy procedur sądowych. Być może uznała, że musi być dokładna, by uniknąć krytyki. To znamienne, że w książce Pani McGinty nie żyje (jednej z jej późniejszych, z lat 50.) Ariadne Oliver – autorka kryminałów, która pojawia się w kilku książkach u boku Poirota – mówi: „Czasami myślę sobie, że niektórzy ludzie czytają książki tylko po to, żeby znaleźć w nich błędy”. Cathy Cook, autorka The Agatha Christie Miscellany, zauważyła:
Wielką satysfakcję przyniósł jej pewien list od radcy prawnego, który narzekał na jej ignorancję w zakresie prawa dziedziczenia. Odpisała mu, udowadniając, że to on powołuje się na stare przepisy, które zostały już zmienione, i to ona ma rację!
Agatha zdawała sobie sprawę z tego, że jej twórczość – oraz kryminał jako gatunek – może mieć spory wpływ na obeznanie laików z przestępstwami i przedstawiać tę tajemną wiedzę masom. Jej próby ukazania w książkach przestępstw do pewnego stopnia zapewniały czytelnikom wgląd w to, co wcześniej zarezerwowane było wyłącznie dla policji.
W opowiadaniu Świątynia Astarte doktor Pender żałuje, że przeniósł wraz z przyjacielem ciało ofiary do pobliskiego domu. Tłumaczy się, mówiąc: „Obecnie dysponujemy lepszą wiedzą (…) dzięki powszechności powieści kryminalnych. Każdy dzieciak wie, że ciało musi pozostać tam, gdzie je znaleziono”. To właśnie przychodzi nam do głowy, gdy tylko pomyślimy o opowieściach Christie: ciało. Wyobrażamy sobie blade, zimne palce kobiety, spoczywające na orientalnym dywanie w bibliotece. Obok niej leży kieliszek po szampanie, jej usta sinieją, a oczy powoli się zamykają. Albo mamy przed oczyma mężczyznę leżącego w karmazynowej plamie rozlewającej się z wolna po powierzchni mahoniowego biurka. Z jego pleców wystaje srebrne ostrze, w którym odbija się ogień palący się w kominku. Obie te zagadki należy rozwiązać, korzystając z metod śledczych oraz dowodów znalezionych na miejscu zbrodni.
Agatha podobno „czuła wstręt do przemocy”10 i nie wykazywała większego entuzjazmu dla kryminałów, które opierały się na bestialstwie i brutalności. To wyjaśnia, czemu nigdy bez powodu nie umieszczała w książkach opisów fizycznych obrażeń ofiar morderstw. Twierdziła, że nie byłaby w stanie spojrzeć na „naprawdę upiorne, zmasakrowane ciało”11, a jej opowieści rzadko zawierają brutalne szczegóły dotyczące zwłok. Nie oznacza to, że nie była w stanie takich opisów tworzyć i że nigdy tego nie robiła. W autobiografii wspomina okropności, których była świadkiem w trakcie wolontariatu w szpitalu, w tym historię o tym, jak pomagała nowej pielęgniarce pozbyć się amputowanej nogi. Nie szczędzi przy tym krwawych szczegółów. W znakomitej biografii Christie Laura Thompson rozwija ten wątek, korzystając z zapisków z osobistego dziennika Agathy. Przedstawiając amputację i pozbywanie się kończyny przez Agathę, Laura pisze, że musiała „zmyć podłogę i sama włożyć nogę do pieca”12.
Celowe unikanie krwawych szczegółów w twórczości działało na jej korzyść, bo często wspominała jedynie o najistotniejszych kwestiach dotyczących ofiary, pozostawiając całą resztę wyobraźni czytelników… która często okazywała się jeszcze bujniejsza. W Po pogrzebie jedna z postaci zostaje brutalnie zamordowana toporkiem, a obrażenia twarzy sprawiają, że trudno ją zidentyfikować. W Nocy w bibliotece twarz młodej kobiety zostaje po dokonaniu zbrodni całkowicie spalona, zaś w Pierwsze, drugie… zapnij mi obuwie znajdziemy przesłanki sugerujące nie tylko olbrzymią brutalność, lecz także rozkład ciała, który utrudnia identyfikację. Możemy sobie wyobrazić efekt tych strasznych przestępstw bez konieczności poznawania okropnych szczegółów dotyczących obrażeń. I tak można mieć przez nie koszmary.
