Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

  • Empik Go W empik go

Mosiężny rak znika - ebook

Wydawnictwo:
Data wydania:
23 maja 2023
Ebook
29,90 zł
Audiobook
39,95 zł
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(2w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Mosiężny rak znika - ebook

Kasia przypadkowo trafia do Radomia sprzed stu lat. Razem z Piotrkiem, któremu nie przeszkadzają bluzka z Pokemonami i dziwne pytania dziewczynki, wyrusza na poszukiwania mosiężnego raka. Dokąd zaprowadzi bohaterów dziwna zagadka w liście? Dlaczego nie wolno kichać w starym kinie? Kto zachwyci się dawnym Radomiem? I co mają wspólnego z tą historią żeliwne krasnale, które zakradły się do zegarmistrza? Przeczytajcie przewrotną opowieść z detalem architektonicznym w tle!

Kategoria: Dla dzieci
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-67787-10-9
Rozmiar pliku: 3,1 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

Pro­log,

czyli co­famy się o sto lat, żeby na­stęp­nie wró­cić na swoje miej­sce

Wstał osten­ta­cyj­nie i tak gwał­tow­nie, że za­wa­dził o okrą­gły sto­lik. Pro­ste pla­te­ro­wane sztućce z gra­we­ro­wa­nymi li­te­rami „W” spa­dły z brzę­kiem na po­sadzkę.

– Ja ci po­każę, gdzie raki zi­mują!!! – krzyk­nął na od­chodne i wy­biegł z re­stau­ra­cji. Było już ciemno, ale mury ka­mie­nic od­bi­jały jesz­cze zgro­ma­dzone let­niego dnia cie­pło. Roz­bły­sły la­tar­nie miej­skie.

„Stoją” – zdą­żył po­my­śleć. Prze­szedł na drugą stronę ulicy i nie wcho­dząc do bramy, ski­nął na jed­nego z ob­ser­wu­ją­cych go oprysz­ków. Jak w każ­dym mie­ście, tak i tu­taj było ich wielu, a po zmroku za­pusz­czali się w ciemne i nie­bez­pieczne za­ułki, żeby ubi­jać nie­ko­niecz­nie mo­ralne i uczciwe in­te­resy.

Pierw­szy wy­nu­rzył się młody chło­pak w po­mię­tej ko­szuli i prze­krzy­wio­nym brud­nym kasz­kie­cie. Zde­cy­do­wa­nie dawno nie wi­dział nie tylko wanny z czy­stą wodą, ale także den­ty­sty, a spo­mię­dzy dziur w zę­bach wy­sta­wał mu do­pa­la­jący się pa­pie­ros.

– No co tam, królu? – za­py­tał prze­śmiew­czo.

– Nie je­stem twoim kró­lem – syk­nął męż­czy­zna, a po­tem po­dał mu zwi­tek bank­no­tów.

– To co ro­bimy, królu? – po­wtó­rzył i się­gnął po pie­nią­dze.

– Wi­dzisz tego mo­sięż­nego raka na ścia­nie re­stau­ra­cji? Kiedy za­mkną lo­kal, a Wierz­bicki pój­dzie spać, zdej­miesz go, a po­tem za­nie­siesz...

– Królu ko­chany, li­to­ści, za wy­soko, za ja­sno... – pró­bo­wał pro­te­sto­wać, ale wście­kły wzrok męż­czy­zny nie po­zwo­lił mu do­koń­czyć.

– A więc... – kon­ty­nu­ował – za­nie­siesz go pod ten ad­res i po­dasz...

– Po­wtórz pan... – po­pro­sił opry­szek, bo pod­jeż­dża­jąca po go­ści bryczka przez chwilę za­głu­szyła ich roz­mowę. Był zresztą zdzi­wiony nie­co­dzien­nym zle­ce­niem tak bar­dzo, że za­po­mniał już, jak jesz­cze przed chwilą na­zy­wał nie­zna­jo­mego. I wy­jąt­kowo nie śmiał pro­te­sto­wać.

Roz­dział pierw­szy,

czyli że­liwne kra­snale mają coś do ukry­cia

– Mu­sia­łeś tam dłu­bać? – Ka­sia usły­szała ci­chy, tro­chę chra­pliwy, lekko me­ta­liczny gło­sik. Cze­kała na mamę już od dłuż­szego czasu. Nie chciała wcho­dzić z nią do ze­gar­mi­strza, wo­lała po­cze­kać na ze­wnątrz, mimo że pa­no­wał po­po­łu­dniowy lip­cowy upał. Ze­gar­mistrz. Kto dzi­siaj na­pra­wia ze­garki? Po­psują się, to ku­puje się nowe. Albo nie ku­puje w ogóle, bo wszystko, włącz­nie z go­dziną, jest w te­le­fo­nie. Ale mama była do swo­jego ze­garka bar­dzo przy­wią­zana, bo do­stała go jesz­cze od babci. Na ko­mu­nię... Ale nie był to dzie­cinny ze­ga­rek, tylko taki do­ro­sły, który mo­gła no­sić całe ży­cie. A że jej ko­mu­nia była już ja­kiś czas temu – pa­miątka psuła się co­raz czę­ściej.

