Motyl (imago) - ebook
Dziewczynka mieszka w starym domu w otoczeniu kwiatów i motyli. Zaprzyjaźnia się z pięknym owadem, który nagle znika. Co się zdarzy w urokliwym domu? Zachęcam do przeczytania tej historyjki z zaskakującym zakończeniem.
| Kategoria: | Dla dzieci |
| Zabezpieczenie: |
Watermark
|
| ISBN: | 978-83-62255-39-9 |
| Rozmiar pliku: | 2,3 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Róża nie miała rodzeństwa. Nikt nie zastanawiał się, jak to znosiła. Koleżanki i dzieci z sąsiedztwa miały siostrę lub brata, albo siostrę i brata, albo liczne rodzeństwo. A jeśli rodzeństwa nie miały, to w domu biegał pies, kot, a nawet królik z kaczką. U jednej z koleżanek, w olbrzymim akwarium, zamieszkał egzotyczny żółw z purpurowymi policzkami. Wszyscy bali się tego dostojnego domownika, ale z nim też można było pogadać. Róża bardzo pragnęła takiej bratniej duszy, z którą mogłaby się cieszyć, która wysłuchałaby jej trosk i rozterek. Opowiadałaby swojemu przyjacielowi co zdarzyło się w szkole, w co się bawiła. A jeśli byłoby nim zwierzątko, leżąc obok Różyczki, zasypiałoby bezpiecznie. Dziewczynka mieszkała w starym wiejskim dworku. A był to niezwykły dom, zbudowany na kamiennej podmurówce z otoczaków. Na nich wspierały się białe ściany z drewnianymi oknami, których okiennice ozdobione były otworami wyciętymi na kształt czterolistnej koniczyny, przynoszącej podobno szczęście. W środkowej części fasady znajdowały się zapraszające do wejścia drzwi. Całość przykrywał siwy, gontowy dach z kominem górującym nad okolicą, osłaniający dwa ukochane miejsca Różyczki: strych i ganek. Na strychu znajdowała się plątanina drewnianych słupów, belek, krokwi, mieczy, zastrzałów, jętek, które tworzyły tajemnicze zakątki. Tu przez lata gromadziły się różne zapomniane przedmioty, meble z defektem, czekające na naprawę: duża komoda z szerokimi szufladami, intarsjowana, o popękanym fornirze, sekretera z urwanymi drzwiami (należąca do dziadka), bardzo stary, rzeźbiony kufer z wielką, ale zepsutą zasuwą, której nikt nie potrafił naprawić, dwa krzesła z wytartą i wyblakłą tapicerką, niemodny pikowany fotel, toaletka ze stłuczonym lustrem oraz nieużywane od lat sprzęty: balia z tarą, drewniana pralka, maselnica, dzieża, a także biblioteczki z książkami i albumami rodzinnymi, skrzynie z zabawkami i różnymi skarbami z dzieciństwa oraz młodości dziadków, rodziców. Drugie ukochane miejsce Różyczki to ganek, który o każdej porze roku zachęcał do schronienia się pod daszkiem, wspartym na drewnianych ozdobnych słupach. Pomiędzy nimi, naprzeciwko siebie odpoczywały dwie długie ławy. Na nich zasiadali dziadkowie, rodzice Różyczki i wszyscy, którym udało się zawitać do tego urokliwego domu. Na tyłach, pomiędzy kolumnami, delikatna kratka z listew pomagała piąć się róży indyjskiej wyrastającej z cembrowanych donic. Jej kwiaty, kiedy zakwitły, wabiły mocną wonią, tworzyły przyjemny kontrast ciepłych płatków i ciemnych liści. Z chwilą pojawienia się pierwszych promyków wiosennego słońca, a następnie przez całe lato, aż do późnej jesieni gromadnie zlatywały się tutaj przepiękne motyle: pazie rusałki, pazie admirały, pawiki dzienne. Korzystały z gościnności krzewu, którego liście zatrzymywały krople rosy w swych zagłębieniach, a kwiaty częstowały motyle nektarem. One zaś usługiwały kwiatom, roznosząc pyłek. O zmierzchu zlatywały wieczorne motyle – zawisaki, które jak kolibry, trzepocząc skrzydełkami, zaglądały do pąków. Motyle piękniały w otoczeniu różanego krzewu. Dopełniały kolorowy raj. Po wiosennym preludium lato rozkręciło się na dobre. Mogłoby trwać wiecznie! Czasami przerywane ciepłym deszczem lub burzą, pojawiającymi się znienacka i równie szybko znikającymi, by napoić ożywczą deszczówką wszystkie rośliny. Chociaż Różyczka bała się burzy, a właściwie jej pomruków i grzmotów, ale nie błysków, to wiedziała, że następnego dnia motyle na pewno będą spijać poranną rosę.
I nie myliła się. Trzeba było wstać o poranku. Różany krzak lekko drgał. Nie od wiatru, lecz od trzepoczących skrzydłami, unoszących się owadów, które na chwilę opadały na krzew, po czym rozchylały i składały skrzydła. Wyglądały jak płatki kwiatów. Ten barwny taniec przemieszczał się na sąsiednie pąki. Gdyby kolory zamienić na dźwięki, z pewnością taniec motyli brzmiałby jak fuga. Różyczka uwielbiała tu przesiadywać. Zawsze z ciekawością wpatrywała się w te cuda natury.
I nie myliła się. Trzeba było wstać o poranku. Różany krzak lekko drgał. Nie od wiatru, lecz od trzepoczących skrzydłami, unoszących się owadów, które na chwilę opadały na krzew, po czym rozchylały i składały skrzydła. Wyglądały jak płatki kwiatów. Ten barwny taniec przemieszczał się na sąsiednie pąki. Gdyby kolory zamienić na dźwięki, z pewnością taniec motyli brzmiałby jak fuga. Różyczka uwielbiała tu przesiadywać. Zawsze z ciekawością wpatrywała się w te cuda natury.
więcej..
W empik go