Historie pisane przez Agathę często rozpoczynają się opowieściami świadków, a niektóre z jej fikcyjnych morderstw zostają rozwiązane przez detektywów mimo braku ciała. Czasami detektyw pojawia się w danej opowieści dni, miesiące lub nawet lata po tym, jak dokonano zbrodni, i rozwiązuje zagadkę retrospektywnie, nie mając żadnego kontaktu z ciałem, niczym typowy „detektyw w fotelu”. Często jednak widzi zwłoki na miejscu zbrodni. Co ciekawe – według teleturnieju Jeopardy! – Christie przypisywane jest pierwsze użycie terminu „miejsce zbrodni” (ang. crime scene; w wydanym w 1923 roku Morderstwie na polu golfowym, w którym fraza ta została nawet wykorzystana w tytule jednego z rozdziałów). Być może jednak jeszcze większe wrażenie robi to, że najwyraźniej przewidziała potrzebę stworzenia czegoś, co znamy jako „zestaw podręczny osoby badającej miejsce zbrodni”. Jest to obecnie obowiązkowe wyposażenie zarówno w prawdziwej pracy śledczych, jak i w fikcyjnych opowieściach i można by pomyśleć, że tak było zawsze. Nic bardziej mylnego. Tak naprawdę sławny patolog „złotego wieku”, sir Bernard Spilsbury – postać, która będzie wielokrotnie przywoływana w tej książce – zauważył, że na miejscu najbardziej odrażających zbrodni policjanci często nie dysponowali choćby podstawowym wyposażeniem. Gołymi rękami wyjmowali fragmenty ciał spomiędzy kostki brukowej, a ślady krwi wycierali własnymi bawełnianymi chusteczkami. Takie przedmioty jak koperty, pincety, opakowania na dowody i rękawiczki – używane w celu zbierania dowodów i po to, by policja nie zanieczyściła miejsca zbrodni – nie należały do standardowego wyposażenia stróżów prawa i często improwizowano, by poradzić sobie z ich brakiem. Zmieniło się to dopiero w 1924 roku po odrażającym morderstwie Emily Kaye, znanym jako morderstwo z Crumbles. Crumbles to kamienista plaża w Sussex, która niestety stała się miejscem dwóch zabójstw. Najpierw, w 1920 roku, brutalnie zatłuczono tam zaledwie 17-letnią Irene Munro. Zrobiło to dwóch mężczyzn, a motywem była zwykła kradzież.
Cztery lata później doszło do głośnego brutalnego mordu i rozczłonkowania ciała ciężarnej panny Kaye przez jej żonatego kochanka, Patricka Mahona. Zbrodnia ta stała się jeszcze sławniejsza przez to, że Mahon ukrył części ciała Emily Kaye w wielkiej skrzyni stojącej w ich letnim domku i był tak zuchwały, że zaprosił inną kobietę, Ethel Duncan, by spędziła z nim Wielkanoc… podczas gdy rozkładały się tam różne części ciała jego ofiary. Christie wspomina o tej sprawie w wydanej w 1939 roku książce Morderstwo to nic trudnego, która zainspirowała tytuł mojej książki, choć nazywa ją sprawą Castora:
Pamięta pan zapewne sprawę Castora – znaleźli wtedy fragmenty ciała tamtej biednej dziewczyny poutykane w różnych miejscach jego letniego domku…
Właśnie to okropne miejsce zbrodni zainspirowało Spilsbury’ego do wymyślenia pierwszego zestawu dla badaczy miejsc zbrodni, który dał początek znanemu dzisiaj wyposażeniu, zawierającemu między innymi rękawiczki, torby na dowody, pincety czy probówki. Jednak w Tajemniczej historii w Styles – opublikowanej cztery lata przed morderstwem Emily Kaye – Poirot zdaje się korzystać z własnego zestawu tego typu! Mówi o zbieraniu dowodów do „probówek” i „kopert” oraz oświadcza: „Odłożę teraz moją małą walizeczkę do czasu, aż będzie mi potrzebna”, twierdząc, że ma przy sobie wszystkie niezbędne przedmioty. W tamtym czasie było to iście nowatorskie podejście.