– Mą­drala się zna­lazł, ty nie dłu­ba­łeś?! A kto mnie na­mó­wił? Obaj dłu­ba­li­śmy! I te­raz masz babo pla­cek! A jak ktoś od­kryje? – Dziew­czynka po­now­nie usły­szała chra­pliwy gło­sik, choć wy­da­wał się nieco inny niż za pierw­szym ra­zem.

– A do­wie się, do­wie... Kiedy ostat­nio ktoś cię gil­go­tał po wą­sach?

– A ten dzie­ciak, co to go wczo­raj mama cią­gnęła za rękę, ale wy­rwał się i do mnie pod­biegł? I co ty na to? – Gło­sik sta­wał się co­raz bar­dziej za­dziorny i gło­śny.

– Po wą­sach, ty głupi ty, po wą­sach. Po­stu­kał cię w głowę, żeby spraw­dzić, czy tam coś masz! – za­śmiał się drugi gło­sik. A po­tem do­dał coś jesz­cze, ale wła­śnie ktoś nie­uważ­nie prze­bie­gał przez jezd­nię i od­głos ha­mo­wa­nia sa­mo­chodu za­głu­szył słowa.

Chwi­lowa prze­rwa w kłótni nie zmie­niła jed­nak faktu, że Ka­sia stała jak wryta. Chra­pliwe gło­siki wy­do­by­wały się bo­wiem z... że­liw­nych kra­snali, które ktoś dawno temu umie­ścił w prze­jeź­dzie ka­mie­nicy. Są­sied­niej do tej, w któ­rej znaj­do­wał się – także długo zresztą, ale nie aż tak długo jak kra­snale – ze­gar­mistrz, do któ­rego we­szła mama dziew­czynki. Ow­szem, Kasi nu­dziło się, bo wi­zyta mamy prze­dłu­żała się. Ow­szem, zro­biła kilka kro­ków przed sie­bie, a po­tem jesz­cze kilka i jesz­cze kilka. I tak, chciała zo­ba­czyć że­liwne kra­snale, na które za­wsze zwra­cała uwagę, gdy były z mamą w mie­ście. Ale nie chciała i nie pla­no­wała ich... usły­szeć!

„To prze­cież zwy­kłe OD­BOJE – po­my­ślała. – Od­boje!”. Mama wy­tłu­ma­czyła kie­dyś dziew­czynce, że te prze­dziwne po­staci to od­boje bramne. Umiesz­czano je przy wjeź­dzie na po­dwórko po to, by chro­niły ściany od wjeż­dża­ją­cych wo­zów. Ich koła od­bi­jały się od kra­snali, nie za­ry­so­wu­jąc ścian. Po­wie­działa także, że ta­kich kra­snali jest wię­cej, na przy­kład w Ło­dzi. Oj, tam na­sze ra­dom­skie mia­łyby to­wa­rzy­stwo! Na swo­jej ulicy były jed­nak sa­motne. Kie­dyś, prze­cho­dząc inną ra­dom­ską ulicą, choć na­dal w cen­trum mia­sta, Ka­sia i mama za­uwa­żyły ko­lejną kra­sna­lową parkę, ale o więk­szej po­pu­la­cji tych stwo­rzeń w Ra­do­miu nie sły­szały ani one, ani inni miesz­kańcy mia­sta. Tamte że­liwne stwo­rze­nia nie oka­zały się zresztą skore do roz­mowy, nie szu­kały też ni­gdy kon­taktu ze swoim ga­tun­kiem. Cho­ciaż nie, był jesz­cze je­den kra­snal! Z PO­LI­CHRO­MII w ka­mie­nicy przy ulicy Mo­niuszki! Ten miesz­ka­jący na su­fi­cie. Ka­sia ni­gdy go nie wi­działa, ale po­dobno dawno temu ktoś na­ma­lo­wał go, chcąc ozdo­bić klatkę scho­dową. I tak już zo­stało. Ale on po­cho­dził z zu­peł­nie in­nego kra­sna­lego świata, w do­datku mu­siało mu być nie­ustan­nie zimno, bo sie­dział bie­da­czek pod na­ma­lo­wa­nym drze­wem i wy­cią­gał ręce do ognia. Rów­nież na­ma­lo­wa­nego.

Ale de­tale...

