- W empik go
Motyl - ebook
Motyl - ebook
Klasyka na e-czytnik to kolekcja lektur szkolnych, klasyki literatury polskiej, europejskiej i amerykańskiej w formatach ePub i Mobi. Również miłośnicy filozofii, historii i literatury staropolskiej znajdą w niej wiele ciekawych tytułów.
Seria zawiera utwory najbardziej znanych pisarzy literatury polskiej i światowej, począwszy od Horacego, Balzaca, Dostojewskiego i Kafki, po Kiplinga, Jeffersona czy Prousta. Nie zabraknie w niej też pozycji mniej znanych, pióra pisarzy średniowiecznych oraz twórców z epoki renesansu i baroku.
Kategoria: | Klasyka |
Zabezpieczenie: | brak |
Rozmiar pliku: | 149 KB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Dokoła w amfiteatr kraj taki chyba na obrazie zobaczysz, uśmiechnięty, wesoły, zielony, na wzgórkach tu gaik ciemnieje, tam świeci kościółek, to się doliną srebrzy rzeczułka, to dworek w drzew wianku sinymi dymy się zdradza. Gdzieś rzucił okiem, coraz inaczej, coraz piękniej, a wszystko razem całość składało wdzięczną i cudną. Wioska też czysta, szeroko pobudowana, otoczona sadami, zamożna aż miło, że się z niej, wyjechawszy, podróżnemu nawet wyjeżdżać nie chce.
Jeszcze i to miał szczęście ten dziedzic, którego nazwiska nie wiedząc, z góry miałem za jednego z najszczęśłiwych ludzi, że dwór jego czy pałacyk nie był świeżą i wytworną tylko bez wspomnień i przeszłości budową.. Miejsce było historyczne, dwór przerobiony nieco ze starego zamczyska, a śliczna krągła wieżyca dotąd do boku jego była przyparta. Wokoło, jak ptaszęta, latały tradycje wiekowe, powieści, pieśni, legendy, bo i okolica usiana była mogiłami, wałami, tajemniczymi uroczyskami. W samym ogrodzie zieleniały stare wały, stał kurhan spiczasty na wyniosłości, były lochy zaklęte, a co dzień niemal, jak mi ludzie mówili, odkopywano tysiące najciekawszych zabytków! A! To był ideał dla mnie przy zamożności włościan, przy dobrym bycie, to mieszkanie otoczone pamiątkami, posypane popiołem przeszłości, z malowniczą i uroczą fizjognomią! Wzdychałem jadąc i mówiłem sobie:
– Mój Boże, czemuś mi też nie dał co podobnego? – Jakbym to ja te mury, te mogilniki i ten kątek ukochał i ocenił!
– Tak – odpowiedział głos wewnętrzny – i potem by ci się nie chciało umierać, bobyś zanadto przywiązał się do życia!
– Może to prawda! – mówiłem w głębi. – I może to dobrze, że mi Bóg nie dał mieszkać w takim ziemskim raju!
A przecież ile mi razy w bliskości przejeżdżać wypadło, zawszem nakręcał drogę tak, aby przez tę wioskę choć przejechać, choć zobaczyć ten mój ideał sadyby! Bo zważcie, jak ideałem nie mam jej nazywać, kiedy nawet los ją umieścił choć niedaleko gościńca, o kilka mil od miasta powiatowego i innych kłopoty rodzących miasteczek, a tak ją obwarował granicami naturalnymi, że ani procesu o kopce mieć nie mogła, ani nawet szkód, jakie inne wsie ponoszą od sąsiadów. Słowem było to coś nadzwyczaj wybornego i pięknego, aż do nieszczęsnej pobudzającego zazdrości.
Za nią mnie pewnie też Pan Bóg pokarał, bom razu jednego w samej wsi na gładkiej drodze, w pilnym jadąc interesie, oś złamał.