Choć miejsce zbrodni jest niezwykle ważne, rozwiązywanie zagadek kryminalnych rozgrywa się na wielu płaszczyznach. W Godzinie zero adwokat i kryminolog Frederick Treves narzeka na to, że wszystkie historie detektywistyczne rozpoczynają się morderstwem, podczas gdy on uważa je za zakończenie danej historii, a nie jej początek: „Ta historia ma swój początek dużo wcześniej – wszystkie wątki i wydarzenia zbiegają się w jednym momencie… w godzinie zero. Tak, wszystko dąży do tego właśnie momentu”.
Chciałabym podkreślić w tej książce znaczenie tych słów i ich związek ze zbieraniem dowodów przestępstw. Historia ofiary morderstwa rozpoczyna się na miejscu zbrodni, a wszystkie dowody łączy ciało – punkt zero. Niczym śledcza, która pojawia się wtedy, gdy ciało trafi już do kostnicy, rozpocznę analizę „przyczyn i faktów” metaforycznie już na miejscu zbrodni, badając ślady obuwia, skrawki papieru czy wystrzelone naboje. Dopiero później zajmę się ciałem, analizując rany, zagłębiając się w toksykologię i inne zagadnienia niezbędne przy wykonywaniu sekcji zwłok. Na końcu dotrzemy do rozwiązania śledztwa, wielkiego finału, godziny zero, która połączy wszystkie te naukowe nici w piękny węzeł symbolizujący całe dochodzenie.
PRZYPISY KOŃCOWE
1 Wszystkie cytaty z książek Agathy Christie w tłumaczeniu Jakuba Michalskiego.
2 Detectives in Novels and Detectives in the Laboratory.
3 Ch. Osborne, The Life and Crimes of Agatha Christie, Collins, London 1982.
4 Traité de Criminalistique.
5 A. Christie, An Autobiography, HarperCollins, London 2011.
6 M. Holgate, Stranger than Fiction: Agatha Christie’s True Crime Inspirations, History Press, Stroud 2010.
7 R. Tait, Iran Arrests Agatha Christie Serial Killer, „Guardian”, 21 maja 2009.
8 Cytat za Biblią Tysiąclecia.
9 C. Cook, The Agatha Christie Miscellany, History Press, Stroud 2013.
10 Ibid.
11 A. Christie, An Autobiography.
12 L. Thompson, Agatha Christie: A Mysterious Life, wyd. 2007, Headline, London 2020.
13 Modern Criminal Investigation.
14 M. Edwards, The Golden Age of Murder, HarperCollins, London 2015.
15 The Detection Club, Anatomy of Murder, red. Edwards Martin, wyd. 2014, HarperCollins, London 2019.
16 Rozmowa autorki z twórcami The Double Loop Podcast, 19 maja 2020.
17 A. Christie, An Autobiography.
18 Ibid.
19 G. Moore, History of Fingerprints, onin.com/fp/fphistory.html, 9.05.2021, dostęp 13.08.2020.
20 H. Faulds, On the Skin-Furrows of the Hand, „Nature” 22, 605 (1880), https://doi.org/10.1038/022605a0, dostęp 13.08.2020.
21 Odciski palców.
22 Odpowiednio Decipherment of Blurred Finger Tips oraz Fingerprint Directories.