OD­BOJE przy­bie­rały różne kształty. Naj­czę­ściej spo­ty­kamy ko­puły albo słupki. Kra­snale rów­nież były po­pu­lar­nym mo­ty­wem, znaj­dziemy ich dużo w Ło­dzi i w War­sza­wie. Te łódz­kie miały cza­sem także daty wy­kute na swo­ich kar­tu­szach. To po­zwala dzi­siaj zo­rien­to­wać się, jak stara jest ka­mie­nica, któ­rej wjazdu pil­nują.

Ale de­tale...

PO­LI­CHRO­MIE były ma­lun­kami zdo­bią­cymi ściany i su­fity. Za­cho­wały się na klat­kach scho­do­wych kil­ku­na­stu ra­dom­skich ka­mie­nic. Przed­sta­wiały przy­rodę, lu­dzi, zwie­rzęta, a także fan­ta­styczne po­staci, jak zmar­z­nięty kra­snal przy ogni­sku.

„To mi się tylko wy­daje! Mam dzie­sięć lat! Dzie­sięć lat! I nie wie­rzę w ga­da­jące kra­snale” – my­ślała da­lej Ka­sia, ma­jąc na­dzieję, że mama za chwilę wyj­dzie od ze­gar­mi­strza i uwolni ją od – przy­zna­cie – nie­zręcz­nej sy­tu­acji. Może po­winna z po­wro­tem usta­wić się pod drzwiami za­kładu i cier­pli­wie cze­kać. Już ro­biła krok w tył z ta­kim wła­śnie za­mia­rem, ale za­trzy­mała się, bo dys­ku­sja mię­dzy kra­sna­lami na­dal trwała w naj­lep­sze. Z tym że ten cień­szy i cich­szy gło­sik sta­wał się co­raz gło­śniej­szy i bar­dziej wzbu­rzony:

– A kto mnie na­mó­wił na ucieczkę, co? Jak sto lat pil­no­wa­li­śmy wjazdu, to było do­brze, a ko­le­dze się wy­cie­czek za­chciało! Do oko­licz­nych skle­pów!

– Mo­głeś nie ru­szać! Jak tyś to zro­bił?

– No co zro­bi­łem, co zro­bi­łem... Bły­snęło, huk­nęło i masz babo pla­cek. A wła­ści­wie masz ko­lego... por­tal.

– Ty też masz, ko­lego, to samo, a obaj mamy na­uczkę, że po za­mknię­ciu za­kładu do ze­gar­mi­strza się nie wcho­dzi i w ze­gar­kach się nie mie­sza! Ko­lejne sto lat pil­nu­jemy wjazdu i ni­g­dzie się nie ru­szamy! – Pi­skliwy gło­sik był co­raz bar­dziej roz­e­mo­cjo­no­wany.

– Taaa... tylko że wrota bramne, jak ko­lega za­uwa­żył, są już od lat za­mknięte, więc czego mamy niby pil­no­wać...

– Jaki por­tal? – za­py­tała na­gle Ka­sia, sama nie wie­rząc w to, co przed chwilą zro­biła. Wszak skie­ro­wała swoje py­ta­nie do dwójki roz­pra­wia­ją­cych ze sobą w biały dzień że­liw­nych kra­snali, a to, przy­zna­cie, nie zda­rza się co­dzien­nie.

Na­stą­piła ci­sza, która trwała przez dłuż­szą chwilę. Kra­snale znie­ru­cho­miały, choć trudno po­wie­dzieć, żeby do tej pory były szcze­gól­nie ru­chliwe. Ale za­raz po­tem oba wy­krzyk­nęły jed­no­cze­śnie:

– Do prze­szło­ści!

– Do przy­szło­ści!

– No bo było tak... – ode­zwał się kra­snal z le­wej strony bramy, zu­peł­nie nie przej­mu­jąc się, że roz­ma­wia z dziec­kiem, jakby co­dzien­nie uci­nał so­bie po­ga­wędki z dzie­cia­kami z ulicy i była to naj­na­tu­ral­niej­sza rzecz pod słoń­cem. – Po­szli­śmy do ze­gar­mi­strza. Za­kład był nie­czynny, za­czę­li­śmy mie­szać w ze­gar­kach, wy­sy­pały się kółka, coś huk­nęło, coś bły­snęło, i już.

– I co już? – do­py­ty­wała znie­cier­pli­wiona Ka­sia.

– I już. Na­gmy­ra­li­śmy coś z cza­sem! Jak to u ze­gar­mi­strza!

– Ale co na­gmy­ra­li­ście?! – Ka­sia na­prawdę tra­ciła cier­pli­wość.

– Ano to – ode­zwał się kra­snal z pra­wej strony wjazdu, chyba zresztą nieco bar­dziej roz­gar­nięty od swo­jego ko­legi – że te­raz na­sze kar­tu­sze są bramą do prze­szło­ści.

– Przy­szło­ści – stwier­dził kra­snal po le­wej.

– Twój do przy­szło­ści, mój do prze­szło­ści. I cała fi­lo­zo­fia!

– Ja­kie kar... Kar... co?

– KAR­TU­SZE. To, co trzy­mamy w rę­kach! Wy­star­czy po­trzeć, tylko tak dłu­żej, żeby tra­fić do prze­szło­ści...

Ale de­tale...

Herby, ma­lo­wi­dła, pierw­sze li­tery na­zwi­ska wła­ści­cieli umiesz­czano czę­sto w ozdob­nej tar­czy zwa­nej KAR­TU­SZEM. Miała ona różne kształty, ale za­wsze sta­no­wiła piękne oto­cze­nie waż­nych ele­men­tów. Cie­ka­wostką jest, że czę­sto tar­cze te, choć pu­ste, umiesz­czano jako ozdobę w róż­nych miej­scach, np. na ścia­nach ka­mie­nic.

– Przy­szło­ści! – do­pre­cy­zo­wał kra­snal po le­wej.

– Do­syć już ga­da­nia! I tak za dużo po­wie­dzie­li­śmy! Niech pa­nie­neczka ucieka! – zmi­ty­go­wał się prawy kra­snal.

– Wła­śnie, dla­czego po­wie­dzie­li­śmy? – za­py­tał są­siad. – Prze­cież my nie roz­ma­wiamy z ludźmi! Ani z kra­sna­lami! Je­ste­śmy je­dyni na świe­cie!

– Nie roz­ma­wiamy, bo nas nie słu­chają! Wła­ści­wie to nie sły­szą, bo są za­jęci swo­imi spra­wami. Bie­gną tylko i bie­gną ulicą wte i we­wte. Za­kupy, siatki, psy, wózki, dzieci... A jak ktoś przy­staje, to i tak nie zwróci uwagi... Nie wiem, ja­kim cu­dem pa­nienka usły­szała. – Kra­snal, który po­cząt­kowo mó­wił do ko­legi, zwró­cił się na­gle do dziew­czynki.

– Nie je­ste­ście je­dyni! W Ra­do­miu jest jesz­cze jedna parka! Pil­nuje in­nego prze­jazdu! Na­prawdę! – wy­pro­wa­dziła ich z błędu dziew­czynka.

– Nie może być! A my my­śle­li­śmy... No prze­cież na­wet ci, co opro­wa­dzają po na­szym mie­ście, po­ka­zują nas czę­sto pal­cem, choć to bar­dzo nie­ład­nie po­ka­zy­wać pal­cem, i mó­wią, że je­ste­śmy wy­jąt­kowi...

– Ja im wie­rzę. Wy­jąt­kowi, ale nie je­dyni – do­dał fi­lo­zo­ficz­nie kra­snal po pra­wej. I obaj za­częli za­wzię­cie dys­ku­to­wać mię­dzy sobą. Ale Ka­sia, wzo­rem za­bie­ga­nych ra­do­mian, przez mo­ment rów­nież prze­stała sły­szeć swo­ich że­liw­nych roz­mów­ców. To zna­czy sły­szała ich cały czas, ale prze­stała słu­chać, bo przez jej główkę prze­biegł sza­lony po­mysł. Taki sza­lony, jaki może mieć tylko dzie­się­cio­let­nie dziecko.

– Ja chcę!

– Co chcesz? – za­py­tały jed­no­cze­śnie oba zdzi­wione kra­snale.

– Prze­nieść się w cza­sie!

– Nie­moż­liwe! – wy­krzyk­nęły, znowu jed­no­cze­śnie, kra­snale.

– To nie­bez­pieczne!

– Pa­nienka jest roz­sądna!

– Nie wiemy, w który mo­ment za­nie­sie pa­nienkę!

– To może cho­ciaż... cho­ciaż pięć­dzie­siąt lat! Wtedy nie było jesz­cze na świe­cie mo­jej mamy!

– Pa­nienko, od­suń się od nas, my nie chcemy, nie bie­rzemy od­po­wie­dzial­no­ści! – krzy­czały spa­ni­ko­wane kra­snale. Gdyby mo­gły, wsta­łyby i ucie­kły na że­liw­nych nóż­kach. Ale nie mo­gły. Za to Ka­sia mo­gła pod­sko­czyć do pra­wego kra­snala i szybko po­trzeć jego kar­tusz.

– Do któ­rego roku się cofnę?! – krzyk­nęła jesz­cze.

– Nie wie­eeeeeeeeem – od­po­wie­dział jej prze­ra­żony głos że­liw­nej po­staci.

A po­tem huk­nęło i bły­snęło, tak jak u ze­gar­mi­strza...

------------------------------------------------------------------------

Za­pra­szamy do za­kupu peł­nej wer­sji książki

------------------------------------------------------------------------
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: